Everything is blurry

2 posters

Go down

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Tytuł: Everything is blurry  
Data: Druga połowa XX wieku
Miejsce: Paryż
Kto: Dorian Relish, Bastien Laviscount

Dorian uważał los za twór przewrotny, nieokiełznany i pełen niespodzianek, które nijak się miały do bycia satysfakcjonującymi. Mimo braku jakiegokolwiek optymizmu wciąż miał w głębi duszy, ogarniętej obecnością nieobecności, jakiś pociąg do działania, planowania i rozkładania otaczających go wydarzeń oraz istot na czynniki pierwsze. Zadawał sobie wiele pytań bez odpowiedzi, a przynajmniej z pozoru. Dokąd zmierzał? Nie wiedział, ale wcale nie oznaczało to, iż do nikąd. Finalnie każdy miał swoją drogę do przejścia, pomimo wielu równi pochyłych. W trakcie swojego żywota był konfrontowany z najrozmaitszymi jednostkami, czy poglądami. Pracował zawzięcie nad swoimi oglądami czasami będąc wyznawcą hedonizmu, innym razem - podążając za myślą makiawelizmu. Nie uznawał miłości, ciepłych słów, czy czułego dotyku, nie pobudzały w nim nic…nawet niechęci. Po prostu czysta ambiwalencja do uczynku.
Co innego jeśli chodziło o miłość cielesną. Dorian lubował się w mocnym dotyku, intensywnych doznaniach, jak i amoralnych przeżyciach. Czym jest jednak moralność? Dla każdego czymś zgoła innym. Relish z każdą kolejną dekadą zacierał w sobie jakiekolwiek granice, więc i poczucie jakiejś moralności zacierało się wraz z nimi. Mimo wszystko w trakcie swoich krótkich romansów, niezliczona ilość kobiet narzucała mu własną. I naturalnie w tym zaczął jawić mu się problem. Uwielbiał obcować z niewiastami. Miały miękką skórę, podatną na zranienia; delikatne żyły, w których tak cudownie krążył upragniony przez niego szkarłat, ale miały również zahamowania. Miały „ale”, potrafiły rozpalić do czerwoności, aczkolwiek z gniewu. W przypływie negatywnych emocji Dorian tracił nić zapanowania nad własnymi pragnieniami. Zatapiał kły w filigranowych ciałach, rozkoszował się nimi, kąsał w różnych miejscach, tylko po to, aby finalnie rozerwać je na strzępy.
Miał już dość narzuconego rygoru, miał dość kobiet oraz ich słabości, miał dość kruchości. Z tymi przemyśleniami udał się do ulubionego baru, aby napić się czegoś…dobrego, prostego, a jednak mocnego. Zajął miejsce w jednym z najbardziej zaciemnionych zakątków, które pozwalało mu na dokładną obserwacje otoczenia. Postanowił, że dziś złamie swoje ostatnie bariery, potrzebował jednak…wspólnika. Ze skupieniem taksował spojrzeniem zebrane istoty i dostrzegł jego. Mężczyznę z nieprzeciętną urodą, Nie mógł oderwać od niego wzroku, zastanawiając się nad tym, jak mógłby do niego zagadać i czy taktownym byłoby zaproponowanie drinka.
@Bastien Laviscount

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Życie było przewrotne, rzeczywiście. Potrafiło pisać najróżniejsze scenariusze, nawet takie, o których samemu by się nie myślało. Przecież nigdy nie sądziłem, że zostanę wampirem, nie mówiąc o tym, że będąc człowiekiem, nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że coś takiego może istnieć. Moja głowa przepełniona była innymi myślami. A jednak teraz siedziałem tutaj, ponad sto pięćdziesiąt lat po moim ostatnim ludzkim wdechu i korzystałem z życia tak, jak nigdy nie sądziłem, że będę w stanie. Byłem bowiem nieśmiertelny i miałem przeświadczenie, że skoro śmierć mnie nie spotka, to mogę zrobić dosłownie wszystko i wszystko mi się należało. Chciałem spróbować wszystkiego. Miało być intensywnie i gwałtownie, tak żebym nie zapomniał tych chwil do końca swojego życia.
Czasy jednak były niepewne. Europa nadal żyła z cieniem wojny, jednak powoli podnosiła się z kolan. Ludziom wracała energia i radość z życia, co przyjemnie było obserwować, nawet jeśli traktowało się ich jak chodzące restauracje. Nie chciałem traktować ich z góry. W końcu nie tak dawno temu sam byłem jednym z nich. Ludzie byli też fascynujący. Lubiłem obserwować, jak się starzeją i zmieniają, po części zazdroszcząc im tej właściwości. Ja sam już na zawsze miałem pozostać zamkniętym w ciele dwudziestoparolatka. Nie było to oczywiście takie tragiczne, bo nie wyglądałem źle, więc mojemu ciału nie miałem nic do zarzucenia. Wiedziałem jednak, że nie będzie już lepiej.
Siedziałem przy barze, rozglądając się za kolacją. Pomimo tego, że w okolicy mieszkałem już od jakiegoś czasu, to ciągle zdarzało mi się wzbudzać zainteresowanie. Wyróżniałem się spośród lokalnej społeczności, chociaż we Francji mieszkałem dłużej niż każdy z obecnych tutaj ludzi. Mój kolor skóry przyciągał spojrzenia, ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłem atencję, nawet jeśli nie była ona w stu procentach wywołana pozytywnymi emocjami.
Rozglądałem się jednak niezrażony spojrzeniami, aż w końcu mój wzrok napotkał mężczyznę siedzącego w zacienionym kącie lokalu. Nie widziałem go zbyt wyraźnie, jednak mój wyostrzony wzrok pozwolił mi na zarejestrowanie niektórych rzeczy. Przede wszystkim tego, że nieznajomy mi się przyglądał, co nie zawsze wróżyło dobrze. Czasem jednak świadczyło to o okazji jednej na tysiąc.

@Dorian Relish

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Podobała mu się jego twarz, po prostu. Była ładna, mógł to sam przed sobą bez skrępowania przyznać. Obserwowany przez niego mężczyzna ogólnie prezentował się niezwykle estetycznie w zamyśle Doriana. Był tym nawet z leksza zszokowany, bo między Bogiem a prawdą…miał w sobie wiele wątpliwości zanim opuścił swoją mieszkalną strefę komfortu. Przecież tak wiele rzeczy mogło gdzieś po drodze pójść nie tak i wcale nie obawiał się tego, że wyrżnie gdzieś na chodniku prosto na twarz, nie nie. Jego obawy były zgoła inne, bardziej nierealne, niż fakt upadku…gdziekolwiek, z przyczyn…jakichkolwiek, bo co jeśli nie spodobałby się żadnemu nieznajomemu, albo na odwrót? W końcu Relish był dość wybredny. Nawet swój pokarm dobierał z górnej półki.
Mimo wszystko fakt nadal był faktem i nie należało go negować. Upatrzył jednostkę, która zwróciła jego uwagę, nic nie mogło tego zmienić, a przynajmniej na razie. Dorian poczuł się minimalnie zawstydzony? Nie. Zestresowany, kiedy doszło do niego coś jeszcze, a mianowicie – on ewidentnie również został dostrzeżony. Pomimo wszechogarniającego mroku mógł to stwierdzić, bez większych przeszkód. Postanowił powrócić do swoich wcześniejszych rozmyślań. Był pewien, że nie ma jeszcze w sobie na tyle pewności, aby podejść do nieznajomego. W jego głowie utworzył się jednak plan, stanowiący – jak mu się wydawało – idealny półśrodek.
Powoli, wręcz ospale, podniósł się ze swojego miejsca. Westchnął ciężko i udał się do baru, gdzie zamówił niewyobrażalnie mocnego drinka dla siebie oraz drugiego, nieco bardziej odpowiedniego, dla nieznajomego. Ze szklaneczką w dłoni wrócił do swojego kącika kontemplacji. Decyzję podjął szybko, dość spontanicznie. Nie chciał być na widoku, gdyby nagle miał począć jej żałować. To by było dla niego zbyt wiele.
Jeszcze chwila i prawdopodobnie wpadłby w jakiś wir uprawiania czarnych myśli. Nie chciał tego robić, dlatego też postanowił się wyciszyć. Jego głowę zaczęły zaprzątać najnowsze plany biznesowe. Ostatnio narobił sobie dość sporo zaległości, przez ciąg mordów, w który wpadł podczas jakiejś libacji na przedmieściach. Musiał jak najszybciej wszystko poukładać na nowo, żeby nikt nie zdążył się zorientować, iż w jego wydawnictwie pojawiły się jakieś kłopoty – były one w mniemaniu Relisha przejściowe, więc z pewnością szybko zostaną wyeliminowane. Z ową myślą odważył się jeszcze raz zerknąć na upatrzoną jednostkę.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Wiedziałem, że jestem przystojny. Sam się sobie podobałem, ale ciężko było oceniać siebie samego. Nie wydawało mi się, abym miał wygórowane mniemanie o sobie. Szanowałem się i znałem swoją wartość. Nie pozwalałem nikomu tego kwestionować. Zwłaszcza, że długo musiałem o swoją godność walczyć. Nie sądziłem jednak, bym przyciągał czyjąś uwagę, która nie byłaby podyktowana jedynie kolorem mojej skóry, która wyraźnie odstawała na tle tutejszej społeczności. Nie przeszkadzały mi ciekawskie spojrzenia, starałem się również nie zaglądać ludziom w głowy i nie zastanawiać się, co o mnie myślą. Co więcej, traktowałem ich z góry, w końcu w moim mniemaniu byli oni gorszym gatunkiem, który w swojej kruchości nie był w stanie mi dorównać. Nie bałem się więc tych spojrzeń. Nie mogły mi zagrozić.
Siedziałem spokojnie, dopijając swojego drinka. Nie byłem tutaj częstym gościem, stroniłem również od alkoholu, bo musiałbym wypić go w niezwykle dużych ilościach, by być zdolnym do odczucia upicia. Był to stan zarezerwowany jedynie do towarzystwa innych wampirów. Bo przecież ludzie nie byli głupi, szybko wytknęliby mi moją mocną głowę. A więc jeden, dwa, góra trzy drinki, to wszystko na co mogłem sobie pozwolić w śmiertelnym towarzystwie. Dopiłem swojego drinka, tak że samotne kostki lodu przyjemnie stuknęły o dno szklanki.
Przyjemny dźwięk. Aż uśmiech wkradł mi się na usta.
Powoli zacząłem się zbierać. Zgarnąłem z blatu swoje rzeczy i odwróciłem się po leżący obok na krześle płaszcz, gdy usłyszałem kolejne brzdęknięcie kostek lodu. Odwróciłem się do barmana, który podsunął mi pod twarz kolejnego drinka, którego oczywiście nie zamawiałem. Posłałem mu pytające spojrzenie, lecz mężczyzna jedynie od niechcenia kiwnął głową w kierunku, w którym nie tak dawno temu spoglądałem. Spojrzałem na tajemniczego mężczyznę siedzącego w mroku. Posłałem barmanowi lekkie kiwnięcie głową. Zabrałem rzeczy i drinka po czym podszedłem do tajemniczego blondyna.
Dzięki za drinka – powiedziałem cicho, żeby nie ściągać uwagi. Druga połowa dwudziestego wieku nie była dobrym czasem do rozwijania jawnych męsko-męskich relacji. Jako wampirowi nie bardzo mi to przeszkadzało, bo wszelkich wrogo nastawionych do mnie ludzi mogłem sobie wysysać do zera, co z resztą robiłem, gdy ktoś wyjątkowo zalazł mi za skórę. Bez pytania dosiadłem się do niego.

@Dorian Relish

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem odczuwał stres. Wydawało mu się, że dosłownie kilka sekund przed tragedią jaka go spotkała w posiadłości Williama. Nie przeszkadzał mu sam fakt wampiryzmu, aczkolwiek sposób w jaki do tego doszło był już zgoła innym tematem do kontemplacji i gorzkich żali. Dorian żałował niewielu rzeczy w swoim życiu, ale mógł jawnie przed sobą przyznać, iż kalejdoskop wydarzeń sprzed przemiany był godny pożałowania, które odczuwał w głębi siebie. Mimo wszystko, największy ból sprawiała mu wizja jego przyjaciela. Nie był gotowy na pojmanie, przemianę i katusze, które cierpiał później, jednak miały się one nijak do cierpienia skrzętnie ukrytego, a spowodowanego brakiem gotowości na wyznanie uczuć, którego doświadczył. Relish nie miał wtedy nawet czasu, ani możliwości, aby przeanalizować swoje emocje, czy seksualność. Widział świat w podziale czarny/biały, a kiedy zawitała szarość…zabrakło choćby chwili na zastanowienie.
Siedząc spowitym w mroku, znów odczuł coś na kształt stresu. Być może lekkiego podenerwowania. Po ucieczce z Bradford finalnie uzyskał nieograniczoną ilość czasu do namysłu. Zmierzył się z samym sobą, stoczył bój i znalazł się w miejscu, w którym nie wiedział jak się do końca odnaleźć, mimo wszystko miał zamiar spróbować. O Dorianie można było wiele powiedzieć, jeszcze więcej mu zarzucić, ale jedno było pewne – jak postanowi, tak właśnie poczyni.
Obserwował ze swojego siedzenia sytuację rozgrywającą się w oddali. Kelner podał zamówionego przez niego drinka nieznajomemu, więc plan przeszedł do kolejnej fazy. Upił łyka z własnej szklanki, mając mocne przeczucie, że w domu będzie zmuszony do naruszenia własnych zapasów, aby wprowadzić się w stan chociażby najmniejszego, ale wciąż satysfakcjonującego, upojenia. Na razie wszystko szło dobrze, ale nie był jasnowidzem, aby przewidzieć jak to się finalnie zakończy. Znowu skupił swój wzrok na upatrzonym mężczyźnie. Szedł w jego stronę. Relish postanowił nie panikować, była to dobra decyzja.
- Nie ma za co – wydusił z siebie, kiedy nieznajomy usiadł na przeciwnym miejscu. "Kurwa, co teraz?" – pomyślał zaciskając palce na prawie pustej szklance. Nawiązał kontakt wzrokowy, podejmując decyzję, że pójdzie podstawową drogą, aby się nie zbłaźnić.
- Jestem Dorian, a Ty? – zapytał już spokojniejszym tonem. Chciał się opanować, dosłownie był totalnie niezrównoważony oraz nie do okiełznania, więc należało się nad tym pochylić i musiał przestać zachowywać się jakby był wystraszony. Nowy grunt to nowa przygoda, a nie koniec świata.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Wszystko przed przemianą wydawało się takie nijakie. Moje życie z całą pewnością nie miało żadnego wyrazu. Nie było z resztą o czym pamiętać i tak naprawdę chciałem o tym zapomnieć. Niewolnictwo nie było pięknym okresem zarówno w moim życiu jak i w historii. Miałem nieśmiertelne życie, mogłem je zapełnić najróżniejszymi wspomnieniami i historiami. Czym tylko chciałem. Zwłaszcza że historia dosłownie malowała mi się przed oczyma. Tajemniczy blondyn być może okaże się kolejnym miłym i przyjemnym wspomnieniem, dlatego też nie miałem zamiaru mu odpuścić tak łatwo. Nie miałem nic do stracenia, a kupienie drinka uznałem jako zaproszenie. W końcu raz kozie śmierć.
Ładne imię, czytałem książkę – uśmiechnąłem się lekko, ale nie wiem, czy w cieniu było to widać. Nie wiedziałem, co mężczyzna chciał ode mnie, niemniej jednak nie obchodziło mnie to w tym momencie. Wiedziałem natomiast z kim miałem do czynienia. Chłód bijący od niego jasno wskazywał na to, ze mam do czynienia z wampirem. Było to pocieszające, bo nie wiem, czy chciałbym rozmawiać z człowiekiem. Teraz przynajmniej nie było ryzyka, że facet skończy wyssany i porzucony w jakimś rowie. Czasami bowiem nie mogłem się powstrzymać, gdy dopadał mnie głód. Głodny dosłownie nie byłem sobą.
Bastien – przedstawiłem się, a uśmiech nieco zbladł. Nie lubiłem mówić o sobie, zwłaszcza osobom, którym nie wiedziałem, czy mogę zaufać. Z ludźmi nie miałem takiego problemu, bo zawsze mogli oni zostać moim jedzeniem. Nie musiałem się ich obawiać. Z wampirami nigdy nie było wiadomo, na kogo się trafiło. Wampiry były niebezpieczne.
Czego ode mnie chcesz? Nieczęsto ktoś kupuje mi drinki – powiedziałem z lekkim podejrzeniem w głosie. Nie to, że obwiniałem go o niecne zamiary, niemniej jednak byłem ciekawy, co chodziło mu po głowie.

@Dorian Relish

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Czytał książkę. To była pierwsza informacja, która uderzyła prosto w Doriana. Najpierw w to słynne miejsce, w którym powinnio być serce, a później prosto do jego umysłu, dotarło owe - proste i niewinnne stwierdzenie, wytrącające go kompletnie ze stanu równowagi węwnętrznej, do którego musiał się dość długo doprowadzać. Nie wiedział, czy mogło chodzić o jakąkolwiek książkę jego autorstwa, czy o jego definicję przeszłości. Fala gorąca rozlała się po całym jego organizmie, gdy tylko przypomniał sobie Oscara.
Cały proces twórczy artsyty był dość długi, męczący, a wręcz nużący. Pomimo tak oczywistych faktów Relish dobrze się bawił, przynajmniej w jakimś stopniu. W końcu został czyjąś inspiracją. Był zauważony, dostrzeżono w nim coś więcej, tak przynajmniej sobie wmawiał, dokładnie w taką wersję wydarzeń wierzył z przesadną upartością. Nie miało to jednak znaczenia, gdyż finalnie były fakty, które wolał zamknąć na kłódkę, a kluczyk od niej wypierdolić w siną dal, bez możliwości dania mu powrotu. Tylko tyle, aż tyle.
- Czuję się zaszczycony – powiedział, patrząc nowo poznanej jednostce prosto w oczy, delikatnie uniósł kącik swych ust, po czym opróżnił do końca swoją szklankę.
- Ciekawe imię. Jesteś tak samo majestatyczny, jak jego znaczenie wskazuję? – miał nadzieję, że jakoś przesadnie się nie wygłupił. Przez te wszystkie lata tworzenia różnorakich postaci zapoznał się z setkami, jak nie tysiącami imion, stąd znał ich znaczenia. Lubił symbolikę, często ją stosował.
- Nie mam żadnych złych zamiarów, po prostu chciałem dzisiaj poznać kogoś nowego, a szczerze mówiąc jako jedyny zwróciłeś moją uwagę – odparł po jakimś czasie. Naprawdę wyjątkowo nie miał w planach żadnych awantur, nie chciał również brać udziału w jakichkolwiek masakrach, przynajmniej nie samotnie. Wiedział, iż z całą pewnością pożywienie się na Bastienie również było awykonalne. Biła od niego swego rodzaju wampirza aura pewności siebie. Uznał to za dobry znak.
- Jeśli nie masz nic przeciwko oczywiście – dodał po chwili. Sam fakt tego, że Bastien się do niego dosiadł i przyjął drinka jeszcze nie musiał oznaczać zainteresowania wspólnym spędzeniem czasu.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Dorian to piękne imię, a książkę o jego imienniku udało mi się przeczytać już bardzo dawno temu, kiedy to bytowałem w Anglii. Nie przepadałem za tym krajem. Anglicy bowiem byli kolonizatorami, przez których miałem takie życie, jakie miałem. Nie chciałem być im wdzięczny z anim i gardziłem z całego serca. Czasami jednak pojawiały się wyjątki w postaci ciekawych osób i niewątpliwie jegomość siedzący przede mną, zaliczał się do tych wyjątków. Uśmiechnąłem się lekko widząc w jego oczach nagłe ożywienie. Nie miałem jednak pojęcia, skąd mogło ono wynikać. Nie znałem go, a jednak wydawał mi się być ciekawym osobnikiem. Nieczęsto było mi dane spotkać nieśmiertelnych w tej okolicy, a z całą pewnością nikogo bym tutaj nie przeoczył.
Zaszczycony mówisz… – mój uśmiech się pogłębił, bo nieznajomy przyjemnie połechtał moje ego. Lubiłem być komplementowany, a mówienie, że ktoś czuje się zaszczycony moją obecnością oczywiście się w to wpisywało. Nie dość, że blondyn był przystojny, to jeszcze doskonale wiedział, co powiedzieć i w jaki sposób. Definitywnie nie robił tego pierwszy raz i zastanawiałem się, czy taki właśnie był jego styl polowania. Najpierw uwodził, a później wysysał do sucha w ciemnym zaułku. Zacząłem się również zastanawiać, czy zdawał sobie sprawę z tego, że ja sam jestem wampirem, bo moja temperatura ciała idealnie upodabniała mnie do zwykłego człowieka.
A co dokładnie wskazuje jego znaczenie? – zapytałem, bo chociaż oczywiście zdawałem sobie sprawę ze znaczenia swojego imienia, to chciałem to usłyszeć z jego ust. Miałem wystarczająco dużo czasu na to, by poznać znaczenia wielu słów i wielu imion. Czasem doszukiwałem się ukrytych znaczeń imion swoich ofiar, co w sumie nie wyszło mi na dobre, bo tylko się z tymi ofiarami utożsamiałem i czułem się, jakbym nawiązywał z nimi jakąś więź. Nie podobało mi się to.
Czyli rozumiem, że masz wyłącznie dobre zamiary co do mnie – zapytałem, starając się uściślić oczywiste. Nachyliłem się nieco do przodu, co skróciło lekko dystans między naszymi twarzami. Dzięki temu mogliśmy rozmawiać ciszej. Zrobiło się przez to prywatne, jakby pozostali ludzie tutaj przestali istnieć. Nie żeby ich obecność w jakikolwiek sposób była przeze mnie zauważalna. Większość z nich stanowiłoby przyjemne śniadanie.
Oczywiście, że nie mam nic przeciwko – uśmiechnąłem się zawadiacko w jego stronę i dopiłem resztę swojego drinka.

@Dorian Relish

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Czuł się zadowolony. To nawet mało powiedziane, bo był o wiele bardziej niż zadowolony. Satysfakcja oraz zachwyt wypełniały całe jego wnętrze, ponieważ wieczorne plany Doriana miały ogromne szanse na powodzenie. Co prawda nie liczył na jakieś niesamowicie intymne zbliżenie, chociaż gdzieś w głębi martwej duszy na pewno, mimo wszystko zalewała go fala poczucia zwycięstwa, gdyż otrzymał szansę od losu i nawet udawało mu się ją wykorzystać. Tak przynajmniej uważał, słuchając uważnie Bastiena. Swoją drogą niesamowicie podobało mu się owe imię, w jakiś sposób nawet podniecało Relisha, gdy sam jego właściciel je wypowiadał chwilę wcześniej. Oczywiście, z pewnością nie miał jakiegoś erotycznego tonu, jednak brzmienie, które wychwycił było nęcące.
Zauważył, iż jego odpowiedź o dostąpionym zaszczycie zadowoliła towarzysza, który uśmiechał się jeszcze piękniej niż pierwotnie, a to był naprawdę kolejny dobry znak. Omen powodzenia. Światełko w tunelu poszukiwań „własnego ja” Doriana. Ekscytacja –to było najbardziej odpowiednie określenie relishowych emocji. „Jestem dumny, po prostu jestem z siebie dumny” – pomyślał na szybkości, gdy patrzył na Bastiena.
Na zapytanie o znaczenie imienia uśmiechnął się do rozmówcy jeszcze szerzej i wzruszył ramionami. Czuł, iż chce on otrzymać jeszcze więcej komplementów, a wampir nie mógł przecież już na samym początku pozbyć się wszystkich asów z rękawa. Byłoby to nieodpowiedzialne, jak i zwiększayłoby ryzyko poniesienia porażki tuż przed ukończeniem planu. Później wypominałby to samemu sobie przez nieskończenie długi czas, wolał uniknąć takiej sytuacji. Miał na głowie już dość zmartwień, chciał aby Bastien był jego dobrym wspomnieniem.
- Jak najbardziej – potwierdził oczywistość, po czym kontynuował – Chciałbym móc Cię poznać choć odrobinę bliżej. Moje przeczuci mówi mi, że masz wiele ciekawych historii i jeszcze więcej talentów do zaoferowania. – miał nadzieję, że nie przesadził ze swoją wylewnością i bezpośredniością. Jak na razie dobrze mu szło, tak musiało pozostać.
- Skoro nie masz nic przeciwko, to wezmę to za dobrą monetę. Chcesz zostać tutaj, czy może gdzieś się przejdziemy? – zapytał, po cichu licząc na to, że zmienią lokalizację. Lubił przebywać w barze, jednak nie był do końca pewien czy było to odpowiednie miejsce do zawierania jawnie bliższych znajomości, bo na taką właśnie liczył. Nawet jeśli będzie chwilowa, mógłby za parę lat powracać do niej z sentymentem.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Uśmiechnąłem się. Lubiłem wywoływać pozytywne odczucia w innych osobach, zwłaszcza, jeśli te osoby były przystojnymi facetami. Rzadko bowiem udawało mi się przyciągnąć uwagę osobników swojej płci, bo jeśli już byłem przez nich zauważany, to z całą pewnością mi tego nie okazywali. Zawsze żałowałem, że przyszło mi żyć w takich właśnie czasach, bo nie ukrywałem tego, że lubiłem mężczyzn i lubiłem spędzać z nimi czas. Nie tylko jeśli chodziło o spędzanie wspólnych nocy, ale z całą pewnością był to przyjemny dodatek.
Dorian na pewno przykułby również i moją uwagę, nie tylko ze względu na to, że był przystojny i miał intrygujący błysk w oku, ale również dlatego, że tak jak i ja był wampirem, co czyniło go okazją nie do odpuszczenia. Lubiłem bowiem towarzystwo nieśmiertelnych. Nie szukałem go, bo jednak nie było to dla mnie konieczne, ale gdy już na horyzoncie pojawiali się ciekawi osobnicy, to nie mogłem sobie odpuścić. Uśmiechnąłem się więc nieco. Chciałem pokazać się bowiem z najlepszej strony, bo musiałem wyczuć faceta, zanim mogłem pozwolić sobie na więcej. A zakładałem, że mogłem, skoro ten postawił mi drinka i nie kazał spierdalać, gdy się do niego dosiadłem. Zapowiadało się więc na udany wieczór.
Twoje przeczucie cię nie myli – powiedziałem nieskromnie, bo uznałem, że bez sensu byłoby udawanie, ze jest inaczej. Miałem się oczywiście za osobę ciekawą i interesującą, chociaż nigdy nie starałem się tego pokazywać. Nie zależało mi na poklasku i podziwach, bo chociaż to mi schlebiało, to jednak działo się tak tylko wtedy, gdy nie było to wymuszone. Bo co to była za przyjemność, gdy komplementowano cię, gdy tego chcesz?
Dorian był wampirem, nie ulegało to żadnym wątpliwościom, który sprawiał wrażenie mężczyzny, który wiedział czego chciał. Nie miałem pewności co do prawdziwości jego słów i nie wiedziałem, co rzeczywiście mógł ode mnie chcieć, ale chciałem to sprawdzić i zaryzykować. Na szczęście nie wyglądał na niebezpiecznego.
Możemy się przejść, jeśli masz ochotę. W sumie to bym coś przekąsił – powiedziałem, mając nadzieję, że jasnowłosy zrozumie, o co mi chodzi.

@Dorian Relish

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Wizja wspólnego polowania z nowo poznanym mężczyzną, wzbudziła w Dorianie coś na kształt euforycznego doświadczenia. Może nie był jeszcze u progu definitywnego szczęścia, ale z pewnością było mu do tego dość blisko, a to wywołało tylko falę zmieszania, gdyż wampir rzadko kiedy potrafił utożsamić samego siebie z czymś dobrym. Dobro jawiło się jako swego rodzaju luksus i choć Dorian identyfikował się jako sławetny bogacz, dopuszczał do siebie świadomość, iż na tak duże rozkosze musi jeszcze poczekać. Jednak finalny wniosek był jeden: niekoniecznie jego sny o pozytywnym zakończeniu muszą się ziścić, był przecież doszczętnie zły, zniszczony. Uniósł delikatnie kącik ust w zadowoleniu.
- Mam nadzieję, że będę miał okazje je poznać, ubóstwiam talenty – powiedział po chwili namysłu. Naprawdę szczerze liczył na to, że Bastien w jakikolwiek sposób go zaskoczy. Może nie lubił on ludzi, gardził nimi, jednakże poznanie istoty odmiennej napawało satysfakcją oraz pobudzało chęci poznawcze. Relish uważał, wręcz był pewien, iż jednostki stąpające po Ziemii przez długie lata, posiadały cały wachlarz możliwości do zaoferowania. Na samą myśl o zapoznaniu się z różnymi wariantami cech czy umiejętności mężczyzny, siedzącego przed nim, czuł się ukontentowany. Wampir w tamtym momencie był już pewien, iż podjął naprawdę słuszną decyzję, idąc drogą swego wewnętrznego planu o otwarciu się na nowe ścieżki rozwoju interakcji.
- Nie ukrywam, że właśnie na taką odpowiedź liczyłem, zrobiłem się naprawdę… spragniony – dodał, gdy doszedł do niego ostateczny wydźwięk słów, wypowiedzianych przez rozmówcę. W końcu będzie mógł zaspokoić swój głód z kimś najwyraźniej dość chętnym do takich działań. Miał ochotę zacząć kreślić mentalny plan działania, wizje wspólnego polowania. Był naprawdę zaintrygowany sposobem w jaki Bastien najbardziej lubi łowić niewinne duszyczki. Już chciał go o to zapytać, jednak koniec końców postanowił wysilić się, zachować cierpliwość i pozwolić losowi toczyć się własną koleją. Finalnie przecież jest co raz bliżej momentu odkrycia prawdy na własne oczy.
- Czy masz może jakąś szczególną okolicę na myśli? – zapytał zaintrygowany. Nie mógł nawet konkretnie ulokować, gdzie właściwie się znajduje, zaczął popadać w tak bardzo charakterystyczny dla siebie amok. Powoli odlatywał w niebyt, myślał już tylko o mordzie oraz mężczyźnie, który zaproponował coś tak cudownego i błogiego, jak posilenie się.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Rzadko zdarzało mi się, że proponowałem wspólne polowania. Lubiłem samotność, lubiłem swobodę, którą owa samotność mi zapewniała. Nigdy nie wiedziałem i nie mogłem przewidzieć tego, jak ktoś się będzie zachowywać. W naszej wampirze społeczności nie brakowało bowiem… specyficznych osobników, od których wolałem trzymać się z daleka. Nie wiedziałem, z kim miałem do czynienia, ale nieznajomy mężczyzna wydawał się intrygujący na tyle, by zaryzykować i pozwolić sobie na odstępstwo od mojej samotniczej reguły. Uśmiechnąłem się lekko.
Być może… kiedyś – odpowiedziałem. Żyłem wystarczająco długo, by mieć czas na nauczenie się wielu przydatnych umiejętności. Tych mniej przydatnych również się kilka znalazło. Nie wiedziałem jednak, czy są one warte poznania. Byłem bowiem praktyczną osobą. Nie widziałem sensu w tym, by uczyć się i szkolić w czymś, co w żaden sposób mnie nie interesowało albo nie uznawałem tego za przydatne. Nie byłem fanem marnowania czasu, chociaż miałem go przecież już pod dostatkiem.
Masz jakieś preferencje, co do ulubionego napoju? – zapytałem z ciekawości. Nie wiedziałem bowiem na co się szykować. Każdy wampir miał swoje ulubione propozycje. W moim przypadku była to krew grupy B, a gdy trafiło się jeszcze Rh- to było doprawdy ekstatycznie. Nie wiedziałem jednak, czy udałoby mi się trafić n ataki rarytas, bo była to jedna z najrzadszych grup krwi. Od zawsze miałem jednak wymagające podniebienie.
Z chęcią dam się gdzieś zaprowadzić – powiedziałem. Oczywiście to ja wyskoczyłem z propozycją na jedzenie, niemniej jednak nie miałem nic przeciwko temu, żeby to Dorian pochwalił się swoimi upodobaniami. Chciałem go bowiem poznać, zrozumieć, z kim miałem do czynienia zanim postanowię w ogóle zainwestować siebie w tę relację.

@Dorian Relish

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach