14 III - De tes bottes du sable chaud s'envolaient

3 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
First topic message reminder :

De tes bottes du sable chaud s'envolaient

From your boots hot sand flew away


De tes bottes du sable chaud s'envolaient
Des croisières millénaires, des contes de fées
Apprends-moi le goût de ton silence
L'amour c'est retrouver toute son enfance
Vanessa Paradis

(Tłumaczenie:
From your boots hot sand flew away
Age-old cruises, fairy tales
Teach me the taste of your silence
Love is rediscovering all of one's childhood)




2334 kilometry.
25 godzin za kółkiem.
Nie było już zapachu krwi ani spalenizny. Rany ciała zaleczyły się, nawet jeśli te w duszy dopiero zaczynały proces regeneracji. Kolejne godziny podróży sprawiały, że kolejne szwy przechodziły przez kolejne warstwy ciała, spinając razem mięśnie, tkankę tłuszczową oraz skórę. Bolesny proces dbania o ranę, szycia, jej, zaleczania, zmieniania opatrunku, usuwania żółtej ropy, dla cienkiej linii srebra, zawsze obecnej, jako wspomnienia, czasami bolesnej, gdy nadchodzą burze. Rana, która się zaleczyła, przypominała o sobie, ale pozwalała dalej żyć.
Gdy wjechali z Tahirą na A4, francuską autostradę, było to prawie jak prosta droga do Paryża. Bezmyślna podróż szerokopasmową trasą, gdy radiostacje zmieniały gładko języki, zmieniały się popularne piosenki, niektóre pozostawały, powtarzając się często, inne znikały po przekroczeniu granic. Mijali z daleka miasta, jak światełka na bagnach, wabiące nieszczęśników na manowce. Sahak udawał, że nie widzi czasami tych samych rejestracji w lusterku, swoich aniołów stróżów, a oni udawali, że nie widzą jego, gdy przypadkowo zjechali w tym samym miejscu, aby rozciągnąć mięśnie. Nadjechali ze wschodu, jak mędrcy podróżujący za gwiazdą, przejechali obok Disney Landu, wjeżdżając w aglomerację paryską, w tle zamajaczył Château de Ferrières, łukiem minęli dwunastą dzielnicę, aby chwilę ścigać się z wolnym prądem Sekwany.
Paryż, jego brzydki zapach, jego śmieci, stare fundamenty, jego Opera, stały przed nimi, pozornie niezmienione, jakby na wdechu, gdy Sahak parkował kampera na płatnym parkingu; w poprzek, inaczej zablokowałby wyjazd. Zgasił silnik.
Jesteśmy — oznajmił po arabsku do córki, zupełnie jakby znów musiał być jej oczyma.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Cała trójka miała swoje demony i walczyła bardzo długo. Wydaje się, że za każdym razem, gdy coś się dokonywało, działo się coś innego. Jakby rozlewali się po podłodze i skapywali przez szpary w podłodze na stoły innych, w życia innych. Zmagali się z rzeczami starszym i potężniejszymi niż którykolwiek z nich, czy nawet ich lata razem zsumowane; z odwiecznym cyklem życia i traumy. To czyniło ich wojownikami. W tej jednej chwili, w zamknięciu miękkich ramion Opery mogli odpoczywać i wymawiać trudne słowa w łagodnym kokonie otoczenia. Mogli być dla siebie łagodnymi, pochylić się nad potrzebami. Czasu. Miejsca. Uścisku.
Nie żyją — stwierdził Sahak znacznie prościej, w akompaniamencie stuknięcia porcelanowego spodka o stolik. Przygotował trzy kawy, dwie ułożył przed kobietami i wrócił po swoją. Swojej nie odłożył na stolik, a sposobem sprzed stulecia, trzymał spodek w dłoni, a filiżankę za ucho. Napił się, czekając na reakcję Constanzy. Musiała się spodziewać, że tak to się skończy, w końcu wyjeżdżał w niejakiej pewności, że Raisa musi zginąć.
W kawie odnaleźć mogli sporo owocowej kwasowości, nuty malin i czerwonej porzeczki wraz z delikatną słodyczą brązowego cukru, inna mieszanka, niż ta, którą zwykle kupował Sahak, czy to do spalonej kamienicy na Rue des Archives czy do mieszkania swojego i Narine, pijąc tam bardziej gorzkie, czekoladowe ziarna.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Pięć słów, nieistotnych, a irytujących jak jęk skrzydełek nieuchwytnego komara, nieprzyjemnych jak ukąszenie jego aparatu kłująco-ssącego. Była dla mnie jak matka. Chwilowy ciężar na żołądku, który odezwał się niczym zapowiedź nadchodzącego głodu, którego nie da się łatwo zaspokoić. Dlaczego Raisa dostała tę szansę, a ona nie mogła? Och, to proste, przecież ciebie wtedy nie było, nie istniałaś, przypomniała sama sobie. Nie żyłaś. Kiedy mała Tahira została powołana do życia dla Nocy i później oddana pod skrzydła Raisy, nie było ani Constanzy, ani Valeryi, ani Renaty, ani Narine. Istniała wyłącznie w pamięci Sahaka, który tylko czasem palił świecę dla jej duszy, ponieważ nie mógł odnaleźć grobu.
Patrzyła na zmianę to na Sahaka, to znów na Tahirę, i z powrotem, część rozumiejąc, a innej części nie. Ulga i duma (tak, owszem, duma z powodzenia w przedsięwzięciu) mieszała się z konsternacją. Dopiero z mijającymi oddechami dało się zauważyć, że na powierzchnię niezrozumienia wypływało szczere zafrasowanie reakcją Tahiry.
— Nie rozumiem — przyznała z oporem. Nikt nie lubił przyznawać się do niewiedzy, ona tym bardziej. Pochyliła się delikatnie ku dziewczynie, próbując zajrzeć w palisandrowe oczy, jak rodzic, który próbuje wyciągnąć wyznanie z małego dziecka. — Jak… dlaczego sprawiła ci ból? Co ci zrobiła? — spytała, nie mając nawet cienia podejrzeń wobec tego, co mogła otrzymać w odpowiedzi.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Zrobiło jej się nieprzyjemnie duszno, zupełnie inaczej niż wtedy, gdy okryta całunem dotykała zakazanych słonecznych promieni. Teraz wewnętrzny kołtun musiał pozostać w środku, kaskada myśli i uderzające raz za razem fale emocji nie miały jej zgody na eksplozje. Zacisnęła mocno wargi, kostki jej dłoni zbielały, szczęśliwe wampirze siły były tak mizerne, że nie uszkodziła w żaden sposób trzymanej filiżanki z kawą. Bardzo nie chciała do tego wracać, nie chciała o tym mówić, z drugiej strony zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że to właśnie tam, w Bułgarii sięgały korzenie nie tylko konfliktu jej z ojcem, ale jej z wybranka ojca, jego początkiem i końcem.
Przymknęła oczy, a cisza ciążyła jej nieznośnym ciężarem. Myśl za myślą, argument za argumentem walczyły o jej uwagę. Cóż miała więcej do stracenia? Jej rozmówczyni, ta z której ust padło pytanie, pytała szczerze, z dobrą wolą, wszak to nie oskarżenia i chłód powitały ją w progach opery, a ciepły, opiekuńczy uścisk. Czy było jej wciąż mało oznak tego, że czas aby ich wojenny topór został zakopany?

– Powiedziała mi, że...– gardło zacisnęło się niebezpieczne na samo wspomnienie tamtego czasu, ostatnich momentów niewinności. – Powiedziała przy pierwszym spotkaniu, że jej brat wybrał mnie na swoją żonę, a moim obowiązkiem jako kobiety jest oddać mu nie tylko duszę, ale i ciało. – bardzo, och jak bardzo nie patrzyła na Sahaka w tamtym momencie. Nie patrzyła też na Constanzę zawstydzona niczym Ewa nakryta w Edenie na braku odzienia, Ewa nakryta na złamaniu zakazu. – A ja jej uwierzyłam.To przecież nie była wina Raisy. Mogła się pomylić prawda...? ten głos towarzyszył jej w vanie, gdy w drodze do Bułgarii zaczęła pękać ochronna, tama i punkt po punkcie do Tahiry dochodziło, że padła ofiarą manipulacji. Była trzymaną pod kloszem pierwoprzemienioną, cały czas poświęcając nauce, modlitwie i służbie. Nikt nie miał jak nauczyć ją co zrobić z miłością, nikt nie nauczył jej być kobietą.

– A potem, gdy ojciec odszedł, a ja zostałam z nią... mówiła mi, że to moja wina i że nie starałam się zbyt dobrze, nie byłam dostatecznie dobra. Mówiła mi, że gdybym była taką jak założył, to by mnie nie porzucił.– Te słowa towarzyszyły jej od tamtego momentu już zawsze i nigdy, nigdy nie miały się skończyć. Wieża runęła. To jednak w tamte noce, ciepłe i bezsenne położono jej fundamenty. – A ja uwierzyłam... – Tahira nie zdawała sobie sprawy, że łzy znów płyną strugą po wychudłych policzkach, że mimo aktu zemsty napięcie wciąż w niej pozostało, a serce zawładnięte było żalem za stratą. Za jej niewinnością, za miłością którą kiedyś dzielili, para nocnych wędrowców, za czasem, który nigdy już nie powróci, pogrzebany tak, jak oni pozostali żywi.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Siedzenie z kimś, aż skończy posiłek, jest najczystszym przejawem miłości. Oto modlitwa: posiedzę z Tobą do ostatniego łyku, do ostatniego ziarenka modlitwy. Zupełnie jak hymn do słońca napisany najzimniejszą ręką, wampirzą, to również modlitwa. Zupełnie jak usta pełne języków, które nigdy nie potrafią znaleźć odpowiedniego języka do płaczu. Wściekłość, czyli miłość, ale zgniła. Wściekłość, jak modlitwa, bez odpowiedzi, odbijająca się od sufitu i lądująca prosto w oczach, nigdy nie docierająca tam, gdzie powinna.
Jako bardziej obserwator, również czekał na reakcję Tahiry, nie sugerując niczego, z dłońmi swobodnie splecionymi na piersi, w pozornie swobodnej pozie, ale nieco obronnej, chociaż nie bardzo wiedział dlaczego. Kogo chciał bronić przed kim. Chyba przed samym sobą, tym gniewem, który tylko tlił się z wierzchu, ale tylko szturchnięty, eksplodował. Tak mu się przynajmniej wydawało, gdy zakazywała się linia pomiędzy człowiekiem, a bestią, nadal w jakiś sposób w nim drzemiąca. Obie twarze prawdziwe, żadna nie będąca kłamstwem, a tak od siebie różne.
To było niemal rodem z opowieści biblijnej. Bóg milczał, bo teraz mówić miały one. Nie rościł sobie nad nimi władzy, widział je jako równe sobie, część swojego panteonu, nie mniej ważne. Nawet ważniejsze, zwłaszcza Narine. Pod wieloma względami nie uważał siebie za boga, nawet jeśli był bogiem podrzuconych, osieroconych, zaginionych Dzieci Nocy, jednocześnie uosobiając to odrzucenie, przykładając doń rękę i samemu go doświadczając tak wielokrotnie.
Raisa była igłą, która weszła w stopę i podążała krwiobiegiem do serca — powołał się na zabobon z czasów dzieciństwa, zarówno dwójki z Karmrashen, jak i tego co sam powtarzał Tahirze, gdy gdzieś leżały rozrzucone przybory do szycia. — Niemal jak ulubiona igła, ze złotym wykończeniem.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Emocje wymalowane na twarzy Narine zaczynały się upłynniać i wyparowywać. Tahira tego nie widziała, schowana spojrzeniem przez obojgiem starszych, ale Sahak już tak, i patrząc, wiedział, że lodowaty, beznamiętny spokój, to tylko oznaka kłębiącego się gniewu, tak wielkiego, że mięśnie i skóra nie mogły go już dłużej przewodzić, nie mogły nim dłużej promieniować, więc odcinały się od wszelkiego uczucia i zmieniały w martwą maskę. Tylko górna warga drgała czasem mikroskopijnie, zmieniona w wąską kreskę. Oczy półprzysłonięte pozornie zrelaksowanym wachlarzem rzęs. Koty też patrzyły w ten sposób udając, że nie wcale nie polują.
Żelazna obręcz na żołądku ścisnęła się jeszcze bardziej i Renacie zrobiło się niedobrze, w najbardziej prymitywnej zazdrości kobiety o mężczyznę. Zaborczość śpiewała stalą w jej żyłach, nawet jeśli logicznie rzecz biorąc doskonale wiedziała, że to nie miało znaczenia, że to nic nie zmieniało, nic nie zmieni, nie było tu żadnej rywalizacji, nie miała przeciwników, nikogo równego sobie. Mogła być tego pewna, a jednak żadna matka nie chciałaby słyszeć podobnych rzeczy o córce i ojcu. Wampirze konstrukty społeczne, sztuczne więzi rodzinne pomiędzy osobami z różnych krajów i różnych czasów, zupełnie z sobą niezwiązanymi, narzucały konserwatywny sposób myślenia. Byli rodzice i byli dzieci, było rodzeństwo, tworzone często wbrew woli pierworodnych, zupełnie jak u ludzi, bez możliwości zgłoszenia weta. Bardzo sztywno określone pomiędzy nimi stosunki i hierarchie.
Narine od zawsze traktowała Tahirę jak swoją pasierbicę i w różny sposób zbierała tego żniwo. Matka-nigdy-nie-matka, opiekunka i patronka, ale taka, z której diabelskich przysług najlepiej nie korzystać, przyjaciółka, ale rywalka, prawie wróg, persona non grata. A wszystko przez najstarszy na świecie konflikt dwóch kobiet o prawo do miłości.
Esencja poprzedza istnienie. Nasze znaczenie, miejsce w świecie, powołanie, poprzedzają moment, gdy uświadomimy sobie, że jesteśmy pełnoprawnymi, autonomicznymi jednostkami z wolną wolą. Niektórzy nazywają to przeznaczeniem, inni aspiracją. Esencja… ale może wcale jej nie ma? Poza dążeniem komórek do podziału i przekazania dalej materiału genetycznego nie ma żadnego znaczenia, nie ma odgórnego, obiektywnego celu. Nie ma niczego głębszego. Żyjemy w bezcelowym, bezsensownym i okrutnie zimnym kosmosie, a skoro tak, to jak zdefiniować, czym tak naprawdę jesteśmy?
Kiedy czuję się bezsilna w tym obezwładniająco wielkim świecie, staję się sługą; och, te dni, gdy myślę, że nie ma we mnie potęgi, służę innym. Widzisz, kiedy obmywam Światu stopy i ocieram mu krew z czoła, moje ręce natychmiast przestają drżeć.
Każdy człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się dokładnie w momencie, w którym uświadamiasz sobie, że tak naprawdę masz tylko jedno. Renata przeszła przez kilka takich punktów zwrotnych, nie tylko jeden. Nienaturalnie długi żywot ma jednak to do siebie, że bardziej przypomina niespokojny sen, gdzie pewne sceny groteskowo zacierają się i tracą sens, o pewnych sprawach się zapomina, inne zostają w podświadomości i uwierają; czasem następuje przebudzenie, przetarcie oczu, a potem znów zapadamy w miękki niebyt. Ostatnim takim momentem ponurej świadomości był dla niej zeszłoroczny wyjazd do Armenii i jego konsekwencje. A dla Tahiry? Czy palące powietrze pustyni pomogło jej dojść do tego samego wniosku?
Czy obydwie były teraz przebudzone, żeby móc złączyć ręce na planie materialnym, nie tylko we śnie?
Cisza się przedłużała, cisza była wszystkim. Kawa w ustach, ciche brzdęknięcie porcelany o spodek.
Gdybym wiedziała, sama bym ją zabiła, znacznie wcześniej.
— Czy jest coś... co chciałabyś ode mnie teraz usłyszeć? — spytała cicho, zamykając cały gniew i całą zazdrość w klatce. Dokładnie tak jak robiła to przez ostatnie siedemdziesiąt lat. Pytanie, choć wyrażone z chłodnym spokojem, było poparte szczerą troską, chciała pomóc w sposób znaczący, najbliższy potrzebom Tahiry, nie: wytartymi frazesami, że to minie, bo wszystko jest tymczasowe.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Był taki moment, kiedy odrzucałam jej słowa. – Tahira wciąż nie podnosiła głowy z kubka, zdawało się też że nie słyszała słów sowich rozmówców. Ani pięknej szpili, ani chłodnego pytania zza maski opanowania. Jakby w jej głowie poruszyło się w końcu coś, co sprawiło, że słowa płynęły, te trudne słowa, ukryte w czaszce przez tyle lat. Już raz dokonała swojej spowiedzi, już raz przyznała się do tego co poszło nie tak, choć te kilka tygodni temu nie miała świadomości, że Raisa działała z premedytacją. Jeszcze wtedy zakładała jej niewinność. – ...kiedy podważyłam to, kiedy uznałam, że on chce dochować przysięgi, a Raisa po prostu się pomyliła. Ale potem poznałam Ciebie. Znaczy... nie dokładnie wtedy. Poźniej. Wtedy gdy dowiedziałam się, że... – głos jej się załamał na wspomnienie tamtego upokarzającego momentu. Rozmawianie ze sobą otwarcie nigdy nie było ich dobrą stroną, zarówno Sahak jak i Tahira mieli z tym bardzo duży problem.
– ... i wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Zatonęłam w myślach, że rzeczywiście nie byłam dość dobra by sprostać jego oczekiwaniom. Nic dziwnego, skoro jego serce złożone zostało w dłoniach ideału, do którego było... do którego jest mi tak daleko. – Silvan wielokrotnie prosił, by Tahira przestała się porównywać, ale ciężko było w skali dokonać takiej łatwej korekty kursu. A w tym równaniu szanse były nader nierówne. Urodą, wiedzą, błyskotliwością myśli i mowy, doświadczeniem. Na każdym polu Tahira czuła się gorsza do swojej "rywalki" i nie inaczej było teraz, nawet jeśli nigdy nie było żadnego konkursu, nawet jeśli teraz, dzięki przebytej pustynnej drodze znała w końcu swoje miejsce w tej układance, miejsce które on pokazał jej w swojej krwi.

Wampirzyca odetchnęła drżąco, szukając myśli, szukając właściwych słów.
– Przez Paryż... – och jak wiele nienawiści było w tej nieszczęsnej nazwie miasta – przez pełnienie tej samej funkcji znów miałyśmy kontakt często, znów dbała o to, by mnie namawiać na kroki, ale ja nie chciałam. Nie chciałam znowu... – umilkła czując że to co przebyte wracało. Zacisnęła powieki kuląc się pod ciężarem wstydu za to jak bardzo dała sobą manipulować, obwiniając się za to ile lat przez to straciła. Łzy ciekły jej obficie po policzkach w żałobnym płaszczu, bynajmniej nie za wiarołomną ciotką.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Ostatnia wieczerza, podczas której nikt nie chciał dotknąć jedzenia. Ostatnia wieczerza, jak z obrazu, tego od Leonardo, gdzie ma się wrażenie, że można do niego wniknąć i samemu zdradzić Jezusa pocałunkiem. Jakby nadal byli dziećmi słońca i dopiero zanurzali się w mrok, odwracając się od swojej prawdziwej natury. Lecz ten obraz był kłamstwem. Nie byli wiedzeni na pokuszenie przez bladą pokusę w eleganckich rękawiczkach, oni już dawno zapadli się w to i odkryli swoje prawdziwe ja. Bijące serca i żywe wrażenie, tak naprawdę będące właśnie tym, pocałunkiem zdrady. Oszustwo oczu.
Ich spotkanie było zupełnie innym obrazem, a czarna plama Sahaka, który zdawał się cały sobą przyciągać cienie z otoczenia, zdawała się być jedynie tłem, gdzie światło sceny skupiało się na dwóch bohaterkach. Kompozycja malunku tworzyła z niego jedynie obserwatora, nie dlatego, że uważał się odcięty od sytuacji, wręcz przeciwnie, ale to nie było jego miejsce na przemyślenia. Zatrzymał się pomiędzy nimi, jego obecność obowiązkowa, ale nie po to, by dzielić czy wtrącać się ostrzem sprawiedliwości pomiędzy cienkie nici, jakie plotły ze sobą.
Narine wiedziała, co kierowało Sahakiem, gdy oddawał pod pieczę Raisy Tahirę, o poszukiwaniu kobiecego wzorca w świecie opanowanym przez mężczyzn i że gdyby wtedy wiedzieli o sobie wzajemnie, wyglądałoby to inaczej. Nie mówił, czekał, ale wyraźnie był obecny w rozmowie. Bo chociaż Tahira była dorosła, miał nikłą nadzieję, że pojawi się kiedyś to wrażenie, że to nie tylko jego córka, a ich córka.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach