Le passé

2 posters

Go down

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Tytuł: Le passé
Data: 1744
Miejsce: Paryż
Kto: Silvan & Charlotte


Silvan zdecydowanie nie tego się spodziewał, gdy pewnej deszczowej, pochmurnej nocy powrócił do siebie. Właściwie to powinien był przewidzieć, że coś się szykuje. W końcu przez ostatnie kilka miesięcy André wydawał się niemal całkowicie zapominać o jego istnieniu, pozwalając mu zajmować się swoimi sprawami, a to że jego stwórca tydzień temu zjawił się u niego, by wypytać jak się ma i sprawdzić jak sobie radzi, było zdecydowanie podejrzane. I to jeszcze odwiedził go z tym swoim dziwnym uśmiechem na twarzy, który od razu go zaalarmował, bo André miał głównie dwa uśmiechy. Jeden, zwyczajny, wskazujący na to, że miał prostu dobry dzień i drugi, na którego widok Silvan już wiedział, że starszy wampir, owszem też miał dobry dzień, ale dlatego, że coś kombinował.
Nie spodziewał się jednak, że konsekwencją tej wizyty będzie nieznajoma wampirzyca w jego salonie. I to taka, która wyglądała jakby miała zaraz się rozpłakać, kiedy on nawet nie miał pojęcia co robić. A coś zrobić zdecydowanie musiał. 
Wziął głęboki oddech i, jako że dotychczas był zbyt zaskoczony, by ruszyć się z korytarza, wszedł głębiej do pomieszczenia. Rozejrzał się bez słowa. Wszystko, oczywiście poza kobietą, wyglądało normalnie, żadnych dogorywających ludzi, czy martwych ciał ukradzionych z kostnicy, co było dla niego niewątpliwie dużą ulga, bo przecież z André bywało już naprawdę bardzo różnie. Przynajmniej wiedział, że nie przysłał mu żadnej kobiety lekkich obyczajów, bo tego, nieskutecznie, próbował już jakieś pół roku temu, a jego stwórca nie lubił się tak często powtarzać. A szkoda, bo przynajmniej byłby na to gotowy.
Na niewielkim, zdobionym stoliku, który znajdował się tuż przy wejściu, stały dwie butelki i list. Jedna była niewątpliwie butelką wina, a druga, bardziej zdobionym, zawierała sobie czerwoną ciecz, która winem już pewnie nie była. Tak. Był niemal przekonany, że stał za tym André, zwłaszcza, że rozpoznawał jego charakter pisma na kopercie, na której widniało zdanie Powodzenia, ona gryzie. Świetnie. 
Przeniósł wzrok na kobietę i wciąż nieco zagubiony, posłał jej przyjazny uśmiech. Nie wyglądała, jakby miała się na niego zaraz rzucić, a tym bardziej wbić mu kły w szyję. Chyba wypadałoby w końcu coś powiedzieć.
- To… Z kim mam przyjemność dzielić te dziwna sytuację? - spytał wreszcie, licząc, że nieco humor, sprawił, że kobieta poczuje się bardziej komfortowo w tym wszystkim. Na chwilę odwrócił wzrok od niej i zerknął przez okno. Pogoda na dworze robiła się coraz gorsza i nie zdziwilby się, gdy zaraz miało grzmieć. Trochę liczył, że gdzieś po drugiej stronie ulicy wypatrzy Andréz dumnego ze swojego żartu, czy cokolwiek to było, ale nic z tych rzeczy.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Charlotte Stewart

Charlotte Stewart
Liczba postów : 46
Skurwysyn wziął i ją zostawił. Charlotte nigdy, by tego nie przewidziała. Jeszcze wtedy jej naiwna głowa, była pewna, że to jest jej nowa miłość życia. Była przekonana, że przeżywają cięższy okres. Gdy ją poinformował o tym, że musi ją zostawić wpadła w szał. Oczywiście rzuciła się do Andre z łapami, biła go pięściami, potem poduszką, a na koniec groziła mu nożem. Mężczyzna już do tego przywykł, przyzwyczaił się, przecież to nie pierwszy raz. Wiedząc, że w tej sposób nawet nie zadziała mu na nerwy, wyszła na ulicę. Tam zaczęła się drzeć Pomocy, ratunku, morderca!. Od razu zbiegło się kilku takich co chciało chociaż pooglądać widowisko. To wtedy zmusiło Andre do działania. Zaciągnął ją ponownie do domu. Konsekwencjami tego czynu było związanie jej rąk i ust tak, by podczas drogi już się nie odezwała słowem. Oczywiście szarpała się bardzo. Zaprowadził ją do tego obcego domu, gdzie miała spotkać mężczyznę, który ponoć był jej bratem. Gdy rozwiązał ją, zdjął opaskę z ust od razu ugryzła go tak, że krew się polała. Zachlapał jej nową suknię, którą jej kupił co mu się oczywiście nie spodobało. Zanim zdążyła na nowo zacząć krzyczeć to ten już gdzieś zniknął.
Prawdę mówiąc Charlotte ogarnął strach. Jej mechanizmem obronnym była agresja, nauczyła się go na przestrzeni swojego ludzkiego życia. Gdyby został dłużej zapewne zaczęłaby błagać, by jej nie zostawiał. Nie chciała się nawet rozejrzeć po mieszkaniu. Usiadła na krześle przy stole. Cisza panująca w pomieszczeniu zdawała się ją ogłuszać, donośnie dawała znać o sytuacji w jakiej się znalazła. Ponownie została sama, oszukana przez los i przez własne kochliwe serce. Żal jaki czuła do siebie samej, trzymał ją za gardło, dusząc niemiłosiernie, nie dając nawet zaszlochać nad własnym życiem i własnymi wyborami. Siedziała wpatrzona w nicość, nie mając już siły wstać.
Pogrążona własną trwogą nie zauważyła mężczyzny, który wrócił. Nie usłyszała drzwi, jego kroku. Do momentu aż nie usłyszała jego głosu tak była nieobecna. Jego głos wybiła ją z transu w jakim była. Ocknęła się i jego obecność przeraziła ją. Złapała to co miała po ręką i w tym wypadku był to wazon. Rzuciła próbując wycelować w niego, spadł jednak obok jego nóg, a rozbite szkło rozleciało się po całym pokoju. Zaczęła płakać. Cały ten żal, rozczarowanie puściło wodospadem łez. To nie był płacz teatralny, pełen gracji, damy w opałach. To była głośna histeria, ciągnące się gile z nosa i brak oddechu. Dusiła się własnym szlochem próbując wydusić z siebie jakiekolwiek słowo.
- Zostawił mnie! - wykrzyczała niemal. Opadła z krzesła na ziemię, chowając się w materiale sukni. Nie chciała, by na nią patrzył w takim stanie. Chociaż była świadoma, że dawno temu straciła całą godność, a Andre zabrał jej resztki jakie zostawił Arthur.

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
I trzask. Kobieta postanowiła rzucić w niego wazonem, przed którym zgrabnie udało mu się cofnąć. Przemiana w żadnym wypadku nie polepszyła jego siły, ale miał wrażenie, że dodała mu więcej sprawności. Dlatego też, pomimo szoku, udało mu się zareagować na lecący w jego kierunku przedmiot, zanim ten roztrzaskał się o niego.  
- Hej! - spojrzał z nieukrywanym zaskoczeniem na kobietę, dla której najwyraźniej spokojne pytanie było prowokacją. Z drugiej strony jeśli w tym wszystkim maczał palce André, to każdy kto się przy nim wtedy znajdował miał prawo mieć naprawdę zły dzień. 
Właściwie to trochę go kusiło, by po prostu zostawić ją tutaj samą, wyjść, znaleźć André, skoro z jej słów wynikało, że to naprawdę była jego wina, i zażądać wytłumaczeń. Z upływem lat miał coraz bardziej dosyć drugiego wampira I tego, że jednego dnia potrafił by świetnym mentorem i entuzjastą jego badań, a drugiego zostawiać mu obca wampirzycę w salonie. Jednak kobieta płakała, a on wiedział, że nie ma co liczyć na pomoc od swojego stwórcy, skoro to była jego sprawka  Jedyne co by osiągnął to kłótnia z nim, a ona i tak zostałaby tutaj sama na podłodze, a do tego nie miał serca dopuścić. Silvan wziął głęboki wdech i ostrożnie zbliżył się o kilka kroków do kobiety. Wtedy też zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia, co teraz powiedzieć, a uspokajanie wampirzyc w histerii zdecydowanie nie leżało w zakresie jego kompetencji. Łatwiej byłoby mu streścić w pięć minut wszystkie nowinki ze świata nauki, o których ostatnio się dowiedział, niż sprawić, by przestała płakać. Nie wiedział nawet co się dokładnie stało, by ją pocieszyć, ani kim ona tak naprawdę była i co u niego robiła. Postanowił, więc po prostu przytoczyć jej kilka faktów, z których jeszcze mogła sobie nie zdawać sobie sprawy, a które jemu swego czasu naprawdę pomogły w odnalezieniu się w relacji z jego wampirzym opiekunem.
- Nie wiem, co się dokładnie stało, ale to nie jest twoja wina - powiedział, robiąc kolejny ostrożny krok w jej stronę. - On nie jest… osoba, na której można zawsze polegać. Nie ważne, czy dzień wcześniej sprawiał inne wrażenie. Potrafi doprowadzić do wkurzenie po czym stwierdzić, że on jest niewinny. I jest strasznie irytujący. Proszę powiedz co tu robisz. Nie jestem taki jak on. Mogę ci pomóc. - nie ruszył się już dalej w jej kierunku, bojąc się że naruszy jej przestrzeń osobistą. Zamiast tego kucnął, tak by znaleźć się na jej poziomie. Nie powiedział, że przynajmniej teraz miała spokój od André, zakładając że to by tylko pogorszyło sytuację.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Charlotte Stewart

Charlotte Stewart
Liczba postów : 46
Zrozumiałaby w pełni gdyby jej przyszły brat postanowił teraz ją tutaj zostawić. Może nie od razu, ale w chwili gdy by ochłonęła. W tej chwili była w nerwach, ogromnych nerwach. Chciała się uspokoić, ale nie była wstanie. Nerwy brały górę. Chociaż jak teraz patrzyła mężczyzna przed nią wydawał się jej całkowicie niegroźny. Jednak pamiętała, że Andre też taki się wydawał, czuły i pomocny. Czy mogła jeszcze wierzyć swoim osądom i swojemu przeczuciu? Zawsze ją zwodziło, nie była w tym zbyt dobra. Gdyby była nie siedziałaby tutaj żałośnie rycząc, upokarzając się przed tym mężczyzną. Odruchowo cofnęła się kawałek. Zastanowiła się nad tym czy w razie czego miała jakiekolwiek szanse na obronę. Co jeśli to był jakiś maniak, który zaraz miał ją zabić? Był to ktoś od Andre więc powinna się wszystkiego spotykać. To nie był normalny człowiek, a więc czemu on miał być normalny? Kto wiedział czy zaraz ją nie zgwałci zabije i wyrzuci w jakiś krzakach. Zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, dostrzegła kawałek szkła, który był dość blisko. W razie czego mogła go złapać i użyć do samoobrony. On jednak chciał jej chyba coś powiedzieć, oh well słowa też umiały zranić. Wysłuchała go próbując dostrzec jakieś ukryte intencje, ale oczywiście zmiękła. Przestała tak płakać. Wytarła się w sukienkę, była od Andre więc mogła być cała zasmarkana, nie zależało jej. Tak pewnie będzie zaraz zmuszona ją sprzedać, bo jej cały dorobek poszedł się jeb…na spacer wyszedł.
- Nie jestem pewna co tutaj robię- odezwała się- Powiedział mi, że zabiera mnie do brata i od dzisiaj będę jego problemem. Dużo się kłóciliśmy, dużo się zadziało- przyznała się. Chociaż powiedzenie “dużo się zadziało” na morderstwo swojego męża, było trochę umniejszające. Na samo wspomnienie tego wzdrygnęła się. Płacz jej syna jakby utkwił jej w głowie, odbijał się za każdym gdy tylko wspominała tamtą sytuację. Oczywiście o tym nie zamierzała powiedzieć, jeszcze jej towarzysz się wystraszył. Z drugiej strony jeśli znał Andre to co mogło go wystraszyć? Mężczyzna stawiał poprzeczkę niezwykle wysoko.
- Jestem Charlotte - przedstawiła się. Była już spokojniejsza. Podniosła się. W brzuchu jej zaburczało, dawno nie jadła. Przeklęty głód. Liczyła, że mężczyzna tego nie zauważył po niej, że nie dostrzegał tego jak ręce się jej trzęsą i nie usłyszał tego przeraźliwego dźwięku. Była zawstydzona całą sytuacją, spojrzała na swoje bagaże, zapakował bardzo mało jej rzeczy. Miała nadzieję, że nie wyrzuci nic, a zwłaszcza pamiątek po matce.
- Chciałabym powiedzieć, że zaraz się zabiorę i nie będę się już dłużej Panu narzucać, ale prawdę mówiąc nie mam się gdzie podziać- przyznała się czując upokorzenie. Do czego to doszło. Ciekawe, który konkretnie błąd ją doprowadził do tej sytuacji.

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Brata… A więc André i ją musiał przemienić. Do tej pory, trochę zakładał, że była po prostu jakaś jego kochanka, którą porzucił i zostawił tutaj w ramach nieśmiesznego żartu. Pytanie tylko kiedy ją przemienił. Poczuł dziwne uczucie niepokoju. Albo André od kilku lat świetnie ukrywał istnienie wampirzycy, która powołał do życia, albo kobieta dopiero niedawno przestała być człowiekiem, co rodziło wiele problemów, bo chociaż chciał jej pomóc, to nie miał pojęcia jak. André przemienił go dwadzieścia dwa lata temu i jasne, świetnie sobie radził w tym nowym życiu, ale nie na tyle, by uczyć go kogoś innego. Co robić, gdy ktoś nie radziłby sobie z pragnieniem? Jak pokazać komuś  jak polować na pożywienie? Czy ona wie na co musi teraz uważać, a na co nie? Czy wie kim w ogóle jest?
- Kiedy cię przemienił? - spytał, a w jego głosie dało się wyczuć zaniepokojenie. Proszę, niech powie, że chociaż kilka miesięcy temu - pomyślał, gotów prosić o to samego Boga, pomimo coraz częstszych wątpliwości w jego istnienie, które ostatnio nachodziły go częściej, niż zwykle. Zerknął na stolik, na którym dalej stała koperta. Liczył, że jej zawartość powinna rozjaśnić kilka kwestii, takich jak to gdzie jest jego - to znaczy ich - stwórca, co rozumiał przez to, że kobieta jest jego problemem i jak bardzo Silvan powinien być na niego wściekły. 
Posłał wampirzycy uśmiech, siląc się na to, by bez względu na jego własne zdenerwowanie, wyglądał uspokajająco. 
- Silvan - przedstawił się, skinąwszy głową w jej stronę, darując sobie gesty takie jak całowanie jej dłoni na powitanie, skoro sytuacja i tak była bardzo niecodzienna. Przejechał palcami po, już i tak zmierzwionych włosach, na chwilę zastanawiając się nad jej słowami.
- Możesz zostać - powiedział w końcu, nieco niepewnie, bo pewnie Charlotte nie uśmiechało się przebywanie w domu obcego mężczyzny, którego dopiero co poznała, ale chyba było to najlepsze wyjście z sytuacji. Przynajmniej na razie. Dopóki się wszystko nie wyjaśni. Ponownie zerknął na stolik, na którym stały pozostawione przez André podarki i wstał z podłogi razem z nią.
- Wino, czy krew na uspokojenie? Potrzebujesz czegoś? - spytał, przyglądając jej się uważnym spojrzeniem, by zobaczyć w jakim stanie była.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Charlotte Stewart

Charlotte Stewart
Liczba postów : 46
Kwestię przemiany dalej wspominała jak koszmar, sen na jawie. Nic prawie nie pamięta z tego czasu, nie pamięta co się z nią działo jej ciałem. To było zaraz po tym jak Arthur ją…pobił. Bił ją często, ale nigdy tak, że leżała w krwi licząc tylko na szybki koniec. Koniec przyszedł, ale nie w postaci śmierci. Zawsze myślała, że śmierć to ostatni punkt, ostatnie co ją spotka nieprzyjemnego, a potem życie wieczne, spokój. No i życie wieczne dostała, a spokoju jeszcze długo nie doświadczy. Sama przemiana, nauka kontroli i tego jak polować była jednak niczym w porównaniu z piekłem jakie jej zgotował Andre. Nienawidziła go, gardziła nim jak nikim innym. Był dla niej skończonym draniem, chamem, prostakiem, podłą świnią. Była jednak tak zależna, że zapewne, by wróciła gdyby wiedziała gdzie jest.
- Rok temu. Spokojnie, wiem jak się pożywiać, że trzeba unikać słońca. Z tym mi akurat Andre pomógł.
Silvan, uśmiechnęła się słysząc jego imię. Bardzo ładne pomyślała od razu. Miała mu mówić Pan? Wypadałoby spytać, ich sytuacja była niecodzienna, ale nie oznaczała, że należało stracić wszystkie maniery. Ucieszyła się, że pozwolił jej tutaj zostać, ale wciąż czuła upokorzenie. Otarła twarz, nie zamierzała się już dzisiaj rozpłakać. Doceniała gest, ale nie mogła pozwolić żeby to mężczyzna jej polewał. Ona była kobietą, to do jej obowiązków należało. W dodatku pozwolił jej tutaj się zatrzymać. Nie mogła nadwyrężać jego dobroci.
- Mieszam krew i wino, Andre tak pił i tak mi często krew podawał. Pytanie co powinnam tobie nalać.
Coś było uspokajającego w jego osobie co sprawiało, że tak szybko się uspokoiła, a raczej udawała tak dobrze. Myśli dalej jej buzowały, ale dawała radę lać wino bez rozlania go. Krwi nie dawała dużo. Z jakiegoś powodu nie smakowała jej ani trochę, piła bo musiała. Lepsza już była tak prosto z człowieka. Myślała z początku, że polowanie na ludzi będzie dla niej trudniejsze. Wabienie jednak mężczyzn zgrabną nóżką, a później zanurzenie w nich swoich ostrych ząbków okazało się świetną zabawą. Było w tym trochę satysfakcji.
- Jesteś jego synem takim rodzonym czy cię zmienił jak mnie?

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Odetchnął z ulgą na tę informację. Była rocznym wampirem. Dobrze. Może dalej pomaganie komuś tak młodemu wydawało mu się trudne, ale rok to było zdecydowanie więcej, niż kilka dni, których tak się obawiał. Z tym mógł sobie jakoś poradzić. Zresztą co by nie mówić o André, starszy wampir akurat nie ignorował nauki swoich nowych przemienionych podopiecznych, nawet jeśli jego metody pozostawiały sporo do życzenia. Wzdrygnął na wspomnienie tego, jak raz wrócił do domu i zastał w salonie troje pół martwych ludzi i litry krwi, bo jego stwórca postanowił sprawdzić, czy Silvan już radzi sobie dobrze na nagły widok dużych ilości krwi.
- Wystarczy sama krew - powiedział, bo doskonale zdawał sobie sprawę z efektów łączenia tych dwóch trunków, a tej nocy musiał być trzeźwy, by ogarnąć tę sytuację. Czując zapach nalewanej czerwonej cieczy, poczuł jak trochę śliny napływa mu do ust. Te dwie dekady życia jako wampir przyzwyczaiły go już do pragnienia, które miało mu teraz towarzyszyć całe życie i radził sobie z tym już naprawdę całkiem nieźle, ale zapach i tak dalej kusił go bardziej, niż starsze i bardziej doświadczone wampiry. Zresztą po przemianie krew, również z naukowego punktu widzenia, naprawdę zaczęła go fascynować. Było w niej jednocześnie coś ekscytującego, jak i uspokajającego, ale to w tej chwili nie było przecież ważne.
Pokręcił głową.
- Boże nie. Nie chciałbym dzielić z nim żadnego pokrewieństwa. Przemienił mnie dwie dekady temu i… - spojrzeniem zatrzymał się na wciąż nieodpakowanym liście od André. Powinien go w końcu otworzyć. Nie. Oboje powinni go otworzyć. To jednak za chwilę. Przyjrzał się jej uważnie, zastanawiając się, czy to był dobry moment na przypomnienie jej o potencjalnie nieprzyjemnych rzeczach. - I wiem, że jego przemiany następują w dość… Nieprzyjemnych okolicznościach. Takich, które wiążą się ze zrobieniem czegoś, co potem może cię dręczyć po nocach.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Charlotte Stewart

Charlotte Stewart
Liczba postów : 46
Charlotte była oczywiście zdania, że ona żadnej pomocy nie potrzebowała. Była samodzielna, poza aspektem finansowym…no i nie miała gdzie mieszkać. No, ale poza tym to dawała radę. Umiała sama znaleźć swoje jedzenie. Andre ją straszył jak to ciężko i trzeba było uważać. Wystarczyło zrobić maślane oczy, wywalić biust i już. Świnia sama przychodziła do rzeźnika. Głupio jej tylko było gdy wiedziała, że są żonaci. Nie chciała nikomu zabierać męża. Sama poznała zdradę, znała jaki to był ból. Gdy się o tym dowiedziała czuła się najbardziej samotną osobą na świecie. Sądziła, że była niewystarczająca. Jeszcze śmierć jej córki, odejście jej syna. To wszystko sprawiło, że uwierzyła, że tak naprawdę zasługiwała na to, na takie traktowanie. Dostajesz w życiu to na co zasługujesz, nie?
Nalała Silvanowi samej krwi, jak poprosił, podała mu kieliszek, a sama się napiła. Ostatnio dużo piła, Andre nie zamierzał jej tego zabierać, a mógł, niezdrowy nawyk. Taki co sprawia, że przepijasz cały swój dorobek i zostawiasz rodzinę z niczym. Uśmiechnęła się na wspomnienie męża, którego zabiła, a potem wypiła jego krew. To wspomnienie wydawało się jej tak dalekie, jakby wydarzyło się kilka lat temu, a to był raptem rok. Spojrzała na swoją suknię, piękny czerwony materiał. Czemu Andre kupował jej suknie głównie w tym kolorze? Ona wolała zielony, mówiła mu to nie raz, a on tylko czerwony. Tłumaczył, że krew wtedy mniej widać. Nieswojo się czuła. Sytuacja w której się znalazła była bardzo niecodzienna. Co się robiło w takich niezręcznych momentach? Pić nie chciał to i ona nie zamierzała wiele wypić. Ten jeden kieliszek na odwagę. Jego słowa ją rozbawiły.
- Zabiłam przez niego swojego męża, na oczach mojej siostry i mojego syna, a potem wypiłam jego krew- powiedziała bez przemyślenia tego co mówi. Właśnie się przyznała do bycia mordercą i to takim co targetuje własną rodzinę. Arthur oprócz bycia jej mężem był dalekim kuzynem, ale to były czasy gdy to jeszcze tak bardzo nie szokowało.- Powinnam była przemyśleć to co mówię, udajmy, że tego nie słyszałeś, a ja jestem całkowicie normalną kobietą.
Wspomnienie tamtej nocy pojawiło się w jej głowie. Już trochę zostało zmodyfikowane przez jej głowę. Nie pamiętała płaczu syna, krzyku Olivii. Pamiętała to uczucie odbierania komuś życia, zabrania jego ostatniego oddechu. Nie było to już takie bolesne jak o tym myślała. Bardziej bolało ją odejście rodziny, a Arthur cóż…Dostajesz w życiu to na co zasługujesz, nie?
- Tobie co zrobił?
Mogła się spodziewać, że kolejny mężczyzna w jej życiu będzie jakimś lunatykiem. Wcale ją nie zdziwiło, że siedziała tutaj teraz z kolejną ofiara jego poczynań. Mógł ją jedynie uprzedzić, że jest więcej pokrzywdzonych osób. Miałaby co używać w argumentach, a tak to tylko mogła bazować na jego zachowaniu w ich relacji. Gdy czasami znikał i zostawiał ją samą to tutaj był? Czemu jej nie zabierał z sobą? On chciał żeby ona siedziała sama i z nikim się nie widywała? Może go to kręciło. Oczywiście Charlotte pamiętała, że nagle nie mogła oczekiwać nie wiadomo czego. Nie była nigdy damą salonową, a zwykłą kobietą. Jednak Andre jej obiecywał wszystko co najlepsze. Nie dotrzymał tej obietnicy. No, ale czy jakikolwiek mężczyzna był do tego zdolny? Spojrzała na Silvana. Zaczęła się zastanawiać jaki on był. Czy to możliwe, że wraz z przemianą przejmujesz czyjeś cechy? Jeśli tak to obydwoje mieli teraz nieźle przejebane.

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Hm… - mruknął w odpowiedzi na informację, że kogoś zabiła, ze zmarszczonymi brwiami wpatrując się w swój kieliszek z krwią. Mało widowiskowa reakcja na przyznanie się do morderstwa własnego męża. Z tym, że to miałoby sens. André nieraz mu mówił, jak to on lubił, gdy kandydaci na nowe wampiry wykazywali się czymś makabrycznym. Wspominał też raz, dwa, czy piętnaście, że gdyby nie to że w końcu, chociaż w bardzo nudny sposób, Silvan pozbył się drugiego kandydata na wampira, a on naprawdę doceniał jego intelekt, Andre nie wiedział, czy by ostatecznie go przemienił, czy nie poszukał kogoś bardziej popisowego. Dlatego też nie zdziwiły go szczególnie słowa Charlotte. Wreszcie uniósł wzrok z powrotem na kobietę, jakby przypominając sobie, że pewnie wypadałoby w tej chwili coś powiedzieć. - Przykro mi. - Nie dodał, że jak na pewne standardy dla niego naprawdę była całkiem normalną kobietą. Jeszcze, by i jego wzięła za wariata.
Powinien był się spodziewać, że o to spyta. W końcu sam zadał podobne pytanie. Zacisnął usta i zerknął w stronę okien. Deszcz i wiatr z całych sił uderzały o szyby. Powrócił spojrzeniem do wampirzycy I westchnął ciężko. Ona powiedziała mu prawdę, więc chyba on też powinien.
- Nakłonił mojego dobrego znajomego, by mnie zabił - Wiedział, że tak było. André sam mu o tym kiedyś wspomniał. Stwierdził, że zrobił to dla urozmaicenia konkurencji. Jak my się udało tego dokonać? Nie miał pojęcia. Potrafił być naprawdę przekonujący. - I… No cóż. Jakob skończył tonąc w rzece - wreszcie upił łyk krwi, a smak czerwonej cieczy jednocześnie nieco go uspokoił, jak i dodał pewności siebie. Parsknął cicho zmęczonym śmiechem. - Podobno było to nudne i poniżej jego oczekiwań. Potem próbował… jak on to powiedział? Urozmaicić mój charakter, ale najwyrazniej się poddał skoro… - Skoro ona tu była. Poddał się z nim i chyba już poddał się z nią. Dwa lata. Była wampirem przez dwa lata, a on o niczym nie wiedział. Czemu? André nie chciało się go jej przedstawiać? Uważał, że jego gadanie bedzie dla niego jedynie dodatkową przeszkodą w wprowadzaniu Charlotte w wampirze życie na jego własnych zasadach?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Charlotte Stewart

Charlotte Stewart
Liczba postów : 46
Oh tak Andre był dość krwawą osobą. Charlotte nauczyła się po prostu nie zadawać pytań. To było najlepsze rozwiązanie wilk syty i owca cała. On robił co chciał, a ona miała spokój. Chociaż ciekawiło ją to. Nie bała się, że może usłyszeć coś co mogłoby się jej nie spodobać. Bardziej w tą drugą stronę. Interesowało ją to. Gdy wychodził wieczorami zawsze dyskretnie wyglądała zza zasłony i patrzyła gdzie idzie. Czasem nawet podążała za nim. On za każdym razem jakby wiedział, że Charlotte go śledzi, bo wymyślał coraz to ciekawsze ścieżki, a jej i tak udawało się go znaleźć. Tylko była ciekawa miejsc w jakie się udawał, ale nie wchodziła tam za nim. Wiedziała, że by go chyba szlag trafił. Zaraz po tym wracała do domu, zajmowała się tym co zawsze i milczała, obserwowała co robił. Zaskakujące dla niej było ile można było wyczytać z milczącego człowieka. Ta cisza go często zdradzała im ciszej wchodził do domu tym bardziej wiedziała, że coś zrobił. Gdy była w złośliwym humorze wstawała udając, że ją zbudził ze snu i stała zaspana, przyglądając się mu. Denerwowało ją tylko, że tyle krwi zostawiał po sobie. Wariat, wszystko co białe musiał upaprać. Jak to wyglądało?
Patrzyła na swojego “brata” i oczekiwała jego historii. Musiał jakąś mieć. Z Andre nie było innej możliwości. Czemu wszyscy szaleńcy musieli być tacy przystojni? Nie mogła zapomnieć tych jego ciemnych oczu i uśmiechu. Drań ją zostawił tutaj. Oj niech wróci tylko, piekło mu zgotuje. Już planowała zemstę na nim. Co on sobie myślał? Co to w ogóle miało być? Ten alkohol z krwią o ironio nadał jej pewnej przejrzystości umysłu. Miała ochotę zabrać rzeczy i odnaleźć tego skurwysyna, nogi mu pourywać. Jak on mógł? To on na nią sprowadził to przekleństwo, a teraz ją zostawiał u pierwszego lepszego mężczyzny? O nie. Była tak zła, że prawie pominęła co mówił do niej mężczyzna. Świetnie, kolejne morderstwo. To już był jakiś schemat. Temu Charlotte leciała na szaleńców co ją sprowadzali na złą drogę? Co było takiego pociągającego w żałosnych, niedostępnych emocjonalnie, zagubionych mężczyznach? To nawet nie był kompleks boga, zabawa w “Ja go zmienię”. Nie chciała ich zmienić, mieli pozostać tacy smutni, zgorszeni życiem, knujący coś na boku. Musiała to zmienić, bo w końcu ją zabiją.
- Przykro mi?- zadała pytanie. To chyba nie miało być pytanie, a stwierdzenie. Tak się zamyśliła, że zapomniała co się do ludzi mówiło. Nie było to jednak dla niej jakieś szokujące odkrycie. Po tym jak się zorientowała, że zabiła męża, a koszula Andre wcześniej była biała, przestało ją to wszystko szokować. Nie było już efektu wow, a zwykłe ok.
- Co ja robię ze swoim życiem- wymsknęło jej się po angielsku. Następne jego słowa rozbawiły ją w pewnym stopniu.- Dostał tak urozmaicony charakter, że mnie porzucił u ciebie. Tym razem chyba serio go zabiję, niech tylko wróci.

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Wzruszył ramionami. Właściwie to nie wiedział, co chciałby usłyszeć na swoje wyznanie. Sytuacja z rzeką i Jakobem była wspomnieniem niechcianym i wyciąganym dobrowolnie jedynie w sytuacjach, takich jak ta, gdy musiał to zrobić. Tamten incydent był czymś innym, niż każde jego polowanie od czasu przemiany. Nie chciał o nim myśleć i po takim czasie wychodziło mu to coraz lepiej.
- Przynajmniej masz cały czas świata by się nad tym zastanowić - odpowiedział również po angielsku. Jakiś czas temu zaczął się go uczyć i całkiem nieźle mu szło. Zaraz jednak przerzucił się z powrotem na francuski, jako język, w którym czuł się pewniej.
Przyjrzał się jej uważnie. Nie znał jej jeszcze na tyle dobrze, a prawdę mówiąc to w ogóle jej nie znał, by stwierdzić, czy powiedziała to całkowicie poważnie, czy jedynie w ramach makabrycznego żartu wywołanego wieloma emocjami. Wiedział natomiast, że w razie czego wolał nie powstrzymywać potencjalnego morderstwa.
- Hm… Nie mówię, że sobie nie zasłużył, ale nie warto. Lepiej go po prostu ignorować. Z jego śmierci byłoby więcej pożytku, niż szkody. Zresztą wątpię, by tak szybko wrócił. Pewnie zaszył się gdzieś w Rosji i nie zobaczymy go na oczy przed kolejny rok, czy dwa. - Zerknął na leżący na meblu list od André. Albo nie było w nim nic przydatnego, albo wyjaśnił w nim wszystko i jeszcze więcej. Westchnął cicho i skinął jej głową na kopertę. - Chyba powinniśmy otworzyć go razem i przekonać się jak bardzo uraziłas jego dumę.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach