14 III - De tes bottes du sable chaud s'envolaient

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

De tes bottes du sable chaud s'envolaient

From your boots hot sand flew away


De tes bottes du sable chaud s'envolaient
Des croisières millénaires, des contes de fées
Apprends-moi le goût de ton silence
L'amour c'est retrouver toute son enfance
Vanessa Paradis

(Tłumaczenie:
From your boots hot sand flew away
Age-old cruises, fairy tales
Teach me the taste of your silence
Love is rediscovering all of one's childhood)




2334 kilometry.
25 godzin za kółkiem.
Nie było już zapachu krwi ani spalenizny. Rany ciała zaleczyły się, nawet jeśli te w duszy dopiero zaczynały proces regeneracji. Kolejne godziny podróży sprawiały, że kolejne szwy przechodziły przez kolejne warstwy ciała, spinając razem mięśnie, tkankę tłuszczową oraz skórę. Bolesny proces dbania o ranę, szycia, jej, zaleczania, zmieniania opatrunku, usuwania żółtej ropy, dla cienkiej linii srebra, zawsze obecnej, jako wspomnienia, czasami bolesnej, gdy nadchodzą burze. Rana, która się zaleczyła, przypominała o sobie, ale pozwalała dalej żyć.
Gdy wjechali z Tahirą na A4, francuską autostradę, było to prawie jak prosta droga do Paryża. Bezmyślna podróż szerokopasmową trasą, gdy radiostacje zmieniały gładko języki, zmieniały się popularne piosenki, niektóre pozostawały, powtarzając się często, inne znikały po przekroczeniu granic. Mijali z daleka miasta, jak światełka na bagnach, wabiące nieszczęśników na manowce. Sahak udawał, że nie widzi czasami tych samych rejestracji w lusterku, swoich aniołów stróżów, a oni udawali, że nie widzą jego, gdy przypadkowo zjechali w tym samym miejscu, aby rozciągnąć mięśnie. Nadjechali ze wschodu, jak mędrcy podróżujący za gwiazdą, przejechali obok Disney Landu, wjeżdżając w aglomerację paryską, w tle zamajaczył Château de Ferrières, łukiem minęli dwunastą dzielnicę, aby chwilę ścigać się z wolnym prądem Sekwany.
Paryż, jego brzydki zapach, jego śmieci, stare fundamenty, jego Opera, stały przed nimi, pozornie niezmienione, jakby na wdechu, gdy Sahak parkował kampera na płatnym parkingu; w poprzek, inaczej zablokowałby wyjazd. Zgasił silnik.
Jesteśmy — oznajmił po arabsku do córki, zupełnie jakby znów musiał być jej oczyma.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Milczała przez całą drogę sparaliżowana tym co zadziało się spodziewanego i niespodziewanego w tej samej mierze. Duch pustyni zabrał ją na ścieżkę odkupienia i potępienia, wyboistą drogę wglądu postępującego głębiej, niż pierwsze trzy warstwy rzeczy. Miała w ustach palące wrażenie absolutu, jaką mają Ci, którzy zrozumieją osobistą tragedię kształtującą ich postawę. Choć była się tyle razy, czuła, że w jej skórę wciąż wbija się piach, wspomnienie domu, suchego wiatru kształtującego charakter. Przeszła tą drogę znowu. Saharyjski śmieć, zadbany i nauczony prawdy przez Nocnego Wędrowca, który niedługo potem na swej drodze trafił do Bułgarii. A tam wąż... lecz tym razem niewiasta zgniotła jego głowę, nawet jeśli jeźdźców nie było czterech a trzech. Choć może czwartym z nich była śmierć, która przyszła i zwyciężyła. Jak zawsze.

Metafory gnały, układały się i rozpływały, niczym meduzy w parzydełkowym roju. Tahira niewidzącymi oczyma spojrzała na Operę, nie rozumiejąc do końca gdzie przyjechali. Czuła się boleśnie bezdomna, w odwróceniu satysfakcji zniszczenia, upojenia destrukcją. Bliższa jej była ruinka pośród diun niż Paryż, a teraz trzeba było im nie odbudować, ale zbudować od zera codzienność i rutynę. Bezpieczne schronienie.
– Jesteś dobrym kierowcą – proza zdawała się być tak nieodpowiednia na wszystko co chciała mu powiedzieć, a co pragnęła jeszcze przemilczeń. Kto lęka się bólu, nie pragnie uleczenia. Wzdrygnęła się znów i wyszła z samochodu. – Mam... mam tu bezpieczny pokój, chciałbyś może wejść na moment ja... – urwała, a oczy zeszkliły się jej niebezpiecznie, teraz, gdy miała kroczyć przez świat bez maski, bez skorupy, która chroniła ją wcześniej. – Proszę wejdź, potrzebuję... bardzo bym chciała jeszcze chwilę z Tobą pobyć.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Na komentarz o prowadzeniu Sahak tylko mruknął coś w rodzaju melodyjnego mhm. Wiedział, że dobrze prowadził (poza parkowaniem samochodów osobowych), im większy pojazd, tym lepiej w jego mniemaniu. Manualna czy automatyczna skrzynia biegów, nie robiło mu to różnicy, chociaż preferował manualną. Van też był dla niego wygodniejszy, nie ze względu na to, że dało się położyć spać, a przynajmniej na noc, lecz przez jego rozmiary. Przypomniał mu o dawnych czasach, pierwszych automobilach, samochodach bez wspomagania kierownicy, klimatyzacji czy amortyzacji, nie wspominając już o pasach bezpieczeństwa.
Zastukał palcami o koło kierownicy, miękki odgłos i głuche pukzłotego różańca-obrączki.
Oczywiście — odpowiedział po chwili namysłu, kolejnym przeciągnięciu nici przez ranę, aby ją zaleczyć. Odpiął pas z klik, które brzmiało bardzo donośnie i ostatecznie. Pomimo długiej trasy, Sahak nie wyglądał jak ktoś, kto jechał prawie całą noc. Jakby magicznie jego koszula nie była wymięta, a spodnie wyglądały jak świeżo odebrane z pralni. Opuścił rękawy, wcześniej podwinięte do łokci, w dół.
I jeszcze jedna nitka. Tak chodził tylko przy Narine i córkach, Tahira to wiedziała. Nadal nią była i miała wgląd w tę delikatniejszą tkankę istnienia Sahaka.
Wysiedli, aby wkroczyć, we wczesnych godzinach porannych, gdy mrok jeszcze otulał Paryż swoim szarym blaskiem rozproszonych latarni. Opera, w nocnym świetle, wyglądała jak królowa, jak klejnot koronny. Tylko dziury w bruku i grafitti na murach stanowiło o zamieszkach. Sahak wyciągnął telefon z kieszeni i wysłał Narine sms, nawet jeśli był pewien, że ich aniołowie już powiadomili Narine, że wjechali do miasta.


Masz 1 wiadomość od: Տիգրան

Jesteśmy w Paryżu. Niedługo będę w domu.


_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Potrzebowała chwili, żeby zrozumieć sobie z jakim napięciem czekała na jego odpowiedź. W końcu jednak padło to pojedyncze słowo, a kobieta skinęła głową na znak, że zrozumiała. To było miłe. Przez moment miała zastanowienie ile słów wypływa do niej, oszczędnie dawkowanych, ile do innych w kazaniach i pouczeniach. Gesty i słowa, to z nich utkane były relacje, tak trudne, tak bolesne i tak potrzebne do egzystencji. Przeszli przez ciecia dzięki przepustce Sahaka, bo Tahira była zbyt niepodobna, do barwnego ptaka, który przemierzał korytarze tego miejsca z początkiem kalendarzowego roku. Potem przejęła stery, prowadząc go korytarzami na wschód, ku bibliotece, do której przylegał bezpieczny pokój, spadek po poprzednich właścicielach, pozbawiony okien apartament z drzwiami udającymi ścianę. Z lodówka wypchaną krwią, gotówką i wygodnym strojem na przetrwanie nie tylko nocy, ale i dnia. Z łóżkiem, z kroplówką, z klapą w podłodze, której osłonięta tuba prowadziła wprost do podziemi. I - być może - wyjścia ewakuacyjnego o które prosiła. Był tam też ekspres do kawy.

Ostatnio była tam w poprzednim życiu, gdy ocknęła się po spotkaniu z Louisem, czy może powinna to określać jako epilog tego spotkania. Dziwne, pokrętne zderzenie dwóch światów, dwóch zazdrości, które szczęśliwie odnalazły ścieżki na to, by dać ujść napięciu. Nie zastanawiała się jeszcze nad tym co chciałaby zostawić z kiedyś w nowym dziś, ciężko zniosła podróż powrotną, ciężej niż chciałaby to przyznać. Stężały kark, ciężka głowa pełna zastanowienia. Nie sposób jednak było uciekać od przeszłości i przyszłości. Nie było gdzie się schować. Westchnęła ciężko, gdy weszli na właściwy korytarz. Tylko przy którym obrazie było przejście...

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Telefon ułożony na blacie drewnianego biurka zawibrował ostro, przecinając martwą ciszę gabinetu jak grom ciśnięty tuż nad głową. Wprost do szyi i uszu Renaty w jednej chwili pognała krew wzburzona z zaskoczenia i wypełniła je na chwilę znajomym rytmem adrenaliny. Zlękła się, prawie zrobiło jej się gorąco, ale nawet się nie wzdrygnęła.
Zatrzymała nagranie na ekranie podzielonym na dziewięć mniejszych prostokątów, opadła na oparcie krzesła i przetarła oczy. Od wpatrywania się w skupieniu w przewijane filmy miała wrażenie, że pod powiekami wyrosły jej kryształy soli. Na zapiskach z kamer w Operze było coś, co od jakiegoś już czasu uporczywie nie dawało jej spokoju, dręczyło ją jak na wpół zapomniany sen, który nadal jeszcze kołatał się pod kopułą, a ona nie mogła z całą pewnością stwierdzić, co to było i dlaczego czuła tak aż tak parszywie obsesyjną potrzebę znalezienia tego. Coś się nie układało, brakowało jej jakiegoś puzzla. Wiedziała, że go potrzebuje, ale nie wiedziała, jak wyglądał, jakiego był koloru.
Z całej siły odganiała od siebie myśli, że znów zapętliła się na czymś nieistotnym przez samotność i troskę. Zawsze, kiedy się martwiła, wypełniała życie po brzegi Bardzo Ważnymi Zadaniami. Wolała spiralę wysiłku i braku wytchnienia od spirali poczucia beznadziei.
Wyjątkowo, wiadomość od Sahaka była pierwszą, która do niej dotarła. Wszystko było w porządku, droga przebiegała bez zakłóceń i zagrożeń – stąd brak odzewu od Aniołów. Operator z pewnością waliłby do niej przysłowiowymi drzwiami i oknami, gdyby okazało się inaczej.
Przeczytała SMSa, odetchnęła powoli i wstała od biurka. Już na stojąco, w trybie wyjściowym, dopisała krótką notatkę w swoim czarnym kajecie, oznaczając datę, godzinę z minutami i sekundami oraz numery kamer, na których skończyła oglądać. Zamknęła komputer, zebrała wszystkie swoje rzeczy, płaszcz z wieszaka ściągnęła i próbowała ubrać w biegu, już wychodząc na korytarz. Tylko kilka słów, a przełącznik w głowie Narine jakby przeskoczył momentalnie na inny tryb: odżyła żywiej tęsknota, wdarła się myśl o przytulnym gnieździe, puste miejsce w pościeli znowu się wypełni, zapach zwietrzały z kołnierzy koszul i poszewki na poduszkę ponownie nabierze na sile, między ścianami odbiją się słowa, jest cały i zdrów.
cali i zdrowi, w zachwycającej liczbie mnogiej.
Spieszyła się, żeby dotrzeć do domu, może uda jej się dojechać tam przed nim. Z nagromadzonego napięcia i jednocześnie niespodziewanej ulgi przez chwilę nie mogła trafić w rękaw. Przechodziła załom za załomem, kolejne oznaczone plakietkami drzwi, i nagle stanęła jak wryta, widząc sylwetkę Sahaka niedaleko przed sobą. Odwrócony do niej tyłem, przysłaniał zdecydowanie drobniejszą od niego Tahirę.
— Sireli? — zawołała jakby niepewnie, biorąc chyba tę niespodziankę za efekt myślenia życzeniowego, ale druga połowa mózgu i reszta ciała wiedziały lepiej, już ją niosły w odpowiednią stronę, na spotkanie ukochanych ramion. Wpadła w nie bez opamiętania, aż gustowny kapelusik przekrzywił się, prawie puściły wsuwki trzymające go na starannie uczesanych puklach. Oto był, brakująca połowa jej wszystkiego. — Gdzie jest Ta…?
…Tahira. Zauważyła ją, zanim zdążyła dokończyć pytanie, była tutaj, zaledwie o kilka kroków.
Bezpieczna przystań Tahiry okazała się nie być bezpieczną. Została skalana obecnością Renaty.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Ostatnie oznaki napięcia spłynęły, jak spłynął pył pustyni, jak spłynęła krew. Ukochany głos, na który zaraz się obrócił, zaskoczony jego dźwiękiem pośród wiekowych murów. Spojrzenie Sahaka rozjaśniło się blaskiem dalekim od sztucznych lamp i kinkietów, moment rozpoznania ukochanej twarzy i sylwetki, zanim kobieta wpadła w jego uścisk. Uniósł ją na chwilę na kilka centymetrów w górę, zaraz jednak zgrabnie odstawił Narine na polerowaną posadzkę.
ավելի լավ կես — przywitał ja, na nowo naznaczając jej przestrzeń swoją obecnością, zapachem, trochę skrzywionym zapachem odkażacza do klimatyzacji, ale też woni pustyni, którą za sobą przywieźli oraz charakterystycznym odorem bardzo dobrze wywabionej krwi, który tak doskonale znali. — Idziemy do jej bezpiecznego pokoju jeszcze na chwilę.
Chociaż rozłączył ich uścisk, pozostawiając szczodre przywitanie na moment z większą ilością prywatności, to przesunął dłonią po przedramieniu Constanzy, chcąc ująć jej dłoń w swoją.
Poprowadził spojrzenie od Constanzy do Tahiry.
Wiele dzielimy z naturą. Większość aspektów naszego życia ma niesamowite podobieństwo do zjawisk w otaczającym nas świecie. Jednak wrażliwość jest czymś, co jest cudownie ludzką kondycją.
Kiedy połączysz więdnące rośliny, otrzymasz ogród, który usycha. Złóż kilka opuszczonych domów, a otrzymasz miasto duchów. Ale to ludzie, tylko ludzie, kiedy poskłada się ich złamanych, zwiędłych i roztrzaskanych, otrzyma się miłość, łagodność i życzliwość.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Dłoń trafiła na właściwą zapadkę w ścianie pokrytej materiałową tkaniną, przestrzeń odskoczyła ukazując wąskie przejście, metrowy korytarz i przy nim czytnik dłoni papilarnych - jedna z ulubionych zabawek Tahiry, którą zamontowała już w grudniu w swoim czerwonym przewoźnym domku. Ale wraz z kliknięciem z radością odnalezienia właściwego punktu, usłyszała głos Val - tak ją przynajmniej nazywała w głowie, rozpaczliwie próbując tym samym wracać do czasów, gdy wszystko było na swoim miejscu. A może teraz dopiero wszystko jest na swoim miejscu, a tylko Tahira przeszkadza. Ta myśl - dużo słabsza niż w styczniu - powróciła echem, ścieżkami deptanymi dekadami milczenia. Wampirzyca zawahała się. Poczuła ukłucie poczucia winy, że zaproponowała ojcu jeszcze chwilę razem, skoro dał jej przez te ostatnie dni więcej uwagi i obecności niż mogłaby kiedykolwiek zamarzyć. Złapała mocniej pokrytą tkaniną ścianę będącą drzwiami i uśmiechnęła się niepewnie w kierunku drugiej kobiety machając jej ręką.
– Nie chcę Was zatrzymywać, pewnie chcecie pobyć razem czy coś, ale mmm... może też byś się czegoś napiła? – zaproponowała w totalnym zagubieniu jak właściwie powinna się zachować i co powiedzieć. Nie była gotowa na to spotkanie, z drugiej strony nie myślała o tym wcale, gdy osią wszystkiego tak nieoczekiwanie stałą się Bułgaria. Nowe światło, nowa perspektywa uderzyła w nią oślepiającym blaskiem i ciężko jej było nagle przyjąć do siebie że to koniec, ale i początek nowego tomu ich wspólnej historii.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Przez ułamek sekundy gdzieś z tyłu głowy zakołatała jej myśl, że teraz czas zatrzyma się w miejscu, apatyczna noc obejmie ich ciężką ciszą i już po kres świata tak będą stali, patrząc się na siebie, podczas gdy w ciemnych oczach odbijać się będą opalizujące wiązki wieczorowych świateł i wszystko, co zwykle zawierało się w milczeniu: smutek, gniew, zazdrość, bezsilność, współzawodnictwo, rozczarowanie, pogarda, wszystkiego za dużo. Ale najpierw odezwał się Sahak, a po nim nawet Tahira, i w przedziwnie racjonalny sposób tryby nie przestały się toczyć, żarna czasu nie przestały ustawicznie ścierać ich na pył. Powiedzieć, że słowa Tahiry brzmiały surrealistycznie, to jak nie powiedzieć nic.
Sahak przesunął po przedramieniu Renaty w poszukiwaniu dłoni, a ona wysmyknęła mu się gładko, jakby bezwiednie, bez gwałtownego ruchu, który mógłby oznaczać skrępowanie czułością w obecności trzeciej osoby. Przeszła obok niego, nogi niosły ją w kierunku dopiero co otwartego korytarza.
Nie, nie korytarza - Tahiry. Kurs zdecydowanie kolizyjny.
Schoppenhauer rozważał, że przeważająca część naszego życia wewnętrznego tak naprawdę jest nam nieznana. Nasze czyny, decyzje i słowa są w większości dyktowane przez nasze nieuświadomione pragnienia i potrzeby, tak, że nawet o tym nie wiemy ani nie rozumiemy w pełni naszych wewnętrznych ja. Wszystko zostaje za zasłoną. Świat ma dwa aspekty, równie nierozłącznie ze sobą związane, jak dwie strony tej samej monety: stronę reprezentacji, którą próbujemy tworzyć racjonalnym myśleniem, i stronę woli, irracjonalną, ślepą siłę, która stoi w rdzeniu całej egzystencji, siły poza czasem, przestrzenią i przyczynowością. To wola tak naprawdę nas gna przez ten padół, brutalnie bezmyślna.
Jeśli coś w tej chwili sterowało ciałem Renaty, to było właśnie to. Siła ponad wykalkulowane, zmyślne działanie. Biorąc pod uwagę wszystko, co stało się w ciągu ostatniego roku, można było odnieść wrażenie, że wola ta przybiera krytyczne kształty, że długo odwlekana kolizja ostatecznie okaże się tragiczna w skutkach. Twarz bez wyrazu, brak jasnej, werbalnej odpowiedzi. Równie dobrze Renata mogłaby w tej chwili podnieść rękę i ciąć powietrze, żeby uderzyć Tahirę na odlew. Za wszystko co zrobiła, za zagrożenie, jakie na nich ściągała, za niepokoje, za wszystkie ruiny, jakie po sobie pozostawiała, za każdy telefon, podczas którego Renata wściekle wydeptywała kółka na dywanie, miotając się w niemocy jak zwierzę w klatce, za dekady, gdy na dwojenie się i trojenie Renaty na wielu frontach Tahira odpowiadała z niezmienną, robotyczną beznamiętnością, uporczywie dokładając dwie nowe cegiełki do muru, za każdą jedną ściągniętą przez Draculę. Za wszystkie te lata, przez które ich relacja, ich dawna przyjaźń i droga, którą przeszły, widniały na liście tematów tabu.
A jednak nic takiego nie miało miejsca. Czas nie stanął, Bóg nie złapał Renaty za rękę, nie musiał. Wampirzyca wyciągnęła ramiona, i tak jak przed chwilą oplotła Sahaka, to samo zrobiła z Tahirą. Przycisnęła dziewczynę do siebie stalowym uściskiem, westchnęła z ulgą i  wtedy stało się jasne jak słońce nad pustynią, że pozornie obojętna maska na twarzy nie skrywała tłumionej złości. Wiotkie dłonie Constanzy zacisnęły się, jedna na ubraniu Tahiry, druga bardziej delikatnie, u złączenia karku i czaszki. Tak, jak matka trzyma dziecko, gdy samo nie jest jeszcze w stanie podnieść głowy.
I trzymała ją tak, nie mówiąc niczego, był tylko silny, pełen ulgi, opiekuńczy uścisk, i czas nadal nie przestawał płynąć.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira pozostałą w zaczarowanej pozie czekając nadejścia Renaty i wymierzonego razu. Wbrew obiegowej opinii mówiącej o chłodzie Draculi, znała temperament wampirzycy ze wspólnych akcji, z czasów pokoju i harmonii między nimi, gdy sekret spełniał swoją funkcję i nie wiedziała o tym, co łączy starszą kobietę z jej ojcem. A więc znała temperament i czekała na uderzenie, mając w pamięci tę burzliwą ciszę po drugiej stronie słuchawki, znając swoje grzechy, które zostały jej odpuszczone, ale w kwestii zadośćuczynienia bliźniemu warunki nie zostały dopełnione.
Jej twarz nie zadrgała, w ciemności korytarza celowo pozbawionego światła i oczu kamer dostępnych ludziom, pozostawała statuą o misternie udrapowanej sukmanie, z hijabem zsuniętym z głowy, odsłaniającą powracające niespiesznie do swej egzystencji kędziory, niczym szczątki odciętych meduzie węży. Nie oddychała, w mgnieniu oka jej skóra zbladła, gdy ciepło umknęło z policzków, ukryte w sercu, w niemym oczekiwaniu.

A potem słodka błękitna Melancholia uderzyła w ziemię, niczym w obrazie von Triera i nic już nie miało być takie samo. Pięć uderzeń serca, na zrozumienie co się stało, dwa na rozluźnienie się, na ten moment, gdy Renata poczuła na swoim barku ciężar jej głowy. Kolejne trzy, gdy wątłe ramiona Tahiry oddały jej uścisk, jak odetchnęła w jej objęciu głęboko, zupełnie jakby przez nozdrza wchłaniała ją do siebie, dopuszczała, pozwalała odsłonić miękkość tkanek.
Kolejnych siedem...
– Przepraszam. Myślałam... sądziłam, że będzie Wam lepiej beze mnie. Przepraszam, że miałaś przeze mnie tyle nerwów. – wymamrotała z twarzą w jej barku.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Był zaskoczony, nie zamierzał tego kryć i na chwilę pojawiło się ponownie spięcie. Narine trzymała go za rękę, czasami dosłownie, czasami metaforycznie, przez całą próbę woli, przed jaką postawiła go Tahira. Stworzyła dla niego przestrzeń, aby mógł sięgnąć ponownie ku córce, nie obawiając się o nic więcej. Widział w jej ramionach i liniach dookoła ust ciężar całej sprawy.
Pierwszy łagodny uśmiech od długiego czasu zagościł na twarzy Sahaka. Szczery, nieskrywany, niepodszyty smutkiem czy kłamstwem. Pojawiły się wyraźne kurze łapki przy oczach i uniosły mięśnie policzków, błysnęły zęby, nie kły, nie było w tym groźby. Tigran nie zdawał sobie z tego sprawy, ale od lat chciał, aby nastąpiła właśnie ta chwila, pojednania między nimi.
Zdawał sobie sprawę, że to nie był filmowy koniec przeprawy, że nie kończy się to tym wzruszającym finałem, nie opada kurtyna. Tak jak rana między ojcem i córką wymagała szycia i opieki, tak tutaj wyciągnięto kulę z rany i tamowano krwawienie. Świeża tkanka, naruszona, ale też możliwa do zagojenia. Na to bardzo liczył, stojąc i patrząc na dwie kobiety. Nigdy tego nie robił ze swoimi córkami, ale gdy spojrzał na swoją pierworodną, po raz pierwszy pomyślał, że i ona mogła rzeczywiście być ich.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Ostatnim razem czuła tak wielką niepewność prawie pół roku temu, podczas dwóch okazji. Jeden  raz, gdy Maurice w rozpaczy krzyczał  jej w twarz całą listę popełnionych przez nią błędów; gdy rozorała sobie żyły w salonie Silvana i dała synowi do wypicia swojej posoki naszprycowanej opowieścią zmieszaną z bolesnymi wspomnieniami, miała duszę na ramieniu, oczekując, że syn nie zechce jej przyjąć, że wytrąci jej kubek z ręki i wyleje całą historię na podłogę. Drugi, kiedy zagrało Libertango i szła przez tłumny parkiet skonfrontować się z Sahakiem. Do dziś pamiętała jego gniewną twarz, kiedy próbował ją odstraszyć. Myślała, że znów ją odtrąci, nie podejmie rękawicy, odmówi tańca i odejdzie.
Teraz również tylko czekała, aż Tahira buntowniczo wyrwie się z jej uścisku, czuła jej drobne ciało stężałe pod naporem swojego, gdy po całych eonach strachu o to, co będzie dalej, dziewczyna zaczęła topnieć i wpasowała się w objęcie Renaty. Długi, usilnie kontrolowany oddech Draculi nosił znamiona wstrzymywanego wzruszenia.
Odsunęła się od Tahiry, żeby spojrzeć jej w oczy i wtedy okazało się, że jej własne są zaszklone. Uśmiechnęła się gorzko i tylko pokręciła głową, że już nie szkodzi, już nieważne, przeprosiny przyjęte bez zająknięcia, jakby w strachu, że jeśli się odezwie, głos jej się załamie. Powiodła spojrzeniem po linii włosów, sięgnęła dłonią do krótkich kędziorków i zmierzwiła je lekko, potem w zwątpieniu cofnęła palce, nadal wyraźnie nieswoja, zaskoczona sama sobą, że głęboka potrzeba, wyraz ślepej woli, tak łatwo znalazła ujście w  czynie, i zażenowana, że jej uległa, tak łatwo odsłaniając swoje miękkie części. Jej oczy błyszczały, smutne i zadowolone jednocześnie.
Co najlepszego zrobiłaś, po co? Dziecko, jak ty wyglądasz?
Wyglądasz pięknie.
Dobrze, że jesteś.

Odchrząknęła.
- Mogę... poczekać na was na zewnątrz... - odparła niepewnie. Niby stwierdzenie, ale elastyczne, nieodmawiające kategorycznie spędzenia razem czasu, ale też niewymuszające tego. Dawała Tahirze ostateczny wybór. - Jak... jak minęła droga? Wszystko poszło gładko?

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Oczy Tahiry, ciemniejsze jakby palisandrowy brąz pokrył się sadzą, również stały się dwiema taflami, czarnymi jak noc, odbijającymi doskonale piękną twarz Renaty.
– Nie, chodź z nami, starczy dla wszystkich. – powiedziała miękko wysuwając się z objęcia i odwracając się ku mrocznemu wnętrzu. Klucz magnetyczny bezgłośnie odwalił zasuwę i cała grupa mogła wkroczyć do małego, bardzo staromodnego pokoiku, zupełnie jakby cofnęli się o te sto lat, do zoppockiego apartamentu o lekko tylko wyższym standardzie niż pierwsze miejsce ich spotkania. Nigdzie nie było okien, mdliste światło kinkietów dawało łagodny, ciepły blask na otoczenie, którego główną osią był jednoosobowy szezlong obity zielonym aksamitem, pełniący funkcję łóżka, oraz okrągły stolik z kwiatowym suszem wraz z ustawionymi przy nim trzema krzesełkami. Na wypadek większej ilości gości jeszcze dwa krzesła stały pod wykończoną w drewnie ścianą, nie były im jednak potrzebne. Na regałach stały książki, ściany zdobiły nudne pejzaże, do cna europejskie.

Tahira szła nieco sztywno, wyraźnie zmęczona trasą i wydarzeniami ostatnich dni, tygodni, lat. Podeszła do jednej z szafek, która okazała się zabudowaną lodówką. Wyciągnęła z niej paterę pięknych, silikonowych jabłek pozbawionych oznaczeń cudeniek połączenia draculowskiej myśli technicznej z polotem twórczym scalettich. – Jest też kawa, mogę też... a nie... mm... herbata, tylko w gabinecie, ale to chyba nie jest dobry pomysł by tam iść teraz. – rozglądała się skołowana, aż otworzyła po chwili wahania drugą szafkę, w której ukryty był ekspres. Nienaturalny, odstający swoim istnieniem od pokoiku z dawnych lat.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Usiądźcie, ja zrobię kawę — powiedział do córki i ukochanej, zamykając za nimi drzwi do sekretnego pokoju. Pomimo że przemierzył tak długą trasę, nie czuł się jeszcze zmęczony, nie tak, jak malowało się to na obliczu Tahiry. Wszyscy troje mieli za sobą bardzo ciężki czas, ale powrót kontroli w jego dłonie, gdy nowe role, nowe ścieżki ukazały się pośród gęstwiny rozpaczy. W jednym momencie przeistoczył się z Papieża, który posyła swoje dzieci po ścieżkach, w Cesarza, który wytycza ścieżki dla swoich żołnierzy. Przesunął się z roli do roli, odpowiedniejszej dla nowego świata, jaki chcieli stworzyć.
Nie da się przeżyć pewnych wydarzeń i pozostać po nich takim samym, jak wcześniej. W życiu Sahaka natomiast pojawiły się dwa filary, dwa momenty, będące jednocześnie skruszeniem i wzniesieniem w ciągu kilku tygodni. Czuł się inaczej, a jednocześnie bardziej jako on sam od dłuższego czasu.
Wyręczył Tahirę w przygotowaniu trzech filiżanek, na jabłka w ogóle nie spojrzał.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Portal do ukrytego świata, ścieżka krok po kroku wiodąca do krain wcześniej niedostępnych. A może raczej zapomnianych? Znanych, ale utraconych…? Jak raj. Siedemdziesiąt lat zdystansowania zmieniało perspektywę, to nawet w stosunku do długości wampirzych żyć, ich żyć, to bardzo dużo czasu. W nowym miejscu i w jakby nowej sytuacji Renata rozglądała się po wykończeniach i obrazkach, lecz robiła to bardzo pobieżnie, w sposób, który nazwać można było raczej skanowaniem bardziej niż przyglądaniem się, zdecydowanie w centrum jej uwagi była teraz Tahira.
Nie mogła napatrzeć się jej krótkim włosom, jej nieco skołowanym, nerwowym odruchom. W swojej ciekawości i trosce Renata była natarczywa, ale jakoś inaczej niż zwykle, i zdawała się nie do końca być świadomą, że to robi. Zupełnie odwrotnie do większości sytuacji, w których jej ruchy były wystudiowane, spokojne, zimne, a rozważna hardość czarnych oczu wielokrotnie używana była po równi jako broń i jako tarcza. Teraz znajdowali się w bezpiecznym miejscu, w ukryciu, nie musiała się zasłaniać.
Miała tak dużo myśli, tak wiele do powiedzenia, wszystko cisnęło się na język na raz — wszystkie te sprawy, które przez długi czas zawalała z kretesem, a które miała szansę rozpracować i przeanalizować, zwłaszcza gdy była sama ze sobą. Ostatecznie podczas wyjazdu Sahaka tylko jedną dobę Renata spędziła z kimś, resztę oddała do rozszarpania przemyśleniom. Miała pokrętne poczucie, że z rozmów z samą sobą wyszła odmieniona, a jednak gdy należało tę nowość skonfrontować z rzeczywistością, nagle nie wiedziała, co zrobić. Czy na pewno czegokolwiek się nauczyła?
Powiedziała, że nie ma ochoty na używki, wystarczy kawa, i wyciągnęła na stolik odpieczętowaną już paczkę jakichś średnio apetycznie wyglądających ciastek z ziarnami. Kilka tygodni temu, gdy zauważyła, że fiksacja na pracy zaczęła mocno odbijać się na jej organizmie, pilnowała, by więcej jeść, dlatego w gabinecie, który zajmowała pod nieobecność Tahiry, trzymała cały zapas biszkoptów, orzeszków, makaroników i krakersów z kremem, co przydawało się również gdy kogoś zapraszała. Ten czas dobiega końca, pomyślała nagle, trochę z melancholią, a trochę z ulgą.
— Ja… hmm, nie gniewajcie się, ale muszę o to spytać. Załatwiliście… sprawę w Bułgarii…? Na czym stanęło…? — zagadnęła, trochę spięta. Wiedziała, że Sahak już od dawna miał na oku stan swojej siostry, sama pomagała mu w poufnym zdobywaniu informacji. Nie była jednak świadoma ciężaru niesionego w tej kwestii przez Tahirę ani tego, w jaki sposób splótł się ciąg różnych wyznań pomiędzy ojcem i córką i podjętych na ich bazie decyzji.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira ustawiła talerz z jabłkami, choć oba starsze wampiry odmówiły krwi. Nie wszystkie były "podrasowane", po oznaczeniach łatwo odnajdywało się w zbiorze czystą, choć według niektórych z pewnością robaczywą odmianę, która miała tylko ugasić pragnienie, bez żadnych dodatkowych skutków. Wampirzyca zawiesiła na moment wzrok na tych jabłkach, opierając opuszek wskazującego palca na jednym z nich, w zamyśleniu nad osobą, która nie uczestniczyła w tej rozmowie, choć była bliska sercom całej trójki. I nawet jeśli ów bliskość składała się z odmiennych barw i oczekiwań, po tym wszystkim co zadziało się najmłodszej z grona, wiedziała ona, czuła ponad wszelką wątpliwość, że nie usiedzi za długo w ciszy i odseparowaniu.

Pytanie Renaty ostudziło jej płonące policzki, niczym wiadro zimnej wody, ale potrzebnej w tej sytuacji, bo przecież były sprawy bieżące, sprawy nie cierpiące zwłoki, a przede wszystkim sprawy nie akceptujące więcej ciszy. Odsunęła dłoń od ich wspólnego dziecka, odsunęła swoje serce od myśli wybiegających w przyszłość. Nie wolno było jej patrzeć do przodu, jeśli to co było przeszłością wciąż nie zostało uprzatnięte. Gruz po zburzonej wieży należało uprzątnąć z pieczołowitością i dokładnością, której zawsze zazdrościła swojej przyjaciółce Valeryi, swojej rywalce Constanzie, swojej duchowej matce Renacie. Nie chciała mówić pierwsza, przed Sahakiem, a jednak odwróciła się ku pytającej kobiecie, poruszona do głębi prostym pytaniem, na które nie było prostej odpowiedzi.
– Nie otrzymała odpuszczenia swoich win. Ja... – jej oddech przyspieszył, ogień przypalił jej twarz, słodkim, słonecznym pocałunkiem. Ciemne jak węgle oczy zeszkliły się niebezpiecznie, a sama zainteresowana przysiadła, gdy nogi zaczęły jej odmawiać posłuszeństwa. – Ona była dla mnie jak matka, ale... gdybym tylko mogła, chciałabym by jej cierpienie trwało tak długo jak moje przez nią. – słowa przepełnione były nienawiścią, żarliwą niczym piasek pokrywający ciała zagubionych wędrowców. Pustynia nauczała, ale nie wybaczała błędów. Raisa popełniła ich zbyt wiele.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach