Liczba postów : 1257
Tytuł: We're all mad here
Data: kwiecień 2022
Miejsce: rezydencja Henrietty de Rouvroy
Kto: Henrietta de Touvroy, Silvan Zimmerman, Tahira Darbinyan
Było coś w tej małej wilczej księżniczce, co Tahira uwielbiała, co sprawiało, że mogła ją jeść łyżeczkami. Razem były kwintesencją sojuszu, nawet jeśli w dosłownym wymiarze nie stanowiły jego formy. Francuska dziedziczka, córka potentata w przemyśle spożywczym nieśmiertelnych, była bardziej wampirza niż zafascynowana dzikością i krwawymi polowaniami Tahira, chodząca nierzadko jak obdartus po parkach i slumsach, dla poczucia dreszczyku emocji, zagrożenia, polowania i ciepła krwi z rozerwanej zębami aorty. Panie dyplomatki. Ich spotkania bywały mieszanką wybuchową i nigdy nie było wiadomo, czy w reakcji łańcuchowej damy stonują się, czy coś legitnie – mówiąc bardzo dosadnie – rozjebią.
Egipcjanka cieszyła się bardzo na akuratnie to spotkanie. Udało jej się namówić swojego ulubionego draculowego profesorka na zapoznawczą herbatkę. Ot Silvan był zbyt dobry w tym co robił, aby chować jego wiedzę, doświadczenie i umiejętności dla jednego rodu, z kolei brakowało mu nieco śmiałości czy może zwyczajnej buty, by ścisnąć za gardło złotodajną gęś i korzystać z jej drogocennych jajek. Tahira nie chciała jednak mieszać w to swojego rodu, zajętego swoimi sprawami. Wilkołaki... to był właściwy trop.
Stopa drobnej wampirzycy odziana w ekskluzywną szpilkę o czerwonej podeszwie deptała pedał gazu do tak zwanej dechy. Jej niebieska Tesla 3, wciąż pachnącą nowością, śmigała po Paryskich ulicach, przedzierając się znaną drogą do wiekowej rezydencji. W końcu zajechała na dziedziniec, hamując gustownym ślizgiem.
– Pokochasz ją, jest doskonała. A jej zdanie może być kluczowe potem, podczas rozmów z właścicielem całego tego mięsnokrwistego grajdołka. Mówiłeś, że mieliście okazję już kiedyś rozmawiać? – pytała lekko, jakby przed chwilą nie pruła ponad 200 na godzinę.
_________________
Data: kwiecień 2022
Miejsce: rezydencja Henrietty de Rouvroy
Kto: Henrietta de Touvroy, Silvan Zimmerman, Tahira Darbinyan
Było coś w tej małej wilczej księżniczce, co Tahira uwielbiała, co sprawiało, że mogła ją jeść łyżeczkami. Razem były kwintesencją sojuszu, nawet jeśli w dosłownym wymiarze nie stanowiły jego formy. Francuska dziedziczka, córka potentata w przemyśle spożywczym nieśmiertelnych, była bardziej wampirza niż zafascynowana dzikością i krwawymi polowaniami Tahira, chodząca nierzadko jak obdartus po parkach i slumsach, dla poczucia dreszczyku emocji, zagrożenia, polowania i ciepła krwi z rozerwanej zębami aorty. Panie dyplomatki. Ich spotkania bywały mieszanką wybuchową i nigdy nie było wiadomo, czy w reakcji łańcuchowej damy stonują się, czy coś legitnie – mówiąc bardzo dosadnie – rozjebią.
Egipcjanka cieszyła się bardzo na akuratnie to spotkanie. Udało jej się namówić swojego ulubionego draculowego profesorka na zapoznawczą herbatkę. Ot Silvan był zbyt dobry w tym co robił, aby chować jego wiedzę, doświadczenie i umiejętności dla jednego rodu, z kolei brakowało mu nieco śmiałości czy może zwyczajnej buty, by ścisnąć za gardło złotodajną gęś i korzystać z jej drogocennych jajek. Tahira nie chciała jednak mieszać w to swojego rodu, zajętego swoimi sprawami. Wilkołaki... to był właściwy trop.
Stopa drobnej wampirzycy odziana w ekskluzywną szpilkę o czerwonej podeszwie deptała pedał gazu do tak zwanej dechy. Jej niebieska Tesla 3, wciąż pachnącą nowością, śmigała po Paryskich ulicach, przedzierając się znaną drogą do wiekowej rezydencji. W końcu zajechała na dziedziniec, hamując gustownym ślizgiem.
– Pokochasz ją, jest doskonała. A jej zdanie może być kluczowe potem, podczas rozmów z właścicielem całego tego mięsnokrwistego grajdołka. Mówiłeś, że mieliście okazję już kiedyś rozmawiać? – pytała lekko, jakby przed chwilą nie pruła ponad 200 na godzinę.
_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!