Do kakałka obowiązkowy kawałek serniczka

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Raphaël

Raphaël
Liczba postów : 25
Czas i miejsce akcji – zapewne luty gdzieś w siedzibie wampirów: dajmy na to bibliotece o pięterku nieznanym i broń Cię ręka żydowska gnojku jeden się interesować. Nie pytaj, bo kociej mordki dostaniesz i nici będą z pisania: nie powiedział nigdy wampir.
Raphael, gdyż to o nim właśnie mowa – jaki był wiedział i widział każdy zainteresowany. Ponoć swój chłop, spokojny, z wagonem cierpliwości w pakiecie i precyzją rąk, które wręcz ubóstwiały zabawy w kunszt zegarmistrza. Nie dziwotą, po ocenie zamiłowania, miejscem jego dzisiejszego przystanku stała się czytelnia. Przestronna, gustownie urządzona z rzędem mnóstwa drewnianych regałów ślicznie uginających się pod ciężarem książeczek. Na widok ich zadbania niejeden księgarz złapałby się za głowę i to bynajmniej nie z powodu załamki.
Jak na grzecznego mieszkańca przystało, wampir sprawował pieczę nie tylko nad tutejszymi zegarami, kilkoma z klasycznej kolekcji mości Duranda. Pod swoje skrzydła przyjął także obowiązek opieki nad materiałem pisanym: doborowym dobytkiem, skarbem wiedzy autorstwa anonimów w liczbie niezdatnej do zliczenia na palcach obu rąk. Jemu nie grało to większej roli – nie zagłębiał się na tyle, aby poza klasyczną wędrówką w poszukiwaniu czegoś na zabicie czasu, śledzić historię danego twórcy - nie bardziej i nie mniej niż na ruch dłoni otwierającej i zamykającej oszklone drzwiczki jednej z gablot.  
Z o wiele większą miłością podchodził do zegarów.
Usadzon i milczon na przystosowanym stanowisku – przy stole na wygodnym fotelu przy smukłej lampce z kubeczkiem ciepłej herbatki i przezabawną opaską ze szkiełkiem powiększającym na tak zwanym oczku. Raphael jak mało kto potrafił w jednej chwili pojawić się znikąd, aby zaraz w tym samym “znikąd” rozpłynąć jak rasowy dym. Cień domeny, nikt ważny - nie jemu było oceniać, ni tym bardziej przebierać w określeniach jakże obwicie słanych pod nogi przez miejscowych ludzi. Każdemu się kłaniał i witał uśmiechem, przynajmniej wtedy, kiedy chciał, bo i w palecie kolorków miewał ten wampir humorki i nie zawsze odwzajemniał gest.
Z tego samego powodu zamiast kota jako kompana dobrał dla siebie psa, który dzielnie leżał sobie obok Pana.

@Iseul Kim

_________________
The lives we play behind the mask, a constant rain of pain... Our minds belong to those who ask, to those who seek to change. I don’t know if I can anymore so watch me break.

Iseul Kim

Iseul Kim
Liczba postów : 29
Paryż był miejscem niezwykłym. Niegdyś nazywany Miastem Miłości, powoli tracił swój magiczny urok. Ludzka autodestrukcja doprowadzała do jego degradacji. Zbyt wiele odmiennych kultur, odmiennych tradycji, odmiennych zdań... I najważniejsze - brak poszanowania dla czyichś wartości. Nie sztuką jest się przenieść, a zadomowić i zaadaptować. Niewielu w tych czasach posiadało tą zdolność. Zamiast tego narzucało innym swoje zdanie... Tak jak to miało miejsce w świecie nadnaturalnych...
Iseul dopiero od niedawna była Dyplomatką. Funkcja bardzo ważna, istotna, ale czy niewłaściwa? Skądże. Pomimo posiadania odmiennej kultury, kobieta niczym dobrze zestrojony organizm dostosowywała się i działała zgodnie ze wspólnym ogółem. Bagaż doświadczeń na karku ugruntował jej charakter. Cicha, zabójcza, szybka, ale potrafiąca znaleźć ukojenie i rozluźnienie. Poczucie humoru także nie było jej obce.
W bibliotece znalazła się dosyć przypadkiem. Poszukiwała pewnych ksiąg, by umilić sobie "poranny" posiłek. Zastała w pomieszczeniu jednak osobę, która znała już jakiś czas. Czy dobrze? Nie. Raczej ogólnikowo. Nigdy nie było czasu zacieśnić znajomości.
- Raphaelu... - wymówiła miękko jego imię i zbliżyła się powoli, spokojnie, nie chcąc czasem nagle wyrwać ze skupienia. Widziała psa u jego boku, do którego lekko się uśmiechnęła.
- Wiele minęło księżyców od naszego ostatniego spotkania. Jak się miewasz? - kolejna miękka wypowiedź, wyrażająca zmartwienie? Możliwe. W końcu była dyplomatką. Musiała dbać o każdego mieszkańca. Nikt nie był pomijany. Iseul była ubrana w prostą, zwiewną suknię, a jej nogi zdobiły nie wysokie koturny. Była ubrana dość nieoficjalnie, w końcu nie było ostatnio jakiejś większej okazji, by się stroić.

@Raphaël

Raphaël

Raphaël
Liczba postów : 25
Pies poruszył ogonem, gdy tylko wyczuł w powietrzu znajomy zapach. Leniwy i odważny w swoim jestestwie nie raczył podnieść łba ani reszty cielska do momentu bliższego podejścia kobiety. Dopiero wtedy zechciał zainicjować ruch, mianowicie dotyk po lekkim pyrgnieciu ręki mokrym psim nosem - raz, drugi i trzeci aż nie otrzymał należnej nagrody w postaci atencji.
Dłonie w tym czasie dokończyły dzieła. Zgrabnym ruchem dokręciły ostatnią śrubkę, dzięki czemu zegar wkrótce ponownie zaczął tykać. Ukontentowany wynikiem operacji Azjata odłożył przedmiot ostrożnie na blat stołu, odsunął narzędzia, zdjął szkiełko, a także zsunął lekko podwinięte rękawy kremowej koszuli.
- Kim...- oczami nie od razu spojrzał na twarz. Wpierw powiódł nimi po sylwecie - przez trasę bieli sukienki, dość nietypowej jak na jego gust w jej wykonaniu.
A wymowa nazwiska? Nieprzypadkowa przy zachowaniu szyku formułki grzecznościowej.
- To zależy. Na pierwszy rzut oka to nie mnie powinno się o to pytać. Przemawia przez Ciebie zdenerwowanie. No dalej, powiedz mi o tym. - zaraz ktoś rzuci oskarżenie o plagiat, a to przecież nieprawda! Raphael musiał patrzeć, badać i rejestrować jak poruszały się usta, gdzie uciekały oczy oraz w jakim stopniu palce zaciskały się na parze tych u drugiej ręki podczas recytacji słów w dość chwiejnym, chociaż nadal słodkim brzmieniu głosu. Stare nawyki, co poradzisz - ucieczka od nich zawsze kończyła się tak samo i to niekiedy wcześniej niż w ogóle zaczynała.
Z dwojga złego wygrywała innowacja - drogą kroczkami do sukcesu zaprosiła przybyłą do spoczynku i to w pierwszej kolejności po powstaniu i pochyleniu łebka na znak uszanowania stanowiska.
Duch, cień i nikt ważny - wampirzątko znało swoje miejsce, tak więc jeśli nawet szeroko uśmiechnięte i dość swojskie przy dyplomatce, nie raczyło postawić kakałka przed dobre wychowanie, bo jeszcze ktoś naruszyłby jego pensję.
-Czyżby mości Durand Cię czymś zasmucił? - co innego wtykanie kija w mrowisko. Niechęć do władzy i władców odbiła się zarysem na szkiełku. Myślowy grumpy cat Raph - dlatego tak bardzo cenił sobie towarzystwo psa. Z ich dwójki to futrzak naciskał na głaski.

@Iseul Kim

_________________
The lives we play behind the mask, a constant rain of pain... Our minds belong to those who ask, to those who seek to change. I don’t know if I can anymore so watch me break.

Iseul Kim

Iseul Kim
Liczba postów : 29
Iseul z chęcią pogłaskała piesia, który podniósł się i zaczepił ją, by tylko być tym pierwszym, który dostanie namiastkę atencji. Przeczesała miękkie futro dłonią i podrapała go za uchem. Zwierzęta zawsze były jej bliskie. Proste w swoim jestestwie nigdy nie oszukiwały. Ich uczucia zawsze były szczere, tak samo jak intencje.
- Wiesz, że gdy jesteśmy sami nie musimy używać formalności. prosiłam cię o to wielokrotnie. - powiedziała z lekkim uśmiechem, bo nie była tutaj w sprawach biznesowych czy broń boże frakcyjnych. Też miała dni wolne od pracy, wszak nie była jedynym Dyplomatą. Niekiedy i ona poszukiwała bliższej duszy, by móc normalnie porozmawiać. Wyzbyć się tych oficjalnych niuansów.
- Niekiedy twoja spostrzegawczość jest aż nazbyt trafna. - aż to przeraża... Dokończyła w myślach, bo zawsze starała się zachować swoje emocje dla siebie i nie zdradzać się z nimi. Zwłaszcza przed osobami, które znała, a Raphael nie był jej obcy. Jednak wampir się nie mylił. Aktualna sytuacja ją martwiła, jak wszystkich we Frakcjach. Każdego nadnaturalnego. Zwłaszcza po tym co stało się w Luwrze.
Westchnęła jednak cicho na jego gest uszanowania, ale usiadła obok, by cicho odetchnąć i móc zebrać myśli. Rozpuszczone długie włosy przeczesała palcami, by po chwili wzrok wbić w ciemne oczy rozmówcy.
- Co? Nie. To nie jego dotyczą moje zmartwienia. Raczej cała ta sytuacja jest dosyć nieprzyjemna. Wszyscy się obawiają, że konflikt eskaluje i przerodzi się w kolejną wojnę. Nie mam co im się dziwić, bo sama się martwię, ale uspokajanie ich i udawanie, ze wszystko jest pod kontrolą jest niezwykle wyczerpujące... - mruknęła szczerze do niego, bo i tak nie miała co tego wszystkiego ukrywać i go okłamywać. Nie chciała mieć przed wszystkimi tajemnic, na pewno nie przed najbliższymi.
- A więc... Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jak ty się trzymasz? - rzuciła pogodniej, jedną ręką głaskając pieska, który był w siódmym niebie z posiadania atencji dwóch wampirów.

@Raphaël

Raphaël

Raphaël
Liczba postów : 25
- Już eskalował, ale nie nazywałbym tego wojną. Nikt przy zdrowych zmysłach na takową by nawet nie poszedł. - psy jak ludzie, odczuwały emocje, niekiedy lepiej niż niejedna grupa dwunogów. Być może z tego samego powodu futrzasty kompan począł bardziej pyrgać nosem kobietę, ponieważ rozpoznał uczucie smutku oraz zmartwienia. Raphael również je widział, jeno w ciemnych oczach taksujących jego sylwetę ze wzajemnością.
Zdecydowanie z ich dwójki Lew osiedla był lepszy w okazywaniu empatii.
- Jak widać całkiem dobrze. Nie popadłem w panikę, nie przerzucam się argumentami. Czas płynie dalej i w sumie staram się z niego dobrze korzystać. Naprawa zegarów relaksuje, temu gorąco ją polecam. - luz, z jakim Azjata wypowiadał się w dobie chaosu, miał prawo budzić dwojakie uczucia. Spokój bowiem mieszał się z ignorancją, tudzież taki stwarzał obraz, bo to, co działo się poza kurtyną wzroku, było wyłączną sprawą myśliciela. Nieprzejęty oceną innych wampir nieprędko dzielił się przemyśleniami, zupełnie jakby wyczekiwał na właściwy moment i wybicie godziny przez tą niby ważniejszą wskazówkę zegara.
Jej tykanie nie ustępowało w maleńkim urządzeniu w męskiej dłoni: naprawionym, wypolerowanym i połyskującym światełkiem niewielkiego kamyczka osadzonego w środku blaszki na tyle.
- No więc coś ciekawego padło na zgromadzeniu? A może szefu wspomniał coś o Sonii? Przemknęło mi przez uszy jej porwanie. Nie zazdroszczę. - ale czy współczuł? To dobre pytanie mogło zderzyć się z dwojaką odpowiedzią. Z jednej strony Raphael nie życzył nikomu podobnych przeżyć - z drugiej natomiast kim był, aby oceniać wybryki małej? Jeżeli czegoś nauczyło go ludzkie życie to tego, że czasami należało upaść i dać się “zbić”, aby móc potem wstać i oddać ze zdwojoną siłą.
Poza tym no błagam: czemu myszkowała po mieście bez opieki!
- Masz na coś ochotę? - a wystarczyło przecież poprosić go o asystę, bo taki z niego był dobry “Cień” i to na tyle, aby zgodnie z życzeniem, nie wymawiać formalnie nazwiska przy rozmowie sam na sam z Iseul.

@Iseul Kim

_________________
The lives we play behind the mask, a constant rain of pain... Our minds belong to those who ask, to those who seek to change. I don’t know if I can anymore so watch me break.

Iseul Kim

Iseul Kim
Liczba postów : 29
- Jeszcze nie, ale kto wie w co się to dalej przerodzi. - mruknęła do niego spokojnie i z przyjemnością gładziła głowę psiaka, którego sierść działała kojąco na jej skołatane nerwy. Jej zwierzęcy kompan został dzisiaj w domu. Musiała wiec poświęcić uwagę tylko jednemu futrzaczkowi w tym pomieszczeniu.
- Wiesz dobrze, że się na tym nie znam. Mnie relaksuje tai chi albo yoga przy dobrej muzyce i w dobrym towarzystwie. - powiedziała z lekkim uśmiechem do wampira, czy było to zaproszenie? Sam musiał to ocenić. Iseul mimo wojowniczego ducha nie zawsze chciała walczyć. Ciągła walka męczyła i czasy spokoju oraz pokoju były potrzebne na regenerację.
- Wiele osób porwano. Z obu Frakcji. Nie jest to szczególnie wesoła sytuacja. Nie wiemy co się z nimi stanie, ani gdzie ich zabrano. Póki co. Obrońcy jednak już działają. Nieustannie poszukują zaginionych. - westchnęła nieco zmartwiona tymi porwaniami. Nie chciał by czasem i Raphael na tym oberwał. Nigdy nie była zbytnio osobą, którą obchodził los innych. Nie więcej niżeli było to potrzebne. Jeśli jednak byli to jej przyjaciele czy rodzina, byłaby w stanie poświęcić wszystko i wszystkich byleby tylko zapewnić im bezpieczeństwo bądź się zemścić. Niemniej nie mogła pilnować wampirów osobiście. Proszono by się pilnowali, a to wampirze pisklę nie wyglądało na to by przyjmowało się konsekwencjami...
- Mam ochotę na herbatę. Może w moich kwaterach? Co ty na to? Dawno nie byłeś u mnie w gościnę, a i dla twojego futrzastego towarzysza coś się znajdzie. - zaproponowała przeniesienie się z publicznej biblioteki do ustronnego zacisza własnych czterech kątów tutaj. Miała kilka pomieszczeń tylko dla siebie. Jakby musiała tutaj zostać po pracy i nie było sensu wracać na kilka godzin do domu.

@Raphaël

Raphaël

Raphaël
Liczba postów : 25
- Herbata w prywatnych kwaterach, w których można ćwiczyć tai-chi lub yogę? Ktoś mógłby pomylić to z próbą uwiedzenia, bądź próbą przekupstwa. Powinienem się czegoś spodziewać? - piesek prychnął po swojemu, a na twarz mężczyzny wpełzł szeroki uśmiech rozbawienia sytuacją. Nie, żeby traktował wszystko jako żart - może odrobinkę w perspektywie ogólnego gówna, acz wyłącznie na potrzeby zdrowotne, aby nie musieć żyć w wiecznej depresji.
- W takim razie Pani prowadzi. - słowa padły, a zaproszenie zostało przyjęte. Po podniesieniu kuperka z wygodnego miejsca i uprzątnięciu śladów bytności w czytelni (oraz zerknięcu czy propozycja wciąż była aktualna), Raphael przepuścił długowieczną drzwiach, ale nie od razu! Wpierw oczywiście, że przebiegł pies, bo cham to jeden z rodu piesowatych I swojego mienia! Wtedy i dopiero wtedy sam opuścił pomieszczenie, kierując kroki w stronę prywatnego lokum dyplomatki.
- Ktoś powiedziałby, że nie wypada byle komu wkraczać do prywatnych kwater wysoko sytuowanego urzędasa, a jeszcze mniej, gdy tym kimś jest mężczyzna w pokoju kobiety. - zaśmiał się Azjata po zmianie otoczenia, tj. wyjściu z jednego pokoju, po przejście przez korytarz i wejściu na schody aż do przekroczenia progu nowego miejsca. Oparty wygodnie o ścianę szybkciutko otaksował lokację, niegodny spoczynku w pierwszej kolejności.
Piesio wyjątkowo przepuścił okazję, bo jak się okazało, jego atencję przyciągnęła kuchnia, a w zasadzie zapaszki, które natarczywie drażniły delikatny piesołowaty noseczek.

@Iseul Kim

_________________
The lives we play behind the mask, a constant rain of pain... Our minds belong to those who ask, to those who seek to change. I don’t know if I can anymore so watch me break.

Iseul Kim

Iseul Kim
Liczba postów : 29
- Czyżbyś mnie przejrzał? I cały mój plan poszedł na marne. Jesteś aż nazbyt przenikliwy. - powiedziała z szerokim uśmiechem nie ukrywając nutki ironii w swoich słowach, ale i rozbawienia sytuacją. Chciała nieco poprawić im nastrój, załagodzić nerwy i wyrwać z monotonii oraz bibliotecznej ciszy.
Skinęła więc głową i powstała z krzesła, by skierować się do drzwi. Oczywiście, że przepuściła psiaka przodem, samej udając się labiryntem korytarzy, drogą którą znała na pamięć i mogła iść z zamkniętymi oczami.
- Ależ przestań. Nie jesteśmy żadną mocą ani władzą absolutną. Zarządzanie Frakcją to nie jest przywilej posiadania zwierzchnictwa nad innymi, a obowiązek i odpowiedzialność za wszystkich pod nami. Nic więcej i nic mniej. Więc formalności poza oficjalnymi spotkaniami nie są aż wymagane. To tylko praca. - odpowiedziała spokojnie, bo wcale nie chciała by wszyscy się zwracali do niej oficjalnie z uwagi na piastowane stanowisko. Zbyt duża władza mogła omamić, Iseul doskonale to wiedziała. Wszak jednego takiego władcę w swoim ludzkim życiu obaliła. Co nadużył swoich przywilejów.
Po kilku minutach spacerku, znaleźli się pod drzwiami, do których dostęp kartą miała Iseul. Przyłożyła więc swój "klucz", by po chwili wejść do środka, zapraszając wampira za sobą. Drzwi zamykały się automatycznie jeśli nikt tego nie zrobił. To co ich powitało to jednak skrzek i hukanie. Była to sowa, płomykówka, chowaniec Iseul. Przestronne komnaty sprawiły, że ptak przeleciał bezszelestnie nad ich głowami i wylądował na szafce. Pohukiwał do wampirzycy i mierzył wzrokiem psa, który wtargnął na jego teren.
- Rozgość się w salonie, a ja przyniosę nam herbatę. - powiedziała miękko, by zrzucić szpilki i przywdziać, wygodne puchate pantofle. Podała też pantofle swojemu gościowi, bo pomimo podgrzewanej podłogi nie chciała by chodził na boso.
Nie minęło kilka minut jak zjawiła się z tacą, czajnikiem oraz czarkami. Zaparzyła jaśminową herbatę z gotowaną gruszką.
- Teraz jesteśmy sami, więc koniec z formalnościami. - pogroziła mu z rozbawieniem, ale chciała się rozluźnić, a nie bawić się w ocenianie mieszkańca.

@Raphaël

Raphaël

Raphaël
Liczba postów : 25
Przykro patrzeć na smutek i nerwy, ale hej! Herbata mogła pomóc! Z ich dwójki to ona potrzebowała jej bardziej, ale on nie zamierzał odmawiać w imię słabości do smacznego naparu. Od ściany odbiły się jedynie papucie – helou! Kto to widział, aby po domenie latać w butach! Raphael posiadał własne wpierdo-laczki, którymi szurał po podłodze, jednakowo w czasie spacerów bez psa, z nim oraz tych w towarzystwie wampirzycy.
- Chyba nie jest zadowolona z wizytacji obcego. - bynajmniej nie winnego psa. Czworonóg przecież dawno opuścił ich grupę, mianowicie w trakcie wędrówki, gdyż idąc za głosem brzucha, powędrował do frakcyjnej kuchni, czyli z powrotem na parter, zamiast lokum Iseul.
- Ale co się dziwić. Zwierzęta są bardzo terytorialne i słusznie. - co innego wampir, obcy cień, Tygrys miękko stąpający po dziewiczej ziemi, na której nigdy nie powinien się pojawić. Peszek.
- Cudownie pachnie. - tyle dobrego, że w swoim żywocie kot trzymał schowane pazury oraz kły, a do tego znał się na manierach, aby móc podziękować, a także skinąć łbem w aprobacie aromatycznego poczęstunku, po który sięgnął - zgrabnym ruchem chwycił i przechylił czajniczek, napełniając obie filiżanki, ale nie od razu! Wpierw troszeczkę odczekał, aby napar nabrał wyrazistszego smaku, potem jedną czareczkę podsunął kobiecie, a drugą skradł dla siebie.
- Nadal mi nie powiedziałaś, co skłoniło Cię do wizyty w bibliotece. - mało kto sięgał po radę Cienia, a jeszcze mniej osób godziło się na dobrowolne oddanie w jego łapki na poczet rozładowania napięcia. Z drugiej strony Raphael nie miewał w zwyczaju odmawiać pomocy, JEŚLI potrzebujmy wiedział, czego potrzebuje.

@Iseul Kim

_________________
The lives we play behind the mask, a constant rain of pain... Our minds belong to those who ask, to those who seek to change. I don’t know if I can anymore so watch me break.

Iseul Kim

Iseul Kim
Liczba postów : 29
Chowaniec pohukiwał jeszcze jakiś czas na nieznajomego jegomościa stąpającego po jego terenie.
- Spokojnie. Po prostu cię nie zna, a Nero nie należał nigdy do gościnnych osób. Nie zrobi ci jednak krzywdy, póki jestem w pobliżu. - mruknęła do Raphaela z uśmiechem, ale no sowa nie spuszczała mężczyzny z oczu. Usadowiła się na najwyższej szafce i pilnowała każdy jego ruch. Kobieta nie miała ptaku tego za złe. Skądże. To był wszak jego teren i Iseul. Po prostu był zaniepokojony.
Herbata była specjalnie sprowadzana z Japonii. Czemu? A bo Iseul mimo potworności jakie ją spotkały jeszcze za życia w Korei, lubiła wracać myślami do Azji. Czasami wybierała się tam na wycieczki, ale ogrom czasu rozleniwiał. Ilość podróży męczyła. Lubiła siedzieć w miejscu.
Chwyciła za filiżankę i upiła łyk idealnie gorącego naparu.
- Wiedziałam, że tam będziesz. Moje ptaszki mi doniosły, a ja chciałam spędzić z kimś czas. No chyba, że ci to przeszkadza... - mruknęła całkiem pogodnie, w sumie specjalnie się mu narzucając. Niekiedy miała ochotę pobyć w pobliżu kogoś komu mogła w stu procentach zaufać. Co jak co, ale jej zaufanie względem reszty Frakcji nie było już tak pewne... Teraz wszędzie byli szpiedzy, a Ordo coraz śmielej wyciągało po nadnaturalnych swoje szpony.
- Nie muszę chyba mieć konkretnego powodu by widzieć się ze starym przyjacielem. - rzuciwszy to wstała i podeszła do barku, by wyciągnąć macaroniki, które dzisiaj zakupiła. Postawiła pudełeczko na stole i otworzyła, zachęcając wampira do poczęstunku.

@Raphaël

Raphaël

Raphaël
Liczba postów : 25
- Nie winię zwierza, na jego miejscu pewnie zachowałbym się tak samo. To całkiem normalne zachowanie i to nie tylko drapieżników. - Tygrys dobrze o tym wiedział i właśnie z tego powodu nie żywił urazy do sowy, ba, posłał jej nawet delikatny uśmiech przed zanurzeniem “dzioba” w herbatce.
- Niewiele rzeczy jest mi w stanie przeszkodzić, ale to już wiesz. Czas spędzony w doborowym towarzystwie to nigdy czas stracony. Z drugiej strony nie wypada mi przemilczeć kwestii dotyczącej reakcji dyplomatów na całe go bagienko. Będziecie zajmować się rekrutowaniem bezkastowców, czy raczej odpuścicie temat po ostatnim wyskoku jednego z nich? - podobno ciekawość budowała dla stóp pierwszy stopień do piekła - peszek, Raphael i tak już w nim był, toteż nie tłumił swojego zainteresowania sprawą - nie tylko związaną z “wyrzutkami”, ale i odwołującą się do małego krwawego przedstawienia w Luwrze w wykonaniu pewnego takiego gagatka.
Drugą sprawą, która również wymagała uwagi, była sytuacja niejakiej Sonii. Raphael chwilowo jednak odpuścił temat w myśl: póki nikt nie zawracał mu gitary, póty nie wychodził przed szereg. W razie “w” zawsze mógł pomóc, ale nigdy wcześniej, niczym czarodziej godny miana Gandalfa Szarego.
A za poczęstunek podziękował ślicznie - chwilowo napełniał brzuszek herbatką.

@Iseul Kim

_________________
The lives we play behind the mask, a constant rain of pain... Our minds belong to those who ask, to those who seek to change. I don’t know if I can anymore so watch me break.

Iseul Kim

Iseul Kim
Liczba postów : 29
Sówka, w końcu przestała się puszyć i tylko siedziała i obserwowała. Była najedzona więc służyła za strażnika. Święcie wierzyła, ze byłaby w stanie powstrzymać wampira. Lojalność zwierząt nie zna granic.
- To bardzo szeroki i kruchy temat. - zaczęła gdy tez podjął temat bezkastowców. Oparła się wygodniej o oparcie sofy, po czym upiła kolejny łyk słodkiej herbaty. - Z jednej strony, z chęcią byśmy rekrutowali, by zapewnić im jawne bezpieczeństwo. Wielu wampirów obawia się nadmiernej kontroli Frakcji nad ich poczynaniami czy biznesami, co oczywiście jest błędnym założeniem. Z chęcią bym im to wyjaśniła i przekonała do współpracy dla ogólnego dobra... - powiedziała spokojnie i zaraz lekko się skrzywiła, wydając z siebie ciche westchnięcie.
- Z drugiej strony, tak, masz rację. Występek tego bezkastowca wprowadził niepokój w serca tych przynależących. Boją się być w jednej Frakcji z osobnikami, które dopuszczają się tak wulgarnych czynów. Zwłaszcza publicznie, na kamerach, co tylko bardziej wystawiłoby nas światu. Są osoby, które uważają, że nie powinniśmy przyjmować dopóki kogoś kompletnie nie prześwietlimy i będziemy pewni, ze nie zagrozi Frakcji. Pewnie to będzie temat na najbliższe dni. Którą ze stron zadowolić, przekonać... - mruknęła z lekkim zmęczeniem w głosie. Dyplomacja nigdy nie była prostą dziedziną. Jedni podburzali do swoich racji, drudzy do swoich... Nigdy nie było zgodności, ale w solidarności i demokracji nikt nie może być pokrzywdzony.
- Jeśli oczywiście również jesteś zmartwiony losem zaginionych możesz dołączyć do najbliższej wyprawy. Jednak o tym mogę cię poinformować jak będę coś więcej wiedzieć. - dodała po dłuższej chwili, po czym przysiadła się do niego, by bez pardonu oprzeć głowę na jego ramieniu, przymykając oczy.
- A ty co sądzisz o tym wszystkim? jakie jest twoje zdanie na temat bezkastowców?

@Raphaël

Raphaël

Raphaël
Liczba postów : 25
Wyuczone latami dyscypliny oraz wojaczek ciało ani myślało drgnąć, gdy czyjaś twarz postanowiła znaleźć wsparcie na męskim ramieniu. Do góry powędrowała za to brew i to wcale nie z powodu gestu, a z ciekawości reakcją ptaszyska, któremu ktoś “macał” Panią! Ta zniewaga krwi wymagała i odpalenia znienawidzonej aparycji dla zmniejszenia wielkości deszczowej chmurki, która lewitowała nad kobiecą łepetyną.
- Daleko mi do dyplomaty, a do renomowanego “bodyguarda” nie nadaję się zbyt dobrze. Ja tu tylko sprzątam i wspieram ewentualnie radą. - mówiąc prościej: co wymówka, tym była ciekawsza i miała swój powód. Pomimo wielu znajomości i bystrości Kim nie mogła jednak znać prawdziwej genezy niechęci Raphaela wobec udziału w misjach w tak zwanym terenie. On, Cień, niczego też nie ułatwiał, gdyż pomimo otwartości w rozmowie, nie chełpił się przeszłością - nota bene nieznaną przynajmniej dla większości osóbek wampirzych w Paryżu.
Pewnie z tego samego powodu wiele osób go unikało, a drugie tyle nie darzyło zaufaniem.
- Moje? Hm... W sumie nie wiem. Trudno mi powiedzieć, czy cieszy mnie ich pozycja i czy im współczuję. Niezależnie od historii mają ręce, nogi i mózgu, którymi sami decydują o własnym losie. Sami więc są po części odpowiedzialni i świadomi ryzyka z podjętego trybu życia. Żal mi może być jedynie tych, którzy nie znaleźli dość siły na to, aby sprzeciwić się tym bardziej “dominującym” jednostkom, ale czy tutaj byłoby im lepiej? Nie, żebym żywił awersję. - pytanie retoryczne? Być może. Nim jednak szanowna Iseul nie musiała się przejmować. Zamiast tego mogła skupić wszystkie swoje zmysły na działaniu aparycji oraz rozpłynąć się pod kojącym dotykiem głaskania łepka.

@Iseul Kim

_________________
The lives we play behind the mask, a constant rain of pain... Our minds belong to those who ask, to those who seek to change. I don’t know if I can anymore so watch me break.

Iseul Kim

Iseul Kim
Liczba postów : 29
Sowa rzeczywiście była w stanie gotowości. Raz czy dwa razy syknęła w swoim języku kilka przekleństw w stronę obcego wampira. Uspokoiła się jednak pod lekkim wpływem aparycji, bo jednak była dość daleko, czego nie można było powiedzieć o Iseul.
- Tylko "sprzątasz"... A co? - spytała się z lekkim uśmiechem, choć wiedziała, że wampir z natury raczej był pacyfistą i daleko mu było do rękoczynów. Stąd też nie piastował pozycji Obrońcy tylko Mieszkańca. Czy uznawała to za zmarnowany potencjał? Nie... To nie był jej interes w tym by mieszać się w prywatne życia innych wampirów. Nawet tego nie chciała. Miała swoje problemy na głowie.
- Czy we Frakcji jest aż tak źle, że nikt nie chce do niej przynależeć? Nigdy jej zamiarem nie była kontrola. Nigdy też ona mnie nie interesowała. Władza nigdy mnie nie pociągała. Gdyby nie potrzeba aktualnej sytuacji, nie byłabym Dyplomatką, ale uznałam, że potrzeba głosu rozsądku we Frakcji. - mruknęła nader spokojnie, by tylko mruknąć na przyjemne działanie aparycji, o czym doskonale zdawała sobie sprawę. Za szczwana była by nie wyczuć zmiany w powietrzu... - Bo widzisz. Mi trochę szkoda tych osób, które pozostały bez opieki. Wiem jak to jest być samemu. "Wolność" jest złudna, gdy ze wsząd tylu wrógów. Zwłaszcza w tych czasach, zwłaszcza teraz i zwłaszcza w tym kraju. - dopowiedziała po chwili ciszy, by delikatnie ucałować jego ramię i zaraz wystawić się bardziej do jego dłoni.
- Rozluźnij się, jesteś spięty, a to nie spotkanie oficjalne. - mruknęła rozbawiona i lekko dźgnęła go między żebra. Czy chciała zobaczyć na jego twarzy uśmiesz? Najprawdopodobniej. Miała dosyć wisielczego humoru.

@Raphaël

Raphaël

Raphaël
Liczba postów : 25
- Co nadnaturalny to inne zdanie. Z jednym jednak ośmielę się nie zgodzić. Otóż moja droga "Pani" wcale nie jestem spięty. Płen relaks. - no i oczywiście paczenie! Wampir niewinnie zerkał sobie ukradkiem na przyklejoną osóbkę i nawet nie przestawał miziać! Mało tego, w pewnym momencie zawędrował na karczek i wzdłuż rąsi, jeśli sytuacja pozwoliła. Na pocałunek Raphael odpowiedział śmiechem, a dźgnięcie własnym. Tak, to był przerwania słodkich pieszczot narzecz odbicia piłeczki i wbicia paluszka pomiędzy czujesz żeberka. Wszystkiemu oczywiście towarzyszyło wyłączenie aparycji, ale w zamian za to rozmowa przeszła w isnty chaos, raczej logiczny z uwagę na zmianę sytuacji.
- No więc Pani dyplomatko. Kogo weźmiesz w takim razie jako pierwszego na dyplomatyczny dywanik. Udasz się na rekrutację innych? - pytanie specjalnie pozostało bez odpowiedzi, to o sprzątanie na się rozumieć. Mężczyzna uśmiechnął się jedynie, czemu towarzyszył niewinny błysk w oczku.
Co do pozycji ciał: no na pewno uległa zmianie. Na jaką - niech osóbka zdecyduje sama. Na pewno nie obyło się bez użycia siły. O zgrozo, sodobi gomoro - bez krzywd większych - żadnych.

@Iseul Kim

_________________
The lives we play behind the mask, a constant rain of pain... Our minds belong to those who ask, to those who seek to change. I don’t know if I can anymore so watch me break.

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach