Everybody stops and they staring at me

2 posters

Go down

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
30.11


Wielkimi krokami nadchodziły święta, a przez zamieszanie z Idą, Maurice nie miał czasu kupić prezentów. A w końcu po naprawieniu relacji z rodziną, nie mógł zawieść ich na święta, których i tak przesadnie nie obchodzili. Dlatego też dzień wcześniej zaprosił wszystkich, z prawie miesięcznym wyprzedzeniem, na święta w St Moritz. Akurat pokryło się to z jego wyjazdem z Halide. Gdy on pisał smsy, wysyłał listy gołębiem (tak, żeby szybciej było, złapał ptaka i kazał dostarczyć wiadomość do skrzynki Sahaka), to był w trakcie pakowania walizki. Niby miał jechać tylko na trzy dni, aczkolwiek wiedział, że wróci z takimi pakunkami, że wykupił bagaż podręczny oraz rejestrowany. Walizkę po prostu zamierzał kupić na miejscu, wraz z innymi rzeczami. Popakował koszule, swetry, a nawet i polówkę, jakby nie chciało mu się lecieć wystrojonym jak stróż na boże ciało. Spotkali się z Halide o godzinie 18 na lotnisku, lot mieli mieć o 20. W między czasie poszli na kawkę, opowiadał jej o domu w St Moritz i po prostu spędzali czas jak dobrzy koledzy. Maurice nie był pewien jak jej przekazać, że już niekoniecznie mogą uprawiać seks, przynajmniej na jakiś czas. Aczkolwiek ona nic od niego na razie nie chciała, więc nie było żadnego problemu. Oczywiście, lecieli biznes klasą. Tam mężczyzna nie pożałował sobie szampana i gdy inni przysypiali, to on namiętnie grał z Halide w karty. Wybrali wojnę, ponieważ w nią nie dało się oszukiwać, ale i ona przyprawiła im wielu emocji. W pewnym momencie stewardesa spojrzała na nich jak na idiotów, gdy była zacięta walka na Asy. Dotarli do Mediolanu po półtorej godziny, a do hotelu koło godziny dwunastej. Z faktu, że to były wampiry, to zamiast iść spać, poszli jeszcze do baru, gdzie przegadali całą noc nad koktajlami, które Maurice jej stawiał. Ratowało ich to, że dzień był coraz krótszy, a noce coraz dłuższe. Inaczej ten wyjazd by się nie udał. Koło piątej rozeszli się i spotkali ponownie, gdy słońce zaczęło zachodzić. Mężczyzna odstrzelił się jak nie wiadomo kto, czyli w sumie typowo dla niego. Założył białą koszulę, do tego czarny krawat, na to szary kaszmirowy sweter, a zwieńczył czarnym płaszczem. Do tego również czarne spodnie oraz buty. Card holder miał w wewnętrznej, zamykanej kieszeni, a telefon w zewnętrznej. Na lotnisku, Maurice wynajął im samochód, czerwone ferrari F8. Od dawna chciał się nim przejechać, a jaka lepsza okazja się znajdzie niż wypad do Mediolanu. I właśnie tym autem podjechali pod Quadrilatero d’Oro. Korki były okropne, szczególnie że dał Halide włączyć muzykę. Chociaż musiał przyznać, śpiewał z nią przy „Shut up and drive”. Ale gdy już się z nich wydostali, to parking okazał się być bardziej uciążliwy niż w Paryżu. To wszystko zajęło im kupę czasu, ale w końcu dotarli. Byli tam, w miejscu gdzie znajdują się najdroższe sklepy. Gdy już weszli do środka, zostało jedynie wybrać ich pierwszy cel. Maurice zdawał sobie sprawę, że będzie robił za tragarza, wyglądając przy tym jak sugar daddy. Miał to gdzieś, grunt że nie musiał płacić za zakupy Halide. No poza prezentem, za to już zamierzał zabulić.

- Dobra, od kogo zaczynamy? Trzeba kupić prezenty siedmiu osobom plus ja Tobie i ty mnie. Sugeruję, żebyś po prostu sobie coś wybrała, a potem udasz zaskoczenie, ok? –
Zaproponował rozglądając się po pięknym wnętrzu. Ach, tęsknił za Włochami. Nie wiedział natomiast jak ugryźć temat prezentu dla Idy. Wykombinował więc, że kupi coś większego Carol i jakoś to usprawiedliwi. Nie było szans, żeby udało mu się schować ten prezent na wieki. A poza tym, gdyby Ida zaczęła nosić coś drogiego to i tak zrodziłyby się pytania skąd to dostała. Trochę nie chciał wyjawiać wszystkim, że zaczęło ich coś łączyć. Ale również nie wiedział jak to solidnie ukryć. Chyba, że by spowiedział się Halide, prosząc ją o zachowanie tajemnicy oraz o krycie ich w Szwajcarii. To też był jakiś plan.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
   Halide wręcz uwielbiała zakupy, oczywiście te takie rekreacyjne, a nie te spożywcze, bo supermarkety były okropne. Zakupy w okresie bożonarodzeniowym były trochę cięższe, bo wszędzie było pełno światełek, choinek, mężczyzn przebranych za świętych mikołajów i, o zgrozo, małych dzieci, które koniecznie musiały mieć zdjęcie na kolanach owych przebierańców. Chyba że akurat dziecko było nieśmiałe i na samą myśl o siedzeniu na kolanach obcego człowieka zaczynało płakać, jakby je mordowano. Jednak wampirzyca nadal bez wahania przystała na propozycję Maurycego, licząc, że jego towarzystwo i strategiczny wybór miejsca zakupów, troszkę złagodzi ten świąteczny szał i raban.

   Po zaciętej grze w wojnę, dotarciu do Mediolanu i plotkach w barze udali się do hotelu, gdzie przespali większość dnia. Dopiero po zachodzie słońca, kiedy bezpiecznie mogli postawić stopę poza budynkiem hotelu, spotkali się, aby razem jechać do centrum handlowego. Oboje wystrojeni jak szczury na otwarcie kanału, wyglądali albo jak młoda bogata para, albo jak sugar daddy ze swoim sugar baby. Wprawdzie nikt nikogo sponsorować nie musiał, chyba że liczy się to, że Halide planowała płacić za większość transakcji kartą kredytową Sahaka. Co też nie było dla niego jakąś straszną stratą, bo pewnie i tak jak przyjdzie co do czego odpisze to sobie jako działalność charytatywną czy coś podobnego. Maurycy uparł się, że będzie prowadził, ale pozwolił jej wybierać muzykę, więc nie mogła narzekać. Tym bardziej że w przeciwieństwie do swojego ojca, Hoffmann śpiewał z nią Shut Up and Drive.

   — Idealnie, widziałam ostatnio takie super kolczyki, a tobie to chciałam kupić między innymi piżamę pasującą do tego szlafroczka, który ode mnie dostałeś. Chyba że byś wolał coś innego, w takim wypadku mów śmiało, a jak ci pasuje, to możemy od razu się po jakąś wybrać. — Stwierdziła, mając na myśli iconic szlafrok z Victoria's Secret, który podarowała mu na poprzednie święta. Prezent był jak najbardziej trafiony, a i pasował do niego idealnie, bo nawet się postarała i dobrała kolor, który komplementował odcień jego skóry. Całkowicie zignorowała fakt, że jak wejdzie z nim do tego sklepu ramię w ramię, to będą wyglądali jak sponsor i utrzymanka szukający idealnego kompletu seksownej bielizny. — Będziesz musiał mi też doradzić w sprawie prezentu dla Idy, bo nie jestem pewna co jej dać. Swoją drogą słyszałam, że byliście razem na jakimś weselu. — Dodała, wspominając co usłyszała od Silvana i zdejmując z dłoni skórzane rękawiczki, które ubrała głównie dlatego, że pasowały do jej stroju. — A i dodatkowo ja muszę wymyślić, co dać Tahirze na urodziny, bo na dwusetkę wypadałoby dać jej coś spektakularnego.

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice się ucieszył, że Halide sama sobie wybrała prezent. Nie miał głowy do tylu rzeczy, tylu osób do obdarowania. Nie miał natomiast pojęcia jak podejść do tematu Idy, przecież nie mógł jej nic kupić większego, niż innym, bo by się wydało. Z resztą jak teraz coś jej kupi, to potem i tak wyjdzie, że to od niego, jak Ida to założy. Zostało jedno, wtajemniczyć Halide. Wiedział, że trzyma się z Idą, ale musiał się upewnić, czy w ogóle może to zrobić. Dlatego też wysłał Idzie smsa dyskretnie, a następnie wrócił do tematu szlafroczka i piżamki. Tego mu brakowało, satynowego kompletu w kolorze różowym. Nie miał z tym problemu, ponieważ domyślał się, że są to wygodne ubrania do spania. Ponadto, faktycznie by mu pasowało do narzutki, którą niegdyś od niej dostał. Już raz przywitał Idę w niej, ale to były tragiczne okoliczności. Wciąż miał po tym traumę. Szybko dostał wiadomość powrotną, kobieta się zgodziła uchylić rąbka tajemnicy. Wrócił do tematu prezentu dla niego, próbując jakoś wszystko sobie przetrawić.

- Piżama do zestawu? Brzmi jak super plan. A te kolczyki to jasne, zabierz mnie do sklepu, a Ci je kupię. – Odpowiedział przejęty tym, że musiał jakoś podzielić się z Halide nowinkami. Nie zamierzał mówić o ciąży, ani o wszystkim co im się przydarzyło. Tylko najważniejsze fakty. Z tego mogły wyjść też pozytywy. Darbinyan mogła ich kryć przed resztą w Szwajcarii, mówiąc na przykład, że wychodzi z Idą, a w tym czasie Maurice mógłby hasać z blondynką po krzakach i lodowiskach. Lubił młodszą córkę Sahaka, więc nie miał wielkiego problemu z tym, że to ona miała zostać powierniczką. Aczkolwiek, miał już dylemat z samym mówieniem o tym co się przydarzyło. Nie był typem, który się dzielił prywatnymi sprawami. A ta z Olszewską nie dość, że była świeża to niezwykle osobista. Jednakże, skoro dostał zielone światło, to przynajmniej miał wolną rękę. Jak na złość, Hali przytoczyła temat kobiety. Skąd on by miał wiedzieć co ona chce? Jeszcze walcząc ze sobą, uznał że będzie rżnął głupa, udając że w ogóle jej nie zna. Kto to Ida?

- Nie wiem, kup jej jakieś szmaty ładne, żeby się zaczęła ubierać jak na wampira przystało. No i byliśmy na weselu, byłem przyzwoitką-ochroniarzem. Niestety nie mogłem nikogo zabić, a wiesz, że dobre wesele to takie, gdzie jest trup. Pamiętasz to jedno co byliśmy w latach 90, w Szwajcarii? Teściową zajebał Pan młody. Ładna to była dekapitacja. – Maurice zmienił nieco temat, wciąż przygotowując się na wyznanie prawdy. Słysząc o urodzinach Tahiry, przypomniał sobie ostatni artykuł o wystawie egipskiej biżuterii. Nagle zapaliła mu się lampka w głowie, a jego oczy zabłysły, pełne nowego konceptu.
- Widziałem ostatnio coś, czekaj – powiedział ponownie wyciągając telefon. Wpisał w wyszukiwarkę Nefer Amuletus, wybrał odpowiedni artykuł i pokazał go kobiecie. – Co byś powiedziała na to? – Zaproponował wchodząc do sklepu z kolczykami dla Halide. Dał je jej znaleźć, a on sam ponownie zaczął sam ze sobą się żreć. Powiedzieć, czy nie. Nie chciał się tym dzielić, a z drugiej strony może potrzebował się wygadać. Zaczerpnąć opinii z boku. W końcu, wywalczył to z sobą i zaczął niewinnie temat.

- Muszę Ci coś powiedzieć, ale musisz obiecać, że nikomu nie powiesz. To naprawdę ważne. – Powiedział akurat, gdy stali nad witryną z pięknie zdobionymi kolczykami. Faktycznie, były ładne. Wiedział też, że zabuli sporo za nie, ale miał to gdzieś. Skupił się na misji, znajdź sojusznika i powiernika w jednym. Wiele go łączyło z Halide i ufał jej poniekąd. Nie całkowicie, broń Boże. Aczkolwiek, kobieta sporo czasu z nim spędziła. Poza tym, cenił jej rozsądność. Była tak jak on, całkiem wykalkulowana. Może nie aż do takiego chorego stopnia, ale chociażby jej zawziętość przy mężach świadczyła, że miała dobrą smykałkę do logicznego myślenia. Dlatego też, mogłaby mu jakoś doradzić w dalszym działaniu. On sam na romansach w ogóle się nie znał. Nie był nawet pewien, czy Darbinyan zdawała sobie sprawę do jakiego stopnia był opóźniony. Jednakże, na pewno miała na ten temat pewne pojęcie. W końcu z nim sypiała od wielu, ale to wielu lat. Trochę nie miał wyboru, Halide tak czy siak by się zorientowała, a chyba wolał mieć tę kontrolę nad tym w jaki sposób. Zyskałby tym jej pewne zaufanie, które potem mogłoby być potrzebne. Tak, on kalkulował nawet dzielenie się własnym życiem prywatnym. To już był spory problem.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
— No to już mamy przynajmniej prezenty dla siebie nawzajem z głowy. — Oznajmiła z uśmiechem, bo nawet jeden prezent do wymyślenia mniej potrafił być na wagę złota. Tym bardziej, kiedy ich prywatna rodzinka Dracula-Scaletti należała do tych liczniejszych.

— Ale ty strasznie narzekasz, ciesz się, że Ida się relatywnie ładnie ubiera, ja w jej wieku to mieszkałam w domu publicznym i nosiłam dosłowne szmaty. — Stwierdziła, jej ton ostrzejszy niż zamierzała. W końcu Olszewska nie ubierała się jakoś tragicznie, tylko to Maurycy miał okrutnie wysokie standardy. Temat ubioru blondynki szybko został jednak zmieniony, może i to nawet lepiej. W końcu co jest lepsze niż wspólne wspominanie morderstwa na weselu. — No to wesele w latach 90 było majstersztykiem, już nawet pobiło moje własne. Trzeba też jednak przyznać, że trochę jej się należało. Jakby mnie tak teściowa rozstawiać po kątach, jak jego próbowała, to by miała szczęście, jak by się tylko na dekapitacji skończyło.

Maurycy, oczywiście, nie pytał nawet po ile te kolczyki. W sumie nic dziwnego, znali się od wielu lat i Hoffman był jak najbardziej świadomy jej upodobania do drogiej biżuterii. Dlatego bez skrupułów zaprowadziła go do raczej luksusowego sklepu, wypełnionego okropnie drogą biżuterią i jeszcze okropniej natrętnymi i sztucznymi pracownikami.

— Ale coś takiego to raczej na sprzedaż nie jest, gdzie to leży? Znając ciebie, to pewnie w jakimś muzeum. — Dopytała, rozglądając się po sklepie. Jakaś pracowniczka widząc, że szatynka wydawała się zagubiona, spróbowała podejść do pary wampirów. Jednak zanim zdążyła znaleźć się na tyle blisko, żeby usłyszeć ich rozmowę, została powstrzymana przez śmiertelne spojrzenie Halide. No bo halo, tu się prowadzi rozmowy o potencjalnie nielegalnych aktywnościach, trochę prywatności. — Niemniej jednak ładne, fajne, myślę, że by się Tahirze spodobało.

Maurycy po raz kolejny zamilkł, zatopiony we własnych myślach. Halide jednak to nie zraziło i zajęła się szukaniem swoich wymarzonych kolczyków. Dopiero kiedy zaciągnęła go przed gablotę, gdzie znajdowała się poszukiwana przez nią biżuteria, mężczyzna postanowił przerwać swoje milczenie i podzielić się z nią tym nad czym tak rozmyślał.

— Jeśli to takie ważne, to jasne, masz moje słowo, że nikomu nie wygadam. Zresztą komu ja bym miała to wypaplać, ojcu jak go na manicure zaproszę? No błagam. — Odparła natychmiast, teatralnie przykładając rękę do serca, wiedząc, że jeśli ten temat wymagał od Maurycego takiego wstępu, musiał być dla niego niesamowicie ważny. Albo niesamowicie nielegalny. — Więc słucham, co takiego masz mi do opowiedzenia.

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Faktycznie była to jakaś ulga, że chociaż z Halide nie musiał się naprodukować. Miała wybrane kolczyki, zapewne cholernie drogie i super. Za te wszystkie wytrzymane z Maurycym lata, zasługiwała na coś miłego, dużego i kosztownego. Nie wiedział co odpowiedzieć koleżance na tekst o domu publicznym. Zdawał sobie z tego sprawę, ale halo, żaden z niego terapeuta. Co miał powiedzieć? O jezu jak mi przykro Hali? No nie! Żaden z niego empata co się użala nad innymi. Współczuł? Pewnie tak. Ale na koniec dnia było mu to obojętne, oni tylko uprawiali seks i umawiali się na koktajle. Nie czuł obowiązku wspierania jej w związku z traumatyczną przeszłością.

- Ale czasy się zmieniły, a ta nosi sukienki z poliestru, czy innego gówna – mruknął nie kontynuując tematu. On się jeszcze zabierze za Idę. Jego ulubiony styl to bogate soccer moms. Sweterki, torebeczki Bottega Veneta i całe kolekcje Chloe. Miał plan nakupować jej ubrań i po prostu postawić przed stanem dokonanym. Kupiłem to noś to kobieto jedna. – Ja zawsze Halide powtarzam, za rozpadem małżeństwa stoją dwie strony. Żona i teściowa! Patrz na Fischera, biedaczek miał taką żonę i taką teściową, że musiał znaleźć sobie kochanka! – Darbinyan miała niegdyś okazję poznać słynnego Jannika. Maurice raz, dawno temu, zorganizował wielki wyjazd na Mykonos, gdzie zabrał przyjaciół i Halide. Akurat wtedy się blisko trzymali, bo to było po zgonie, któregoś z mężów, więc na otuchę zaproponował jej bomba wycieczkę. Jannik zabrał żonę, córkę i kochanka, który kamuflował się jako kolega Hoffmana. Blondyn do dziś czeka na zaproszenie na ich ślub. – To jeden z powodów, dlaczego nie mam żony. Biorąc ją bierzesz całą rodzinkę. Nie wyobrażam sobie mieć jakiejś obcej baby na głowie. I to wampira, co nie umrze.

O mało się nie zaśmiał. No wiadomo, że prezent dla Tahiry nie był na sprzedaż. Był na kradzież! Maurice uwielbiał takie akcje, dodawały takiego fajnego dreszczyku emocji, którego znikąd indziej nie zdobędzie. A, że starszą Pannę Darbinyan darzył dużym szacunkiem i nawet sympatią, to był gotowy kraść dla niej. W końcu dwusetne urodziny to nie byle co, on sam miał mieć je zaraz i również zamierzał je obchodzić z hukiem.
- Jasne, że nie jest na sprzedaż. Trzeba będzie odwiedzić Met. – Powiedział cicho, żeby wścibska sprzedawczyni się nie przyczepiła. Im mniej wszyscy wiedzą, tym lepiej śpią. Maurice i Halide wyglądali z zewnątrz jak co najmniej para, on jako sugar daddy, który jedynie płaci, a ona jako Panna co wygrała w lotto z takim. Za pewne inne panie obok zazdrościły jej takiego łupu, choć to nawet blisko prawdy nie leżało. Jak już miał być czyimś sugar daddy, to Idy. Tylko tam sprawa tak wyglądała, że faktycznie był sporo starszy i o wiele bogatszy. Postawił się w pewnym miejscu władzy i nawet mu to pasowało. W końcu uwielbiał mieć kontrolę. Oczywiście, nie wykorzystywał jej w perfidny sposób. Starał się traktować kobietę na równi, na ile w końcu mogła być równa z takim bożyszczem jak Maurice.

W końcu nadszedł czas wyjawienia sekretu. Mężczyzna uznał, że podejdzie do tego wszystkiego casualowo i powie o nowościach, jak gdyby to było na miejscu. I normalne. Dlatego też, bez większych ogródek, wypalił.
- Sypiam z Idą od wesela. – Ton, którego użył świadczył, jak by to było nic. Coś najbardziej zwyczajnego, wcale nie szokującego. Uznał, że przecież nie będzie się jąkać i plątać w słowach, po prostu powiedział prawdę. Nie zamierzał wdrążać Halide w detale. – I potrzebuję twojej pomocy w Saint Moritz, będziesz musiała nas kryć.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
Metropolitan Museum of Art? W sumie dawno nie była w Stanach Zjednoczonych, ostatnio chyba na urlopie z którymś z jej mężów. W żadnym stopniu nie była zaskoczona pochodzeniem prezentu wybranego przez Maurycego. W końcu kradzież z muzeum to to, co tygrysy (a w tym przypadku raczej wampiry) lubią najbardziej. Poza tym, jak kradzione to tym bardziej to doceni, w końcu im bardziej nielegalnie zdobyty, tym bardziej od serca jest prezent.
W gablocie, przy której stali, było kolczyków do wyboru do koloru. Szatynka jednak wiedziała, czego chciała, nie bez powodu robiła research przed przyjazdem. Dlatego wybór stanął pomiędzy kolczykami z ornamentami z masy perłowej a takimi z jakiejś krwisto czerwonej emalii. Wybór był jednak prosty, jedne były odrobinę droższe, a co nie jest opłacane z twojego konta, tego sercu nie żal.
Już chciała przywołać czającą się nieopodal ekspedientkę, która tak bardzo chciała im wcześniej pomóc. I prawdopodobnie wyczaić, czy Maurycy nie szuka drugiej utrzymanki. Zanim zdążyła nawet spojrzeć w kierunku kobiety, towarzyszący jej wampir postanowił znów zabrać głos, odpowiadając na jej zaproszenie do zdradzenia swojego "naprawdę ważnego" sekretu.
Oczywiście, że Maurycy zrzucił na nią takiego bomba newsa na środku sklepu. I to jeszcze takim tonem, jakby opowiadał o pogodzie, a nie oznajmiał, że sypia z jej przyjaciółką. Słysząc jego wyznanie zamarła, ręka, pozostając przy bijącym sercu, tam, gdzie ją przyłożyła. Wampir tak ją swoim wyznaniem zaszokował, że po raz pierwszy od dawna, zabrakło jej słów.
— Pierdolisz. — Oznajmiła, trochę licząc, że chłopak faktycznie przyzna "hahaha, tak, masz mnie, tak sobie żartuje". No ale trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy, bycie pranksterem nie należało do głównych cech charakteru Hoffmana. — Kurwa, ty tak na serio. Bogowie, Maurycy, nie mogłeś mi tego powiedzieć w jakimś normalnym miejscu, a nie tak z dzika franc na środku sklepu?
Kiedy już przetrawiła pierwszą część wyznania, przyszedł czas na drugą. W końcu otrząsnęła się ze wstępnego szoku i opuściła rękę, obracając się tak, by stanąć z nim twarzą w twarz.
— Mam was kryć? Co wy jesteście parą napalonych nastolatków, która nie wytrzyma kilku dni bez obściskiwania się na oczach całej twojej rodziny i znajomych? Przyjaźnimy się, więc ci nie odmówię, ale powiedz mi z łaski swojej, jak ty to sobie wyobrażasz?

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice wcale się nie zdziwił słysząc reakcję Halide. Pewnie by podobnie zareagował, gdyby mu oświadczyła, że sypia z Jannikiem. A zapewne nawet gorzej. Dał jej to przeprocesować, nie odzywał się i ze stoickim spokojem oglądał kolczyki różnej maści. Gdyby nie fakt, że robił w dość trudnym zawodzie, to by sobie dawno przekuł uszy i by nosił diamenty, szmaragdy i lazuryty. Oj jaki byłby piękny. Ale nikt by nie wziął na poważnie mordercy na zlecenie ze złotymi kołami. Poza tym, faktycznie średnio mu to pasowało do estetyki biznesmena, majstra od śmierci i utylizacza trupów. Tak więc czekał, aż w końcu nie wydusiła z siebie kolejnych słów.
- Terapia szokowa jest najskuteczniejsza. Poza tym to nie spacerniak, żebyśmy się zatrzymywali na poważne rozmowy. Szybko i do celu. – Odparł niewzruszony. – Tylko nie praktykuj tego w łóżku, nie polecam – dodał, aby jakoś rozładować napięcie. Podeszła do nich ekspedientka i wybrali kolczyki, Maurice poszedł do kasy, a Halide dalej kontynuowała swój wywód. Skrzywił się słysząc porównanie go do napalonego nastolatka. Chociaż faktycznie, obydwoje z Idą zachowywali się jak wypuszczone z zakonu, młode zakonnice. Przypominało mu to fabułę pewnego paździerza, który oglądał z Hali po pijaku. Gość udawał głuchego i niemego, aby ruchać Panienki w klasztorze. Maurice uważał to za genialny ruch, żałował wręcz, że nigdy samemu na to nie wpadł. No i właśnie Ida i on trochę tak działali, jakby pierwszy raz odkrywali świat seksu i przyjemności.

- Nie nastolatków, a dorosłych erotomanów – poprawił ją przykładając swojego Amex Black Card do czytnika. Wziął od sprzedawczyni ładną torebkę z logo sklepu i ruszyli do wyjścia. – Widzisz, ja już nad tym myślałem. Praca koncepcyjna – tu wskazał palcem na swoje czoło. – Wystarczy, że będziesz mówić, że idziesz gdzieś z Idą. Na przykład wyjdziesz z nią na dwór, odeskortujesz do mnie, a potem cichaczem wrócisz. Albo nie wiem, możesz nawet koczować w krzakach. Poradzisz sobie. Podejdź do tego jak do ciekawej zabawy. Będzie fajnie Halide, rozerwiesz się. Tylko nie kłam, omijaj prawdę. Wiesz jak jest. – Mówił, gdy kierowali się w stronę Victoria’s Secret. W końcu chciał mieć swoją piżamkę satynową. No i oczywiście, różową. Już był pewien, że będzie w niej wyglądać jak sex bomba. Maurice nie miał problemu ze swoją męskością, wręcz patrząc na zawód jaki wybrał, można było powiedzieć, że nadrabiał za pięciu. Także, różowa satyna mu nie uwłaczała w żaden sposób, a wiedział, że będzie wygodna. Jedynie bał się, że nie będzie rozmiarówki dla wysokiego mężczyzny na dziale kobiecym.

- No i wiesz, broń Cię Panie Boże nie mów tego nikomu. Nawet razem nie jesteśmy to nie ma co spalać. – Powtórzył się, ale musiał być pewien, że Halide zrozumie jak ważne to dla niego było. Gdyby byli w związku to może i wypadałoby powiedzieć reszcie. Ale oni tylko uprawiali seks, rozmawiali i spędzali kupę czasu razem. Tacy friends with benefits, ale bez friends. Bardziej koledzy z benefitami. Rodzeństwo? Nie, fu. Nawet nie chciał o tym myśleć, aż się skrzywił na samą myśl o tym. Hali mogła dostrzec, że przez jego twarz przebiegły wyrazy wszelakiego zniesmaczenia. Też strzelił. Kretyn jeden.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach