15.VI.1991 - Nouveau travail nouveau moi

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Alexandre powrócił do Francji zaledwie kilka dni wcześniej. Pierwsze dni spędził na rozeznaniu, co się tak naprawdę zmieniło w mieście jego młodości. Ostatnie lata przejeżdżał zwykle na dzień czy dwa, żeby porozmawiać z Ojcem i wyjeżdżał z powrotem. Pierwsze swoje kroki skierował oczywiście do Opery Garniera. Ze wzruszeniem przyglądał się budynkom opery, ich architekturze, wykonaniu. Musiał przyznać, że jego rodzony ojciec miał dar w tej materii. Tak jak Alexandre, po matce, odziedziczył miłość i dar tańca, dla niego taniec był sztuką samą w sobie, tak dla jego ojca budynki, zdobienia ścian, witraże, taniec świateł i cieni, akustyka, to była jego sztuka.
Ruszył w kierunku Biura Opery. Planował najpierw zadomowić się w operze, Potem czas przychodził, żeby się zaszyć. Powoli o wiele trudniej było zmienić tożsamość jeśli było się znanym.

Ubrany był w grafitowo szary garnitur, zważywszy na to, że szedł na rozmowę o pracę, wypadało się jakoś prezentować. Zwykle chodził w luźniejszych ciuchach, jednak okoliczności wymagały pewnej prezencji. Jeden z ochroniarzy skierował go do Biura niejakiej Seleny. Powoli podszedł pod drzwi i zapukał. Czekał na pozwolenie. Wychowanie wymagało, żeby zostać wezwanym, nawet jeśli było się umówionym na rozmowę. Umówił się co prawda za pomocą Familiantów, jednak żaden z nich nie raczył uświadomić go, kim była owa Selena. Gdyby wiedział, z kim za chwilę będzie miał okazję rozmawiać, zastanowiłby się dwa razy. No cóż, stało się, dźwięk stukania w drzwi wybrzmiał. Czasu się nie cofnie, czekamy na pozwolenie.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Ostatnimi czasy Opera przechodziła prawdziwe oblężenie. Bardzo wiele osób chciało się tu zatrudnić, nawet jeśli Opera miała drobne problemy i pewne jej części były w świeżo zaczętym remoncie. Na zmianę z Louisem przyjmowali chętnych do występowania na deskach Opery, większość osób po prostu odrzucając. Trzeba było mieć jakiś talent, a połowa tych domorosłych artystów nie potrafiła nawet poprawnie władać językiem francuskim. A trzeba było jeszcze umieć śpiewać… Tego dnia czekała już na ostatniego potencjalnego pracownika, po odrzuceniu poprzednich czterech. Na własne szczęście miała sporo przerwy pomiędzy jednym a drugim, mogła więc zrelaksować się przy herbacie, by z pełnią profesjonalizmu przyjąć mężczyznę.

Wyglądała jak typowa Europejka, w ołówkowej grafitowej spódnicy, żakiecie pod kolor i jasnobłękitnej koszuli. Długie, ciemne włosy rozpuściła, część z nich jednak spinając za pomocą dwóch jadeitowych szpil w typowo azjatycki typ fryzury. Nie wyglądała wcale ani groźnie, ani nieuprzejmie, a nawet wręcz przeciwnie, sprawiała całkiem przyjazne wrażenie. W końcu nie chciała nikogo straszyć – jeszcze nie. Słysząc pukanie do drzwi uniosła lekko głowę, melodyjnym głosem bez śladu obcego akcentu wołając „Proszę”. Lekko podkreślonymi oczami wpatrzyła się w drzwi, czekając, aż przejdzie przez nie osobnik i przedstawi cel wizyty. Wprawdzie z następnym potencjalnym pracownikiem była umówiona na godzinę, ale nie raz widziała, jak młodzi potrafili ignorować zasady dobrego wychowania i nie przychodzić na czas. Równie dobrze więc mógł pukać jakiś familiant.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Czy się stresował? Oczywiście, że tak, jak każdy na rozmowie o pracę. Jednak na swój sposób był to stres przyjemny, napędzający do działania, taki, który powodował, że zwykle wykrzesało się z siebie wszystko, co najlepsze. Gdy usłyszał melodyjny głos kobiety, przywdział na twarz delikatny uśmiech. Jeszcze nie uruchamiał swojej Aparycji, gdyż nie uważał tego na razie za konieczne. Oczywiście docierały do niego plotki na temat mocnego przesiewu kandydatów, jednak i na to był przygotowany. Miał ze sobą tekturową, nieco wysłużoną już teczkę, w której miał dwa zestawy dokumentów. Jedne dla ludzi, drugie dla Nadnaturalnych. Ludzki zestaw, zawierał informacje o ostatnich 10 latach jego kariery. Opera Moskiewska, dokument rekomendacyjny samego Dyrektora tejże opery. Wersja dla nadnaturalnych, zawierala zaś pełną dokumentację jego dokonań, zaczynając od listów polecających, na wycinkach z gazet kończąc, przedstawiając pełne dossier Alexandre.

- Bonjour jeune femme - Zaraz po zaproszeniu wszedł, ostrożnie do gabinetu, ukłonił się kobiecie - Byłem umówiony na rozmowę w sprawie pracy z Panną Seleną. - spojrzał na kobietę i.. No właśnie otworzył szerzej oczy, wziął głęboki oddech i zamarł. Radna.. To była sama Radna. Co prawda nie miał nigdy okazji spotkać jej osobiście jednak Ojciec nie raz pokazywał mu radnych gdy była ku temu sposobność. Ukłonił się głęboko - Wybacz o Pani poufałość na początku. Gdybym wiedział z kim przypadnie mi zaszczyt rozmawiać.. - w duchu miał nadzieję, że nie uraził jej, nazywając ją początkowo młodą damą. Co prawda mogła uznać to zarazem za obrazę jak i komplement. Miał nadzieję, że stanie na tym drugim.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Wszelkie rekomendacje i udokumentowane występy czy miejsca zatrudnienia zawsze były mile widziane. Tak, należało brać poprawkę na wiele rzeczy, mniej lub bardziej przyjemnych, ale wampirzyca zazwyczaj decydowała się dać kredyt zaufania potencjalnemu kandydatowi. Zresztą prawdę mówiąc dla Seleny akurat niespecjalnie liczyło się to, gdzie poprzednio pracował. Liczyło się to, co potrafił. Można było mieć w życiu pecha i mimo talentu pracować tylko w podrzędnych miejscach, albo nie pracować wcale, a może było mieć szczęście. Można było też nie mieć talentu, a jakimś cudem mieć doskonałe referencje. Acz wiadomo, im więcej występów, tym większa szansa, że trafi się jednak ktoś, kto naprawdę coś potrafi.
 
- Bonjour. – uśmiechnęła się kątem ust słysząc, jak ją nazwał. Było to stosunkowo zabawne, acz całkowicie miłe. – Pan… Alexandre Van Der Eretein, tak? – upewniła się, gdy powiedział o rozmowie o pracę. A potem prawie parsknęła śmiechem, gdy ewidentnie zmieszał się, rozpoznając jej osobę. Z jednej strony to bawiło. Z drugiej? Było w pewien sposób przykre. Przecież nie zamierzała zjeść go na śniadanie czy cokolwiek w ten deseń. – Gdyby pan wiedział to co? – spytała łagodnie, ale ciepłym tonem. Nie było w jej głosie ani złości, ani jakiejś arogancji, ani tym bardziej poczucia wyższości. – Nie przyszedłby pan? Nie gryzę, proszę mi wierzyć i cenię sobie współpracę z innymi, zwłaszcza przedstawicielami własnej rasy. Proszę usiąść, nie ma potrzeby stania. – wskazała mu całkiem wygodny fotel naprzeciwko swojego własnego. Nie zamierzała się oczywiście spoufalać, w końcu była jego potencjalną szefową, ale nie uważała też, by było konieczne podkreślanie co i rusz tego faktu. Ot preferowała odrobinkę luźniejszą formę rozmowy, bez przysłowiowych kijów w tyłku. Słowa o zaszczycie wolała jednak pominąć, nie do końca wiedząc, jak je intepretować.
- Rozumiem, że jest pan chętny zająć stanowisko tancerza, czyż nie? – upewniła się, taksując wzrokiem sylwetkę mężczyzny. Nie było w tym jednak niczego zdrożnego, zwyczajnie po ruchach można było określić, jakie delikwent miał doświadczenie w tańcu. Patrząc na Alexandre, zdecydowanie nie był pierwszym lepszym z ulicy, a to było na plus.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Znów skłonił się kobiecie w przepraszającym geście. - Excusez-moi Madame. Alexandre Van Der Eretein do usług. - Powoli wyprostował się, jednak słysząc kolejne jej słowa, poczuł, że sytuacja wymyka się w dość niebezpiecznym kierunku. Co prawda Ojciec nigdy nie obawiał się Radnych, jednak wpoił mu pewną dozę szacunku wobec nich. Zresztą nie było się czemu dziwić, w końcu część z nich, o ile im wiadomo żyła naprawdę długo, a to było niezwykle rzadkie, zważywszy na ich historię. Nabrał głębiej tchu, lecz mimo zażenowania wobec samego siebie nie spuścił wzroku - Madame Selena. Gdybym wiedział, że stanie mi spotkać się właśnie z tobą Pani, przyniósłbym, choć bukiet kwiatów, dla uczczenia, choć części twojej wspaniałej urody. - usiadł powoli na wskazane przez kobietę miejsce. - Gdzież mnie małemu, nie wypada przychodzić z pustymi rękoma do wielkich tego świata. W końcu w czasach minionych delegatury zawsze przychodziły z podarkami do Królów. Tak stał świat przez wieki, i tak być powinno. - skłonił delikatnie głowę. Słowa Alexandre były oczywistymi pochlebstwami, jednak nie dało się w nich słyszeć, ani kpiny, ani odrobiny fałszu. Wszystko wskazywało na to, że chłopak rzeczywiście mówi szczerze.

Słyszał wiele o Radnych, jedni mówili o nich, jak o relikcie, inni jako nadętych bufonów, on sam wolał nie wyrabiać sobie opinii na podstawie plotek. Ojciec zwykle unikał wyrażania opinii o Radnych. Być może było to spowodowane jego kontaktami z Nimi, w końcu był dyplomatą w Rodzie Eretein. Alexandre nie miał do tej pory możliwości spotkania żadnej Radnej ani Radnego, dlatego też widząc z jak iście swobodnym tonie Selena zwraca się do niego, zaczynał sądzić, że w plotkach mogło być ziarno fałszu, ale o tym przekonać się będzie mógł za jakiś czas. Pierwsze wrażenie zwykle starano się robić jak najlepsze prawda? W przeciwieństwie do niego.

- Tak Madame. Pragnę występować w Wielkiej Opéra Garnier. Nazwanej z resztą na cześć mojego prawdziwego Ojca Charles'a Garniera. Nie wiem, czy wiesz Madame Seleno, mój Ludzki ojciec postanowił zaprojektować wielką operę ku czci mojej Matki. Ja zaś ruszyłem w świat, podążając za marzeniami właśnie matki. Marzyła o karierze tancerki w Wielkiej Operze Paryskiej, niestety choroba jej to uniemożliwiła. - zamilkł na chwilę, a w jego oczy delikatnie zaszkliły się na wspomnienie o Matce. Wyciągnął jedną z teczek, tą bogatszą, w kierunku Radnej - Proszę Madame, to moje dotychczasowe osiągnięcia. Wiedeń, Moskwa, Londyn, Włochy. Miałem zaszczyt Występować na największych Operach ostatniego wieku. Choć powoli przyznać muszę coraz trudniej zachować Anonimowość. Obawiam się, że to może być ostatnia opera, na najbliższe pokolenie. Dlatego właśnie wybrałem Operę mojego Ojca.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Kiwnęła delikatnie głową, gdy potwierdził swoją tożsamość. Zwyczajna formalność rzecz jasna, ale zawsze lepiej je przejść, zanim zacznie się prowadzić poważniejsze rozmowy. Po prostu nie chciałaby się powtarzać, gdyby przypadkiem trafiła na innego osobnika, niż powinna.
Z jej ust uciekło delikatne westchnięcie, gdy młodzieniec zaczął się tłumaczyć i potrząsnęła łagodnie głową. Nie przerywała mu, absolutnie, to byłoby kompletnie niekulturalne, ale pozwoliła dokończyć myśl, zanim sama się odezwała.
- I to byłby Twój błąd. - powiedziała spokojnie, ale bez żadnych wyrzutów w głosie, by chłopak nie poczuł się strofowany. Raczej chodziło jej o to, by nie zadręczał się i zrozumiał, że postąpił tak, jak powinien. - Gdybyś przyszedł na spotkanie w celach prywatnych, na kawę czy jakkolwiek, to tak, ewentualnie kwiaty mogłyby być wskazane. Ale pomyśl o tym inaczej. Owszem, zajmuję stanowisko Radnej. Jednak... Tu jestem zwyczajnie właścicielką Opery. A w zasadzie nawet współwłaścicielką. Czy gdybyś poszedł na rozmowę o pracę dajmy na to do zwykłego butiku odzieżowego, czy dla potencjalnej szefowej przyniósłbyś kwiaty? Albo jakikolwiek inny podarek? Nie sądzę. Zwłaszcza, że ktoś mógłby to uznać za łapówkę. Nie miejsce i nie czas na takie sprawy, acz za komplement dziękuję. - uśmiechnęła się delikatnie, odchylając lekko w fotelu, jednak nie na tyle, by można było ją uznać za nieformalną, a nawet bezczelną czy pozbawioną szacunku dla rozmówcy. - Nie jestem królową, panie van der Eretein. Jestem jedynie osobą, której szczęśliwie udało się przeżyć wielkie czystki. - jej uśmiech mówił bardzo wiele, lecz jednocześnie nie zdradzał dosłownie nic. Nie uważała także, że zrobił złe pierwsze wrażenie, miała nadzieję również, że dała mu odczuć, że wszystko jest tak, jak powinno. Wewnętrznie natomiast była odrobinkę rozbawiona jego paniką, choć w pewnym sensie mogła go zrozumieć. Różne plotki na ich temat krążyły.

Sięgnęła po teczkę, uważnie słuchając motywacji wampira, a jednocześnie przeglądała jego osiągnięcia oraz miejsca pracy. Odłożyła w końcu teczkę, opierając łokcie o biurko i splatając dłonie, jednak nie oparła o nie głowy, wpatrując się uważnie w młodego Ereteina.
- Ludzkie życie jest tak bardzo kruche, a jednak dzięki ich marzeniom świat idzie do przodu. Nie mnie ferować o takich sprawach, lecz sądzę, że Twoja Matka byłaby szczęśliwa wiedząc, że Ty jesteś szczęśliwy spełniając swoje i po części jej marzenia. - powiedziała ciepło, wstając z fotela i kierując się do niewielkiego stolika. - Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty? - zaczekała przy stoliku, by ewentualnie nalać mężczyźnie odpowiedniego napoju i wróciła do biurka.
- Twoje dossier jest zdecydowanie imponujące, choć jak sam mówisz, coraz trudniej z anonimowością. Jedynym plusem dla naszego rodzaju jest zwykła ludzka ignorancja. Dla większości mieszkańców Europy każde z nas wygląda identycznie, nietrudno jest się podszyć pod kogoś innego. To jednak rozmowa na przyszłość. Mam zasadę, że zatrudniam w Operze tylko tych, którzy mają talent. A mówiąc bardziej dosłownie, chcę najpierw zobaczyć na żywo, co potrafisz. -wyjaśniła krótko, obserwując uważnie reakcję mężczyzny na te słowa.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
- A czy błędem zatem nie są również komplementy? - zapytał z delikatnym uśmiechem, - Je z pewną dozą podejrzliwości można uznać za próbę pochlebstwa dla własnych korzyści. delikatnie ukłonił się kobiecie i z szarmanckim uśmiechem dodał - Nigdy Madame, nie będziesz zwyczajną kobietą. I z dużą dozą pewności stwierdzę, że w czyichś oczach jesteś o Pani królową. - znów delikatnie ukłonił się do Wampirzycy. - Tu as raison Madame Seleno. Gdybym przyszedł z bukietem, byłoby to nieco płytkie, nawet rzekłbym prostackie. Zasługujesz na więcej. -  wskazał na fotel z niemym pytaniem, czy może na nim usiąść. - Sam fakt, że żyjesz Pani tak długo, świadczy jedynie o waszej sile i rozwadze. Niewielu dziś może szczycić się tak bogatym doświadczeniem. Zwiedziłem przez ostatni wiek, nie skłamie jeśli stwierdzę, że większą część Europy i niewielu pozostało choćby ponad 400 latków, a co dopiero starszych. - Spojrzał na kobietę, zakładając nogę na nogę. Przez myśl przeszło mu, żeby wszcząć z Radną dyskusję, jakie czasem miewał z Ojczulkiem Lorenzo, Jednak po chwili uznał, że na takie, o ile kiedykolwiek, przyjdzie jeszcze czas. Podważanie Autorytetu Rady i Sojuszu, nawet w celach poprowadzenia ciekawej dyskusji, byłoby nie na miejscu.

Siedział w ciszy z rękoma dłońmi złożonymi razem, na własnych kolanach. Po początkowej nieśmiałości zostało niewiele, pozostał profesjonalizm, tym bardziej po ciepłym przyjęciu przez Radną. Krytykę z jej ust przyjął ze spokojem, W końcu z tego co wiedział, Kobieta odpowiadała za Dyplomacje, etykę i savoir vivre musiała mieć w małym palcu, a on przy niej był nieopierzonym nietoperkiem, czym było jego sto czterdzieści parę lat przy jej... No właśnie, ilu lat? Musiał zapytać Ojca, Radnej przecież nie wypadało pytać. I to nie ze względu na piastowane stanowisko, a ze względu na płeć. - To prawda, Ludzie nie znają ani dnia, ani godziny. Zwykła choroba, która w dzisiejszych czasach jest jedynie schorzeniem, wtedy była śmiertelna. Czasem zwykłe pobicie mogło doprowadzić do śmierci, jak byłoby w moim wypadku, gdyby nie Lorenzo. - spojrzał lekko nieobecnym wzrokiem tuż za kobietę. Widać było, że utonął we wspomnieniach. - Tu as raison Madame. Byłaby dumna, to Ona nauczyła mnie tańczyć, to po niej odziedziczyłem grację i wygląd. Wygląd, który nawiasem, mógłby okazać się błogosławieństwem i przekleństwem. Udało mi się spełnić jej marzenie, teraz pragnę spełnić jej największe. Wystąpić na największej Operze w Paryżu. - wszystko to mówił kiedy kobieta wstała - Herbaty poproszę. - odebrał od kobiety filiżankę, upił z niej delikatny łyk - Tak jak wspomniałem, mój wygląd może być zarazem błogosławieństwem, gdyż dla Europejczyków zaiste wyglądamy bardzo podobnie, przekleństwem jednak, gdyż dobry tancerz z talentem o orientalnej urodzie, zwraca uwagę. - pozwolił sobie nieco przytłumić skromność, nieco pochlebstw w swoim kierunku, tez mogło się przydać. - Bien sûr Madame. - ukłonił się delikatnie kobiecie. - Pozwól jednak wypić tą wyśmienitą Herbatę, potem oczywiście zapraszam na prywatny pokaz. - uśmiechnął się zawadiacko. Był pewny swoich umiejętności.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Roześmiała się, całkowicie szczerze, słysząc ripostę Azjaty. Był całkiem inteligentny, co wśród młodego pokolenia zaczynało zanikać. No ale gdzież tu porównywać wampira do ludzi, prawda?
- Odpowiednio użyte pochlebstwo, jeśli szczere, może nastawić pozytywnie rozmówcę lub po prostu poprawić mu nastrój. Natomiast jeśli nie jest szczere... Dużo rzeczy zależy od okoliczności i samych rozmówców, czyż nie? - uniosła w górę kącik ust, w charakterystycznie asymetrycznym uśmiechu. - Z dużą dozą prawdopodobieństwa odpowiem, że to brzmi jak marzenie każdej kobiety. - odparła jedynie, lustrując dzieciaka wzrokiem. Ewidentnie miał gadane, to było widać. Ciekawiło ją nieco, czy nauczył się tego od kogoś, czy był to pewnego rodzaju wrodzony talent. Przymrużyła delikatnie oczy, ale nie powiedziała ani słowa w kwestii zasługiwania. Nic nie wiedział, pytanie tylko, czy próbował jej się jedynie przypodobać, czy coś więcej.
- Niezbadane są wyroki Losu, panie van der Eretein. Czasem giną jedni, by inni mogli żyć. Jednak masz rację, że zrobiono nam potężne czystki. - westchnęła w duchu, by chwilę potem klasnąć w ręce. - Ale nie spotkaliśmy się po to, by dyskutować o historii wampirów, tylko o Tobie i Twojej chęci do pracy. - uśmiechnęła się lekko, dając znać, że wcale nie ma nic przeciwko kontynuacji rozmowy, jednak zdecydowanie nie w tej chwili. Najpierw biznes, potem reszta.

Nieopierzone nietoperki bywały urocze. Dawno nie spotkała takiego młodzieńca, obracając się bardziej w towarzystwie starszych przedstawicieli gatunku. No, pomijając rzecz jasna pozostałych Radnych.
- Lorenzo van der Eretein? - upewniła się. To tłumaczyło bardzo wiele w kwestii jego retoryki, zwłaszcza że ze wspomnianym wampirem prowadzili swoje interesy. - Teraz nie musisz się już obawiać kruchości życia. Chyba, że mowa o familiantach, niestety. - ściszyła głos mówiąc to, nie chciała wybijać mężczyzny ze wspomnień, ewidentnie bolesnym. Cóż, wybrał sobie idealną osobę do dyskusji o ludzkich chorobach, teraz sama była niczym człowiek w pewnych aspektach. Przyniosła herbatę, jemu i sobie, kładąc na biurku filiżanki i zajmując miejsce, zakładając nogę na nogę i opierając złożone dłonie na kolanie.
- Od spełnienia największego marzenia nie dzieli Cię aż tak wiele... Albo dzieli bardzo dużo. Wszystko zależy od tego, jak na to spojrzeć rzecz jasna. Zgodzę się, że tancerz spoza Europy zwraca uwagę. Jednak... Nie kandydujesz do pracy dla człowieka, prawda? To jest urok współpracy z długowieczną rasą. Gdy chcemy i jest taka potrzeba, potrafimy wymyślić odpowiednie ukrycie. - postanowiła od razu rozwiać jego obawy i upiła łyk aromatycznej herbaty. Ktoś będący fanem tego naparu zapewne rozpoznałby senchę sakurę, zieloną herbatkę z wiśnią.
- Oceniać Twój występ będzie jury złożone z kilku osób. Czasem jedna osoba nie może dokonać właściwej oceny - co zahacza o nasz poprzedni temat komplementów i łapówek. Zresztą. Nie ze mną będziesz tańczyć, więc w tak zwanej akcji muszą Cię również zobaczyć pozostali tancerze. W czasach mojej młodości mówiono, że inną osobę można poznać po tym, jak tańczy. - uśmiechnęła się lekko. Podobała jej się jego pewność siebie, dobry artysta powinien być pewny swoich umiejętności.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Widząc jej reakcje, niewinny uśmiech zawitał na jego twarzy, musiał przyznać, że Radna miała prawo podobać się mężczyznom, a ten, który skradnie jej serce, jest niezwykłym szczęściarzem.
- Nie zniżyłbym się do kłamstwa, Madame. Urągałoby to mojej godności. - Dodał, po jej kolejnych słowach skinął jej delikatnie głową. Bo cóż innego mógłby dodać. Poczuł na sobie jej wzrok, przez chwilę zastanawiał się, co było jego powodem. - Zaiste delikatnie powiedziane Madame Selena, znając naszą Historie, a znam ja jedynie z ksiąg, czas nie był dla zbyt łaskawy dla wielu. Jeśli kiedyś będziesz miała Pani czas, uraczyć mnie tą historią widzianą twoimi oczami, będzie dla mnie zaszczytem móc ci towarzyszyć przy dobrej Herbacie, czy kieliszku dobrego Wina. - znów skłonił się nieco

Dostrzegł w jej oczach delikatne rozbawienie, to dobrze świadczyło o rozmowie, której był udziałem. - Exactement Madame. Po Pani reakcji wnioskuje, że mieliście okazję się już poznać. - zapytał, choć w sumie nie byłoby to niczym dziwnym. Wiedział o jego kontaktach z Radną Elisabeth, wiec w sumie nie byłoby niczym dziwnym gdyby i z pozostałą Radą miał jakieś kontakty czy interesy. - Nie posiadam Familiantów Madame, zbyt duża odpowiedzialność. Poza tym niedawno wróciłem do Paryża, muszę się dopiero zadomowić. - Nie wiedział, jak jego słowa nabierały drugiego znaczenia, w przypadku Wampirzycy. Ale nie było się czemu dziwić. Stan Seleny nie był znany tak naprawdę nikomu.

- Niezmiernie cieszą mnie twoje słowa Madame. Powoli przyznaje mam dosyć wiecznej tułaczki co kilka lat, gdyż ludzie są spostrzegawczy. Zbyt długie przebywanie w jednym miejscu, budziło wiele pytań, bardzo niewygodnych pytań. - upił łyk gorącej herbaty. - Czy to wiśnia? Wspaniale komponuje się ze smakiem zielonej Herbaty. - zapytał. - Myślę, że ten egzamin będzie moim najmniejszym zmartwieniem. Nie odbierz tego jednak za zbytnią pewność siebie, jest ona jedynie wynikiem doświadczenia i rekomendacji, które masz okazje czytać. - ukłonił się jej znów delikatnie - Moja mama mówiła zawsze "Prawdziwego mężczyznę właśnie po tym poznać, jak tańczy tango."


  
   
   
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Na pewno o swoich sprawach uczuciowych rozmawiać nie zamierzała. Zresztą ciężko było wiązać się uczuciowo z kimkolwiek, gdy nad głową ciąży katowski topór, a tak zazwyczaj czuła się Selena, gdy zdarzało się coś, co brutalnie przypominało jej o przeszłości. Zresztą przeszłość nie była dobrą opcją na spotkaniach o pracę, to wiedziała doskonale.
- Dla chcącego i czas się znajdzie, tak naprawdę. Historia jest tym, co nas kształtuje, zarówno to, co przeżyliśmy, jak i to czego uczymy się z ksiąg. Problem w tym, że wielu uważa, że to tylko przeszłość... Tak czy siak, jeśli zechce pan kiedyś porozmawiać o historii, proszę dać mi znać. I tak na marginesie - obojętnie, jakie nie będą okoliczności, proszę nie próbować mnie okłamywać. - uniosła lekko dłoń, by dał jej skończyć. - Tak, wiem, co pan powiedział. Ale okoliczności bywają różne. Ale to tylko taka delikatna prośba, nic więcej. - uśmiechnęła się leciutko i nieco szerzej, gdy udało jej się zgadnąć dobrze jego stwórcę. - Lorenzo jest dyplomatą swego rodu, a ja Rady. To oczywiste, że się znamy. - o reszcie chłopak nie musiał przecież wiedzieć. Rozmowa trochę zbaczała na różne tematy, krążąc czy tu czy tam, specjalnie zresztą, chciała, by Alexandre się rozluźnił w jej obecności, nie traktując jej już jako kogoś przerażającego lub "królową", jak to się sam wyraził wcześniej.

- Mam nadzieję, że odnajdzie pan swoje miejsce w Paryżu. Domyślam się, że za krótko przebywa pan tutaj, by mieć wyrobioną jakąś opinię o tak zwanym mieście miłości? - zdanie, choć brzmiące jak stwierdzenie, było mimo wszystko pytaniem. Była po prostu trochę ciekawa, co kto myślał na temat stolicy Francji, zwłaszcza ci przyjezdni z innych krajów.
- Tak. Ten rodzaj nazywa się sencha sakura. Fan herbat czy niekoniecznie? - zaciekawiła się całkiem szczerze. Herbaty z fusów były pyszne, ale jednak istniała spora różnica między herbatą oryginalną a tym, co kupowało się w sklepach. Dlatego Sel była zdolna ulubione rodzaje sprowadzać za ciężkie pieniądze.
- Nie przechodziliśmy na ty. - dała mu drobnego pstryczka w nosek, oczywiście tylko słownie, by przypomnieć mu delikatnie, że mimo wszystko to formalne spotkanie. - I wszystko się okaże. Pewność siebie jest dobra w tym fachu, ale mimo wszystko... Trzeba zobaczyć, by uwierzyć. I czy mam rozumieć, że zna pan również tańce tak zwane towarzyskie? - widać było trybiki obracające się w głowie Seleny, gdy zapewne szukała jakichś planów.
- Swoją drogą. Jakie byłyby pana oczekiwania finansowe?
- upiła łyk herbaty, znów wracając do jego teczki z osiągnięciami.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
- Historia, czyli ta pejoratywnie nazwana przeszłość, to coś, co nas kształtuje, to prawda. Znając naszą przeszłość, możemy uniknąć wielu błędów, popełnionych przed wiekami. W dzisiejszych czasach, kiedy wiadomości docierają w chwilę, a nie tak jak ongiś w tydzień, a nawet miesiąc, liczebność jest naszą największą słabością. Nie stać nas na najmniejszy błąd. - Powiedział, poważniejąc na krótką chwilę. - Nawet najmniejszy błąd może spowodować klęskę, jakiej świadkami byli najstarsi. - kolejne słowa kobiety dały mu do myślenia. Czyżby Radna była jedną z tych, którzy intuicyjnie wyczuwali kłamstwo? - Tak jak wspomniałem Madame, byłoby to ujmą na moim honorze i obrazą dla twojego majestatu. - powiedział z zadziwiającą mocą w głosie. Uśmiechnął się delikatnie, słysząc o swoim Ojcu. - To prawda jest dyplomatą, wiedziałem, że łączą go jakieś interesy z Radną Elisabeth, z drugiej zaś logicznym jest, że i z tobą Madame ma styczność, ze względu na swoją funkcję w Rodzie. - Spojrzał na kobietę z delikatnym uśmiechem. - Wszystko wskazuje, że możliwym jest, że nasze drogi, bez względu na to czy zechcesz Pani przyjąć mnie do Opery, nasze drogi będą się przecinać. Piastuję od powrotu do Paryża rolę Protektora. W moim obowiązku jest między innymi pilnowanie bezpieczeństwa naszej głowy rodu jak i dyplomatów.

Uśmiechnął się szczerze rozbawiony, słysząc jej słowa. Madame, ja urodziłem się w Paryżu, to, że spędziłem ostatnie kilka dekad poza Miastem miłości, nie uchroniło mnie od bywania tutaj raz na jakiś czas. Regularnie przyjeżdżałem do Lorenzo, aby spędzić kilka nocy na rozmowach, oraz rozważyć, w zaciszu własnego domu, gdzie udam się znów, gdy zaczęto zadawać niewygodne pytania, na temat mojej osoby. - Upił z gracją mały łyk ciepłej jeszcze herbaty - Miasto przeszło wiele podczas wojen, mentalność ludzi tu zamieszkujących, się zmieniła. Trauma Wojny miała na to znaczny wpływ. Oczywiście Alianckie wpływy kulturowe również zrobiły swoje, Paryż niestety stracił na znaczeniu na arenie światowej po II wojnie światowej, jednak dalej jest w czołówce miast Kulturalnych świata. Niestety teraz kiedy granice wielu krajów są otwarte, a podróżowanie z jednego krańca świata na drugi, jest łatwiejsze niż kilka dekad temu, kultura "Francuzka" nieco miesza się ze światowymi trendami. - ostatnie zdanie powiedział z delikatnym smutkiem - Musisz przyznać Madame, że niewiele zostało z Francuskiej arystokracji, ogłady i blichtru, savoir vivre stał się passé, niestety. - zamilkł, zdając sobie sprawę, że na ten temat mógł by rozwodzić się godzinami, co z resztą robił nie raz, debatując z Lorenzo nie jedną a kilka nocy.
- Moja matka była Azjatką, dokładniej mówiąc Koreanką. Herbata była jej ulubionym napojem. Często utyskiwała na jakość Francuskich Herbat, mówiąc, że nijak się mają one do prawdziwych Chińskich czy japońskich odmian. Po latach podróży przyznać muszę, że miała rację. - znów upił drobny łyk wyśmienitego trunku.
Przez chwilę zawahał się, w myśli analizując, co przed chwilą powiedział i ukłonił się przepraszająco - Wybacz Madame, nie było to moim zamiarem spoufalać się. Co tańców towarzyskich się tyczy, Walce, Tango, fokstrot, nie są dla mnie tajemnicą, Latynoamerykańskie nie są dla mnie problemem, choć przyznaje, że nie należą do moich ulubionych. - zaczął wyliczać. Słysząc zaś kolejne pytanie, zamilkł na krótką chwilę, rozważając bardzo odważne posunięcie. Z jednej strony mógł złożyć wysoką propozycję, zważając na swoje referencje i dossier, jakim dysponował. Z drugiej zaś, faktem było, że był nieznany dla kobiety - Pozwól Pani, że o kwestiach finansowych porozmawiamy po Teście, jaki dla mnie przygotujesz, kiedy już zapoznasz się z moimi umiejętnościami.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Uniosła delikatnie brew w górę, jednak na jej twarzy odbiło się zaintrygowanie, a nie niechęć czy uraza. Czyżby dla tak zwanego młodego pokolenia była jeszcze jakaś nadzieja? Sprawa była dobra, by zanotować ją sobie na przyszłość, zwłaszcza, że teraz nie mieli zbyt wiele czasu na roztrząsanie tego. Można też powiedzieć, że nieco inaczej spojrzała na Ereteina, któremu jak dotąd udało się zaskarbić sobie jej sympatię.
- Mam nadzieję, że nigdy nie nadejdzie moment, w którym będziemy musieli się przekonać o wynikach tego błędu. Ale jak to mówią, nie ma co gdybać. Należy cieszyć się spokojem i współpracą zagwarantowaną przez sojusz. – zaśmiała się lekko, skinięciem głowy przyjmując jego deklarację o ujmie na honorze. Mało już takich honorowych zostało, choć czy we współczesności honor miał już takie znaczenie jak kiedyś…? Wątpiła. No ale Alexandre nie kłamał, to była w stanie ocenić. – Rola protektora to bardzo odpowiedzialna funkcja. Więc tak, może mieć pan rację, że bez względu na wszystko jeszcze się spotkamy. – uśmiechnęła się kątem ust, zostawiając chwilowo ten temat w spokoju. Nie było sensu niczego planować, skoro nie miała pojęcia, jak pójdzie kwestia tanecznego sprawdzianu.
 
- Oh. – podrapała się po głowie, z delikatnym zaskoczeniem słyszalnym w głosie. – Przepraszam w takim razie, mój błąd. – lekko skłoniła głowę, w wyrazie przeprosin. Zła interpretacja i złe założenie, przecież się zdarzało, czyż nie? Najważniejsze to umieć się do tego przyznać, a z tym Selena nie miała najmniejszego problemu. Czasami nawet biorąc na siebie więcej, niż w rzeczywistości zawiniła, ale o tym Alexandre nie miał skąd wiedzieć. – Niewygodne pytania to chyba najgorsze, co może nas spotkać. Konieczność tkania sieci kłamstw, w której po dekadach bardzo łatwo samemu się zgubić. – mruknęła, bo chodź między sobą długowieczni mogli być szczerzy tak bardzo, jak pozwalały na to okoliczności i personalne sprawy, tak wśród ludzi musieli tkać sieci, by zachować swe istnienie w tajemnicy. Nie dosyć, że żyli w mroku nocy, to jeszcze musieli ukrywać się w cieniach. Smutek w głosie mężczyzny był dosłyszalny, więc jedynie skinęła głową, mocząc usta w herbacie, upijając drobne łyczki, jakby chciała, by herbata została jej jak najdłużej. – Tak naprawdę w momencie, gdy podróże stają się coraz łatwiejsze, a emigracja nie jest czymś nowym, kultury wszystkich krajów zaczynają się zmieniać. Kraj tworzą jego mieszkańcy, a jeśli wywodzą się z innego miejsca, siłą rzeczy przenoszą własną kulturę. Do tego dochodzą media, telewizja… Eh. A arystokracja to już w ogóle przeżytek, panie Eretein. Kompletny przeżytek powiedziałabym. – zgadzała się z nim. Wprawdzie teraz z przyczyn zdrowotnych niespecjalnie podróżowała poza Paryż, ale kiedyś wypady do innych krajów były całkowicie normalne. Widziała, jak się zmieniały, jak mentalność ludzka nabierała innych barw… Alexandre wywołał u niej dosyć melancholijny nastrój i trochę trudniej niż zwykle było jej powrócić do normalnego trybu.
- Oj tak, na pewno miała rację. Nic nie umywa się do odpowiednio parzonych liści… To nie jest to świństwo w torebkach. Chociaż najgorsza jest herbata angielska i nikt mi nie powie, że jest inaczej… Przed wojną mieszkałam w Anglii. – wyjaśniła, lekko się wzdrygając na wspomnienie tego paskudztwa zaparzanego we wrzątku, a do tego z mlekiem… O bogowie, kimkolwiek był twórca, powinien zawisnąć na stryczku.
- Nic się nie stało. – uśmiechnęła się kątem ust, ale w jej oczach pojawiły się psotne iskierki. Czyżby odrobinkę zażartowała sobie kosztem biednego Francuza? A kto ją wie, Selena kryła w sobie wiele tajemnic. – Myślę, że w takim razie musimy przejść do ostatniego testu, czyli prezentacji pańskich umiejętności… - zawiesiła lekko głos, wstając z fotela. – Zapraszam, panie Eretein, wprost na salę do ćwiczeń. Pozwoli pan, że poinformuję pozostałych. Ach – w przeciwieństwie do innych pracodawców nie uznaję formułki „zadzwonimy do pana”. Bez względu na to, jaka będzie odpowiedź, dostanie ją pan od razu po demonstracji. – wyjaśniła, podchodząc do drzwi i stukając w parkiet wysokimi obcasami butów. Otworzyła drzwi gabinetu, przepuszczając Alexandre przodem. – Zapraszam. Schodami w dół i na prawo.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
- Wybacz Madame odważną tezę, ale sojusz również ma swoje wady, nie jest to twór idealny. - Powiedział, delikatnie poważniejąc. - O ile mnie pamięć nie myli, W Radzie mamy przewagę wampirów nad Wilkołakami i to w stosunku pięć do Jednego - Narrator bierze pod uwagę obecność jeszcze Nuna na tamten moment - Zdaję sobie sprawę, że w Paryżu jest mniej Wilków niż w innych rejonach świata, jednak paryska Rada jest najwyższą Radą w Sojuszu. Czy bilans nie powinien być bardziej wyrównany dla zagwarantowania sprawiedliwych osądów Rady? Ktoś postronny mógłby uznać decyzyjność Rady za stronniczą na rzecz Wampirów. - Młodzieniec wyraził ostrożnie swoją opinię. Uwielbiał prowadzić tego typu dyskusje z Lorenzo, czy zgadzał się ze swoimi słowami, to już była nieco odmienna kwestia.

Ukłonił się delikatnie kobiecie - Nie masz Pani, za co przepraszać. Faktem jest, że nie określiłem tego wcześniej. Mój ludzki ojciec nie musiał przecież pochodzić z Paryża. - Upił łyk herbaty, widząc ze smutkiem, że złocisty płyn powoli się kończy. - To prawda, kłamstwo przez to stało się po części naszą drugą naturą. Warunkiem koniecznym do przetrwania. - zerknął w oczy Seleny - Na szczęście miedzy sobą my długowieczni nie musimy zniżać się do kłamstwa. - dodał, potwierdzając zarazem swoje poprzednie słowa.

- Może jestem staroświecki, ale pałam sentymentem do czasów, w których się urodziłem, i w pewnym stopniu nie łatwo przyjmuje wszelkie zmiany. Może to przejaw typowego Francuskiego Egocentryzmu, kiedy to XVIII wieczna Francja była centrum kulturalnej Europy, i to myśmy wyznaczali trendy na starym kontynencie. - dodał, kłaniając się znów nieco kobiecie - Chociaż ma Pani racje Madame, arystokracja to przeżytek.

- Pierwszą czy drugą? - zapytał zaciekawiony. Pytanie o tyle istotne, ze pierwsza miała znaczny wpływ na Anglie. Stary, toporny styl Wiktoriański przemieniał się tuż po pierwszej wojnie w industrialny. Pierwsza wojna odcisnęła piętno na większości Europy. Druga zaś prawie na całą Europę, a industrialny styl przeszedł początkowo w biedny szary styl typowy dla komunistycznej Europy, by pod koniec XX wieku przejść, w którego modernizm Alexandre, najmniej respektował. Ale to również temat na inny dzień, nieprawdaż? Dostrzegł złośliwe Iskierki w oczach kobiety, uśmiechnął się jedynie delikatnie - Oczywiście Madame, miejmy to za sobą. - mówiąc to, wstał i ruszył, w kierunku którym pokierowała go kobieta.

Gdy doszli na salę, najpierw zdjął z siebie marynarkę, ukazując pełniej nieco swoją sylwetkę, skrytą pod białą koszulą. Zdjął z siebie krawat, który następnie ułożył z pewnym dostojeństwem na koszuli. - Czy chcą państwo zobaczyć coś konkretnego? Czy najpierw mam wybrać coś samemu? - jeśli otrzymał jakąś odpowiedź, od zebranych, zaczął tańczyć. Na początku spokojnie. Przyglądał się jurorom i ich reakcjom. Na koniec miał w zanadrzu pewną niespodziankę, o ile dostrzegł zadowolenie i aprobatę.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Roześmiała się, bardzo szczerze, słysząc jego komentarz na temat sojuszu. – Nie ma tworów idealnych. I nigdy nie będzie, tak jak nigdy nie będzie utopii. Jest nierealna do osiągnięcia. I stosunek wychodzi 5 do 2, jeśli o to chodzi. – poprawiła go delikatnie. Narratorka przypomina jeszcze o Edme, który też był wilkołakiem.Ale tak, masz rację, stosunek jest zachwiany. Poparz na to jednak w ten sposób. Jesteśmy starzy. Wszyscy w bardzo podobnym wieku – poza Edme – powyżej tysiąca lat. Ze względu na to zostaliśmy najwyższą radą i ubolewać należy tylko nad tym, że nie zostało więcej wiekowych wilkołaków. – potrząsnęła głową, bo mimo wszystko te zarzuty były całkowicie logiczne. I prawdę mówiąc spotkała się już z nimi, choć rzadko kiedy ktoś miał odwagę wyrzucić jej to prosto w oczy. Zazwyczaj woleli szeptać po kątach, a przecież była jedną z tych łagodnych i uroczych… - Rada bierze pod uwagę obydwie rasy. Może i panuje u nas nierówność na tym tle, jednak w naszych ustaleniach bierzemy dobro tak samo wilkołaków, jak i wampirów. Żeby sojusz trwał, nie możemy skupić się na jednej rasie, dlatego dbamy o wszystkich jednakowo. Na ile oczywiście możemy. – dodała, jednak jeśli spodziewał się jakiegoś oburzenia w jej głosie, to go nie uświadczył. Nawet wręcz przeciwnie, wszelkie wyjaśnienia były prowadzone całkiem miłym tonem, ot jakby porównywali jeden rodzaj muzyki z innym.
 
Uśmiechnęła się delikatnie słysząc o egocentryzmie związanym z przywiązaniem do czasów młodości. – Zmiany są nieuniknione, gdyż zmieniają się ludzie. Każdy w jakimś sensie tęskni za tym, co przeminęło. I z Anglii wyjechałam dopiero w trakcie II wojny światowej. Jak chyba każdy nie wspominam tego okresu zbyt dobrze. – rzuciła, jednak w taki sposób, by jasno dać do zrozumienia, że jak może dyskutować o sojuszu, Anglii i innych sprawach, tak temat samej II wojny i jej wydarzeń nie jest dla niej zbyt dobrym tematem. Chyba jak dla większości, którzy mieli okazję ja przeżyć.
 
Jury składało się z około 10 osób, nie licząc samej Seleny. Zasiedli sobie na widowni opery, obserwując uważnie Alexandre, ale z całkowicie neutralnymi wyrazami twarzy. Po króciutkiej dyskusji poproszono go, żeby zaczął od jednego z najpopularniejszych tańców operowych. I z uwagą wbili wzrok w jego ruchy. Im dłużej mężczyzna tańczył, tym bardziej na twarzach pozostałych widać było aprobatę – jedynie Selena miała neutralny wyraz i nie dało się odczytać, o czym myśli. Po krótkiej dyskusji wykonanej szeptem poleciała jeszcze jedna propozycja ze strony jury, tańca tym razem w kilka osób. Ot, żeby zobaczyć zgranie. Jeden z oceniających nachylił się także, szepcząc coś do uszu Seleny, a ta jedynie pokręciła przecząco głową, z wciąż bardzo neutralną miną.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Uśmiechnął się, słysząc słowa kobiety. - Winston Churchill powiedział kiedyś "Demokracja jest jednym z najgorszych systemów rządzenia, lecz lepszego do tej pory nie wymyślono." Tak samo, może być i w przypadku Rady i Sojuszu. Nie jest on idealny, ale lepszego sposobu na uporządkowanie naszego świata, póki co nie wymyślono. - zamilkł na krótką chwilę i opuścił głowę, by ukryć złośliwy uśmiech, który pojawił się na jego ustach. Spojrzał na kobietę z lekko jeszcze opuszczoną głową i powiedział - Choć czuję się w obowiązku, tym razem ja upomnieć Ciebie Madame, nie przeszliśmy jeszcze na ty. - W jego oczach pojawiły się złośliwe nieco iskierki rozbawienia. Selena mogła usłyszeć rozbawienie w jego głosie. - To jednak prawda, Wilków pozostało niewielu, przynajmniej w naszym Rejonie. W innych częściach świata proporcje te są nieco inne. - Upił ostatni łyk z filiżanki - Często prowadzę z Lorenzo tego typu rozmowy. Pozwala to rozwiać pewne wątpliwości. Czasem zmieniamy się rolami kiedy to on Atakuje Sojusz i radę a ja próbuje go za wszelką cenę bronić, częściej jednak jest na odwrót, kiedy to ja jestem stroną atakującą. Może to kwestia, że łatwiej mi jest atakować, kiedy nie jestem z Radą tak związany jak On.
- Szczerze mówiąc, mnie Wojny, pierwsza jak i druga ominęły szczęśliwie. Tuż przed pierwszą Wojną wyjechałem do Anglii, początkowo Występowałem w Londyńskiej operze królewskiej. Jeśli tam bywałaś, mogłaś widzieć mnie już na scenie. - zaśmiał się delikatnie.

Oczywiście początkowo tańczył zgodnie z poleceniami Jury. Ukłonił się, i ruszył w powolny baletowy krok. Balet nie był dla niego większym problemem, gdyby nie umiał poruszać się w balecie, nie występowałby w największych operach tego kontynentu. Na deskach sceny wykonał między innymi aranżację Królewny śnieżki, Dziadka do orzechów oraz Jezioro łabędzie. Kiedy dostrzegł aprobatę w oczach kilku jury, Kiedy zmienione zostały warunki występu, poprosił na chwilę pozostałych tancerzy i przez chwilę rozmawiał z nimi, wskazując to na scenę, to pokazując jakieś ruchy. Gdy wszyscy zgodnie pokiwali głowami, ruszyli równym krokiem na scenę, znów tańcząc z nimi ja jeden dobrze naoliwiony mechanizm. Pierwsze kilka kroków było lekko opóźnione, ale umówmy się, Alexandre miał pierwszy raz z nimi do czynienia, wiec musiał wyczuć ich rytm i dynamikę.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach