Niektóre książki...

2 posters

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Przemieszczał się po bibliotece niespiesznie, jak zawsze, opuszkami palców stukając w stare, lekko nadwątlone czasem grzbiety woluminów w sekcji, którą roboczo nazywał "stare ale jare, co też ukrył tu mój poprzednik?". Pośród regałów panowała absolutna cisza przedzielona właśnie tymi puknięciami. Bardzo chciałby powiedzieć, że to kwestia godziny, że osób spragnionych przygód i romansów przybędzie po południu, gdy skończą się godziny pracy w miejscowych zakładach, konkretnie w jednym zakładzie produkującym tony cukru rocznie. Że każdy marzy o tym aby wypożyczyć książkę. Bardzo chciałby tak powiedzieć, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to nie prawda. Taki los, bycie bibliotekarzem w kilkutysięcznym miasteczku w którym główną atrakcją jest pobyt w barze po nocnej zmianie, cotygodniowe spotkanie koła gospodyń wiejskich i okazjonalnie koncert folkowy w okolicach co ważniejszych świąt. Październik... nie sprzyjał również. Niby książka nadawała się na przygnębiający wieczór, na długą samotną noc. Ale nie tu, tutaj niewielka gminna biblioteczka była omijana szerokim łukiem, zupełnie jakby obsługujący ją bibliotekarz miał trąd.

Nie żeby mu to przeszkadzało aż tak.

Pomieszczenie miało ze trzydzieści metrów. Na zapleczu miał niewielką łazieneczkę z wiecznie psującą się spłuczką, wszystkie oszczędzone pieniadze zainwestował w fotel za ladą, w którym mógł się wygodnie rozsiąść i czytać samemu, przemierzać strona za stroną, zatapiać się w treść, uciekać od tego co czekało go w nieprzystępnym świecie zewnętrznym. Nie potrzebował ludzi, nigdy nie oczekiwał od nich zbyt wiele. Książki były jego najlepszymi przyjaciółmi.

Nagle zatrzymał się, a jego długi palec zatrzymał się na krwistoczerwonej oprawie. Płótno elektryzowało go, a dziwne przeczucie podrapało go od wnętrza czaszki.
– Hej ślicznotko... nie było Ciebie tutaj, gdy ja byłem tu ostatnio... – wyszeptał cicho odwracając się zaintrygowany. Jasnobłękitne oczy zwęziły się przypominając teraz bardziej kocie ślepia obserwującego swoją ofiarę. Nie było na niej nic napisanego, żadnej podpowiedzi co do zawartości. Nie było też podpowiedzi po sąsiadkach, które zdawały się (absolutnie wciąż mowa o książkach) zaskoczone pojawieniem się czerwonej damy. Ujął ją z głośnym hmm, poprawiając czarną czapkę na głowie. W pomieszczeniu panowało radosne 15 stopni, gmina jak zawsze oszczędzała na ogrzewaniu, a on nie chciał dopłacać znów do rachunku za prąd z powodu rozklekotanej farelki. Miał swój fotel, miał koc w kratę i ciepłą, wściekle przesłodzoną herbatę w termosie. A teraz miał płomienną towarzyszkę idealną na szare, do kości przeraźliwie nudne popołudnie, w zmoczonej aurze październikowej.

Wyciągnął ją, nieświadom, że być może tym gestem rozpoczął sąd nad własną duszą. Brak tytułu, brak autora... jakiś notes? Zagubiony dziennik? Oblizał wargi zaintrygowany.
– Dzisiaj należy do Ciebie, nie zawiedź mnie... – kilka pieszczotliwych słów wychynęło przez usta. Potem jeszcze szybki rzut okiem na zegarek. Niby jeszcze godzina, ale nie należało się oszukiwać. Nikt nie przyjdzie.

Gdy na drzwiach pojawiła się zawieszka zamknięte, a witryna została zasłonięta grubą storą, jedyne światło jakie było w całej bibliotece to niewielka lampka stojąca na głównej ladzie. Zapadł się w fotel, otulił kocem i upił łyk wrzącej, intensywnie parujacej herbaty. Jego blady nos zaróżowił się lekko. Głęboki wdech i delikatnie rozchylił okładki w najsłodszej pieszczocie odsłanianej tajemnicy...

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Niektóre książki wciągały, inne odrzucały, a gdzieś pomiędzy nimi - pośród wora poplątanych dróg nieskończonych labiryntów półek stały także takie, po które nigdy nie powinny sięgnąć żadne ludzkie palce. Piękna była jedna z nich: masywna, napiętnowana upływem czasu, elegancka, przesiąknięta charakterystycznym zapachem antycznej księgarni, bogato zdobiona i krzycząca o atencję z bezkresnego dna mroku.
Wielce ukontentowana obecnością w ciepłych dłoniach, otworzyła swoje wnętrze i nakarmiła piękne oczy czytelnika przystawką z liter. Ich szlaki biegły nieco inaczej niż linie pieśni innych dzieł literackich. Były większe, bardziej rozlane na kartach papieru – nie, to złe określenie: ich zwyczajnie nie dało się zrozumieć - nie dlatego, że operowały obcym językiem, a ponieważ jego użycie nie niosło ze sobą żadnej logiki – bo było jak kłębki słów użytych bez wyraźnego ładu i składu, chluśnięte zwykłym czarnym kleksem na kolejne stronice, na których rysowały się dziwne symbole.

“[...] et ad congregandum eos coram me!”

Rozrysowane dziwną gwiazdą, nie, raczej trójkątami przyległymi do siebie poprzez podstawy, od których z obu boków odchodziły potrójne ramiona - każde zwieńczone niewielkim kółeczkiem i dziwnym symbolem weń.  

Wierzysz w cuda?

A potem jakby książka sama zaczęła pytać swojego czytelnika, zupełnie jakby po przerzuceniu kolejnej kartki, swoją smukłą dłonią chłopak otworzył od dawien zamknięte ślepia, którymi teraz coś zakotwiczone w środku spojrzało na delikatne lico i nacięło nić przepływu prądu, przez co w całym pomieszczeniu wszystkie lampy zaczęły dziwnie migotać.  
A może był to zwykły przypadek? W końcu na zewnątrz pogoda nikogo nie oszczędzała... Nic więc dziwnego, że ostatecznie migotanie przerodziło się w mrok na dobrych kilkanaście sekund, po których wszystko powróciło do względnej normy, gdyby nie obecność tego upierdliwego chłodku i skrzypienie podłóg na zapleczu.

@Tahira

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Są takie książki, które nie powinny być przeczytane. Są takie książki, które nie mogą nie być przeczytane. W treści tej było coś przerażającego i niezrozumiałego, było coś fascynującego, co nie pozwalało przerwać, co nie pozwalało się zatrzymać choćby po to, by sięgnąć po słownik łaciński żeby sprawdzić kilka słów wymamrotanych pod nosem. Język ten był niby martwy, a jednak wciąż żywy, wciąż powracający zwłaszcza w książkach wypełnionych magią. Młody bibliotekarz nie mógł jednak zupełnie zrozumieć, dlaczego tu nie ma treści innej, jakiejkolwiek fabuły, jakiegokolwiek sensu. Kartkował coraz szybciej, ciesząc rozszerzające się oczy słowami, które zdawały się ruszyć w powolny kołowy taniec, rozchodzący się promieniście po starym papierze (och jak cudownie układał się w palcach, rozgrzewając bardziej niż stygnąca w kubku herbata!), szorstkim, chropowatym czerpaniem w niektórych momentach, o zaskakująco ostrych krawędziach. W zaaferowaniu znaleziskiem nie zauważył nawet jak ciężka kropla krwi z przeciętego opuszka krwi zabarwiła stronę, nie zauważył momentu, gdy czerwień została wchłonięta pośród słowa, dopisując kolejne do łańcuszka znaczeń.

–Straciłem wiarę już dawno temu – odpowiedział, zdając sobie sprawę, że zaschło mu w ustach, zdając sobie sprawę, że światło zgasło. Na moment zapomniał o oddechu.

... a potem umysł ludzki wrócił na właściwe tory wyparcia i zaprzeczenia faktom. Pewnie wzmagająca nawałnica zachwiała dostawą prądu. Chłód nie odbiegał bardziej od oszczędności wymuszonej przez miasto. A skrzypienie? To przecież stary dom czyż nie? Nikogo nie ma na zapleczu, nie miałby przecież jak tam się dostać. Prawda...? Jednym sapnięciem odgonił z głowy te wszystkie niemądre myśli i wrócił do swojej czerwonej kochanki kartkując jej zakończenie, w zaciekawieniu czy są tam jakiekolwiek puste strony lub jakakolwiek adnotacja odautorska cóż ów łaciński korowód miał znaczyć.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Książka jakby sama przewróciła kartki na następne strony, zupełnie jak żywa, karmiąc oczy kolejnym kleksem na wzór szkarłatnej krwi, która dopiero w połowie wypluwała z siebie plugawe słowa wryte w papier tuż nad rysunkiem świętej hierarchii niebiańskiej i jej bliźniaczej odwróconej wersji zaraz pod pierwszą.

“Brak wiary to też po części wiara”
“A w nich, wierzysz?”


Odpowiedź zwieńczona kolejnym pytaniem i pacnięciem niewidzialnej łapy, którą duch stawiał miękko na wiekowych deskach, w rezultacie podważając ich statyczność na rzecz wyduszenia skrzypiącej pieśni z lekko rozwartej paszczy.
Było to tylko preludium do kolejnego powiewu, co to swoim oddechem podrażnił półki, stół, pozostałe meble no i przede wszystkim odsłoniętą skórę nieświadomego czytelnika – tego samego, którego niedługo potem Los bezczelnie postanowił wyrwać z transu, zsyłając na niego nieproszonego gościa.

Puk, puk...

Po czym podrażnił uszy dźwiękiem uderzeń pięści intruza o drzwi przybytku. Książka jakby również to usłyszała, wnet wchłaniając plugastwa stronic. Zniknęły z nich cytaty, rysunki oraz pytania kierowane do przystojnego młodzieńca. Na ich miejscu zagościł klasyczny tekst wbijany charakterystyczną dla wszystkich normalnych książek szeryfową czcionką, ślicznie utkaną w nic innego jak wersety poezji o Bogu, jego anielskich dzieciach i demonach w roli dzieci niechcianych, strąconych i naznaczonych za swoją zuchwałość oraz pychę.
- Halo? - odezwał się zachrypnięty męski głos - odezwał się nieznajomy, zaprzestając pukania do drzwi, zabawnie przylgnięty do ich powierzchni jedną ręką po przetarciu potencjalnie obecnej szybki.
Chyba szukał schronienia lub był jednym z tych pracowników, na których padł nieszczęśliwy obowiązek poinformowania urzędujących w budynkach o możliwym wystąpieniu dłuższej przerwy w dostawie prądu lub awarii ogrzewania – pal licho jedno wie.
No a skoro tak, to czemu akurat o tak późnej porze?

@Tahira

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Zatrzymał się nad pytaniem z książki z lekkim niedowierzaniem malującym się na twarzy. Anioły i demony, romantyzowane od Raju Utraconego Miltona, rozbudzające wyobraźnię czytelników przed wieki. Potężne istoty, wymykające się ludzkiemu postrzeganiu dobra i zła. W końcu nie zjadły jabłka, w końcu nie mają rozeznania... Przejechał językiem po wąskich poblakłych ustach, czując jakąś dziwną suchość w gardle. Chciał odpowiedzieć, że również skrzydlatych ludzi odkłada na półki fantastyki, chciał jakkolwiek sformułować myśl, ale przecież rozmawiał z książką, obrazy i litery wirowały to...

... to musiał być sen. Pukanie wytrąciło go z transu, nie patrzył nawet na zegarek, czując po napięciach w ciele, że musiał znów odpłynąć myślami. Sny na jawie bywały piękne, inni nazywali to chroniczną samotnością. Cóż mógł poradzić na to, że ludzie go nudzili, a prawdziwą głębię emocjonalnych doświadczeń przypruszonych estetycznymi uniesieniami przeżywał zdecydowanie lepiej (i bezpiecznej) pośród szeleszczących kartek zamkniętych twardą okładką?

– Już idę – miał krzyknąć, ale wyszedł z jego zaciśniętego gardła tylko skrzek. Chciał jak najszybciej rozprawić się z meżczyzną, żeby powrócić do czerwonej piękności, zabrać ją na introligatorski warsztat, żeby z bliska przyjrzeć się jej wykończeniu i poszukać jakiejkolwiek wskazówki co do daty wydania i miejsca z którego pochodziła. Pozostawiając koc na swoim fotelu (bardzo tego żałował) podszedł do drzwi i je otworzył.

– O co chodzi? – zapytał drżąc jak osika, próbując bardzo się kontrolować na tyle by nie szczękać przy tym zębami.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Podniecający szelest kartek zniknął jak za wyrwaniem stronnicy przez palce wścibskiego intruza. Na sobie miał ciemny ciepły długi płaszcz, na górze owinięty przyjemnym w dotyku mięciutkim szalikiem. Okrywał on połowę twarzy - drugą przysłaniał równie mroczny, acz gustowny kapelusz, spod którego wkrótce wyłoniła się para wybitnie czarnych oczu.
- Najmocniej Pana przepraszam za to nieoczekiwane najście późną porą, ale zdaje się, że swego czasu zostawiłem tutaj coś bardzo cennego. Widząc iskierkę światełka w oknie, nie mogłem nie skorzystać z okazji. Musiałem zapukać i zapytać o swoją zgubę. - o rzecz, którą nieznajomy znał na wylot, którą czuł i widział ślepiami wyobraźni w czasie taksacji urodziwego młodzieńca: rysów jego twarzy, proporcji, kształtu i koloru ust – hah, zupełnie jakby doskonale wiedział, ba, widział niedawne zdarzenie lubieżnego zwilżenia skrawkiem giętkiego języka w czasie trwania głębokiego transu podczas obcowania ze słowami.
Tak, w tych czarnych oczach było coś dziwnego, co nie stawiało obcego w roli zwykłego “urzędasa”, “pracownika” tudzież “inspektora” jakiejkolwiek instancji publicznej, przeciwnie, plasowało go na pozycję konesera o niebagatelnym smaku, który nieprzypadkowo zapukał do drzwi.
Książka również nie była TYLKO pretekstem.
- Obiecuję, że nie zajmę Panu dużo czasu, a być może zdołam nieco pomóc w zrozumieniu zapomnianych wersetów i sekretów tego miejsca. Mam do niego ogromny sentyment. - stanowiła klucz do furtki, której metalowy szkielet musnęły zmarznięte palce, a potem otulił ciepły powiew wiatru.
Choć na zewnątrz szalała nieprzyjazna pogoda - chociaż ciało i głos drżały w takt wrogiej przyrody, wkrótce i do nich zawitało błogie ukojenie, gdy ten sam kojący podmuch zawędrował za słowami z ust wprost na obnażoną skórę jestestwa młodzieńca i gdy swoim krokiem obcy mężczyzna o ukrytej w czerni ubioru twarzy pozwolił sobie na wejście do środka wraz zamknięciem drzwi za sobą.
- Widzę, że niewiele się tu zmieniło i nawet koc ten sam. - o tamten sięgnięty po poczynieniu kolejnych śmiałych ruchów, zupełnie jak u siebie na poczet otulenia ramion, aby zatrzymały tamten podmuch tajemniczej siły na jak najdłużej. Po wszystkim mężczyzna zdjął kapelusz, ukazał elegancko przystrzyżone, nieco półdługie ciemne włosy oraz twarz odbijającą każdy zaaprobowany element wyglądu przez młodzieńca.
Obcy był tym, kim on chciał, aby był.

@Tahira

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Bibliotekarz stał i słuchał, ale jakby nie słyszał. Przyjmował słowa nieznajomego, a jedyne uczucie jakie przychodziło mu do głowy to rosnąca panika na temat tego, czy ukrył księgę dostatecznie głęboko, czy schował ją do szuflady biurka przy którym siedział, czy pozostawił ją na blacie wbrew swoim pragnieniu zawłaszczenia czerwonokrwistej piękności tylko dla siebie. Nie mógł być tego pewien, ale był pewien, był przekonany, że nieznajomy przyszedł właśnie po nią, i bardzo nie podobało się to gospodarzowi (umowa na stałe) tego przybytku.

Tajemniczy mężczyzna wszedł do środka, nim młodzieniec znalazł w sobie cokolwiek siły by zaprotestować. Głos ugrzązł mu w gardle, wraz z zapachem, który stał się zmienną znajomej przestrzeni. Zapachem, który owionął go, niosąc skojarzenie starych pergaminów, palonego drewna i... Odsunął od siebie myśl, że gdyby wsunął swoją dłoń pod połę czarnego płaszcza, rozchyliłby ją jak okładkę, w obawie, że palcami może zetrzeć jakieś słowo z którego utkany był intruz. Odsunął od siebie myśl, że mógłby wyciągnąć dłoń mokrą od tuszu... Odsunął rosnące z tyłu głowy przerażenie, atawistyczny lęk jaki sarna odczuwa na widok czającego się w gęstwienie wilka. Odsunął to wszystko - te irracjonalne myśli wywołane głodem, zmarznięciem i zmęczeniem.
– Może herbaty? – chciał brzmieć spokojnie, życzliwie jak zawsze, ale głos zdradził jego zdenerwowanie, pytaniem przypominającym bardziej skrzek. Odchrząknął i niemalże w susach wyprzedził mężczyznę, by zgarnąć czerwieniącą się porzuconą kochankę i przytulić ją mocno do serca obronnie. – Proszę usiąść, nastawię wody, a potem możemy... możemy porozmawiać o zgubie. Na zapleczu mam karton pełen znalezionych rzeczy. Z tego co zrozumiałem jest to jeszcze scheda po poprzednim bibliotekarzu, więc bez względu na to kiedy Pan coś pozostawił, to jest spora szansa, że jest to właśnie w tym pudle. – spojrzał na niespiesznie rozbierajacego się mężczyznę i nagle zdał sobie sprawę, że mówi stanowczo za dużo i za szybko, nie mogąc opanować zdenerwowania ale też... fascynacji? Jasne oczy ześlizgiwały się po twarzy nieznajomego, która dalece odbiegała od przyjętych kanonów piękna. Wychudła, o ostrych krawędziach, mocno zarysowanym niemal kruczym nosie i wąskich wargach, powinna raczej przerażać, a z pewnością zachęcać do zdrowego dystansu. Jednak nie dla młodego serca, od najmłodszych lat karmionego poezją Edgara Alana Poe'go, czy Rainera Rilkego... Nieświadom przygryzł wargę, milcząc i gapiąc się, gdy palące wrażenie z płuc przypomniało mu o oddechu.
– Mam jeszcze kakao, jeśli woli Pan coś słodkiego na rozgrzanie... – dodał odwrócony plecami, pospiesznie chowając się w niewielkim kantorku przed elektryzującym gościem. Ukrycie się przed własnymi myślami było niestety zdecydowanie trudniejsze.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Ależ niech Pan się nie trudzi, ja naprawdę nie zajmę Panu aż tyle czasu, nie śmiałbym. - a wtem, kiedy beztrosko rękę przyłożył do swojej piersi, głos tajemniczego mężczyzny o tych dziwnie przyciągających rysach i ciemnych oczyskach jakby przysłonił szelest kartek. Ujęta książka wysunęła się z zaciśniętych nań rąk, uchylając rąbka tajemnicy po zderzeniu grzbietu z drewnianą podłogą.
Głodnymi oczętami młodzieniec raz jeszcze mógł otaksować szorstkie stronice: jedna po drugiej skropionej wilgocią tego samego dziwnego czarnego atramentu upuszczonego eleganckimi szlaczkami przy równie plugawym piśnie, miejscami przechodzącym na wolną przestrzeń papieru pod postacią chaotycznych kleksowych chlupnięć.
Dziwnie było tak patrzeć, jak tańczyły na przekór sile grawitacji – jak, zamiast wsiąkać w głębsze warstwy książki, kroplami spływały w dół - tak wolno, tak niechętnie - z takim ogromnym pragnieniem znalezienia się na powierzchni czyjegoś języka... Jak łzy niedopieszczonego kochanka...

“Twoje serce bije mocniej,
Nogi się uginają,
Ponownie zwilżasz i przygryzasz wargę,
Zaczynasz się tak słodko jąkać,
Nie walcz z tym, otwórz duszę,
Uwierz...


- Chociaż... Z drugiej strony kimże byłby gość, odmawiając poczęstunku aromatycznej herbaty z rąk kogoś tak zagorzałego w zatapianiu się w morze literatury. Bibliotekarzem nie zostaje byle kto, a i Pan zdaje się, zdołał już odnaleźć moją zgubę. - biedny znerwicowany Królik usilnie próbował zwiać do bezpiecznej nory. Tam w kantorze czekało zbawienie, ciemność, cisza - ogólnopojęta nicość oczekująca na powrót dziecka, lecz WTEM!
Stukotem obuwia Demon w ludzkim futrze zdradził swoją obecność i stanął tuż za piękną zwierzyną. Z uśmiechem, połyskiem w jednym oku oraz z nieopisaną elegancją momentalnie pochylił się w dół, po czym sięgnął po leżącą na podłodze książkę. Otrzepawszy okładkę z drobinek kurzu, ułożył ją wygodnie na jednej dłoni, pozwalając kartom na swobodny szelest w czasie żywego ruchu podczas przechodzenia na kolejne epizody i tak aż do odcinka III.

“Konfrontacja”

- Wierzy Pan w cuda? Nie... Stracił Pan wiarę dawno temu, a mimo to pozwolił się Pan porwać jej wersetom. To nie jest zwykła książka o Aniołach i Demonach. Jest czymś o wiele więcej, jak Pan i ja i całe to miejsce, o którym śpiewają linijki kolejnego rozdziału. Nigdy nie zdołałem jej dokończyć, ale może Panu się to uda? - puenty wyśpiewanej głosem przed hukiem po zamknięciu i oddaniu księgi, a przecięcia granicy świata realnego z jawą, po której nieustannie stąpały stopy mnóstwa osób.
Światła pod jej wpływem raz jeszcze zaczęły migotać, lecz tym razem nie zdołały ukryć złoto-pomarańczowych ślepi o gadziej źrenicy.

@Tahira

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Kolana mu zmiękły. Tak właśnie było, gdy zapadł się w gęstą i lepką żywicę wężowego spojrzenia. Zaciągnął się mocno, mimowolnie, chcąc chłonąć swego gościa całym sobą, choć miał wrażenie, jakby już teraz tak właśnie było, jakby jego obecność przenikała zmarznięte ciało, wzbudzając dreszcze fascynacji i... tak. To była tylko fascynacja. Tak właśnie.

Chciał z tak bliska objąć wzrokiem detale jego pięknej twarzy, w znaczeniu piękna nieoczywistym, ostrym, dla niektórych może odpychającym. Niemal wyciągał już swoje palce, by dotknać kości policzkowych, nagle odkrywając, że jednak można być interesującym dla niego człowiekiem (czy człowiekiem?), bardziej interesującym niż książka, choć (a może właśnie dlatego że) z książką właśnie powiązanym. A potem rozum zaczął działać, racjonalizacja bardzo szybko i intensywnie przejęła stery. Był w końcu człowiekiem racjonalnym, lubującym się oddawać fantazjom, ostatecznie jednak będącym sługą rozsądku.

– Zgodnie z badaniami naukowców... – podjął dziwnie rozmarzonym głosem przymykając powieki, odcinając się od złocistych, miodnych jezior czujnie obserwującego go potwora – każda twarz, którą zobaczymy we śnie, jest tą którą chociaż raz zobaczyliśmy w życiu. Nie sposób jest wymyślić twarzy na nowo, mózg może przetwarzać tylko to co zna. Wyobrażać sobie. Jak impakt, dłoni, kłykci orającej twarz przeciwnika... Nigdy tego nie poczujesz we śnie, jeśli nie miałeś okazji poczuć tego na jawie. – uśmiechnął się, jakby tymi słowy otulając się, klepiąc po ramieniu, że nieźle rozpoznał sytuację. Śnił. To było oczywiste. – Najbardziej w snach lubię smak eklerków. Są doskonałe. Próbowałeś kiedyś wyśnionych eklerków? – lekki uśmiech pojawił się na pobladłej twarzy, a chwilę potem bibliotekarz odwrócił się do książki i podniósł ją (to raczej odruch), odłożył na półce i nastawił wodę. – Kiedyś śniło mi się też, że zjechałem windą do piekła. Już nie pamiętam co tam miałem zrobić, ale z pewnością było tam bardzo zielono. W sensie oświetlenia, niekoniecznie roślin – dodał, żeby nie było wątpliwości. – Najgorsze... że nawet w świadomym śnie, nie do końca ma się kontrolę i nie wiem czy eklerki się pojawią. – westchnął przygnębiony z wprawą osoby, która niejeden wieczór spędziła na mówieniu do samego siebie. W końcu gość był tylko wytworem jego wyobraźni, obrazem pomagającym umysłowi uporządkować treści.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Ludzkie umysły to niewątpliwie fascynujący “Boży” wytwór. Nic dziwnego, że do dziś nie odkryto wszystkich ich tajemnic. - naukowy bełkot, czy może suche stwierdzenie? Diabeł tkwił w szczegółach, a i ten w ludzkiej skórze nie spieszył się z wyjaśnieniem, za to chętnie wodził na powrót czarnymi oczyskami za ciałem bibliotekarza – jego krokami, ruchami i każdym drgnięciem, podczas własnej wędrówki wzdłuż pobliskiej półki.
Jej ugięcie pod ciężarem książek przyprawiało duszę o niemałą radość tak jak miękkie opuszki palców chętnie rozłożonych na wypukłych grzbietach twardych okładek.
- Tak Pan uważa? W takim razie musieliśmy się już potkać. Pytanie tylko gdzie i w jakich okolicznościach? Czy było to miejsce równie magiczne? A może takie zupełnie oderwane od rzeczywistości? Stawiam, że do konfrontacji mogło dojść w parku. Tak, to zdecydowanie był pięknie zielony park z równie pięknymi żwirowymi ścieżkami i mnóstwem drewnianych ławek. Zasiedliśmy wtedy na jednej z nich, pogrążeni w milczeniu, a oczami skierowanymi przed siebie. Dzieliły nas dwa odmienne światy, a mimo to żaden nie odbijał się iskrzącym echem od drugiego. To dopiero przedziwna wizja. Przedziwny sen. - a potem monolog przerwał odgłos “stuk, puk” palca odsuniętego od lektur, a przysuniętego do skroni.
I wtem jak na magiczne zawołanie, bo przecież był to tylko niewinny miraż, na stoliku, na którym do niedawna mogły spoczywać zapomniane tomiska, zagościły dwa twa talerzyki oraz piękna kryształowa patera z dwoma apetycznymi eklerkami w środku.
- Nie? A mi się wydaje, że jednak tak. W całym tym zamieszaniu i migocie świateł nieźle się Pan zawirował. Ja tylko ośmielę się zapytać. - tajemniczy mężczyzna o ostrych rysach i czerni okrywającej jestestwo przerwał na chwilę dialog, aby pozwolić sobie na spoczynek na wygodnym fotelu przed stolikiem.
- Dlaczego uważa Pan, że to tylko sen? Przecież wyraźnie czuje Pan dotyk rąk na własnych ramionach, fakturę jej okładki i kartek, po których do niedawna Pańskie palce tak chętnie błądziły, trochę jak nie po martwej rzeczy, a ciele, które pragnął Pan odkryć kawałek po kawałeczku. Eklerka? - niewinne pytanie na puentę - cóż za nieczyste zagranie, godne miana prawdziwego demona, który poprzez dialog nieustannie wodził duszę na pokuszenie drogi ku nieznanemu.
- Z windą mógł Pan nawet trafić, natomiast wizją... Wbrew powszechnej wizji, świat tam na dole to żaden kocioł ze smołą i gotującymi się duszami. To też nie obraz ognia i palącej udręki. Widzi Pan... Piekło jest jak plastelina. Potrafi stać się nicością, więzieniem, diabelską jaskinią, wszystkim tym, czego panicznie boi się dusza. Może też zostać spowite mnóstwem zielonych światełek, które prowadzą do... - no właśnie? Co i do czego to nieznane “coś” tak bardzo kusiło rzekomo niewinnego bibliotekarza?
Bynajmniej nie tylko do zalania wody do kubeczków.

@Tahira

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Trochę go słuchał, trochę wcale. Teraz, uspokojony, że to tylko sen (o proszę Eklerki! Zgodnie z wolą i oczekiwaniem!) mógł rozkoszować się surowym pięknem nieznajomego. Nie obchodziło go jego imię, nie ważne były tajemnicze okoliczności w jakich teraz się znajdowali, obrazy drgające i nęcące, książki, odznaczające się własną wolą i dążeniami. To wszystko nie miało znaczenia, skoro był to tylko sen. Pozwolił sobie sięgnąć do mówiącego. Opuszkami bladych palców delikatnie przejechać po odznaczającej się kości policzkowej, aż do kącika wąskich ust. Najbardziej jednak hipnotyzujące były oczy. Takie, które powinny odstraszać, zniechęcać, budować dystans. Oczy którymi mógłby się zachłystnąć i utonąć. Piękne, bursztynowo-złote...

Westchnął rozmarzony, zamglone spojrzenie wskazywało na to, że większość tyrady umknęła mu, jak zwykle umykało mu słowo mówione. Z tym pisanym zdecydowanie lepiej sobie radził, miał nad nim kontrole mogąc w każdej chwili cofnąć czas, przeżyć daną chwilę kolejny i kolejny raz. Plastyczność jego snu była bardziej niż kusząca do eksploracji. Z niechęcią odwrócił wzrok w kierunku ciastek, obracając w myślach kolejną fantazję, która mogła, która była na wyciągnięcie ręki... Niespiesznie oblizał spierzchnięte nagle wargi. Wszystko było tak rzeczywiste i nierzeczywiste jednocześnie. Bał się, że jeśli pójdzie za daleko - zwyczajnie się obudzi z nadmiaru bodźców wysyłanych do zawiniętego najprawdopodobniej w fotelu za ladą ciała.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach