Liczba postów : 6
13 X
Kobieta średniego wzrostu ubrana w ciemny płaszcz, spod którego wystawał kaptur naciągnięty na głowę, stanęła nad jednym z nagrobków. Jedynie końcówki rudawych włosów wystawały spod kaptura. Wśród alejek nie było nikogo innego - cmentarz świecił pustkami i w zasięgu wzroku znajdowała się jedynie ona - pozornie niewinnie wyglądająca kobieta, wpatrująca się w jeden z nagrobków.
Ku pamięci
Anne-Marie Ricard.
Córki i siostry.
Anne-Marie nie żyje.
Więc dlaczego jej serce nadal krwawi.
Pochylając się nad marmurowym nagrobkiem chciała zamienić się z nią miejscami.
Lata mijały, a jej coraz trudniej było oddychać. I coraz ciężej było znaleźć motywację do wstania z łóżka. Chciałaby po prostu zamknąć oczy i już więcej ich nie otworzyć. Bo ostatecznie Annelie Findling czuła, jakby także umarła.
Sama nie wiedziała po co tu przyszła. Może łudziła się, że stanięcie twarzą w twarz z przeszłością sprawi, że pobyt w Paryżu będzie mniej drażniący. Jednakże imię i nazwisko wyryte w nagrobnej płycie, które należało do osoby, którą kiedyś była przypomniała jej, że przeszłość bolała. Przypominało o zdradzie oraz bólu, który palił tym bardziej podsycane nową złością i nową rozpaczą, której nie można było opisać słowami.
Zielone oczy zaszły łzami.
Nawet nie wiedziała kiedy osunęła się na ziemię, kolanami uderzając o podłoże.
Nienawidziła życia Anne-Marie Ricard.
A teraz również nienawidziła Annelie Findling.
A ten smutek dał iskrę do złości, która wykrzywiła jej usta w niemy krzyk.
Z coraz większą złością patrzyła na nazwisko, które coraz bardziej kuło ją w oczy, jakby chciało ją obrazić. Nie zorientowała się kiedy pazury wysunęły się na zewnątrz, zderzając się z kamienną powierzchnią płyty, zostawiając trzy długie rysy wzdłuż nazwiska.
@Aurore Vayssière