Liczba postów : 1257
Noc rozpoczęła sięlekko dżdżawką, która jednak równie szybko jak się pojawiła to znikła. Ćmiące światło Profanum odbijało się od lekko zwilżonego chodnika wąskiej Rue des Archives, zachęcając przechodniów tylko pozornie. Wnętrze bowiem wyglądało na zniszczone, wypełnione kartonami, jakby trwałą tam niekończąca się inwentaryzacja. Nadmiar potrafił odstraszać, a symboli wszelkich religii i wierzeń było aż nadto. No, może poza chrześcijańską (choć dla chętnych spod lady był przygotowany tarot anielski. Wiadomo... Bogu świecę, a diabłu aniołowi ogarek).
Tahira krzątała się, w wyciągniętym rdzawo-złotym swetrze i wielkich jeansowych dzwonach obszytych naszyfkami pacyfistyczno-tęczowymi. Jej włosy pozostawały w nieładzie, na ladzie ustawiona była omszała butelka wina, czekały dwa, zaskakująco czyste kieliszki, choć każdy był w innym kształcie. Tykające zegary i ćmiące się kadzidło było nieodłącznymi elementami tego miejsca, podobnie jak dwa wielkie psy z zaciekawieniem szukające sobie miejsca na drzemkę. Jeden ułożył się przy niewysokim stoliku kawowym, pod pękniętym chińskim symbolem szczęścia, drugi - biały, zataczał kręgi wokół nóg właścicielki, domagając się plasterka przegryzanej przez nią szynki.
– No już już, nie wszystko jest dla Ciebie! Gości będziemy mieć. – zganiła białą Pho Tahira, ale i tak dała jej nie jeden, a dwa smakowite kąski. Kobieta nie patrzyła na zegar, wiedziała, że jeśli Adrienne zobowiązała się przyjść, to przyjdzie jeszcze przed zamknięciem, czyli północą. Tymczasem wypadałoby w końcu rozpakować te prozdrowotne herbatki... Choć może najpierw papieros i wybranie talii na wieczór?
_________________
Tahira krzątała się, w wyciągniętym rdzawo-złotym swetrze i wielkich jeansowych dzwonach obszytych naszyfkami pacyfistyczno-tęczowymi. Jej włosy pozostawały w nieładzie, na ladzie ustawiona była omszała butelka wina, czekały dwa, zaskakująco czyste kieliszki, choć każdy był w innym kształcie. Tykające zegary i ćmiące się kadzidło było nieodłącznymi elementami tego miejsca, podobnie jak dwa wielkie psy z zaciekawieniem szukające sobie miejsca na drzemkę. Jeden ułożył się przy niewysokim stoliku kawowym, pod pękniętym chińskim symbolem szczęścia, drugi - biały, zataczał kręgi wokół nóg właścicielki, domagając się plasterka przegryzanej przez nią szynki.
– No już już, nie wszystko jest dla Ciebie! Gości będziemy mieć. – zganiła białą Pho Tahira, ale i tak dała jej nie jeden, a dwa smakowite kąski. Kobieta nie patrzyła na zegar, wiedziała, że jeśli Adrienne zobowiązała się przyjść, to przyjdzie jeszcze przed zamknięciem, czyli północą. Tymczasem wypadałoby w końcu rozpakować te prozdrowotne herbatki... Choć może najpierw papieros i wybranie talii na wieczór?
_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!