The Star

2 posters

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
2022/04/26
carol moreau
& tahira darbinyan


W perspektywie długowieczności, tygodnie były ledwie mignięciami, ogonem pozostawionym przez spadającą z nieba gwiazdę. Tahira ze spokojnym sercem pozostawiająca opiekę nad sklepem zaprzyjaźnionej wampirzycy, rzuciła się w wir rodowych obowiązków, toteż w sumie nie miała zbyt wielu okazji porozmawiać z Carol o nowej sytuacji, w której dziewczyna się znalazła. Oczywiście, o ile można było nazywać "dziewczyną" stuletnią wampirzycę? Ostatecznie starsza Egipcjanka podchodziła do różnicy wieku między nimi z przymrużeniem oka. W końcu jechały na tym samym, wiekuistym wózku, a największym plusem był fakt, że przyjaźnie zadzierzgnięte między wiecznymi nie miały terminu ważności, jak relacje z ludźmi.

Tahirze zdawało się, że to było wczoraj, tymczasem zaraz odhaczyć będzie można było kolejny miesiąc próby samodzielności. Choć mieszkały razem, zgadały się przez smsy na wspólną noc. Po północy, gdy sklep już był zamknięty dla klientów detalicznych, a żaden nie umówił się na odkrywanie swojego żywota z kart czy szklanej kuli, obie damy miały czas by zasiąść na samym szczycie czteropiętrowej kamienicy przy Rue des Archives 77. Z tej wysokości szum paryski był jak szemrzący strumień, ani swąd spalin, ani przypalonej pizzy z sąsiadującej z kamienicą restauracyjki nie docierał tak wysoko. Przed nimi roztaczała się łuna miejska, nad nimi zaś niebo, które blakło trochę wobec neonów europejskiej stolicy, wciąż jednak widać było na nim niektóre gwiazdy - te najjaśniejsze, te najbardziej wytrwałe.

Tahira przygotowała kilka rzeczy. Kocyk, koszyk z workami krwi i butelkami wina, szklanki do mieszania, jeśli taka będzie potrzeba, paczkę świeżych wiśniowych fajek, bo niezamierzała stąd schodzić do przedświcia. Ubrana w legginsy i przeogromny patchworkowy sweter delektowała się zainicjowanym papierosem, ćmiąc i spoglądając leniwie na świecącą się niczym choinka w grudniu Wieżę Eiffla. Nawet nie drgnęła, gdy usłyszała skrzypienie klapy i kroki nadchodzącej Carol. Aby dojśc na samą górę, trzeba było przebić się przez zagracone poddasze, które sprawiało wrażenie Normalnego Składzika Na Wszystko Co Niepotrzebne. Przychodzący tu kominiarze nie musieli wiedzieć, że pod skosami ukryte były pokoje Tahiry, w których regenerowała siły, a do których nie zapraszała nawet własnego ojca.

– Jak ruch dzisiaj? Tak samo żałosny? – obdarzała sklepik wielkim sentymentem i, mimo że z całą mocą angażowała się w zupełnie inne aktywności, bardzo nie chciała go zamykać.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Jeśli spojrzeć z boku, to ta cała pożal-się-boże próba usamodzielnienia się tak naprawdę była o kant zadka rozbić. Wszystko zostawało w rodzinie – nawet jeśli nie tej definiowanej przez więzy krwi, to wciąż rodzinie, w pewnym sensie. Tyle że Carol niezbyt to dostrzegała - nie chciała dostrzegać – koncentrując się na odcięciu pępowiny od Connie.
Takie w końcu były założenia, czyż nie? Tyle że jakie to usamodzielnianie się, tak naprawdę, kiedy uciekało się pod skrzydła dobrze znajomych osób? Nawet jeśli zapierała się, że nie ma mowy, aby mieszkać za darmo.
Cóż, bunty rządziły się swoimi prawami a ich dokładne przyczyny potrafiły się zakorzenić gdzieś głęboko i jednocześnie porządnie ukrywać przed autoanalizą; nie pozwalać się rozłożyć na czynniki pierwsze.
A może po prostu sama Carol nie chciała jeszcze dojść do sedna i zastanowić się tak, jak należało?
Cóż, to pytanie miało pozostać bez odpowiedzi, przynajmniej na razie. Póki co, wdrapała się na sam dach kamienicy Drabinyanów i klapnęła obok Tahiry. To wręcz zaskakujące, jak mało miały dla siebie wzajemnie czasu, biorąc pod uwagę fakt, iż mieszkały nie tylko w tym samym domostwie, to jeszcze Carol była pracownicą w sklepie starszej wampirzycy.
- Powiedziałabym, że przeciętnie – stwierdziła, zajmując miejsce obok kobiety. Była ubrana względnie podobnie – również w legginsy, opinające ciało, ale zamiast swetra miała na sobie golf – Nie wiem, może warto by pomyśleć nad rozwinięciem tego całego… fanpejdża na fejsbuku? Instagram? Zdjęcia kryształów, talii, wrzucenie horoskopu czy czegoś co jakiś czas? – zaproponowała, spoglądając na widok, jaki roztaczał się przed ich oczami. Miasto na dole, jasne gwiazdy nad głowami.
Kiedyś było ich więcej i o wiele jaśniejsze. A nie, zaraz, to nie niebo się zmieniło, tylko światło miasta przytłumiało to, co najpiękniejsze w nocy.

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Paradoksalnie wsparcie Carol sprawiło, że właśnie Tahira w domu bywała zdecydowanie rzadziej. Tyle dobrze, że pilnowała terminów wspólnych wygibasów otwierających czakry (jak zwykła mawiać o jodze starsza wampirzyca) oraz zaskakująco restrykcyjnie trzymała się ustalonych wcześniej grafików. Potrafiła zapominać o wielu pierdołach, ale zobowiązania wobec Carol pilnowała co do minuty, jak widać otrzymały one wysoki priorytet w niezbyt poukładanej głowie.

Na propozycję rozszerzenia działalności tylko pokręciła głową, wyraźnie rozbawiona.
– Na prawdę nie musi Ci zależeć... To Sahak tu jest mastermindem, który prócz tego sklepu na dole, ma całą ich sieć w garści. Dla mnie ten sklep to rozrywka, odskocznia i miejsce spotkań jak Mezzomezzo. Gdyby nie podatki, to bym nawet księgi rachunkowej nie prowadziła. Dla mnie to trochę jak... hmm... jak pamiętnik, tylko trochę taki przestrzenny. Niedługo na przykład będę musiała wybrać zegar na kolejne dziesięciolecie, cały czas nie mogę uwierzyć, że tyle czasu spędziłam w jednym miejscu... – przyznała. Duch pystyni był koczownikiem do czasu zapuszczenia korzeni w Paryżu. Podobało jej się to i ciążyło jednocześnie, ale brakło impulsu do wyjazdu. Na dole, po prawej stronie od lady sprzedawcy, na zielonej wyblakłej i popękanej ścianie tykały zegary liczące jej dekady. Z fascynacją i przerażeniem spoglądała na nie, pragnąc i czując wstręt na myśl o tym, że kiedyś tych zegarów może być cała ściana.

– ... ale jeśli Ty masz ochotę, to nie krępuj się. Każdy moment dobry by sprawdzić, czy coś nie podjara Cię jak wschodzące słońce.– odchylilła głowę w tył, jakby właśnie w jego promieniach siedziały obie skąpane, fantazując o tym, że nie czyni im krzywdy.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
- Wydawałoby się, że od pracowników jednak się czegoś wymaga - zauważyła z pewnym rozbawieniem w głosie. Nie, nie czyniła Tahirze wyrzutów, aczkolwiek to była dość dziwna sytuacja - bowiem na dobrą sprawę niewiele miała do roboty. Raz na jakiś czas zająć się klientem, czasem przemeblować ekspozycję czy przetrzeć podłogę mopem. Ezoteryka najwyraźniej nie cieszyła się specjalnie wielką popularnością, przynajmniej ta stacjonarna - ewentualnie po prostu faktycznie brakowało jakiejkolwiek promocji i przebicia się do świadomości potencjalnych klientów, przez co lokal należący do Darbinyan pozostawał w cieniu. Niemniej ta "dziwność" działała pozytywnie na aspekty edukacyjne Carol - dzięki temu dziewczyna mogła wykorzystywać czas 
- Sama nie wiem. Nie jestem pewna, czy potrafiłabym zrobić coś takiego - przyznała, przyciągając kolana do piersi i obejmując nogi rękoma - Niby jestem starsza od internetu, a czasem ciągle mam wrażenie, że to mnie przerasta, zwłaszcza jeśli chodzi o te wszystkie social media. W ogóle one są jakieś takie...
Tak, potrafiły być przydatne. Czasami. Kiedy chciało się kogoś wystalkować, mieć kontakt z innymi studentami na roku - żeby się orientować, co w trawie piszczy. Niektóre grupy też zdawały się mieć wartość dodatnią, ale jako ogół... Niespecjalnie była przekonana do kultu wrzucania miliona zdjęć i to jeszcze własnego jedzenia.
Co do ostatniego, to miała całkowitą pewność, iż gdyby zdecydowała się na podobny krok, to rozpętałaby się burza.
No, chyba żeby ludzie potraktowali to jako dziwaczny żart, tak też mogło być. Inna sprawa, że nie planowała tego sprawdzać.
- Lać wino? – spytała bez ogródek, zerkając ku koszykowi, który to zdawał się teraz oskarżycielsko patrzeć i mówić „no i co ja tu robię, po cholerę jestem tak wypchany, jak nikt z tego nie korzysta”.
- I skoro już mówisz o zegarach… jakoś nigdy nie spytałam. O co chodzi z tym „nowy zegar na nowe dziesięciolecie”? – spytała dość ostrożnym tonem.



Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Nie przejmuj się tym... ten sklep spełnia swoją funkcję, tylko ja nie mam czasu zatroszczyć się o klientów, którzy łożą na niego najwięcej. A ich nie ma w tym całym internecie, zdecydowanie. – ot kolejny urok życia w tym samym miejscu tyle lat. Starzy klienci widzieil, że coś się nie spina, że Włoszka za ladą się nie starzeje. Ile razy miała im wmawiać że to ten krem ze śluzem ślimaka, zbieranym z księżycowego kamienia tylko w pełni rękami dziewic oczywiście, teraz to taki towar deficytowy... W pewien sposób to wieczni byli najpewniejszymi odbiorcami jej sklepu, czy też może usług. Stawiać tarota mogła jednak poza zielonymi ścianami, będącymi ostatecznie tylko bazą wypadową.

– Jasne, lej... – ocknęła się przy pytaniu, jakby nie słysząc narzekania koszyka, ani nie czując potrzeby picia. W pewnym stopniu była pod jakimś wpływem cały czas, korzystając z właściwości przemienionego klątwą, czy może wirusem ciała. Ciężko było się "zniszczyć' tradycyjnymi używkami, więc Tahira nie miała żadnych skrupułów by po nie sięgać jak po ciasteczka.

– Kiedyś... w danym miejscu pozostawałam na miesiąc, góra dwa. Paryż... ta kamienica... To pierwszy raz, gdy czas liczę dekadami, a nie nocami. To dziwne uczucie, mimo, że świat ludzi się tak zmienia, mam wrażenie, że zostałam zalana bursztynem, jak owad w ogromnej inkluzji. – westchnęła, przejmując naczynie i upijając spory łyk od razu, nie czekając, aż trunek uwolni smak, czy aromat, czy Bóg wie co jeszcze. – ...i tak zegary tykają i mi liczą, ile lat siedzę na dupie. Straciłam rachubę przy czwartym. – przyznała z takim dziwnym tonem, pozornie żartobliwym, a jednak w pewien sposób smutnym. – Takie miałam marzenie, więc chyba nie powinnam narzekać, prawda?


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
- Dobrze, zatem postaram się nie przejmować – obiecała, choć tak po prawdzie, takie podejście do biznesu nieco dziwiło Carol. Przestrzenny pamiętnik, no dobrze, ale jak już w ogóle brać się za coś takiego, to byłoby miło, gdyby przynosiło jakiekolwiek zyski. Nawet jeśli nie musiało, z uwagi na imperium Sahaka.
Ale Carol to Carol, miała swoje rozumowanie; i choć na dobrą sprawę nie potrafiła zrozumieć takiego podejścia, to nie pozostawało nic, jak tylko je zaakceptować. I w istocie się nie przejmować, tylko utrzymywać całość w akceptowalnym stanie. I nie odstraszać klientów, jeszcze tylko tego brakowało, żeby uciekali z głośnym krzykiem czy też płaczem.
Skoro zaś miała zgodę, nie krępowała się, tylko zajęła dobrociami w koszyku, uważnie słuchając przy tym tego, co Tahira miała do powiedzenia. Wprawnymi ruchami rozstawiła naczynia; butelka wymagała trochę więcej wysiłku, ale koniec końców i ona uległa – bardzo szybko zresztą. Miało się już tę wprawę w odkorkowywaniu trunków wszelakich. Do tego jeszcze – rzecz jasna – krew. Jak pić, to pić, sam alkohol na tę posiadówę najzwyczajniej w świecie po prostu nie wystarczał, nie mógł.
- Coś o tym wiem – mruknęła cicho, podzielając w pewnym zakresie odczucia Tahiry. Nie żyła tyle, co ona, nie zaobserwowała aż tyle, co ona, ale jednak to i owo zdążyła zauważyć. Zmieniały się dekady, zmieniały się epoki – w stroju, technologii, obyczajach. Tak, musiała się nauczyć dostosowywać do otoczenia, by nie odstawać od niego, nie wzbudzać podejrzeń, ale u podstaw…
… u podstaw czuła, że to było właśnie to. Zalanie bursztynem. Co nie do końca było przecież prawdą, bo mimo fizycznej niezmienności do zmian dochodziło – tylko przecież łatwiej je było dostrzec stojąc z boku niż w samym sobie. Podała naczynie i sama upiła ze swojego łyk. Całkiem konkretny, kierując znów spojrzenie na Paryż.
Królowe świata – tak można się było teraz poczuć, choć przez chwilę.
- Tęsknisz do tego? Do ciągłej zmiany? – życie nomada miało swój urok, ale stabilizacja – również. Tylko należało pamiętać, by nie pozostawać w jednym miejscu zbyt długo. Wbrew pozorom, ludzie nie byli tacy ślepi.

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Zamyśliła się bardzo na to pytanie, korzystając z okazji, że pojawił sie napitek, a szkło z nim w środku mógł zadziałać jak przyjemny atrybut... Było co zrobić z rękoma, uzasadnić brak słów tym, że ustami robiło się co innego, zamyślić pozornie nad czymś błahym, a pod łagodną powierzchnią grzebać więcej w ziemi, babrać się i rozgrzebywać potrzeby, nad którymi nie było konieczności zastanawiać się, będąc zatopionym w prozie życia. Nie chodziło nawet o to, że czuła wewnętrzny imperatyw, by być szczerą wobec Carol. Bardzo zależało jej na tym, by być szczerym wobec siebie.

– To zawsze było marzenie. Odkąd mój ojciec uznał, że lepiej nauczę się życia z dala od niego... – Zignorowała gulę w gardle, która mimowolnie pojawiła się przy samym wspomnieniu. Jak dobrze, że można było ją spłukać winem doprawionym krwią. Krwią doprawioną winem. –... liczyłam, że przyjdzie taki dzień, gdy będzie na mnie skazany. Cóż, to był jego pomysł by mieszkać razem, więc nie mam powodów żeby narzekać. – nawet dla niej zabrzmiało to sztucznie. Nie było to bynajmniej kłamstwo, tylko taka... fasada, za którą wygodnie było się schować.

– A jak tam Twoja samodzielność? Dobrze Ci na swoim? Łatwiej skupić się na nauce, gdy nikt nie zagląda Ci przez ramię? Na życiu? – próbowała zmienić temat, choć nie była pewna, czy jak na swobodną rozmowę na dachu nie sięga po zbyt intensywny kaliber. Z jakichś powodów w końcu zaproponowała na styczniowej imprezie to rozwiązanie, ale może było jeszcze za szybko by w ogóle o tym porozmawiać?


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Czekała cierpliwie na odpowiedź, nie planując poganiać Tahiry – zresztą, miały tak naprawdę całą noc dla siebie, do chwili, gdy horyzont zaleje czerwień wschodzącego słońca, przeganiająca stopniowo mrok rozciągnięty nad światem. Mrok, w którym od lat przyszło im kroczyć i wieść życie o wiele dłuższe niż to przeznaczone śmiertelnikom.
Marzenie. Trawiła chwilę odpowiedź, zyskując cenne sekundy poprzez bliższe zainteresowanie się trzymanym w dłoni naczyniem, a raczej jego zawartością. Smakując ją, doszła do wniosku, ze najwyraźniej są dwa typy rodziców: jedni sami wypychali dzieci w świat, od drugich dzieci uciekały. I chyba można było tę regułę przyłożyć również i do dzieci, z odpowiednimi zmianami.
Jednakże nie zdecydowała się ubrać go w wypowiedziane słowa.
- Jest takie powiedzenie, uważaj, czego sobie życzysz, bo to otrzymasz – wyrzekła z pewną zadumą w głosie. Jakoś tak odniosła wrażenie, że mimo iż stabilizacja stanowiła marzenie, to nie do końca stanowiła właściwą odpowiedź na potrzeby wampirzycy. Tyle że niekoniecznie chciała jej to rzucać prosto w twarz, a przynajmniej nie w wybitnie oczywisty sposób – Tyle że najwyraźniej tym razem było to właściwe życzenie... Jak myślisz, gdzie byś teraz była, gdybyś nadal podróżowała? – uśmiechnęła się dość blado. Choć może nie powinna sięgać po „gdyby”, do tych wersji przyszłości, które się nie wydarzyły.
- Och… zadajesz trudne pytania – westchnęła cicho. Samodzielność. Z jednej strony, jak najbardziej, dobrze jej było na „swoim”, choć to „swoje” było tak naprawdę było mocno dyskusyjne, skoro tak właściwie wszystko się sprowadzało do zamiany Connie na Sahaka. Nawet jeśli ze wszystkich sił się zapierała, że to przecież zupełnie nie tak. Że kluczowe w tym wszystkim było tylko odcięcie pępowiny, stanięcie na własnych nogach.
Że wcale a wcale w życiu wampirzycy nie powstała jakaś dziwna pustka, którą ciężko było zapełnić – a już z całą pewnością w roli korka nie sprawdzała się praca w sklepie ezoterycznym ani długie godziny medytacji czy też multum wdychanych kadzideł. - Jest… inaczej – przyznała w końcu, dość ostrożnie – I myślę, że przywyknięcie do takiego stanu rzeczy trochę potrwa. Niby już tylko kilka miesięcy, a... – urwała, potrząsnęła głową. I zdecydowała się pociągnąć kolejny łyk.

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Zdawało się, że kobiety albo znały się zbyt krótko (w wampirzej perspektywie), albo były za mało pijane, by wprost żalić się sobie wzajemnie na model wychowawczy obrany przez swoich twórców. Prawda była też taka, że Tahira niechętnie dzieliła się swoim bólem córki wyrzuconej z domu, albowiem miała pełną świadomość, że to jej miękki brzuszek, atak osoby świadomej, że mogłoby ją to zaboleć, byłby tym boleśniejszy. Po co więc odchylać złote łuski i się narażać?

– Tak, było to właściwe życzenie. – powtórzyła z uśmiechem, ale czujne ucho Carol bez trudu mogło wychwycić matowość tego wyznania, brak dziecięcego entuzjazmu, którego oczekiwałoby się od kogoś tak "na zewnątrz" jak Tahira. Kobieta upiła kolejne łyki wina, delektując się jego goryczą. – Zawsze chciałam popłynąć przez ocean do Stanów. Bałam się jednak, że będzie to podróż w jedną stronę, bardzo ryzykowna, bardzo kosztowna i kto wie, czy też nie rozczarowująca ostatecznie. Nie wiem i pewnie nigdy się nie przekonam. – wino w kieliszku kończyło się zdecydowanie zbyt szybko i za mało intensywności odnajdowała w jego efektach.

– Trudne pytania są najfajniejsze, pokazują prawdę o nas. To nawet nie chodzi, byś spowiadała mi się teraz na dachu, ale byś sama sobie w sercu znalazła na nie odpowiedź. Tak naprawdę... odnalezienie balansu między sobą a sobą w relacji z rodzicem jest szalenie trudne i nie powinnam w ogóle zadawać Ci pytania, jak Ci, ale może jak Ci w procesie i czy mogłabym Ci jakoś pomóc? Dobra jesteś w czytanie? Może podrzuciłabym Ci mojego terapeutę? Jego krew przynosi wiele ciekawych przypadków. – przyznała, dolewając sobie czerwonej cieczy. – A może wybrałaś miejsce "za blisko". Nasze rodziny są ze sobą powiązane od lat, Paryż znasz jak własną kieszeń. Domyślam się, że za wyborem stały studia, które chcesz po prostu skończyć? I co dalej – była bezpośrednia jak zawsze, pchając się z butami może tam, gdzie wcale by jej rozmówczyni nie chciała. Wolała jednak żeby obie skupiły się na młodszej wampirzycy. – Chyba że wolisz gadać o czymś innym to wal śmiało. Wiesz że zamówiłam sobie Teslę trójkę z szybami które ponoć w 100% chronią przed promieniowaniem UV? – rzuciła lekko niby w żarcie, ale też jako deskę ratunku, gdyby pływ rozmowy był zbyt intensywny na kwietniową noc.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Czym był rok w wampirzej perspektywie? Dwa? Dziesięć? Więcej? Mgnieniem oka, pyłem na wietrze, choć Carol mogła nie do końca tak postrzegać dekady, skoro sama miała ich raptem dziesięć na karku. Za kolejne dziesięć dekad coś takiego zapewne stanie się niczym, a czas będzie liczony ćwierćwieczami, a może i półwieczami. W jeszcze zaś odleglejszej przyszłości...
... och, można tak rozprawiać, a i tak przecież nie wiadomo, co przyszłość przyniesie, nawet jeśli próbowało się zajrzeć za jej zasłonę z pomocą kart, run, kryształowej kuli. W każdym razie Carol zapewne nie powiedziałaby, że znała się z Tahirą zbyt krótko - z pewnością wystarczająco długo, żeby dać się namówić na przeprowadzkę do Scalettich (szczegół, że za tym stały również i inne względy) oraz zajęcie się sklepem. Lecz czy trzeba znać kogoś odpowiednio długo, by chcieć - bądź nie - odsłonić się? Czy trzeba mieć w żyłach dostateczną liczbę procentów, by zwolnić blokady i rozwiązać język?
Z pewnością te czynniki bywały pomocne w odblokowywaniu się, jednakże...
... niektóre słowa powinny zostać niewypowiedziane, pewne sekrety zaś nigdy nie ujrzeć światła dziennego - wszak jeśli o czymś wiedzą co najmniej dwie osoby, to tajemnica przestanie już nią być, zamieni się w wyraźną wyrwę w murze, dziurę w najlepszej nawet zbroi.
Dlatego milczała, mimo wszystko nie pragnąć się odsłaniać, nawet jeśli sama poniekąd zachęcała do otwarcia gęsto zapisanej księgi na odpowiedniej stronie.
- Cóż, spełnienie niektórych marzeń bywa rozczarowujące - mruknęła cicho. Może powinna była zachęcić Tahirę do podróży. Może powinna była stwierdzić, że kobieta przesadza, że przecież ma przed sobą długie życie, a koszta... no, pieniędzy to Darbinyanom nie brakowało, choć - oczywiście - nie zaglądała im do portfela. I tym samym nie miała najmniejszego zamiaru wytykać, że ten argument mógł być inwalidą, zwłaszcza że ta tutaj wampirzyca utrzymywała nieszczególnie rentowny sklep jedynie z powodu kaprysu, sentymentu, jakkolwiek by to zwać.
- Terapeutę? - uniosła brwi w zdziwieniu; nie kojarzyli się jako tacy, których można było odwiedzić z wampirzymi problemami. I nie wierzyła, że cokolwiek będą potrafili zrozumieć. I, przede wszystkim, nie uważała, że jakiegokolwiek potrzebuje.
- Może – przyznała dość niechętnie, dolewając sobie krwi. Mimo wszystko, tu znajdował się cały jej świat – związana z Connie, Sahakiem, ie wyobrażała sobie, że miałaby rzucić wszystko w cholerę i wynieść się na antypody. Albo chociaż na jakiś angielski uniwersytet. Co dalej? - odbiło się echem w myślach. Do nie tak dawna wiedziała, co dalej, ale… teraz nie była pewna. Na szczęście wampirzyca zaraz zmieniła temat, z czego Carol skrzętnie skorzystała – … uau, brzmi super – wypaliła, ożywiając się nieco – Jaki ma w ogóle zasięg? I najważniejsze, odważysz się dać mi kluczyki do niej? – po części żart, ale…
… również i wyzwanie?

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Cóż, no... mam go na wyłączność i zakładam dożywotnio, ale szczerze zastanawiam się czy nie obudzić go dla nocy. To łepski facet, bardzo przystojny w dodatku. Z drugiej strony... może nie powinnam tego robić, bo wie o mnie za dużo? – rozmyślała na głos, odsłaniając nieco ciemniejsze strony swojego charakteru, czy zainteresowań. Chów klatkowy znajdujący się w leśniczówce na uboczu był tajemnicą, z której od czasu do czasu się wysypywała, opowiadając o jakimś egzemplarzu, który co bardziej wpadł jej w oko. To nigdy nie kończyło się zbyt dobrze...

Zachęcona pytaniem o Tesli rozciągnęła przydługą opowieść na temat tego, jak fantastyczny samochód to jest. Była szczerze zafascynowania marką, choć jako jej główny aspekt in plus wchodziły szyby które niemal całkowicie chroniły przed promieniowaniem UV zachowując widoczność drugiej strony. Chodzenie za dnia było zabronione, ale jeżdżenie...? Nagle godziny powrotu nie były aż tak istotne, skoro w samochodzie o poranku bez trudu mogła dojechać do bezpiecznego miejsca. Wampirzyca opowiedziała też Carol pobieżnie o swoich planach na imprezę urodzinową (a ogrom przedsięwzięcia wymagał nakładu i czasu i finansów), a także o tajemniczym produkcie opartym na syntetycznej krwi, mającej imitować tą krążącą w żyłach upitych czy przyćpanych osób. Gdy zeszły z tematów drażliwych, daleko od planów na przyszłośc, marzeń, i problemów z rodzicami, słowa popłynęły strugą, podobnie jak wino – szybko trzeba było skoczyć na dół uzupełnić zapas. Noc zakończyła się jogą na dachu (bo czemu nie) i wrażeniem wartościowo spędzonego czasu, nawet jeśli żadna z nich nie odsłoniła swych bolesnych kart trzymanych mocno przy piersi.

ZT x2

@Carol Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach