I can't resist the risk of your love || 06 iii 23 r.

2 posters

Go down

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Po powrocie z Polski Ida potrzebowała trochę czasu, by wszystko sobie poukładać. Ta cała sytuacja była naprawdę ciężka, chociaż ktoś z boku mógł nie widzieć problemu, który mieli. Przyznali sobie wzajemnie, że się kochają, to powinno wszystko załatwić. Nie sprawiło jednak, że magicznie zniknęła apatia Maurice'a, ani że Ida zapomniała lub pogodziła się z gorzkimi słowami, które rzucił w jej kierunku. Do tego potrzebowali czasu, połączonego wraz z wspólnym spędzaniem czasu.
Może faktycznie wspólne pozostanie we Wrocławiu nie było najlepszym pomysłem, kiedy dalej mieli złamane serca. Ale Ida nie robiła tego dla nich, wampirzyca robiła to dla siebie, by chociaż trochę pomóc sobie w żałobie, by uciszyć swoje wyrzuty sumienia, po ponownym rozstaniu z rodziną. Przez te kilka dni spali w jednym łóżku, obejmowali się i chodzili za rękę, ale dalej nie byli blisko tego, co pozostawili pod drzewem na tamtym polu. Obydwoje chyba byli trochę wycofani, jakby bali się ponownego skrzywdzenia, co nie było w sumie niczym dziwnym.
Tego wieczora Silvan gdzieś wychodził, Ida napisała więc do Maurice'a, że jeżeli chce to mogą spotkać się u niej. Czy obawiała się powrotu do jego mieszkania, gdzie czekało na nią tak wiele uczuć i miłych wspomnień? Trochę tak, chociaż tak naprawdę nie powinna niczego się obawiać. Bała się jednak, że w końcu się rozklei i wyrzuci wszystkie uczucia, niekoniecznie negatywne, wraz z potokiem łez. Najważniejsze, żeby nostalgia nie złapała jej podczas zbliżenia. W Polsce była zbyt przytłoczona całą sytuacją i tym, że w końcu jest w jego ramionach, żeby być w nastroju na jakieś amory, ale skoro wrócili do Paryża to założyła, że coś się wydarzy. Narzuciła na siebie jasnoróżową koszulę i wysoką w talii dżinsową spódnicę. Nie wiedziała, czy zostaną, czy postanowią gdzieś wyjść, dlatego lekko się pomalowała, by niezależnie od sytuacji wyglądać po prostu dobrze.
Miała jedynie nadzieję, że Maurice nie wpadnie na Silvana. Nie chciała się ukrywać, sama powiedziała Maurycemu, że nie chce znowu odwalać takiej szopki jak poprzednio, mimo wszystko jakoś chciała dać im trochę więcej czasu, zanim Zimmerman się ponownie dowie o tym, że się spotykają. Być może powinni teraz załatwić to w inny sposób niż terapią szokową. Chociaż ojciec jej ukochanego i tak pewnie podejrzewał, że zdążyli w jakiś sposób dojść do porozumienia lub się pogodzić, skoro Ida przestała odwalać i nawet zdarzało jej się uśmiechać. Nie zdążyli jednak porozmawiać, bo sytuacja była jeszcze trochę niezręczna po ostatnim wspólnym pozbywaniu się zwłok.
Ida schłodziła najlepsze wino jakie miała, wraz z ulubioną krwią Maurice'a i usiadła w salonie, by poczekać na wybranka oglądając jakiś reality show na netflixie. Czasami poprawiało jej to ego, jak widziała, że jest porównywalnie ładna do uczestniczek, ale oprócz pięknej twarzy miała też coś w głowie. Serce biło jej nad wyraz szybko, a ręce się odrobinę trzęsły. Nie mogła się przyzwyczaić, że tak reagowała na swojego Maurice'a, wampira którego kochała, mężczyznę który pokazał jej jak to jest żyć i oddychać pełną piersią. Chciała znowu poczuć w jego towarzystwie pełen komfort, ale nie wiedziała czy to będzie takie proste. Zniecierpliwiona odpaliła papierosa, nie przejmując się wyjściem z mieszkania na balkon. Nie obchodził jej teraz zapach, z którym będzie pewnie musiała potem walczyć. Nikotyna pomagała jej się uspokoić i to było najważniejsze.
Kiedy usłyszała pukanie do drzwi, odłożyła zapalonego szluga na porcelanową popielniczkę, podniosła się z kanapy i otworzyła mężczyźnie z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Nic nie mówiąc, sięgnęła do jego szyi, by obdarzyć go szybkim cmoknięciem prosto w usta na przywitanie, po czym odsunęła się, by wpuścić go do mieszkania.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Dla Maurycego ta sytuacja nie była łatwa. Kochał Idę, bardzo kochał, tak, że mu to łamało serce. Chciał móc być przy niej cały czas, chciał móc słyszeć jej głos, choć nie raz męczący, to jednak do upadłego. Marzył o tym, żeby wszystko było między nimi dobrze, żeby nie dzielił ich ten dystans, który stworzyli. Wspominał nostalgicznie wszystkie rzeczy, które razem zrobili i te, których nie zdążyli. Nie żałował niczego, poza właśnie kochaniem jej. I nie umiał pozbyć się tej myśli, uciążliwej, wiercącej dziurę w jego głowie. Ponieważ ten jeden głos mu ciągle powtarzał, To się źle skończy, znowu Ciebie zrani, znowu stracisz część siebie. A Maurice za wszelką cenę nie chciał tracić ani Idy, ani siebie. Nie wiedział kogo bardziej, chociaż podświadomie coś mu mówiło, że wciąż on wygrywał. Że wciąż robił wszystko dla siebie. Bo Hoffman był egoistą. Paskudnym egocentrykiem, który nie patrzył na innych, który przez dwieście lat żył tylko dla siebie i dla nikogo innego. Nie wykreował tego, taki był. Jego twór jedynie podkręcał tę cechę w nim, chcąc chyba go zabić. Ale to nie była jego jedyna wada. Było ich wiele, za wiele. Chwała niebiosom, że on sam nie był tego do końca świadomy. Gdyby tylko wiedział, jak inni na niego patrzą, nie wierzyłby, że Ida byłaby w stanie go pokochać. Na całe szczęście mężczyzna żył w swoim własnym świecie i takie myśli nie miały prawa bytu w jego przypadku. I w tym jego własnym świecie zaszły zmiany, na które sam nie był gotowy. Miłość. Kochanie Idy. Nie chciał już tego, walczył z tym. Nie wiedział, czy Ida to widziała, ale był bardzo oporny wobec okazywania jej takich uczuć. Preferował zachowawcze kroki, mniej ostateczne. Nie chciał jej kochać i z tym walczył. Nie do końca świadomie podejmował kolejne decyzje, którymi było zaniechanie wszelkich emocji. Stał się skorupą samego siebie, wydmuszką która funkcjonowała na najprostszych obrotach. Ciężko mu było usiedzieć w Polsce, ale robił to dla Idy. I na tyle by było z okazywania miłości. Warto jednak pamiętać, że nie do końca robił to z własnej woli. Bardziej była to reakcja obronna, ostatnie podrygi Maurice’a Hoffmana. Po powrocie zaszył się u siebie i spędzał dni i noce w sposób sobie najlepiej znany. Samemu. Aczkolwiek, i temu przyszedł kres, ponieważ Ida zaprosiła go do siebie. Nie chciało mu się iść, ale uznał, że czas się jakoś ogarnąć. Ubrał się nietypowo jak dla siebie, zamiast stawiać na koszulę i eleganckie spodnie. Postawił na koszulę, na to jasno niebieski sweterek i do tego zwykłe czarne spodnie! Przeżywał pewną ewolucję, a poza tym nie miał ochoty wyglądać zawsze tak samo. Był czas na przełamanie schematów. Coś go podkusiło i uznał, że czas się rozerwać. Dlatego też, bez ówczesnej konsultacji ze swoją byłą, spakował ze sobą garść wszelakich narkotyków. A tak, żeby się zabawić we dwoje, może żeby znowu coś poczuć.

Jechał wyjątkowo spokojnie, bez nadmiernego wyprzedzania, w końcu była to droga przez Paryż, która bardziej przypominała dreptanie, niż prawdziwą jazdę. Wpadł w korki i czuł się niczym Halide, brakowało tylko Rammsteina, ale zamiast tego, słuchał Adele. Bujał się w rytm smutnych miłosnych piosenek, próbując w sobie rozbudzić jakieś gorące uczucia. Nie działało, została ostateczność, terapia narkotykowa. Po cichu liczył, że jak się nawciągają, to przyjdą i namiętności. Nie to, żeby mu aż tak zależało na seksie, po prostu chciał się rozerwać i ponownie poczuć, że żyje. O wiele nie prosił. Parkowanie było koszmarem, ale w końcu dotarł. Liczył, że nie spotka Silvana, nie mając w ogóle pojęcia, gdzie on jest. Nie mówili mu, że byli w procesie wracania do siebie. Nie widział w tym sensu, bo a nóż nie wyjdzie i dadzą staremu Zimmermanowi tylko fałszywe nadzieje. Maurice naprawdę chciał, żeby to wyszło, ale nie umiał niczego zrobić ku temu. Tkwili w dziwnym momencie, gdzie obydwoje nie mieli pojęcia co ze sobą zrobić i miał tego dość. Żałował, że to wszystko tak wyszło, ale nie było drogi powrotnej. Mogli co najwyżej zakończyć to wszystko tu i teraz, ale żadne nie chciało. I takim sposobem znalazł się pod drzwiami Idy z kwiatami w ręce. Tak, zajechał jeszcze po nie, żeby nie przyjść jak ten gołodupiec-narkoman, jedynie z koksem i mką.
- Hej – powiedział wręczając jej kwiaty po przejściu przez próg. Zdjął buty, odwiesił płaszcz i wszedł do środka. – Mam coś dla nas, nie wiem czy Ci się to spodoba, ale pomyślałem, że możemy się rozerwać – wyjął z kieszeni spodni dwie plastikowe torebki. Jedną z proszkiem, drugą z tabletkami. – Co ty na to? – Zapytał starając się uśmiechać.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Faktycznie, ich relacja teraz mogła być opisana dwoma słowami: dziwna i niezręczna. Co w sumie było dość niecodzienne, jeżeli opisywać dwójkę ludzi, którzy są pewni tego, że się kochają. No ale cóż, musieli znaleźć ponownie drogę do siebie, a to nie było wcale takie proste, kiedy obydwoje dalej mieli w głowie to, jak zostali zranieni przez osobę, którą wpuścili do swojego serca.
Ida chyba i tak radziła sobie lepiej niż Maurice, ale pewnie wiązało się to z tym, że ona nigdy nie miała większego problemu z okazywaniem uczuć. Zawsze była dość otwarta, nie chowała zbyt długo urazy i umiała przebaczyć. Czy było to dla niej dobre? Ciężko stwierdzić. Już raz wróciła do Hoffmana, wybaczyła mu i otworzyła na niego serce. Czy wyszło jej to na dobre? Nie była pewna, jej poglądy na ten temat zmieniały się horrendalnie w przeciągu ostatniego miesiąca. Od bycia w nim zakochaną tak, że świata poza nim nie widziała, przez coś pokrewnego nienawiści (ponieważ dalej to były bardzo gorące uczucia), aż do wyciszenia i nabrania pewnego dystansu w tej miłości. Nie mogła w nią ponownie wkładać całej siebie, bo wtedy już by jej nic nie zostało, gdyby znowu wydarzyła się jakaś katastrofa. Nauczyła się już, że niczego nie można być pewnym, a szczególnie jakiejś relacji, gdzie wszystko zależy od wielu czynników i czasami miłość może być niewystarczająca.
Kiedy zobaczyła go w drzwiach uśmiechnęła się szczerze. Przez chwilę przemknęła jej po głowie myśl, że gdyby założyła błękitną koszulę, tak jak miała w planie na początku, to by do siebie znowu przypadkiem pasowali. Odpowiedziała mu na przywitanie i przyjęła kwiaty, próbując ukryć, że w sumie to bardzo wzruszył ją ten gest. Ona dla niego w sumie nic nie miała, ale nie spodziewała się, że on coś przyniesie. Poczekała aż się rozbierze z okrycia wierzchniego, po czym razem z nim podążyła wgłąb mieszkania, kierując się w sumie do kuchni, żeby znaleźć jakiś wazon na bukiet. W połowie drogi jednak jej ukochany się odezwał, a ona odwróciła się, by zobaczyć o czym mówił. Mogą się rozerwać? Rzuciła okiem na strunowe woreczki, szybko łącząc kropki o czym mówił. I co dziwne, Ida nie zrobiła głupiej miny. Nie pojawił się u niej ten alarm moralności co zwykle. Uśmiechnęła się lekko i skinęła głową.
Pewnie, co tylko chcesz kochanie. — Słodkie słówko dziwnie brzmiało z jej ust, kiedy między nimi było to co było. Kiedyś może by bardziej przejęła się prośbą Maurice'a i tym, co zasugerował. Jednak przez te dwa tygodnie, które spędzili osobno, Ida naprawdę mocno zrewidowała swoje poglądy na wiele rzeczy. Po pierwsze, uznała, że warto korzystać ze wszystkich aspektów wampirzego życia, czyli między innymi także z szybszego metabolizmu czy odporności na choroby. Po drugie, wiedziała, że narkotyki trochę pomogły wydarzyć się tym wszystkim miłym rzeczom w ich związku, więc sama zauważyła w nich szansę na to, by znowu między nimi zrobiło się bardziej namiętnie, a mniej sztywno. A po trzecie, związek to przecież zawsze była kwestia dobrze wypracowanych kompromisów, więc jeżeli już ściągnęła go do siebie, to mogła nie robić problemów na wybraną przez niego formę spędzenia czasu razem.
Coś przygotować? Chcesz w ogóle czegoś do picia? Kawy, herbaty, wina, krwi? — Pytała go, jednocześnie grzebiąc w szafce w poszukiwaniu odpowiedniego wazonu. Kiedy w końcu znalazła kryształowe naczynie, napełniła je wodą i postawiła na stoliku nocnym w sypialni. — Chcesz robić coś konkretnego? Obejrzeć film, zagrać w coś? — Chociaż mówiła dość pewnym głosem, to jednocześnie kręciła pierścionkiem z nerwów. Czuła się jakby znowu była na pierwszej randce w liceum, która mogła przybrać różne zakończenia, a ona do końca nie wiedziała na co się pisze.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Potulność Idy aż go zdziwiła. Nie sądził, że zgodzi się tak bez jęknięcia, a jednak kobieta przytaknęła na jego pomysł, jakby to było całkowicie między nimi normalne. Jedno trzeba było przyznać, jedne z najlepszych chwil jakie mieli, były po narkotykach. Wtedy Maurice łatwiej się otwierał, stawał się przylepą, taki romantyk z niego się robił. Po cichu liczył, że i tak tym razem się stanie. I wcale nie chodziło o to, żeby się naćpali i uprawiali wyjątkowo dynamiczny oraz gimnastyczny seks. Jedynie chciał, żeby było jak dawniej. Problemem było to, że sam nie potrafił zrobić niczego, żeby tak się stało. To słodkie słowo, którego użyła, trochę go zmierziło. Wiedział, że się kochali, ale była to pewna tajemnica poliszynela. Obydwoje o tym wiedzieli, jednakże starali się tego nie wynosić na wierzch. Maurice miał wrażenie, że jak znowu to powie, to Ida zniknie. Był świadomy, że w obecnej sytuacji, prędzej to on się wymiksuje i ucieknie. Aczkolwiek, wciąż ten strach się pojawiał z Nienacka. Powiedzenie, że ją kocha mogłoby znowu wszystko zrujnować, przerosnąć ich. Jednak, gdyby tak się naćpać to od razu łatwiej by wszystko poszło. Nie miał pojęcia co w ogóle robi, ale wyszło jak wyszło. Usiadł na kanapie i zaczął grzebać po kieszeniach. Strunowe torebki położył na stoliku, a wyjął jeszcze metalową rurkę do wciągania i kartę z portfela. Jak robić kreski to tylko czarnym american express. Podniósł głowę do góry słysząc pytanie Idy. Uśmiechnął się słabo i chwilę namyślił na co ma ochotę.

- A mógłbym krew z winem? Masz te, które lubię? To takie czerwone, jeju wypadła mi nazwa, ale wiesz które. – Z pewnością wiedziała, bo Maurice pijał to wino bardzo często. Widział, że była zdenerwowana, on też. On też przeżywał katusze i żył w niesamowitych nerwach, nie wiedząc jak się w ogóle zachować. Nigdy tak się nie czuł na randkach. Tylko, że tym razem grali o wszystko. To były ich ostatnie rozdania kart, od nich zależała cała przyszłość. Sami to na siebie sprowadzili. Nie mogli obwinić otoczenia, które średnio ich wspierało. Wymagającej pracy ich obu, czy też nieistniejących dzieci zabijających romantyzm. To byli oni. Ida i Maurice, którzy sprowadzili na siebie ten los. Każdy normalny by się poddał, a oni jednak dalej brnęli w tym błocie zwanym miłością.

- Możemy w coś zagrać. Chcesz na konsoli, czy na przykład w karty? Z Halide uwielbiamy grać w wojnę. Do tego stopnia, że stewardesy nas nienawidzą. – Zaśmiał się cicho wspominając ostatnią agresywną potyczkę, gdy lecieli do Mediolanu. Pamiętał, jak się wtedy cieszył. Jaki był szczęśliwy z Idą. I pamiętał reakcję Hali, gdy poinformował ją, że się umawiają. To było dziwne. Pomimo tego, że łączyły go z Panną Darbinyan bardzo ciekawe wydarzenia. To teraz znaleźli w sobie dobrych przyjaciół. Maurice nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś go od tak lubi. Inni średnio w nim widzieli materiał na przyjaciela, a i go nie ciągnęło do takich relacji. Zawsze miał Jannika i to jakoś starczało. Fischer był idealny pod każdym względem, starszy wampir był pewnym mentorem Hoffmana.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Byli w takim momencie, gdzie naprawdę już chwytali się brzytwy, byleby w jakiś sposób sprawić, że znowu będzie jak dawniej. Kokaina, MDMA i krew z alkoholem? Proszę bardzo, przecież nie zrobią niczego, czego będą żałować bardziej od wydarzeń z walentynek. Przynajmniej tak jej się wydawało, poprzeczka została zawieszona tak wysoko, że nie sięgała do niej nawet w wysokich szpilkach. Wiedziała, że zapewne zdziwiła go swoją zgodą, praktycznie bez żadnego komentarza, ulegając mu bez gadania. To był naprawdę dziwny moment w ich relacji i ich związku. Niektóre słowa, nawet po tym jak zostały wyznane i usłyszane, były ciężkie do przetrawienia i zrozumienia. Kochali się, okej, ale co dalej?
Nie przyglądała się Maurycemu, kiedy zajmował się narkotykami. Po usłyszeniu jego odpowiedzi, odwzajemniła uśmiech i skinęła głową, zgadzając się na jego prośbę. Wyciągnęła ładne kieliszki, nietypowe, bo przywiezione z Polski jako pamiątka po matce babci Jadzi. Podobno to był prawdziwy kryształ, ale Ida się nie znała się na tyle, żeby to rozpoznać. Ważne, że ładnie rozpraszały światło i wyglądały naprawdę wyjątkowo, szczególnie jako rekwizyt do zdjęć.
Wyciągnęła też krew z lodówki, którą rozlała do dwóch naczyń, oraz butelkę wina, którą odkorkowała samodzielnie, a następnie zrobiła drinki. Z dwoma kieliszkami w dłoniach udała się do salonu, podchodząc do tyłu kanapy, by objąć od tyłu wystającego ponad oparcie chłopaka, podsuwając mu jego drinka prawą ręką, lewą przyciskając do jego piersi.
Proszę, to dla ciebie. — Cmoknęła go w policzek, po czym odsunęła się, okrążyła kanapę i usiadła obok, zakładając nogę na nogę.
To, że się denerwowali wszystko utrudniało, ale jednocześnie udowadniało, że im na sobie zależało. Przecież gdyby to nie było coś, co bali się znowu (a może nie znowu, a permanentnie) zepsuć, to nie byłoby takich nerwów, nie byłoby obawy, że coś powiedzą lub zrobią źle, przez co już kompletnie nic z tego nie wyjdzie.
Podczas kiedy Maurice był zdziwiony jej potulną zgodą na środki wyskokowe, tak ona się zdziwiła, że bez żadnego gadania uznał, że mogą w coś zagrać. Nie sądziła, że wybierze właśnie to, więc nie przygotowała opcji, które mogłaby mu zaproponować. Mógł zobaczyć jej lekkie zdziwienie wypisane na twarzy, jednak szybko zastąpiła je uśmiechem. Zastanowiła się chwilę. Mogli zagrać na konsoli, ale nie miała zbytnio gier, w które mogliby grać we dwoje. Mogła mu włączyć jakieś GTA czy inne gry, gdzie wcielasz się w brutalnego mordercę lub detektywa geniusza, jednakże wtedy musiałaby patrzeć. Z drugiej strony, mogli zagrać w karty, miała gdzieś talię. Zastanowiła się przez krótką chwilę.
Możemy zagrać w karty. Znasz pikietę? Graliśmy w nią często z Pawłem, jak żaden z dorosłych nie chciał z nami grać po raz kolejny w coś bardziej zaawansowanego. — Sięgnęła do szafki pod telewizorem, nawet nie do końca podnosząc się z kanapy, po prostu wyciągając się do przodu. Podała mu karty, żeby je potasował, a sama włączyła konsolę, żeby następnie odpalić Spotify. Puściła jakąś muzykę, którą obydwoje lubili i dopasowała jej głośność, a następnie zwróciła się do Maurice'a.
To co dostanie wygrany? Albo jaka kara dla przegranego? — Zapytała, uśmiechając się lekko. Nie to, żeby była wybitną graczką, ale jednak trochę doświadczenia miała. Upiła trochę drinka, czekając z narkotykami aż Maurycy zacznie i jej zaproponuje. Teraz starała się udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.


_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice był zajęty kreskami, żeby były równej długości oraz grubości. Jeśli chodziło o narkotyki to bywał pedantem. Ogólnie, jeśli chodziło o substancje odurzające to bywał bardzo wybredny w swej niewybredności. Z jednej strony, brał wszystko jak leci. Z drugiej, zazwyczaj bywały to wysokiej klasy, drogie zabawki. Nie zniżał się do taniego speedu, czy też mefedronowych rozrywek. Mężczyzna uwielbiał kokainę, którą nauczył się zażywać podczas swojego pobytu w Miami. Ach, jaki to był wtedy bum. Szał ciał na biały proszek. MDMA może i nie należało do elitarnych, snobistycznych rozrywek. Aczkolwiek, to jak pobudzało popęd seksualny, było niezastąpione. Uważał, że tego potrzebowali, właśnie takiego czegoś, płomienia rządzy, które tworzy się, gdy kobieta i chłop są sam na sam. A oni byli obydwoje tacy ładni, młodzi i powabni. Majestatyczni wręcz. Stanowili piękną parę i szkoda było, żeby to się zmarnowało. Jasne, Maurice nie był z Idą tylko dla jej wyglądu jednakże, gdyby dobrze nie wyglądała, nie byliby razem. Stańmy w prawdzie, pociąg też jest ważny i taki ktoś jak on, ma wysublimowany gust. Może i nie tylko leciał na blondynki, w końcu Halide była również piękna, jednak jego była dziewczyna już nawet nią nie była. Pocałunek, który złożyła na jego policzku, o mało nie wypalił dziury. Było coś dziwnego, nowego w tych czułościach. Niby stare, a jednak coś nowego, nieznanego. Maurice chciał wrócić do starego układu, chciał, żeby było jak kiedyś albo tylko lepiej. Oj ile by oddał, żeby do tego wrócili.
- Dziękuję – odpowiedział ze swoją zblazowaną miną. Nie miał siły na te wszystkie uśmiechy, które wcale by nie były takie naturalne. Chciał czegoś rzeczywistego, czegoś co by ruszyło tym jego sercem, wyrwało z marazmu. Gdy Ida usiadła koło niego, położył dłoń na jej kolanie i odwrócił się lekko w stronę kobiety. Po prawdzie, było mu obojętne co będą robić. Karty, filmy, gry, wyjebane miał. On przyszedł spędzić czas z Idą, a nie na rozrywki. Gdyby chciał się jedynie dobrze bawić, to by się nawciągał w domu i obejrzał Ojca Chrzestnego. Maurice chciał przywrócić stary ład i tyle.

- Znam, stara francuska gra, ile ja w to grałem z Jannikiem to nie zliczę – odparł i wziął od niej karty, aby je potasować. Blondyn miał dryg w palcach i robił to całkiem sprawnie. Może nie jak zawodowa tarocistka, ale zawsze coś. Muzyka, którą włączyła Ida, podpasowała mu, więc się ucieszył trochę, że kobieta jeszcze coś pamiętała z jego preferencji. Małe rzeczy, a cieszą.
- Rozbierany – odpowiedział szybko i z pewnością w głosie. Czas dodać trochę pikanterii, nutkę rządzy i pożądania wlać do tego garnka rozpaczy i tragedii. – A teraz wciągamy moja droga – zarządził i podał Idzie rurkę, żeby pierwsza zaczęła. Następnie poszedł jej śladami, kilka razy pociągając nosem po fakcie i wyjął ze strunowych torebeczek po tabletce. Podał brunetce jedną, sam położył na języku swoją i przełknął. Popił wszystko winem z krwią i był w końcu gotowy na grę. Przejechał palcami po włosach i uderzył dłońmi następnie o swoje kolana. – Dobra, możemy grać.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Ucieszyła się, że nie będzie musiała tłumaczyć zasad. W końcu najlepiej gra się z kimś, kto też wie co robi i nie popełnia głupich błędów przez brak znajomości podstawowych taktyk czy reguł. Uśmiechnęła się na wspomnienie przyjaciela jej ukochanego, nie była świadoma jego nowego stosunku do niej, a nawet gdyby była, to i tak nie zamierzała być w stosunku do niego niemiła przez to co zaszło między nią, a Maurycym.
Pewnie jak graliście z Jannikiem to wygrywał ten który mniej kantował. — Zaśmiała się pod nosem, przyglądając się jak chłopak sprawnie tasował karty. Nie to, żeby zarzucała mu od razu na wstępie nieuczciwość, po prostu ona też czasami sięgała po te mniej prawe sposoby na wygraną niż po prostu dobra ręka i trochę szczęścia. Tym razem nie zamierzała jednak oszukiwać, może dopiero w kolejnych rundach jak wampir okaże się jednak od niej sporo lepszy.
Czyli obydwoje wiedzieli, po co się tak w ogóle spotykali. Czy fakt, że zamiast przejść od razu do sedna robili całą tę otoczkę był zły? Sama nie wiedziała. Kiedy usłyszała jego odpowiedź na pytanie, przesunęła wzrokiem po całej jego sylwetce, a potem po swojej. Cóż, on zdecydowanie miał więcej rzeczy, które mógł zdjąć w przypadku przegranej. Uśmiechnęła się tylko półgębkiem. No cóż, może było to trochę nie fair, ale przecież nie bała się przed nim rozebrać, tak samo jak nie obawiała się przegranej. Ograbi go z jego ubrań, a po wszystkim założy jego koszulę jako swoje trofeum.
Dobra. — Odpowiedziała tylko, chyba na oba stwierdzenia jednocześnie, a następnie przejęła od niego rurkę. Wciągnęła kreskę, prychając trochę nosem i krzywiąc się nieznacznie na nieprzyjemne uczucie. Nie miała w tym tyle doświadczenia co on, nie była też przyzwyczajona. Zazwyczaj szła na łatwiznę i wybierała odpowiedni syntmix zamiast tradycyjnych metod przyjmowania środków odurzających. Przyjęła także od blondyna tabletkę, którą podobnie jak on przełknęła, popijając drinkiem. Gdyby wiedziała, że Maurice przyniósł je po to, by pobudzić ich popęd seksualny, to by go wyśmiała. Naprawdę uważał, że tylko narkotyki mogły im pomóc? Ona w ogóle nie widziała tego problemu, jakby chciała to by go w tej chwili zaczęła obłapiać, i pewnie żadne MDMA nie byłoby potrzebne. No ale okej, jego gra, jego zasady.
Dała mu rozdać karty, skoro on je tasował i chwyciła swoją część. Miała niewiarygodne szczęście, bo z łatwością wygrała to rozdanie. Może nie powinna się z tego powodu cieszyć, bo podobno kto ma szczęście w kartach ten nie ma w miłości. Chociaż, czy to było takie wielkie kłamstwo? Otaksowała wzrokiem swojego "chłopaka" i uśmiechnęła się zadowolona, po czym sięgnęła po swojego drinka.
No dajesz Hoffman, rozbieraj się. — Gdy tylko słowa opuściły jej usta, przybrała niewinną minę i utopiła usta w winie. Jedno musiała przyznać, cieszyła się z jego obecności obok siebie, nawet jeżeli nie było tak jak zwykle, a ona zamiast go rozbierać, wygrywała w karty by zrobił to sam.
W oczekiwaniu, zebrała karty i własnoręcznie je potasowała, z o wiele mniejszą wprawą i w mniej widowiskowy sposób, a następnie rozłożyła na odpowiednie kupki. W międzyczasie zamyśliła się na chwilę, by jeszcze dołożyć im jakiejś rozrywki. Może to przez używki, a może po prostu uznała, że było za drętwo.
Nigdy, przenigdy niczego nie ukradłam. — Stwierdziła, jednocześnie sięgając do jego kieliszka, żeby podsunąć go w jego stronę. Czy grała trochę nieczysto? Może tylko ociupinkę, ale czy nie na tym polegała ta gra?

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
- Jannik zawsze się ze mnie śmiał, że jakbym mógł to bym nawet w bierkach oszukiwał – rzucił Maurycy nostalgicznie. Faktycznie, gdy grał jedynie z przyjacielem to nie raz kantował jak wlezie. Ale i Fischer nie pozostawał mu dłużny, obydwoje byli w stanie wyjąć ze skarpetki Asa, czy inną królową. W pewnym momencie ustalili, że bez osoby postronnej w ogóle nie grają w monopoli, bo ten kto był bankierem, ten jakimś dziwnym trafem zawsze wygrywał. Te pięćsetki choćby sobie z dupy wyjęli, byleby wygrać. – Ale to nie tak, że ze mnie taki wytrawny oszust. Po prostu ile można grać tak o, bez niczego. Wiesz, my rżnęliśmy w karty jeszcze przy świecach, to żeby się chociaż rozerwać to kantowaliśmy. Machlojki nie są mi obce, ale nie będę z Tobą oszukiwać. – Zarzekł się szczerze. Nie zależało mu na wygranej per se. Chciał jedynie jakoś poprawić relacje z Idą, a wiedział, że sztuczki o wątpliwej moralności, nie udowodniłyby, że jest odpowiedzialnym, chętnym do współpracy, dorosłym.

Cieszył się, że kobieta się zgodziła na rozbierane warunki przegranej. Zawsze to wprowadzało pewny zabawny twist, a i może by obudziło w nich rządze pożądania, czy inne demony seksu. Obydwoje zaczęli od porządnej kreski i dawki euforii, więc był w stanie grać. Nie szło mu. Karty nie te, taktyki nie miał jak obrać. No musiałby dobrze oszukiwać, żeby cokolwiek z tego ugrać. Ale nie chciał, więc pogodził się z nieuchronnością rozebrania się. Widząc jej uśmiech, również odwzajemnił i pokręcił głową.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – odparł i zdjął z siebie błękitny sweter, zostając już tylko w koszuli. Złożył go i odłożył obok siebie. Na razie szło lekko, nie zamierzał wpierw pozbywać się spodni, nie był idiotą. Następnie usypał kolejne kreski, jedną dla siebie, jedną dla Idy i wciągnął. Nie skrzywił się nawet, już tak przywykł do zażywania substancji nosem. Uśmiechnął się szeroko do brunetki, która jeśli tylko miała ochotę, mogła iść w jego ślady.
- Nigdy? – Zapytał słysząc jej wyzwanie. Oczywiście, że on nie raz to robił. Kradł z domów, muzeów, wystaw i niegdyś nawet potrafił z ulicy. Jego kręgosłup moralny nie mówił mu, że to nieuczciwe. Maurice takowego nie miał, a nawet jeśli gdzieś się znajdował, to głęboko zakopany. – No cóż. Ja nie mogę podzielić się takim brakiem doznania. Ja nie wiem czego nigdy nie robiłem. Prawie wszystko robiłem co można. O, zadaj mi pytanie co robiłem, wymyśl coś abstrakcyjnego. – Zaproponował zanim zabrali się za kolejną rundę. I w niej Maurycemu źle szło, lepiej niż ostatnio, ale wciąż to nie było to. Nawet nie czekał na komendę Idy, a po prostu zdjął z siebie koszulę. Rozpinał ją dosyć powoli, aczkolwiek sprawnie. Następnie złożył go tak samo jak sweter poprzednio i położył obok. Wciągnął kolejną kreskę, już trochę bardziej zrezygnowany przez przegraną.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Parsknęła cichym śmiechem na samo wyobrażenie Maurycego grającego w bierki, a co dopiero na próby oszustwa. Nie dziwiło jej to, wiedziała, że lubi wygrywać. Ona zresztą też. W pewnym momencie życia jedną z jej ulubionych gier był Munchkin, który w instrukcji miał napisane wprost, że można kantować, tylko trzeba to robić umiejętnie, tak by nie dać się złapać. Jej zawsze udawało się niezauważenie podebrać kartę ze stosu, albo po prostu przesunąć pionek o wiele dalej niż powinna, bez zwrócenia na siebie uwagi. Jedynie Paweł potrafił ją przyłapać czy powstrzymać, ale tylko dlatego, że znali się jak łyse konie.
Ile się znacie? Z Jannikiem? Chyba nigdy mi nie mówiłeś. — Zapytała ciekawa, bo jedynie słyszała kilka naprawdę komicznych i czasami ciężkich do uwierzenia historii ich znajomości. Coś o Włochach, coś o ABBie, coś o Amelii i kochanku. Cieszyła się w sumie, że w życiu Maurycego był ktoś taki. Nie zawsze we wszystkim można było polegać na rodzinie, a przyjaciel co skoczy za tobą w ogień jest cenniejszy niż złoto.
Ona by mu nie dała kantować, a przynajmniej w to wierzyła. Uśmiechnęła się więc lekko na jego zapewnienie i przystąpiła do gry.
Zasady wprowadzone przez Maurice'a jej naprawdę odpowiadały i motywowały do dobrej gry. Bo satysfakcja była podwójna, kiedy nie dość, że rozdanie było jej, to jeszcze dzięki tego wampir siedzący obok miał na sobie coraz mniej ubrań. Przyglądała się jak zdejmował sweter, chociaż nic jeszcze nie odsłaniał. Gdyby przyszedł w samej koszuli byłaby bardziej zadowolona, ale teraz jeszcze bardziej czuła imperatyw do kolejnej wygranej. Kiedy wciągnął kolejną kreskę i ona się pochyliła nad kolejną. Znowu prychnęła jak kot który za mocno włoży pysk do miski z wodą, po czym pokręciła głową, krzywiąc się nieznacznie.
No nigdy. Co on myślał, że w Polsce napadali na sklepy? Wiedział przecież, że ona była dobrą dziewczyną z dobrego domu, nie wychowała jej ulica, żeby zmuszona była przywłaszczać sobie nieswoje rzeczy. Wysłuchała tego co miał do powiedzenia, po czym zerknęła na niego trochę zdezorientowana.
Nigdy nie grałeś w never have I ever? Jeżeli robiłeś to, o czym powiedziała druga osoba to pijesz. — Wskazała na jego drinka, bo nie była pewna, czy on się z nią droczy, czy faktycznie to był jakiś wymysł millenialsów, a on nie mógł mieć takiego doświadczenia w pijackich grach studentów jak ona. — Na przykład, nigdy, przenigdy nie spałam z mężczyzną. No i ja spałam, oczywiste, więc piję. — Na słowa "oczywiste" wskazała ręką na niego, po czym sięgnęła po kieliszek, żeby wziąć duży łyk drinka. Następnie chwyciła karty, zastanawiając się chwilę. Coś abstrakcyjnego, hmm. — Przebierałeś się kiedyś za księdza? — Nie wiedziała czemu właśnie to przyszło jej do głowy, ale była to najbardziej abstrakcyjna myśl, jaka się u niej pojawiła.
Kolejna runda znowu była jej, a kiedy wyszło, że wygrała prawie klasnęła w dłonie. Spoglądała jak Maurice powoli rozpinał koszulę, przygryzając lekko wargę i delektując się widokiem. Nie to, żeby to było coś czego wcześniej nie widziała, ale nie mogła się powstrzymać przed wyciągnięciem ręki i dotknięciem jego klatki piersiowej. Delikatnie przesunęła dłonią po mięśniach, po czym sięgnęła po karty, by znowu je potasować. Nic nie powiedziała, próbując się skupić. Narkotyki zaczynały działać, co mogła powiedzieć. Dotrzymała mu kokainowego tempa, chociaż może nie powinna patrząc na różnicę w ich doświadczeniu w narkotykach, ale najwyraźniej nawet to jej nie przeszkodziło przed kolejną wygraną. Jej zadowolenie było widoczne gołym okiem, a ona założyła nogę na nogę i uśmiechnęła się ponownie, obserwując go uważnie.
Może jednak zacznij oszukiwać, bo zaraz będzie ci zimno. — Powiedziała z szerokim uśmiechem nieschodzącym z twarzy, po czym skupiła wzrok na nim, ciekawa czy zdejmie spodnie, czy stchórzy i zrzuci skarpetki.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach