Asymetryczny, lekko ironiczny uśmiech zamienił się w ten szerszy, ciepły, gdy pokazał swój własny wisior. Spotkać drugiego Norda w Paryżu to było zdecydowanie coś wartego upamiętnienia. -
Gå til Valhalla. Hvis hun dør i kamp, før henne til portene hennes.* - rzuciła, odkładając wisiorek na miejsce, obok nieśmiertelników, pamiątek z wojska. Więcej biżuterii nie było jej potrzebne, zresztą pomijając samochody, motocykle czy broń, była skrajną wręcz minimalistką. –
Z całym… A chuj, bez szacunku. Moje życie uczuciowe to nie jest Twój zasrany interes, alfa czy nie alfa. Tak samo jak to, kogo do siebie dopuszczam a kogo nie. – zjeżyła się, prawie dosłownie, a w niebieskich oczach było widać wilka. Zdaje się, że właśnie zaczęli taniec wzajemnego wkurwiania się, ale na logikę, kontrola Marcusa była lepsza. Skoro on wstał, to ona tak samo, oparła się rękami o biurko, jednak nie wkurwiona jeszcze na tyle, by przejść chociażby połowiczną przemianę. –
Nie, kurwa, zadaję pytania. Nie znam Cię. Przelotne spotkanie i wspólny kielich to jest kurwa za mało, żeby nie mieć wątpliwości. Nie wjebie się w coś, czego będę potem żałować, bo z doświadczenia, jak ktoś z dupy próbuje spełnić 90% twoich marzeń, to musi być pierdolony cyrograf. – zmarszczyła nos, zamykając na chwilę oczy, by wciągnąć kilka oddechów. Widać było po niej wiek i doświadczenie, rodowa zdolność po starym też skutecznie pomagała w kontroli. –
Wykreśl to o ojcu. Mój był tak chujowym skurwielem, że drugiego takiego zdecydowanie kopnę w zad. Wystarczy mi ktoś, z kim można po prostu pogadać i wyrazić wątpliwości. – cóż, rozbawienie Marcusa uciekło jej uwadze. Może to lepiej, może nie, kto wie, do czego mogło to doprowadzić. Jednak rękę wilkołaka uścisnęła, mocno, po męsku, jednak po prostu miała taki styl, to nie była żadna próba sił. –
Zgoda. A sparing zawsze i wszędzie. – uśmiechnęła się, szeroko, z niejakim zadowoleniem. Nie dało się ukryć, że kamień spadł jej z serca.
-
Trupem nie pachniesz, więc na pewno nie jesteś pijawką. – zakpiła bezczelnie, korzystając z tych samych uprzedzeń i stereotypów, które wykorzystano w popkulturze. Niejako cieszyła się, że Marcusowi poprawił się humor, bo zawsze lepiej było dyskutować w atmosferze śmiechów i żartów. –
Nie bój żaby, nie na takich się polowało. – wyraźnie sama była już spokojniejsza, widmo utraty kontroli się po prostu oddaliło, choć pewnie będzie musiała pójść gdzieś upuścić pary. Na szczęście mniej więcej wiedziała już, jak. –
Marcus, spokojnie. Tak jak ja daję kredyt zaufania Tobie, tak Ty daj mi. – mogła się domyślić, o co mu chodzi i wcale jej to nie dziwiło. A tym bardziej nie uraziło, bo miał prawo nie być pewnym jej zachowania. Sama wiedziała, że dosyć łatwo traciła kontrolę ostatnio, choć jak dotąd nie straciła jej całkowicie. –
Ostrzegłeś, że będzie ktoś za Ciebie? Tyle mi wystarczy. Sprzeciwiać się nie zamierzam, bo wtedy musiałabym olać i trzecią pełnię, co się skończy rzeźnią najprawdopodobniej. – była jaka była, klęła nie gorzej niż ludzie z najgorszych spelun, ale nie była głupia. No i znała swój własny, wybuchowy charakter. Chyba dlatego brakowało jej brata pod ręką, dziwnym trafem w jego obecności łatwiej przychodziła jej kontrola. –
Młot…? A, wisiorek. – zaskoczył ją zmianą tematu, jednak wzruszyła ramionami, grzebiąc w pamięci. –
Gwen mi go dała, jak odchodziłam z watahy. Powiedziała, że powinnam go nosić, tak jak nosili go wszyscy wojownicy w rodzinie. Podobno przechodził z ojca na syna, ale Gwen stwierdziła, że po moim ojcu powinnam nosić go ja, bo to ja jestem wojownikiem, a nie Kjellmar. Gdyby nie postawiła sprawy w taki sposób, to pewnie bym go nie przyjęła. Nie chcę mieć niczego, co należało kiedykolwiek do mojego starego. – streściła mu pokrótce, w jaki sposób weszła w posiadanie własności swojego ojca. –
A czemu pytasz…? – cała Kat, typowy żołnierz. Najpierw odpowiadać na pytania dowódcy, a dopiero potem zadawać własne.
* (norweski) Do Valhalli prowadź. Jeśli w boju przyjdzie zginąć, prowadź do jej bram._________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone