Bakłażany nigdy nie wyrosną na krzewach dyni - 01.01.2023

2 posters

Go down

Natsume Saori

Natsume Saori
Liczba postów : 26
- To było męczące przedsięwzięcie, na szczęście jest tylko raz w roku. – raczej nie była osobą, która lubi narzekać, ale czasem jej się zdarzało, zwłaszcza gdy były to wyjątkowo upierdliwe sytuacje, np. jak te, gdy nie do końca mogła być po prostu sobą. - Mam nadzieję, że poza nieskończenie nudnym czekaniem na mnie jak wierny pies, udało Ci się zaobserwować coś ciekawego i godnego zapamiętania. – zacisnęła dłonie mocniej na jego ramieniu, które jej podał jeszcze przed wyjściem z posiadłości, w której odbywał się sylwester. Uśmiechnęła się trochę zaczepnie na tego wiernego psa, chyba od zawsze lubiła żartować z ich tożsamości.
- To już tutaj, w tej małej uliczce po lewej. – wskazała dłonią ciągnąc mężczyznę w tylko sobie znanym kierunku. Niby obiecała spełnić jego zachciankę, ale był mało wyrazisty w formułowaniu swojego życzenia, więc podjęła decyzję za niego, przynajmniej co do lokalu, w którym mieli się zaraz znaleźć.
- Nie uznaję tego za realizację swojej obietnicy, musisz sam wyartykułować swoje życzenie. – dodała nim zniknęła w środku niepozornego lokalu. Zabrała go do miejsca, które było stosunkowo małe, ale zaskakująco puste jak na te godzinę i porę. W przeciwieństwie do większości paryskich knajpek tutaj było przytulnie i nie tak tłoczno, jedynie stali bywalcy, którzy wiedzieli o istnieniu tego pubu.
Usiedli w kącie niedaleko baru przy wykuszu z widokiem na słabo oświetlony park po drugiej stronie małej uliczki.
Nie musieli długo czekać by zjawił się obok nich sam właściciel, wymienili z Saori uprzejmości, widocznie się znając. - Dla mnie wino i może deskę serów, a dla tego dżentelmena... – spojrzała wyczekująco na Sama, by podał nazwę trunku, na jaki miał ochotę.

@Sam Whittaker

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
– Czy taki ze mnie wierny pies, to nie wiem. Kto wie, może mi bliżej do psa ogrodnika hmm? – kłapnął żartobliwie w jej kierunku zębami, jego mięśnie tylko napięły się odruchem wilczej zabawy, kotłowania się w leśnym poszyciu i gonitwy na przełaj, do utraty tchu lub złamanej kości. Ludzkie ciało gniotło go tej nocy już niemiłosiernie, zdarzało mu się w ostatnich dniach przypominać bardziej zebrę, która nie mogła się zdecydować czy jest biała w czarne, czy czarna w białe paski. Tak i jego swędziała skóra, łamały kości, mimo regularnego spożywania i to całkiem świeżego mięsa, dusił się w mieście coraz bardziej. Kochał otwarte przestrzenie, Ameryka nawet teraz, nawet w XX wieku tętniła przestrzenią dziewiczą w głębi kraju. Europa była duszna i ciasna, wrażenie niedopasowania teraz odciskało się na nim tym bardziej, a przecież księżyc był w nowiu. Spokój, równowaga. Coś jednak tliło się w powietrzu.

– Spotkałem przyszłą szefową i dostałem się na staż, za błogosławieństwem naszej szefowej. Także Święty Łukaszu, witaj już wkrótce! – pochwalił się. – No Izaak, znaczy ten no... Sahak się ogolił i całkiem nieźle prezentowali się dzisiaj z Connie, chociaż te poczernione oczka, trochę pretensjonalne moim zdaniem, nie mi jednak oceniać, jak jest teraz grubą rybą, to może sobie na takie rzeczy pozwalać. Co tam jeszcze... melduje, że nikt nie zbił wielkiego kryształowego serduszka, alkohol w fontannach był siurowaty no i drony trochę Cię ominęły, trochę nie. A jak Tobie minął wieczór? I... dla mnie to samo. I może jeszcze jakieś kiełbaski jak macie. I boczek? – zapytał z nadzieją, ale zblazowana mina zmęczonego człowieka ogarniającego sylwestra w knajpce mówiła sama za siebie, że bekon niet.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Natsume Saori

Natsume Saori
Liczba postów : 26
- Nie za dużo będziesz miał tych szefowych? – przyjrzała mu się spod rzęs zadziornie, od razu wychwytując, że Sam coraz bardziej rozszerzał krąg silnych kobiet, którymi się otaczał. Oczywiście nie było w tym nic złego, ale można było zacząć się zastanawiać czy nie jest to jego „to coś”, a może Saori lubiła sobie dopowiadać pewne rzeczy i miała zbyt wybujałą wyobraźnię, która szalenie galopowała przed siebie.
- Niektórzy mężczyźni lubią silne, niezależne i zdecydowane kobiety, to się chwali. – puściła mu oczko, ale zaraz musiała przerwać swoją zabawę, ponieważ do stolika podszedł kelner z ich zamówieniem. Na blacie wylądowały dwie butelki wina – jedno dla niej, jedno dla niego, po kieliszku na głowę, które w bardzo szybkim tempie zostały napełnione, deska serów i kiełbaski, na które kelner również spoglądał jakby z pogardą. Jak tylko odszedł zaśmiała się, nie potrafiąc się powstrzymać.
- Ty naprawdę ich nie lubisz. Dręczysz ich specjalnie czy to czysty przypadek? – w jedną dłoń zgarnęła kawałek sera, w drugą szkło z alkoholem. - No już nie bądź taki, spróbuj sera. – wyciągnęła smukłą dłoń zachęcająco w stronę Sama, mając nadzieję, że być może jednak się przekona. Cudów nie oczekiwała, ale być może?
- Wracając do tematu, gratuluję. Nareszcie mamy coś sensownego do uczczenia. – uniosła swój kieliszek w wyrazie uznania dla wilkołaka. - I oby szło dobrze, bez niechcianych niespodzianek. – stuknęli się, choć nie wypadało. Na brzdęk szkła kilka osób obejrzało się z oburzeniem, przyglądając się parze wariatów, która nie szanuje wysokiej klasy kieliszków i rasowego wina.
Zaśmiała się perliście na to iście francuskie przedstawienie.
- Uwielbiam francuzów, są rozkosznie naburmuszeni. – dodała z jakąś dziką satysfakcją, gdy wciąż spoglądała w innym kierunku niż powinna. - Sahak ogolony, to zdecydowanie było warte obejrzenia czy pod tym całym mnisim zarostem czaił się przystojny mężczyzna? – wreszcie zaszczyciła rozmówcę wzrokiem odkładając szkło na blat stołu, na którym również nieelegancko wylądowały jej łokcie z uniesionymi dłońmi, te splotła ze sobą, by oprzeć na nich podbródek.
- Całkiem ciekawie, odbyłam długą i satysfakcjonującą rozmowę z Seleną z rady.

@Sam Whittaker

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
– Nie mam pojęcia o czym mówisz. – dodał oblizując się zupełnie przypadkiem, z zawadiackim uśmiechem, tonem sugerującym, że o tak, doskonale wiedział, o czym mówi. Nie chodziło wcale o ich siłę i zdecydowanie. Nie chodziło o władczość, ani kilka przesuniętych granic. Po prostu lubił nie myśleć o tym jak najlepiej zadowolić zainteresowaną nim kobietę. Sama mu to mówiła, bardzo dosadnie i bezpośrednio. Poczucie nieważkości sprzyjało euforii kroczącej tuż za tym. Niezbyt częste u dumnego pierworodnego amerykańskiego alfy. Dobrze, że ojciec tego nie widział.

Na pytanie o dręczenie francuzów oczy mu zaświeciły dziwnymi iskrami, a zębami kłapnął podsunięty mu ser. Jako padlinożerca naprawdę nie powinien narzekać na podsuwane mu kąski.– Paryż nie był moim pierwszym typem, ale miałem tu kilka znajomych i powiązań z wiadomą rodziną. Ten język... on mnie zabija. Po całym dniu bolą mnie mięśnie o tu, wokół ust.– próbował jakkolwiek sobie je rozmasować, kontynuując ich wspólne robienie trzody w ekskluzywnym lokalu. Mógł w sumie zaproponować bar, albo tę podziemną pizzerię z krwią dla pijawek, ale tak było zabawniej.

– Sahak jak Sahak, tak właśnie wyglądał gdyśmy się poznali w Stanach.– mimowolnie wzdrygnął się na wzmiankę o mnichu. Znał go bez brody i bez święceń. Zdradziecki dziad, ale i tak lubił oglądać jego zęby. O Selenę się nie zapytał. Pomachali sobie na sylwestrze i tyle, był to jedyny okruszek w wilczym oku od czasu przybycia do Europy na stałe. Ale taki ładny okruszek. Księżycowy.

@Natsume Saori

Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Natsume Saori

Natsume Saori
Liczba postów : 26
Przyjrzała się jego zadowoleniu czającemu się w oczach, bo i na wzmiankę o silnych, niezależnych kobietach, jak i samych żabojadach wydawał się wyjątkowo podekscytowany.
- Oczywiście, że nie wiesz. – dalsze drążenie tematu nie miało absolutnie żadnego sensu w momencie, gdy obydwoje rozumieli się bez słów, no bo prośba. I on, i ona doskonale zdawali sobie sprawę, że wiedzą o co chodzi i nie trzeba tutaj niepotrzebnie strzępić języka. Po prostu Saori przekonała się o tym co ją rzeczywiście interesowało, a Sam uprzejmie jej nie odpowiedział jednocześnie odpowiadając. Tym słynnym szelmowskim uśmiechem i niezidentyfikowanym błyskiem w oku.
Uśmiechnęła się z zadowoleniem, gdy udało jej się nakarmić wilka. Owszem, nie było to wysoko gatunkowe mięso, w którym mógłby się rozsmakować, ale czyż nabiał nie potrafił zadowolić podniebienia równie mocno? Co tu dużo mówić, od zawsze miała słabość do tych produktów i będąc we Francji dogadzała sobie pod każdym względem.
- Natomiast Francuzi uważają, że angielski, a zwłaszcza amerykański jest absolutnie barbarzyńskim i uproszczonym do granic możliwości językiem. – dłoń się nie cofnęła, wręcz przeciwnie, powędrowała jeszcze dalej, na szczęście mały okrągły stolik nie był zbyt dalekim dystansem do pokonania i kobieta nie musiała się nachylać nad blatem, by móc położyć palce na rzekomo obolałych ustach. Przesunęła po nich ostrożnie, aż do prawego kącika, krótko go masując. Wreszcie zabrała dłoń, by ułożyć je wygodniej.
- Nie powiem, znam ciekawsze rzeczy, które równie męczą. – niby powiedziała od niechcenia, odgarniając pasmo włosów na bok, spoglądając na mężczyznę ledwie ukradkiem, co by dostrzec jego reakcję. Następnie przybrała pozycję, w której patrzyła już tylko na niego ze świdrującym wzrokiem, przed którym nie było ucieczki.
- Niemniej jesteś dużym chłopcem i skoro podjąłeś decyzję, to narzekanie jest...no wiesz, mało eleganckie. Czy wy Amerykanie nie powinniście być tacy nieznośnie przyjacielscy, otwarci i wiecznie zadowoleni? Jakoś mało przypominasz swoich rodaków. – może dlatego łatwiej go było pomylić z dalekim, acz niekoniecznie lubianym, kuzynem zza wielkiej wody osiadłym na deszczowej wyspie? - Wolę Cię takiego, bo nachalnego Amerykanina bym nie zniosła, ale jest w tym coś intrygującego. – od zawsze była trochę przekorna, więc jak tylko znalazła odpowiednią strunę, to ją skutecznie ruszała, byle zobaczyć jak dana osoba zareaguje.

@Sam Whittaker

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
Niewątpliwie zdziwił się na jej słowa podsumowujący jego charakter tak... odmiennie niż przywykł do reakcji na niezachwiany optymizm – tak to przynajmniej nazywał, brzmiało to przyjaźniej niż "gadatliwy idiota".
– Błagam Cię, jeśli kiedyś spotkasz się z Sahakiem, to musisz mu to powiedzieć. Wiem, że umiałabyś tak pokierować rozmową, żeby wspomnieć mu.. dobre słowo na mój temat. Jestem szalenie ciekaw jego reakcji, och gdybym mógł gdzieś stać w okolicy – broda mu zadrżała od tłumionego rozbawienia. Ser szybko zagryzł kilkoma kawałkami mięsa, żeby nie myśleć o jego zdechłoskarpetkowym posmaku. – Ale dla Ciebie czerwona smoczyco mogę być tajemniczym gburem, nie ma problemu. – tym razem zarechotał, popijając stojącym przed nim alkoholem.

– Musisz kiedyś pojechać ze mną do stanów, poznać mojego ojca i watahę. Szczerze mówiąc, bardzo tęsknię za tamtejszą przestrzenią. Europa jest tak ciasna. I na każdym rogu kościół! – wzdrygnął się w sposób bardzo zauważalny. – Jak można tak żyć? – zapytał wiedząc, że nie ma na to dobrej odpowiedzi.

@Natsume Saori
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Natsume Saori

Natsume Saori
Liczba postów : 26
- Według niektórych właśnie Cie obraziłam, a ty mnie prosisz, bym rozmawiała w twoim imieniu z wampirem? – uśmiechnęła się w rozbawieniu na tę niespodziewaną prośbę. Jedno to zachwalania jego melancholijnego charakteru, którym nijak nie przypominał wiecznie radosnych rodaków, ale drugie już wydawało jej się nieco podejrzane, gdy kolejny raz kręcił się obok tego wysoko postawionego wampira. Cóż takiego było w Sahaku, że Sama do niego tak ciągnęło i pragnął jego szczerej atencji, nie wspominając o dobrym mniemaniu? - Coś za bardzo Cię ciągnie do tego krwiopijcy, mam Ci przypomnieć, że jesteś wilkiem? – absolutnie nie zamierzała go strofować, dlatego jej ton wciąż wybrzmiewał w okolicach śmiechu, aczkolwiek było w tym nieco niemego zapytania, które ewidentnie czaiło się gdzieś na dnie jej oczu.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że zdecydowanie Ci bliżej do uprzejmego gbura, aniżeli pociesznego śmieszka. Nie wspominając o braku wszędobylskiego optymizmu. Może powinieneś zrobić reklamację? Wy Amerykanie lubicie się o wszystko sądzić, a przynajmniej tak słyszałam. – to była kolejna rzecz, której kompletnie nie rozumiała w ich kulturze, podważanie wszystkiego dla samego podważania i brak myślenia przy najbardziej elementarnych czynnościach. Dziwny to był kraj.
- Jak chcesz bym doznała szoku kulturowego i zawału za jednym razem, to jak najbardziej. Kupuj nam bilety, wilczku. – oczywiście żartowała, bo chętnie zwiedziłaby ten jeszcze jej nieznany kontynent, nad którym ledwie brała kiedykolwiek pod uwagę podczas swoich podróży. Teraz jednak nadarzała się okazja i to całkiem sensowna, z konkretnym powodem.
- Szczerze mówiąc jestem do niej przyzwyczajona, więc jak dla mnie to jest mnóstwo miejsca, ale podejrzewam, że dla osoby wychowanej w Ameryce tutaj może być...ciasno. Twój kraj ma absurdalnie dużo niezamieszkałych terenów, które się ciągną aż po horyzont i dalej. Myślisz, że twoja wataha byłaby skłonna mnie ugościć? – nie miała pojęcia jakie mają zwyczaje, czy lubią obcych, a tym bardziej tak odmiennych od nich samych, wiedziała tyle, że w części Stanów mogłaby spokojnie się pojawić, a w innych...

@Sam Whittaker

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
– Znamy się od dawna, a poznaliśmy się w ogóle, jak jeszcze nie był taką nadętą szychą. Jedna z nielicznych twarzy, którą rozpoznawałem tutaj po przyjeździe. – przyznał otwarcie, mało miał rzeczy do ukrywania. Można było też powiedzieć, że towarzyszka obraża go na każdym kroku, wycierając mu pysk najobrzydliwszymi stereotypami na temat jego krajanów. Sam zainteresowany nie przepadał za ludźmi, choć jako uczestnik formowania się tego młodego państwa, znał dobrze korzenie, na których wyrosło to multikulturowe drzewo. Ile zaś mówiła propaganda w ładnych wdziankach wprost skrojnych w kalifornijskim świętym lasku a ile było w tym wszystkim prawdy... Ewidentnie się ożywił gdy tor rozmowy zszedł na jego rodzinę.
– To bardziej niż pewne, ojciec ucieszyłby się, że gościem jest w końcu ktoś z naszego rodzaju. Nie wiem jednak czy standardy by Cię zadowoliły. Te wielkie przestrzenie, dzicz... moja wataha to wciąż plemię koczowników przemierzających bezdroża. Zmieniły się wozy, uwspółcześniły narzędzia, ale nomad pozostanie nomadem. Mnie to tak mocno nie dotknęło bo dość szybko odłączyłem się od stada, podążając za własną miłością. Po matce. – zebrało mu się na nostalgie nie ma co. Z kieszeni płaszcza wyciągnął niewielką buteleczkę, przypominającą jednorazowe zakręcane naczynia na oliwę. Zaraz po odkręceniu do wrażliwych nozdrzy wiecznej dotarła woń ograniczającego regenerację wyciągu z tojadu. Ziołowe ustrojstwo mocno dawało w głowę, włos się jeżył, nawet jeśli skóra humanoidalna pozostawała niemalże naga w porównaniu do formy crinosa.
– Kiedyś wrócę, kiedyś do nich pewnie dołączą, chociaż po tylu latach wątpię, żebyśmy znaleźli wspólny rytm. Gościnnie jednak, zdecydowanie nie widzę przeciwwskazań. Chociaż może nie teraz, skoro świeżo dostałem się na staż hmm? – zasugerował dolewając tojadówki do alkoholu, niszcząc jego smak, ale wzmacniając inne, pożądane obecnie właściwości.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach