Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5 (+spec)
OP: 3/5 (+2)
WT: 3/3 (+3)
SPECJALIZACJE I CECHY
— Czarująca Aparycja
— Strzelec [+2 PRC]
— Hakerstwo (WT)
— Czytanie wspomnień
— Przekazywanie wspomnień
MUTACJE NEGATYWNE
— Alergik [olejki eteryczne, -1 PRC]
— Bezpłodny
— Głodomór [-1 skup/OP/S]
— Nienasycony [-2 OP]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, -1 skup]
MUTACJE POZYTYWNE
— Mistrz skupienia [+2 skup]
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
SPT: 1/5
PRC: 3/5 (+spec)
OP: 3/5 (+2)
WT: 3/3 (+3)
SPECJALIZACJE I CECHY
— Czarująca Aparycja
— Strzelec [+2 PRC]
— Hakerstwo (WT)
— Czytanie wspomnień
— Przekazywanie wspomnień
MUTACJE NEGATYWNE
— Alergik [olejki eteryczne, -1 PRC]
— Bezpłodny
— Głodomór [-1 skup/OP/S]
— Nienasycony [-2 OP]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, -1 skup]
MUTACJE POZYTYWNE
— Mistrz skupienia [+2 skup]
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 533
Enzo Lacroix
podstawowe
wiek: ur. 13.10.1997.r. (12.2022.r.)
rasa: wampir (przemieniony)
pochodzenie: Francja, Lyon
wizerunek: Gabriel Marques
rola w rodzie/watasze: mieszkaniec, Ród Van der Eretein
znaki szczególne
Gdy był dzieckiem, ludzie zwykli mawiać, że ma anielską urodę, no, tylko złotych loków brakowało, ale od tamtych czasów nie zmieniło się aż tak wiele. Ciemne włosy opadają ładnymi falami do ramion, a ciemne oczy dobrze się z nimi zgrywają. Twarz ma raczej łagodną, a szczękę dobrze zarysowaną, ale nie masywną. Nos prosty, podkreśla uważne spojrzenie. Sylwetka jest szczupła, bardziej pasuje do kogoś, kogo szczytem aktywności jest spacer po parku niż poważne treningi. Enzo ubiera się schludnie, ale bez przesadnej awangardy czy wyszukanego stylu wyższych klas. Posiada dwie blizny po pociskach w okolicy przepony i nieco niżej.
Gdy był dzieckiem, ludzie zwykli mawiać, że ma anielską urodę, no, tylko złotych loków brakowało, ale od tamtych czasów nie zmieniło się aż tak wiele. Ciemne włosy opadają ładnymi falami do ramion, a ciemne oczy dobrze się z nimi zgrywają. Twarz ma raczej łagodną, a szczękę dobrze zarysowaną, ale nie masywną. Nos prosty, podkreśla uważne spojrzenie. Sylwetka jest szczupła, bardziej pasuje do kogoś, kogo szczytem aktywności jest spacer po parku niż poważne treningi. Enzo ubiera się schludnie, ale bez przesadnej awangardy czy wyszukanego stylu wyższych klas. Posiada dwie blizny po pociskach w okolicy przepony i nieco niżej.
biografia
Urodził się w Lyon, całkiem sporym mieście na południu Francji. On i jego brat bliźniak, Theo, mieli naprawdę dobre życie, pełne dziecinnych zawirowań, ale wciąż całkiem dobre. Ich rodzina była przeciętnej majętności, posiadali domek na obrzeżu miasta, dzięki czemu sąsiedztwo było stosunkowo liczne i zarazem w bezpieczniejszej okolicy niż centrum. Nie mieli więcej rodzeństwa, więc siłą rzeczy najwięcej czasu spędzali ze sobą. To stworzyło unikatową więź między chłopcami, którzy choć różni, byli jednocześnie idealnie ze sobą zgrani. Doprowadziło też do zalążka własnej dziecięcej gwary, która rozrosła się znacznie, gdy jej użyteczność zaczęła docierać do młodocianych łebków. Ich rodzice dość rozsądnie podchodzili do wychowania dzieci, nie starając się rozpuszczać ani tłamsić, a także zaznaczając odrębność każdego z chłopców. Między innymi dlatego choć byli w jednej szkole, to już w kategorycznie różnych klasach. Czy był to idealny ruch, można się kłócić, gdyż na swój sposób ułatwił dzieciakom przekręty z rodzaju "idź za mnie na klasówkę". Było znacznie więcej czasu na głupie zabawy takie jak szwendanie się po osiedlu i przemienianie go w pole bitwy na proce. Z jednej takiej wyniknęła wizyta w szpitalu, kiedy Enzo przypadkiem prawie wybił bratu oko, ale na szczęście było więcej paniki niż szkody i ten nadal ma obydwa.
Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy i Enzo dowiedział się o tym gdzieś w połowie nauki szkolnej. Po przyjściu do domu był świadkiem poważnej kłótni rodziców. Poszło o pieniądze, o jakieś gry i zakłady. Nie wiedział jeszcze wtedy, że była to jedna z pierwszych, ani że tak zwana "głupia" albo "niewinna zabawa" ojca przyniesie na nich wszystkich niespodziewaną falę nieszczęść. Choć pewnie wiele z tego to tylko pechowy zbieg okoliczności.
Przez większość czasu jednak wciąż żyli normalnie, choć coraz częściej padało stwierdzenie, że nie ma na coś pieniędzy. Na remont kuchni, na nową szopę, na wymianę kanapy w salonie, na lepszy komputer. Szczęście w nieszczęściu, bo nauczyło to dorastającego chłopca gromadzić własne oszczędności i nawet szukać zarobku w postaci sąsiedzkiej przysługi czy też pomaganiu przy festynowych kramach w zamian za kieszonkowe spod lady.
Nadeszła druga połowa edukacji, którą zdecydowanie popchnął w stronę matematyki i komputerów, ostatecznie układając sobie wizję zostania programistą. Tu też zaczęło się rodzić troszeczkę wyszczekane ego przekładające to ponad bardzo nieścisłowcowe zainteresowania Theo. Niemniej, nadal trzymali się razem, Enzo dostawał od brata opowiadania do oceny, a Theo mógł pokazywać szalone bajery na stronach do nauki programowania. Rysująca się odmienność pozwalała każdemu uzupełniać własne braki. Przynajmniej do czasu i granicy, gdzie było to możliwe, bo ciężko powiedzieć, żeby pierwszy związek Enzo był udanym. Oboje mieli po 17 lat i niespecjalnie znali się na temacie ani też pełnym rozumieniu burzliwych emocji. Można to z całą pewnością nazwać szczeniacką przygodą, choć nota bene romantyczną. Rozeszli się szybko, kiedy zniknęło pierwsze uczucie, a potem pojawiły się kolejne potencjalne połówki, choć z każdym następnym związkiem Enzo coraz mniej o związku myślał. Wyjście ze znajomymi w zupełności wystarczało. Dla kumpli mógł zrobić wiele, wedle deklaracji nawet wszystko. To często przeradzało się w zbiorowe niemądre pomysły, czasem w zwykłe marnowanie czasu nad głupotami, a czasem w rzeczy znacznie bardziej nielegalne. Jego pierwszy włam na serwer był niewinny, ot darmowa gierka jakiegoś amatora, za co wróżył sobie co najwyżej permbana. Potem było więcej gierek, a potem biblioteka, gdzie kumpel narobił sobie długu zgubioną książką.
Oczywiście nie był z tym zostawiony samopas, rodzice od czasu do czasu starali się sprowadzić go na ziemię, lecz z mizernym skutkiem. Nie widział powodu, by słuchać ani ojca, którego ambicje przerosły ponad możliwości, ani matki, która nie umiała pierwszemu przemówić do rozumu. Głównie tylko krzyczała, gdy się kłócili, a poza tymi momentami ciężko było o stanowczość. Tym trudniej, że nie o wszystkim wiedzieli, a on przecież oceny miał dobre i wyniki w szkole wyższej też.
Nie znalazł stałej pracy, robił na zlecenie i to z kilku powodów. Po pierwsze rzeczywiście było to trudne, bo rozwijające się prężnie dziedziny zawsze miały obłożenie w ludziach. Po drugie, nie chciał wyjeżdżać, by nie musieć płacić samemu za czynsz, a po trzecie, niejako i tak zaczął to robić.
Rok 2019 był trudny. Już parę poprzednich takie było, kiedy hazard i picie zaczęły coraz mocniej pogrążać ich ojca, napędzając się nawzajem, ale ten rok był szczególny. Był ostatni. Ich ojciec pracował w fabryce mebli, na magazynie. Nie była to najlepsza robota, ale za to prosta i pewna, przynajmniej do czasu, aż nie przyjdzie się do niej zmęczonym i podpitym. Źle przestawiana kanapa doprowadziła do strasznego wypadku, pozostawiając całą trójkę z domem, niedomkniętymi sprawami i długami, jakie wlokły się za Lacroix nawet od dekady.
Kolejne lata biegły dość chaotycznie, ale bez większych ekscesów, skupione na łataniu życia pod różnymi względami. Przez narastające problemy i wciąż świeże nieszczęście, ich matka mocno podupadła na zdrowiu. Przypadło jej opiekowanie się domem, zaś dwóm synom owego domu utrzymanie, lecz nie było to proste w połączeniu z zaczynaniem własnego dorosłego życia. Mniej lub bardziej dorosłego, zależnie od dnia i sytuacji. Wśród nich warto wspomnieć o pewnej sąsiadce, której nieoczekiwanie w domu z jednego kota zrobiło się całe kilka. Postanowili przygarnąć dwa z nich, dwa czarnuszki, z których Enzo wybrał tego z białą kropką na piersi. Kocurek otrzymał imię po Gwieździe Polarnej i jest z nim do dziś, choć wiele było przeciwności po drodze.
Wolny czas spędzali w różnoraki sposób, często razem wybierając się na miasto, na strzelnicę lub nawet polowania w ramach koła łowieckiego. Na jednym z nich doszło do wypadku, Theo został pogryziony przez wilka czy tam dzikiego psa, choć zarzekał się, że to był wilk. Szczęśliwie została po tym tylko blizna, która szybko dorobiła się barwnej historii o Karaibach. Jednak potem rzeczy zrobiły się bardziej skomplikowane, bo Theo zaczął się trochę odsuwać z bliżej nieznanych powodów. Choć może "odsuwać" to złe słowo, po prostu mało go było w życiu, aż w końcu całkowicie wyjechał na początku wakacji 2022 roku. Do stolicy. Ich kontakt ograniczył się do dobrodziejstw internetu i telefonu, jednak i to zaczęło się powoli rozłazić, tym razem z winy Enzo.
Pogarszające się zdrowie matki wymagało dużej uwagi i, cóż, dużego wkładu w leczenie, które niespecjalnie przynosiło skutek. Ostatecznie zmiany miażdżycowe doprowadziły kobiecinę do zawału w listopadzie 2022 roku. To był bardzo dziwny pogrzeb. Dziwne było uczucie przyniesienia zawodu w rzeczy, w której i tak nic nie można było zrobić. A potem na ich głowie został ten dom. Dom razem ze wszystkimi innymi problemami, jakich nie dało się ot tak rozwiązać przez te parę lat. Najprostszym rozwiązaniem wydawało się pozyskać pieniądze ze sprzedaży nieruchomości i wystartować z czystą kartą. Ryzykowne, ale jak najbardziej wykonalne, tak więc też zrobił, wmawiając Theo, że ma gotowy plan i nie potrzebuje pomocy.
Jak to mówią, wielkie miasto — wielkie możliwości. Niestety, do tych drugich trzeba mieć predyspozycje, a pierwszą i najważniejszą predyspozycją do wszystkiego są pieniądze. Kiedy przyjechał do Paryża, nie miał przy sobie prawie nic poza najpotrzebniejszymi rzeczami, zestawem dokumentów i wiatrówką. Stosunkowo długo namyślał się nad tym, czy jest to w ogóle dobry pomysł, zważywszy na pogłoski o grasującym w stolicy mordercy. Niemniej, ludzie tam nadal jakoś żyli i funkcjonowali, a on niespecjalnie pasował do profilu ofiar. Taką właśnie myślą starał się uspokajać, bo pistolet na kulki może pewnie co najwyżej wystraszyć kieszonkowca.
Był ugadany z pewnym znajomym, który miał mu załatwić robotę na początek, która wystarczyłaby na opłacenie motelu i poszukanie czegoś porządnego. Brzmiało wyśmienicie, zwłaszcza, że była to praca w jego zawodzie, a nie zamiatanie korytarzy, więc się zgodził. Dopiero na miejscu Enzo dowiedział się, że ma pomóc we włamaniu i to nie byle jakim. Tyle mniej więcej wiedział na wstępie, a kwota i gwarancja bezpiecznej roli hackera systemu bezpieczeństwa były kuszące. No i oczywiście ten niezdrowy dreszcz emocji, który wciąż gdzieś tam był i nakłaniał do spróbowania swoich sił, do odreagowania stresu ostatnich miesięcy przez perfekcyjne wykiwanie świata wokół. Dopiero na miejscu zorientował się, że obiekt, do którego chcą się włamać, to nie jakiś pospolity bank, a skład broni. Powiedzieć, że krzesło zaczęło się pod nim palić, to drobne niedopowiedzenie. Być może popełnił przez to jakiś błąd, choć równie dobrze mogło to nie zależeć od niego, w tamtej chwili liczyło się tylko to, że ekipa została namierzona i musiała szybko usunąć się z placówki. Wywiązała się strzelanina z ochroną, która jakimś sposobem umknęła jego uwadze na monitoringu, a Enzo spanikował. Chciał uciec z furgonetki i zaszyć się między budynkami, ale jeszcze na ulicy został postrzelony, na swoje szczęście tylko postrzelony, choć nie pożyłby w tym stanie dostatecznie długo, by dostać się do szpitala. Był zarazem zajęciem dla ścigających ich ochroniarzy i pozbyciem się wadliwej jednostki w składzie, a może nawet zdrajcy, bo jak inaczej wytłumaczyć, że wepchnął ich prosto na mundurowych. Niewiele więcej pamiętał z tej nocy, jego serce przestało bić.
Jako jedyny świadek i źródło informacji został zabrany do Marr, właścicielki placówki, która zdecydowała się sprawdzić czy może być użyteczny w ściganiu złodziei. Stwarzali oni potencjalnie większych problem poprzez domniemane powiązania napadu z jednostką skazaną przez Radę do odstrzału jako zagrażającą tajemnicy istnienia. Przemieniony przy pomocy krwi Marr jeszcze tej samej nocy powrócił do życia jako wampir.
Jego pierwsze dni skupione były wokół śledztwa i próby zrozumienia tego, czym się stał. Skonfrontowanie dotychczasowego wyobrażenia świata z czymś, co miało być jedynie bajką dla dzieci i fanów fantastyki było dla Enzo najtrudniejszym wyzwaniem ostatnich czasów. Wszystko to brzmiało jak absurdalny sen, ale im dłużej słuchał Marr i siebie oraz innych, tym bardziej nie miał innego wyjścia, jak przyjąć fakty takimi, jakimi były. Wampir.
Jego zasadniczo dobrowolny wkład w śledztwo oraz umiejętności hackerskie zostały docenione, a sam Enzo zaproszony do Rodu Van der Eretein, z którym związana była jego Stwórczyni. Tak rozpoczęła się nauka nowego życia, wpajanie kodeksu i wywrócenie na lewą stronę zegara biologicznego. Ten ostatni nadal go czasami zawodzi, przy pierwszej wizycie w fabryce ludziny zwymiotował, a jego pierwsza ofiara na polowaniu zmusiła Lacroix do ponownego zweryfikowania swojego światopoglądu.
Minęły ledwo trzy miesiące od jego przemiany, a życie, choć stosunkowo stabilne, to wciąż jest niezwykle skomplikowane. Z przymusem pożywiania się co przynajmniej tydzień, zdążył przywyknąć mentalnie do picia krwi. Poczucie bycia zupełnie odrębnym gatunkiem, choć na swój sposób błędne, to było tu niezmiernie pomocne. Wciąż jednak pozostało poczucie obrzydzenia do ludziny jako takiej, które niejako potęguje wrodzoną niechęć do wilkołaków. Mimo to, Enzo nigdy nie podważał słuszności zawiązanego między długowiecznymi sojuszu. Po pierwsze, nigdy nie poznał na własnej skórze życia bez niego, a po drugie, potrafił dostrzec i docenić oczywiste korzyści płynące ze współpracy. Niemniej, sytuacja i tak jest dla niego niepewna i woli nie zapuszczać się samopas na nie swoje terytoria, bo jak sam doskonale wie, każde prawo można złamać albo przynajmniej nagiąć. Całej tej średniej mobilności sprzyja fakt, że może pracować w domu, zatrudniony jako administrator strony internetowej Palais de Tokyo. To ze strony oficjalnej, z tej mniej jego usługi są na różnoraki użytek Ereteinów.
Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy i Enzo dowiedział się o tym gdzieś w połowie nauki szkolnej. Po przyjściu do domu był świadkiem poważnej kłótni rodziców. Poszło o pieniądze, o jakieś gry i zakłady. Nie wiedział jeszcze wtedy, że była to jedna z pierwszych, ani że tak zwana "głupia" albo "niewinna zabawa" ojca przyniesie na nich wszystkich niespodziewaną falę nieszczęść. Choć pewnie wiele z tego to tylko pechowy zbieg okoliczności.
Mamo, a Andre może do nas przyjść na noc?
Przez większość czasu jednak wciąż żyli normalnie, choć coraz częściej padało stwierdzenie, że nie ma na coś pieniędzy. Na remont kuchni, na nową szopę, na wymianę kanapy w salonie, na lepszy komputer. Szczęście w nieszczęściu, bo nauczyło to dorastającego chłopca gromadzić własne oszczędności i nawet szukać zarobku w postaci sąsiedzkiej przysługi czy też pomaganiu przy festynowych kramach w zamian za kieszonkowe spod lady.
Nadeszła druga połowa edukacji, którą zdecydowanie popchnął w stronę matematyki i komputerów, ostatecznie układając sobie wizję zostania programistą. Tu też zaczęło się rodzić troszeczkę wyszczekane ego przekładające to ponad bardzo nieścisłowcowe zainteresowania Theo. Niemniej, nadal trzymali się razem, Enzo dostawał od brata opowiadania do oceny, a Theo mógł pokazywać szalone bajery na stronach do nauki programowania. Rysująca się odmienność pozwalała każdemu uzupełniać własne braki. Przynajmniej do czasu i granicy, gdzie było to możliwe, bo ciężko powiedzieć, żeby pierwszy związek Enzo był udanym. Oboje mieli po 17 lat i niespecjalnie znali się na temacie ani też pełnym rozumieniu burzliwych emocji. Można to z całą pewnością nazwać szczeniacką przygodą, choć nota bene romantyczną. Rozeszli się szybko, kiedy zniknęło pierwsze uczucie, a potem pojawiły się kolejne potencjalne połówki, choć z każdym następnym związkiem Enzo coraz mniej o związku myślał. Wyjście ze znajomymi w zupełności wystarczało. Dla kumpli mógł zrobić wiele, wedle deklaracji nawet wszystko. To często przeradzało się w zbiorowe niemądre pomysły, czasem w zwykłe marnowanie czasu nad głupotami, a czasem w rzeczy znacznie bardziej nielegalne. Jego pierwszy włam na serwer był niewinny, ot darmowa gierka jakiegoś amatora, za co wróżył sobie co najwyżej permbana. Potem było więcej gierek, a potem biblioteka, gdzie kumpel narobił sobie długu zgubioną książką.
Świat jest słabo urządzony i tego nie zmienisz, ale z niektórych rzeczy warto korzystać.
Oczywiście nie był z tym zostawiony samopas, rodzice od czasu do czasu starali się sprowadzić go na ziemię, lecz z mizernym skutkiem. Nie widział powodu, by słuchać ani ojca, którego ambicje przerosły ponad możliwości, ani matki, która nie umiała pierwszemu przemówić do rozumu. Głównie tylko krzyczała, gdy się kłócili, a poza tymi momentami ciężko było o stanowczość. Tym trudniej, że nie o wszystkim wiedzieli, a on przecież oceny miał dobre i wyniki w szkole wyższej też.
Nie znalazł stałej pracy, robił na zlecenie i to z kilku powodów. Po pierwsze rzeczywiście było to trudne, bo rozwijające się prężnie dziedziny zawsze miały obłożenie w ludziach. Po drugie, nie chciał wyjeżdżać, by nie musieć płacić samemu za czynsz, a po trzecie, niejako i tak zaczął to robić.
Rok 2019 był trudny. Już parę poprzednich takie było, kiedy hazard i picie zaczęły coraz mocniej pogrążać ich ojca, napędzając się nawzajem, ale ten rok był szczególny. Był ostatni. Ich ojciec pracował w fabryce mebli, na magazynie. Nie była to najlepsza robota, ale za to prosta i pewna, przynajmniej do czasu, aż nie przyjdzie się do niej zmęczonym i podpitym. Źle przestawiana kanapa doprowadziła do strasznego wypadku, pozostawiając całą trójkę z domem, niedomkniętymi sprawami i długami, jakie wlokły się za Lacroix nawet od dekady.
Czasem zastanawiam się, od jak dawna wiedziałeś, że tak się skończy, stary draniu...
Kolejne lata biegły dość chaotycznie, ale bez większych ekscesów, skupione na łataniu życia pod różnymi względami. Przez narastające problemy i wciąż świeże nieszczęście, ich matka mocno podupadła na zdrowiu. Przypadło jej opiekowanie się domem, zaś dwóm synom owego domu utrzymanie, lecz nie było to proste w połączeniu z zaczynaniem własnego dorosłego życia. Mniej lub bardziej dorosłego, zależnie od dnia i sytuacji. Wśród nich warto wspomnieć o pewnej sąsiadce, której nieoczekiwanie w domu z jednego kota zrobiło się całe kilka. Postanowili przygarnąć dwa z nich, dwa czarnuszki, z których Enzo wybrał tego z białą kropką na piersi. Kocurek otrzymał imię po Gwieździe Polarnej i jest z nim do dziś, choć wiele było przeciwności po drodze.
Wolny czas spędzali w różnoraki sposób, często razem wybierając się na miasto, na strzelnicę lub nawet polowania w ramach koła łowieckiego. Na jednym z nich doszło do wypadku, Theo został pogryziony przez wilka czy tam dzikiego psa, choć zarzekał się, że to był wilk. Szczęśliwie została po tym tylko blizna, która szybko dorobiła się barwnej historii o Karaibach. Jednak potem rzeczy zrobiły się bardziej skomplikowane, bo Theo zaczął się trochę odsuwać z bliżej nieznanych powodów. Choć może "odsuwać" to złe słowo, po prostu mało go było w życiu, aż w końcu całkowicie wyjechał na początku wakacji 2022 roku. Do stolicy. Ich kontakt ograniczył się do dobrodziejstw internetu i telefonu, jednak i to zaczęło się powoli rozłazić, tym razem z winy Enzo.
Pogarszające się zdrowie matki wymagało dużej uwagi i, cóż, dużego wkładu w leczenie, które niespecjalnie przynosiło skutek. Ostatecznie zmiany miażdżycowe doprowadziły kobiecinę do zawału w listopadzie 2022 roku. To był bardzo dziwny pogrzeb. Dziwne było uczucie przyniesienia zawodu w rzeczy, w której i tak nic nie można było zrobić. A potem na ich głowie został ten dom. Dom razem ze wszystkimi innymi problemami, jakich nie dało się ot tak rozwiązać przez te parę lat. Najprostszym rozwiązaniem wydawało się pozyskać pieniądze ze sprzedaży nieruchomości i wystartować z czystą kartą. Ryzykowne, ale jak najbardziej wykonalne, tak więc też zrobił, wmawiając Theo, że ma gotowy plan i nie potrzebuje pomocy.
To chyba najwyższy czas, by się odnaleźć, braciszku. Chyba.
Jak to mówią, wielkie miasto — wielkie możliwości. Niestety, do tych drugich trzeba mieć predyspozycje, a pierwszą i najważniejszą predyspozycją do wszystkiego są pieniądze. Kiedy przyjechał do Paryża, nie miał przy sobie prawie nic poza najpotrzebniejszymi rzeczami, zestawem dokumentów i wiatrówką. Stosunkowo długo namyślał się nad tym, czy jest to w ogóle dobry pomysł, zważywszy na pogłoski o grasującym w stolicy mordercy. Niemniej, ludzie tam nadal jakoś żyli i funkcjonowali, a on niespecjalnie pasował do profilu ofiar. Taką właśnie myślą starał się uspokajać, bo pistolet na kulki może pewnie co najwyżej wystraszyć kieszonkowca.
Był ugadany z pewnym znajomym, który miał mu załatwić robotę na początek, która wystarczyłaby na opłacenie motelu i poszukanie czegoś porządnego. Brzmiało wyśmienicie, zwłaszcza, że była to praca w jego zawodzie, a nie zamiatanie korytarzy, więc się zgodził. Dopiero na miejscu Enzo dowiedział się, że ma pomóc we włamaniu i to nie byle jakim. Tyle mniej więcej wiedział na wstępie, a kwota i gwarancja bezpiecznej roli hackera systemu bezpieczeństwa były kuszące. No i oczywiście ten niezdrowy dreszcz emocji, który wciąż gdzieś tam był i nakłaniał do spróbowania swoich sił, do odreagowania stresu ostatnich miesięcy przez perfekcyjne wykiwanie świata wokół. Dopiero na miejscu zorientował się, że obiekt, do którego chcą się włamać, to nie jakiś pospolity bank, a skład broni. Powiedzieć, że krzesło zaczęło się pod nim palić, to drobne niedopowiedzenie. Być może popełnił przez to jakiś błąd, choć równie dobrze mogło to nie zależeć od niego, w tamtej chwili liczyło się tylko to, że ekipa została namierzona i musiała szybko usunąć się z placówki. Wywiązała się strzelanina z ochroną, która jakimś sposobem umknęła jego uwadze na monitoringu, a Enzo spanikował. Chciał uciec z furgonetki i zaszyć się między budynkami, ale jeszcze na ulicy został postrzelony, na swoje szczęście tylko postrzelony, choć nie pożyłby w tym stanie dostatecznie długo, by dostać się do szpitala. Był zarazem zajęciem dla ścigających ich ochroniarzy i pozbyciem się wadliwej jednostki w składzie, a może nawet zdrajcy, bo jak inaczej wytłumaczyć, że wepchnął ich prosto na mundurowych. Niewiele więcej pamiętał z tej nocy, jego serce przestało bić.
Jako jedyny świadek i źródło informacji został zabrany do Marr, właścicielki placówki, która zdecydowała się sprawdzić czy może być użyteczny w ściganiu złodziei. Stwarzali oni potencjalnie większych problem poprzez domniemane powiązania napadu z jednostką skazaną przez Radę do odstrzału jako zagrażającą tajemnicy istnienia. Przemieniony przy pomocy krwi Marr jeszcze tej samej nocy powrócił do życia jako wampir.
Jego pierwsze dni skupione były wokół śledztwa i próby zrozumienia tego, czym się stał. Skonfrontowanie dotychczasowego wyobrażenia świata z czymś, co miało być jedynie bajką dla dzieci i fanów fantastyki było dla Enzo najtrudniejszym wyzwaniem ostatnich czasów. Wszystko to brzmiało jak absurdalny sen, ale im dłużej słuchał Marr i siebie oraz innych, tym bardziej nie miał innego wyjścia, jak przyjąć fakty takimi, jakimi były. Wampir.
Jego zasadniczo dobrowolny wkład w śledztwo oraz umiejętności hackerskie zostały docenione, a sam Enzo zaproszony do Rodu Van der Eretein, z którym związana była jego Stwórczyni. Tak rozpoczęła się nauka nowego życia, wpajanie kodeksu i wywrócenie na lewą stronę zegara biologicznego. Ten ostatni nadal go czasami zawodzi, przy pierwszej wizycie w fabryce ludziny zwymiotował, a jego pierwsza ofiara na polowaniu zmusiła Lacroix do ponownego zweryfikowania swojego światopoglądu.
Zabiłem człowieka... Zabiłem człowieka! On nie żyje! Zabiłem go i teraz nie żyje!
Minęły ledwo trzy miesiące od jego przemiany, a życie, choć stosunkowo stabilne, to wciąż jest niezwykle skomplikowane. Z przymusem pożywiania się co przynajmniej tydzień, zdążył przywyknąć mentalnie do picia krwi. Poczucie bycia zupełnie odrębnym gatunkiem, choć na swój sposób błędne, to było tu niezmiernie pomocne. Wciąż jednak pozostało poczucie obrzydzenia do ludziny jako takiej, które niejako potęguje wrodzoną niechęć do wilkołaków. Mimo to, Enzo nigdy nie podważał słuszności zawiązanego między długowiecznymi sojuszu. Po pierwsze, nigdy nie poznał na własnej skórze życia bez niego, a po drugie, potrafił dostrzec i docenić oczywiste korzyści płynące ze współpracy. Niemniej, sytuacja i tak jest dla niego niepewna i woli nie zapuszczać się samopas na nie swoje terytoria, bo jak sam doskonale wie, każde prawo można złamać albo przynajmniej nagiąć. Całej tej średniej mobilności sprzyja fakt, że może pracować w domu, zatrudniony jako administrator strony internetowej Palais de Tokyo. To ze strony oficjalnej, z tej mniej jego usługi są na różnoraki użytek Ereteinów.
Bo w życiu nie ma znaczenia, czy pijesz brandy, czy krew, ważne, żebyś nie pił sam.
ciekawostki
— potrafi nie najgorzej strzelać z broni palnej, zarówno współczesnej, jak i funkcjonalnych replik;
— posiada wiatrówkę zasobnikową CZ SP01 Shadow 4,5 mm;
— szeroko pojęta informatyka była jedną z jego najstarszych pasji, a niewinna zabawa szybko przerodziła się w planowany fach, a potem i zabawę mniej niewinną a znacznie bardziej nielegalną; choć nie wygląda, jest utalentowanym hackerem;
— posiada kocura imieniem Polaire, maści czarny z białą kropeczką na piersi, dachowiec;
— potrafi pisać charakterem pisma Theo, nadal też pamięta ich wspólny język z dzieciństwa, którym posługiwali się żywo podczas zabaw, a który teraz skutecznie dba o tajemnice korespondencji;
— brzydzi się widokiem ludzkiego mięsa traktowanego jako pożywienie, wliczając w to wszystkie przetwory i gotowe dania; krew jest w porządku;
— jest nerwusem, co niekoniecznie przejawia się wybuchem agresji, czasami po prostu nie może zebrać myśli albo robi coś bez zastanowienia.
— posiada wiatrówkę zasobnikową CZ SP01 Shadow 4,5 mm;
— szeroko pojęta informatyka była jedną z jego najstarszych pasji, a niewinna zabawa szybko przerodziła się w planowany fach, a potem i zabawę mniej niewinną a znacznie bardziej nielegalną; choć nie wygląda, jest utalentowanym hackerem;
— posiada kocura imieniem Polaire, maści czarny z białą kropeczką na piersi, dachowiec;
— potrafi pisać charakterem pisma Theo, nadal też pamięta ich wspólny język z dzieciństwa, którym posługiwali się żywo podczas zabaw, a który teraz skutecznie dba o tajemnice korespondencji;
— brzydzi się widokiem ludzkiego mięsa traktowanego jako pożywienie, wliczając w to wszystkie przetwory i gotowe dania; krew jest w porządku;
— jest nerwusem, co niekoniecznie przejawia się wybuchem agresji, czasami po prostu nie może zebrać myśli albo robi coś bez zastanowienia.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!