Liczba postów : 1257
Tahira mogłaby chodzić ze zbolałą miną skrzywdzonego anioła (no, raczej demona, ale w końcu demony to też upadłe anioły) cały rok, ale ostatecznie trzeba było potrenować też społeczne skile i nie być jojczącym wrzodem na dupie swoich bliskich. Dlatego pomimo niezbyt sprzyjających, niemalże apokaliptycznych okoliczności, znajdowała czas na to by uśmiechnąć się, chwile pożartować, spędzić czas w inny sposób niż bezduszne knucie w otoczeniu hotelowych ścian.
Jarmark z okazji Bożego Narodzenia zdawał się doskonałą okazją do tego, by się uśmiechać. Lubiła światełka, uwielbiała grzane wino. Pierniki, czy tez piernikowa kawa - kto by tego nie lubił? Tyle lat spędziła już a Paryżu, że prześmierdła zachodnio-europejską kulturą. I nie to żeby była szczęśliwa, nie leżała też koło radości, ale takie wyjście, przewietrzenie wężowych łusek, dobrze działało na głowę. Chwilę można było pofantazjować, że świat jest przyjemnym miejscem.
[14:46]
Z Ida nie widziała się dość długo, dobrze było zaktualizować wieści na temat bliskiej sercu wampirzycy. Początkowo Tahira obawiała się, że blondynka będzie miała coś przeciwko jej związkowi z Silvanem (szczególnie po ubiegłorocznym balu), z ulgą przyjęła fakt, że zmiana statusu relacji friends to lovers, nijak nie wpłynęła na swobodę rozmowy między nimi. Szczególnie, że Silvan nigdy nie był tematem tych rozmów, ani wcześniej ani później. Obie kobiety szanowały swoją prywatność.
– Zobacz, to chyba moja ulubiona atrakcja tutaj! – Tahira przerwała opowieść o logistyce zabezpieczania pokojów hotelowych przed promieniowaniem UV, aby wskazać na przestrzeń w której każdy mógł spróbować swoich rzeźbiarskich sił w lodzie. – Dziobanie dłutem w zamrożonej wodzie jest zaskakująco relaksujące. Chcesz spróbować? A może sekretnie ukończyłaś kurs rzeźby i zachwycisz mnie zaraz jakimś pięknym lodowym ptakiem własnego autorstwa? – wyszczerzyła zęby w zachęcającym uśmiechu. Nie była to brokatowo-fluorescencyjna, nieskrępowana chaotyczna Tahira sprzed roku, w jej głosie pobrzmiewały jednak jakieś diabliki, niosące groźbę, że sama zaraz zacznie dźgać z lodu gigantycznego, świątecznego fallusa ku uciesze nastolatków i zgrozie przebywających na jarmarku rodziców. – Chodźmy, narzędzia bywają różne, ciekawa jestem co zostało do wyboru. – dodała tonem znawcy, ciągnąc za płaszcz (w końcu było zimno) Idę.
_________________
Jarmark z okazji Bożego Narodzenia zdawał się doskonałą okazją do tego, by się uśmiechać. Lubiła światełka, uwielbiała grzane wino. Pierniki, czy tez piernikowa kawa - kto by tego nie lubił? Tyle lat spędziła już a Paryżu, że prześmierdła zachodnio-europejską kulturą. I nie to żeby była szczęśliwa, nie leżała też koło radości, ale takie wyjście, przewietrzenie wężowych łusek, dobrze działało na głowę. Chwilę można było pofantazjować, że świat jest przyjemnym miejscem.
[14:46]
Z Ida nie widziała się dość długo, dobrze było zaktualizować wieści na temat bliskiej sercu wampirzycy. Początkowo Tahira obawiała się, że blondynka będzie miała coś przeciwko jej związkowi z Silvanem (szczególnie po ubiegłorocznym balu), z ulgą przyjęła fakt, że zmiana statusu relacji friends to lovers, nijak nie wpłynęła na swobodę rozmowy między nimi. Szczególnie, że Silvan nigdy nie był tematem tych rozmów, ani wcześniej ani później. Obie kobiety szanowały swoją prywatność.
– Zobacz, to chyba moja ulubiona atrakcja tutaj! – Tahira przerwała opowieść o logistyce zabezpieczania pokojów hotelowych przed promieniowaniem UV, aby wskazać na przestrzeń w której każdy mógł spróbować swoich rzeźbiarskich sił w lodzie. – Dziobanie dłutem w zamrożonej wodzie jest zaskakująco relaksujące. Chcesz spróbować? A może sekretnie ukończyłaś kurs rzeźby i zachwycisz mnie zaraz jakimś pięknym lodowym ptakiem własnego autorstwa? – wyszczerzyła zęby w zachęcającym uśmiechu. Nie była to brokatowo-fluorescencyjna, nieskrępowana chaotyczna Tahira sprzed roku, w jej głosie pobrzmiewały jednak jakieś diabliki, niosące groźbę, że sama zaraz zacznie dźgać z lodu gigantycznego, świątecznego fallusa ku uciesze nastolatków i zgrozie przebywających na jarmarku rodziców. – Chodźmy, narzędzia bywają różne, ciekawa jestem co zostało do wyboru. – dodała tonem znawcy, ciągnąc za płaszcz (w końcu było zimno) Idę.
_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!