Liczba postów : 1122
Październik, niedługo przed eventem powitalnym, siedziba Najwyższej Rady, Paryż.
Zasypiasz, budzisz się, przed oczami wciąż widzisz sceny walki. Trzy lata mijają Ci jak pstryknięcie palcem: przeżywasz je w spokoju i błogiej stagnacji, nie myśląc o brudzie, krwi i jękach niedobitych ofiar. W końcu zbierasz w sobie siły, ruszasz rzyć i trafiasz do Paryża, gdzie już na Ciebie czekają. Kroczysz rzekomo bosymi stopami po pięknie usłanym czerwonym dywanie: jak po ścieżce krwi, która była i będzie Ci oraz podobnym Tobie Ambrozją: napojem życia i siły bogów.
Samotny z Ciebie "Ronin", któremu odebrano Pana, coś miewał zwać Bratem, jako i on Ciebie nazywał: zrodzonym z innej matki i ojca, połączonych nierozerwalną nicią. Podobną związał Was Los w dawnej przepowiedni o dwóch bytach i przestrodze wobec ich wzajemnej rywalizacji. Wierzyłeś, chciałeś wierzyć, że pomimo różnic zdań, nikt i nic Was nigdy nie rozdzieli. Lecz wtedy na horyzoncie pojawiła się Ona...
Piękny Księżycu, który świecisz nad naszymi głowami, powierz mu przecie: czemuż wampira wymazałaś w tym świecie? Czyż krwi było Ci mało? Modłów, pochwał? A może ludźmi znudzona zapragnęłaś sięgnąć wyżej: ku gwiazdom, do których paradoksalnie miałaś tak daleko. Ciosem łapy zdrapałaś kilka z nich i zrzuciłaś na twardy grunt, a wtedy zapłakały i inne ciała niebieskie, samoczynnie opadając deszczem, wolno spływającym po pasmach kruczoczarnych włosów. Ceramika pięknego, ni trochu poruszonego potęgą mijającego czasu, pokrytego barwą z miękkiego włosia pędzla alabastrem ciała stała niewzruszona: z głową i nosem uniesionym wysoko, po którym również spływał deszcz.
Choć wyglądał i oddychał jak człowiek, bliżej mu było do statuy: idealnie usytuowanej na marmurowym piedestale, okrytej delikatnymi tkaninami starodawnej szaty z szeleszczącymi na wietrze złotymi dodatkami.
- 我的龍. - otworzyłeś usta i wypuściłeś z nich cichy szept, co to ulotnił się wraz z delikatnym powiewem. Gdyby nie racjonalność umysłu, dałbyś głowę, że przypominał dotyk: słodko-gorzki, od dawien zapamiętany pod najlepszymi aspektami. Mój Smoczy Bracie, czy wzbiłeś się już wysoko? Czy znalazłeś perłę pośród Gwiazd?
Stał tak oto mężczyzna ubrany w swoje tradycyjne odzienie. Nie zakładał go często, jedynie na specjalne okazje. Dziś wybiła jedna z nich: gdy przekroczywszy próg drzwi malutkiej świątyni: zapalił i zostawił kadzidło wraz z modłami ku pamięci poległego wojownika. Z przymkniętymi powiekami i upartym niewzruszeniem płaczących gwiazd, odtwarzał w pamięci każde z pięciu ważnych wydarzeń, które na wieki upamiętnił w znamieniu pięcioramiennej gwiazdy.
Czas i miejsce utraciły na znaczeniu: liczyło się to, że po opuszczeniu małego sanktuarium, zawędrował i zatrzymał się na środku jednego z większych balkonów rezydencji.
@Selena
* 我的龍 (Wǒ de lóng) - my dragon
_________________
Zasypiasz, budzisz się, przed oczami wciąż widzisz sceny walki. Trzy lata mijają Ci jak pstryknięcie palcem: przeżywasz je w spokoju i błogiej stagnacji, nie myśląc o brudzie, krwi i jękach niedobitych ofiar. W końcu zbierasz w sobie siły, ruszasz rzyć i trafiasz do Paryża, gdzie już na Ciebie czekają. Kroczysz rzekomo bosymi stopami po pięknie usłanym czerwonym dywanie: jak po ścieżce krwi, która była i będzie Ci oraz podobnym Tobie Ambrozją: napojem życia i siły bogów.
Samotny z Ciebie "Ronin", któremu odebrano Pana, coś miewał zwać Bratem, jako i on Ciebie nazywał: zrodzonym z innej matki i ojca, połączonych nierozerwalną nicią. Podobną związał Was Los w dawnej przepowiedni o dwóch bytach i przestrodze wobec ich wzajemnej rywalizacji. Wierzyłeś, chciałeś wierzyć, że pomimo różnic zdań, nikt i nic Was nigdy nie rozdzieli. Lecz wtedy na horyzoncie pojawiła się Ona...
Piękny Księżycu, który świecisz nad naszymi głowami, powierz mu przecie: czemuż wampira wymazałaś w tym świecie? Czyż krwi było Ci mało? Modłów, pochwał? A może ludźmi znudzona zapragnęłaś sięgnąć wyżej: ku gwiazdom, do których paradoksalnie miałaś tak daleko. Ciosem łapy zdrapałaś kilka z nich i zrzuciłaś na twardy grunt, a wtedy zapłakały i inne ciała niebieskie, samoczynnie opadając deszczem, wolno spływającym po pasmach kruczoczarnych włosów. Ceramika pięknego, ni trochu poruszonego potęgą mijającego czasu, pokrytego barwą z miękkiego włosia pędzla alabastrem ciała stała niewzruszona: z głową i nosem uniesionym wysoko, po którym również spływał deszcz.
Choć wyglądał i oddychał jak człowiek, bliżej mu było do statuy: idealnie usytuowanej na marmurowym piedestale, okrytej delikatnymi tkaninami starodawnej szaty z szeleszczącymi na wietrze złotymi dodatkami.
- 我的龍. - otworzyłeś usta i wypuściłeś z nich cichy szept, co to ulotnił się wraz z delikatnym powiewem. Gdyby nie racjonalność umysłu, dałbyś głowę, że przypominał dotyk: słodko-gorzki, od dawien zapamiętany pod najlepszymi aspektami. Mój Smoczy Bracie, czy wzbiłeś się już wysoko? Czy znalazłeś perłę pośród Gwiazd?
Stał tak oto mężczyzna ubrany w swoje tradycyjne odzienie. Nie zakładał go często, jedynie na specjalne okazje. Dziś wybiła jedna z nich: gdy przekroczywszy próg drzwi malutkiej świątyni: zapalił i zostawił kadzidło wraz z modłami ku pamięci poległego wojownika. Z przymkniętymi powiekami i upartym niewzruszeniem płaczących gwiazd, odtwarzał w pamięci każde z pięciu ważnych wydarzeń, które na wieki upamiętnił w znamieniu pięcioramiennej gwiazdy.
Czas i miejsce utraciły na znaczeniu: liczyło się to, że po opuszczeniu małego sanktuarium, zawędrował i zatrzymał się na środku jednego z większych balkonów rezydencji.
@Selena
* 我的龍 (Wǒ de lóng) - my dragon
_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!