[5.II] Where are you, my little warship?

2 posters

Go down

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Good almost morning!
Na zwiedzanie...
Musee de la Marine.
Danke!
Oczywiście, w praktyce, wszystko odbyło się po francusku i bez żadnych dziwnych ceregieli. W końcu Valerie to przeciętna zjadaczka chleba, a raczej bagietek, która raz na ruski rok chciała liznąć odrobiny kultury i wybrała się do muzeum popatrzeć na to i owo. Miała ku temu wręcz chwalebny powód! Otóż jej ukochana mamusia, która obiektywnie rzecz ujmując specjalnie młoda już nie jest, swego czasu miała zajawkę na okręty i parę lat na pokładzie, w roli kapitana, spędziła. Trochę narozrabiała na szlaku łączącym stary kontynent z Nowym Światem, jeszcze zanim Stary Fryc urodził się i stał powodem samogwałtu dokonywanego przez późniejszych historyków miłujących wojaczkę XVIII wieku.
Sporo jej opowiadała o tym może już nie złotym, ale srebrnym „wieku” dla piratów, którzy mieli jeszcze sposobność do napchania własnych kieszeni, i w większości wypadków, wydania większości monet na portowe lafiryndy i hektolitry taniego alkoholu. Wspomniała przy tym i o własnej jednostce… „Dominator”! Heh, akurat fantazję w przypadku nazewnictw zawsze miała, w odmianie podbijającej ego. Jednak z tego co malutka latorośl zdołała zrozumieć, po wodzie bujała się czymś zbliżonym do liniowca aniżeli drobnym i szybkim, czyli mogącym znęcać się głównie nad jednostkami handlowymi. Dziwny wybór, jeśli pytać ją o zdanie, no chyba że miał tam miejsce jakiś cud inżynierii zapewniający kolosowi większą mobilność? Tutaj już pamięć ją zawodziła, w końcu podczas słuchania takich historyjek, na inne rzeczy zwracała baczniejszą uwagę… A może coś przespała? Trudno powiedzieć, bo to stare dzieje sprzed kilku dekad.
Szczęście w nieszczęściu, miała teraz nieco czasu i dziwnym trafem to jej się przypomniało, więc postanowiła zbadać, czy w lokalnym muzeum nie znajdzie jakiejś rekonstrukcji tego stateczku. Coś jej świtało, że później jednostka trafiła do marynarki francuskiej, więc kto wie? Nie żeby Valerie miała lepszy pomysł na spędzenie wieczoru, więc co szkodziło zapoznać się z lokalną ofertą kulturową? Zaraz wykopała z szafy jeansy, ciemną bluzę, glaniszcza i… cóż, tak oto, po przejażdżce motocyklem, jesteśmy tutaj.
- Le Soleil Royal… - mruknęła pod noskiem. Z opisówki pompa jest, setka dział również by pasowała, tylko ta datacja między 1689 a 1693 r., ewidentnie za stary egzemplarz oraz samo zdobnictwo niezgodne ze słowami matrony. No nic, pora szukać dalej…

@Yuna
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yuna

Yuna
Liczba postów : 51
Mijała eksponaty bez cienia zainteresowania. Trudno o gorączkowe podekscytowanie, gdy większość ze zgromadzonych monumentów, obrazów i fresków było zaledwie marną kopią oryginału, echem boskiej czci oddanej unikatom. Zobowiązania związane zarówno rodzinnym biznesem, jak i wampirzym, każdej nocy wymagały nienagannej prezencji i nawet zatęchłe powietrze dawno minionej przeszłości nie było powodem legitymizującym odmowę wykonania pracy. Rozmowę z dyrektorem skończyła w kwadrans - informacje i polecenia od głowy rodu przekazała w możliwie najbardziej skondensowanej formie, przy czym tuż przy wejściu ostrzegła, że bez względu na emocje nie mogli sięgnąć po kompromis. W takich okolicznościach przypominała sobie o powodach, dla których jako łowczyni zajmowała się sprawami nie należącymi do stałych obowiązków skoncentrowanych na obronie rezydencji i zapewnieniu bezpieczeństwa. Równie rzadko rezygnowała z ubrań zapewniających swobodę ruchu na rzecz śnieżnobiałej garsonki o brzegach pikowanych czarnym aksamitem.
Wyszłaby z muzeum bez zastanowienia, ale w ostatnich chwili, na granicy widzenia dostrzegła lśnienie białych włosów przemykających między kolumnami. Tknięta przeczuciem, które stopniowo rozlało się po ciele w formie przyjemnego ciepła, ruszyła w pogoń za duchem. Starannie łowiła ciche dudnienie kroków, szuranie materiału ocierającego się o siebie, te wszystkie dźwięki mogące pomóc w odnalezieniu - na razie - bezimiennego stworzenia. Tuż po wejściu do skrzydła będącego domem marynarki wojennej niemal parsknęła śmiechem, ponieważ zdołała się domyślić tożsamości osoby, którą śledziła w mało dyskretny sposób. Samo stukanie obcasów o marmur podłogi było jasną wskazówką, nie mówiąc o intensywnym zapachu bzu i agrestu.
Mogłam się domyślić, że Cię tu znajdę.

@Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Prawdę powiedziawszy to Valerie nigdy nie była specjalną znawczynią ani fanatyczką sztuki, ot tyle że czasem obejrzała coś co jej akurat wpadło w oko, tudzież miała na coś zajawkę. Oryginał, kopia, oryginał, kopia… skąd jej to wiedzieć? W przypadku dokumentów i obrazów nie przejmowała się tym wcale, o ile ten drugi wariant został odzwierciedlony kropka w kropkę. Wiadomo, fajnie popatrzeć na autentyk, jednak jeśli ten przez to miałby ulec zniszczeniu… to lepiej zacisnąć zęby, prawda? Z kolei na dawne okręty, bądźmy szczerzy, trudno byłoby umieścić choć jeden w ograniczonej przestrzeni, jeśli ten był sam z siebie olbrzymim bydlakiem, już pomijają to że drewniany staroć miał mierne szanse na przetrwanie do dnia dzisiejszego. Nie liczyła na nic więcej niż rekonstrukcje i miniatury oraz cieszyła się każdą, o ile ta została oparta o autentyki… choćby częściowo, bo czasem trudno o coś więcej niż kilka zdań suchej opisówki.
Kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że jakaś istotka z Dalekiego Wschodu ją śledzi, bo dlaczego miałaby coś podejrzewać? To jej ojczulek był mistrzem szpiegów i kto wie czy nie miał jakiś problemów związanych z przesadną podejrzliwością do otaczającego go świata i ludzi, jako efekt uboczny wykonywanej pracy. Valerie była bardziej zrelaksowana, szczególnie że teraz była nikim więcej jak cywilem w miejscu publicznym, a i to miejsce nie było kompletnie pozbawione zwiedzających. Dopiero docierający do jej noska aromat bzu i agrestu podpowiadał co nieco o zbliżającej się osóbce, choć z uwagi na jej przeciętny jak na rasę węch i tak raczej nie pozwoliłby na szybką reakcję w razie… a diabeł wie, zasłonięcia oczek? Ataku gilgotek? Wlepienia mandatu przez nadgorliwego policjancika za rzekomo kiepskie, CO JEST KŁAMSTWEM, parkowanie?
- Yuna! - odezwała się radośnie i cmoknęła wampirzycę w jej prawy policzek, o ile ta nie dała biegu wstecznego. Czort wiedział z tymi skośnymi, jak zareagują w zasadzie na cokolwiek, bez względu na to czy są odmianą chińską, japońską, koreańską lub wszelaką inną, której nikt już nie raczy wyodrębniać i wrzuca do jednego worka. - Nie spodziewałam się, że zastanę cię na ekspozycji. Dyrektor coś przeskrobał i szefowa przysłała cię, byś go… naprostowała? Albo sprawdziła czy jakiś zakup z jej skarbonki nie został spieprzony? - spytała niewinnie, doszukując się powodu jej przybycia tutaj. Innego, poza ewentualną sentymentalną podróżą w przeszłość, nie potrafiła znaleźć, przynajmniej nie bez przeprowadzenia większej burzy mózgów.
- Szukam „Dominatora” - od razu palnęła, ubiegając fakty i dopiero po chwili orientując się, że to mogło zabrzmieć troszeczkę… dwuznacznie.

@Yuna
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yuna

Yuna
Liczba postów : 51
Starannie dawkowała emocjonalną wylewność dla najbliższych członków rodziny, przy czym zazwyczaj i tak ograniczała się wyłącznie do brata, względem wampirzych spowinowaconych okazując neutralne nastawienie, dlatego gest Valerie - choć od początku trzymały się blisko - był zaskoczeniem. Niemniej, nie miała powodu do okazania niezadowolenie, a także do zaniechania rewanżu powitania w podobnej formie. Trzymając swoje bezpodstawne uprzedzenia, jakie wynikały prawdopodobnie jeszcze z dalekiego czasu dzieciństwa, przysunęła się do niej bliżej i z umiarkowanym zainteresowaniem obejrzała znajdującą się w sali ekspozycję. Nigdy nie przepadała za wojennymi pamiątkami, choć zawód obrany w ramach bronienia rodzinnych dóbr mógł sugerować odwrotną perspektywę. Zbyt dużo bolesnych wspomnień wiązało się z pomnikami ludzkiej bezmyślności i cierpienia, żeby potrafiła obejść obok nich obojętnie i niewzruszenie.
Szefowa chciała się upewnić, że z jej skarbami jest wszystko w porządku, bo ostatnio dyrektor nie był chętny do rozmowy. Chciała uniknąć sytuacji, w której nagle zniknęłaby cała kolekcja, a na jego konto bankowe równie nagle wpłynęłaby spora suma — parsknęła z pogardą, ponieważ lekceważący stosunek wobec któregokolwiek wampira z ich koligacji był niezwykle ryzykownym planem na życie. Bywało, że nadmierna śmiałość kosztowała takich ludzi jak on nie tylko pieniądze i pozycje, ale coś o wiele bardziej cennego, zdecydowanie droższego niż dobra materialne. Co prawda jeszcze nie miała przyjemności osobiście zająć się schowaniem pod dywan potencjalnie irytujących jednostek, lecz nadal liczyła na potencjalny rozwój sytuacji. Na ten moment poszukiwania Valerie były dla niej o wiele bardziej interesujące niż zastanawianie się nad losem jakiegoś podrzędnego pracownika administracji, ponieważ jego życie i tak minie równie szybko, że nie zdoła sobie tego zorientować.
I... znalazłaś go tu? Wybacz, jeśli palnę jakąś głupotę, ale moja wiedza militarna w dużej mierze ogranicza się do przydatności broni palnej i białej — mrugnęła porozumiewawczo, po czym w miarę swobodnym ruchu objęła ją w talii.

@Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
To był właśnie problem wszystkich Azjatów, a przynajmniej z tych nacji słynących z oddawania swojego całego życia dla którejś z korporacji, najczęściej za obietnicę możliwości ciągania prezesowskiej kiełbasy by zostać dopuszczonym do ruletki awansów, byli za bardzo i niepotrzebnie spięci! Powaga! Yuna, o ile jej nie wyciągnąć przed szereg, zawsze oficjalna! Osamu, co w rodzinie to nie zginie, a i ostatnimi czasy coś się przestał pokazywać w domenie. Taki jej staruszek, no to akurat temat rzeka, kryzys wieku średniego dziwnie na niego oddziałuje…
- Nigdy ich nie zrozumiem, przecież fizyczną skrytkę trudniej jest odnaleźć niż konto bankowe, nawet jeśli byłoby piątym utworzonym naprędce dzień przed… - odparła i pokiwała głową z dezaprobatą. Co poradzić, taka to ludzka natura, nic tylko jak się nachapać… i nie żeby było w tym coś złego, jednak wypadałoby przy okazji pomyśleć, jak to zrobić i nie stracić przy okazji głowy. Akurat Wampiry nie tolerowały defraudacji, przynajmniej ich ród. - Już wyobrażam sobie moment, w którym szefowa zamiast wezwać nas do wykonania mokrej roboty, sama wydrapuje mu wnętrzności za sam fakt sprzedania ich po wartości niższej niż są faktycznie warte - dodała po chwili i zaśmiała się lekko. To oczywiście po założeniu, że wizyta Japonki nie przywoła chama do porządku i ten postanowi zrobić coś jeszcze głupszego niż przewiduje ustawa. Po co stawiać na szali własne życie, skoro można zaprzepaścić przy okazji żony, potomstwa, dalszych krewnych oraz psa? Nie! Wróć, zwierzątka nie będą odpowiadać za czyny ich przygłupich właścicieli! Nawet pewien słynny malarz z Austrii wiedział gdzie postawić granicę.
Gdy została objęta w talii przez Yunę, na jej twarzyczce zagościł jeszcze jeden uśmiech, tym razem ten z gatunku cieplejszych. Nim zaczęła swój krótki monolog, wprawiła w ruch siebie i co za tym idzie, Japonkę. Wystawa sama się nie obejrzy!
- Widzisz, „Dominator” to nazwa okrętu zbliżonego do liniowego, który dał się we znaki pewnej konkretnej gromadzie, lubiącej pływać w tę i z powrotem do tak zwanego „Nowego Świata”, gdzieś w okolicy 1710 roku. Oficjalnie jego kapitanem był Gaspard de la Garde… - powiedziała i na chwilę zatrzymała się, by spojrzeć na Yunę. - Co było pseudonimem, pod którym kryła się Renate von Rosenthaler - czyli nie kto inny jak jej matka, która miała nosa do miejsc ociekających w bogactwa oraz wiedziała jak pozbawić go ich właścicieli, w tym wypadku jebaną w dupę bez wazeliny Inkwizycję. Kto powiedział, że zemsta poza byciem słodką, nie mogła być opłacalna? Zaraz też wznowiła spacerek.
- Niby opowiadała mi przed kilkoma dekadami jak miał wyglądać, jednak słowo to jedno a rekonstrukcja drugie, więc… - tutaj pozwoliła jej na dopowiedzenie reszty. Trudno mówić o sentymencie ze strony Valerie, bardziej ciekawość, w tym wypadku wręcz dziecięcą. Na papierze była pełnoletnia, wedle ludzkiego pryzmatu jest starowinką, a sama czuła się czasem albo jak panna po trzydziestce albo szesnastka, ewentualnie siedemnastka. To już zależało którą nogą wstała, o ile to spadnięcie z łóżka z powodu zrobienia o jednego ruchu za dużo nie było przyczyną pobudki…
- Wątpię by mieli cokolwiek z Dalekiego Wschodu, jednak trochę karabinów i pistoletów z dawnych wieków mają, podobnie jak toporki i inne bardziej improwizowane rzeczy, które zapewne ułożyli razem z szabelkami. Może też czymś nacieszysz oko - powiedziała i puściła jej oczko, skoro na tym kobieta znała się lepiej. Jednocześnie Niemka bacznie przyglądała się tabliczkom znajdującym się przy mijanych miniaturkach i innego rodzaju rekonstrukcjach, szukając słów kluczy. - Jak właściwie wyglądały wasze okręty wojenne, od renesansu do wszystkiego co poprzedzało industrializację Japonii? - spytała zaciekawiona.

@Yuna
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yuna

Yuna
Liczba postów : 51
Ludzie zawsze uważali, że są zdolni przechytrzyć istoty posiadające nie tylko wyczulone zmysły, lecz również doświadczenie w komunikacji liczone setkami lat. Chciwość ludzkiego rodzaju zawsze była dokładnie taka sama - pod tym względem współczesne społeczeństwa nie różniły się niczym od tych, które przed nimi przecierały ziemskie szlaki. Niestety, jeśli przychodziło co do czego, zawsze popełniali te same błędy i choć niegdyś była na ich miejscu, tak teraz zdobycie się na współczucie nie wchodziło w grę.
Och... To bardzo możliwe — kąciki warg uniosły się w podzielanym z Valerie rozbawieniu. Nie doświadczyła wątpliwej przyjemności odczucia gniewu głowy rodu i nie miała najmniejszej ochoty na zdobycie takiego doświadczenia, ponieważ mało rozumny wampir miałby świadomość, że narażanie się komuś takiemu nie należy do najmądrzejszych posunięć. Z drugiej strony zawsze mogła uciec z Paryża razem z bratem i ukryć się na tyle skutecznie, żeby nie zaprzątać głowy zmartwieniami. — Niemniej nie sądzę, aby zdarzenie o takim charakterze w istocie miało miejsce. Mogłabym zająć się tym sama, byle ona miała wolną głowę do kwestii, które są związane z naszym bezpieczeństwem — wydarzenia ostatnich tygodni nie nastrajały do optymizmu, choć miała nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy i nie będzie musiała martwić się o rodzinę na zapas.
Nie stawiała oporu przed śmiałością Valerie zarówno pod względem zmiany kierunku, jak i opowieści odnoszącej się do wspomnianego uprzednio okrętu. Z ręką ułożoną na sercu przyznałaby się do tego, że nigdy nie odczuwała potrzeby zainteresowania tą stroną wojskowości, ale pasja towarzyszącej jej wampirzycy była zaraźliwa. Poza tym lubiła słuchać dobrych historii, nie mówiąc o tym, z jakich ust padały - nie znały się długo, przy czym nie przeszkodziło im to w nawiązaniu solidnego porozumienia. Wymienione przez nią nazwisko sprawiło, że uniosła brwi w wyrazie solidnego zaskoczenia, ponieważ nie podejrzewała istnienia takich powiązań pomiędzy poszukiwaniami a osobą odpowiedzialną za funkcjonowanie okrętu.
Twardy orzech do zgryzienia. Przekład twojej matki dla Ciebie to jedno, a przekład wędrujący z ust do ust przez wieki to drugie, co nie oznacza, że znalezienie go w jednej z sal jest niemożliwe. Zawsze warto próbować — pokrzepiający ton miał podbudować zapał Valerie, choć nie była pewna, czy mogły mówić tu o mocy działania sentymentów z dzieciństwa. Podobnie miała się sprawa odnośnie miłości, z jaką traktowała broń białą, bo ile faktycznie często sięgała po te stylizowane na dawne, tak równie wiele miejsca w jej kolekcji zajmowały współczesne cuda techniki. Razem z towarzyszką przyglądała się tabliczkom informacynym z zaciekawieniem, ale wraz z pojawieniem się pytania o japońskie okręty wojenne zmarszczyła czoło, z wyraźną niechęcią sięgając po wspomnienia z tamtego okresu. — Niewiele pamiętam. W zasadzie niewiele to za dużo powiedziane, bo w praktyce nie potrafię przywołać obrazów, które nie byłyby zabarwione moimi dopowiedzeniami. Wtedy o wiele więcej czasu poświęcałam na naukę gry na instrumentach, więc zwyczajnie się tym nie interesowałam. Może zabrzmiało to prostacko, ale w tamtym czasie unikałam wszystkiego, co wiązało się z przemocą — dopiero później rozwinęła w sobie instynkt łowcy, ale to była rozmowa na inne okoliczności.

@Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Valerie jedynie skinęła głową, nie komentując już dalej tematu zachłannego dyrektorka. Jeśli ten faktycznie spróbuje wydostać się spod obcasiku Beatrice to będzie czekać go niemiła niespodzianka. W przeciwnym wypadku obie strony będą czerpać zyski ze współpracy, przynajmniej dopóki mężczyzna będzie robić swoje na zadowalającym poziomie. Nie ma istot niezastąpionych i czas pokaże jak to się dalej potoczy. Najwyżej jedno z nich będzie miało drobną robótkę, takie na godzinkę albo dwie.
- Na oryginał nie liczę, przynajmniej nie w wersji „jeden do jednego”. Zadowolę się mniejszą makietą, a nawet samą wersją przedstawioną na płaskim ekranie. Cokolwiek byle mieć coś więcej niż samą opisówkę. Ta ma swoje zalety, jednak wyobrażenie tego samego i tak będzie różnić się, w zależności od jednostki i jej postrzegania danego kłębku informacyjnego - i żeby to troszeczkę wyjaśnić, karzcie dziecku narysować konika. Jeden namaluje brązowego źrebaka, drugi czarnego rumaka mogącego swobodnie unieść w pełni wyposażonego rycerza, a jeszcze trzeci rozpędzi się i walnie jednorożca. Niby to samo ale nie do końca. Tak samo było z detalami okrętu, to co matka opisywała z pamięci wizualizowało się inaczej w łepku jej córy, kwestia wielu czynników w którym prym wiodły zgoła odmienne doświadczenia życiowe oraz otoczenie w którym przyszło jej się wychowywać.
- Szkoda, bo sama jedyne co jestem w stanie sobie przypomnieć z literatury to chińskie łódeczki, na kilka osób i siłą rzeczy nie nadające się do bitew, a nawet jakiejkolwiek żeglugi innej niż rzeczna. Z kolei wszystko co jest mi bliższe to nowoczesne jednostki, oparte o zachodnie standardy - odparła, mając przy okazji nadzieję, że Japonki nie uraziła. Wielu niuansów dalekowschodniej kultury nie znała, z naciskiem na te z minionych wieków. Po 1945 r. te japońskie, z oczywistych względów, przesiąkały europejskością. Na szczęście nie na tyle by wyeliminować własny charakter, w końcu wszystko będące tym samym nużyłoby i to prędko.
- Koto? Sanshin? Shakuhachi? - spytała, kojarząc trzy. Z jej perspektywy były kolejno harfo-keyboardem, lutnią i fletem. I o ile sama nie jest artystką, niby ewenement w rodzinie ale przecież pochodzi z Niemiec, tak… - Próbowałam kiedyś grać na flecie. Koneserów pewnie bym załamała ale może Stary Fryc nie zdzieliłby mnie swoim kijkiem, gdybym grała melodię w jego armii - a przez Starego Fryca miała na myśli oczywiście najsłynniejszego Prusaka, Fryderyka II Wielkiego. Miał lekkie problemy z trzymaniem nerwów na wodzy i lubił dyscyplinować poddanych fizycznie.
Tylko nadal nie mogła napotkać poszukiwanego stateczku. Jak na ironię chyba, po złości, ci odpowiedzialni za wystawę urządzili sobie nieoficjalną sekcję… brytyjską.
- Sacrebleu...

@Yuna
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yuna

Yuna
Liczba postów : 51
Zrekonstruowanie statku w zgodzie ze szczegółami podanymi przez matkę Valerie było mało prawdopodobne. Bardziej niż samo poszukiwanie zaginionego dziedzictwa ciekawiły ją motywy, które stały za rozpoczęciem śledztwa, ponieważ większość ze znanych jej nieśmiertelnych stroniła od okazywania nostalgii. Nie zamierzała nadmiernie wiercić o podsunięcie kapki informacji schowanych głębiej, tuż za krwawą koroną serca, bo przecież nie znały się aż tak dobrze. Od lat współpraca w interesie ochrony wampirzej rodziny i rezydencji układała im się nadzwyczaj zgodnie, ale nigdy wcześniej nie wykazywała przesadnego zainteresowania jej przeszłością. Owszem, zwracała na nią uwagę i wykazywała się troską, przy czym zawsze konstruowała gesty w sposób możliwe nienachalny. Nie chciała zostać uznana za nachalną, dlatego ostatecznie zdobyła się tylko na skinięcie głową. Niestety w kwestii uzbrojenia marynarki wojennej nie wiedziała zbyt wiele, dlatego pod tym kątem musiała polegać na wiedzy towarzyszki. Każde wspomnienie dotyczące wojskowości było zamazane i nieostre, jakby usilnie spychała je na sam spód świadomości, byle nie mieć z nimi styczności. Nie gardziła agresją, ale bardziej ceniła narzędzia, którymi mogła kierować osobiście.
Inspirowanie się tradycją odchodzi w niepamięć. Z jednej strony te nowoczesne, toporne w wyglądzie jednostki mogą być bardziej funkcjonalne, a z drugiej ciężko odróżnić je od innych... — wzruszyła ramionami, bo choć sama kwestia zarządzanie jej rodzimym wojskiem była mało zajmująca, tak niekoniecznie widziała sens upodabniania się do innych. Nawet jako laik ceniła nietuzinkowe projekty i innowacyjne rozwiązania. Czasami zastanawiała się, czy to nie kwestia przyzwyczajenia, ponieważ stworzeniom nocy inaczej trudno byłoby przyjąć gwałtowny upływ czasu.
Trudno o mocniej różniące się persony niż ona i Valerie. Miłość do muzyki była w niej zakorzeniona od wieków, ponieważ jeszcze za ludzkiego życia przygrywała bratu i rodzicom na koto, sięgała po nią również wtedy, gdy szukała odosobnienia w słodkiej melodii, zagłuszała ból głowy spowodowany oczekiwaniami niesionymi przez ojca. Mimo upływu lat wciąż miała ochotę wykopać jego kości, spalić je i rozsypać na mokradłach, byle zabroniono mu wejścia do krainy wiecznego odpoczynku.
Wszystkie trzy. Z wymienionego przez Ciebie grona najbardziej kocham koto i gdybyś tylko miała ochotę, kiedyś mogę zorganizować prywatny koncert — szelmowski uśmiech i równie charakterne mrugnięcie nie wykluczało powagi, z jaką traktowała wyjście z taką propozycją. Ostatnio nie miała zbyt wielu okazji do grania, a każda sposobność do rozgrzania zdolności była niezwykle cenna. — Przy okazji mogę udzielić Ci parę lekcji. Sądzę, że nie zaszkodzi spróbować! — entuzjazm bijący z jej głosu miał uśmierzyć ewentualne wątpliwości Valerie. Nie chciała jej zmuszać do nauki gry, lecz wolała zapytać niż spędzić kilka następnych dni na gorączkowych rozmyślaniach odnośnie ugryzienia się w język. Dopiero zaskoczona reakcja wampirzycy zmusiła ją do przystanięcia i rzucenia pytającego spojrzenia na znajdującą się przed nimi ekspozycję.
Val, co się stało? Coś nie tak?

@Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Zwykła, dziecięca wręcz ciekawość, żadnych innych motywów nie miała. Usłyszeć znaczyło jedno, zobaczyć drugie, poczuć pokład pod nogami.. wróć, to trzecie nie miało racji bytu. Pozostawało cieszyć oczka, bardzo ewentualnie. Z kolei znajomość sprzętu okrętowego Valerie również nie należała do przesadnie wielkich. Owszem, co nieco obejrzała, czasem coś przemknęło w książce, a i miała okazję napatrzyć się na morskie behemoty z bliska. To jednak nie czyniło z niej ekspertki, bo o ile znała mniej więcej kalibry poszczególnych jednostek i potrafiłaby wskazać, która armata nadawała się bardziej przeciwko jednostkom pływającym, a którą lepiej kierować ku niebu, tak wejść w detale typu „ile stali przebije”, „jak daleko nabój poleci”… już niespecjalnie. A gdyby spytać ją, jak naprawić silnik albo węzeł łączności… kaplica. Po co mi to podczas grania w World of Warships?
- Piękne podsumowanie kontenerowców i wycieczkowców - skwitowała krótko i tym pierwszym wybaczała, w końcu miały móc przetransportować jak najwięcej i… tyle. Te drugie zaś, niby prześcigano się ile luksusowego ustrojstwa szło tam upchnąć, ale wyglądały jak gdyby krzesane w tym samym porcie. Co najwyżej dziób miał inne kąty. - Motoryzację spotyka to samo, a zwłaszcza miejskie suvy. Czasem mam problem z odróżnieniem marki, a co dopiero poszczególnego modelu… Wnętrz nawet nie skomentuję - spłaszczona kierownica, tandetny plastik, jebany panel dotykowy od każdej możliwej funkcji. Gardziła tym nieporęcznym rozwiązaniem. Na plus jedynie sterowanie głosem, choć to bardziej bajer niż niezbędna do jazdy funkcja.
- Pod jednym warunkiem, w ramach poczęstunku będzie herbata w czarkach - odparła, spoglądając na Yunę i mając w tym momencie oczka świecące się jak u Kota w Butach ze Shreka. Chińska, Japońska, Koreańska obudowa tego boskiego nektaru… wszystko jedno, wypije każdą! Za to i tylko za to nie złorzeczyła już swojemu staruszkowi, umiał zaszczepić miłość do tego napoju. - Z góry ostrzegam, jestem dość oporna… jeżeli idzie o instrumenty. Dziwię się, że kąsająca rodzinka nie nadała mi przez to miana czarnej owieczki… - dodała, po czym zaśmiała się lekko i podrapała po karczku. Nie miała niczego przeciwko nowym doświadczeniom, nawet jeśli te podobne nie należały do specjalnie udanych.
Co się stało.. CO SIĘ STAŁO!?! Jeszcze się Yuna pytała!?! Val, spięta, w milczeniu wskazała na tabliczkę w sekcji angielskiej informującą o tym, jakoby jej mateczka pływała pod banderą… JEJ KUREWSKIEJ, ZASRANEJ BRYTYJSKIEJ MOŚCI. Gaspard de la Garde. Anglikiem. ANGLIKIEM. Ja pierdolę. Nawet to, że makieta tyłu wyglądała na zgodną ze znanym jej opisem nie mogła uleczyć tej rany.
- Zajebię, zajebię jak psa - warknęła i już chciała chwycić za giwerę i pogonić do gabinetu dyra, gdyby nie to, że pistoletu po prostu przy sobie nie miała. To chyba jedyny powód, dla którego nie wdała się w szaleńczy pęd do szefa tego przybytku. To sprawiło, że wzięła głęboki wdech i wyciągnęła komórkę, z której wybrała numer do swojego pracownika…
- Cześć, tu Val… Tak… Na pulpicie roboczego laptopa mam plik o nazwie zxcvbgd… Rozpoznasz… Znajdź mi kogoś, kto podeprze tamtejsze zapiski źródłami i literaturą i wyślij do muzeum… Tak, tego morskiego, ci debile pochrzanili opisówkę tego stateczku… Na wczoraj, za potrójną stawkę jeśli trzeba… Pa! - widzisz, Yunka, to jest dopiero prawdziwie niemiecka drama!

@Yuna
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yuna

Yuna
Liczba postów : 51
Skinęła głową na znak zgody względem postawionych warunków, bo w domu zajmowanym przez nią i brata trzymała zapas herbaty w ilości zmierzonej tygodniami spędzonymi poza Japonią. Wykluczyła kupowanie we Francji po wstrętnym blamażu dostawcy. Nikomu poza Osamu nie ufała na tyle mocno, żeby udzielić zgody na rozdysponowanie pieniędzy przeznaczonych na zakup cennego rarytasu. Domniemała, że w okolicznościach niezadowalającego rezultatu miałaby na twarzy najpierw minę zakłopotanej, a później gniewnej Valerie, skoro były gotowe wspiąć się na jednakowy poziom rozgoryczenia. Pytanie o wybór instrumentu natychmiast ugrzęzło jej w gardle - rzadko widywała przyjaciółkę tak wzburzoną, dlatego z chęci zadbania o nieśmiertelne życie odwinęła ramię zza jej smukłej talii i odsunęła się na dwa kroki w bok, pozostawiając przestrzeń potrzebną do odreagowania gwałtownych emocji. Śledziła urwane cząstki rozmowy z zainteresowaniem, które należało do smacznych plotek odnośnie zeszłego bankietu, kiedy to impreza rozbiła się z hukiem o kant ściany i zaproszeni goście musieli opuścić salę na dobre przed zakończeniem.
Tuż po zakończeniu rozmowy Valerie z podwładnym uśmiechnęła się czule, świadomie próbując oddać co nieco z łagodności skrywanej głęboko w czeluściach spróchniałego serca. Fakt faktem potrafiła troszczyć się o bliskich, jednak nie zawsze dawała się poznać jako osóbka zdolna do wyrażania intensywności więzi.
W razie potrzeby mogę pomówić z dyrektorem i znowu przemówić mu do rozumu — nie podobało jej się, że już teraz sprawiał im trudności i dbał głównie o własny interes, zapominając o tych, którym powinien być wdzięczny. — Potrafię być przekonująca. I, dla jasności, nie jest to dla mnie problem. Powiedziałabym nawet, że przyjemność — mniej lub bardziej pomysłowe utarcie nosa nieodpowiedzialnej jednostce ludzkiej zawsze wprawiało ją w dobry nastrój.

@Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Oj tak, do pewnych rzeczy należało zatrudnić, lub jak w tym wypadku, kopnąć specjalistów. Valerie poszła o krok dalej, kinderki kupowała osobiście! Zwłaszcza po pewnej wtopie familianta, który załatwił zapas… kinder fking pingui. Wyobrażacie sobie!?! Najgorsze co wypuściła ta firma i to w największej ilości! Toż nawet w Norymberdze dawano za to czapę na miejscu!
Valerie miała trzy tryby. Pierwszym, podstawowy zwany także miłym, kiedy spała lub grała w gry. Wtedy nikomu nie szkodziła, przynajmniej fizycznie. Drugi, profesjonalny, prezentowany w pracy, czego niewielką próbkę Yuna otrzymała gdy przesłuchiwały dwójkę małolatów. I wreszcie trzeci, mający skłonności do chaosu, co w tym wypadku oznaczało nazbyt przesadny dramatyzm i ekspresję emocji. Błądzić rzeczą ludzką, jednak szanujmy się, żabojad miałby pomylić się w przypadku herbatozjeba!?! Gdyby chodziło o każdą inną nację, dajmy na to szwaba i roweromaniaka z Holandii, inkwizytora (Hiszpana) i Brazola (Portugalczyka), cokolwiek jest teraz na terenach dawnej Jugosławii oraz tych ruskich… albo Polaczków… heh, sorki, nawyk z wkurwiania innych nacji w sieci gdy poszczególni gracze zaczynali gwiazdorzyć.
- Jeśli zawali to i biznesy z naszą przełożoną, to główki raczej i tak nie zachowa - odparła i machnęła na to ręką, zresztą o to nie winiła akurat głowy tej placówki, tylko któregoś z szeregowych pracowników, z naciskiem na gostka od konsultacji naukowej i sprawdzania takich informacji. To jedna z tych sytuacji, gdzie kreatywność i walenie tekstu byle istniał, nie popłacała. Ostatecznie i tak Niemka wróciła do przyglądania się obiekcikowi, w końcu chodziło o walory wizualne a nie historię, którą znała znacznie lepiej, bo z samego źródła.
- Zawsze też możemy zamienić „kiedyś” na „teraz”, o ile masz wolną chatę - w końcu powiedziała i puściła Yunie oczko, zaraz po odsunięciu się od gabloty. Jej biznes tutaj właśnie się zakończył, szczególnie że kolejną, bardziej nowoczesną sekcję, znała lepiej… Bismarck, Scharnhorst, Richelieu, Dunkerque, te i inne widziała na własne oczka.

@Yuna
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yuna

Yuna
Liczba postów : 51
Z powrotem owinęła ramię wokół talii nieśmiertelnej. Lata temu nie czerpała uciechy z bliskości okazywanej względem tych, którzy nie należeli do jej rodziny, lecz nić porozumienia i efektywna współpracy skłoniła ją do stopniowej zmiany zdania. Pomagając dyrektorowi w poszukiwaniu nowego miejsca zatrudnienia jednocześnie spełniłaby zobowiązania nie tylko wobec szefowej. Nigdy nie odbębniała roboty z lekceważeniem i w miarę możliwości brała pod uwagę również zdanie tych, którzy mieli dla niej znaczenie. Wychodziła z założenia, że ród Eretein powinien sprawować opiekę nad Paryżem nie tylko od strony sztuki - po to byli łowcami.
Nie jestem pewna — mruknęła zdezorientowana, bo nie miała pojęcia, czy brat rezyduje w domu. — Może w rodzinnej rezydencji znalazłoby się coś, na czym mogłybyśmy poćwiczyć, o ile dobrze odgadłam twoje intencje... W końcu słyniemy z artystycznych zamiłowań — nuta sarkazmu była trudna do zidentyfikowania, ponieważ w zasadzie nie odnosiła się do nikogo konkretnego. Miała jedynie nadzieję, że ciąg ostatnich zmian pozwoli im odżyć na tyle, aby nie musieli spoglądać na pozostałe familie z dzielonej z nimi perspektywy, bo ze względu na swoje zainteresowania bywali spychani na margines.
Scaletti dochrapali się nowej głowy rodziny. Jak sądzisz, ta spadnie tak szybko jak poprzednia? — tym razem kierunek obrany przez rozbawienie był dość jasny. Nawiązała do wydarzeń, jakie pod koniec tamtego roku miały miejsce podczas zorganizowanego przez nich balu, mając nadzieję, że historia nie zatoczy koła.

@Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
W momencie ułożenia ręki na jej talii, Valerie oparła łepek o ramię Yuny, powoli kontynuując dalsze zwiedzanie. Jednakże nakarmiwszy swą ciekawość, na kolejne zabytki spoglądała bez większego zainteresowania. W ogólnym rozrachunku zobaczyła co chciała oraz miała próbkę tego co oferowała ta konkretna epoka. Z kolei okręty znajdujące się pomiędzy XVII i XVIII wiecznymi a tym co wojowało podczas i po I wojnie światowej jej nie interesowało. Morskie wojaże podczas ery pary to nie jej zajawka.
- Kto jak kto ale Beatrice na pewno zadbała o kolekcję instrumentów do użytku dla ogółu z większości zakątków świata, zapewne o ile te nie były jakąś wariacją cymbałek i dzwonków - odpowiedziała, w międzyczasie zatrzymując wzrok na dłużej niż sekundę co najwyżej na jakiejś broni. Z perspektywy von Rosenthaler, Eretein powinni wziąć mocniej za pysk Paryż i jakąś część samego państwa, spychając sztukę na dalszy plan i czyniąc z nią pochodną wpływów i bogactwa. To nie ładne wiersze i ponętne rzeźby pań wygrywały wojny, lecz dobrze przeszkolona, wyposażona i dowodzona armia. Mając pod ręką takową i czyniąc z niej argument polityczny, dopiero wtedy można było rozbudowywać resztę. Z jej perspektywy należałoby dogadać się z Manteu'Blanc, jeśli uznać Francję za tort to te wilkołaki miały do niego równe prawa co oni sami, i podzielić się tym co rodzime. Reszta, niezależnie od rasy, to i tak przybysze z różnych zakątków Europy i świata. Ambasada to jedno, odpuszczać „ojcowiznę” od tak...
Na samą myśl pokiwała jedynie głową. Jeszcze za negocjowalne uznałaby rozbiór Paryża, uzasadniając to miejscem rezydowania Rady, jednak żadnych ważniejszych ośrodków z reszty państwa. Berlinowi, gdzie rezyduje większość jej rodziny od strony matki, taka postawa wychodziła na dobre.
- Jestem zdania, że nie należy mieszać religii z polityką - nawiązała do tego co mówiło się o głowie rodu, z pominięciem całokształtu pochodzenia. Niby to samo można by rzec o Ereteinach jako francuskim rodzie, który miał w swych szeregach szwabów i skośnych, jednak powołując się na spór o Alzację-Lotaryngię oraz obecność państwa na innym kontynencie, w porównaniu do bytu Italii na Bliskim Wschodzie... - I obstawiam, że ten mezalians będzie kwestią nie więcej niż kilku lat - nie dziesięcioleci lub tych potencjalnych kilku setek jak u poprzedniczki Scaletta. Aż tak hojną tutaj nie będzie.
- To co, wracamy przeszukiwać naszą rezydencję? - spytała, będąc gotową opuścić to muzeum.

@Yuna
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yuna

Yuna
Liczba postów : 51

Okazywanie emocji wobec Valerie wciąż było czymś nowym. Nigdy nie śpieszyła się do okazania zaufania, zwłaszcza, jeśli chodziło o kogokolwiek bez wspólnej kropli krwi. Niemniej w jej towarzystwie nie czuła pilnej potrzeby selekcjonowania słów, gryzienia się w język czy starannego formułowania zdań, efektem czego było pytanie odnoszące się do opinii na temat najnowszego pomysłu rodziny Scaletti. Manewrowała po plotkach w niemal zupełnej ciemności - przy wykonywaniu służbowych obowiązków nie miała przyjemności zawrzeć z nimi znajomości i tym samym polegała wyłącznie na informacjach pochodzących ze sprawdzonych źródeł. Detale niektórych nieznacznie różniły się od siebie, lecz wspólnie były zgodne w przyznaniu mu cech żarliwego wyznawcy wiary. Uniosła kąciki ust w uroczym, a może drwiącym uśmiechu, przy czym interpretacja niewątpliwie zależała od punktu widzenia.
Z takiego połączenia nie powstanie nic dobrego. Fanatyzm religijny nie sprzyja rozsądkowi — pozostało im obserwować, aby w razie potrzeby szybko podjąć odpowiednie kroki. Niemniej, o ile na razie było spokojnie, tak historia nastręczała od groma powodów do zapędzania jednostek ogarniętych słowami boskiego miłosierdzia. — Może powinnyśmy zacząć obstawiać zakłady względem długości trwania jego kadencji — mrugnęła porozumiewawczo, choć ostatecznie wcale nie miałaby nic przeciwko drobnej odskoczni od rutyny i sięgnięcia po hazard w ramach rozrywki. Co prawda musiało to poczekać, bo czekające na nią w domu psy były o wiele bardziej wymagające i przewidzenie ich nastroju było trudniejsze niż trafienie dobrej karty.
Możemy nawet pobuszować po piwnicy w poszukiwaniu skarbów, o ile Beatrice nie będzie miała przeciwko...

@Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Coś o fanatyzmie wiedziała. Może nie religijnym, przynajmniej w konwencjonalnym wydaniu, ale jeśli ktoś zechciałby zainteresować się poglądami i ogólnie wyczynami Himmlera... SS sama dzieliła na trzy kategorie: czysto wojskową, skurwieli od obozów koncentracyjnych którzy na mundur nie zasługiwali oraz grupę hybrydową, czyli kompletnie zindoktrynowanych szajbusów z odchyłem wiary w... dziwne rejony, aka okultyści.
- Odpuszczę sobie, bo jeśli zacznie coś odwalać to Łowcy i Protektorzy będą mieć pełne ręce roboty - odparła, a w jej oczku pojawił się ten uroczy błysk. Szalony kapłan mógł równie dobrze chcieć palić na stosach także i niewiernych długowiecznych, a wtedy do małej wojenki międzyrodowej już niedaleko. Cóż jej po zakładzie, gdy łupy będą na wyciągnięcie ręki? Korzyść większa, a paru eurasków w razie braku konfliktu szkoda tracić...
- Oh, Yuno, tak nie wypada! - powiedziała, kładąc otwartą dłoń na klatce piersiowej i udając oburzenie samą propozycją. Przeszukiwać skarby siedziby rodowej oraz odkrywać tajemnice szefowej? - Ale czego oczy nie widzą tego sercu nie żal - dodała, chwytając starszą wampirzycę za rękę i wyprowadzając z muzeum. Może znajdą jakiś piracki rum wśród zgromadzonych tam gratów?

Koniec.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach