Liczba postów : 848
Pamiętaj aby dzień święty święcić - nie przestrzegała tego prawa Marr, która ściągnęła was do siedziby rady w niedzielę. Widać, że robota pilna bo i w samym budynku było zaskakująco tłoczno i wystarczyłby jeden nalot by wsadzić sporą ilość osób za m. in. posiadanie nielegalnej broni. Tak więc działo się ale i trudno o zdziwienie, skoro sytuacja polityczna dla komarów i kłaków była napięta. I wam, jako Duszkom też miało coś z tego stoliczka spaść.
- Jest robota... - oświadczyła i zaraz się zaczęło...
Misja brzmiała potencjalnie banalnie. Otóż pod skrzydłami Marr była część tzw. Grupy Wagnera, którą z jej ramienia zarządzał Aleksandr Trafimov. W przeciągu ostatnich tygodni napotykał poważne problemy z przerzutem najemników tam gdzie powinni trafić oraz kontakt z formalnym dowództwem - kompletnie niezwiązanym z Marr - stawał się coraz bardziej toporny i problematyczny. Parę dni temu wojsko zostało kompletnie uziemione w Caracas, a na jego czele miała pojawić się nowa persona. Tym samym wasza (nie)kochana szefowa zostałaby odcięta od źródła będącego argumentem siły w utrzymywaniu porządku w świecie. Na szczęście mężczyźnie udało się zorganizować spotkanie z jednym z członków generalicji, który maczał paluszki w Wagnerze, miał moc decyzyjną i jednocześnie nie robił wcześniej problemów tak długo jak było mu to na rękę. Toteż będą miały miejsce negocjacje między Aleksandrem i pretendentem w jego obecności o to, kto będzie górą.
- Wasze zadanie. Przede wszystkim powęszyć wokół tego kmiota wchodzącego nam w paradę, bo śmierdzi mi Novus Ordo na kilometr. Obstawiam, iż pretendent jest albo z ich szeregów albo działa niczym marionetka na bezpośrednie polecenie któregoś z nich. Pojmać, odstrzelić, zrobić rekonesans i gwizdnąć dane bez wzbudzenia niczyjej uwagi... wysyłam was tam niemalże na ślepo, więc sami będziecie musieli wydać osąd. Aleksandr podejrzewa, że nasza komunikacja może nie być już specjalnie szczelna, tak więc detali dowiecie się od niego na miejscu - Póki co brzmiało to raczej nieskomplikowanie i raczej mało stresowo, podpiąć się pod grupę negocjacyjną Trafimova i zabawić w wywiad; przynajmniej na dzień dobry.
- Wylatujecie za cztery godziny, tak aby na miejscu być zaraz po zachodzie słońca. Startujecie z prywatnego lotniska, więc odprawą nie musicie przejmować się wcale, tak samo jak i przetrzepaniem bagaży. Na miejscu może być względnie spokojnie, tudzież wpadniecie w niezłą kabałę, więc jeśli chcecie zabrać cięższy sprzęt lub dodatkowych załogantów, droga wolna. Ah, jeszcze jedno, nie wiem jak jest z twoim biznesem, Egonie, lecz Rusek wspomniał o podejrzanie sporej ilości sprzętu germańskiegow w kręgach Wagnera, które są mu... mało przyjazne. Być może to twoja zguba, Valerie; co jedynie potwierdzałoby udział naszych wampirzych oponentów w tym przedsięwzięciu... - dodała, po czym przekazała wam odpowiednie adresy i inne papierowe formalności, po czym doradziła by w trasie nieco poszperać o samej Wenezueli i jej stolicy.
Lądowanie w Wenezueli miało miejsce nie w samej stolicy, co kilkanaście kilometrów od niej i to po nadłożeniu drogi tak aby nie znaleźć się w zasięgu widzenia - i potencjalnie jakiś słabszych radarów - z perspektywy Caracas. Było to obskurne lotnisko, ewidentnie tymczasowe, gdyż jedyną formą zabudowań były jakieś bardzo stare i drobne budyneczki oraz namioty wojskowe. Samych żołnierzyków było całkiem sporo, tak samo jak i ich szpeju i pojazdów bojowych. Sam Aleksandr zaś czekał już na was przy śmigłowcach jakieś 300 metrów dalej; nie sposób go było pomylić z nikim innym oraz umówmy się, w dzikich ciemnościach krążyć tutaj nie musieliście. Tak więc jeśli chcieć zasypywać kogoś detalami o sytuację i zadanie to właśnie nieszczęsnego pośrednika i dopiero teraz.
I raczej na kawę i ciastko przed robotą nie było co liczyć...
Czas na odpis: 48h bez kolejki - liczone od następnego postu mg
Ponadto proszę was o wypisanie ekwipunku, zarówno tego który macie przy sobie jak i ewentualnie sprowadzonego osprzętu oraz ludzi/familiantów (kilka osób max.).
@Egon Cadieux @Valerie von Rosenthaler
- Jest robota... - oświadczyła i zaraz się zaczęło...
Misja brzmiała potencjalnie banalnie. Otóż pod skrzydłami Marr była część tzw. Grupy Wagnera, którą z jej ramienia zarządzał Aleksandr Trafimov. W przeciągu ostatnich tygodni napotykał poważne problemy z przerzutem najemników tam gdzie powinni trafić oraz kontakt z formalnym dowództwem - kompletnie niezwiązanym z Marr - stawał się coraz bardziej toporny i problematyczny. Parę dni temu wojsko zostało kompletnie uziemione w Caracas, a na jego czele miała pojawić się nowa persona. Tym samym wasza (nie)kochana szefowa zostałaby odcięta od źródła będącego argumentem siły w utrzymywaniu porządku w świecie. Na szczęście mężczyźnie udało się zorganizować spotkanie z jednym z członków generalicji, który maczał paluszki w Wagnerze, miał moc decyzyjną i jednocześnie nie robił wcześniej problemów tak długo jak było mu to na rękę. Toteż będą miały miejsce negocjacje między Aleksandrem i pretendentem w jego obecności o to, kto będzie górą.
- Wasze zadanie. Przede wszystkim powęszyć wokół tego kmiota wchodzącego nam w paradę, bo śmierdzi mi Novus Ordo na kilometr. Obstawiam, iż pretendent jest albo z ich szeregów albo działa niczym marionetka na bezpośrednie polecenie któregoś z nich. Pojmać, odstrzelić, zrobić rekonesans i gwizdnąć dane bez wzbudzenia niczyjej uwagi... wysyłam was tam niemalże na ślepo, więc sami będziecie musieli wydać osąd. Aleksandr podejrzewa, że nasza komunikacja może nie być już specjalnie szczelna, tak więc detali dowiecie się od niego na miejscu - Póki co brzmiało to raczej nieskomplikowanie i raczej mało stresowo, podpiąć się pod grupę negocjacyjną Trafimova i zabawić w wywiad; przynajmniej na dzień dobry.
- Wylatujecie za cztery godziny, tak aby na miejscu być zaraz po zachodzie słońca. Startujecie z prywatnego lotniska, więc odprawą nie musicie przejmować się wcale, tak samo jak i przetrzepaniem bagaży. Na miejscu może być względnie spokojnie, tudzież wpadniecie w niezłą kabałę, więc jeśli chcecie zabrać cięższy sprzęt lub dodatkowych załogantów, droga wolna. Ah, jeszcze jedno, nie wiem jak jest z twoim biznesem, Egonie, lecz Rusek wspomniał o podejrzanie sporej ilości sprzętu germańskiegow w kręgach Wagnera, które są mu... mało przyjazne. Być może to twoja zguba, Valerie; co jedynie potwierdzałoby udział naszych wampirzych oponentów w tym przedsięwzięciu... - dodała, po czym przekazała wam odpowiednie adresy i inne papierowe formalności, po czym doradziła by w trasie nieco poszperać o samej Wenezueli i jej stolicy.
*
Lądowanie w Wenezueli miało miejsce nie w samej stolicy, co kilkanaście kilometrów od niej i to po nadłożeniu drogi tak aby nie znaleźć się w zasięgu widzenia - i potencjalnie jakiś słabszych radarów - z perspektywy Caracas. Było to obskurne lotnisko, ewidentnie tymczasowe, gdyż jedyną formą zabudowań były jakieś bardzo stare i drobne budyneczki oraz namioty wojskowe. Samych żołnierzyków było całkiem sporo, tak samo jak i ich szpeju i pojazdów bojowych. Sam Aleksandr zaś czekał już na was przy śmigłowcach jakieś 300 metrów dalej; nie sposób go było pomylić z nikim innym oraz umówmy się, w dzikich ciemnościach krążyć tutaj nie musieliście. Tak więc jeśli chcieć zasypywać kogoś detalami o sytuację i zadanie to właśnie nieszczęsnego pośrednika i dopiero teraz.
I raczej na kawę i ciastko przed robotą nie było co liczyć...
Czas na odpis: 48h bez kolejki - liczone od następnego postu mg
Ponadto proszę was o wypisanie ekwipunku, zarówno tego który macie przy sobie jak i ewentualnie sprowadzonego osprzętu oraz ludzi/familiantów (kilka osób max.).
@Egon Cadieux @Valerie von Rosenthaler
milestone 500
Napisałeś 500 postów!