Just because your past has been damaged

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1037
Tytuł: Just because your past has been damaged doesn’t mean your future has to be worthless.
Data: koniec kwietnia 2023
Miejsce: Szpital Saint-Luc i pewnie gdzieś dalej
Kto: Catherine Valette i Dorien Crawley


‘Dorien, znalazłam ci kogoś’.
Posypał mu się trochę ten interes. Mieli prowadzić go we dwoje, pan Crawley i pani de Rouvroy, natomiast wspólniczka, z którą Dorien przyjaźnił się od ponad wieku, postanowiła rozpłynąć się w powietrzu, po dosyć burzliwej awanturze, dotyczącej ich prywatnej relacji. No trudno, poradzi sobie sam, papiery przepisane i tyle go interesowało. Żadnego rozczulania. Następował jednak problem innej treści. Razem z obowiązkami głowy tak ważnej jednostki, jaką był szpital, wilkołak był zmuszony do spędzania więcej czasu w stolicy. Wracał do domu tylko spać, a choć wielbił mechaniczne konie, pędzenie ich w tę i z powrotem dzień w dzień przez dwa miesiące zrobiło się uciążliwe, i to na tyle, by zdecydować się na ogarnięcie sobie przechowalni w mieście. Mieszkanie miało być kompaktowe, ale wyszło jak wyszło. Niemniej jednak ‘dom’ wciąż był w lesie pod Paryżem.
Meghan i Dorien doskonale odnaleźli wspólny język na poziomie asystentka-szef. I tylko takim, warto wspomnieć. Poza organizowaniem spotkań, organizowała też trochę jego życie - dbała, by dyrektor zawsze dostał świeżą ludzinę na wynos, pomogła mu z szukaniem mieszkania i załatwieniem formalności, a także, po prośbie Doriena, zorientowała się, czy ktoś może zna kogoś, kto chciałby podjąć u niego pracę, aczkolwiek nie w szpitalu, a jako, powiedzmy, gosposia, a dodatkowo potrafił/aby zająć się końmi. I chociaż nie wykluczał nikogo ze względu na płeć, bardziej oczywistym wyborem byłaby kobieta. Nawet nie trzeba było długo czekać na odzew.
- Mam nadzieję, że nakreślono pani najważniejsze aspekty, zanim przejdziemy do szczegółów - zaczął, tuż po tym, gdy zaprosił do swojego gabinetu młode dziewczę o bardzo nietuzinkowej urodzie - Przede wszystkim, że to dosyć daleko od Paryża. Jestem w stanie, poza wynagrodzeniem, udostępnić pani także oddzielne mieszkanie oraz auto, jeśli jest pani zmotoryzowana. Do najbliższej wioski jest kilka kilometrów. Zależałoby mi na zadbaniu o część domu i opiece nad trzema końmi.
Dyrektorem szpitala oraz zleceniodawcą okazał się być elegancko ubrany mężczyzna po trzydziestce, choć wyglądał na starszego niż jego aktualni równolatkowie. Przynajmniej ci oficjalni, którzy mają tyle lat, co Dorien, gdy przestał się starzeć. Przyjął interesantkę w swoim gabinecie na ostatnim piętrze szpitala - no, widać było, że nie szczędzono na wystroju.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Stresowała się. Bardziej niż chciałaby przyznać przed samą sobą, pewnie mniej niż ktoś mógłby zakładać patrząc na nią. W kupie trzymała ją świadomość, że to może być jej jedyna furtka do nowego, spokojnego życia, w którym liczy się tylko ona, jej potrzeby, jej problemy, jej czas wolny. Naturalnie, obowiązki pracownicze to ważna rzecz i zamierzała je wykonywać na dwieście procent, byleby tylko ograniczyć do minimum szanse na to, że pewnego dnia pracodawca powie jej mniej lub bardziej kulturalnie „do widzenia”.
Przed wejściem do gabinetu wzięła trzy głębokie wdechy i starała się skupić na celu. „Nie myśl o rozmowie. Nie myśl o rozmowie. Albo jednak trochę myśl, nie możesz jej zawalić, bo będzie kaplica. Ręka, noga, mózg na ścianie.” Jeszcze jeden wdech i przekroczyła próg.
Nie widziała w sumie kogo się spodziewać - starego dziada grzejącego stołek od czasów Mojżesza, młodego karierowicza z charakterem alfonsa pielęgniarek, wymęczonego faceta w średnim wieku, który ewidentnie stracił marzenia o lepszym jutrze. Weszła z otwartą głową i ten oto jegomość przed nią nie odbiegał od zakresu, który brała pod uwagę. Może i dobrze, nie wyprowadził ją z równowagi niezaplanowanym obrotem spraw.
Usiadła wyprostowana jak struna i zdawała sobie sprawę, że przez widoczny gołym okiem stres musi wyglądać na jeszcze młodszą i mniej doświadczoną niż była w rzeczywistości. „Ogarnij się.” Skinęła głową na pierwsze słowa dyrektora, po czym zrobiła trochę za długą pauzę pozwalając by cisza się przedłużyła, gdy skończył mówić. Z jednej strony dobrze, że od razu przeszedł do konkretów, z drugiej trochę by jej pomogło, gdyby okazał się jowialnym facecikiem, który proponuje jej herbatę i ciasteczko. „Ogarnij się.”
- Rozumiem. - powiedziała w końcu, trochę zbyt cicho i z lekką chrypką. Odchrząknęła. - Niestety nie miałam możliwości wyrobienia prawa jazdy, ale to nie problem. Parę kilometrów to raptem spacerek, a poza tym nie muszę wcale bywać w mieście. Może raz na czas, ale to ogarnę sobie pociąg czy jakiś autobus czy coś.
Miała wrażenie, że powiedziała to zbyt szybko. „Gratulacje, niech wszyscy wiedzą, że jesteś zdesperowana.” Złapała się na tym, że wyłamuje sobie palce. Od razu rozprostowała dłonie na kolanach. Po czym je splotła. A niech to, za bardzo tu prestiżowo, żeby mogła się uspokoić.
- Samo zakwaterowanie i wynagrodzenie byłoby idealną opcją dla mnie, nie potrzebuję dużo, może być też pokój. A w sprzątaniu mam sporą wprawę, łącznie z ogarnianiem dzieci. I po dzieciach. Nie zajmowałam się nigdy końmi, ale szybko się uczę, dokształcę się i niczego im nie braknie, słowo.
W końcu się uśmiechnęła - trochę niepewnie, ale szczerze. Wzmianka o koniach trochę ją zestresowała, ale też ucieszyła. Zwierzęta mają zawsze jej dozgonną miłość, uwielbia ich towarzystwo, rozmawiać z nimi, więc choćby miała stanąć na głowie to nauczyła by się wszystkiego, czego można wymagać.
- Umiem też gotować i piec, więc jakby była jakaś potrzeba zorganizować śniadanie, obiad albo kolację to żaden problem. Umiem robić własne pieczywo i znam się na zaparzaniu herbat. Jak to pomaga. - dodała jeszcze choć trochę ciszej ostatnie słowa. Chciała dodać swoje atuty, ale nie wiedziała, czy nie przesadziła. Przecież nikt nie pytał. Mimo to patrzyła wytrwale na dyrektora, nie uciekając wzrokiem na boki ani w dół. Jedyny plus.

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1037
Dorien natomiast nie stresował się w ogóle. Co prawda wybór osoby, która miałaby kontakt z tak istotnym, wręcz symbolicznym miejscem jakim był jego dom, nie mógł być przypadkowy, to pozbycie się nietrafionej delikwentki będzie bardzo proste. Wyląduje na talerzu. O ile się nie sprawdzi, oczywiście, na przykład będzie wściubiać za mocno nos w nieswoje sprawy, zadawać zbyt dużo niepotrzebnych pytań czy, delikatnie rzecz ujmując, podwyższy swoje wynagrodzenie poprzez przywłaszczenie tego czy tamtego. Wiadomo, że ci z kilkoma zerami na koncie często bywali wrogami publicznymi tylko i wyłącznie ze względu na stan konta, a już szczególnie, gdy występowali w roli pracodawcy, niezależnie od własnych działań czy przekonań.
Podziękował, gdy asystentka po zapukaniu do drzwi przyniosła im na nie do końca srebrnej tacy dwie kawy i karafkę z lemoniadą.
- Śmietanka, cukier? - wskazał na nieduży dzbanek i cukiernicę z łyżeczkami, wyjął także dwie wysokie, kryształowe szklanki, gdyby wolała cytrynowy napój.
Już od pierwszych słów Catherine zdawała się robić całkiem dobre wrażenie. Widać było, że dziewczyna się denerwowała, czemu Dorien zupełnie się nie dziwił, więc jeśli mógł jakkolwiek wpłynąć na jej samopoczucie, to podejmował próby.
- Raz na tydzień czy dwa są też inne osoby, które pomagają mi w tak zwanym obejściu, to też na pewno posłużą pani pomocą. Ja też chętnie panią zabiorę, do Paryża i z powrotem także, jeśli będzie taka potrzeba.
Dostrzegł ten drobny uśmiech, który tylko przekonywał Doriena, że dziewczyna ma spore chęci do pracy i ilość obowiązków jej nie przytłoczy. Już wtedy czuł, że chętnie da jej szansę. Pewnie, mógłby skorzystać z usług kogoś bardziej profesjonalnego, przedsiębiorstwa, które zatrudnia osoby z doświadczeniem, aczkolwiek ochrona własnego interesu, a przede wszystkim skrywanej tajemnicy przemawiały, żeby to jednak był ktoś anonimowy. Zresztą, wymaganie solidnego CV i kilkustronicowego listu motywacyjnego do wycierania kurzu byłoby absurdem.
- Na koniach zależy mi najbardziej, one wymagają codziennej, rzetelnej opieki. Karmienie, czesanie, sprzątanie, spacery. Ale są bardzo grzeczne i przyjazne, nie sprawią kłopotów, mają bardzo łagodne usposobienie. Dzieci nie ma, ja też nie jestem okropnym bałaganiarzem, więc sprzątanie nie będzie aż tak kłopotliwe, a też nie oczekuję, że będzie pani codziennie pastować podłogi, szczególnie, że dom czasem całymi dniami będzie stał pusty. Może od czasu do czasu poproszę o pranie czy przeprasowanie koszul, zmianę pościeli, sprawdzenie, czy coś gnije w lodówce, bo zapomniałem, co do niej włożyłem. O przygotowaniu posiłków, szczerze mówiąc, nie myślałem, ale jeśli pani oferuje, to właściwie czemu nie. Ale to ewentualnie będziemy się umawiać.
Beznadziejni pracodawcy pytają kandydatów o to, ile chcieliby zarabiać. Ci bardziej w porządku, sami podają stawkę, by to starający się o posadę ją przyjęli, bądź nie.
- Mogę zaoferować sto pięćdziesiąt euro dniówki do ręki, częstotliwość przelewów według pani preferencji. Dodatkowo, tak jak mówiłem, zakwaterowanie na miejscu, jeśli będzie potrzeba dołożenia jakiegoś wyposażenia, to proszę śmiało mówić. Jeśli chodzi o umowę między nami, wszystko będzie załatwione legalnie, z podatkami, składkami, a pomoc medyczną zawsze będzie pani mogła otrzymać tutaj, w tym przybytku.
Na propozycję Doriena składało się wiele czynników - Catherine musiałaby pracować świątek, piątek, czy niedziela, bo zwierzęta w stajni nie wyłączają się na weekend. Co więcej, miejsce, w którym dziewczyna będzie przebywać, jest z dala od cywilizacji. Jeśli jej to pasuje - wspaniale, ale musi pamiętać, że niejako skazuje się na formę samotności. Z udogodnień, dostaje dach nad głową, dostęp do wszelkich mediów, a i praca niekoniecznie będzie bitymi ośmioma godzinami gnicia w jednym miejscu. Im szybciej się uwinie, tym więcej ma czasu dla siebie. Okolica też była piękna - las, czyste powietrze, cisza i spokój. Jeśli podejmie próbę nauczenia się obsługi pojazdu, Dorien udostępni jej też auto. Nawet byłby skory pokrycia kosztów kursu.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Przybycie kawy przyjęła w duchu jakby co najmniej sam święty Piotr jej się objawił i zamierzał pokazać drogę do bram niebiańskich. Miała chociaż nadzieję, że ucieszyła się tak tylko w duchu, bo aż ją mroziła perspektywa samej siebie szczerzącej się do filiżanki niczym pies na widok pełnej miski. Nie była zapalonym kawoszem. Przedkładała herbatę nad kawę, ale nie oznacza to, że nie lubiła sobie od czasu do czasu wypić kawy - szczególnie, że dopiero niedawno się do niej przekonała i wtedy zrozumiała dlaczego nazywa się to napojem dorosłych. Sympatia do tej czarnej esencji energii przychodzi najwyraźniej z wiekiem i Cath chyba ten wiek osiągnęła. Co prawda zazwyczaj pija ją z cukrem i mlekiem albo jakimś syropem smakowym, więc to bardziej dziecięca wersja napoju dorosłych, ale i taka się liczy. No i przede wszystkim pojawienie się ciepłego napitku dawało widoki na jednak sympatyczne posiedzenie. Może ten dyrektor jednak nie jest taki sztywny?
Kobieto, ogarnij się, przynieśli ci tylko kawę - jak na każdym spotkaniu biznesowym. Ba, nawet na myjni samochodowej czasem ci zaproponują. Jeszcze może się okazać gnojem i Januszem biznesu. Albo zboczeńcem. Oferuje ci mieszkanie na odludziu, a ty wskoczysz w sidła psychopaty, bo ci przyniósł kawę? Nawet nie on, a jego asystentka.
- Tak. Znaczy ze śmietanką i cukrem. Poproszę. - wydukała uciszając narrację w swojej głowie. Niby trochę racji w tym było, ale chyba ją poniosły te scenariusze rodem z kryminałów - a nawet nie czyta kryminałów. Gdyby miała oceniać przyszłość przez pryzmat swoich ostatnich lektur to dyrektor szpitala ma w piwnicy przejście do ruin Przedwiecznych i maskowane stwory pod klapą w podłodze. Hm, to w sumie brzmi dosyć ciekawie.
Słuchała uważnie zakresu obowiązków, szczególnie energicznie potakując głową, gdy mężczyzna opowiadał o koniach. Z tyłu głowy już prawie kupowała książki o hodowli koni. Widziała konie kilka razy w życiu, więc wiedziała, że to spory brak z jej strony w tym wypadku, ale potencjalny pracodawca nie wydawał się tym zrażony, gdyż kontynuował wywód. Cała robota brzmiała jak wręcz życie pracą, ale z drugiej strony nie miałaby z tym problemu. Nie miała wielu znajomych, a perspektywa mieszkania w głuszy, z dala od wszystkiego minimalizowała szanse na spotkanie członków rodziny i kogokolwiek z nimi związanego. Na jakiś czas będzie jak znalazł, może to całe skrzywione środowisko zapomni o jej istnieniu.
Kiedy dotarli do wynagrodzenia to odruchowo rozszerzyła oczy tak, że można by sądzić, że w miejscu dyrektora nagle pojawił się cukierkowy klaun. Że ile? Robiła szybko rachunek w głowie, po czym porzuciła próby sprawnej matematyki, gdyż szok chyba zabrał jej kilka lat szkoły. Niby dużo od niej będzie się wymagać, no i musi się przygotować na sporo wyrzeczeń, więc może taka stawka nie jest wcale pozbawiona sensu. Co nie zmienia faktu, że gdyby to była kreskówka to w ślepiach Catherine zabłyszczałyby monety. Jeśli zepnie dupę to perspektywa usamodzielnienia się pod każdym względem nie będzie taka daleka. Na dodatek normalna umowa, składki, ubezpieczenie medyczne! Większość osób w jej wieku mogła tylko pomarzyć o takich warunkach w pierwszej poważnej pracy. Jakby teraz wyciągnięto cyrograf i kazano jej go podpisać krwią to z tego entuzjazmu chyba przecięłaby sobie tętnicę, aby podpis był wystarczająco duży.
- Łał. - szepnęła, gdy cisza zaczęła się przedłużać i od razu zrugała samą siebie za tak beznadziejną pierwszą odpowiedź. Pozostało jej się cieszyć, że właśnie nie była na rozmowie w korpo czy innym przybytku poważnych dorosłych, bo raczej nie zagrzałaby tam miejsca.
- Znaczy tak, jak najbardziej by mi to odpowiadało. - dodała po krótkim odchrząknięciu. - Pasowałyby mi tygodniówki, najlepiej mi idzie zarządzanie takim budżetem. Jeśli jeszcze nie wygłupiłam się na tyle. - zaśmiała się nerwowo starając się trochę rozluźnić atmosferę, a przede wszystkim samą siebie, bo teraz to dopiero zależało jej na tej pracy. Jeśli bogowie - jacykolwiek - istnieją to chyba właśnie została naznaczona czyjąś bosą stópką. Już nawet nie zwracała uwagi na to, że zaczęła się bawić kosmykiem włosów, który wyrwał się z jej upiętego warkocza, a czego nie zauważyła wcześniej. Ach, te tiki nerwowe.
- Mam możliwość pełnego dopasowania się czasowo jeśli potrzebne byłoby pokazanie domu, ternu czy koników. - dodała z zapałem, po czym znowu trochę się skuliła w sobie.
Nawet jeszcze niczego nie przyklepaliśmy, żaden papier nie został podpisany, a ty już lecisz na oglądanie chałupy. Ogarnij się, bo zaraz będzie sławetne „oddzwonimy do pani”. Inna sprawa, że to tytułowanie per „pani” było trochę deprymujące, bo definitywnie nie czuła się jak ktoś, do kogo można by tak mówić. Jasne, taka jest kultura, ale ona ma cholerne dziewiętnaście lat, a ten gość naprzeciwko pewnie z cztery dychy. Królestwo za zwracanie się po imieniu! Niestety była zbyt zestresowana, by to zaproponować.
- A, mam jeszcze jedno pytanko. - powiedziała nieśmiało, odruchowo podnosząc już rękę jak w szkole. Jak najszybciej ją opuściła po raz już niewiadomo który ochrzaniając samą siebie w myślach za bycie gałganem. - Czy w przyszłości istniałaby możliwość przygarnięcia zwierzaka? Bo kiedyś chciałam mieć psa…
Mentalnie biła głową w ścianę, bo chyba zabrzmiała za bardzo jak nieśmiałe dzieciątko na wizycie u wujostwa, którego nadal się wstydzi.

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1037
Dorien byłby całkiem atrakcyjnym kultystą. Fhtagn!
Wskazał dłonią, by się nie krępowała i wsypała sobie tyle cukru, ile chciała i wlała sobie tyle śmietanki, ile sobie życzyła. Sam wziął drugą filiżankę, bez dodatków, tak żeby dziewczyna się nie wstydziła.
Mówił i mówił, ale odnosił wrażenie, że to właśnie była jego pora na przejęcie głosu. Przedstawiał jej ofertę, wymagania, cały zamysł i powody, dla których potrzebuje nowego pracownika. Uważał, że tak będzie fair - Catherine będzie miała, nawet jeśli jeszcze niepełny (bo to dopiero, gdy zabierze ją pod Paryż i przedstawi całą skalę przedsięwzięcia) obraz tego, czego oczekuje od osoby, którą zatrudni. Zdawał sobie sprawę z tego, że to dużo obowiązków jak na jedną osobę, szczególnie, że tak młoda jednostka mogła czuć się przytłoczona nie tylko pracą, ale też stresem związanym z niepewnością, czy na pewno da sobie radę, aczkolwiek dlatego podkreślał, że nie oczekuje gruntownego sprzątania czy podawania sobie śniadania do łóżka dzień w dzień. Czuł się także zobligowany do podania jej proponowanego wynagrodzenia od razu. Kwota plus opcja zamieszkania na miejscu wydawała mu się być odpowiednia wobec nie tylko samej pracy, ale i jej charakteru (sprzątanie końskich boksów to mało przyjemne warunki) czy przede wszystkim pustego, odległego, odludnego miejsca. Dla jednych będzie miło i przyjemnie, dla innych wręcz upiornie, a każdy szelest czy skrzypnięcie okiennicy przyprawi o zawał. Przytaknął, gdy powiedziała o tygodniówkach. Jemu nie robiło to żadnej różnicy.
Być może rudowłosa przyłapywała się na przejawianiu zbytniej ekscytacji zmiksowanej ze zmieszaniem wobec własnych reakcji. Dorienowi zupełnie one nie przeszkadzały i wykazywał się totalną wyrozumiałością. Wręcz cenił taka szczerość i może nawet niewinność dziewczyny -  wskazywała na jej uczciwość i czyste zamiary. Miał nadzieję, że nie przestraszył jej za mocno; próbował wyważyć swoją postawę między powagą, a zgrywaniem luźnego gościa, z którym dało się pogadać. Wyglądał na dwa razy starszego od swojej gościni, a w rzeczywistości, well.
- Psa? - zmarszczył lekko brwi, totalnie nie spodziewając się takiego pytania. Jedyne, czego mógł się obawiać, to że pies wyczuje od niego jakiś dziwny, także psi zapach, co mogło skutkować albo nadmierną sympatią, albo gorzej, nieustannym warczeniem i szczerzeniem zębów  - Właściwie, czemu nie. Sam bardzo chciałbym mieć kota, ale podchodzę do sprawy odpowiedzialnie. Nie chciałbym go ciągle wozić w tę i z powrotem, a zostawianie futrzaka samego na wiele godzin zakrawa o barbarzyństwo.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Początkowo Catherine opacznie zrozumiała zmarszczenie brwi Doriena. Od razu założyła, że ten uznał to za idiotyczny, wręcz bezczelny pomysł. W końcu przedstawia tutaj taką hojną ofertę z wszystkimi bonusami, o których marzy każdy pracownik, a ta mała siksa jeszcze wyskakuje z jakimiś pomysłami - ba, żądaniami! Oczywiście pytanie rudowłosej nijak nie zakrawało o żądanie, bardziej o uniżoną prośbę biednego żuczka, co nie zmieniało faktu, że jej mózg pierwsze co założył negatywny scenariusz, w końcu i tak szło już podejrzanie zbyt dobrze, więc świat powinien się o swoje upomnieć i obrócić sytuację w negatywny sposób. Kiedy okazało się, że odpowiedź dyrektora była finalnie zgoła inna niż założenia pesymisty wyborowego, Catherine automatycznie rozpromieniła się jak dziecko, któremu rodzice obiecali najlepszy zestaw Lego pod choinkę. Było to tak odruchowe i nagle, że nawet nie zdążyła samej siebie ochrzanić za dziecinność swojego postępowania.
- Dziekuje bardzo! - wypaliła jak z katapulty i brzmiało to bardziej jak szczęście chłopa pańszczyźnianego, którego ominie batożenie niż jak entuzjazm prawie dorosłej kobiety na pozytywną odpowiedź przyszłego przełożonego. - Nie byłby duży. Taki o. Łatwy do ogarnięcia. - dodała wskazując dłonią wysokość od ziemi, która najbardziej odpowiadała jamnikowi - bo w sumie myślała o jamniku. W jej głowie przypominały bagietki z nóżkami. Kupowałaby mu ubranka na zimę i płaszczyki na deszcz, zrobiłaby mu posłanie przypominające rogala i może nazwałaby go jakoś zabawnie - na przykład Bruschetter. Jak taki włoski muszkieter.
Sama wiadomość o możliwości wzięcia czworonoga rozluźniła ją na tyle, że nawet bez drżenia dłoni i całkiem zgrabnie uzupełniła podaną kawę cukrem i śmietanką. Zamieszała bardzo ostrożnie, żeby broń Boże nie stukać łyżeczką w ścianki filiżanki, po czym upiła duży łyk. Przyjemne ciepło wędrujące do żołądka także przyczyniało się do rozluźniania mięśni.
- Tym bardziej jestem jak najbardziej zainteresowana pańską ofertą pracy i obiecują dać z siebie całe stodwadziescia procent. Nawet stopięćdziesiąt. Wszystko ogarnę. Jak tylko zobaczę miejsce to w kwestii pracy jestem w gotowości natychmiastowej. - zasalutowała z zaciętym wyrazem twarzy, niczym rasowy żołnierz. No prawie, bo każdy wojskowy powiedziałby, że nie tak się salutuje, ale jej to nie przeszkadzało. Właśnie może zostać admirałem floty czystości oraz generałem porządków. Byle nikt nie pomylił tego z czystkami rasowymi.
- Znaczy, jak wypiję kawkę. Bo dobra i szkoda by było. - zreflektowała się z lekkim uśmieszkiem znad filiżanki.

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1037
Mężczyzna był wręcz zaskoczony tym, jak dobrze poszła im ta rozmowa i jak dobrą kandydatką wydawała się być Catherine. Młoda i niedoświadczona zawodowo, to prawda, aczkolwiek każdy kiedyś zaczynał, ale już nie każdy mógł być tak uprzywilejowany jak chociażby sam Dorien. Sam fakt, że pochodził z dosyć zamożnej rodziny, co przekładało się chociażby na edukację, stawiało go na wyższym poziomie niż dobre dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa tamtych czasów, a że wciągnięto go w militaria typu “tu masz broń, konia, a to jest twój pułk” i finalnie skończył tę podróż za ocean jako wilkołak, to zupełnie inna para kaloszy. Dziewczyna paliła się do pracy, a on potrzebował pracownika, zapowiadało się świetnie.
Pies jak pies. Jak był młodszy, to mieli psy, jakieś beagle, które znosiły zestrzelone kaczki. Skoro i tak nie będą się widywać non-stop, to co mu to przeszkadzało. Zresztą, Catherine miała dostać mieszkanie, więc to jej sprawa, co w nim będzie trzymać, a futrzak chociaż dotrzyma jej towarzystwa.
Słysząc drugi czy trzeci już raz, że rudowłosa chciałaby jak najprędzej obejrzeć swoje potencjalne miejsce pracy, czemu się totalnie nie dziwił, bo teoria teorią, ale zaoferowane wynagrodzenie musiało rezonować ze skalą obowiązków i warunków, zerknął na zegarek, który opierał się na jego lewym nadgarstku. Powinni wyrobić się przed zmrokiem.
- Jeśli ma pani czas jeszcze dzisiaj, to mogę panią ze sobą zabrać. Muszę przewieźć parę rzeczy tu do Paryża, także będę jechał w dwie strony, mógłbym pani już coś pokazać. Oczywiście, jeśli ma pani inne plany, to umówimy się na dogodny termin w najbliższych dniach.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Trochę faktycznie chciała po prostu zobaczyć miejsce, w którym przyjdzie jej pracować. Od tego zależało jak dobre pieniądze jej tutaj jegomość oferuje, wiadomo, ale też intrygowała ją posiadłość poza miastem. Może będzie tak…kameralnie? Święty spokój? Można zapomnieć o całym świecie i skupić się na sobie i swojej robocie? Może ma ładne widoki? Zastanawiała się też nad samym w sobie domem. Przypomina bardziej dworek tylko odrestaurowany, czy może jest to designerski, wielki dom, który wygląda jak połączenie dużej ilości szkła z metalem i szczyptą ekskluzywnie wyglądającego drewna? Ciężko było jej oceniać czego ma się spodziewać patrząc tylko na dyrektora podczas ich rozmowy. Raz, że nie trwała ona mimo wszystko tak długo, a ona sama była przez większość czasu zbyt zestresowana by próbować ocenić osobę, z którą rozmawia. Dwa, pan Dorien byl obecnie w swoim środowisku, w szpitalu, w swoim biurze. Nie do końca można brać za pewnik to jakim ktoś się wydaje na swoim terenie. Póki co oceniała go na trochę sztywnego, ale starającego się być albo sympatycznym, albo kulturalnym. Czasem ciężko odróżnić. Z drugiej strony to rozmowa biznesowa, więc może w wolnym czasie jest bardziej ekspresyjny? Póki ta ekspresja to nie napady furii czy coś z cyklu „za dnia doktorem, w nocy zaś seryjnym mordercą” to wszystko będzie dobrze.
Pokiwała energicznie głową na propozycję i dopiła szybko kawę, jakby zaraz mieli jej zabrać. Pewnie nie musiała tego robić, ale wolała uniknąć sytuacji, w której (miała nadzieję) przyszły pracodawca będzie musiał na nią czekać.
- Bardzo chętnie! - powiedziała nieco zbyt entuzjastycznie, ale chyba nie było to niemile widziane. - Nie mam absolutnie żadnych planów dzisiaj, więc chętnie obejrzałabym to zapewne urokliwe miejsce.
Znowu prawie zasalutowała, ale tym razem się powstrzymała. W sumie to powstrzymał ją fakt, że trzymała w dłoniach filiżankę. Pustą bo pustą, ale jednak.
- Jak będzie trzeba to mogę nawet pomóc z przewożeniem tego… czegoś. - dodała równie energicznie, choć z tyłu głowy kwestionowała swoją poczytalność. No bo ona była dosyć drobnej postury dziewczyną, w czym ma niby pomóc dorosłemu chłopu?

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1037
No tak, za takim wysokim wynagrodzeniem mogło się kryć wiele pułapek. Czy to tylko szczodrość pracodawcy i naprawdę godziwy zarobek za uczciwą pracę, czy wepchnięcie dziewczyny na minę? Co, jak nakaże jej brodzić w bagnie albo zamiast obiecanych gruszek na wierzbie zamknie w nieludzkich warunkach, z dala od cywilizacji i zagoni do katorżniczej pracy? Ale z drugiej strony, czy ktoś na tak wysokim stanowisku i na pozycji wysokiego zaufania społecznego (chociaż w sumie nie był lekarzem, a intratnym biznesmenem, to może jednak się łapał do zgoła przeciwstawnej grupy?), osoba właściwie publiczna, dałby radę skrywać taki sekret? Hm.
Uśmiechnął się, słysząc tak radosną reakcję na jego propozycję i podziękował za zaoferowaną pomoc.
- Myślę, że zajmie nam to jakieś dwie i pół, może trzy godziny. Jeśli jest pani pewna i ma pani tyle czasu, to możemy jechać nawet od razu. Porozmawiamy jeszcze w drodze, odpowiem na pani pytania, jeśli jeszcze jakieś się nasuną. A zakładam, że tak.
Dorien odsunął się z krzesłem od biurka, gotów wyjść właściwie od razu. Z szuflady wyjął pęk imponujących kluczy, pasujących zapewne do równie imponujących zamków. Przemieścił się na drugą stronę pokoju, za Catherine, gdzie jedna z szafek eleganckiego regału okazała się być niedużą lodówką. Wyjął z niej cztery butelki, wyglądające na półlitrowe, dwie wody niegazowane i dwa soki pomarańczowe. Nawet nie pytając czy dziewczyna chce czy nie chce, wepchnął jej w ręce po jednej butelce z każdego rodzaju. Z kieszeni lekkiego płaszcza wyjął tylko kluczyk do auta, okrycie nie będzie mu potrzebne. Marynarka wystarczy. Sam prochowiec właściwie też był tylko przykrywką, by postronni nie zwracali uwagi, że chodzi bez chociażby lekkiej kurtki przy dwunastu stopniach na zewnątrz. Gorący chłopak.
- To zapraszam - przytrzymał drzwi, by dziewczyna mogła przejść jako pierwsza. Jeszcze tylko zajrzał przez sąsiednie, do swojej asystentki, poinformować ją, że raczej już dzisiaj nie wróci. Potem przeprowadził potencjalną pracownicę przez szpital, aż na parking, gdzie ponownie, jak prawdziwy dżentelmen otworzył dla niej drzwi po stronie pasażera swojego czarnego jaguara.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Starała się ukryć podekscytowanie na samą myśl, że zobaczy rezydencję poza granicami miasta. Starała się - to słowo klucz, bo po jej oczach i ogólnej postawie każdy by to zauważył. Może nawet osoba niewidoma wyczułaby zmianę w jej oddychaniu. Catherine nie była zbyt dobrym kłamcą i ukrywanie emocji szło jej beznadziejnie w większości przypadków. Minusy - nigdy nie udawało jej się okłamać rodziców, aby choć na moment wyrwać się z roli Kopciuszka wyborowego. Plusy - ludzie często dosyć szybko obdarzali ją zaufaniem, widząc jak ułomnie i tak by ich okłamywała. Nie obawiasz się osoby, która przy pierwszej okazji zdradzi się z niecnymi planami. Zresztą, jej to prawie nikt by się nie obawiał po prostu patrząc na nią.
Widząc wielki pęk kluczy jej wyobraźnia zaczęła tworzyć coraz to bardziej fantastyczne obrazy. Uspokoiła ją, gdy zaczęła docierać do fantazji o wielkim zamczysku na szczycie wzgórza, zza którego wylatuje chmara nietoperzy przy każdym uderzeniu pioruna. Jakkolwiek intrygująca by nie była taka wizja to szczerze wątpiła w jej prawdopodobieństwo. Już naprawdę prędzej będzie się spodziewać zwłok w piwnicy albo na strychu.
Nie śledziła wzrokiem dyrektora, gdy ten przechodzi, za nią, za to sama zaczęła się podnosić, odkładając delikatnie filiżankę na blat biurka. Już chciała jednak ją wziąć (bo może powinna ją gdzieś indziej odnieść?), ale nagle zaatakowały ją butelki z wodą i sokiem. Była tak zaskoczona ich pojawieniem się, że w pierwszej chwili patrzyła na nie skonsternowana, jakby nigdy w życiu nie widziała tak wymyślnych mikstur. Spojrzała na Crawleya i widząc, że on sam też ma taki zestaw małego podróżnika kiwnęła głową, przytakując własnemu zrozumieniu. Po kilku sekundach odłożyła te cenne dary, aby założyć płaszcz i przewiesić torbę przez ramię, ale nie spuszczała z nich wzroku, jakby Dorien powierzył jej co najmniej Arkę Przymierza.
- Do widzenia, miłego dzionka. - rzuciła wesoło do chyba asystentki dyrektora i poszła ze nim na parking. To była najlepsza taktyczna decyzja - podążać za mężczyzną niczym kaczątko dreptające za mamą kaczką. W końcu nie wiedział nawet gdzie iść, jakiego samochodu szukać, no nic a nic.
Gdy dyrektor otworzył jej drzwi aż się uśmiechnęła promiennie, podziękowała z małym dygnięciem i wsiadła do środka. Prawie czuła się jak księżniczka, szczególnie patrząc na luksus bijący od auta, w którym się znalazła. Rozglądała się na wszystkie strony, zapinając pasy mimochodem. Nigdy nie jechała czymś tak ekskluzywnym i aż jej było trochę głupio, bo czuła się bardzo nie na miejscu. Już swobodniej by się zachowywała, gdyby podjechała pod szpital karocą z dyni. Bajkowe DIY bardziej do niej pasowało niż taki prestiż. Położyła dłonie na kolanach, siedząc dosyć sztywno. Bała się wygodnie rozsiąść w obawie, że zaraz coś ubrudzi, zniszczy, ogólnie nie wypłaci się do końca życia, to nic, że tak katastroficzny scenariusz nie miał sensu. Dodatkowo jej mózg podpowiadał z uporem maniaka „wsiadłaś do samochodu z dyrektorem, nikt cię tu nie zna, wiesz co sobie pomyślą?”. Miała nadzieję, że nie spaliła buraka i jednocześnie, że jej mimika twarzy nie była niepokojąca, gdy w myślach ochrzaniała swoje dziwne tory rozumowania. Wygląda na to, że tego dnia będzie się stresować kilka razy.
- Jak właściwie stary jest ten dom? - zapytała, gdy Dorien zajął miejsce za kierownicą i by jakoś rozluźnić się rozmową. Może też rozluźni tego faceta, bo dalej nie wiedziała jak go sklasyfikować. Sztywniak? Trochę. Miły? W sumie tak. Konkretny? A to przede wszystkim.
- I czy był pan wojskowym? - wypaliła zanim zdąrzyła pomyśleć. Postanowila robić dobrą minę do złej gry - więc patrzyła po prostu przed siebie podziwiając widoki ulicy. Malowniczo.

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1037
Nawet jeśli ktokolwiek zwrócił uwagę, że do auta dyrektora wsiada jakaś młoda niunia, to prędzej będą mówić o nim, nie o niej. Nie musiała się martwić.
- Bardzo stary. Ma ze czterysta lat. Należał do rodziny mojej matki.
Pan sztywniak też zapiął pas, odpalił silnik, który chodził dosyć cicho. Za kierownicą czuł się bardzo pewnie, zresztą po prostu lubił jeździć. Niemniej, po prawie dwieście kilometrów dziennie to przesada, a wynikiem tych rozważań była dziewczyna siedząca obok.
- Część jest bardzo stara, praktycznie nie ruszana i zachowana nieomalże w oryginale. Powiedzmy, że nie naruszam duchom ich przestrzeni - pozwolił sobie na taki drobny żarcik, przy którym się uśmiechnął - Druga część była regularnie remontowana, także jest relatywnie nowocześnie, tam mieszkałem na co dzień przez ostatnie kilkanaście lat. I właśnie tą częścią miałaby się pani zająć.
Wymyślanie niegroźnych bajeczek na swój temat było chlebem powszednim Doriena. Adaptował scenariusze pod rozmówcę, pilnując, by kleiły się z innymi, szczególnie jeśli z delikwentem czy delikwentką miałby utrzymywać dłuższą znajomość. A tak potencjalnie mogło być z Catherine, więc musiał uważać, co jej powie.
- Nie, ale mój ojciec był - skłamał bardzo płynnie, nawet się nie wahając. Co miał jej powiedzieć, ‘tak, dowodziłem całym pułkiem, dobre dwieście pięćdziesiąt lat temu, nawet wygrałem parę bitew, spuściliśmy wpierdol Amerykanom’? - Ale strzelam dużo, można powiedzieć, że jestem myśliwym. W lesie jest dużo saren, jeleni, zajęcy, lisów, kun, bażantów. Dziki też są, ale po zupełnie drugiej stronie. Wiele kopytnych, mało drapieżników, więc trzeba pilnować populacji - uznał, że lepiej nie wspominać, że lubi sobie opierdolić wątrobę na surowo - Na tyle humanitarnie, jak tylko się da, przysięgam.
Nietoperze też były. I sowy. I jeden wielki, przerażający wilk.
Wyjechali ze szpitalnego parkingu, kawałek ulicami Paryża, aż do najbliższego zjazdu na obwodnicę. Będą przemieszczać się na południe od stolicy, ekspresówką, a potem coraz węższymi drogami, aż w końcu zjadą na leśną ścieżkę. Ale to jeszcze dobre czterdzieści pięć minut przed nimi.
- A skąd takie pytanie?

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Stres jak szybko się pojawił tak w sekundę wyparował niczym nadzieję rodziców Catherine na świetlaną przyszłość swojej córki w światku artystycznym. Czterysta lat?! Dziewczynie oczy zaświeciły się na te informacje, a jej mózg zaczął ponownie tkać najróżniejsze wyobrażenia z literatury fantastycznej. Może jednak Zamczysko? Albo pałacyk? Dwór niczym z wiktoriańskich opowieści? Jeden pomysł gonił drugi, każda kolejna wizja wykrzywiała poprzednią nadając jej zupełnie nowy kształt - i wszystkie podobały się Catherine bardziej niż bardzo.
Kiedy padła informacja o jednej części domostwa nieruszonej zębem czasu już wiedziała, że prędzej czy później tam trafi. Jeszcze nie wiedziała jak, jeszcze nie wiedziała ile jej to zajmie, ale nie zamierzała się oszukiwać. Jej ciekawość będzie wypalać jej wnętrzności póki pewnego dnia nie przekroczy progu zatrzymanej w czasie przeszłości. Kurz, pająki, może szczury - nic to! Nie w takich warunkach się bywało, nie raz i nie dwa siedziała w piwnicy za karę, a mieszkała w starej kamienicy, więc piwnicę nadawały się na scenografię do horroru. Tylko najpierw zdobędzie zaufanie Crawleya, żeby potem łatwiej jej było prosić o wybaczenie, jeśli ten fakt kiedyś ujrzy światło dzienne. Paskudne myślenie? Być może, ale de facto nie chciała nic zniszczyć, niczego ukraść, ino pooglądać. Co złego mogło się z tego faktu wydarzyć? Bedzie ostrożnie chodzić, by nie zaskoczyła jej spróchniała podłoga, weźmie maseczkę, aby unoszący się kurz nie zmuszał jej do kaszlenia, jakąś latarkę i będzie ideolo. Na początku myślała o nastrojowym świeczniku, ale z wywołania pożaru to się nigdy nie wytłumaczyła. Nie będzie ryzykować.
W ten czy inny sposób, rudzielec prezentował się w tamtej chwili jakby jej wszystkie marzenia się spełniły, dostała szczeniaczka, a jechała właśnie do Disneylandu zamiast na miejsce potencjalnej pracy. What a time to be alive!
Zerknęła kątem oka na Doriana, by następnie obrócić głowę w jego stronę, gdy wspominał o swoim ojcu wojskowym. W sumie to też miało sens. Rakuszanka, że jak się ma ojca wojskowego to potem samemu chodzi się jak w zegarku i dużo się przejmuje cech wyuczonych w wojsku.
- Wydaje się być pan bardzo konkretny i do rzeczy. Tak trochę kojarzyło mi się to z wojskowymi. - odparła z lekkim zakłopotaniem, muskając opuszkiem palca policzek. - Ale to też w sumie pasuje. I to ojciec nauczył pana polować? Nie jestem fanką polowania dla zabawy, ale jeśli jest to faktycznie dla regulacji ilości osobników, a potem wykorzystuje się całość zwierzyny to na swój sposób podchodzi to pod prawa natury. Ciesze sie, że ma pan serce dla zwierząt. Szybka i mało bolesna śmierć to w sumie bardzo empatyczne podejście. Grunt, żeby zwierzyna nie oddała życia po nic.
Uśmiechnęła się promiennie, choć zaraz odwróciła głowę patrząc z powrotem w przednią szybę. Stres pukał do drzwi. Nie poniosło jej aby trochę z tymi dywagacjami? Chyba poniosło. Nie tak to brzmiało w jej głowie i miała szczerą nadzieję, że dyrektor nie pomyśli o niej czegoś złego. Albo że jest głupia. Czy nienormalna. Nie wiedziała nawet dlaczego mógł tak pomyśleć i normalnie miałaby to w nosi, stojąc murem za swoim światopoglądem. Po prostu naprawdę zależało jej na tej pracy i strzelenie sobie z łuku w plecy było ostatnią potrzebną jej rzeczą.
- A planuje pan może odrestaurowanie tej drugiej części domu? Jeśli jest tak autentycznie zachowana to szkoda by było, aby zaczęła niszczeć czy coś. Jak będzie trzeba to kiedy mogę też tam posprzątać, tak dla odświeżenia. Żadne warunki mi nie straszne. - uśmiechnęła się zaczepnie, wręcz wojowniczo, starając się zmienić temat i licząc, że Dorienowi nie wyda się to zbyt sztuczne.

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1037
Nie było się czym stresować. Dorien co prawda sprawiał wrażenie chłodnego, zdystansowanego mężczyzny, ale ta kurtyna szybko opadała, gdy miało się okazję porozmawiać z nim na tematy inne niż biznesowe. Po wielu latach wyobcowania wręcz sam łaknął kontaktu z innymi ludźmi i nieludźmi.
- To chyba też wyuczony szacunek do czyjegoś czasu. Mój, to mój, mniejsza o to - szczególnie, gdy się miało całą wieczność przed sobą - W sprawach służbowych staram się nie zbaczać z tematu, jeśli to nie jest konieczne.
Dobrze, że zaczęli od razu rozmawiać. Gdyby Catherine nie odezwała się jako pierwsza, Dorien sam spróbowałby ją o coś podpytać. Godzina w ciszy byłaby okrutnie męcząca, zapewne dla obydwu stron.
- Dziczyzna jest bardzo szlachetna, szczególnie taka prosto z lasu, a nie chowana specjalnie pod ubój. Smakuje zupełnie inaczej. Ale z oczywistych względów nie jestem w stanie sam tego skonsumować - ehe - Więc sporą część rozwożę po schroniskach.
Wyłaniał się człowiek o wielkim sercu i bujnej wyobraźni, aczkolwiek tego drugiego nie musiała wiedzieć. Chociaż z nich dwojga to on był na wygranej pozycji, bo nawet jeśli Catherine będzie gotowa do podjęcia pracy, to decyzja o zatrudnieniu należała do niego, to on także potrzebował zdobyć jej zaufanie i ugruntować swoją pozycję. Na pewno nie zależało mu na zrobieniu wrażenia nadętego buca, dla którego liczyła się tylko grubość portfela i ilość zer na koncie, a reszta to pachoły i plebs. Zgrywał filantropa, któremu majętność nie przeżarła mózgu. Częściowo faktycznie tak było - mógłby sobie żyć jak pączek w maśle, a jednak udzielał się społecznie na rzecz watahy. Nie charytatywnie, bo jednak alfa wypłacał mu dolę za pracę, ale taki książę jak on na pewno nie musiał mieć potrzeby patrolowania miasta, tylko po to, by zwierzchnik był zadowolony.
- Tak, właściwie zabierał mnie na polowania odkąd byłem dzieckiem. Wtedy tego nienawidziłem - wstawanie o świcie czy nierzadko nawet przed świtem, zawsze było mglisto, zimno, wilgotno. I nudno, bo polowania to nierzadko czekanie w ciszy na ofiarę. Dla dzieciaka to katusze.
Spodziewał się, że dziewczyna zapyta także o dom i pociągnie ten temat. Umyślnie zaznaczył od razu, że tą starą częścią nie powinna się interesować, szczególnie jeśli chodzi o sprzątanie. Pałacyk był ogromny i jedna dusza miałaby trudność w utrzymaniu go na odpowiednim poziomie. Sam doskonale pamiętał, ile osób w nim pracowało wieki temu, od pokojówek i kamerdynerów, pomocy kuchennej, po ogrodników i stajennych.
- Nie no, to nie tak, że absolutnie nikt tam od lat nie wchodził. Raz na jakiś czas pojawia się konserwator zabytków. Meble są zabezpieczone, obrazy, ogrzewanie jest zrobione, bo w przeciwnym razie wszystko zarosłoby pleśnią, a nie widzi mi się rozpalania i pilnowania kilku kominków. Raz na kwartał czy na pół roku wjeżdża profesjonalna ekipa, która myje wszystkie okna, pastują podłogi i tym podobne. Nie musisz się w ogóle tym martwić.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
- To w sumie kamień z serca. - odetchnęła z ulgą, wysłuchując o zachowaniu zwyczajów pielęgnacyjnych starszej części domostwa, aby nie niszczał. Częściowo ją to zawiodło, choć w życiu by się do tego nie przyznała. Po prostu perspektywa opuszczonej przestrzeni, ze wszystkimi klimatycznymi bajzlami i innymi kurzami, z pajęczynami na kinkietach i na wpół wypalonymi świecami na żyrandolach… Tak, taka nastrojowa wizja znacznie bardziej pasowała do planów ekspedycyjnych Catherine, ale wcale nie oznaczało to, że odpuściła. Co to, to nie. Może i nie będzie tam tak jak sobie to wyobrażała, ale to nadal dobrze zachowane czterysta lat historii. I to poza miastem, a takie dworki czy inne pałacyki zdala od wszystkiego często miały niepowtarzalny urok.
Czekaj. Zaraz. W sumie to dlaczego ona chciała się tam wkradać, wręcz włamywać? Nawet nie zapytała czy nie mogłaby po prostu obejrzeć tej starszej części. Tak o, po prostu, bez efektów specjalnych, najzwyczajniej w świecie. To, że nie była to używana część domu to nie oznaczało, że nie może się tam raz przejść i po prostu pooglądać, jak w muzeum, albo bardziej jakiejś skansenie. Doskonale wiedziała czemu - bo wkradanie się brzmiało ciekawiej, więcej adrenaliny, bardziej podobne do tych wszystkich książek czy seriali, a jakąś wczesnonastoketnia część niej wciąż liczyła, że znajdzie ukryte piwnicę, portal do gdzieś-tam albo chociaż zwłoki.
- Polowania z perspektywy takiego myśliwego faktycznie brzmią… nudno. - przytaknęła, odchodząc od tematu swojej potencjalnej przyszłości protagonistką literatury z kategorii młodzieżowej. - Chyba najczęściej tak jest, że człowiek tak siedzi i czeka, i czeka, i siedzi. W sumie nie do końca rozumiem dlaczego ktoś to może lubić. Chyba, że wykorzystuje te momenty ciszy na jednoczenie się z naturą, relaks, medytacja, te sprawy. No to może wtedy faktycznie, mogłoby być to… zajmujące? To brzmi jak nieadekwatne słowo, a,e nie mogę znaleźć innego.
Uśmiechnęła się przepraszająco, jakby było jej wstyd za swoją głupotę, braki w słownictwie czy co tam jeszcze Dorien mógł sobie pomyśleć. Wołała, aby nie było to nic niekorzystnego dla niej. Oby nie. Biedny żuczek, pamiętaj, biedny żuczek,
-W każdym razie, pod tym kątem ludzie wydają się być bardziej stworzeni do hodowania zwierząt, doglądania jej, karmienia, empatycznego podejścia do ich życia i do godnej śmierci, gdy przyjdzie czas. Myślę, że jako ludzie mamy po prostu do tego predyspozycje, których nie ma żaden inny gatunek. Polowanie brzmi bardziej jak coś, do czego jest stworzone dzikie zwierzę. Ono tym żyje, dla niego to nie jest wyższy cel jak regulacja populacji czy rozrywka dla trofeum. To jest pożywienie, które musi wywęszyć, wytropić, zaczaić się, wygrać z nim. Nie pasuje to do ludzi w moim odczuciu. Ale obie ścieżki pozyskiwania jedzenia mają swój urok, chociaż z perspektywy drapieżnika polowanie wydaje się być znacznie ciekawszym i złożonym procesem niż z perspektywy człowieka.
Zamyśliła się na moment, po czym nagle prawie podskoczyła na miejscu pasażera. Dobrze, że pasy ją trzymały. Spojrzała z przestrachem połączonym z zażenowaniem samą sobą na Crawleya.
- Ale się rozgadałam, przepraszam za ten słowotok.
Ona sama lubiła swoje słowotoki, ale nie raz, nie dwa i nie dziesięć ludzie mieli tego dość. Ona w przeciwieństwie do Doriena nie była konkretna, lubiła się rozwijać, czasami w ciągu jednej wypowiedzi przejść płynnie do innego tematu. I właśnie dlatego, że wyglądali na dwa zupełnie odmienne typy osób, Catherine speszyła się swoim gadulstwem.

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1037
- Nie, nie, w porządku, mów - zachęcał ją, zupełnie naturalnym, niesztucznym tonem - Jestem bardzo dobrym słuchaczem - dodał jeszcze, z drobnym uśmiechem.
Co do domu, to nie do końca tak, że ta starsza część była zupełnie nieużywana. Po prostu wolałby, żeby jego sekrety zostały pod kluczem. Leże rozżalonej swym losem bestii, poorane pazurami płótna, których nie miał siły, głównie psychicznej, zdjąć i spalić, przedmioty o ogromnej wartości sentymentalnej, chociażby po rodzicach, którzy nie, jak pewnie jej niedługo powie, mieszkali za północną granicą, a leżeli kilka metrów pod ziemią, na południowym krańcu dużego ogrodu, oraz inne cenne skarby.
- Wiesz, to zależy. To mi odpowiada, ale zupełnie nie czaję jak można się fascynować wędkarstwem. Z boku można by powiedzieć, że te dwie dyscypliny nie różnią się za mocno. Dokładnie tak jak pani mówi, siedzisz i czekasz. Ja często też leżę i czekam. Mało wygodne. Ale obserwowanie zwierząt, sprawdzanie co tam u nich też sprawia mi przyjemność. Nie strzelam do nich na oślep, byle by tylko ilość sztuk się zgadzała. Jelenie na przykład potrafią toczyć walkę o terytorium przez dwa tygodnie. Starsze, po utracie swojego terenu wpadają w depresję, cierpią katusze i umierają na zawał serca. Młodsze, które mogłyby przejąć rejon, często wychodzą z walk bardzo poturbowane, zdarza się, że umierają od obrażeń. Jeśli zaingeruję zanim się ze sobą zetrą, starszy nie będzie się męczył, a młody pozostaje w pełni sił, by założyć swoją rodzinę. A ja mam obiad, ale to już najmniej istotny aspekt.
Fascynowała go wilkołacza fizjologia. Jak to jest, że był w stanie pożreć człow… jelenia, a po powrotnej przemianie nie tylko nie pękał mu żołądek, ale i nie doświadczał żadnych turbulencji trawiennych? Jeszcze nie wyjaśniono tego naukowo. Może niedługo się uda, szczególnie że pokrewne badania prowadzone były zarówno po stronie wilkołaczej, jak i wampirzej.
- Poroża też mam podwieszone, tak w ramach trofeów, o których mówisz, ale to głównie były albo takie zrzucone naturalnie, albo zdjęte właśnie z takich osobników, o których mówiłem wcześniej. Nie zabijam tylko dla rozrywki.
To tak gwoli ścisłości, żeby nie przeżyła szoku, widząc nie tylko rogi, ale też jakieś wypchane wiewiórki. Przyspieszył, gdy wyjechali poza miasto i mógł sobie na to pozwolić. Co mogła zauważyć, to że Dorien czuł się bardzo pewnie i swobodnie za kierownicą. Musiał jeździć od co najmniej dwudziestu lat.
- A pani co lubi robić? Bo póki co mówiliśmy tylko o mnie.
Złapał się na tym, że raz mówił do niej per ‘pani’, a kilka razy się zapomniał. Może jeszcze za wcześnie, by proponować spoufalanie się. Może jak spiszą umowę.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach