Nie tylko on wiedział, jak poruszać się na takich imprezach. Wampirzyca miała to we krwi. W końcu była urodzoną damą, wychowaną tak, aby wiedzieć co i jak. W jej wypadku nie obeszło się przecież na początku aby przywitać kogo trzeba czy też zamienić kilka słów. Na szczęście nie ona wystawiała imprezę, więc i nie miała takich obowiązków jak Lorenzo. Nawet jednak nawet dla niego było potrzeba kilka chwil oddechu. A ona w tym właśnie momencie postanowiła mu to właśnie zapewnić zabierając go na kilka chwil z sali balowej.
-
Ostatni dzień roku, zwiastun rozpoczęcia nowego. Czy to nie dobry czas, na otwarcie zamkniętych od lat drzwi? - puściła mu oczko. Puściła również jego dłoń. Skoro już ruszył za nią to nie było potrzeby przyciągania do nich wzroku innych. Pozwoliła, aby zrównał się z nią krokiem i ujęła go pod ramieniem, jak to na damę i jej towarzysza przystało. Tak wyglądali znacznie lepiej, niż jakby wciąż ciągnęła go za dłoń niczym mała dziewczynka, czy też zakochana pannica. Wyprowadziła go z sali i pokierowała jednym z korytarzy oraz schodami na wyższe piętro. Zatrzymali się dopiero przed dwuskrzydłowymi drzwiami. Sięgnęła po zawieszony i ukryty w dekolcie medalion z rodowymi insygniami Van der Ereteinów. Ów przedmiot niezwykle ciekawie się rozkładał tworząc swoisty klucz którym to otworzyła komnatę. Skinieniem głowy zaprosiła go do środka. Jak już weszli zamknęła za nimi drzwi.
Wampirzyca zapaliła światło w pomieszczeniu, a ozdobny żyrandol pełen kryształków rozświetlił pomieszczenie swym blaskiem. Oto oczom mężczyzny ukazała się zadbana sypialnia. Nie widać było w niej kurzu, a w powietrzu unosił się delikatny zapach perfum Elisabeth, konwalie. Na ścianach znajdowało się kilka obrazów, ukrytych pod płachtami, zabezpieczając je od potencjalnego zakurzenia. Z lewej strony stał regał, na którym znajdowało się zarówno kilka przedmiotów z czasów wikingów, jak chociażby sztylet misternie zdobiony. Już z daleka było widać, iż był ostry niczym brzytwa. Na jednej z półek leżało kilka książek, chociaż bardziej wyglądały na dzienniki. Po środku ściany kominek, w pobliżu którego stały dwa wygodne fotele oddzielone okrągłym stolikiem i puchaty dywan. Tuż na przeciwko nich, przy oknie stało biurko i krzesło. Klasyk z czasów Napoleona. Na nim zaś kałamarz, pióro, jakieś puste kartki i kolejny dziennik. Po prawej ich stronie zaś wpierw spora szafa tuż przy drzwiach, a na prostopadłej ścianie wejście do łazienki i ogromne łoże. Wszystko utrzymane w idealnym porządku, tak jakby co najmniej raz w tygodniu ktoś przychodził aby wszystko posprzątać, zetrzeć kurze co by się nic nie zbierało i nie zalegało.
-
Mam sporo przyjemnych wspomnień z tym pomieszczeniem. W ogóle z samym budynkiem. Pierwsza siedziba, jaką stworzyłam jako azyl dla nadnaturalnych. Cud, że ten budynek tyle przetrwał. Fakt, że były w nim przebudowy, ale ta sypialnia jest na stałe dla mnie przypisana. Nadal mam tu trochę swoich przedmiotów - powiedziała z uśmiechem pozwalając mu się rozejrzeć.
@Lorenzo Van der Eretein