Czy był tak zupełnie poniewierany? To, że Valerie go aktualnie ignorowała, zrzucał na fakt tego, że udawali wobec siebie nieznajomych, z Ash natomiast nic go nie łączyło, poza przelotnym numerkiem który był kiedyś ich udziałem. Czy ignorowanie przez Valerie było jedynie grą cóż, o tym pewnie przekonają się w dalekiej bądź niedalekiej przyszłości.
- To prawda, tym bardziej że system nie zapewnia wystarczającej opieki dla kombatantów, czy byłych żołnierzy. Choć jak mniemam, jest to bolączka nie tylko Francji. - skinął głową Valerie, a pod koniec swojej wypowiedzi spojrzał porozumiewawczo na Ashley. USA również nie mogło się szczycić, dobrą opieką dla byłych wojskowych. Państwo dbało tak długo jak długo było się przydatnym, jeśli było się zbędnym, trzymaj medal i radź sobie sam.
Zerknął na Ojca. Sam również, póki co nie dowiedział się niczego, czego nie mógłby wyczytać z gazet, telewizji czy internetu, okraszone delikatnie osobistymi przemyśleniami kobiety. Jednak jeśli chciało się cokolwiek dowiedzieć, trzeba było zadać właściwe pytania. Delikatny wyrzut mignął chłopakowi w oczach, że Ojciec zrzucił ciężar konwersacji na jego barki, w końcu to Starszy Wampir zawsze był tym od gadania, a Alexandre tym od pilnowania jego tyłka w razie potrzeby. Na szczęście Valerie postanowiła wspomóc go delikatnie, zbierając część ciężaru rozmowy na swoją stronę. Tak, że Tatusiu, weź się do roboty, lepszy jesteś w te klocki niż ja. Pomyślał, po czym odwrócił wzrok w stronę barmanki.
- Strach, nie dziwi mnie to za grosz. Dziś wychodzisz na ulicę i nie wiesz, czy nie trafisz na jakiegoś napitego szczyla który postanowi wyżyć się na kimś bogu ducha winnym. Choć masz racje, Ludzie idą za tłumem, nie patrząc za bardzo, dokąd to wszystko zmierza i czy ma to jakikolwiek sens. Zdarzyło ci się jakieś nieprzyjemności na tym tle? - zapytał, chcąc tak naprawdę wiedzieć, czy w jej okolicy zdarzały się przypadki ataków na ludzi, pobić i tym podobnych. - W moim odczuciu brak im trochę kogoś, kto ich by zorganizował. Tłumy trzeba kontrolować, a tu mam wrażenie, że nawet władza sobie z tym nie radzi. - zamilkł na chwilę przysłuchując się słowom Valerie. Skinął jedynie głową na jej słowa, i postanowił wybrnąc w nieco innym kierunku.
- Protesty generują zniszczenia. Ludzie mają problemy, czasem i z własnej winy nie docierać do pracy. Myślisz, że długo będziemy się po tym zbierać? W końcu, wiele biznesów może upaść. Nie tych dużych co prawda, ale te mniejsze, małe rodzinne firmy, lokalne sklepy i małe biznesy? Coś ludzie mówią na ten temat? Kasyna w którym pracuje, odczuliśmy trochę brak klientów, widzę też, że ludzie są skłonni mniej szastać gotówką. Co trochę, nie ukrywam przekłada się i na moje dochody. - dodał spoglądając na Ashley