Liczba postów : 529
Czas na pracy w operowej restauracji upływał zaskakująco dobrze. Zarówno klasyczne recitale, jak i te wymagające błyszczącego stroju, pełnego fantazyjnego makijażu i niezłego rozciągania stawów biodrowych przed koncertem, spotykały się z raczej ciepłym przyjęciem i ostatecznie umową na stałe.
Co więcej, los się do Leili uśmiechnął, gdy w ubiegłym miesiącu na kolacji był sam dyrektor artystyczny opery. Przystojny mężczyzna o charyzmatycznym spojrzeniu nie mógł wprost oczu od niej oderwać, pozostając do samego końca programu a potem - o tak, blond bitch szefowa powiedziała skrzypaczce, że dyrektor ma jej coś do zaoferowania.
Rozmowa o dziwo nie nosiła ze sobą żadnych znamion mobbingu, czy zaproszenia do prywatnego apartamentu, jak można byłoby się obawiać w tym układzie sił. Och nie. Pierre Florent po wyrażeniu szczerego zachwytu jej gracją i zwinnością zaproponował epizodyczną rolę w przedstawieniu operowym. Oto pośród mitycznych stworów, będących niemymi obserwatorami tragicznej miłości Rusałki do mężczyzny, tańczyć miałby duszek, wróżka ze skrzydełkami i rzewnymi skrzypcami, łkającymi za marnym losem zakochanej kobiety. Jako że oferta ta nie wadziła ani z pracą w winiarni, ani w restauracji... Żal byłoby nie skorzystać.
Leila miała okazję przez ten miesiąc poznać smak operowego rejwachu, chaosu, z nostalgią powspominać pokazy mody, których zaplecze wyglądało w bardzo podobny sposób. Poznała wokalistów, chórzystów i balet, brała udział w wielu scenicznych próbach, poddając się w pewnym stopniu reżyserce przedstawienia, choć dyrektor Florent za każdym razem strofował ów kobietę, nakazując wręcz, aby Leila miała pełną swobodę artystyczną. W garderobie którą dzieliła z innymi, przy lustrze zawsze pojawiały się świeże kwiaty, czasem czekoladki.
Do premiery pozostawało coraz mniej czasu, próby były wymagające. Tak się złożyło, ze scena z sollistką i skrzypaczką przeciągnęła się i gdy w końcu reżyserka odpuściła, dochodziła północ. Leila umęczona poszła do swojej garderoby, aby zdjąć wróżkowy strój i ciążące jej teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej skrzydełka.
– Czy ktoś Ci kiedyś mówił... że jesteś zachwycająca? – odezwał się cichy, męski głos z rogu opustoszałej niewątpliwie damskiej garderoby. Dyrektor najwidoczniej czekał na nią, teraz przypatrywał się jej ze spokojnym uśmiechem, składając swoje palce w niewielką piramidkę. Czujnie, nie będąc pewny reakcji dziewczyny.
Co więcej, los się do Leili uśmiechnął, gdy w ubiegłym miesiącu na kolacji był sam dyrektor artystyczny opery. Przystojny mężczyzna o charyzmatycznym spojrzeniu nie mógł wprost oczu od niej oderwać, pozostając do samego końca programu a potem - o tak, blond bitch szefowa powiedziała skrzypaczce, że dyrektor ma jej coś do zaoferowania.
Rozmowa o dziwo nie nosiła ze sobą żadnych znamion mobbingu, czy zaproszenia do prywatnego apartamentu, jak można byłoby się obawiać w tym układzie sił. Och nie. Pierre Florent po wyrażeniu szczerego zachwytu jej gracją i zwinnością zaproponował epizodyczną rolę w przedstawieniu operowym. Oto pośród mitycznych stworów, będących niemymi obserwatorami tragicznej miłości Rusałki do mężczyzny, tańczyć miałby duszek, wróżka ze skrzydełkami i rzewnymi skrzypcami, łkającymi za marnym losem zakochanej kobiety. Jako że oferta ta nie wadziła ani z pracą w winiarni, ani w restauracji... Żal byłoby nie skorzystać.
Leila miała okazję przez ten miesiąc poznać smak operowego rejwachu, chaosu, z nostalgią powspominać pokazy mody, których zaplecze wyglądało w bardzo podobny sposób. Poznała wokalistów, chórzystów i balet, brała udział w wielu scenicznych próbach, poddając się w pewnym stopniu reżyserce przedstawienia, choć dyrektor Florent za każdym razem strofował ów kobietę, nakazując wręcz, aby Leila miała pełną swobodę artystyczną. W garderobie którą dzieliła z innymi, przy lustrze zawsze pojawiały się świeże kwiaty, czasem czekoladki.
Do premiery pozostawało coraz mniej czasu, próby były wymagające. Tak się złożyło, ze scena z sollistką i skrzypaczką przeciągnęła się i gdy w końcu reżyserka odpuściła, dochodziła północ. Leila umęczona poszła do swojej garderoby, aby zdjąć wróżkowy strój i ciążące jej teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej skrzydełka.
– Czy ktoś Ci kiedyś mówił... że jesteś zachwycająca? – odezwał się cichy, męski głos z rogu opustoszałej niewątpliwie damskiej garderoby. Dyrektor najwidoczniej czekał na nią, teraz przypatrywał się jej ze spokojnym uśmiechem, składając swoje palce w niewielką piramidkę. Czujnie, nie będąc pewny reakcji dziewczyny.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!