Danse Macabre

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Jak na razie wieczór był bardzo produktywny. Miał okazje porozmawiać z wieloma wpływowymi postaciami, będąc cały czas w niezachwianej postaci profesjonalnego dyplomaty. Nie żeby to jakoś mocno zmieniło jego codzienny styl bycia, gdyż swoją rolę pełni odkąd sięgają jego wspomnienia. Naprawdę liczył na to aby nic się nie zepsuło, gdyż zależało mu na umocnieniu pozycji rodu i zdobyciu kilku ważnych punktów. Zależało mu na tym aby rodzina się rozwijała i parła do przodu. Najgorsze co by mogło się stać to stagnacja.
Po kilku rozmowach musiał odpocząć, dlatego tez postanowił napić się drinka i popatrzeć na tańczący tłum, który na pierwszy rzut oka dobrze się bawił. Miał nadzieje, że było tak naprawdę chociaż doskonale sam wiedział jak trudno jest przejrzeć czyjeś prawdziwe zamiary. Sam musiał wiele razy ukrywać swoje cele podczas wizytacji u innych klanów, aby posługiwać się odpowiednim językiem i ugrać jak najwięcej się dało. Polityka to brudny interes, rzadko kiedy ma się do czynienia z szczerymi ludźmi, a gdy już tacy się znajdują szybko potrafią polec.
Postanowił, że postoi tutaj jeszcze chwilę w spokoju i będzie wracał do pracy, która najpewniej nie skończy się do świtu. Jutro i pojutrze przynajmniej to odchoruje, rozmyślając czy wszystko dobrze zrobił, albo co można było zrobić lepiej.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Jej wieczór okazał się bardziej intensywny niż początkowo się zapowiadał. Samo wejście do holu i pierwsze spotkania były dość niezręczne. Potem był pierwszy taniec z przybranym synem, no i kolejny... Który okazał się zupełnie innym tańcem w ogrodzie. Czuła się dość... Nabuzowana? Można by to tak ująć, choć właściwie do tej pory wypiła tylko kieliszeczek szampana i gdzieś tam w międzyczasie jakiś kieliszek wina. Właściwie nic więcej.
Już poprawiona do stanu początkowego, sprawdzając czy aby na pewno wyglądała w pełni odpowiednio. Głęboki wdech przed ponownym wejściem pomiędzy innych. Musiała się troszkę ogarnąć wcześniej we własnej komnacie. Tak, miała tutaj takową. Zapach zarówno Hyuuna, jak i Regisa nie był więc tak intensywny. Mógł jedynie świadczyć o tym, że z nimi tańczyła. Nie zdradzał jednak już jak. Teraz już miała również wyłączoną swoją czarującą aparycję, aby nie przyciągać zbytniej uwagi do swej osoby.
Wędrując tak po sali dostrzegła Lorenzo. Z czarującym uśmiechem na ustach podeszła do niego. Nie, nie przywitała się z nim jak na damę z najwyżej klasy należało. Objęła go w pasie i cmoknęła go w policzek.
- Już się bałam, że ktoś cię dzisiaj zjadł na kolację. Widzę, że nieco cię zmęczyli - zaśmiała się lekko. Rozejrzała się, czy znalazłaby jakiś kieliszek z alkoholem dla siebie. Tak, była spragniona. Nawet jego szyjka wyglądała niezwykle smakowicie. Przysunęła twarz do jego szyi. Zaciągnęła się jego zapachem wciąż trzymając go w pasie bardzo blisko siebie.
- Jak zawsze pachniesz cudownie... Ale w sumie zbiegam z tematu. Chodź ze mną. Potrzebne ci kilka minut odsapnąć od tego zgiełku - powiedziała pogodnie puszczając go i dłonią zapraszając, by ruszył za nią.

@Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Lorenzo sprawnie poruszał się na takich imprezach, ponieważ w wielu bierze udział. Dla niego jednak nie był to czas na zabawę, lecz ciągłe bycie w gotowości i pełnym skupieniu. Zbyt wiele ukoronowanych głów w jednym miejscu bywało męczące. Jeden błąd mógł doprowadzić do niechcianego kryzysu.
W najbliższym czasie nie spodziewał się, że ktoś do niego podejdzie, a nawet nie tylko. Elisabeth, która niedawno co przyszła na sale podeszła do niego objęła i pocałowała w policzek. Był profesjonalistą, więc nie dał po sobie poznać że to go zdziwiło, gdyż nie spodziewał się takiego ruchu. Za to podjął wyzwanie i odwzajemnił pocałunek w policzek na przywitanie. Jeżeli ktoś na nich spogląda niech myśli, że jest to ich standardowe przywitanie.
- Jak widzisz, jeszcze mnie nie wyssali do cna, choć niektórzy się naprawdę starali. - odpowiedział z standardowym, miłym uśmiechem, który był niczym istna zasłona dymna. Ukrywanie prawdziwych emocji miał opanowane do perfekcji. W tej chwili jak była do niego przytulona wyczuł jej świetny zapach, lecz także czuł domieszki innych zapachów.
- Gdzie idziemy? - zapytał tylko gdy Elisabeth chwyciła go za rękę. Nie protestował i poszedł za nią. W głębi duszy ucieszył się, że na chwilę będzie mógł stąd wyjść, gdyż nie miał wcześniej chwili żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, jakby go jeszcze potrzebował do przetrwania.

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Nie tylko on wiedział, jak poruszać się na takich imprezach. Wampirzyca miała to we krwi. W końcu była urodzoną damą, wychowaną tak, aby wiedzieć co i jak. W jej wypadku nie obeszło się przecież na początku aby przywitać kogo trzeba czy też zamienić kilka słów. Na szczęście nie ona wystawiała imprezę, więc i nie miała takich obowiązków jak Lorenzo. Nawet jednak nawet dla niego było potrzeba kilka chwil oddechu. A ona w tym właśnie momencie postanowiła mu to właśnie zapewnić zabierając go na kilka chwil z sali balowej.
- Ostatni dzień roku, zwiastun rozpoczęcia nowego. Czy to nie dobry czas, na otwarcie zamkniętych od lat drzwi? - puściła mu oczko. Puściła również jego dłoń. Skoro już ruszył za nią to nie było potrzeby przyciągania do nich wzroku innych. Pozwoliła, aby zrównał się z nią krokiem i ujęła go pod ramieniem, jak to na damę i jej towarzysza przystało. Tak wyglądali znacznie lepiej, niż jakby wciąż ciągnęła go za dłoń niczym mała dziewczynka, czy też zakochana pannica. Wyprowadziła go z sali i pokierowała jednym z korytarzy oraz schodami na wyższe piętro. Zatrzymali się dopiero przed dwuskrzydłowymi drzwiami. Sięgnęła po zawieszony i ukryty w dekolcie medalion z rodowymi insygniami Van der Ereteinów. Ów przedmiot niezwykle ciekawie się rozkładał tworząc swoisty klucz którym to otworzyła komnatę. Skinieniem głowy zaprosiła go do środka. Jak już weszli zamknęła za nimi drzwi.
Wampirzyca zapaliła światło w pomieszczeniu, a ozdobny żyrandol pełen kryształków rozświetlił pomieszczenie swym blaskiem. Oto oczom mężczyzny ukazała się zadbana sypialnia. Nie widać było w niej kurzu, a w powietrzu unosił się delikatny zapach perfum Elisabeth, konwalie. Na ścianach znajdowało się kilka obrazów, ukrytych pod płachtami, zabezpieczając je od potencjalnego zakurzenia. Z lewej strony stał regał, na którym znajdowało się zarówno kilka przedmiotów z czasów wikingów, jak chociażby sztylet misternie zdobiony. Już z daleka było widać, iż był ostry niczym brzytwa. Na jednej z półek leżało kilka książek, chociaż bardziej wyglądały na dzienniki. Po środku ściany kominek, w pobliżu którego stały dwa wygodne fotele oddzielone okrągłym stolikiem i puchaty dywan. Tuż na przeciwko nich, przy oknie stało biurko i krzesło. Klasyk z czasów Napoleona. Na nim zaś kałamarz, pióro, jakieś puste kartki i kolejny dziennik. Po prawej ich stronie zaś wpierw spora szafa tuż przy drzwiach, a na prostopadłej ścianie wejście do łazienki i ogromne łoże. Wszystko utrzymane w idealnym porządku, tak jakby co najmniej raz w tygodniu ktoś przychodził aby wszystko posprzątać, zetrzeć kurze co by się nic nie zbierało i nie zalegało.
- Mam sporo przyjemnych wspomnień z tym pomieszczeniem. W ogóle z samym budynkiem. Pierwsza siedziba, jaką stworzyłam jako azyl dla nadnaturalnych. Cud, że ten budynek tyle przetrwał. Fakt, że były w nim przebudowy, ale ta sypialnia jest na stałe dla mnie przypisana. Nadal mam tu trochę swoich przedmiotów - powiedziała z uśmiechem pozwalając mu się rozejrzeć.

@Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
On także pochodził z rodziny szlacheckiej, która uczyła go od najmłodszych lat savoir vivre. Za pewnie jakby chciał nie umiałby się inaczej zachowywać. Często łapie się na tym, że prywatnie cały czas był dyplomatą pełnym formalnych zwrotów i wygórowanego języka, przez co niektórzy nie wiedzieli jak się zachowywać w jego towarzystwie. Czasami bywało to wadą, gdyż niektórzy mogliby poczuć się urażeni, lub nawet odpowiedzieć agresją. Gdy Lorenzo widział, że tak może być starał się z tego wybrnąć dobierając inne słowa, które cały czas pasowałoby do jego stylu bycia. Nie chciał, aby ktoś zauważył jego zmianę, która także mogłaby zostać odebrana negatywnie. Ah... o ilu rzeczach musiał myśleć dyplomata można by wymieniać i wymieniać.
- Prawda. Być może lepszego czasu nie będzie. - odpowiedział chociaż nie do końca rozumiał o co chodzi. Na początku myślał, że była to pewnego rodzaju przenośnia, lecz po dłuższym zastanowieniu nie miałoby to sensu, gdyż ich historia nie miała zamkniętych rozdziałów, które musieliby ponownie otwierać. Dopiero gdy znaleźli się przy drzwiach, których wcześniej nikt nigdy nie otwierał domyślił się o co chodzi. Wszystkie jego przypuszczenia zostały w tym momencie potwierdzone. Lorenzo obserwował jak za pomocą klucza w naszyjniku Elisabeth otwiera zapieczętowane wrota przez które przeszli. Lorenzo z dozą zaciekawienia powoli przemieszczał się po starym gabinecie obserwując dokładnie otoczenie, które wydawało się na dość antyczne, zwłaszcza w stosunku do całej reszty posiadłości. Zdziwił się, że nie było tutaj kurzu. To by oznaczało, że ktoś dbał o te pomieszczenie czyli miał do niego klucze. Wciąż były tajemnice w jego rodzie o których nie miał pojęcia. Podszedł do biurka i delikatnie przejechał palcami o kartki papieru, które na nim były. Wysłuchał dokładnie to co powiedziała i przez chwilę siedział cicho.
- Dlaczego nie jesteś już na czele Ereteinów? - zapytał się z czystej ciekawości. Czyżby członek rady nie mógł mieć pod sobą żadnego rodu czy rodziny? Zastanawiał go co by zrobił gdyby miał wybór dołączenia jako członek rady, czy stania się głową rodu? Co by wybrał w takim momencie, gdyż wybór nie był prosty. Były to rozważania czysto hipotetyczne, gdyż nie przewiduje takiej sytuacji, ale spodziewał się, że niektórzy mają takie dylematy i ciekawił go ich tok myślenia.
Odwrócił się w jej kierunku, oparł delikatnie o biurko i spoglądał na radną.

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Każdy miał swoje nawyki. Nad niektórymi dało się zapanować, nad innymi nie. U niej różnorodność świata, w jakim się otaczała była ogromna. Przez ponad tysiąclecie nie żyła jedynie na dworach będąc złotą damą pełną wyrafinowania. Oj nie... Miała znacznie więcej doświadczeń w różnych kręgach, a i to niekiedy niezwykle krwawych. Choć nie posiadała tej interesującej umiejętności aktora, to potrafiła jednak wykorzystać swe umiejętności adaptacyjne, aby wtopić się w tłum jeśli tego chciała. Dopasować się do zachowań niczym kameleon, aby łatwiej dostać to, czego chciała. Nie bez powodu była w końcu Lisicą.
W czasie, gdy mężczyzna oglądał pokój ona ze spokojem przysiadła na brzegu łóżka obserwując go z zaciekawieniem co zrobi. Wsparła swe dłonie nieco bardziej za swymi plecami swobodnie machając nóżkami oderwanymi od drewnianej podłogi. Zaśmiała się delikatnie słysząc jego pytanie i pokręciła lekko głową.
- Oh... Ja nigdy nie byłam głową rodu. Nigdy nie przyjęłam tego stanowiska, choć wielokrotnie mi to proponowano za dawnych czasów. - odparła spokojnie uśmiechając się delikatnie do niego. - Budynek ten był azylem dla wszystkich wampirów, nie tylko samych Erteinów. Wolałam aby inni zajęli się samymi rodami, a ja zaś skupiłam się na tym by nauczać, wesprzeć odbudowę, pokazać inne możliwości naszego żywota. Byliśmy na granicy. Wielu młodych i niedoświadczonych nadnaturalnych krążyło po świecie bez wsparcia. Ja je zapewniałam. - Blondynka sprawnie ześlizgnęła się z łóżka i podeszła do biurka. Przesunęła swoimi delikatnymi paluszkami po jego blacie z sentymentem. Papier nie należał do wiekowych, choć był tak stylizowany. Też sentyment. Czy jednak znaczyło t, iż czasem się tutaj pojawiała? Po cóż innego były tutaj takowy?
-To tu rozpoczęła się historia i wysłane listy do obecnych Radnych gdy nastał ten czas. Choć samo biurko towarzyszyło mi jeszcze za czasów napoleona, gdy tworzyłam pierwsze listy i zaproszenia, bądź wysyłałam informacje. - Odsunęła od biurka krzesło i usiadła na nim zakładając nogę na nogę. Położyła swe dłonie na podłokietnikach. Spojrzała w jego oczy. - Jestem wdzięczna Beatrice, iż tak dba o to miejsce - powiedziała pogodnie.

@Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Lorenzo nie był typem wojownika, co nie znaczyło że nigdy nie ubrudził sobie rąk. Czasami był zmuszony użyć różnych środków aby osiągnąć określony cel, lecz nigdy nie działał impulsywnie. Jego każdy krok był przemyślany i gdy decydował się na podjęcie działań bezpośrednich miał już przeanalizowane wszelkie konsekwencje danego czynu. Starał się nie pozwalać sobie na błąd, który może go, a także wielu innych kosztować bardzo wiele.
- Rozumiem. Nie chciałaś swoją osobą doprowadzić do dysbalansu w siłach danych rodzin. Inni mogliby uznać to za niesprawiedliwe. - powiedział z lekkim uśmiechem. Wszystkie rody wydawały się działać w symbiozie, dlatego że żaden nie przeważał nad innym siłą. Została zachowana równowaga. Mogłoby to przepaść gdyby do jednego z rodów dołączył tak wiekowy wampir, który miał o dużo więcej doświadczenia.
- Odwaliłaś kawał tytanicznej pracy. Odbudowa tego w tamtych czasach nie należała do najłatwiejszych. Cieszę się, że możemy cieszyć się taką rzeczywistością i mam nadzieje, że będzie trwała jak najdłużej. - było naprawdę dobrze. Było to tylko życzenie, które prędzej czy później przestanie obowiązywać. Doskonale wiedział, że nie wszystko trwa wiecznie. Ktoś w końcu ujawni ich istnienie w takim stopniu, że nie uda im się tego zatuszować. Liczył tylko, że mentalność ludzi i dzieci nocy będzie na tyle dostosowana do nowych realiów że obejdzie cię bez masowanego rozlewu krwi.
Spojrzał na nią i przeszedł za biurko zbliżając się do jej fotela. Stanął za nią i położył swoje dłonie na jej ramionach. Dwoma kciukami zaczął masować tył jej szyi spoglądając jednocześnie w głąb pomieszczenia.
- Masz stąd bardzo ładny widok. - odezwał się trochę ciszej niskim głosem.

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Blondynka uśmiechnęła się do niego słysząc jego słowa. Delikatnie skinęła głową. Prawda i nie. To był jeden z powodów, dla których nie zgodziła się być głową rodu. Było ich jednak znacznie więcej. Ilość pracy, jaką musiała by włożyć w kierowanie zarówno finansami rady jak i rodem byłaby ogromna. Owszem, niby od wszystkiego ma się ludzi. Jednak ilość zmartwień i rozwiązywania problemów była by podwójna w stosunku co do tego, jak było aktualnie. Wtedy już w ogóle mogłaby zapomnieć o jakimkolwiek życiu prywatnym takim jak chodzenie na nielegalne aukcje obrazów. Ciężko by było rozgraniczyć też jej działania i faktycznie wielu mogłoby uznać, iż za bardzo faworyzuje swój własny ród. Dzięki temu, iż zachowała tylko jedną pozycję łatwiej jej było skupić się na ogólnym wsparciu nadnaturalnych, nie na wybranych przez siebie jednostkach.
Wampirzyca odruchowo poprawiła swoje włosy w jej charakterystycznym geście, który zazwyczaj okazywany był przy lekkim zakłopotaniu. Można było to śmiało uznać, iż zastępował jej rumieńce na twarzy. Machnęła dłonią nieco niedbale, aby przestał.
- Oj przesadzasz. Fakt, że było co robić, ale dla mnie nie był to problem - powiedziała z uśmiechem na swej twarzy. Sama miała również nadzieję, że utrzyma się to jak najdłużej. Prawdą było, iż był to golem na glinianych nogach, ale póki był sprawny dla nich lepiej. Nie łudziła się jednak, że będzie to trwało wieczność. Nic nie trwa w końcu tyle, nawet ich żywoty.
Mimowolnie przymknęła oczy i cichutko zamruczała czując tą przyjemną pieszczotę, jaką ją obdarował. Jej mięśnie powoli się rozluźniały pod wpływem jego palców. Pochyliła delikatnie głowę do przodu odsłaniając nieco bardziej swój kark.
- Zgadzam się, chociaż za mną też są niezwykle ładne widoczki - powiedziała z uśmiechem otwierając ocz i nieco odwracając swą głowę by móc na niego chociaż zerknąć. Posłała mu swój rozbrajający uśmieszek po czym na nowo przymknęła oczy powracając do swej poprzedniej pozycji.

@Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Dowiedział się tego czego chciał. Decyzja o przyjęciu przywództwa nie była prosta, gdyż ci którzy byliby w stanie uciągnąć to brzemię nie chcieli go i go to wcale nie dziwiło. Obowiązki i odpowiedzialność jaka była na twoich barkach była niewyobrażalnie duża. Osobiście Enzo raczej nie chciałby przyjmować roli głowy rodziny, gdyż władza potrafiła zawrócić w głowie. Nie chciał sobie na to pozwolić. Dobrze mu było w roli jaką pełnił. Bycie mniej ważnym to jeden z jego lepszych wyborów.
Delikatnie masował jej kark schodząc czasami na ramiona. Przypomniał sobie ich wspólną wizytę na nielegalne licytacji, a także jak się ona skończyła. Obydwoje wyszli usatysfakcjonowani.
- Nie podziękowałem za obraz. Miałaś racje że jest... majestatyczny, zwłaszcza namalowana na nim kobieta, której malarz poświęcił sporo czasu aby oddać jej rzeczywisty widok. - powiedział z delikatnym uśmiechem. Nie miał okazji wcześniej z nią porozmawiać, więc postanowił zrobić to teraz gdy ponownie mogli cieszyć się własną obecnością.
Po chwili pochylił się nad jej ramieniem i ustami delikatnie tknął jej ucho. Rozpoczął kolejną wypowiedź niskim, cichym głosem, a Elisabeth mogła poczuć cudowny zapach zielonej herbaty dobiegającej z jego brody.
- Zaprosiłaś mnie do obejrzenia tego pokoju aby powspominać przeszłość, czy chciałabyś dołożyć do tej opowieści kilka kartek nowych wspomnień? - zapytał się drażniąc jej delikatną skórę swoim oddechem.

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Czy faktycznie tak było, że każdy kto mógł udźwignąć przywództwo nie chciał go? Nie do końca. Było całkiem sporo istot, która chciała i mogła. Problem polegał jednak na czymś innym. Część takich osób po osiągnieciu owej władzy kończyła jako pokarm dla robaków, bo ostatecznie jednak odbijała im woda sodowa do głowy. Dlatego najlepiej wbrew pozorom było właśnie brać tych, którzy nie chcieli, ale jak najbardziej się na to nadawali. Roztropniej rządzili i było mniejsze prawdopodobieństwo zaistnienia takowej sytuacji. Z tego względu Lorenzo nadawał by się do takiej roli. Był roztropny. Aktualnie na szczęście nie było takowe potrzeby, aby zmieniać aktualne ustawienie w ich rodzie, więc nie musiał się obawiać postawienia go przed taką decyzją.
Blondynka cichutko chrząknęła nieco zakłopotana owymi komplementami. Uśmiechała się jednak wciąż uroczo.
- Był niezwykle utalentowany. Z oddali nie rozpoznasz mnie, a jednak wprawne oko, które odpowiednio się przyjrzy dostrzeże mnie bez problemów. Cieszę się, że ci się podoba. W swej kolekcji mam jeszcze kilka takich, które nie powinny krążyć po świecie. Ot... Dla czystego bezpieczeństwa - powiedziała mrucząc cicho zadowolona. Oh ten cudny masaż. Taki przyjemny, kojący. A jeszcze do tego zapach tej zielonej herbaty. Błogi, odprężający. I ten niski, cichy głos tuż przy jej uchu. Dotyk jego ust na jej delikatnej skórze. Przeszył ją przyjemny dreszcz. Delikatnie odwróciła swą głowę, a ich usta znalazły się niesamowicie blisko siebie. Zapach zielonej herbaty zmieszał się z jej konwalią.
- Właściwie.... To zależy od ciebie, co dalej się tutaj wydarzy. Z której okazji skorzystasz? Zapoznania się z historią rodu... Moją własną... Czy lepszym poznaniem mego ciała, gdyż tu znajduje się łóżko? - szepnęła wprost w jego usta patrząc przy tym w jego oczy.

@Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Opijanie władzą to częsty problem u przywódców. Często nawet nie zdają sobie sprawy z tego kiedy to nadejdzie, a także jak to powstrzymać. Gdy już się przekroczy pewne granice, nie da się już wrócić. Tego obawiałby się Lorenzo. Obawiałby się, że mógłby za bardzo się w to wciągnąć, co przyczyniłoby się do złego zarządzania i błędnych decyzji. Świadomość takiej odpowiedzialności była przytłaczająca.
- Rozumiem doskonale, bardzo mądrze. Akurat sobie nie przypominam, żeby moje portrety jeszcze gdzieś istniały, wszystkie albo zaginęły na dobre, albo zostały zniszczone. - odpowiedział z lekkim uśmiechem. Pochodząc ze szlachetnej rodziny posiadał swój własny portret, który był malowany każdemu członkowi. Dla bezpieczeństwa Enzo nie używa swojego prawdziwego, rodowego nazwiska i mało kto wie jakie ono jest. Głupio by było gdyby ktoś go rozpoznał, ale o to się nie obawiał, w końcu nie był kimś ważnym, przynajmniej nie we Francji.
- Myślę że poznawaniem historii rodu i twoją własną będziemy mogli zając się w innym terminie, gdyż to łóżku wydaje się potrzebować naszej pomocy. Nikt go pewnie od dawna nie używał. - odpowiedział niskim i cichym głosem będąc bardzo blisko jej twarzy. Po zakończeniu dialogu pocałował ją w usta, delikatnie dłonią łapiąc za jej szyję. Mogli dopisać kolejny rozdział do ich wspólnej księgi, podróżując szlakami przeszłości przenosząc je do przyszłości.

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Zapominał jednak, że zawsze są osoby, które pomogłyby mu utrzymać się na odpowiednim poziomie. Przykładem doskonałym takiej pomocy była sama Elisabeth. Gdyby tylko coś by nie grało zaraz ustawiała by go do piony. Byłaby też dla niego wsparciem, jeśli nie wiedziałby, którą ścieżką podążyć. Tak samo jak jak robiła to z Beatrice. Głowa rodu mogła w każdej chwili przyjść do niej po radę. Nigdy nie odmawiała. to jednak i tak tylko czyste dywagacje. Nikt nie kazał przecież zostać mu tu i teraz nowym głównodowodzącym.
- Mi ich zawsze szkoda było niszczyć. Z resztą... Kto wie... Może kiedyś któremuś pokoleniu się przydadzą, czy pozostaną chociaż pamiątką po mej osobie - powiedziała pogodnie.
Blondynka używała swojego nazwiska po pierwszym mężu. A i tak tylko i wyłącznie wśród nadnaturalnych. Wśród ludzi wiadome było, iż personalia trzeba było co jakiś czas zmieniać. Dodawać coś do historii lub ją zakańczać na jakiś czas.
- Niegrzeczny chłopiec... - zamruczała tuż przed pocałunkiem. Poczuła jego dłoń na swej szyi. Nie przeszkadzało jej to. Wręcz przeciwnie. Była podniecona i nie ukrywała tego. A on właśnie na nowo wszystko rozpalał. Tutaj i tak nikt nie będzie ich szukał. Kobieta nie czekała również na kolejne zaproszenie. Jej delikatne dłonie sięgnęły do jego marynarki, aby rozpiąć ją i dostać się do koszuli. Ot kolejna część jego garderoby, którą zaczęła rozpinać. Pocałunek oczywiści pogłębiła nie mając zamiaru odpuszczać. Skoro zaczął szkoda by było teraz przerwać. Przynajmniej ona nie miała takiego zamiaru. Była za bardzo rozpalona tej nocy, aby się powstrzymywać. jej choroba ewidentnie pokazywała jej ostatnimi czasy środkowy palec chowając się gdzieś w kącie i puszczając pożądanie jaki pierwsze przed szereg wszystkiego innego.

@Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88


@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635


@Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach