Liczba postów : 72
Tytuł: Everything is blurry
Data: Druga połowa XX wieku
Miejsce: Paryż
Kto: Dorian Relish, Bastien Laviscount
Dorian uważał los za twór przewrotny, nieokiełznany i pełen niespodzianek, które nijak się miały do bycia satysfakcjonującymi. Mimo braku jakiegokolwiek optymizmu wciąż miał w głębi duszy, ogarniętej obecnością nieobecności, jakiś pociąg do działania, planowania i rozkładania otaczających go wydarzeń oraz istot na czynniki pierwsze. Zadawał sobie wiele pytań bez odpowiedzi, a przynajmniej z pozoru. Dokąd zmierzał? Nie wiedział, ale wcale nie oznaczało to, iż do nikąd. Finalnie każdy miał swoją drogę do przejścia, pomimo wielu równi pochyłych. W trakcie swojego żywota był konfrontowany z najrozmaitszymi jednostkami, czy poglądami. Pracował zawzięcie nad swoimi oglądami czasami będąc wyznawcą hedonizmu, innym razem - podążając za myślą makiawelizmu. Nie uznawał miłości, ciepłych słów, czy czułego dotyku, nie pobudzały w nim nic…nawet niechęci. Po prostu czysta ambiwalencja do uczynku.
Co innego jeśli chodziło o miłość cielesną. Dorian lubował się w mocnym dotyku, intensywnych doznaniach, jak i amoralnych przeżyciach. Czym jest jednak moralność? Dla każdego czymś zgoła innym. Relish z każdą kolejną dekadą zacierał w sobie jakiekolwiek granice, więc i poczucie jakiejś moralności zacierało się wraz z nimi. Mimo wszystko w trakcie swoich krótkich romansów, niezliczona ilość kobiet narzucała mu własną. I naturalnie w tym zaczął jawić mu się problem. Uwielbiał obcować z niewiastami. Miały miękką skórę, podatną na zranienia; delikatne żyły, w których tak cudownie krążył upragniony przez niego szkarłat, ale miały również zahamowania. Miały „ale”, potrafiły rozpalić do czerwoności, aczkolwiek z gniewu. W przypływie negatywnych emocji Dorian tracił nić zapanowania nad własnymi pragnieniami. Zatapiał kły w filigranowych ciałach, rozkoszował się nimi, kąsał w różnych miejscach, tylko po to, aby finalnie rozerwać je na strzępy.
Miał już dość narzuconego rygoru, miał dość kobiet oraz ich słabości, miał dość kruchości. Z tymi przemyśleniami udał się do ulubionego baru, aby napić się czegoś…dobrego, prostego, a jednak mocnego. Zajął miejsce w jednym z najbardziej zaciemnionych zakątków, które pozwalało mu na dokładną obserwacje otoczenia. Postanowił, że dziś złamie swoje ostatnie bariery, potrzebował jednak…wspólnika. Ze skupieniem taksował spojrzeniem zebrane istoty i dostrzegł jego. Mężczyznę z nieprzeciętną urodą, Nie mógł oderwać od niego wzroku, zastanawiając się nad tym, jak mógłby do niego zagadać i czy taktownym byłoby zaproponowanie drinka.
@Bastien Laviscount
Data: Druga połowa XX wieku
Miejsce: Paryż
Kto: Dorian Relish, Bastien Laviscount
Dorian uważał los za twór przewrotny, nieokiełznany i pełen niespodzianek, które nijak się miały do bycia satysfakcjonującymi. Mimo braku jakiegokolwiek optymizmu wciąż miał w głębi duszy, ogarniętej obecnością nieobecności, jakiś pociąg do działania, planowania i rozkładania otaczających go wydarzeń oraz istot na czynniki pierwsze. Zadawał sobie wiele pytań bez odpowiedzi, a przynajmniej z pozoru. Dokąd zmierzał? Nie wiedział, ale wcale nie oznaczało to, iż do nikąd. Finalnie każdy miał swoją drogę do przejścia, pomimo wielu równi pochyłych. W trakcie swojego żywota był konfrontowany z najrozmaitszymi jednostkami, czy poglądami. Pracował zawzięcie nad swoimi oglądami czasami będąc wyznawcą hedonizmu, innym razem - podążając za myślą makiawelizmu. Nie uznawał miłości, ciepłych słów, czy czułego dotyku, nie pobudzały w nim nic…nawet niechęci. Po prostu czysta ambiwalencja do uczynku.
Co innego jeśli chodziło o miłość cielesną. Dorian lubował się w mocnym dotyku, intensywnych doznaniach, jak i amoralnych przeżyciach. Czym jest jednak moralność? Dla każdego czymś zgoła innym. Relish z każdą kolejną dekadą zacierał w sobie jakiekolwiek granice, więc i poczucie jakiejś moralności zacierało się wraz z nimi. Mimo wszystko w trakcie swoich krótkich romansów, niezliczona ilość kobiet narzucała mu własną. I naturalnie w tym zaczął jawić mu się problem. Uwielbiał obcować z niewiastami. Miały miękką skórę, podatną na zranienia; delikatne żyły, w których tak cudownie krążył upragniony przez niego szkarłat, ale miały również zahamowania. Miały „ale”, potrafiły rozpalić do czerwoności, aczkolwiek z gniewu. W przypływie negatywnych emocji Dorian tracił nić zapanowania nad własnymi pragnieniami. Zatapiał kły w filigranowych ciałach, rozkoszował się nimi, kąsał w różnych miejscach, tylko po to, aby finalnie rozerwać je na strzępy.
Miał już dość narzuconego rygoru, miał dość kobiet oraz ich słabości, miał dość kruchości. Z tymi przemyśleniami udał się do ulubionego baru, aby napić się czegoś…dobrego, prostego, a jednak mocnego. Zajął miejsce w jednym z najbardziej zaciemnionych zakątków, które pozwalało mu na dokładną obserwacje otoczenia. Postanowił, że dziś złamie swoje ostatnie bariery, potrzebował jednak…wspólnika. Ze skupieniem taksował spojrzeniem zebrane istoty i dostrzegł jego. Mężczyznę z nieprzeciętną urodą, Nie mógł oderwać od niego wzroku, zastanawiając się nad tym, jak mógłby do niego zagadać i czy taktownym byłoby zaproponowanie drinka.
@Bastien Laviscount