but in the meantime - what a day, huh?

2 posters

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

but in the meantime - what a day, huh?

Data:  29 lipca - 4 sierpnia 1950 roku (może się zmienić)
Miejsce: Wiedeń, Austria
Kto: Sahak i Bastien
Opis: Sahak i Bastien otrzymują z góry zadanie, aby zająć się sprawą, która może mieć potencjalnie wpływ na losy wampirzego społeczeństwa, oczywiście zamieszani są sowieci, jak zawsze w tych czasach. Na szczęście Siódmy Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów okazał się idealną przykrywką, aby wtopić się w tłum, nagle wypełniony obcokrajowcami.

29 lipca 1959 roku
późny wieczór

Wiedeń był wypełniony ludźmi. Trwał właśnie Siódmy Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów. Każda godzina tego dziesięciodniowego wydarzenia wypełniona była spotkaniami, demonstracjami, występami i wydarzeniami sportowymi; dziewięćdziesiąt dwie strony przewodnika po wydarzeniach mówiły same za siebie. Tysiące osób umieszczone w dormitoriach, na barkach i w hotelach, ogromne połacie zamkniętych ulic, aby pomóc przemieszczać się od cichych seminariów w kamienicach po wiece na brzegach Dunaju, od marszów do Baletu Leningradzkiego.
Chociaż atmosfera panowała raczej formalna, a i wiedeńczycy nie byli zbytnio zainteresowani przedsięwzięciem czy integracją z delegacjami, poza kilkoma udekorowanymi witrynami sklepowymi w centrum, to noce były głośne. Wystarczyło trochę wina i muzyki, aby kwitły romanse na jedną noc (niektóre z prezentami dziewięć miesięcy później i mieszanymi genami nieznanych ojców), a młodzież rzeczywiście się integrowała. Nie zabrakło bójek, oczywiście, zwłaszcza pomiędzy sowietami i amerykanami. Wystarczyło dotrzeć w odpowiednie miejsca i świetnie się zabawić, a nikogo nie dziwiły zniknięcia, gdy trzeba rzucić coś na ząb.
Przez otwarte drzwi Griechenbeisl na Fleischmarkt 11, najstarszej restauracji w Wiedniu, płynęła muzyka zmieszana z głośnymi rozmowami. Jakaś młoda parka wywijała na bruku do Tequili i wampir obserwował ich z zainteresowaniem. Tańczyli jakąś imitację swinga, potykając się przy próbach akrobacji, robionych tak, aby nie naruszyć godności panienki w zielonej sukience z kołnierzykiem, której wąska spódnica nie pozwalała na swobodne ruchy nóg bez podciągania się ponad kolana. Nie zauważyli jeszcze mężczyzny, którego obecność w bramie zdradzał tylko lekki zarys od światła latarni i żar papierosa.
Sahak czekał na Bastiena, aż ten dołączy do niego. Było już dawno po zmroku, więc liczył,  że nie będzie musiał długo czekać. Mieli zadanie do wykonania, związane, jak w tych czasach wszystko, z rosyjskimi szpiegami, bezpieczeństwem wampirów oraz morderstwami. Na szczęście usłyszał, jak młodszy mężczyzna schodzi po skrzypiących schodach.
Pięć szylingów, że zaraz utknie jej obcas w bruku — rzucił, tak samo czyniąc z papierosem, którego zgniótł obcasem czarnych oksfordów o stopień do kamienicy i kopnął do rynsztoka, gdzie leżało mnóstwo innych niedopałków, nie wszystkie jego oczywiście. Wyglądał prawie modnie, oparty barkiem o wejście do bramy, w cieniutkim golfie i dwurzędowej marynarce, trochę za ciepłej, jak na taką pogodę, ale jemu nie przeszkadzało. Krój, razem ze spodniami na kancik, pasował mu, chociaż nieco uwydatniał jego szerokie biodra i wyglądałby całkiem dobrze, gdyby nie kir, który nosił absolutnie zawsze. Chociaż co jakiś czas wracał do brody, pozbył się je na rzecz absolutnie gładkiego lica, nieco się odmładzając, chociaż i tak zdradzały go siwe skronie. Loki opanował brylantyną, zaczesując włosy na jedną stronę, zgodnie z modą.
Przedstawiał się jako David Laurent, francuz ormiańskiego pochodzenia po matce i takie miał również dokumenty i miał opiekować się wycieczką młodzieży z Paryża. Tą wycieczką oczywiście był Bastein. Taka była historia, gdyby ktoś pytał, ale wątpił, wszyscy zakładali, że każdy obcokrajowiec właśnie po to przyjechał do Wiednia.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Zdecydowanie było w tym mieście za dużo ludzi. Od wojny minęło już ponad dziesięć lat, jednak ciągle dawało się wyczuć jej efekty. Ludzie się jednak cieszyli, a przynajmniej ja odbierałem takie wrażenie, kiedy na nich patrzyłem. Na ulice wracała radość z życia, a w głowach pojawiały się myśli plączące się po znanych i codziennych problemach. Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów wydawał się być idealną okazją do tego, by się rozerwać niemniej jednak wiedeńczycy wydawali się stronić od uczestnictwa. Nie miałem pojęcia skąd mogła wynikać ta awersja, ale domyśliłem się, że było to związane z usposobieniem Austriaków. Nie każdy naród należał do specjalnie rozrywkowych, wystarczyło bowiem spojrzeć na Francuzów, którzy na każdym kroku wydawali się mieć kij wepchany głęboko w cztery litery (i nie zapowiadało się na to, by miało się to zmienić w przyszłości).
Noce rzeczywiście były głośne i w tym czasie mogło się wydawać, że to Wiedeń był miastem, które nigdy nie zasypia. Była w tym pewnego rodzaju magia, która mogła oczarować nawet mnie, co nie należało do prostych zadań. Nie pozwalałem sobie na tego typu rzeczy. Widziałem i przeżyłem już wystarczająco wiele. Teraz wystarczyło jednak trochę alkoholu, muzyki i odpowiednia atmosfera, by zapomnieć o wszelkich troskach i nieprzyjemnościach. Mi się udało, a przynajmniej na ten konkretny moment.
O dziwo udało mi się wtopić w tłum, z którego wyróżniał mnie mój odcień skóry. W Europie na próżno było szukać osób ciemnoskórych, zwłaszcza teraz gdy widmo wojny i czystek etnicznych, które ona wprowadzała, ciągle wisiało nad kontynentem. Ludzie zwracali na mnie uwagę, posyłając najróżniejsze spojrzenia. Nikt jednak nie miał odwagi na konfrontację, co mnie cieszyło, bo nie miałem większej ochoty na niepotrzebne konflikty, które źle by się dla przeciwnika skończyły. Nie czułem się zagrożony, bo ludzie nie mogli mi nic zrobić. Ubrany byłem w czarne, sięgające talii spodnie w kancik, których nogawki sięgały powyżej kostek. Na stopach miałem białe skarpety i czarne oksfordki. Biały podkoszulek starannie wepchnięty był w spodnie, a na to założyłem czarną skórzaną kurtkę. Strój dobrze się prezentował, ale nie wyróżniał się spośród tłumu i w sumie właśnie o to chodziło.
Na umówionym miejscu pojawiłem się spóźniony, co było dla mnie dość typowe. Miałem nadzieję, że mój towarzysz nie oczekiwał punktualności, bo przecież czym jest czas dla nieśmiertelnych, jeśli nie jakąś upierdliwą przeszkodą, którą jakimś cudem trzeba pilnować. Czas nie miał dla mnie większego znaczenia, bo zatrzymał się dla mnie już wiele dekad temu.
Prawie cię nie poznałem – powiedziałem. Nie łudziłem się, że go zaskoczę, gdyż każdy stawiany przeze mnie krok, nawet ten najlżejszy, wydobywał ze schodów skrzypnięcia. Przyjrzałem się mężczyźnie. Wyglądał całkiem dobrze, chociaż nie mogłem się przyzwyczaić do widoku jego ogolonej twarzy. Aż chciało się jej dotknąć, żeby sprawdzić, czy jest prawdziwa, bo przecież zawsze widziałem go z zarostem, więc prawie zapomniałem, że może posiadać szczękę.
Schowałem się w cieniu, który rzucała brama. Stąd miałem dobry widok na wszystko, co działo się dookoła, a jednocześnie sam byłem niewidoczny.
Założę się o dziesięć, że prędzej on ją podepta, jak dalej będzie tak niemrawo poruszać tymi nogami – powiedziałem, przyglądając się tańczącej parze. Dobrze że się bawili, ale to nie mogło skończyć się bez drobnego wypadku. Kilka razy mężczyzna był już bardzo blisko nadepnięcia kobiecie na stopy, ale na szczęście jego buty lądowały bezpiecznie na ziemi.
Powinieneś im pokazać, jak się tańczy – powiedziałem, szturchając mężczyznę zaczepnie w bok.

@Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Zapewne miałby większy problem z brakiem punktualności Bastiena, gdyby nie to, że sam się spóźnił i nieobecność młodszego wampira działała tylko na korzyść. Mógł udawać, że wcale tak nie było, zwyczajnie nie zwracając uwagi na ten fakt. Co się odwlecze, to nie uciecze czy jakoś tak mówiono… nie pamiętał w sumie gdzie.
Nie umiem tańczyć — powiedział, a coś podpowiedziało Bastienowi, to dziwne uczucie, że mężczyzna trochę ściemnia. Nie było to pełne pewności uczucie, jakby częściowo to była prawda, nasączona przeświadczeniem zakonnika, że tak jest. Ormianin nie tańczył na przyjęciach wampirzych ani ja spotkaniach rodzinnych, nigdy nie miał okazji nauczyć się walca, gdy zaczął swoje próby, ten już wychodzi z mody na rzecz namiętnego tanga, potępionego przez papieża. Właśnie tego tańca się uczył.
Sahak przyjął zakład i obserwował, jak parka wywija na ulicy, aż nagle dziewczyna niezgrabnie wpadła w ramiona chłopaka, z bosą stopą, bo jej bucik utknął obcasem pomiędzy kocimi łbami ulicy. Sahak wyciągnął rękę w stronę Bastiena, czekając na swoje pięć szylingów.
Mogli iść dalej.
Jedyny trop jaki mamy — mówił po francusku — to Ute Friedman, pracuje w Ministerstwie… jakimś tam — Sahakowi zabrakło słowa we francuskim, widział je na piśmie, ale nie mógł sobie przypomnieć. — Prawdopodobnie sowiecki cyngiel, zainteresowany naukami Hermetycznego Zakon Złotego Brzasku. Były na razie dwa morderstwa, oznaczone przez policję jako rytualne, które można luźno z nim powiązać. Ofiary zostały osuszone z krwi, ale nie ma podanego sposobu. Złożymy mu wizytę.
Oznajmił, idąc powolnym krokiem w stronę bulwarów nad Dunajem.

rzut na zakład

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Po prostu nie lubiłem przychodzić o czasie. Bo co miałbym niby stracić, skoro czas przestał się dla mnie liczyć? Nie musiałem go pilnować i zawsze się śmiałem, jak inne wampiry mówiły do mnie, że nie chcą tracić czasu na jakieś głupstwa. Może i było to błędne myślenie i byłem przez to wyjątkowo niekulturalny, ale nic nie mogłem na to poradzić.
Widziałem cię, jak tańczysz, więc nie kłam – powiedziałem, spoglądając na niego. Oczywiście ową tańczącą osobą mógł być również ktoś inny, bo wszystko działo się zbyt daleko ode mnie, bym wiedział na sto procent. Niemniej jednak wtedy sądziłem, że to właśnie Sahak próbował swoich sił w tańcach towarzyskich. Ja sam nie przepadałem za tańcem. Nie przepadałem za takim rodzajem bliskości.
Skrzywiłem się widząc, jak but kobiety zsuwa się z jej stopy. Gdybym mógł, czyli gdyby nie było tutaj tylu ludzi, to rzuciłbym czymś nie tylko w Sahaka, ale również w tańczącą parę. Być może to spowodowałoby że bucik pozostałby na stopie i zakład byłby nierozstrzygnięty. Przybiłem mężczyźnie piątkę, bo nie miałem przy sobie akurat pięciu szylingów. Na spłatę długu musiał poczekać.
Jest dużo ministerstw… – zastanowiłem się, bo nazwisko nie mówiło mi nic konkretnego. Na kolejne słowa nieco się skrzywiłem. – Sowiecie… wszędzie się wepchną… nie zdziwię się, jakby mieli wtyki w Radzie Najwyższej – przez chwilę nawet zacząłem się zastanawiać, kogo z Rady dałoby się przeciągnąć na stronę sowietów. Wbrew pozorom szybko doszedłem do odpowiednich wniosków, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. – Osuszenie z krwi… brzmi jak robota kogoś z zakonu – uśmiechnąłem się szerzej, spoglądając na reakcję swojego towarzysza.

@Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Ruda czy blondynka? — zapytał w odniesieniu do tańczenia. Chciał odnaleźć w pamięci, gdzie niby go widział mężczyzna, aby wiedzieć, co poprawić w swoich jakże skrywanych ekscesach, aby żadne czujne oczka nie dostrzegły tego, co kryje się, gdy przejdzie się przez eleganckie wrota. Lubił swoją fasadę świętojebliwego zakonnika, który każdego ranka składa rączki do Boga i prosi o łaskę oraz odpuszczenie grzechów.
W kancelarii. Przekazuje pocztę. Dużo miejsca na infiltrację, względna anonimowość. Mieszka pod Biberstraße 15.
Zza pazuchy wyjął zdjęcie mężczyzny i podał je drugiemu Scalettcie. Przedstawiało ono przystojnego, białego mężczyznę o rysach, które dwie dekady wcześniej nazywano by aryjskimi z niejaką dumą. Jasne włosy, mocna szczęka, kości policzkowe zarysowane tak, że mógłby ciąć nimi papier w drukarni.
Mijali kolejne piękne kamienice, które czekały na lepsze czasy oraz nową farbę, piękne wykusze i zdobienia w stylu wiedeńskiej secesji. Nie na darmo Wiedeń nazywano Perłą III Rzeszy.
Pierwsza ofiara była córką przyjaciółki jego matki, chociaż nie ma dowodów, aby się znali, z drugi był w roczniku szkoły średniej z naszym podejrzanym.
Excuse me, do you have fire? — zaczepił ich jakiś niski mężczyzna około czterdziestki, przerywając wywód Sahaka. Wampir popatrzył pytająco na ciemnoskórego towarzysza, nie znał bowiem angielskiego i nie był w stanie zdzierżyć tego języka, który brzmiał dla niego, jak wnętrzności, które poruszają się pod wpływem gazów, jakby jeszcze trwały w nich ruchy trawienne, mimo że już dawno nie zajmowały swojego miejsca w jamie brzusznej, a zdobiły podłogę.
Nie mówię po angielsku — powiedział po niemiecku, na co brytyjski turysta o końskiej twarzy zrobił brzydką minę. Najwidoczniej on nie rozumiał języków, w których mówił Sahak. Z arabskim mnich nawet nie próbował.

@Bastien Laviscount

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Ty przykułeś moją uwagę bardziej niż ona – powiedziałem podśmiechując się pod nosem. Sahak nigdy nie wydawał się osobą, która pozwalałaby sobie na tego typu rozrywki. Był poważny, a przynajmniej za takiego chciał być uważany i w sumie całkiem mu to wychodziło. Ale ja nie byłem głupi i potrafiłem go przejrzeć. Potrafiłem przejrzeć wiele osób. Zauważyłem bowiem, że jeśli przyglądam się komuś z boku, to wyłapuje więcej niuansów z jego zachowania niż wtedy, gdy wchodziło się w bezpośrednią interakcję. – A jakie wolisz, blondynki czy rude? – zapytałem, spoglądając na niego z ciekawością malującą mi się na twarzy. Wiedziałem bowiem, że nie jest tak święty, za jakiego chce się podawać.
Przyjrzałem się zdjęciu mężczyzny. Rzeczywiście był przystojny. Można było powiedzieć, że był nawet w moim guście, gdyby nie to, że jego twarz źle mi się w tamtym momencie kojarzyła. Miałem dziwny uraz do niebieskookich blondynów, chociaż niczym nie zawinili. To nie była ich wina, że stali się najbardziej pożądaną odmianą człowieka. Wojna na wszystkich odcisnęła piętno, nawet na nieśmiertelnych.
I co mamy z nim zrobić? – zapytałem. Wiedziałem na czym polega nasza misja, niemniej jednak lepiej było dokładnie ustalić, co zamierzaliśmy. Wolałem być przygotowany i mieć wszystko poukładane. Nie chciałem niespodzianek. Bardzo ich nie lubiłem, nawet jeśli były przyjemne, to strasznie mnie irytowały.
He doesn’t smoke – odpowiedziałem szybko. Nieznajomy mężczyzna spojrzał jednak na mnie i jakby stracił zainteresowanie dalszą rozmową. Na całe szczęście. Uśmiechnąłem się złośliwie. Miałem nadzieję, że ludzie peszą się na mój widok, nie przeszkadzało mi to, a dodawało pewnego rodzaju poczucia władzy nad ich zachowaniem.
Masz minę, jakby cię pobił, wiesz? – zapytałem swojego towarzysza. Nie interesowałem się swoją rodziną zbyt mocno, bo nie chciałem im wchodzić w życia. Nie dzieliliśmy tej samej krwi, a stanowiliśmy oryginalną mieszankę różnych osobistości, które splątał los. Nie sądziłem więc, by koniecznym było poznanie o każdym najmniejszych szczegółów. O Sahaku wiedziałem chyba najmniej. Obiecałem sobie, że ta wyprawa posłuży mi za poznanie mężczyzny. Miałem już…
Ojej! Sprzedają strudle! – powiedziałem, kompletnie tracąc zainteresowanie Sahakiem i naszą misją. Przed oczyma miałem właśnie stoisko ze słodkościami. Szarpnąłem ramię mężczyzny, żeby zmusić go do pójścia w tamtą stronę. – Chodź, zjemy – ponagliłem go, chociaż mówiłem to głosem, który nie chciałby usłyszeć sprzeciwu.

@Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Żadną. Dobrze byłoby, gdybyś zwrócił — odpowiedział bez zastanowienia na pytanie o kolor włosów ewentualnej partnerki. Nie chodził na świecie od wczoraj, a fakt, że pilnował swojej prywatności jak Cerber Hadesu, sprawiało, że pojawiali się zainteresowani tym, co kryje się pod zasłoną świętej osoby. Nie dementował żadnej plotki, od takich bazujących na stereotypach o księżach i ministrantach, przez takie, że przemieniał swoje córki, jak już były zbyt dorosłe dla niego, po te z drugiej skali, że rzeczywiście jest święty, nikogo nie zabił, a jedyną krwią, jaką się żywi to zwierzęta z Żydowskich ubojów rytualnych i nowoczesne syntetyki, które dopiero pojawiały się na salonach wampirzych.
Odpowiedź Bastiena była o tyle zabawna, że Sahak pachniał mocno Camelami, które zawsze palił, właściwie
Nie lubię angielskiego — odpowiedział prosto, wzruszając ramionami. Nie darował Brytyjczykowi nawet spojrzenia, chociaż gardził nim natychmiast, jak tylko ujrzał spojrzenie w stronę Bastiena. Sahak sam pochodził z uciskanej mniejszości etnicznej, chociaż z urody był bardzo nieokreślony i prześlizgnął się w kanony urody białych Europejczyków, odkąd musiał z oczywistych przyczyn unikać słońca i jego skóra miała jedynie ciepły oliwkowy odcień.
Sahak nic nie powiedział, wyciągnął z kieszeni pieniądze kupił na straganie dwie porcje strudla w papierowych torebeczkach, grzecznie dziękując kobiecie, która ich obsługiwała, ale bez zbędnej wylewności.
Wracając. Przesłuchać. Wziął wolne, ale został w mieście. Przynajmniej w jego mieszkaniu odbywa się ruch. Dotrzeć do tego czy całość ma coś wspólnego z dziećmi nocy. Możliwie zrobić za anonimowy donos, jeśli to ludzie. Jeśli nie, coś. Zobaczymy.

@Bastien Laviscount


_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Och przestań, każdy ma swoje typy… no chyba że wolisz brunetki? – zapytałem jeszcze, spoglądając na mężczyznę. Nie wiem, skąd wzięło się nagle to zainteresowanie jego upodobaniami względem płci pięknej. Może nie miał upodobań i nie podobała mu się żadna kobieta? Może wolał mężczyzn? Albo dzieci… oby nie, ale był przecież księdzem czy też zakonnikiem, a oni… mają swoje upodobania. Zerknąłem na niego uważnie, nie wyglądał na pedofila, więc nieco się uspokoiłem. Szybko jednak myśl ta wydała mi się niedorzeczna.
Ech, pieprzeni kolonialiści – mruknąłem pod nosem, bo jak można się spodziewać również żywiłem pewną urazę do Brytyjczyków i amerykanów, chociaż jeżykiem angielskim posługiwałem się niezwykle dobrze. Zdążyłem już ogarnąć, zwłaszcza że nie należał do szczególnie trudnych języków, a też w ciągu swojego długiego życia należało się czymś zająć. Ciężko się jednak patrzyło na naród, który w przeszłości wyrządził tyle szkód innym i jeszcze za to nie zapłacił (i nie zapowiadało się na to, by miało się to w jakiś sposób zmienić).
Nauczyłem się już ignorować nieprzyjemne uwagi i spojrzenia płynące w moją stronę. Miałem przewagę nad ludźmi, co dawało mi pewnego rodzaju siłę i pewność siebie. Nie musiałem się przejmować ich nietolerancją. Bo czy ktoś przejmuje się tym, że jedzenie go nienawidzi? Szczerze wątpię.
Sahak, ale ty chyba nie lubisz dzieci, co? – wypaliłem, bo myśl jednak nie dała mi spokoju. Ugryzłem jednak strudla i od razu się rozpłynąłem. – Ale pyszne, we Francji pewnie nie mają takich – rozmarzyłem się i przez chwilę zechciałem przeprowadzić się właśnie do jednej z tych kamienic, które się tutaj znajdowały. Szybko wróciłem jednak do tego, po co tutaj przyjechaliśmy. Za szybko się rozpraszałem i nie chciałem wyjść na nieogarniętego przy mężczyźnie.
Czyli chcesz go obserwować i ogarnąć, o co z nim chodzi. Okej, myślę, że nie powinno być trudno – powiedziałem, ciągle delektując się pysznym strudlem.

@Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Mnich spojrzał na drugiego wampira spod byka, jego krzaczaste brwi prawie złączyły się ze sobą nisko, nad ciemnymi oczami, które wyglądały, jakby ktoś wprawił w oczy mężczyzny oszlifowane turmaliny. Dawno minęły czasy, gdy ciepłe słońce zmieniało je w płynny miód, tak jak nie mogło go dotknąć światło dnia, tak i zaczerniło się spojrzenie, w wiecznym kirze żałobnym.
Zanim odpowiedział, wgryzł się w ciasto, czując pyszny smak jabłek, chyba były to renklody, ale nie dał sobie ręki uciąć, za długo by odrastała. Pyszny sos waniliowy na wierzchu zrobił mu wąsy nad ustami i ciszył się, widząc mnóstwo okruszków, że nie ma brody. Wyglądałby niezbyt dystyngowanie i bardzo niesmacznie, w przeciwieństwie do tego strudla, który rozpływał się w ustach ciepłą masą. Lekko rumowy aromat, wanilia, to wszystko komponowało się na ferie rozkoszy podniebienia. Sahak urodził się w świecie, gdzie miód i cukier były luksusem, a jako mnich nie mógł sobie pozwolić na częste delicje tego typu. Raz, zabraniała mu tego religia i częste posty, dwa, Khor Virap nie było stać na zbyt wiele dobrego. I tak brat Anton wciskał mu, niech ziemia mu lekką będzie, pajdy chleba z miodem, gdy młody Tigran dotarł do klasztoru i wystawały mu żebra i dało się policzyć wszystkie kostki na jego kręgosłupie.
Głównie za jego sprawą chłopak w końcu urósł i rozrósł się w niedźwiedzią posturę, którą miał obecnie, jako dojrzały mężczyzna.
Na Theotokos, nie bądź obrzydliwy. Nie, jedyną osobę, którą kocham, pochłonął Wieczny Mrok niedługo po mojej przemianie it is, what it is, jakby powiedziały dzieciaki niemal sto lat później. W sumie nie wiedział, czemu to powiedział. Może przez strudel, ciasto, które swoją formułą, przypomniało mu o słodkim nazuku, jakie robiła Pani Margaryan i Anoush na święta, zawijane cienkie ciasto filo, przekładane orzechami i miodem.
Jeszcze jakieś inwazyjne pytania? — zapytał, wycierając twarz bawełnianą chusteczką z szydełkową mereżką na brzegach i uniósł jedną brew w górę. Spojrzał na godzinę na swoim niemodnym zegarku z dewizką. — Skup się.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Rzadko doceniałem uroki ludzkiego jedzenia. Za bycia człowiekiem nie miałem okazji do tego, by móc się najeść, więc teoretycznie jedzenie powinno wciąż stanowić dla mnie pewnego rodzaju przyjemność. Tak jednak nie było. Pożywiałem się oczywiście różnego rodzaju pożywieniem, jednak głód mogła złagodzić jedynie krew. Ten strudel to zupełnie inna historia, bo chociaż nie nasycał, to jego smak owładnął całym moim ciałem. Było to tak smaczne, że z chęcią zjadłbym ich jeszcze więcej, ale wiedziałem, że nie był to najlepszy pomysł.
Uśmiechnąłem się, oblizując wagi, gdy słodkie, jabłkowe nadzienie wytrysnęło z ciasta. Spojrzałem jednak na Sahaka, który o dziwo nie wyglądał na zbyt zadowolonego tą chwilą. Być może powodem tego były moje pytania, ale przeczuwałem, że mężczyzna ma na głowie zbyt dużo obowiązków i zmartwień. Współczułem mu, bo nie wiem, czy sam chciałbym się tym wszystkim przejmować. Już dawno przyjąłem bowiem zasadę, że postanawiam żyć chwilą, pozwalając na to by działo się to, co miało się wydarzyć, a ja sam nie miałem zamiaru stać temu na drodze. Być biernym uczestnikiem i obserwatorem wydarzeń.
I od tamtej pory nikt nie wpadł ci w oko? Jesteś stary, w sensie nie wizualnie… wiesz o co mi chodzi, ja też jestem stary – poprawiłem się szybko, żeby nie wyszło że go obrażam. Pojęcie starości u wampirów nie znaczyło kompletnie nic. No może poza wyjątkowo długim stażem życia. Nic więcej. Można powiedzieć, że był to nawet komplement! – Powinieneś sobie kogoś znaleźć, nie można być samemu przez całą wieczność, śluby czystości już cię chyba i tak nie obowiązują – zastanowiłem się. Nie wiedziałem, czy w ogóle go obowiązywały. Nie wiedziałem w jakim zakonie był, nie wiedziałem, kiedy pojawił się u księży i zakonników celibat. Mało rzeczy wiedziałem o duchownych i kościele, bo przestałem być wierzący jeszcze za życia.
Owszem mam pytania… zakochałeś się w jakimś zakonniku, tak? – no bo to przecież było logiczne, a przynajmniej dla mnie wydawało się całkiem logiczne. Machnąłem jednak ręką.
Cały czas jestem skupiony! – zaprotestowałem.

@Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Miałem coś około czterdziestki, jak umarłem i jestem siwy. Jestem stary — powiedział. Jemu to zwyczajnie nie przeszkadzało, zmarszczki, białe skronie i zarost, skóra inaczej naciągnięta na policzkach, lubił oznaki czasu, które tworzyły się na ludziach, ich ciałach. Uważał wiecznie młode wampiry za nieco nudne, aseksualne w swojej idealnej formie, zamrożonej w szczycie wieku. Lubił widzieć blizny, które opowiadały historię. On miał odciski od ręcznego pisania, które już nigdy nie znikną, od godzin spędzonych na malowaniu modlitewników i pisaniu ikon. Miał również bliznę po siekierze, jak prawie odciął sobie palec podczas rąbania drewna.
Pomyślał o bracie Harku, jego najbliższym przyjacielu. Miłość między nimi była czysto braterska, związana z podobnymi wydarzeniami w życiu.
— Nie. To nie był zakonnik — odpowiedział.
Były w nim rzeczy, które gotowały się, a nieznajomość miasta oraz Bastien, który nigdy nie stanowił ważnej figury w jego życiu (właściwie nie mógł sobie przypomnieć żadnej dłuższej rozmowy między nimi, innej niż kurtuazyjnie pierdolenie o pogodzie podczas jakichś wampirzych imprez) sprawiali, że miał ochotę wylać cały atrament, gęsty i lepki, swojej duszy i odpowiadać na nachalne dociekania na temat jego życia miłosnego. Wyrzucić z siebie litanię oczekiwania i opowieść o miłości, która nadawała się na jakąś popularną powieść romantyczną niezbyt wysokich lotów, wydrukowaną na papierze pulpowym, dla znudzonych pań domu, okraszoną dodatkowymi pikantnymi scenami, które nie miały miejsca oraz dobre zakończenie.
Dwie mogiły, a nie żyli długo i szczęśliwie.
Zamiast tego zasznurował usta. Dojadł strudla, chociaż ten nagle przestał mu smakować tak, jak na początku. Miał ochotę spłukać lepkość z siebie, jakby Bastien był pająkiem, w którego sieć wpadł i teraz plątał się w zaciskających się niciach, aby zostać wyssanym z informacji, aż już nic nie zostanie. To jednak mogła robić z nim tylko jedna osoba.
Tu mieszka, widzisz, trzecie piętro, właśnie zapaliło się światło… — powiedział, wyrzucając do śmietnika papierek i wycierając chusteczką dłonie po deserze. Powinni najpierw zjeść pierwsze danie. Soczyste mięso prawdy i rozjaśnienia sytuacji. Zadanie. Sam powinien się skupić, a nie myślami krążyć po Haystanie.

@Bastien Laviscount

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Wcale nie wyglądasz staro – powiedziałem, patrząc na niego i oceniając. Sahak był oczywiście dorosłym, dojrzałym mężczyzną, ale nie był stary, a przynajmniej nie na moje standardy. Wiek dla nieśmiertelnych był oczywiście jedynie liczbą, a my stawaliśmy się zamkniętymi w czasie skorupami. Nasze ciała ledwo się zmieniały i nie było już widać po nas upływu czasu. Było to oczywiście przyjemne, ale dla niektórych mogło stanowić potworną udrękę. Ja sam cieszyłem się, że moja przemiana miała miejsce, gdy byłem dwudziestoparolatkiem. Był to wiek idealny, gdy nie traktuje się mnie jako dziecko, ale też nie jako osobę w pełni dorosłą. Można mi było wybaczyć popełnianie błędy i zganiać je na kark młodości.
Nie chcesz, to nie mów, ale nie ma sensu kisić w sobie wszystkiego, zwłaszcza gdy jest się nieśmiertelnym – stwierdziłem. Ja sam wiele mogłem w sobie trzymać, ale już dawno postanowiłem uwolnić się od zmór przeszłości, która przecież nie była dla mnie łaskawa. Wiedziałem, że gdybym pozwolił sobie na to, by zawładnęła nade mną przeszłość, to nie byłbym w stanie sobie z nią poradzić. Widziałem rozdarcie w oczach mężczyzny, jakby ten chciał powiedzieć coś więcej, jednak jego usta zamknęły się niczym najbardziej mocarne wrota. Nie miałem zamiaru ciągnąć go za język.
Powoli i niezwykle niechętnie, zacząłem kończyć jedzenie. Strudel niknął w oczach tak szybko, jak płomień świecy, któremu odcięło się tlen. Z chęcią zjadłbym kolejnego, ale wiedziałem, że czeka nas zadanie do wykonania.
Spojrzałem we wskazanym kierunku. Światło rzeczywiście zostało zapalone, a dzięki odpowiedniemu położeniu, łatwo można było zobaczyć, że ktoś kręcił się w środku, bo cienie co jakiś czas przesuwały się po materiale zasłony. Było ich kilka.
Chyba nie jest sam… – zauważyłem. – Albo bardzo szybko chodzi w kółko po pokoju – stwierdziłem, wzruszając ramionami. Kto go tam wiedział, co jakiś białasek robi w mieszkaniu. Może lubił biegać w kółko. Ludzie byli wyjątkowo dziwni.

@Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Popatrzył badawczo na Bastiena, gdy ten powiedział o nieśmiertelności. Pokręcił głową. Czasami nadal budził się za dnia, mają wrażenie, że słyszy gulgoczące dławienie się krwią, że jego ręce szczypią ranami od struny klawesynowej w jego rękach. Że jego krew miesza się z tą drugiego wampira, jakby ten chciał naznaczyć go po raz ostatni. Pamiętał, jak dziś, jak patrzył na Adonisa w zakrwawionym, zdewastowanym saloniku, cały oblepiony wnętrznościami, kawałkami mięśni na rękach. Jak spojrzał na niego ciemnymi oczami baranka prowadzonego na rzeź i zapytał: Jesteś ze mnie dumy, ojcze? Zabijesz mnie teraz, ojcze?
Nie jesteśmy nieśmiertelni, tylko trudniej nas zabić.
Miał rację i absolutnie jej nie miał. Byli również puzzlami, dziedzictwem, które inni pozostawiali w nich. Jego charakter pisma armeńskiego przypominał ten Ojca Artura, mnicha z Khor Virat, a pismo Tahiry nosiło podobieństwa do jego własnego, a co za tym idzie, i tego zapomnianego przez historię mężczyznę. Sahak jednak pamiętał. Artur był martwy od ponad dwustu lat, a jednak jego pochylony zawijas nadal żył.
Czytał o efektach badań na tematy, które fascynowały go pięćdziesiąt lat temu i o których dyskutował z osobami, które nie żyły od dwóch dekad. Przygotowywał ormiańską kawę w taki sposób, jak robiła to Anoush, gospodyni we Karmarshen, gdzie odrósł od ziemi i gdzie był pastuchem kóz. Nakładał na włosy olejki tak, jak Narine. Jak pięknie było nosić w sobie miłość innych. Tworzyć ich nieśmiertelność. Wampiry, tak samo, jak ludzie, byli kubkami, które przelewały się w siebie wzajemnie.
Oczywiście, że byliśmy nieśmiertelni.
Jest tylko jeden sposób, aby to sprawdzić — stwierdził Sahak, patrząc na cienie. — Zablokuję drzwi na podwórze i wyjściowe, żeby nam nie uciekł.
Tak, jak zaanonsował, tak zrobił, gdy weszli na klatkę schodową. Najpierw przeszedł w stronę otwartych drzwi na patio i je zablokował stojącą czyjąś zdezelowaną szafką, na której stały kwiatki, a później wytrychem poradził sobie z zamknięciem drzwi wejściowych do kamienicy. Mężczyzna wielu talentów, ale tak to jest, gdy buduje się swoją niezależność finansową na okradaniu bogatych, aby sprzedawać jeszcze bogatszym.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Spojrzałem na niego. Każdy z nas miał paskudną historię, która nie chciała się nas odczepić. Zdawałem sobie oczywiście sprawę z tego, że można nas zabić, jednak prawda była taka, że nie będzie nam dane zaznać czegoś takiego jak śmierć naturalna, która, powiedzmy sobie szczerze, była czymś wspaniałym i prawdziwym błogosławieństwem. Każdy bał się śmierci, jest to jednak naturalna kolej rzeczy i prawdziwą wspaniałością była możliwość śmierci na własnym łóżku, kiedy nasz czas dobiega końca i nie jest przerwany żadnym wypadkiem czy przykrą chorobą. Jak wielu osobom się to nie udaje.
Wiesz co mam na myśli – powiedziałem do niego. Zadziwiające było jednak to, że uczepił się właśnie tego słowa. Znaczyło to, że dusił coś w sobie i nie chciał się do tego przyznać. Nie miałem zamiaru nalegać i naciskać na niego. Interesowało mnie to jednak. Lubiłem bowiem wiedzieć rzeczy, których inni nie wiedzieli, a jeśli trudniej się było o nich dowiedzieć, tym lepiej.
Nieśmiertelność była jednak klątwą. Nie należało bowiem zapomnieć, że wraz z życiem wiecznym, przychodzi możliwość oglądania jak przemija wszystko inne. Społeczeństwa się rozrastały, miasta rosły i zmieniały się. Ludzie przemijali. To chyba było w tym wszystkim najokrutniejsze. Obecnie jest mi z tym dużo łatwiej, ale tuż po moim przemienieniu, byłem świadkiem śmierci wszystkich osób, które znałem, wiele z nich dość szybko zrozumiało, że ze mną jest coś nie tak, gdy na ich twarzach zaczęły pojawiać się pierwsze zmarszczki, a moja pozostawała zawieszona w czasie. Stałem się wybrykiem natury większym, niż dotychczas. Lecz pomimo tego utrata tych ludzi bardzo mnie smuciła. Szybko zrozumiałem, że nie mogę się przywiązywać do ludzi, bo odejdą zanim zdążę się zorientować.
Brzmi dobrze ten plan – powiedziałem, chociaż nie wiedziałem, czy faktycznie był sens pchać się do tego mieszkania już teraz. Myślałem, że tylko się przyjrzymy i gdy będziemy mieć pewność na czym stoimy, to dopiero wtedy zaczniemy działać. Sahak wydawał się jednak zdeterminowany i coś mi mówiło, że nic nie zmieni jego planu.
Zrobiliśmy więc tak, jak Sahak to sobie zaplanował. Ze wszystkim uwinęliśmy się wyjątkowo szybko.
Nie spodziewałem się po tobie takiego zachowania, takich umiejętności – powiedziałem z wyraźnym zaskoczeniem.

@Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Utrzymywanie powierzchowności kapłana wykrzywia oczekiwania. Maski są przydatne tak jak tożsamości. Najważniejsze, aby budować je dookoła prawdy — powiedział, wkładając w usta niezapalonego papierosa i wkładając ręce do kieszeni. — Mam plany na następny tydzień.
Wytłumaczył mimochodem swój, niejako pośpiech, gdy zaczął wchodzić po schodach. Podejrzewał, że sprawa może być bardziej skomplikowana, niż tylko ten jeden mężczyzna i wszystko nie rozwiąże się tylko na odwiedzinach w jego mieszkaniu, chociaż Theotokos mu świadkiem, byłoby mu to na rękę. Miał trzy bilety do Opery Wiedeńskiej, zdobyte w sposób bardzo mało legalny i wymagający morderstwa, ale nieszczególnie zawracał sobie głowę faktem, zwłaszcza że i tak te morderstwa zostały zatuszowane z najwyższą dokładnością. Trójka dżentelmenów nie pochodziła z Wiednia i poszukiwania zaczną się dopiero, gdy nie wrócą do domów we wskazanym terminie.
Wysypisko za to przyjmie wszystko.
Weszli na piętro i rozejrzeli się po korytarzu. Sahak nadsłuchiwał czy w otoczeniu nie rozbrzmiewają jakieś głosy, czy da się dosłyszeć rozmowy, zarówno z mieszkania ich aryjskiego delikwenta, jak i sąsiadujących. Po cichu podszedł do drzwi, które nie były ich celem, zamknął oczy. Czekał, aż drewno przepuści do niego śpiew serc, uśpionych oddechów, ale mieszkanie było puste. Dziwne. Wskazał palcem Bastienowi, aby tamten zrobił to samo tuż obok. Ciemnoskóry wampir za to mógł usłyszeć chlupanie wody, bardzo cicho włączone radio oraz czyjeś nucenie, nieco na bakier z trafianiem do nut, a później przekładanie kartki książki i powolne bicie jednego serca.
Trudno jednak się tego słuchało, bowiem z mieszkania Ute Friedmana dobiegały jakieś stłumione rozmowy, które jednak musiały pochodzić z jakiegoś wytłumionego pokoju, bo nie dało się zrozumieć zupełnie ich treści ani wyczuć, ile osób znajduje się w pomieszczeniu.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach