We're all mad here

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tytuł: We're all mad here
Data: kwiecień 2022
Miejsce: rezydencja Henrietty de Rouvroy
Kto: Henrietta de Touvroy, Silvan Zimmerman, Tahira Darbinyan


Było coś w tej małej wilczej księżniczce, co Tahira uwielbiała, co sprawiało, że mogła ją jeść łyżeczkami. Razem były kwintesencją sojuszu, nawet jeśli w dosłownym wymiarze nie stanowiły jego formy. Francuska dziedziczka, córka potentata w przemyśle spożywczym nieśmiertelnych, była bardziej wampirza niż zafascynowana dzikością i krwawymi polowaniami Tahira, chodząca nierzadko jak obdartus po parkach i slumsach, dla poczucia dreszczyku emocji, zagrożenia, polowania i ciepła krwi z rozerwanej zębami aorty. Panie dyplomatki. Ich spotkania bywały mieszanką wybuchową i nigdy nie było wiadomo, czy w reakcji łańcuchowej damy stonują się, czy coś legitnie – mówiąc bardzo dosadnie – rozjebią.

Egipcjanka cieszyła się bardzo na akuratnie to spotkanie. Udało jej się namówić swojego ulubionego draculowego profesorka na zapoznawczą herbatkę. Ot Silvan był zbyt dobry w tym co robił, aby chować jego wiedzę, doświadczenie i umiejętności dla jednego rodu, z kolei brakowało mu nieco śmiałości czy może zwyczajnej buty, by ścisnąć za gardło złotodajną gęś i korzystać z jej drogocennych jajek. Tahira nie chciała jednak mieszać w to swojego rodu, zajętego swoimi sprawami. Wilkołaki... to był właściwy trop.

Stopa drobnej wampirzycy odziana w ekskluzywną szpilkę o czerwonej podeszwie deptała pedał gazu do tak zwanej dechy. Jej niebieska Tesla 3, wciąż pachnącą nowością, śmigała po Paryskich ulicach, przedzierając się znaną drogą do wiekowej rezydencji. W końcu zajechała na dziedziniec, hamując gustownym ślizgiem.
– Pokochasz ją, jest doskonała. A jej zdanie może być kluczowe potem, podczas rozmów z właścicielem całego tego mięsnokrwistego grajdołka. Mówiłeś, że mieliście okazję już kiedyś rozmawiać? – pytała lekko, jakby przed chwilą nie pruła ponad 200 na godzinę.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
To Tahira namówiła go na to spotkanie, a on był zbyt ciekawy tego, co mogło z niego wyniknąć, by się nie zgodzić. Prawdę mówiąc sam nigdy nie miał głowy do jakiś układów między rodzinami, czy rasami. Dla niego cała ta dyplomacja sprowadzała się jedynie, do krótkich, uprzejmych pogawędek przy różnych okazjach, toteż sam chyba, by nigdy nie wpadł na pomysł Tahiry. Zresztą to nie tak, że potrzebował jakiejś wielkiej naukowej rewolucji w swoim życiu I innych zmian. Miał w końcu swoje badania nad sztuczną krwią i to mu do szczęścia wystarczało. Z tym, że ostatnio przez dość niespodziewane okoliczności obiecał pewnej młodej wampirzycy pomoc w badaniach nad wirusem, więc tego typu umowy mogły mu być teraz mocno na rękę.

Prędkość z jaką Tahira prowadziła samochód nie robiła na nim żadnego wrażenia. Właściwie to niemal przez całą drogę nie spuszczał wzroku ze swojego telefonu, zbyt pogrążony w przeglądaniu listy potencjalnych nowych podcastów, które planował przesłuchać. Ostatnio naprawdę polubił ten sposób zdobywania informacji, ale nigdy nie mógł się zdecydować na jedną tematykę. Teraz był gdzieś pomiędzy czytaniem opisu programu o jakimś morderstwie w Paryżu, a innym o dramatach na rynku wydawniczym w Ameryce. Dlaczego akurat to go interesowało? Nie miał zielonego pojęcia.

- Mięsnokrwisty grajdołek - zaśmiał się, wreszcie odrywając wzroku od ekranu. - Brzmi jakbyś zamierzała wrobić mnie w pakowanie bezdomnych do puszki, a nie szersze badania - rzucił żartobliwie i pierwszy wyszedł z samochodu od razu poprawiając swoją marynarkę. 
- Hm… Kilka razy podczas różnych wydarzeń, ale nie nazwałbym tego rozmową. Zamieniliśmy po prostu kilka zdań i tyle. Ostatni raz na… Pamiętasz tego wampira Lorenzo, co ciągle malował swoje własne akty brokatem? Twierdził, że zainspirowały go do tego jakieś książki. Zresztą nie ważne. To na jego przyjęciu rozmawialiśmy ostatni raz, ale to tyle. A ty skąd ją znasz?

Humor mu dzisiaj dopisywał, a do samego spotkania miał naprawdę dobre przeczucia, zwłaszcza po zapewnieniach Tahiry odnośnie samej osoby Henrietty. Zresztą ufał młodszej wampirzycy na tyle, by wiedzieć, że nie zamierzała wpakować go w najmniej przyjemną sytuację towarzyską tej dekady.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Henriette nie przepadała za gośćmi. Tahira była jednak wyjątkiem. Ją mogła przyjąć o każdej porze dnia. Miała słabość do niej i zawsze niedosyt po ich każdym spotkaniu. Niestety przyjeżdzała z kimś i to nie czysto towarzysko. Henriette musiała się postarać. Nie mogła po prostu otworzyć drzwi w tym czym była. W dodatku musiała dopilnować, by wszystko zostało wysprzątane przed ich przyjazdem. Czyli mniej więcej każdy chodził na baczność od dwóch dni. Dopilnowała każdego szczegółu. Szykowała się na spotkanie. Jej koty akurat miały deficyt miłości, bo nie odstawiały jej nawet na jeden krok. Jak głupia potem stała z rolką, próbując zdjąć kłaki z sukienki. Postanowiła, że założy coś skromnego od Alexandra Mcqueen. Krój sukni kojarzył jej się z dawnymi kreacjami, które dla niej szyto. Nieco gorzej było z wyborem biżuterii. Żaden naszyjnik nie pasował jej, wydawało się, że jest tam od parady. Dlatego też zdecydowała się założyć jedynie proste kolczyki i parę pierścionków. Malując się podkreślała raczej swoją naturalną urodę, nie przesadzała z ilością cieni czy konturowania. Szyję i obojczyki  podkreśliła makijażem, nałożyła rozświetlacz, chciała przykuwać czymś oko. Paznokcie zrobiła dzień wcześniej, proste nudziakowe, matowe w dodatku. Loki zrobiła na wałki, a potem upięła bardzo luźno, zostawiła dwa kosmyki po bokach, zawsze to jej to dodawało uroku. Widząc na kamerach, że już byli szybko wybrała jakieś perfumy padło na Intense Guerlain. Ta polna lawenda, a następnie słodycz tych perfum pasowało jej do dzisiejszego wyglądu. Szpilki założyła czarne, nawet nie pamiętała już marki ich, były w znakomitym stanie i to było najważniejsze.
    Schodząc na dół upewniła się, że wszystko jest na swoim miejsu. Pogoniła wszystkich tak, by dom został pusty dla niej i jej gości. Oczywiście jeden kot postanowił, że będzie tym odważnym i pobiegnie za Henriette. Stała przed drzwiami i czekała na nich. Spoglądała z politowaniem na kota, który właśnie wykręcał się w każdą stronę.
- Taak, Tahira przyjdzie, ja też się cieszę, a teraz idź stąd, bo cię na pasztet przerobię - mówiła do kotka. Otwierając gością drzwi musiała go odganiać nogą. Tahire uściskała i ucałowała w policzek. Do Silvana uśmiechnęła się. Przypomniała sobie o tym, że po kryjomu sypia z jego synem i uśmiech wyszedł jej jeszcze bardziej promienny. Musiała się ugryźć w język, by powstrzymać śmiech.  Nawet jej ukochana Tahira o tym nie wiedziała, chociaż mogła się domyślać, że widywała się z kimś.  
- Profesorze - zaczęła oficjalnie i podała mu rękę - bardzo mi miło dzisiaj Pana gościć, cieszę się, że mamy okazję się spotkać. Zapraszam.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Jak Ty mnie dobrze znasz... – mruknęła, uśmiechając się ni to do siebie ni to do niego. Trochę żałowała, że mówił tak mało, zapatrzony w świecący ekran, dzieło szatana, jak dobrze jest mieć naładowany telefon zawsze przy sobie, chyba że dzwoni ojciec, z resztą nieważne. Lubiła brzmienie jego głosu, bez względu na treść, którą niosły i to się nie zmieniło od czasu gdy pierwszy raz usiedli przy tym samym stoliku absolutnym przypadkiem, prawie sto lat temu. – To długa historia, niemniej teraz robimy w tym samym interesie. Dbamy o sojusz, coby pijawki z kłakami się wzajemnie nie pozagryzały.– rzuciła mu w odpowiedzi, nim pojawiła się na horyzoncie ona... najbardziej snobistyczna ze wszystkich znanych jej wilkołaków, wychodząca w ciuchach za miliony ze swojej lansiarskiej rodowej rezydencji. Od podpisania porozumienia i obsadzenia ich dwóch na dyplomatycznych funkcjach, Tahira była nieustannie rozbawiona faktem, jak bardzo wampirza jest reprezentantka wilkołaków i jak bardzo zdziczała zdaje się być osoba wyznaczona przez pijawki. Były uosobieniem porozumienia, żywym dowodem jak głupim były lata waśni. Kluczem było znalezienie wspólnego mianownika, nocnych polowań, nieśmiertelności, interesu w zachowaniu maskarady.
– Mon cheri.. – zaczęła wylewnie, z przesadną emfazą, rozkoszując się grą na którą zostali zaproszeni. – To jest właśnie profesor Zimmenrman, o którym tyle Ci mówiłam. Najznamienitszy umysł Paryża, niewątpliwie talent w badaniach i doskonaleniu syntetycznej krwi. Profesorze... – naprawdę miała w dupie to, że Silvan formalnie był tylko doktorem. Przy tym wieku i doświadczeniu spokojnie mógłby mieć i cztery profesury, gdyby nie zasady ukrywania się przed światem i niewygodne pytania potem gdy nagle ktoś odkryje, że znany naukowiec się nie starzeje. – ... to jest lady Henriette de Rouvroy, dyplomatka, estetka, filantropka i moja serdeczna przyjaciółka. – Tak na wszelki zaś tytuły wypłynęły płynnie przez uśmiechnięte usta, omijając koligacje rodzinno-stworzeniowe po obu stronach. Tak po prawdzie, nieśmiertelnych było na tyle niewielu, że każdy, każdego w jakimś stopniu kojarzył.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Chciał jeszcze opowiedzieć na słowa Tahiry  i spytać, czy jest coś, na co powinien uważać, aby nieumyślnie nie obrazić ich gospodyni, ale nie zdążył, bo oto w progu pojawiła się Henriette, która wyglądała dokładnie tak jakby mogła wyglądać stara francuska arystokratka, mieszkająca w takim, a nie innym domu. Prawdę mówiąc, gdyby nie to, że aż tak nie przykładał do tego uwagi, przy stroju wilkołaczki,w swojej, zwykłej granatowej marynarce i białej koszuli, mógłby się poczuć nieco nieodpowiednio ubrany do okazji.
Musiał się mocno powstrzymywać, by nie skrzywić się na to, jak został przedstawiony przez Tahirę. Domyślał się czemu to zrobiła, ale i tak nie przepadał za takim przesadnym chwaleniem jego osoby. Miał wrażenie, że to zawsze brzmiało jakoś tak… sztucznie i dziwnie. Pocieszał się jedynie tym, że Henriette również została przedstawiona mu z pewnymi ozdobnikami.
- Właściwie to doktor Zimmerman, a w Paryżu są zdecydowanie mądrzejsi ode mnie. I myślę, że o ile Tahira nie zaplanowała dla nas konferencji naukowej możemy porzucić zbędne tytułu - oznajmił z uśmiechem, ściskając jej rękę - Bardzo miło mi cię poznać. Nasza wspólna przyjaciółka mówiła mi o tobie dużo dobrego. Cieszę się, że kwestiami sojuszu zajmuje się ktoś taki, jak wy. - A nie jakieś stare nudne zgredy, co najchętniej załatwiałyby wszystkie sprawy listownie. Niestety w ciągu swojego długiego życia poznał i takich.
Oczywiście wszystko to mówił, jak najbardziej szczerze. Może jeszcze nie poznał dobrze Henriette, ale przecież znał Tahirę, więc widział i doceniał ile sił wkładała w swoją pracę. Pracę, która zresztą w jego mniemaniu nie należała do łatwych. Nawet jeśli sam czerpał przyjemność z kontaktów z ludźmi, to i tak pod koniec wolał zamknąć się w swoim laboratorium i mieć spokój, a ciągłe spotkania towarzyskie i utrzymywanie kontaktów bez możliwości dłuższego odpoczynku wydawały mu się mimo wszystko strasznie męczące. Dlatego też skoro obie kobiety były dobre w tym co robiły i nie spowodowały jeszcze przypadkowo żadnego międzyrasowego rozlewu krwi, to nie pozostawału mu nic innego, jak darzyć je dużym podziwem.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Ahhh ta skromność mężczyzn. Henriette nie rozumiała czemu niektóre osoby gdy były komplementowane, musiały naprostować to i odejmować sobie tego. Tym bardziej, że Tahira nie była pierwszą lepszą osobą, która gadała, by gadać. Jej słowa były ważne i powinien czuć się nimi uhonorowany. Przynajmniej ona była. Lubiła komplementy, lubiła te wszystkie przesłodzone słówka. Miło jej się zrobiła na słowa profesora. Zawsze miło jest poczuć się docenionym. Zwłaszcza, że dyplomacja to było jej całe życie. Poświęcała temu każdą swoją chwilę. Podróżowała niejednokrotnie tylko wyłącznie, by porozmawiać z jedną osobą, złożyć podpis i zaraz wrócić. Nie była osobą, która chętnie opuszczała swoje cztery ściany, ale szło przywyknąć. Traktowała to jak rozkaz, a na rozkazy się nie powinno narzekać.
 Zaprosiła ich do jadalni. W pomieszczeniu nie było nikogo poza nimi. Biorąc uwagę charakter ich spotkania, zrezygnowała z kelnerów. Lepiej było nie ryzykować. Gdyby to było większe grono to ktoś musiałby zostać, ale wtedy było zawsze na tyle głośno, że nikt i tak, by nic nie usłyszał. W jadalni zapalone były świece, ustawione na stole w świecznikach, przed oknami i na meblach. Zapaliła też lampy na ścianie, zamiast tego głównego światła, dawały na tyle mocno, że bardzo dobrze widzieli. Żyrandole miały jak dla niej zbyt jasne światło. Na stole stały przystawki, nie brakowało owoców morza czy makaronów lub pieczeni. Gdy jej goście zasiedli przy stole, polała im wina. Gest dla niektórych bardzo prosty, ale dla Henriette to naprawdę wiele znaczyło. Nie lubiła się zniżać do takiej "pracy", a jednak takim szacunkiem darzyła swoich gości, że była wstanie to dla nich zrobić. Jednak damie nie przystawało robić takich rzeczy. Co prawda to nie były już tamte czasy, ale pewne zasady nadal musiały obowiązywać. Tak dla porządku. Po chwili sama zasiadła. Oczywiście przedstawiła im wino jakie mieli pić, jej własne to musiała pochwalić swój wybór.
- Muszę przyznać, zawsze byłam zafascynowana, konceptem syntetycznej krwi. Podziwiam ideę, doceniam jakim przełomowym odkryciem jest.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Uwagę Silvana skwitowała tylko rozkosznie szerokim uśmiechem i kiwającą się głową w niemym geście "ach co za kokietka". Gdy wchodzili do pałacyku, wsunęła jednak dłoń pod jego ramię, jakby szukała wsparcia, dawała wsparcie, ciężko było stwierdzić. Ostatecznie tak łatwiej było pochylić się ku niemu i słodko wyszeptać:
– Jedno Twoje słowo Silvan... a z początkiem 2023 będziesz mieć tę konferencję, choćbym miała z całej Europy ściągać nieśmiertelną śmietankę intelektualną siłą... – Na twarzy wciąż tkwił lekki uśmiech, przeznaczony nie tylko dla niego, ale też dla Henrietty, dopasowany do eleganckiego miejsca, którego sama estetyka sprawiała, że jakoś tak prostowało się plecy. Tak czy inaczej, coś w jej tonie, w roziskrzonych oczach mówiło mu bardzo dosadnie, że nie była to obietnica bez pokrycia.

Zajęła miejsce, siadając na skraju fotela, z teatralnie złączonymi nogami wyciągniętymi wzdłuż podłogi. Ujęła kieliszek, przekrzywiając lekko głowę, spoglądając na wilkołaczycę z mieszaniną troskliwości dopieprzonej nieco bufonadą. Silvan rzadko widział, by zachowywała się w taki sposób. Zazwyczaj swobodna, bezpośrednia w zachowaniu, w nakładaniu sobie jedzenia na talerz i żłopaniu alkoholu w ilościach godnych włoskiej przykrywki, którą przez moment nosiła niczym płaszcz. Tutaj jednak bawiła się w grę Henrietty, choć wyglądało to tak, jakby młodsza siostra namówiła starszą na zabawę w herbatkę, i teraz ta starsza dokładała wszelkich starań by jak najlepiej oddać powierzoną jej rolę.

Odchrząknęła.
–Czy mogę...? Czy mogę jeszcze wejść Ci w słowo? To wszystko wygląda obłędnie kochana, ale wznieśmy toast za to spotkanie. To jest wielka radość, dla mojego wciąż bijącego serca, widzieć parę tak wspaniałych osób w jednym miejscu. Wybaczcie... teraz już zamilknę, obiecuje. – dodała, gdy toast był już wzniesiony, a następnie zaczęła nakładać sobie morskie robaki.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Spojrzał na Tahirę z lekkim zaskoczeniem.
- To… - To był tylko żart chciał powiedzieć, ale powstrzymał się w ostatnim momencie, a w jego oczach coś błysnęło. Tak, oczywiście, wcześniej jedynie żartował, ale tak właściwie… to czemu nie? - Nie jest taki głupi pomysł. - dokończył, posyłając jej uśmiech. Nie dane jednak mu było myśleć nad jej propozycją zbyt długo, gdyż zaraz weszli do jadalni i zajęli miejsca. Widać było, że Henriette starała się zrobić na nich dobre wrażenie i jak na razie dobrze jej wychodziło.
- To wszystko wygląda wspaniale - skomplementował gospodynię. Prawdę mówiąc, patrząc na tę urządzoną salę, a także zachowanie obu kobiet, odniósł wrażenie, że właśnie uczestniczył w jakiejś dziwnej grze. Nie pierwszy raz zresztą, bo przez te wszystkie dekady życia przyzwyczaił się do tego typu zachowań w swoim towarzystwie, ale sytuacje, taka jak dzisiejsza, nawet jeśli nie dawał tego po sobie poznać, zawsze trochę uświadamiały mu, że jego miejsce jest raczej w laboratorium i na mniej formalnych spotkaniach wśród znajomymi, niż w elegancko przyszykowanej jadalni wraz z dwiema dyplomatkami o tym ich charakterystycznym uśmiechu, po którym paradoksalnie nie dało się niczego poznać. No, ale jak trzeba było się w to bawić, to co mógł zrobić innego, niż dostosować się do zasad gry.
Zaraz za wampirzycą uniósł swój kieliszek ku górze i skinął z uśmiechem na jej słowa.
- Myślę, że żadne z nas nie chciałoby, abyś zamilkła Tahiro. To by było dopiero nudne spotkanie, gdybyśmy stracili możliwość rozmowy z tobą. - Zaraz po tych słowach, odwrócił się do Henriette, bo nie uszło jego uwadze, zresztą jak mogłoby, że przed toastem wspomniała o syntetycznej krwi. - Prawda? I pomyśleć, że nie minęło nawet sto lat od jej powstania, a dało się już tyle osiągnąć. Zaskoczyła nas wszystkich. Jeszcze niedawno nie było o niej nawet mowy, a dzisiaj każdy może sobie na nią pozwolić. Niewiarygodne, że… - Że wilkołaki jeszcze nie dały rady powtórzyć tego samego z ludzkim mięsem. Nie. Stop. Poniosło go. Tego zdecydowanie nie mógł powiedzieć. - Wszystko zostało zapoczątkowane, bo profesor Wilmut wraz ze swoim zespołem sklonował owcę. Takie niepozorne zwierzę, prawda? Nawet nie wiedziało ile wniosło do nauki. Swoją drogą, czy to nie jest niesamowite ile jeszcze można osiągnąć w zakresie syntetycznej krwi? Teraz nie smakuje ona wszystkim, ale może w przyszłości można byłoby to zmienić. Zawsze lepiej mieć więcej opcji pożywiania się, prawda? Może dałoby się też sprawić, by odpowiadała pewnym preferencją żywieniowym wampirów. Oczywiście nie mówię o sytuacji, w której ktoś preferuje, nie wiem, pożywianie się księżmi. Co mielibyśmy wtedy zrobić? Dolać do niej wodę święconą? Wtedy nie smakuje tak dobrze. Bardziej chodzi mi o to by pewne składniki… - W tym momencie jego wzrok padł na różowe elementy sukni Henriette, co spowodowało, zmianę toru jego myśli. - Właśnie. Różowy. I o to też mi chodzi. Może nikomu do życia nie byłaby potrzebna różowa, czy niebieska krew, ale czy nie fajniej byłoby ją mieć? Pewnie świetnie sprawdzałaby się na różnego rodzaju wydarzeniach towarzyskich.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Henriette słuchała uważnie profesorka. Wbiła w niego swoje przenikliwe spojrzenie. Nasłuchiwała bicia jego serca. Wampirom ono zawsze tak powoli biło. Słuchała, by wyłapać różnicę. Rzeczywiście, zabiło mocniej gdy zaczął jej opowiadać. Co to byłaby z pasja gdyby leniwie prawie stało w miejscu. Wyłapała to, niewiarygodne że...Nie umknęło jej to że chyba chciał powiedzieć coś innego. Spojrzała na Tahire, tak kontrolnie, by zobaczyć czy też to dostrzegła. Co to było? Przed jakimi słowami starał się uchronić jej czujny słuch? Zniżyła głowę, by nie było widać jej rozbawionego uśmieszku. Może to tylko jej się zdawało? Zamierzała to sprawdzić.
- Niewiarygodne, że obecnie nauka zezwala nam na tak wiele. Niewiarygodne, że mamy możliwość przeżycia tego wszystkiego. Podzielę się czymś osobistym, bo jak sądzę mogę w naszym towarzystwie. Gdy byłam młoda, zachorowałam, bardzo ciężko. Obecnie wiem co to było, a w dodatku ta choroba już nie jest śmiertelna. Kiedyś nie sądziłam, że jest to możliwe.  
Tyle mogła powiedzieć, nie była to bardzo prywatna informacja. Tahira już chyba słyszała tą opowieść. Wyjątkowo nie posmutniała na to wspomnienie. Może zaczynała się godzić z przeszłością? Uśmiechnęła się do Silvana, tak nie ocieplenie wizerunku. Nie miała złych zamiarów, naprawdę. Po prostu była w takim zaczepialskim humorze.  
- Nad czym obecnie pracujesz? O ile to nie jest tajemnica zawodowa. Jestem zwyczajnie ciekawa całego procesu powstawania syntetycznej krwi.  
Zaczęła myśleć o swoim sposobie na pożywianie się. Wampiry miały jakąś inną opcję jak po prostu pożywianie się człowiekiem. Nie narzekała, nie skarżyła się. Jednak dobrze by było mieć trzecią opcję. Nauka to nie była jej działka i szczerze, nie chciała się czymś takim zajmować. Miło było jednak porozmawiać o tym.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Silvan prosił, aby nie milkła, ona jednak zrobiła dużo przestrzeni na to, co miał do powiedzenia. Przypatrywała mu się z niekłamanym zachwytem, ogrzewając się przy żarliwości jego pasji. Choć Dracul był zimny jak stek wyciągnięty z lodówki, kiedy wpadał w studnie wypełnioną syntetyczną krwią, temperatura pomieszczenia wyraźnie się zmieniała. Tahirę pociągało wiele rzeczy w jej wiecznym życiu, jedną z nich z pewnością był płomień, ten temperament niewidoczny na pierwszy rzut oka, ale ujawniający się pod wpływem katalizatora. Chociaż sam katalizator dla niej nie był aż tak podniecający, sam tembr głosu, brak ogłady, hamulców, potoki słów, sprawiały, że czuła się zainfekowana tą myślą.

– ...aż dziw, że wilkołaki nie mają jeszcze dostępu do syntmięsa, ale w sumie nic dziwnego, skoro najznamienitsi naukowcy dobierani są wśród pijawek. Myślę, że to kwestia konieczności siedzenia w piwnicy. To pobudza wyobraźnię. A przecież trzódka chyba dwa lata temu wyhodowała już wątrobę z komórek macierzystych, czy coś kręcę doktorze? – z miną absolutnego niewiniątka upiła łyk wina, które wybrała dla nich Hettie. – Potrzeba jest matką wynalazków, co sądzisz o tym, aby namówić Marcusa na sfinansowanie badań w tym kierunku? W końcu impuls musi wyjść od Was, po co pracować nad czymś, co nie znalazłoby uznania na rynku.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Albo to był zwykły zbieg okoliczności, albo Henriette wyłapała jego zawahanie i teraz próbowała dać mu to do zrozumienia. Nie zamierzał jednak podzielić się z nią swoimi przemyśleniami na temat wilkołaków, a jedynie entuzjastycznie przytaknął na jej słowa o nauce, bo sam przecież miał identyczną opinię.
- Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że niewątpliwie jeszcze wiele razy przekonamy się, że to co było niemożliwe, jest jak najbardziej wykonalne. I całe szczęście nam będzie dane zobaczyć znacznie więcej, niż zwykłemu człowiekowi. 
Na dalsze słowa gospodyni, energicznym ruchem wysunął czystą serwetkę spod swojego talerza i już chciał poprosić o długopis, by wytłumaczyć wilkołaczce cały proces powstawania syntetycznej krwi, rozrysowując co ważniejsze jego elementy, ale w ostatniej chwili powstrzymał się, uznając, że to chyba jednak byłaby przesada. Przysunął więc z powrotem serwetkę, udając, że nic się nie stało i skupił się na jej pytaniu już w nieco spokojniejszy spokój.
- Obecnie ulepszam samą krew. Głównie jej smak. Jak mówiłem jest już ona wielkim sukcesem samym w sobie, ale jeszcze mamy pole do poprawy. Chociażby to, że nie dla wszystkich smakuje tak samo dobrze - odpowiedział, chociaż rytmicznie stukające o blat stołu palce zdradzały, że walczy z sobą, by nie uraczyć kobiet kolejnym monologiem.
Tahira natomiast, no cóż, powiedziała dokładnie to, co sam myślał, ale nie starczyło mu odwagi, by oznajmić to na głos.
Zerknął na wampirzycę nieco zdziwiony, ale skinął głową.
- Rzeczywiście ludzie w ostatnim czasie poczynili spore postępy, chociaż pełny sukces jeszcze chwilę im zajmie - przyznał jej rację, dalej nie komentując w żaden sposób kwestii wilkołaków. To co mówiła Tahira miała sporo sensu, ale z drugiej strony, czy to nie wilkołakom powinno bardziej zależeć na wynalezieniu sztucznego zamiennika swojego pożywienia, niż wampirom? Oczywiście świat bez sztucznej krwi niewątpliwie byłby znacznie smutniejszym miejscem, ale oni zawsze mieli banki krwi, lub mogli też po prostu nie "osuszać" ludzi do końca, a wilkołaki… No cóż. Nawet gdyby odgryzali swojej każdej ofierze tylko po jednej nodze, to dla kogoś o nieco bardziej… ludzkiej moralności mógłby być to problem. A jednak to wampiry przodowały w tej kwestii. Może rzeczywiście mieli lepszych naukowców i nic lepszego do robienia za dnia?
Nie wtrącił się na słowa o badaniach, ale ze szczerym zaciekawieniem w oczach spojrzał na Henriettę, wyczekując jej odpowiedzi. Czyżby właśnie był świadkiem początku szalenie interesujących badań?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Ahhh, a więc o to chodziło. To mieli na myśli. Uśmiechnęła się. Wstała, by złapać za jedną z przystawek. Była najedzona, ale miała dużo słabości do sera i do wina. Dlatego dolała go sobie więcej. Spojrzała na Tahire słysząc jej kolejne słowa. Ahh tak, Marcus. Sądziła, że on był im do tego potrzeby? Pokręciła jakby zawiedziona, ale uśmiechnęła się.  
- Jeśli będę chciała to sama to sfinansuję. Zapytałaś w ogóle swojego przyjaciela czy on zechciałby przeprowadzić takie badania? Czy to w tym celu dzisiaj do mnie przyszliście? O dofinansowanie piwnic, które tak uwielbiacie? - zwróciła się głównie do Tahiry. Do profesora uśmiechnęła się uprzejmie.  
Oczywiście, że myślała o syntetycznym mięsie. Zapewne gdyby jej smakowała samodzielnie, by się nim pożywiała. Tylko czy to czasem nie chodziło o coś innego? Dokąd to zmierzało? Nie chciała, by Silvan mógł się poczuć niekomfortowo. Mówił pięknie gdy mówił o swojej pasji.  
- Wiadomo, jesteśmy dość...wybredni. Zarówno my wilkołaki jak i wampiry. Mamy różne upodobania i preferencje. Znam wampira, który pije tylko krew. No i jak tutaj przekonać kogoś takiego do tej alternatywy?  
Próbowała się nie roześmiać, bo myślała o konkretnej osobie, którą on zapewne znał. Wstała żeby włączyć muzykę klasyczną, bardzo cicho tak, by jedynie grała im w tle.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Subtelna zmiana w postawie Henrietty, dobór słów, Tahira czuła, że to był balansowanie po kruchym lodzie.
– To tylko gdybanie Hettie. Wszyscy chorują na jakiś rodzaj wybredności, a jednak nie da się ukryć, że o ile produkcja syntkrwi idzie masowo, to syntmięso działa opornie. W końcu są inne możliwości, prawda?– upiła znów łyk wina, a właściwie osuszyła kieliszek do zera i z uśmiechem zatarła ręce zaraz po tym, jak odłożyła go na stoliczek.

–... ale, ale, jestesmy tu w kompletnie innej sprawie, nie pozwólmy by nasze życie zawodowe zdominowało konwersację. Nie jestem najlepsza w small talki, więc przejdźmy od razu do rzeczy... – wzięła głęboki wdech, jakby szykując się do wielkiej przemowy. I w sumie tak było. – W grudniu będę obchodzić dwusetne urodziny i chciałam z Wami omówić potencjalne możliwości urządzenia imprezy w duchu XIX wiecznej Anglii, ale takiej jakby ostro przyćpanej, myślałam o kilku instalacjach, dużej ilości opium i ciastek w kształcie grzybów... bardzo nieuprzejmie dolała wina sama sobie. Cóż, nie jej wina, że alkohol lepiej działał z krwią a troche nie wypadało mieszać teraz.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Zmiana tonu głosu Henriette nieco go zaskoczyła, nawet jeśli nie dał tego po sobie poznać. Nie odezwał się jednak na początku, dając przestrzeń na wypowiedzenie się Tahirze, która miała przecież niewątpliwe większe doświadczenie w takich sprawach, niż on. Nie skomentował też w żaden sposób swojego potencjalnego udziału w badaniach nad sztucznym mięsem, bo prawdę mówiąc do tej pory nie przyszło mu to do głowy. Oczywiście byłby szalenie ciekawy efektów tego typu przedsięwzięcia. W innym wypadku chyba nie byłby sobą. Czuł się jednak w obowiązku, by naprostować pewną kwestię związana z jego pracy.
- Nie planuje nikogo przekonywać do sztucznej krwi. Nie uważam, by to była moja sprawa, kto w jaki sposób się pożywia. W końcu jak sama słusznie zauważyłaś gusta są różne, a ja nie jestem jakimś magazynem dietetycznym, by mówić innym co mają jeść. Po prostu, skoro już powstał syntetyk, to czemu go nie ulepszać? Przecież ludzkość nie zrezygnowała z rozwoju lotnictwa, tylko dlatego że niektórzy woleli i wciąż wolą kolej. Zakładam, że podobnie by było z alternatywą dla ludzkiego mięsa. Nie znaczy to jednak, że warto z takiego pomysłu rezygnować. - Prawdę mówiąc nie wiedział, czy jedzenie ludziny stanowiło dla Henriette jakikolwiek problem. Może właśnie sugerowali z Tahirą coś co nie miało dla niej jakiegokolwiek znaczenia? - Zresztą gdybyśmy zmuszali się nawzajem do pożywiania w "jedyny słuszny" sposób, pewnie zamiast dalszych wspólnych badań mielibyśmy jedynie chaos i awantury - dodał już żartobliwym tonem, wreszcie nakładając sobie kilka przystawek na talerz.
- Naprawdę? - spytał, zaskoczony słowami wampirzycy, zanim zdążył ugryźć się w język. Rzeczywiście, pamiętał że Tahira miała urodziny w grudniu, ale nie wiedział, że planuje poruszyć tutaj ten temat. Zastanowił się przez chwilę i zerknął na Henriette, by zobaczyć jej reakcję. - Rozumiem, że przydałaby ci się pomóc w upewnieniu się, by ta impreza była… odpowiednio przyćpana, jak to ujęłaś?
Raczej nie mówiła mu o tym, by prosić go o rozwieszanie dekoracji, czy dbanie o to, by stroje gości pasowały do tematyki przyjęcia.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Henriette nawet przez myśl nie przeszło, że Tahira próbowała przez nią dojść do Marcusa. Brunetka była przede wszystkim jej przyjaciółką i nie spodziewałaby się po niej nic takiego. Jej jedynie chodziło o to że nie potrzebowała ojca, by coś zasponsorować. Sama była wstanie wyłożyć takie pieniądze. Zwyczajnie jej wysoko zadarty nosek poczuł się urażony. Umniejszyło jej to. Oczywiście później zamierzała z tego zrobić później scenę, taką z zakładaniem rąk, odwracaniem się tyłem i prychaniem. Ot, taką karę jej miała jej w planach zgotować.  
Szybko wróciła postawą do tej łagodnej. Czasem wychodził jeszcze ten jej ciężki charakter. Była wymagająca, ale Tahira nie znała jej od wczoraj. Spojrzała na nią przepraszająco, wykazując skruchę (to nie oznaczało, że nie zamierzała dla zabawy się poobrażać przez kilka minut).  
Jesteśmy tutaj w kompletnie innej sprawie?zastanowiła się w głowie. Na słowo opium przeszedł ją dreszcz. Ona i ten typ narkotyków miały bardzo toksyczną relację. Chciała, musiała czekać za długo na efekty i potem cierpiała. I tak za każdym razem i Tahi raczej o tym pamiętała. Jednak na sam plan się ucieszyła.  
- Mam sukienki! - ożywiła się - Mam sukienki pasujące! - ucieszyła się jakby to nie było oczywiste, że żyła w tych czasach. Dokończyła kieliszek wina na raz. Zaczęła myśleć. Zaczęła z pełną pasją opowiadać o swoich urodzinach i o tym jak rodzice je organizowali, wspominała o balach maskowych.  
- Nie chcesz mojej sali balowej wykorzystać? - spytała całkowicie poważnie.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach