I teraz już wiesz, jak to jest: 27/04

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
First topic message reminder :

Wzniosło się słońce ponad stan - wzniosło wysoko na błękitny nieboskłon - trwało dumnie w pełni chwały, aż nie opadł deszcz...
Wtem kropla uderzyła z hukiem o ziemię, za nią druga, trzecia i czwarta – potem zapadł zmrok, zniknęło ciepło, jasność oraz wszelka nadzieja. Rozbryzganej wilgoci nie przecierały żadne palce – tymi taszczono wycieńczone ciało: podrapane, pocięte - zhańbione fizyczną męką najróżniejszych tortur spod dłoni najokrutniejszych stręczycieli. Podobnej krzywdy nie zaznał nikt – jeno kilka istnień, których głosy odbijały się echem od usznych membran. To właśnie w nie wdarły się krzyki, płacz oraz błaganie o litość - po nich zapadła przeraźliwa cisza, której obawiała się niekiedy sama Śmierć.
Zasypane ciało poczęło się rozpadać pod potęgą siły rozkładu, a to spopielone w urnie osadzonej wewnątrz gigantycznego pieca przemijało szarym pyłem wraz z podmuchami wiatru. Oto okrutny Bóg w końcu wymierzył karę, by ze sprawiedliwości stała się zadość - karę, od której nikt nie raczyłby uciec, co najwyżej szaleńcy i Ci wyklęci za tak zwanego “zawczasu”, no i w końcu Oni: Ona i On, połączeni niegdyś cielesnym grzechem, nieczysta para, na którą ten sam Bóg nie już chciał patrzeć.
Ból miał pełne prawo przygniatać wszystkie kości, narządy, nerwy i mięśnie schowane pod potencjalnie posiniaczoną skórą. Jej oczy jednak nie oceniały - skupione wyłącznie na składaniu tego, co się dało - na obmywaniu śladów krwi – na cerowaniu rozdartych tkanek – na przemywaniu czoła i w końcu nad czuwaniem w poczet bezpieczeństwa ich jestestw w ukrytej norze – opuszczonego domku oddalanego od miejsca ucieczki o dobrych kilka godzin, o ile nie kilkanaście, jeśli tylko założyć, że zdołali przekroczyć granicę umiłowanego Paryża. Tutaj podobnież nic już im nie groziło, bynajmniej nie z ich strony. To pomagało w minimalnym opuszczeniu gardy – w wydychaniu i wdychaniu powietrza w czasie opieki nad nieprzytomnym.
Jego ciało miało szansę się zregenerować, pewnie nie tak szybko po wystawieniu na tak liczne srebrne krzywdy, ale nadal, tylko co z psychiką? Ją przecież także poddano próbom - szarpano, rozrywano i bezczeszczono na niemalże wszystkich płaszczyznach osobowości, których nie zdołałby ocalić nawet potężny wilk. Cichym westchnięciem skomentowała worek zmartwień wraz z goryczą, gdy tak siedząc na krańcu łóżka, spoglądała na mężczyznę tymi swoimi ciemnymi ślepiami.  
Ich kształt, kolor... Smak i zapach cery... Jej faktura, budowa twarzy, szyi, ramion i całego umiłowanego jestestwa... Głos również miała tak łudząco podobny – heh, no właśnie, tylko do kogo? Trzask płomieni niósł jedyne świadectwo istnienia światła - płomyka wątłej nadziei pośród mroków chłodnego lasu.  


@Marcus Wijsheid
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Przyjął słowa kobiety z godnością, o ile można było mówić o godności w przypadku męzczyzny który zalewa się łzami. Ciosy które otrzymał przed chwilą były niczym w porównaniu do tego co otrzymał wcześniej od swoich oprawców. Jednak czy umniejszało to ich wpływu? Fizycznie nie sprawiły zbyt wielkiego spustoszenia, psychicznie? Cóż to zupełnie inna kwestia, nie zgadzał się z kobietą pod kilkoma względami, jej spojrzenie co zrozumiałe, było nieco inne, od jego własnego. Jednak czy mógł jej się dziwić? On, zawsze zamknięty w sobie, niewiele mówiący o sobie i swoich przemyśleniach, uczuciach, myślach, zaczął otwierać się dopiero niedawno. Zdał sobie sprawę, że sam ze wszystkim nie może sobie poradzić. Zdał sobie sprawę, że nie musi być wiecznie sam ze swoimi problemami. Może to był jego odwieczny błąd? Dostrzegł w jej oczach cień zrozumienia i buntu, buntu przeciw jego słowom, zrozumienia jego wersji. Oczywistym było, że bliższe jej sercu było, to o czym mówiła jej siostra, a jego żona, czy jednak to umniejszało jego wersji? Równie prawdziwej co odległej od prawdy? Ona, kobieta siedząca obok niego, przytulająca go po przyjacielsku, jako jedyna miała szanse odkryć prawdę, znając dwie strony medalu. Ona jako jedyna miała szanse odkryć prawdę, będąc cichym świadkiem tamtych wydarzeń. Jaka była prawda, wiedzieli tylko oni, poznając ją tu w tym momencie ze słów, spojrzeń i delikatnego dotyku.

- Nie mam zamiaru, nie wiem, ile wiesz o jej chorobie, jednak teraz gdy już jest zdrowa... - zamilkł. Zdał sobie sprawę, że powiedział zbyt wiele. - Zrobiłem już coś, by ją przy sobie zatrzymać. Jak wrócę, wszystko tak naprawdę leży teraz w jej rękach. Jeśli się zgodzi... Nie wypuszczę jej ze swoich objęć... Obiecuję. - powiedział z mocą w głosie. - Dość już błędów. - dodał. Obejmując ją. Czuł jej ciepło, czuł jej wsparcie, jednak też czuł jej żal. Co do tego ostatniego niewiele mógł zrobić, miał jednak nadzieje, że rozumiała jego spojrzenie na tamte sytuacje.

Kolejne słowa spały na niego jak grom z jasnego nieba. - Dlaczego... - szepnął. Słuchał z uwagą jej kolejnych słów, kładąc się z powrotem pod naciskiem jej dłoni. Przed jego oczami stanął dobrze mu znany złodziejaszek. W umyśle pojawił się od razu obraz sygnetu na palcu młodzieńca, który przykuł jego uwagę na sylwestrze. Od razu przypomniał sobie słowa, tak dobrze znane, na które zwrócił co prawda uwagę, ba nawet połączył słowa z siedzącą przed nim kobietą, jednak nie dostrzegł oczywistego powiązania, które zrzucił na przypadek. - W momentach dylematu ścieżka na skróty, o ile szybciej doprowadzi podróżnika do celu, tym mocniej go rozleniwi, a potem uderzy nieodwracalną porażką. Dłuższa wędrówka za to może wykończyć na wstępie, lecz przedtem zahartuje śmiałka, niejako zwiększając jego szanse na osiągnięcie sukcesu. Ostatecznie jednak i tak nie liczy się papier ni kruszec, ani zawiłość dróg-ważne jest tylko to jak i na co rozdysponujemy potencjalne środki jakiekolwiek by nie były. - zaczął recytować słowa chłopaka. - Regis - szepnął, spoglądając na kobietę. - Tyle lat... - dodał łzawymi oczyma w kobietę. - Dlaczego...? - znów zadał to pytanie, choć w jego głowie świdrowały słowa kobiety. Po chwili jednak z jego ust wydobył się, nieco szaleńczy śmiech. znów spojrzał kobiecie głęboko w oczy. - Mam syna.. - szepnął, jednak w słowach tych nie było goryczy, smutku czy żalu, a duma. Po chwili jednak chwycił kobietę za dłoń, i złożył na niej delikatny pocałunek. - Dobrze go wychowałaś. Dziękuje. - szepnał - Wybacz, że nie było mnie przy was. - dodał, a w słowach tych krył się rzeczywisty żal, który mogła słyszeć już kilkukrotnie tej nocy.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
Hana niewiele wiedziała o przejściach Seleny, jedynie tyle, ile zdołały zarejestrować jej oczy, o ile kobieta się z nią w ogóle widziała po traumatycznych przejściach, na przykład wory pod nimi, utratę wagi, mizerny wyraz twarzy... Nieocenioną pomocą w łączeniu kropek był również nos, szczególnie przy zmienionej formie, gdy wdychając powietrze, notował nutę czegoś obcego, nietypowego dla wampirzego jestestwa. Wtedy i dopiero wtedy w głowie dzikiej wilczycy rodziły się pytania wraz z podejrzeniami, a i nawet z nimi nie powstał pełen obraz, jedynie to, co sama zdołała ułożyć z dostępnych elementów.
- O detale nigdy nie pytałam, bo nie była to moja sprawa, a nawet gdyby, to znając upór Twojej wybranki, to i tak by nic mi nie powiedziała. - i to też potwierdziła słowami, kiedy emocje zaczynały powolutku opadać.
- Nie wypuszczaj i bądź gotów na to, że może być na Ciebie wściekła. Stawiam, że Twoje zniknięcie nieźle nabrudziło, przez co naprawa może być cholernie trudna, ale jeżeli obu stronom zależy, to na pewno się uda, musicie się tylko mocno postarać, ale zasługujecie na swój mały “happy ending”. Czas leczy rany, to wiesz, tak samo jak to, że zawsze tu będę, gdybyś potrzebował wsparcia lub kolejnego ciosu w twarz. - dodała, kończąc temat Radnej, ot też z lekkim żartem dla nadania całości odrobiny smacznego kolorku.
- Nie przepraszaj, to była moja decyzja i ja powinnam przeprosić Ciebie. Masz prawo czuć do mnie o to żal, może kiedyś mi wybaczysz, ale dziękuję za Twoje słowa i za syna. - głos wyraźnie złagodniał - tak samo oczy. Na twarzy pojawił się dobrze Marcusowi znany uśmiech, zupełnie jak przy ich pierwszym intymnym spotkaniu.
- Serce ma delikatne, ale ciało i ducha silnego tak jak “Ona”, zaś cwaniactwo i upartość po tatusiu. Twoja pomoc materialna była nieoceniona – w reszcie pomogli cyganie, nasz poprzedni Alfa i o zgrozo, nawet trochę Iza. Możesz być pewny, że nasz syn na zawsze pozostanie niezłomnym wilkołakiem, którego nigdy nic nie poskromi. Nie zabraniam Ci z nim kontaktu, gdybyś chciał... - dodała cicho, składając na czole wilkołaka delikatny pocałunek.
Prawda miała dopiero się ujawnić, ale nikt nikogo nie pospieszał.
Wypoczywaj...
I wracaj do domu...

[KONIEC]
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach