Liczba postów : 633
Orzeł (łac. Aquila Chrysaetos)
18 II 2023
Orzeł szponami wpijał się w ramiona,
dziobał wątrobę… Krew kipiała w żyłach.
A ty – Prometeusza wierna żona —
powiedz, Klimeno, jak ty wtedy żyłaś?
dziobał wątrobę… Krew kipiała w żyłach.
A ty – Prometeusza wierna żona —
powiedz, Klimeno, jak ty wtedy żyłaś?
Klimena — Lina Kostenko
Let go
Come and claim me as your own
From now on
I depend on you alone
Unlimited, original
Sweet, subtle
Deepest of the deep
Seen by the sages
[...] Sit on the lotus of my heart
Willow & Jahnavi Harrison — Gajendra
Come and claim me as your own
From now on
I depend on you alone
Unlimited, original
Sweet, subtle
Deepest of the deep
Seen by the sages
[...] Sit on the lotus of my heart
Willow & Jahnavi Harrison — Gajendra
Sen spełzł z jej powiek na godzinę przed zachodem słońca. Szczelnie zasunięte rolety zewnętrzne blokowały wszelkie światło, w sypialni panował kameralny mrok podobny do przedświtu. Czując ciężkie, muskularne ramię Sahaka przerzucone w poprzek na swoich piersiach, obróciła tylko głowę na poduszce i ogarnęła jego spoczywające ciało spojrzeniem zmrużonych, na wpół niewyspanych oczu.
Jeszcze pół roku temu, gdy mieszkała w wynajętym tymczasowo apartamencie przy parku - w mieszkaniu, którego nigdy nie polubiła i nie uważała za swoje - zawsze budziła się zbyt wcześnie, po dniach płytkiego, męczącego nie-spoczynku, i nie tracąc czasu ubierała się i wychodziła do La Rotonde przy Chaussée de la Muette. Nawet nie czekała na zapadnięcie zmroku; przemykała wąską uliczką, w cieniu okolicznych kamienic, by schować się w głębi restauracji, zawsze siadała sama przy stoliku postawionym najdalej od okna jak to tylko możliwe i w bezruchu, ledwie smakując zamówione danie, wpatrywała się w ruch uliczny jak pies wyczekujący przy drzwiach na powrót swojego pana. Zamawiała drogie jedzenie, za każdym razem inne, i nigdy nie dojadała go do końca. Nie miała apetytu. Wszystko było nie tak. Miejsca, osoby, zapachy, smaki. Nic nie było takie, jak powinno, kiedy nie było w pobliżu Jego. Drogie sercu rytuały stały się na pewien czas jedynie czczymi, mechanicznymi odruchami pustej w środku marionetki.
Każdego wieczoru, od kiedy na powrót wprowadzili się do kamienicy, przeżywała tę samą falę emocji na nowo, niezmiennie, nieprzerwanie. Był tutaj, ogrzewał ją, pościel nie raziła płaską pustką niezajętego miejsca, które należało wyłącznie do niego. Czuła wdzięczność i zachwyt. Gdy udawało jej się zbudzić przed nim, leżała przez jakiś czas obok, wyobrażając sobie, jak wyglądałyby wczesne promienie słońca padające miękko na ich twarze, jak przesuwałoby się po ich rysach z upływem czasu i w miarę wspinania się wyżej na nieboskłon. Znała każdą krzywiznę, zmarszczkę i wypukłość na licu Tigrana, dlatego potrafiła stworzyć ten wymalowany światłem obraz w swojej wyobraźni, mimo że kiedy sto dwadzieścia lat temu powrócili do siebie, byli już od dawna straceni dla dnia, a przyrzeczeni nocy, zaś kiedy byli jeszcze ludźmi - jego oblicze nadal nosiło znamiona chłopięctwa, było delikatne i mniej naznaczone troskami. Poza tym wtedy nie należał do niej. Nie w taki sposób.
Dyskretnym ruchem sięgnęła po telefon, sprawdziła godzinę i powiadomienia. Nic ważnego. Maurice był wtedy już pewnie w Maroko i nie dawał znaku życia, Silvan nie okazywał zmartwienia, była sobota, wszystkie sprawy świata zewnętrznego spoczęły na szarym końcu listy dzisiejszych priorytetów.
Odłożyła telefon z powrotem na szafkę nocną, delikatnie ucałowała Tigrana we włosy tuż nad czołem i spróbowała powoli wyślizgnąć się z sennego objęcia.
_________________
I said, "I would never fall unless it's You I fall into"
milestone 500
Napisałeś 500 postów!