What's going on?

4 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Ashley J. Blake

Ashley J. Blake
Liczba postów : 208
Ot spokojna nos w środku tygodnia, gdzie można było pozwolić sobie na pełny luz. Blondynka jak zwykle włosy miała spięte w abstrakcyjny koczek, co by włosy nie przeszkadzały. Klasycznie miała na sobie biały top, przez który było widać, iż uznawała wolność cyckom, a do tego czarne bojówki, które były mega wygodne. Buty typowo wojskowe, choć i tak dla klientów właściwie nie widoczne, no chyba że bardzo mocno przechylili się przez tą nieszczęsną barową ladę, co by zerknąć.
Nie było zbyt wielu klientów w klubie. Ot kilku młodocianych w jednym kącie, w drugim też jakaś grupka znajomych i dwójka/trójka próbująca tańczyć na parkiecie. Muzyka grała tak średnio głośno jak na klub, bo i nie było takowej potrzeby, co by i jakoś pogłaśniać. W końcu nie tłumił dźwięków tłum ludzi, jaki jest obecny w weekendy.
Ashley grzebała w sobie w telefonie co raz zerkając czy ktoś nie przybył. Była aktualnie sama za barową ladą. Przycupnęła sobie jednym półdupkiem po swojej stronie barowej lady, co by nie stać cały czas. Nogi miały możliwość nieco odpocząć. Sączyła sobie powoli piwko totalnie nie wzruszona tym, co się działo bo... Właściwie nie działo się nic. Jeden z nudniejszych dni w tej robocie, no ale cóż... Takie tżz się w końcu zdarzały. Oto był tego przykład.

@Alexandre Van der Eretein @Lorenzo Van der Eretein @Valerie von Rosenthaler
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Miała jaką otrzymał była dość... dziwna. Beatrice zleciła Ereteinom zbadanie sprawy jak daleko i głęboko sięga problem z familiantami. To akurat doskonale rozumiał, lecz myślał że załatwią to jak na XXI wiek przystało, za pomocą statystki i sondaży co dałoby jednoznaczną odpowiedz, jednak nie. Mieli wyruszyć w miasto i pytać o to innych? Całkowicie nie wiedział jak ma to pomóc w ustaleniu skali problemu. Dlatego postanowił wykonać kilka dodatkowych kroków zlecając przeprowadzenie paryskim instytutom statystycznym i sondażowym badań na temat obywatelskiego poczucia bezpieczeństwa, wygody, a także swobody. Chciał wiedzieć jak wyniki zmieniły się na przestrzeni miesięcy czy lat.
Tak czy inaczej ruszył w miasto tak jak sobie tego chciała szanowna przywódczyni. Nie żeby jakoś rzadko przebywał w towarzystwie ludzi, wręcz przeciwnie. Większość klientów na strzelnicy to ludzcy byli, aktywni wojskowi, policjanci i pasjonaci. Rzadko można było spotkać wampira, który strzelał dla czystej przyjemności.
Wszedł do klubu ubrany jak zawsze elegancko w trzyczęściowy garnitur, więc pewnie wyróżniał się na tle innych gości. Nie zdziwiłby się gdyby młodsi uznali go za jakiegoś polityka, czy bardziej mafiosa. Spotkał się już z takimi opiniami. Z pierwszym mógłby się jeszcze zgodzić, ale żeby od razu pochodził z Cosa Nostry? To że jest Włochem nie znaczy, że pochodzi z mafii!
Podszedł do lady opierając się o nią jedną ręką. Rozejrzał się w poszukiwaniu barmanki i jeżeli podeszła rozpoczął dialog.
- Dobry wieczór. Poprosiłbym najlepszą whisky jaką macie. - odpowiedział z miłym uśmiechem, rozglądając się po klubie, w którym faktycznie było mało ludzie. - Zawsze jest tutaj tak mało ludzi w tygodniu czy to jakiś wyjątek? - zapytał się barmanki. Lorenzo całkowicie nie znał się na klubach, nie wiedział ile osób to jakiś "standard" dla takich przybytków. Po prawdzie pytał z czystej ciekawości.

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Rzekła wtedy mości Beatrice, jest robota, iść i nasłuchiwać słowa ulicy, rachunki za drinki donieść do skarbnika rodu, nie dać się złapać policji. No dobra, to przedostatnie może nie wybrzmiało w takiej formie ale wiadomo, jak dla familii to ze wspólnego skarbca. Wskoczyła więc nieszczęsna Valerie w losowy outfit, zwany casualem (ale pomalowaną na brąz czuprynę to miała ładnie uczesaną, w kuc zaklętą!) z jakimś tam odchyłem i zaczęła szwędać się po Paryżu. Jak na miasto które nigdy nie śpi, było coś podejrzanie cicho i nudno, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Gdyby przełożyć to na język inny niż mongolski, niczym CEO którzy za godzinę musieli zdać raport z własnej pracy szefowi szefów, a przez ostatnie trzy lata jedyne co zrobili to wypierdzieli dziurę w fotelu. Tyle stresu… jak przed dniem sądu ostatecznego!
W końcu skręciła do pierwszego lepszego baru, z nadzieją że może komuś tam alkohol nieco język rozwiąże, ewentualnie zasięgnie się wieści gminnej u lokalnego cwaniaczka z dragami… zaufajcie jej na słowo, tacy zawsze się kręcili po różnych zwyczajnych przybytkach. Dwie grupki, jakieś niedoszłe grono tancerzy, barmanka i… Lorenzo. Ten francuski wypizdów jest za mały. Jak to jest, że wampiry z tego samego rodu akurat wpadły do tego samego, niczym niewyróżniającego się lokalu? Różnicę stroi mieli znaczną, więc samo to podsunęło jej myśl… zagra tak jak gdyby go nie znała i pierwszy raz w życiu na oczy widziała. Meet the spy!
Gdy siadała, jakieś dwa miejsca od przystojniaka w garniaku, ci już zaczynali jakąś gadkę. Jednak to co pozostawało pod eleganckim ubraniem mężczyzny to jedno, a brak stanika w połączeniu z białym topem blondynki… przynajmniej zainteresowania tą sekcją nie musiała udawać.
- To musi być mój szczęśliwy wieczór, uczta dla zmysłów jeszcze przed drinkiem - odezwała się do barmanki gdy ta obdarzyłaby ją atencją, z lekko flirciarskim tonem głosu i opierając się o blat prawą ręką, pozostając zwróconą w jej kierunku. - Sexy berry punch, z dodatkowymi dwiema truskaweczkami na krawędzi, o ile jest taka możliwość, mia bella* - odparła z włoską końcówką. Niby języka nie znała jednak kilka słów, jak i w innych, nadal kojarzyła (omae wa moe shindeiru!!!!), a i zawsze była furtka pod zaczepkę dyplomaty.


*docelowo: moja piękna

@Alexandre Van der Eretein  @Lorenzo Van der Eretein  @Ashley J. Blake
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Wiadomość od Beatrice przyjął z lekkim zdziwieniem, w końcu był protektorem. Pilnować kogoś, zapewnić bezpieczeństwo, to jego działka. Rozpytywanie po mieście to jednak zajęcie bardziej dla obserwatorów i dyplomatów. Z drugiej zaś strony wiedza którą mógł dzięki temu uzyskać, mogła pomóc w zapewnieniu bezpieczeństwa dla rodu i jego podopiecznych. Cóż, jak to mówią "Pan każe, sługa musi". Gdzie najlepiej dowiedzieć się, o czym mówi miasto? Dyskoteki, kluby i alkohol. Ten ostatni zdecydowanie rozwiązywał język.
Ubrał się, jak przystało na styl nocnego życia miasta. Skórzane dość obcisłe spodnie, czarna lekko świetlista koszula, oraz czarny ze stalowymi, imitującymi srebro, wykończeniami pasek. Górne guziki koszuli jak zwykle odpięte, dzięki czemu lekko odsłaniał tym samym, swój tors. Nieco odmienny widok, gdyby porównywać go do jego ojca który co ciekawe już znajdował się we wnętrzu baru. Elegancja, gdy była ku temu konieczność, nie była mu obca. Ekstrawagancja, w tym stylu czuł się o wiele lepiej. Estrada lubiła ekstrawagancje.

Gdy dostrzegł za barem Ashley, na jego twarzy pojawił się delikatny filuterny uśmiech. Dostrzegł również przy barze siedzącą Valerie, na której widok uśmiech nieco się poszerzył. Zastanowił się przez chwilę czy i oni nie wyruszyli na miasto, w tym samym celu co on. Zapewne tak, Beatrice pragmatyczna kobieta, lubiła mieć informacje z wielu źródeł. Do kogo podejść? Do Ojca? Swojego zbawiciela, dawcy daru z którego korzystał każdego dnia. A może do Valerie, kobiety z którą całkiem niedawno spędził upojną noc, będąc zarazem oprawcą, katem, z drugiej zaś ofiarą uroku i wdzięku kobiety. Może zaś wybrać jeszcze opcję numer trzy, nie przyznać się do żadnego z nich i ruszyć wprost do Ashley, seksownej barmanki której zafundował z Regisem zimny prysznic. Myśl szybko przyjacielu, mówił umysł, z każdym krokiem zbliżasz się do momentu w którym należy podjąć decyzję. Pytanie jak przedstawi się Ojciec, jeśli użyje pełnego rodowego imienia, jesli tak ciężko będzie mu się wykpić ze znajomości.

- Dobry wieczór, piękna panno. - przywitał się z Ashley, siadając miedzy Lorenzo a Valerie. - Co możesz mi dziś zaproponować do picia? Liczę na twój dobry smak. - Po czym spojrzał na Lorenzo - Cóż za miłe spotkanie, Ty i ja w jednym miejscu, tego pięknego wieczora. Witaj. - Wyciągnął do ojca dłoń. Słysząc słowa Valerie, zanim zasiadł do baru, zrozumiał, że nie okazała znajomości z Lorenzo. Miał nadzieje, że nie będzie czuła się urażona, że pierwsze kroki skierował do Ojca. Jeśli tak?  Cóż postara się jej to wynagrodzić. Kinderki czy coś. Znajdzie sposób. Spojrzał na Valerie i delikatnie uśmiechnął się w jej kierunku. Z boku wyglądało to jak zaczepka, okazanie zainteresowania urodziwą kobietą. Po czym znów skierował swój wzrok na Ashley.


@Valerie von Rosenthaler @Lorenzo Van der Eretein @Ashley J. Blake
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Ashley J. Blake

Ashley J. Blake
Liczba postów : 208
Blondynka przecierała jakąś szklankę obserwując otoczenie w międzyczasie. Wchodzące nowe istotki do klubu nie umykały jej bystremu wzrokowi. Delikatnie zmrużyła swe oczka na widok mężczyzny odzianego w garniaczek. To nie tak, iż tacy goście się tutaj nie pojawiali. Zazwyczaj typowi biurowcy przybywali tutaj raczej w kwestii uznania klubu jako doskonały pub na napicie się po ciężkim dniu, niż dla części bardziej rozrywkowej na parkiecie, ale... Nadal dość sporadyczny widok. Dość często ten typ ludzi poszukiwał jakiejś młodszej pannicy, co by sobie życie urozmaicić, ot typ sugar daddy. Zmierzyła go sobie wzrokiem uśmiechając się pod nosem, a gdy tylko podszedł do lady, tak i ona zaraz podeszła pytając się co podać. Odpowiedź jak widać dość szybko otrzymała, tak i zaraz zgarnęła whisky, którą uważała za najlepszą opcję w dostępnym wyborze.
- Ostatnio jest tak dość często. Choć ku temu jest właściwie kilka powodów. Studenci na uczelniach, ludzie w pracy. Weekend zawsze jest głośniej. Fakt jednak, że w ostatnim czasie czy tak czy siak liczba klientów nieco spadła - odparła spokojnie podając szklankę z alkoholem na podkładce tuż przed mężczyzną. Puściła mu przy tej okazji oczko, a potem zaraz zwróciła się w kierunku nowego gościa, jakim okazała się urocza kobieta. Uśmiechnęła się szerzej na komentarz, jaki padł z jej ust. Zmrużyła łobuzersko swe oczka.
- Zawsze mogę rozbudować menu tej uczty - puściła jej oczko i zaraz zaczęła przygotowywać dla niej wspominany drink. Gdy odwracała się do nich plecami, aby sięgnąć po butelkę z alkoholem każde z nich miało możliwość dostrzeżenia tatuażu SEALs na odsłoniętej łopatce z jednej strony i z drugiej fragment krakena. Dodała wspominaną jeszcze jedną truskaweczkę, ale w zanadrzu miała coś jeszcze dla sexy lady. Wzięła jeszcze kilka kawałków truskawki i borówki, nabiła na dłuższą wykałaczkę tworząc w ten sposób mini szaszłyczek owocowy, obtoczyła w cukrze i pochyliła się mocno nad barem, aby włożyć początek wprost do ust Val. Teraz kobieta miała doskonały widok na atuty blondynki. Po tym Ash wyprostowała się i zagwizdała cichutko na widok Alexa.
- Kogo ja widzę... Nie spodziewałam się takich odwiedzin. Powiadasz, że liczysz na moja propozycję... Ok... - wyszczerzyła się i odwróciła się do nich plecami zaczynając szykować dla niego drinka. Podała mu whisky z kawą i lodem, a na to dosłownie odrobina piany z mleka tak ozdobnie.
- Abyś przypomniał sobie jak smakuję - puściła mu oczko.

@Alexandre Van der Eretein @Valerie von Rosenthaler @Lorenzo Van der Eretein
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Nie spodziewał się dzisiaj spotkać innych wampirów, zwłaszcza z własnego rodu. Paryż faktycznie był za mały. Po zobaczeniu Valerie uśmiechnął się tylko jak na dyplomatę przystało. Postanowiła udawać że go nie zna, więc wszedł w tą grę. Być może dzięki temu będzie trochę ciekawiej. W głównej mierze wpadł tutaj na relaksującego drinka czekając na wyniki. Teraz jak o tym myślał wpadł na jeszcze inny genialny pomysł, choć na to trochę za późno. Mógłby puścić boty w sieć, które zbierały by wszelkie wpisy na mediach społecznościowych i za pomocą sztucznej inteligencji analizować je. Eh... czemu wcześniej na to nie wpadł!
Do klubu postanowił przyjść jeszcze jego syn. Ucieszył się na jego widok. Być może dlatego że rozpierała go duma jak sobie radzi. Nie przyniósł mu wstydu ani nie splamił dobrego imienia rodziny co było dla niego bardzo ważne.
- Witaj Alexandrze, nie spodziewałem się że akurat tutaj się spotkamy. - odpowiedział i uścisnął dłoń syna. Ostatnio nie było im dane się za często widywać, więc cieszył się z tej chwili. Miał nadzieje, że nadrobią kiedyś stracony czas i wymienią doświadczeniami przy butelce czegoś mocniejszego.
Gdy Lorenzo zauważył tatuaż Navy SEALs na barmance w jedną sekundę stała się godna zainteresowania. Niestety długi wiek Włocha wpłynął na to jak postrzegał ludzi. Rzadko kiedy ich od siebie odróżniał chyba że znajdą się takie perełki jak na przykład Alexander, któremu ofiarował nocne życie. Ten jeden, mały obrazek na skórze kobiety sprawił że Lorenzo się zaintrygował. Spojrzał dokładnie na jej twarz wertując swoją pamięć, gdyż skądś ją kojarzył. Potrzebował chwilę, ale w końcu udało mu się przypomnieć.
- Ashley Blake, SCAR-L, 32 sekundy w składaniu czyż nie? - odezwał się w kierunku kobiety. W tym też momencie wiedział że widywał ją na swojej strzelnicy. Bywała tam dość często, lecz znał ją tylko z kamer, a także z akt członków klubu strzeleckiego. Nie przewertował jej historii dokładnie, lecz teraz może się to zmienić.

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Odwzajemniła uśmiech Lorenzo w typowo flirciarskiej manierze, jeszcze zanim rozpoczęła kokieterską budowę podwalin pod wyspowiadanie barmanki ze wszystkich grzechów oraz lokalnych wieści. Podobnie zresztą miało stać się z Alexandre, jednak z powodu jego późniejszego przybycia (Beatrice ich tutaj dla jaj napuściła na siebie żeby zobaczyć co się stanie?) miała nieco większe pole do manewru… więc nie omieszkała zerknąć na tors i bardziej w okolicę pasa… wiadomo, ubranie ciasne to i guziczki stanowiły ozdobę, mógł więc jakiegoś nie dopiąć a i tak różnicy podczas chodu się mnie wychwyci. W gorszej wersji nie zapiął rozporku, co groziło wyfrunięciem (bezpowrotnym) ptaszka, więc lepiej zwrócić uwagę wcześniej.
- Z chęcią położę swoje łapki na tym co skrywa się w strefie VIP, spijając ambrozję z tego co nie jest dane reszcie - odparła i w bardzo okrężny sposób nawiązała do pewnych stref kobiecego ciała oraz czynności, dokładnie takich o których przed 22 nie wypadało mówić na głos  (gdzieś na świecie jest zawsze po 22…).
- I am that warrior.
My word is my bond.
I am never out of the fight.
My training is never complete.
I will not fall
- z jej ust padła skrótowa forma etosu SEAL’sów, bo akurat dłuższych akapitów słowo w słowo już nie pamiętała. Nie spodziewała się zastać barmanki, która wcześniej pracowała w wojsku i to w tego typu formacji. Skąd taki wniosek? Już prędzej ludzie tatuowali sobie rzymskie orły SPQR i inne durnoty, lokalne, aniżeli zagranicznych jednostek. Mimowolnie zerknęła w kierunku Lorenzo, jako tego mającego zajawkę militarną, i ewidentnie widać było jego rosnące zainteresowanie tą blondynką. Nic dziwnego. W przypadku bawidamka Alexa, po uwzględnieniu słów żołnierki, od razu na myśl przyszło łamanie dekalogu. Nie dość że świat, to jeszcze stolica Francji oraz archetypy bywalców są i małe i mocno okrojone… Ale kto powiedział, że to musi być wadą?
- Mam nadzieję, że rywalizacji z Delta Force nie została przeniesiona na francuską ziemię, w przeciwnym wypadku będziemy musiały rozstrzygnąć spór, która z reprezentowanych przez nas formacji jest skuteczniejsza - dodała po dłuższej chwili i posłała kobiecie łobuzerski uśmieszek, po czym ciamknęła drugi z owocków obtoczonych cukrem (bo z podania szaszłyczku do pyszczka chwilę przed skorzystała). Niby drobne kłamstewko, w DF nigdy nie była, jednak zdarzyło jej się z nimi postrzelać… oraz ci reprezentowali podobny poziom co Seals, aż tak wielu różnic między nimi nie było. Tym samym strasznie nie łgała a jedynie nieco mąciła w faktach.

@Lorenzo Van der Eretein  @Alexandre Van der Eretein  @Ashley J. Blake
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Czy zwykły przypadek mógł być udziałem Beatrice? W końcu jemu nie mówiła, gdzie ma się udać. Szedł tam, gdzie czuł się jak ryba w wodzie. Widok dwóch, a w zasadzie trzech znajomych duszyczek był nieco zaskakujący. Ale w końcu "nie ma przypadków, są tylko znaki". Nic nie działo się bez przyczyny. Ojciec jak zwykle małomówny, za to mowa ciała i tak dobrze znane rysy mówiły niezwykle wiele. Również cieszył się, widokiem starego Wampira i również miał nadzieje, że niebawem będą mieli okazje usiąść wspólnie w salonie przy szklaneczce dobrej whisky, albo udać się na dawno planowane polowanie. - Niebawem cię odwiedzę. Mam dla ciebie skromny upominek. - Po uścisku wrócił na swoje miejsce, i sięgnął po szklaneczkę podaną mu przez Śliczną barmankę.

Przy okazji przysłuchiwał się wymianie zdań między kobietami. Korciło go przez chwilę dodać coś od siebie na słowa Valerie, Jednak powstrzymał się w ostatniej chwili. Jednak po słowach Ashley tama pękła - Oj dyskretne Menu jest wyśmienite - chrząknął znacząco. - Wiem coś o tym. - uśmiechnął się złośliwie. Wcześniejszy wzrok Valerie na nim nie uszedł jego uwadze, jednak poza otaksowaniem jej wzrokiem na razie nie mógł pozwolić sobie na nic więcej. No przynajmniej na razie. Najpierw jednak obowiązki. Na przyjemności przyjdzie pora.

- Chyba wolałbym go sobie przypomnieć w nieco innej formie. - spojrzał kobiecie w oczka, delikatnie się przy tym uśmiechając. - O! 32 sekundy? Całkiem przyjemny wynik powiedziałbym. Choć dalej zostanę przy mojej Berettcie. Wolę dalszy dystans. - zaśmiał się i odwrócił się lekko w stronę Valerie. - Mmm Panienka również z wojska? - oczywiście znał historie Valerie, ale czy nie można było trochę pograć w tą grę? - Alexandre - chwycił kobietę za dłoń i ucałował jej wierzch.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Ashley J. Blake

Ashley J. Blake
Liczba postów : 208
Trzeba było przyznać, iż zrobiło się niezwykle ciekawie w bardzo krótkim czasie. Zacznijmy jednak od Valerie, która jako pierwsza tego wieczoru postanowiła podbijać do barmanki, co blondynce schlebiało oczywiście. Z przyjemnością lustrowała sobie kobietę po drugiej stronie barowej lady, która miała wyraźnie ochotę na coś więcej. Amerykanka nie odmówiłaby takiego wyskoku do strefy VIP... Gdyby ta tutaj była bardziej zamknięta. Niestety ten klub nie był z wysokiej półki, więc nie było tutaj jako takich zamkniętych pomieszczeń, czy też mocno oddzielonych i zapewniających faktycznie jakąś prywatność. Puściła jednak w odpowiedzi buziaczka w kierunku wampirzycy.
Moment, w którym się odwróciła po przygotowaniu wspomnianego drinka i zaszczycono ją kilkoma informacjami uniosła brwi z zaskoczenia. Wpierw zerknęła na Lorenzo tuż po tym, jak zarzucił jej informacjami z jednej ze strzelnic. Właściwie jej ulubionej strzelnicy, bo tam miała największe pole manewru dla trenowania własnych umiejętności. Nieco uważniej mu się teraz przyglądała. Nie kojarzyła go z tego miejsca, a jednak znał jej imię, nazwisko, broń oraz czas.
- Pracujesz na strzelnicy? To jedyne wytłumaczenie, że cię z niej nie kojarzę a znasz moje dane. Skrywasz się w biurze prawda? - to były jej szybkie przemyślenia z łączenia faktów z informacjami i obrazami jakie pamiętała w swej główce. Wtem zwróciła się do Val uśmiechając się pogodnie i pokiwała głową z podziwem gdy ta cytowała słowa. Zaśmiała się również zaraz wesoło na wzmiankę o rywalizacji.
- Nah, i don't care... To już przeszłość, choć lubiłam chłopcom spuszczać wpierdol - wyszczerzyła się wesoło do kobiety. Pochyliła się jednak mocno nad blatem w kierunku Val - Z przyjemnością jednak ten spór rozstrzygnę... Podczas degustacji menu - oblizała swe usteczka w dość lubieżny sposób. Znów puściła oczko i wyprostowała się patrząc teraz w kierunku Alexa. Usiadła na blacie jednym półdupkiem, co by być wygodnie bokiem do niego. Sięgnęła dłonią aby wsunąć dłoń na jego karczek.
- Ty badałeś sobie krążenie? Dalej jesteś strasznie zimny... - Teraz zrobiła jednak nieco zmartwioną minkę, bo na dworze już było ogólnie znacznie cieplej niż przy ich poprzednim spotkaniu. Wyprostowała się zabierając swoją dłoń. Zeskoczyła powrotem na podłogę i sięgnęła po kubek ze swoją kawą aby móc łyknąć ciemnego, gorzkiego naparu.

@Alexandre Van der Eretein @Lorenzo Van der Eretein @Valerie von Rosenthaler
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Atmosfera robiła się dość flirciarsko napięta. Ewidentnie tylko Lorenzo nie miał zamiaru startować do Ashley. Nie było to spowodowane tym że nie była dla niego atrakcyjna, a raczej tym że wolał "podbijać" w bardziej prywatnym otoczeniu. Był politykiem i dyplomatą. Każdy jego ruch i słowo ma znaczenie. Poza tym, wolał tego nie robić przy swoim synu. Ubierając to w ładne słowa ich relacja nie była na tyle otwarta, żeby wymieniali się zdobytym doświadczeniem na tym polu.
- Upominek powiadasz? W takim razie będę cierpliwie czekał. - odezwał się do Alexandra z lekkim uśmiechem. Ciekawiło go co takiego dla niego przygotował. Nie próbował nawet zgadnąć co to było, gdyż wolał sobie nie psuć niespodzianki.
- Tak się składa, że jestem właścicielem Warriors Nest i staram się kojarzyć każdego z członków klubu. Na początku nie ciebie nie rozpoznałem, dopiero po zobaczeniu tatuażu zapaliła mi się lampka. - odpowiedział w kierunku Ashley biorąc szklankę z trunkiem i popijając. - Długo byłaś w SEALsach? - zapytał się. Lorenzo był hobbistą jeżeli chodzi o militaria. Sam nie walczył, gdyż nie posiadał do tego odpowiednich umiejętności. Natura obdarzyła go za to innymi talentami i brał udział w trochę innych bitwach.

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
- W takim razie już umieram ze zniecierpliwienia - odparła Alexandre na jego wtrącenie, od razu mając wymówkę na ewentualny chłód własnej osoby. W końcu zmarli, będący zarazem sztywni, są zimni, nie? Słówka te opatrzyła przy okazji figlarnym tonem, który wzbogaciła u subtelny, aczkolwiek łobuzerski uśmieszek. Tym razem, dla odmiany, żadnych fizycznych przeciwwskazań do obalenia ewentualnej przyczyny powodującej zniecierpliwienie to nie miała.
- Może i przeszłość ale wspomnienia pozostają, zwłaszcza jeśli po spuszczeniu łomotu dołożyć do tego wiadro zimnej głowy. Nie żeby chłopcy przed 27 rokiem życia nie wymagali tego dwa razy dziennie, profilaktycznie… - rzekła i puściła oczko Ashley, która powinna załapać aluzję. Co jak co ale armia nie sprzyjała kontaktom z płcią przeciwną (homo i inne warianty to osobny temat), a i do burdelu lub na gwałt czasem za daleko, więc napięcie rosło… ach ten cudowny żywot pracownicy sztabowej lub, dawniej, markietantki (żołnierki czysto frontowe to rare pepe zwłaszcza patrząc wstecz). No jak się skupić na patrolu kiedy w oczach widnieje obraz tych kształtów…
- W takim razie jestem tutaj uziemiona do końca twojej zmiany… - odparła i zrobiła typowe „smirk”, upijając łyczek drinku.  - Miranda - przedstawiła się, jednak szybko przewróciła łapkę, na chwilę nim ta nie została ucałowana… może inaczej, zmusiła kogoś do ucałowania samego siebie? - I owszem, wspomniana Delta, póki co na wakacjach  bo trzeba w końcu zużyć nieco przysługujących wolnych dni - dopowiedziała.
- A Pan to…? - pytanie skierowała do Lorenzo. - Strzelnicę jak najbardziej kojarzę, jednak bez żadnych związanych z nim godności - dodała co by nie wyjść na kompletną ignorantkę, choć po prawdzie to nie kojarzyła ewentualnej fałszywej tożsamości pod którą mógłby się tam skryć.
Póki co spojrzała z lekko uniesionym oczkiem to na barmankę, to Alexa, jak gdyby próbując doszukać się objawów tego dlaczego ten mógł być zimny. Bez żadnych komentarzy… bo tylko winni się tłumaczyli, nie (chwała że stosowała lekki makijaż który przynajmniej wizualnie robił z niej kogoś cieplejszego niż jest w rzeczywistości)?
- Ostatnie kogo spodziewałabym się zastać za blatem to ex-mundurowych. Tutejsza klientela jest aż tak bardzo rozbrykana? - wróciła do kokieteryjnego tonu, zerkając na resztę bywalców. - Na bójkę w barze to chyba wpadliśmy nie w porę… - dodała i zaśmiała się lekko, przy okazji próbując wyrwać nieco  uwagi Ash i osłabić badanie stanu zdrowia największego ruchacza Ereteinów.

@Lorenzo Van der Eretein  @Ashley J. Blake  @Alexandre Van der Eretein
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Prychnął cicho na odwrócenie dłoni. Podniósł głowę, z delikatnym uśmiechem. Skoro tak chciała się bawić, proszę bardzo, grajmy w to. Uśmiechnął się w duchu. Zaczął uważniej przysłuchiwać się rozmowom przy barze, a na słowa ojca zareagował skinieniem głowy. - W sumie dawno nie byłem postrzelać, uzupełniłeś zapas amunicji? Chyba niedługo odwiedzę twoje królestwo. - znów uśmiechnął się delikatnie.

Czując jej dłoń na swoim karku, delikatnie przymknął oczy i wziął nieco głębszy oddech. Gdy znów je otworzył otaksował wzrokiem kobietę. Co prawda bojówki nieco utrudniały widoki, ale wspomnienia i odrobina wyobraźni nieco ułatwiały sprawę. Na słowa Ashley na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Westchnął ciężko, jak by wyjawiając długo skrywaną tajemnicę. - No i masz mnie. Masz racje, moja temperaturka jest wynikiem choroby. - nie było przecież to kłamstwo. - Problemy z krążeniem - to również, - oraz niedoczynność tarczycy. To był główny powód mojej rozłąki z Armią. - uśmiechnął się do kobiety nieco kokieteryjnie.

Największy kokieter, może tu by się mógł zgodzić, ale mniejsza, upił kolejny łyczek ze swojego drinka, i zwrócił się do Ashley. - No pewnie sytuacja w mieście nieco uszczupliła ci Klientele. Ciekawi mnie w sumie co ludzie mówią o tym co się dzieje. Słyszysz zapewne to i owo. - uśmiechnął się do Barmanki.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Ashley J. Blake

Ashley J. Blake
Liczba postów : 208
Lorenzo nieco ją zaskoczył faktem, iż był właścicielem strzelnicy, na którą to uczęszczała. Nie spodziewała się poznać mężczyznę w klubie, w którym pracowała. By w końcu zwykły, podrzędny, nie dla osób z zarobkami. No chyba, że faktycznie szukał jakiejś laski, co by być dla niej sugar daddy.
- Trzy lata, ogólnie w wojsku osiem... Właściwie dziewięć, bo rok też byłam szkoleniowcem polowym - odparła uśmiechając się lekko. -Dlatego tak wymieniam bronie jak już wpadnę na strzelnicę. Skille spaść poniżej normy nie mogą - zaśmiała się lekko.
Odwróciła się w kierunku Mirandy, jak to się Val przedstawiła, pokazując jej gest dłonią mówiący klasyczne "o to to, dokładnie tak" i kiwający przy tym delikatnie głową.
- Nie bez powodu w końcu mówi się, że kobiety szybciej dojrzewają niż mężczyźni - zachichotała. - Czyli dalej w czynnej? Ja sobie odpuściłam... - wzruszyła lekko ramionami nie wyjawiając jednak ostatecznie powodów, dla których doszło do właśnie takowej decyzji.
Uśmiech zadowolenia wymalował się na jej twarzy słysząc, iż Miranda ma zamiar poczekać do końca jej zmiany. Wieczór zapowiadał się więc niezwykle interesująco, co tylko poprawiało humorek pod tym względem. Zapoznanie się z kolejną pięknością zawsze przecież w cenie, a sama Ashley nie stroniła od żadnej płci więc... Why not?
- Już się nie mogę doczekać - puściła oczko do kobiety. Zmarszczyła jednak swoje brwi na wyjaśnienia Alexa. Ba, nawet jedną z nich zaraz uniosła ewidentnie analizując to, co do niej właśnie powiedział. Kojarzyła, że przy niskim ciśnieniu nie powinno się pić alkoholu, bo on generalnie też je potrafił obniżać. Ewentualnie pół lampki czerwonego winka na wieczór, ale no... Alkohol i leki na tarczycę i niedociśnienie...
- To mój zapychacz czasu między innymi... robótkami - zatknęła na Valerie, posłała jej cwany uśmieszek i pokręciła głową co do rozbrykania w barze. - Nah, raczej nie aż tak. Co prawda bywało, iż wchodziłam z interwencją, ale właściwie to nic szczególnego. Faktem jest, iż ostatnio jest ciszej. Dużo osób jednak jest na protestach. Ja generalnie się tym nie przejmuję póki zarabiam, a swoje pieniążki mam, więc wyrąbane. Na to ile latek trzeba przepracować też mam wylane, bo jakby... Nie tyczy to mnie jakby nie patrzeć. Faktem jest jednak, iż nie są zadowoleni. - Blondynka odsunęła się od nich by powkładać brudne szklanki do zmywarki. Była jednak na tyle blisko, że mogła z nimi spokojnie rozmawiać.
- Generalnie... No jak widać jest ciężko. Ludzie mają dość i sami nie wiedzą czego chcą. Jedni idą zwyczajnie za tłumem nie patrząc na to dlaczego, dla zabawy. Bo dla nich dla zabawy podpala się rzeczy i niszczy. Spora cześć osób nie przychodzi bo zwyczajnie się obawia o własne życie, albo o rodziny, które mają wracać o tych porach do domu. Ludzie zachowują się jak bydło, co dla mnie nie jest totalnie obce. Nie rozumieją tego, co się dzieje. Nie potrafią słuchać siebie nawzajem, a nienawiść do prezydenta tylko wszystko nakręca, sami się nakręcają. Dla nich te dwa lata emerytury to jak wieczność, gdzie przecież w niektórych krajach... Emerytura? A co to? Nie odłożyłeś, nie masz. W innych są znacznie wyższe granice tego wieku. Słuchając ludzi widzę niewiedzę, głupotę, szczeniactwo, panikę, strach - wzruszyła delikatnie ramionami prostując się i zamykając zmywarkę, którą właśnie uruchomiła. Spojrzała na nich na spokojnie. - Wiele rzeczy można zobaczyć w mediach, ale to w sumie nie oddaje właściwych uczuć ludzi, jakie mają wymalowane na twarzach. Babcie boją się o wnuków, a ci przychodzą się wpierw schlać, a potem kupić alkohol by zrobić koktajl mołotowa i rzucić w auto niewinnego człowieka, który okazuje się pielęgniarką, która ma dwójkę dzieci i pomaga opatrywać dzieci poranione od rozbitego szkła przez manifestantów. No ale cóż... Tacy są ludzie, a media dają tylko ogólnikowo, plus wszelkie boty, które są wypuszczane, aby tym bardziej zakłamywać wyniki, podburzać, lub usuwać dane. - Oparła dłonie o blat po swojej stronie i niewzruszona znów wzruszyła delikatnie ramionami. - Oto oblicze Francji, europejskiego kraju, który idzie powolna drogą w tym samym kierunku, co jest uciszane na bliskim wschodzie. Jak widać każdego może to dopaść.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Lorenzo przez większość czasu się tylko przysłuchiwał. Była to jedna z jego umiejętności, gdyż analiza wypowiedzi innych była dość istotna w możliwościach komunikacyjnych. Trzeba wybadać podstawowy grunt, aby coraz sprawniej się poruszać na tym polu.
- Nazywam się Lorenzo. - odpowiedział "Mirandzie" z lekkim uśmiechem. Swojej godności używał normalnie w sferze publicznej, jeżeli chodziło o Paryż. Zazwyczaj gdy musiał załatwić coś za granicą robili to jego ludzie, przez co jego rączki bywały czyste. Pewnie gdyby ktoś się bardzo, ale to naprawdę bardzo postarał mógłby odkryć, że cienkie linki prowadzą do niego, ale o dużo łatwiej można by było dojść do fałszywego imienia.
- Można mnie nie kojarzyć, gdyż zazwyczaj przebywam na strzelnicy gdy jest zamknięta, tak łatwiej jest się skupić na pracy. - odpowiedział tłumacząc dlaczego zazwyczaj nikt go nie spotka w dzień. - Zapas amunicji jest jak zawsze na wysokim poziomie. Zawsze jestem przygotowany na niezapowiedziany najazd miłośników strzelectwa. - odpowiedział Alexandrowi z lekkim uśmiechem. Nie skomentował jego wytłumaczenia "dlaczego jest taki zimny". Czy niedoczynność tarczycy jest powodem, że jest się zimnym? Nie wiedział, ale pewnie zweryfikowanie tej informacji nie zajmie więcej niż pięć minut. Dostęp do Internetu i niezależnych źródeł informacji była podstawą do weryfikacji prawdy, a każdy teraz ma taką możliwość. Przerażające czasy dla manipulatorów i kłamców. Na szczęście Lorenzo nigdy nie kłamał, co innego z milczeniem. Często wstrzymywał się od komentarza.
Wysłuchał długiego monologu barmanki wsłuchując się dokładnie. Niestety nie dowiedział się niczego nowego, czego już by nie wiedział. Interesował się polityką i doskonale znał społeczeństwo francuskie. Jeżeli tutaj coś nie płonie, to pewnie jest dopiero cisza przed burzą. Ruchy radykalistów miały niestety tendencje wzrostową i było tak na całym świecie. Mniej się już mówi o faktach i rozwoju, a więcej podejmuje decyzje na podstawie emocji, które zawsze sprowadzają się do skrajności nie ważnej z jakiej strony się patrzy.

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Jedynie zachichotała na prychnięcie biednego i poniewieranego przez wszystkie panny tego miasta Alexandre. Z rozpustą przyznać musi, korony puszczalstwa nikt mu nie odbierze, ale diademu złośliwości będzie bronić do ostatniej kropli cudzej krwi i własnego kinderka.
- Piękne imię, dobrze leży na języku - rzekła i posłała dla Lorenzo figlarny uśmieszek, po czym upiła łyczek swojego drinka, wcale ale to wcale (prawie że) subtelnie nie flirtując z ojcem Azjaty. Swoją drogą praktyczne rozwiązanie, nie musiał przejmować się pomieszaniem fałszywych tożsamości, przynajmniej dopóki w grę nie wchodziły nazwiska. Z kolei w chwili gdy ten nieszczęśnik został wzięty na spytki i zaczął się tłumaczyć, zrobiła minę typu „auć”, nic tak nie bolało jak zwolnienie z wojska z powodów zdrowotnych… - Z dwojga złego już lepiej to niż zwolnienie z powodu urwania kończyny… - skomentowała z lekkim grymasem bólu na twarzy, nawet nie musząc symulować znajomości tego typu sytuacji z autopsji. W praktyce gorszym od utraty łapy z winy odłamków artylerii były, na ten przykład, odmrożenia. Cudowny Front Wschodni…
- Emerytury głodowe lub prywatnie, o ile stać cię na ich odłożenie. Służba zdrowia płatna i albo zrujnuje oszczędności życia lub pośle cię na bruk, tudzież czekasz na śmierć… Co tam jeszcze, dzielnice i miasta, a czasem i stan zrujnowany przez konkretne grupy społeczne, z czarnym motłochem i ich gettami na czele w połączeniu z żerującymi na tym politykami, no i skrajnie nierestrykcyjny dostęp do broni… plus patologia dla młodych dorosłych po studiach na starcie. Czy ja wiem czy Francja jest aż taka zła? No chyba, że coś z tego zaczyna się i tutaj gnieździć…? - odezwała się po dłuższej wypowiedzi Ash i próbowała podpuścić ją do kolejnych opowieści, na zasadzie kontrastu z USA. Ponadto… nie usłyszała niczego nowego, co nawet jak na standard europejski nie miało miejsca w państwach sąsiednich, minus aż tak walne protesty (może za wyjątkiem Izraela ale to nie Europa).

@Lorenzo Van der Eretein @Ashley J. Blake @Alexandre Van der Eretein
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach