Liczba postów : 56
2022/11/05
flore cerise
& edmé le blanc
flore cerise
& edmé le blanc
Myślał nad wieloma rzeczami - kiedy to spojrzeniem jasnych tęczówek obserwował otaczające go elementy francuskiego stylu budownictwa i brudnych od obuwia chodników. Ramię jego zdobiła torba.
Złe rzeczy zdarzają się nagminnie - począwszy od balu, który nie przeszedł tak, jak powinien, a kończąc na tym, iż nie miał nad tym kontroli. Zazwyczaj wolał trzymać w dłoniach lejce władzy, ale nie zawsze było mu to przeznaczone; tajemnicze wydarzenia wymagały z jego strony odpowiedniego podejścia, nawet jeżeli był tylko i wyłącznie prawą ręką Elisabeth. Oddychając, smakował tym samym jednego z wynalazków lat, w których przyszło mu żyć; idąc, w dłoni obracał niewielkim, jednorazowym papierosem. Elektronicznym, podobno wystarczającym na wiele zaciągnięć. Sztucznym, ale sztucznym tak samo, jak ulice stolicy kraju, do którego przeprowadził się na stałe.
Jeden aspekt jego własnego jestestwa nie był sztuczny. Kontrola nad własnymi emocjami wymagała od niego w latach młodzieńczych niezmiernego wysiłku, ale wiedział, które z nich są prawdziwe, a które nie - którym powinien poświęcać więcej uwagi, a które to powinien zignorować. Chciał pielęgnować na razie to, co sprawiało mu najwięcej radości i co pozwalało odciągnąć umysł od wspomnień. Nie bez powodu postanowił wpaść w zapowiedziane odwiedziny do Flore, mając na sobie całkiem sporą, aczkolwiek przyjemną w obyciu bluzę. Wziął głębszy wdech, podszedł do drzwi, a opera zapachów uderzyła go wprost w zmysły, pozwalając na spokojną analizę tego, co może mieć miejsce. Knykciem zapukał do jej domostwa; bez pośpiechu, z należytym szacunkiem do miejsca, jak i z szacunkiem do niej samej.
- Cześć, Flore. Przepraszam, jeżeli trochę się spóźniłem. - wreszcie mógł porzucić maskę idealnego przedstawiciela Rady, aby oddać się luźniejszemu sposobowi bycia. Niestety, nie było to takie proste. Poprzednie wydarzenia może nie zasiały w głowie Edme wątpliwości na temat zajmowanego stanowiska, ale jednak intuicja podpowiadała mu, że to pasmo wydarzeń w zakresie zmasakrowanych ciał i "niespodzianek" się nie skończy. - Jak się czujesz? Gdy patrzę z perspektywy czasu, to naprawdę dawno nie piłem u ciebie herbaty. - uśmiech przyozdobił jego twarz. - Przyniosłem coś od siebie. Mieszankę z klitorii ternateńskiej i miód z kwiatów pomarańczy. - wskazał na torbę, którą dzierżył ze sobą od początku przeprawy. Czekał na jej reakcję, spokojnie.
A gdy uzyskał pozwolenie, wszedł do środka, zdejmując buty. Ostatnio pogoda nie pomaga w zachowaniu porządku.
_________________
the neck lifted to see
tomorrow Was cut off By somebody someday When it’ll be forgiven to Laugh out loud