Spooky, scary skeletons send shivers down your spine

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Tytuł: Spooky, scary skeletons send shivers down your spine
Data: jesień 1808 roku
Miejsce: Szwajcaria, Bazylea
Kto: Constanza, Silvan


Małżeństwo! Katedra? Wdowieństwo! Duchowy? Na pewno nie katedra? 
Zgromadzeni w pomieszczeniu raz po raz wykrzykiwali hasła, ku irytacji niewysokiego blondyna o zaczerwienionych policzkach, który z całych sił próbował przedstawić swoje hasło. Mężczyzna najpierw energicznie udawał, że trzyma kogoś za rękę, potem jeszcze energiczniej wykonywał znak krzyża, tylko po to, by zaraz jednocześnie układać dłonie w serce i przecząco kręcić głową, a następnie próbować powtórzyć te wszystkie gesty na raz. Alkohol pewnie mu w tym nie pomagał. Na ostatnie słowa Hermann, bo tak nazywał się mężczyzna, spojrzał z wyrzutem na swoich towarzyszy, a szczególnie na swoją siostrę, Michelle, która wciąż upierała się przy katedrze.
- Sama jesteś katedra! - rzucił niezwykle inteligentnie, na co kobieta jedynie przewróciła oczami.
- To może powiesz nam w końcu, co miałeś na myśli? - odezwał się ktoś inny z jego drużyny - Poddajemy się!
Po pomieszczeniu rozległ się zgodny pomruk, nawet jeśli nie wszystkim uśmiechała się przegrana w tej rundzie.
- Celibat! Pokazywałem celibat! - wykrzyknął Hermann, na co reszta zareagowała śmiechem. 
- Na Boga, jesteś w to jeszcze gorszy niż Silvan - Michelle z politowaniem pokręciła głową.
Silvan, który do tamtego momentu niewiele mówił, zbyt pogrążony we własnych myślach, na te słowa dość szybko wrócił do rzeczywistości.
- Hej! Co to miało… - W tym samym momencie przerwał, gdyż Hermann rzucił się, by gonić siostrę, tym samym potrącając stół, tak, że wampir musiał pilnie ratować swój kufel piwa przed niechybnym rozlaniem się.
Tak właśnie wyglądał wieczór ludzi nauki w ten lub inny sposób związanych z uniwersytetem w Bazylei. 
Po chwili zamieszania, gdy każdy ponownie już siedział na swoim miejscu, nadeszła kolej na drużynę, do której należał Silvan. Jeszcze jakieś dwadzieścia minut temu, każda z dwóch konkurujących ze sobą grup miała określoną kolejność graczy, ale wydawało się, że obecnie wszyscy o tym zapomnieli, więc trzeba było zadać sobie bardzo ważne pytanie.
Kto następny prezentuje hasło
Sam Silvan nie wychylał się szczególnie, bo no cóż, o ile samą grę bardzo lubił, tak graczem podobno był kiepskim. Nie jego wina, że nikt nie mógł zgadnąć, gdy pokazywał rewolucję we Francji z końca ubiegłego wieku.
- To może Renata? - odezwała się nagle jedna z siedzących przy stole kobiet.
Silvan spojrzał w stronę wywołanej wampirzycy i uśmiechnął się do niej zachęcająco.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Zaraz, przecież teraz miał być Ludolf! — zaprotestowała wywołana do spowiedzi Renata, ale gdy wszyscy zaczęli się rozglądać za Ludolfem okazało się, że chłopak przepadł bez wieści, został po nim tylko opróżniony do połowy kieliszek wina.
— Ludolf znowu poszedł szukać żony — skwitowała wesoło Michelle.
— O nie, to się nie skończy dobrze…
— Pamiętacie sierpniowy jarmark? Tak się wtedy załatwił, nieborak, że znaleźliśmy go smolącego cholewki do słomianej kukły w sukience i fartuszku!
— Przynajmniej nie w zagrodzie z prosiakami…
— Ani z tego ani z tego dzieci by nie było.
— Chociaż z lochy jakiś pożytek, gdyby ubić i przerobić na dauerwurst!
Grupka wybuchnęła śmiechem kilku już zdrowo podchmielonych gardeł. Skoro nie było Ludolfa, ktoś poklepał Renatę po ramieniu i ponaglił ją, żeby się nie migała, tylko szła prezentować. Kobieta złożyła wachlarz, ciągle psiocząc, że nie zdążyła przygotować żadnego hasła, lecz przyjaciele tylko machnęli rękoma i stwierdzili zgodnie, że może być coś łatwego, bo Hermann równie dobrze zgaduje, co pokazuje, czyli wcale.
— No dobrze — wstała ze śmiechem. Wyszła na środek, by widział ją każdy przy stole i poczekała, aż zapadnie cisza. Patrzyła po twarzach kolegów po fachu z uśmiechem, który oni uważali za enigmatyczny i knujący, a który w rzeczywistości był zdesperowanym błaganiem o nagłe oświecenie. Może któreś z nich podsunie jej jakieś skojarzenie. Spojrzała i na Silvana, mrużąc na niego oczy z sympatią, ale dopiero zdobny welon Hilde, zawieszony na oparciu jego krzesła, zapalił jej przysłowiowy płomyczek w kaganku.
Podniosła palec ku górze i podbiegła do Silvana, drobiąc kroczkami. Wydobyła zza jego pleców białą chustę z szerokim haftem na krawędziach, rozłożyła ją, strzepnęła i… powiesiła sobie na głowie, jak prześcieradło. Odeszła z powrotem na środek. Poprzez półprzezroczysty materiał widać było niewyraźnie, że Renata się szczerzy.
No? Co to było? Czyżby była aż tak niekreatywna i próbowała pokazać przeciwieństwo poprzedniego hasła?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nie wiedział, czy była to kwestia alkoholu, którego wcale nie wypił znowu, aż tak dużo, czy tego, że udzieliła mu się głupkowata atmosfera wypełniająca całe pomieszczenia, a może po prostu Renata udawała ducha, jak nikt inny, ale na widok przykrytej welonem wampirzycy roześmiał się głośno i szczerze, gdy inni z ich drużyny od razu zaczęli wykrzykiwać odpowiedzi.
Niemal wszyscy, poza Hermannem, który zbyt pewnie siebie stwierdził, że widzi tutaj firankę i tylko firankę, lub ewentualnie antycelibat, zgodnie odpowiedzieli duch.
- Przypomniałaś mi - wydusił z siebie w końcu Silvan, z trudem opanowując śmiech. - O tym, że gdy moja babka zmarła, mój ojciec uparcie twierdził, że widział jej ducha, chodzącego po domu. Podobno była przykryta obrusem. Był pewny, że przyszła się na nim mścić na to, że kiedyś jej ten obrus ukradł. Przez kilka tygodni musieliśmy z matką chować wszystkie nakrycia stołu do skrzyni na noc, zanim się nie uspokoił - Jak się potem okazało tamto "widzenie" jedynie mu się przyśniło, o czym zapomniał. Na obronę ojca musiał jednak przyznać, że był to naprawdę ładny obrus. Chociaż Renata z pewnością była ładniejszym duchem, niż jego babka mogła być kiedykolwiek.
Nie powinieneś żartować z takich rzeczy - zwrócił mu uwagę zirytowany Hermann, von dem Schwarzenegger, jak teraz przedstawiał się Silvan, jedynie przewrócił oczami, wiedząc, że kolega powie zaraz coś strasznie głupiego. - Skąd wiesz, czy to nie był prawdziwy duch? Z takimi istotami nigdy nic nie wiadomo. Mogą się objawiać jako białe szaty, półprzezroczyści ludzie, dźwięki, dym, rozczochrane włosy, albo spadające srebrne łyżeczki.
- Spadające srebrne łyżeczki? Naprawdę? Jak to działa? Zostaje na nich jakiś ślad? Muszą być z czystego srebra? - spytał Silvan z udawaną powagą, jednocześnie kątem oka zerkając na Renatę, sprawdzając, jak ona reaguowała na wypowiadane tutaj bzdury.
Drugi z mężczyzn już otworzył usta, by mu odpowiedzieć, kiedy w ostatniej chwili zrozumiał, że Silvan robił sobie z niego żarty.  Wtedy wymamrotał pod nosem kilka złośliwych uwag pod adresem takich niedowiarków jak on i ze zmarkotniałą miną napił się piwa.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Ech, to było za łatwe… nie miałam czasu pomyśleć, wzięliście mnie z zaskoczenia — zachichotała Renata, ściągając z siebie welon Hilde. Pedantycznie przygładziła po tym włosy w poszukiwaniu nieposłusznych strączków, bezlitosna dla choćby jednego luźnego kosmyka. Zaskakująca dbałość o detale jak na kogoś zdrowo już podchmielonego – no, chyba że było się Renatą. Zwinęła szal w elegancką, równiutką kosteczkę i odłożyła na miejsce. — Następnym razem wezmę… no nie wiem… białego karła. Albo fotosyntezę!
— Fotosynteza! — powtórzył za nią Dieter, klaszcząc w dłonie, a wtedy kilku panów, jak na komendę, zerwało się z krzeseł, rozpostarło ręce na boki, wydęło piersi i zaczęło pokrzykiwać niskimi głosami bez żadnej synchronizacji, ładu ani składu, ot, każdy sobie:
— Foto-synteza, foootoooo-synteeezaaaa!
Przez chwilę udawali kwiatki szukające słońca, chociaż niskie głosy przypominały raczej zawodzenie łosi na rykowisku. Bardzo rozbawili tym Hilde i Michelle, to chyba musiał być jakiś ich hermetyczny żart.
— Cicho! Cicho, słuchajcie Silvana!
Kiedy Silvan opowiadał o swoim ojcu, Renata na powrót zajęła miejsce przy stole. Zamiast usiąść na swoje poprzednie miejsce, podsiadła nieobecnego Ludolfa, tuż obok Silvana, po jego prawej stronie. Zwilżyła gardło odrobiną szampana i otarła kąciki warg palcem serdecznym.
Hermann nabrał piwa w usta, a wtedy w rozmowę wciął się Claus, postawny student nauk humanistycznych i prawa.
— Wiecie, sąsiadce przyjaciółki mojej matki ponoć przydarzyło się kiedyś coś podobnego. Teściowa ją odumarła i krótko po tym zaczęły się w jej domu dziać dziwne rzeczy. Wstawała rano i znajdowała wszystkie obrazy na ścianach i portrety odwrócone do góry nogami albo położone „twarzą do dołu”. Tylko portret rzeczonej świętej pamięci matrony, wiszący nad kominkiem, zostawał tak jak był…
— Pilnowała synowej, haha!
— Jeśli teściowa za życia podłą zołzą była…
— …jak każda teściowa…
— …to jest szansa, że pośmiertnie przedzierzgnęła się w poltergeista.
— Och przestańcie – jęknęła Michelle – Poltergeisty to humbug! Zabawa dla dzieciaków i dowcipnisiów!
— Wcale nie! — znowu oburzył się Herman. Wypalił z pretensją, zapominając, że ma wąsy całe udekorowane pierzyną z piwnej piany. Zmiarkował się, otarł ją rękawem. — I ty przeciwko mnie, siło nieczysta?!
— A ja wam mówię, że to mąż w żałobie za mamusią już na nic nie chciał patrzeć tylko na nią.
— To po co by te inne obrazy na ścianach obracał, gdzie żony na nich nie było tylko pejzaże…?
— Z nudów aby?
Przyjaciele zaczęli żywo dyskutować nad manifestacjami ludzkiej psyche, nad tym, czy emocje mogą przybierać namacalną, fizyczną postać, i tak dalej, i tak dalej. Renata wykorzystała ten moment i pochyliła się nieznacznie w stronę Silvana.
— Wyjaśnij mi proszę — zagadnęła go z szelmowskim uśmieszkiem. — Jak to jest, że niestarzejąca się istota nocy nie wierzy w duchy, hmm?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Dyskusja na temat duchów nabierała rozpędu. Hermann ponownie zaczął tłumaczyć swoją teorię srebrnych łyżeczek, według której jeśli trzymało się je we właściwy sposób, można było poczuć obecność ducha, który miał lekko za ową łyżeczkę ciągnąć. Claus na to przypomniał sobie, że tym razem sąsiad przyjaciela jego ojca, rzeczywiście miał podobną sytuację, a tak poza tym to te łyżeczki domownicy znajdowali w miejscach, w których żadnych łyżeczek nigdy nie powinno być. Oboje zostali wyśmiani przez Michelle, co nie przeszkodziło w prowadzeniu dalszych rozmów na "duchowe" tematy.
Silvan, który właśnie miał wziąć kolejny łyk piwa, na pytanie Renaty, aż ze zdziwienia odstawił swój kufel z powrotem na stół. Nie. Tylko nie Renata. Nie mówicie, że i ona wierzyła w takie bajki. 
- Może dlatego - zaczął, sam nieco przysuwając się do niej bliżej, tak by na pewno nikt nich nie słyszał. No dobrze. Z Renatą mógł o tym dyskutować. Nie była Hermannem, by po prostu spławić ją drobną złośliwością. - Że ja siedzę tu przed tobą, a ducha, jak jeszcze nikt nie widział, tak nikt widzieć nie będzie. - Oczywiście w tym momencie, jak na złość, ktoś wykrzyknął, że miał kiedyś ciotkę wariatkę, co nie dość, że wierzyła w widma, to jeszcze w żywiące się krwią istoty i chodzące lalki. Silvan po prostu postanowił zignorować to, że wraz z wampirzycą zostali właśnie nieświadomie zepchnięci do jednej kategorii ze szmacianymi zabawkami. Przyjrzał się Renacie i przygryzł wargi. Kobieta niewątpliwie zasługiwała na nieco obszerniejsze wyjaśnienia jego rozumowania. - Zresztą… Wiesz, my dalej jesteśmy sobą. Powstaliśmy, bo nasze ciała zostały…. Zmienione, ale już wcześniej tutaj były. Urodzone, tak jak każdy inne. A duchy?  Z czego one powstały? Duszy, której i tak, nikt nigdy nie widział? Niematerialnej woli do życia, która została po śmierci człowieka? - pokręcił głową. - Strasznie tu dużo niematerialnych rzeczy. Za dużo. - Nie raz już o tym myślał i za każdym razem dochodził do wniosku, że ich istnienie musiało być całkowicie naturalne i zgodne z prawami rządzącymi tym światem. Czy miał na to dowody? Poza uporem i kategorycznym odrzucaniem magii, jako odpowiedzi na dręczące go pytania, nie za bardzo, ale planował kiedyś to zmienić. Zresztą coraz to zmieniający się świat i idący za tym postęp, raz po raz udowadniały mu, że chociaż wiele rzeczy jeszcze nie zostało odkrytych, to zabobony i tak mogły zostać z łatwością obalone. - Wyjaśnij mi natomiast. Jak to jest, że taka inteligenta istota nocy w nie wierzy, hm?
Od jego pytanie nie minęło za wiele czasu, gdy drzwi otworzyły się z hukiem, ukazując przed nimi obraz podchmielonej nędzy I rozpaczy.
- Rzucam miłość! - wykrzyknął zdyszany Ludolf. We włosach miał jesienne liście i jakieś patyki, a na górnej części jego odzienia można było podziwiać olbrzymią plamę po winie. Mężczyzna zrozpaczony zamknął za sobą drzwi, i teatralnie położył się na podłodze. - Ignorujcie mnie! Ignorujcie tak jak ignoruje mnie kupidyn! Bawcie się dalej! Ja tu będę leżał i myślał o smutnym życiu, które mnie czeka! - oznajmił, tak że za nic na świecie nie dało się go ignorować.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— To, proszę pana, jest domniemanie. Nigdy nie powiedziałam, że w nie wierzę. — Zatrzepotała figlarnie rzęsami. — Ale i nie-nie-wierzę — dodała wesoło. Wzrok ześlizgnął się jej z oczu Silvana w dół, po jego nosie i zaroście, potem wspiął się na czoło i zmierzwione włosy. Kobieta odsunęła się odrobinę, zmieniając pozycję na krześle w taki sposób, by wyglądało to jak najbardziej naturalnie, ot, zwyczajna maniera wiercipięty, a nie wynik speszenia bliskością. — Nie mam wprawdzie ani dowodu pro, ani contra, ale póki samodzielnie tego nie ustalę, staram się mieć otwarty umysł.
W przeciwieństwie do jej towarzyszy Renata nie była tak naprawdę naukowcem, a przynajmniej nie w ścisłym znaczeniu tego słowa. Zajmowała się prowadzeniem drukarni, spod której prasy wychodziły publikacje uniwersyteckie oraz różnego rodzaju manifesty studenckie.  Nie wszystkie prace, jakie przyszło jej wydać, były równie odkrywcze, by popchnąć świat nauki do przodu i doprowadzić do wielkiego przełomu. Niektóre uparcie powielały istniejące już schematy, nawoływały do cementowania przestarzałych hipotez w imię tradycji (oraz nienawiści do zmian), a zdarzały się i takie, które były, powiedzmy to sobie wprost, zwyczajnie głupie; na przykład, uprawiały zaciekłą propagandę religijną,  zawierały sprośne wierszyki albo otwarcie szydziły z kompetencji wykładających na uniwersytecie profesorów. Zdarzały się też periodycznie wychodzące dysputy dwóch czy trzech ciągle tych samych osób, które rywalizowały ze sobą na jakimś polu i próbowały udowodnić sobie wzajemnie błędy w badaniach, ale z każdym kolejnym „odcinkiem” oddalały się od sedna analiz a  zjeżdżały coraz bardziej na argumenty ad personam. Kilkaset lat później podobne szarpaniny wejdą na sceny muzyczne i zostaną ochrzczone mianem „rap battles”.
Pieniądz nie śmierdzi, Renata wydawała to wszystko i jeszcze więcej, jednocześnie mając możliwość śledzenia na bieżąco wszelkich, mniejszych i większych, afer życia naukowego centralnej Europy. Do tego zakradała się czasem na prelekcje jako wolny słuchacz, ubrana po męsku i zaczesana gładko, a poza tym — była Draculą, głód wiedzy wyssała razem z krwią swojego pana.
— Przyjmuję jednak komplement — zmiarkowała się nagle, że Silvan nazwał ją inteligentną i gdyby była trochę młodsza i o dwadzieścia stopni cieplejsza, być może byłaby się zarumieniła. Zamiast tego zadziornie ukryła usta w kieliszku.
Wtargnięcie Ludolfa przerwało na moment sprzeczkę o srebrne łyżeczki, poltergeisty i wredne teściowe, których złe wibracje ego utrzymywały się w wymiarze fizycznym na długo po ich kopnięciu w kalendarz. O kalamburach chyba też zapomniano, wszyscy mieli już odrobinkę za mocno w czubie.
— Ludi już jęczy jak jakaś zmora.
— Może w następnym życiu ci się uda, przyjacielu.
— W następnym? W sensie jako duch? — zaśmiał się ktoś.
Jedna Michelle zlitowała się nad kolegą i zagadnęła go:
— Opowiadaj, nieboraku, która znowu złamała ci serce?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- W takim razie jak planujesz to ustalić? - spytał, przyglądając się jej ze szczerą ciekawością. Normalnie pewnie darowalby sobie próby dyskusji na ten temat, ale w tym przypadku było nieco inaczej. Znał Renatę, uważał ją za naprawdę inteligentną i zawsze szanował jej chęć zdobywania wiedzy, tak podobną do tej która kierowała nim samym. Wiedział, że nie była przypadkową osobą, traktującą naukę jedynie jako sugestię wobec poznawania świata, wręcz przeciwnie, więc nie mógł zrozumieć, czemu właśnie tak pewnie sugerowała mu, że to on nie miał racji w tej dyskusji. Właśnie dlatego, chociaż wiedział, że było to niemożliwe, tak zaintrygowało go to, jak chciałaby spróbować rozstrzygnąć kwestię istnienia zjaw. 
- Hm? - zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc o czym mówiła. Dopiero wtedy do niego dotarło, że rzeczywiście powiedział jej komplement. Przez chwilę patrzył się na kobietę, z lekko otworzonymi ustami, intensywnie zastanawiając się, co teraz powiedzieć, aż trochę zakłopotany doszedł do wniosku, że wpatrywał się w nią nieco za długo. Szybko zamknął usta, wymamrotał ciche proszę i przeniósł wzrok na Ludolfa, który wyglądał, jak personifikacja wszystkiego co mogło irytować w głównym bohaterze Cierpień młodego Wertera
- Oczywiście, że jęczę jak zmora! - odkrzyknął mężczyzna, wciąż leżąc na podłodze. - W końcu jestem martwy w środku!
- Dobra, dobra. Tak samo gadałeś po tej kukle. Mów co się stalo.
- Wiedzieliście, że córka Zbindenów wyszła za mąż?
- Nie.
- No właśnie! Ja też nie! - jęknął Ludolf, zakrywając sobie ręce z zażenowania i rozpaczy. Po chwili dodał. - A co gorsza ona zachowywała się, jakby też o tym nie wiedziała.
Silvan pokręcił głową i ponownie spojrzał na Renatę.
- Myślisz, że mamy jeszcze szansę wrócić do gry, czy teraz będziemy skazani na godzinę zawodów miłosnych Ludolfa? - spytał ciszej, nie kryjąc przy tym rozbawienia całą sytuacją.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Dobre pytanie. Tak czy inaczej, ja już chyba podziękuję. Grajcie beze mnie. Zainspirowałeś mnie, teraz muszę ułożyć mój wielki plan naukowego ustalenia, czy można się skontaktować z duszami zmarłych — zaśmiała się, wznosząc kieliszek. Chyba już sama nie wiedziała na pewno, czy nadal jedynie się droczy z Silvanem, bo jej umysł już, już pognał w swoją stronę, w polowaniu na pomysły. — Hej, słuchaj, a gdyby tak… położyć człowieka w agonii na mechanizmie, który pozwoliłby dokładnie zmierzyć, czy jego masa zmienia się w momencie oddania ostatniego tchu? Przecież jeśli jakaś „dusza” istnieje i może obracać do góry nogami obrazy i rzucać srebrnymi łyżeczkami… — tu mrugnęła zaczepnie do Hermanna. — …to musi mieć jakąś… hmmm… substancję? Chociaż… wiatr też przesuwa obiekty, a nie ma jako takiej masy… pomieszczenie musiałoby być szczelnie zamknięte…
W jednej chwili mówiła sama do siebie, marszcząc brwi i wpatrując się tępo w obrus przed sobą, jakby przewiercała stół wzrokiem na wylot, aż do samego jądra ziemi, a już w drugiej roześmiała się na głos i żywiołowo odrzuciła głowę do tyłu. Aż zapomniała elegancko zakryć usta.
— Pomyślałam o mące. Silvanie, wiesz, że ludzie, którzy wierzą w opętanie, posługują się sypkimi materiałami, żeby sprawdzić, czy demony mają odciski stópek?
Znowu tak zarechotała, że aż Dieter i Claus zainteresowali się nimi i przysunęli się bliżej z krzesłami.
— Co państwo tak bawi, gołąbeczki? Rozmawiamy sobie o stópkach?
— Rozmawiamy o mące — sprostowała Renata, szczerząc się. — I demonach.
— Mmmm. Coś nie wierzę.
— Och, och! Czekajcie, panowie! A gdyby tak w ramach projektu puścić w prasie anons, żeby publika pomogła znaleźć miejsca „nawiedzone”, i zacząć je badać, po kolei? Można spróbować pertraktacji z niewidzialnym, badać zmiany zapachów, palić kadzidła i obserwować zawirowania dymu…? Można też spróbować na cmentarzu w noc przesilenia, i och, och, w kościele, przecież tam Duch Święty…
— Renato, moja miła, ty chyba nie mówisz poważnie…? — zmarszczył brwi Dieter, uśmiechając się trochę kpiąco. — Coś ty jej do wina dolał, von dem Schwarzenegger, hę?
A Renata aż się zanosiła, nie mogąc się uspokoić.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Pokręcił głową ze szczerym rozbawieniem.
- Nie. Myślę, że sam już nie będę grać. Lepiej się bawię słuchając twoich historii o duchach, a oni i tak ja razie tylko pocieszają naszego romantyka. - uśmiechnął się do niej i wziął kolejny łyk piwa. Jej kolejne słowa jedynie bardziej utwierdziły go w przekonaniu, że Renata w swojej wierze w głupie rzeczy i tak była kimś zupełnie innym, niż osoby o podobnych poglądach, które dotąd spotkał na swojej drodze. Bo ona nie tylko, po prostu, wierzyła w zabobony i bujdy opowiadane przez stare babki. Nie. Ona próbowała je zbadać, niczym prawdziwy naukowiec, a to wydawało się Silvanowi szalenie intrygujące. Nawet jeśli wynik takich badań był z góry przesądzony. Pomyślał przez chwilę o tym co sugerowała. Ciekawość nakazywała mu zobaczyć do czego, by to wszystko doprowadziło i jak dokładniej wampirzyca zamierzała to zrobić. Co więcej, ta sama ciekawość i sympatią wobec kobiety, mówiła mu, że mógłby jej w tym pomóc. Nie uśmiechało mu się jednak marnowanie ludzkiego życia i doprowadzanie niewinnego człowieka na skraj agonii w tak bezsensownym celu. Gdyby wiedział, że to co Renata chciała zrobić rzeczywiście przysłużyłoby się nauce, to może inaczej by na to patrzył. Przygryzł wargi. A gdyby człowiek, którego by wykorzystali i tak musiałby zginąć? Gdyby po prostu przeprowadzić to "badanie" na kimś, kto zostałby przez nich wypity?
- To… To brzmi jak coś co chciałbym zobaczyć. Mogę ci w tym pomóc i udowodnić, że się mylisz, pod warunkiem, że byłaby to dla nas kolacja - oznajmił, ale nie zdążył nic więcej dodać, bo w tej samej chwili dotarło do niego, jak głupio zabrzmiało to co właśnie powiedział. - To znaczy nie, że my razem kolacja. On kolacja dla nas. W sensie ten człowiek. - Strasznie ciężko mu było jednocześnie tłumaczyć się z tego w sposób jasny i szeptać, tak by nikt z niewtajemniczonych nie posądził ich, zresztą słusznie, o jedzenie, czy raczej picie, ludzi. I czy mu się wydawało, czy nagle w pomieszczeniu zrobiło się dziwnie cieplej? 
Całe szczęście jej rozbawienie mąką, sprawiło, że nie musiał już dłużej myśleć o swojej "wpadce". Zaśmiał się, bo śmiech Renaty potrafił być naprawdę zaraźliwy..
- Claus po prostu potrafi wyłapać słowo stópki z każdej rozmowy. - rzucił żartobliwie.
- A wiesz, że coś w tym jest? - teraz do Dieter nie mógł powstrzymać się od rozbawienia. - Ostatnio pytał się mnie, czy Juliusz Cezar zamoczył nogi w Rubikonie, gdy go przekroczył, a potem…
- Nie! Nie! Cicho. Byłem wtedy bardzo pijany, dobrze? Bardzo, ale to bardzo pijany - Claus rzucił się, by zakryć usta kolegi.
Silvan pokręcił na to głową z uśmiechem i wrócił do słuchania Renaty, nie będąc już pewnym, czy mówiła na poważnie, czy też stroiła sobie z niego żarty. W każdym razie na wzmiankę o Duchu Świętym sam nie mógł powstrzymać głośnego śmiechu.
- Nic! Przysięgam! Ona tak sama z siebie! - zaprotestował, pomiędzy jedną falą śmiechu, a drugą. - Boże Renato, udowodnij mi jakkolwiek, że to warte badania, a mogę nawet podpisać ten anons własnym nazwiskiem, a potem posypywać mąką każdego napotkanego duchownego, by zobaczyć czy nie chodzi za nim Duch Święty.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Kiedy tak zaczął się niezręcznie motać i kręcić z tą całą „kolacją”, Renata wlepiła w niego spojrzenie lekko zamglone wcześniej palonym tytoniem z wesołymi ziółkami oraz cieniutką firanką z łez rozbawienia, które osiadły rosą na jej rzęsach. Ramiona ciągle podskakiwały jej w niemym chichocie, ale twarz nagle nabrała jakiegoś innego, dziwnego wyrazu.
Rozczulił ją. Rozczulił ją, skubaniec.
Wtedy wpadli chłopcy i znów wszyscy zaczęli się śmiać, bardzo nieprzyzwoicie. To był dość jasny znak, że noc była późna i co poniektórzy powinni już zacząć zbierać się do swoich stancji, zanim z pijackiego nastroju wyniknie coś bardziej kompromitującego. I chociaż noc była porą wampirów, a więc dla nich życie się dopiero zaczęło, Renatę też powinien ktoś powstrzymać, wszak tak nie przystało zachowywać się damie.
Przyjaciół co prawda już nie oszuka, wiedzieli, jakie było z niej ziółko…
— W tej chwili udowodnić nie mogę niczego, że warto, ale! — uniosła rezolutnie palec — prawdziwy badacz eksploruje różne możliwości bez względu na to, jakiego osobiście spodziewa się wyniku ani czy na horyzoncie widnieje gwarant powodzenia. Podchodzisz do tego ze złej strony, Silvanie. Trzeba zarzucić swoje przekonania i pozostać bezstronnym. Otwartym i ciekawym. — Sięgnęła po swój wachlarz, rozłożyła go i jęła owiewać sobie twarz, bo z tego śmiechu rumieńce jej aż wykwitły pod piegami. — Mierzyć i obiektywnie notować wnioski, a nie tylko szukać argumentów na potwierdzenie własnej tezy. Jeśli jednak chcesz, możesz iść ze mną w konkury… KONKURENCJĘ, konkurencję — poprawiła się natychmiast — zmagania miałam na myśli… Jak ci badacze, którzy zamawiają w mojej manufakturze wydruki swoich broszurek z pojedynkami… — zaśmiała się. — Potraktuj to jako projekt po godzinach… dla rozrywki...
Znajomi uczeni w żartobliwym napięciu oczekiwali, co też wyjdzie z tego wyzwania, jakie rzuciła Silvanowi Renata. Ktoś polewał pod stołem kolejną rundę domowego alkoholu z szyszek, jakby szykując się na toast dla zatwierdzenia zakładu. Ktoś inny nie wytrzymał napięcia i wzniósł powinszowania przedwcześnie, poniosły się przyśpiewki.
Korzystając z tego, że znowu prawie ich zagłuszono, Renata uśmiechnęła się skromnie i dodała cicho:
— A kolacja może być razem… mnie nie wadzi.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
W jej wywodzie znalazłoby się kilka rzeczy, na które najchętniej od razu by zaprzeczył, ale nie przerwał jej ani razu, jedynie przysłuchując się temu co miała do powiedzenia z lekko zmarszczonymi brwiami, aż wreszcie, gdy skończyła, dotarło do niego, że jakimś cudem przekonała go do tego pomysłu. Boże, to jak Renata potrafiła opowiadać o czymś tak irracjonalnym, jak badanie istnienia duchów, z taką pewnością siebie było naprawdę godne podziwu, bo jak jeszcze chwilę temu jedynie z zakładu żartował i wątpił, czy wampirzyca potraktuje jego słowa na poważnie, tak teraz był gotów rzeczywiście spędzić z nią swój wolny czas, by zobaczyć co z tej ich konkurencji wyniknie. Nie, że zakładał, by Renata znalazła sposób, by zaciągnąć go do prawdziwie nawiedzonego domu i postawić przed obliczem jeszcze prawdziwszej zjawy. Tutaj dalej uważał, że to on i jego racje byli na wygranej pozycji. Chociaż jakby próbowała zaciągnąć go do nawiedzonego domu, to pewnie by się dał. I tak by nic w nim nie znaleźli poza przerażającą ilością kurzu i zwłokami kilku szczurów.
- Dobrze. Zróbmy tak. Z tobą dla rozrywki mogę gonić Ducha Świętego. - powiedział, wyciągając w jej stronę rękę, by przypieczętować tę dziwną umowę[/b] - Na te słowa część towarzystwa zaczęła pić w atmosferze ogólnej wesołości, a Claus i Michelle, niezależnie od siebie, rozpoczęli przyjmowanie zakładów, które jak udało mu się wywnioskować ze strzępków rozmów, w większości jednak faworyzowały Renatę. Spojrzał rozbawiony na kobietę i przez myśl mu przemknęło, że naprawdę był ciekawy, czy kobieta miała już coś zaplanowanego, czy też dopiero obmyślała swoje plany na naukowe obalenie logiki tego świata. 
Jej kolejne słowa nieco zbiły go z tropu. A już myślał, że nie będą wracali do tematu tej nieszczęsnej kolacji. Jego spojrzenie nagle powędrowało do kłócących się Michelle i Clausa, którzy najwyraźniej właśnie zrozumieli, że oboje wpadli na ten sam pomysł zbierania zakładów, byle jak najdalej od wpatrujących się w niego brązowych oczu Renaty. Wreszcie, po chwili wahania, po prostu skinął głową, nie do końca będąc pewnym, czy właśnie się zgadzał na kolację z wampirzycą, czy tamten eksperyment. Szybko dokończył swoje piwo i wreszcie ponownie spojrzał na kobietę. - To kiedy chcesz zacząć tę konkurencję? W końcu to twoje badania. - spytał, chcąc szybko zmienić temat na takim, w którym przynajmniej wiedział co powiedzieć.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Dostrzegała drobne sygnały, jakie nieopatrznie, pewnie wbrew swojej woli, Silvan wysyłał ku niej. Jak czasami niezręcznie unikał jej wzrokiem, jak się przejęzyczał albo gorąco tłumaczył z dwuznaczności, jak szukał przestrzeni i dystansował się tuż po tym, jak za bardzo się do niej zbliżał. To nie był pierwszy raz, gdy Renata przeżywała coś podobnego. Kiedy była jeszcze bardzo młodą i urodziwą dziewczynką, chłopcy z okolicznych majątków często zabiegali o jej względy, ku jej wielkiej, próżnej uciesze. Poza swoją pierwszą wielką miłością szczególnie pamiętała jednego innego, którego jej papa przygarnął na parobka, gdy ojciec chłopaka pewnej zimy utonął pod krą zamarzniętego jeziora. Ermiasz mu było, a może Jorma? Coś w tym rodzaju, w każdym razie. Zalecał się do niej łobuzersko, tak, że w pierwszych miesiącach pomyliła jego adorację z rywalizacją, z kpiną. „Czy ostrzegłaś go, że i jego wyślą do zakonu, jeśli będzie patrzył tak na Ciebie?”, pisał jej przyjaciel w liście. Nie ostrzegła. Była świadoma swoich naturalnych przymiotów i korzystała z nich niezwykle zuchwale, czerpiąc pyszałkowatą przyjemność z przyprawiania innych o speszenie. Dlaczego nie, skoro mogła dzięki temu dostać to, czego chciała? Narine oczy miała przepastne, lecz serce zamknięte na siedem spustów. Widziała, że Silvan się kryguje, a dla niej to była woda na młyn.
Kiedy więc Silvan wyciągnął ku niej rękę w niewinnym geście, jedynie by przypieczętować zakład, Renata ujęła ją z rozmyślną powłóczystością, jakoś tak dziwnie uroczyście, bez wstydu przy tem patrząc mężczyźnie w oczy. Jakby oprócz naukowej rywalizacji rzucała mu także wyzwanie, jak kobieta mężczyźnie, czy zdoła znieść jej tupet i nie cofnie gwałtownie dłoni, zdjęty onieśmieleniem.
„Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszelkie sprawy pod niebem” odparła na to sentencjonalnie, cytatem z Biblii, Księgi Koheleta dokładniej. W brązowych oczach wampirzycy tańczyły rozbawione iskierki. Po tym Renata zasłoniła wargi kieliszkiem i nabrała wina w usta.


***


Trzy dni później w dzienniku studenckim ukazał się żartobliwy anons nawołujący do zgłaszania do wydawnictwa miejsc „nadprzyrodzonych”, o tajemnych bądź niepokojących aurach, takich, które zdejmowały niewyjaśnionym poczuciem trwogi, bądź też takich, w których zdarzało się ludziom doznawać wyjątkowych rewelacji religijnych, uduchowionego natchnienia.
Nic w ogłoszeniu nie sugerowało, że dotyczy ono poważnych badań akademickich, można było wręcz odnieść wrażenie, że chodzi wyłącznie o niewinną rozrywkę humanistyczną z okazji Dnia Wszystkich Świętych. Nie było nazwiska, autor był anonimowy, podpisany jedynie jako Redakcja.
Dzięki uradowanej Michelle gazetka ta trafiła również w ręce Silvana.
Renata naprawdę to zrobiła.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Wbrew swojemu poprzedniemu zakłopotaniu Silvan nie odwrócił wzroku w odpowiedzi na jej spojrzenie, które choć nie wydawało się mu nieżyczliwe, sprawiało że wampir jednocześnie chciał cofnąć swoją dłoń, jak i ścisnąć mocniej tę należącą do kobiety. Nie wycofał się jednak. Domyślał po co to robiła. Nie był przecież głupi i widział, że Renata próbuje speszyć go po to, by zasiać w nim niepewność, co do jego racji w tym ich naukowym zakładzie. Uśmiechnął się więc do niej, tak czarująco jak tylko potrafił, by pokazać wampirzycy, że dalej jest pewny swego, po czym pokręcił głową z ozbawieniem na jej uparte milczenie w kwestii tego, co mialo się wydarzyć.


*** 

Śmiał się. Gdy zobaczył ogłoszenie, śmiał się tak głośno, że przechodzący pracownicy uniwersytetu, bo to właśnie przed jego wejściem otrzymał gazetę, zaniepokoili się jego stanem, niesłusznie zakładając, że musiał nawdychać się czegoś szkodliwego w laboratorium. 
Przez trzy ostatnie dni myśli wampira raz po raz powracały do jego ostatniej rozmowy z Renatą, zastanawiając się co takiego planowała i proszę, jego ciekawość właśnie została zaspokojona, chociaż wciąż nieco niedowierzaniem temu, co właśnie czytał. Renata miała dużo pewność siebie, to niewątpliwie trzeba było jej przyznać. 
W należącej do wampirzycy drukarni zjawił  tego samego dnia tak szybko, jak tylko pozwoliły mu na to obowiązki. Nie wyobrażał sobie, by nie porozmawiał z kobietą od razu, po zobaczeniu anonsu, zbyt zaciekawiony jej pomysłami, by czekać z wizytą. 
Oczywiście już nie raz bywał w drukarnii Renaty, toteż na wejściu powitał go znajomy gwar, widok urządzeń, papierów i kręcących się wszędzie czeladników. Nie minęło zbyt wiele czasu, a w polu widzenia wampira pojawiła się powód jego wizyty we własnej osobie. Bez słowa podszedł do niej i z uśmiechem na ustach położył na stole przed nią dziennik studencki, otwarty na bardzo konkretnej stronie. 
- Powiem ci szczerze, że czasami nie wiem, czy powinienem podziwiać twoje pomysły, czy się ich obawiać - oznajmił z udawaną powagą w głosie, chociaż oczy mu się śmiały.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Drukarnia Renaty Farkas, mieszcząca się w kamienicy przy Spalenvorstadt, wąskiej brukowanej uliczce nieopodal kampusu uniwersyteckiego, zawsze pachniała metalem, smarem, świeżym papierem, tuszem i drażniąco intensywną, żywiczną terpentyną. W godzinach wieczornych niektóre prasy nadal klekotały, obsługiwane przez pary czeladników drukujących nakłady na jutrzejszy poranek, inne zostały już wyłączone z użytku i teraz były czyszczone i konserwowane. Jeden z pracowników wyszedł z zaplecza, owijając szyję wełnianym szalikiem, i pożegnawszy się z kompanami oraz z Silvanem, który akurat stał mu na drodze, opuścił zakład, by wrócić na wieczór do domu. Renata pojawiła się niedługo później, w jednolicie czarnej sukni z narzuconym nań roboczym fartuchem, i w czarnych rękawiczkach na dłoniach. Specjalnie dla niego zdjęła ochronę dłoni przed brudem i podała mu rękę do ucałowania na powitanie.
— Dlaczegóż nie oba? — parsknęła, trochę rozbawiona. — Bardzo by mi to pochlebiało. Nie uwierzysz, Silvanie, ale już po trzecim dzwonie po południu zaczęto podrzucać pierwsze koperty! Ludzie są zachwyceni tą zabawą! — wskazała ręką na skrzyneczkę tuż przy drzwiach. Na zewnątrz, w elewacji budynku, znajdowała się metalowa klapka skrzynki pocztowej, przez którą przechodzący w pobliżu spacerowicze mogli wrzucać anonimowe listy. Papiery wpadały do środka drukarni, a dokładniej: do podstawionego pod klapkę kontenera. Drukarnia Renaty nie zajmowała się wydrukiem żadnego konkretnego periodyku o renomowanym tytule; spod prasy wychodziły książki, ulotki, plakaty ogłoszeniowe, wolumeny tworzone na zamówienie, prace badawcze, czasami rozmaite atlasy, modlitewniki, tomy poezji, i oczywiście ta osławiona już gazetka uniwersytecka – to właśnie do niej najbardziej przydawały się sugestie czytelników, choć nie tylko. W tej chwili, kiedy rozmawiali, w pudełku leżała jedna koperta. Renata wyjęła ją stamtąd. — Resztę już zabrałam do gabinetu, zechcesz ze mną przejść? — gestem zaprosiła Silvana w głąb pracowni i po schodach na pięterko.
W swoim niewielkim biurze pokazała naukowcowi osiem listów. Dwa z nich napisane były na naprawdę dobrej jakości papeterii, nadawcy jako propozycje podawali starą katedrę botaniczną uniwersytetu oraz jakiś mały, zapomniany kościółek na obrzeżach miasta. Renata wyjęła z szuflady nożyk do otwierania kopert z zamiarem wydobycia nowo nadesłanego, dziewiątego listu.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Dobrze. W takim razie uznajmy, że twoje pomysły wywołują u mnie jednocześnie dreszcze ekscytacji, jak i przerażenia - powiedział żartobliwym tonem, gdy jego usta już musnęły dłoń kobiety.
Rzucił jej pełne zaciekawienia spojrzenie. Ludzie naprawdę, aż tak palili się, by opowiedzieć swoje historyjki związane z duchami? W sumie to powinien się z tego cieszyć, bo oczywiście planował zapytać Renatę o efekty jej ogłoszenia, a szkoda by było, gdyby odwiedził ją tylko po to, aby usłyszeć, że nic jeszcze nie przyszło. To znaczy, oczywiście, czasu spędzonego z kobietą nigdy mu nie było szkoda, ale liczył, że będzie im dane przeanalizować otrzymane wiadomości już tej nocy.
- Oczywiście - odpowiedział, bo chociaż dalej nie wierzył, by którakolwiek z nadesłanych historyjek mogłaby naprawdę pomóc udowodnić Renacie swoje racje, tak był szalenie ciekawy ich treści i co wniosą one do ich małej konkurencji. 
To nie był już pierwszy raz, gdy przebywał w gabinecie kobiety, ale zawsze uderzało go to, jak potrafiła zadbać o porządek na tak stosunkowo niewielkiej przestrzeni. Jego własny gabinet przypominał przy tym pokój niepoukładanego dziecka, nawet jeśli po prostu jego papiery, w których i tak bez trudu potrafił się odnaleźć, często zachowywały się tak, jakby biurko w pokoju należało do nich, a nie do samego Silvana. 
- Duch ukradł kapcie mojej babci. Teraz prześladuje lokalnego szewca - odczytał fragment listu, napisanego na mniej eleganckim papierze. Zmarszczył brwi I doczytał treść wiadomości do samego końca. Spojrzał na Renatę. Rzekomy duch miał być córką jakiegoś bogatego kolekcjonera obuwia, która dożyła późnej starości. - Czy mamy jakieś… kryteria wiarygodności, według których mamy wybierać miejsca do badań? Na przykład to w jaki sposób nasze rzekome duchy straciły życie ? - Przypominał sobie pewne podania, twierdzące, że dusza człowieka błąkała się po świecie jedynie, gdy rozstał się z nim nagle, lub miał jakieś niedokończone sprawy. Nie on jednak był tu ekspertem od badania bajek, chociaż to pytanie doprowadziło to kilku rozważań w jego głowie. - I czy myślisz, że według twojej teorii, my… Albo nie. Nie ważne. - To chyba byłoby zbyt głupie, jak i dla niej. Sięgnął po kolejne listy, te na eleganckim papierze i szybko przebiegł po jednym z nich wzrokiem. Stary kościółek brzmiał już zdecydowanie ciekawiej, zwłaszcza że podobno zamordowano w nim jakąś pannę młodą.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach