Kielichy

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tytuł: The Cups
Data: październikowa noc 1950
Miejsce: Paryż, III dzielnica, Rue des Archives
Kto: Claude Van der Eretein, Tahira Darbinyan


Miasto powoli i niespiesznie podnosiło się z kolan po wojennej zawierusze. Szczerby po bombardowaniach w pejzażu paryskich kamienic, straszące jak świecące dziąsłami ubytki, wypełniane były powoli nowymi budynkami, pustostany wypełniali powracający do domu rodacy, ale też nowoprzybyli, szukający szczęścia w nowych czasach, nowych okolicznościach.

Tahira Darbinyan, znana jednakowoż jako Francesca Alba Boccherini pożegnała się z wojenną ucztą, teraz przybierając spokojniejszą maskę drobnej właścicielki antykwariatu. Trochę ciężko jednak było jej o pozyskanie starych przedmiotów, a te, które posiadała... cóż, z nimi nie chciała się rozstawać. Szybko więc pośród mebli i stolików, pośród zdobnych witrażowych lamp i pięknych makram zaczęły pojawiać się olejki eteryczne i kadzidełka, kamienie półszlachetne i szlachetne z adekwatnym opisem, tybetańskie misy do wyrównania wewnętrznej czestotliwości, cały regał z literaturą okultystyczną, chusty wyszyte znakami i runami gwarantujące pomyślność. W ukrytym za zasłoną wykuszu znajdował się też stolik z shiszą, obłożony pufami wygodnymi do siedzenia, tak aby wszystkim przy nim zebranym było wygodnie. Idealna przestrzeń do zajrzenie za zasłony przeznaczenia, którego kluczem były ukochane przez Francesce arkana.

Co ważne i dodający posmaku tajemniczości, sklepik otwarty był tylko nocą, za dnia zachęcając tylko bogato zdobioną witryną. Teraz jednak zbliżała się północ, a młoda dziewczyna o ciemniejszej niż francuski karnacji, segregowała książki na regale w czerwonej pinupowej sukience. Jej kręcone włosy przewiązane były tylko czerwoną wstęgą tak, by logi nie drażniły łaskotaniem zarumienionej twarzy. Dookoła unosiła się mdlista woń kadzidła i opium.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Nigdy nie angażował się bezpośrednio e politykę, nie opowiadał po żadnej ze stron, starając się wieść spokojny żywot neutralnego obserwatora wydarzeń, na które i tak wpływu nie miał.
Burzliwe czasy wojny przeczekał pod opiekuńczymi skrzydłami matki, oddając się nauce by kiedyś, kiedy to wszystko przycichnie, móc z powodzeniem kontynuować kształcenie na uczelniach. Obserwował z kamienną twarzą jak Paryż, jego ukochane miasto ugina się pod naporem wyrządzonych mu krzywd, spotykał każdej nocy całą masę obcych, uciekających prawdopodobnie z innych krajów ludzi... lecz nie pozwalał sobie myśleć tak, jak zapewne myśleli liczni - Paryż był jego miastem, lecz nie czuł obowiązku by o niego walczyć. Był młody, według jego matki za młody by dać się ponieść tłumionej złości i instynktom. Dlatego też gdy nadążyła się okazja, a takich było wiele, żerował. Niezależnie czy spotkał cywila czy żołnierza. Z cichą aprobatą ojca, poszerzał swój smak by kiedyś móc nazwać się koneserem i stanąć u jego boku z dumnie uniesioną głową.
Wojna więc była dla niego okazją by w czasie zawieruchy, będąc niezauważonym, skupić się na sobie, poznać siebie samego i wykształcić charakter. Krwawiący Paryż, chociaż wzbudzał żal, był ku temu miejscem idealnym.

Gdy wreszcie wojna dobiegła końca a każda ze stron skryła się w domowych zaciszach liżąc rany, Claude rozpoczął okres największej literackiej płodności. Zgromadziwszy odpowiednią ilość materiału, spędzał czas na spisywaniu myśli, budowaniu światów i fabuł, które później zamknie w twardych oprawach powieści i wyda, być może ku pokrzepieniu zmęczonych wojną serc.
Był to też czas...niesamowitej ciekawości świata. Claude szukał siebie, rozpaczliwie pragnął zaspokoić umysł ale i ciało. To właśnie tuż po wojnie, kiedy inni wzdychali z ulgą zasiadając wieczorem w fotelach, by odpocząć po dniu odbudowy majątku, Van der Eretein odwiedzał wiele miejsc by...dać upust nagromadzonej frustracji związanej z dojrzewającym ciałem. Tę część samego siebie nazywał mroczną, bowiem była jak trzymana na uwięzi bestia, która pozwalał spuszczać ze smyczy tylko wtedy, gdy już nie był w stanie nad nią zapanować. Nie, nie mordował - nie było w tym nic, co przyniosłoby jakiekolwiek korzyści. Odkrywał ciemną stronę Paryża, powstającą z kolan i niezwykle chętnie wystawiającą ku niemu dłonie.

Październik bywał chłodny, dlatego też mimo, iż sam temperaturą przypominał raczej sopel lodu, Claude schował dłonie do kieszeni płaszcza i sprężystym krokiem szedł przed siebie, kierując się uliczkami Paryża w stronę domu. Czekał go długi spacer.
Jak na złość, nad głową zbierały się gęste chmury a ich niespokojne pomrukiwanie zapowiadało jesienną burzę. I pewnie Claude nie przejąłby się tym jakoś specjalnie, gdyby nie fakt, że nie lubił moknąć a właśnie w tej chwili pierwsze kroplę uderzyły o jego ubranie. Nie minęła nawet minuta, kiedy z nieba spadła ulewa.
Kryjąc się pod daszkami uśpionych sklepików i kafejek, sunął dalej, starając się uniknąć wody. Nie spieszył się z jakiegoś konkretnego powodu.
Przeskakując z suchego miejsca na inne, tak czy siak przemókł do suchej nitki, dlatego gdy jego oczom ukazał się sklep w którym o tej porze nadal paliło się światło a w którym, przynajmniej z krótkiej obserwacji, panowała miła atmosfera, biegiem puścił się w jego stronę. Pod drzwiami do jego nosa dotarł przyjemny, ciekawy zapach, który przeważył szalę wahającego się mężczyzny. Nie wypadało by niepokoić o tej godzinie właściciela, ale on postanowił poprosić o możliwość przeczekania najgorszej ulewy.
- Dobry wieczór. - powiedział uprzejmie, wchodząc do środka, wnosząc ze sobą niemal wiadro wody skapującej mu po ubraniu, twarzy i włosach - Proszę wybaczyć najście, chciałbym poprosić o schronienie. Straszliwie pada. - dodał szybko i dopiero po tym przyjrzał się ubranej w piękną sukienkę kobiecie.
Miała ciekawą urodę, niefrancuską chciałoby się rzec. Na moment skupił się na jej twarzy, studiując rysy, doszukując się w nich szczegółów, które mogłyby mu podpowiedzieć skąd pochodzi. Zaintrygowany jej urodą, przeszedł w głąb sklepu i rozejrzał się dookoła. Zapach który czuł z zewnątrz był tutaj intensywniejszy, pieścił zmysły a poukładane w sklepie towary były tak...egzotyczne, że przez chwilę Claude nie miał pojęcia w jakim miejscu się znalazł. Wszystko było tutaj takie inne.
Kto by pomyślał, że w Paryżu można znaleźć tak ciekawe przybytki?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Oh.. il mio cuore oczywiście, schronienie, może ciepłą herbatę na rozgrzanie? – kobieta odwróciła się z uśmiechem, dalekim od boleści ludzi straumatyzowanych wciąż wojną. Tchnęła witalnością, ekspresją przywodzącą na myśl słoneczną Italię. W czasie wojny – sojusznicy wroga – ale teraz? Cała złość koncentrowała się na Niemcach i cóż byłaby winna dwudziestoletnia Włoszka decyzjom władz tak odległych od jej strefy wpływów. Mówiła z silnym akcentem, jej ruchy były ekspresyjne, gdy z racją spłynęła z drabinki i podeszła do nieznajomego, aby pomóc mu pozbyć się płaszcza. Nie było nigdzie stojaka na okrycie, antyczne fotele zdawały się niedobrane do siebie, co wprawiło ją w zakłopotanie, a na twarzy o ciemnej jak na francuskie standardy, wypłynęły rumieńce.

– Jakieś preferencje odnośnie smaku? A może wolisz wina? Co prawda mam tylko wytrawne i czerwone... aura jesieni nie sprzyja słodyczy. – dodała jeszcze. W sklepie pozostawali sami, ale kiedy odebrała płaszcz i odłożyła go na oparcie jednego z postawionych pod ścianą foteli, ewidentnie nieużywanych. Przeszła do lady sklepiku i zza niego wyciągnęła lekko zakurzony gramofon. – Świeży nabytek, nie mam zbyt wielu płyt... hmm... – zniknęła znów za ladą, słychać było zaś szelest przesuwanych o siebie papierowych opraw analogowych płyt.– Edith? Kto jej nie kocha... – bardziej stwierdziła niż zapytała.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Głos miała przyjemny dla ucha a akcent zdradzał obce pochodzenie. Wypowiedziany śpiewnie zwrot, którego Claude nie zrozumiał sprawił, że jedna brew mężczyzny powędrowała ku górze. Chcąc uniknąć wgapiania się w kobietę, rozejrzał się w poszukiwaniu wieszaka, na którym mógłby pozostawić ociekające wodą ubranie wierzchnie. Niestety nie znalazł nic takiego, dlatego zdjąwszy płaszcz, przytrzymał go w dłoniach a gdy właścicielka sklepiku odebrała ubranie, podziękował cicho. Nie chciał roznosić po sklepie wody.
- Dziękuję. - powiedział grzecznie, przechodząc dalej i rozglądając się po pomieszczeniu - Wino? Chętnie, jeśli to nie problem. - dodał posyłając jej uśmiech.
Kobieta zdawała się nie przejmować faktem, że o tej porze ktoś postanowił ją niepokoić i wymuszać towarzystwo, tłumacząc decyzję ulewą. Zachowywała się nadzwyczaj swobodnie a jej ruchy przypominały miły dla oka taniec. Claude obserwował ją z niemałą przyjemnością.
Wygładzając koszulę, zbliżył się do jednego z foteli i jeśli nie miała nic przeciwko, usiadł w nim, bo cóż innego miał do roboty?
Muzyka od setek lat łagodziła obyczaje, dlatego gdy tylko rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki, Claude przymknął lekko oczy, pozwalając zawładnąć Edith swoimi zmysłami. Zapach unoszący się w powietrzu dodatkowo dopełniał sceny.
- Jestem naprawdę wdzięczny za możliwość przeczekania deszczu. - podjął po chwili - Proszę wybaczyć ciekawość... O tej porze większość lokali jest już zamknięta. Czy przeszkodziłem zatem w jakiejś inwentaryzacji? - spojrzał jej prosto w oczy, przeczesując dłonią mokre włosy i odgarniając je elegancko do tyłu.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Najmniejszy monsieur. Jest co świętować, bowiem obchodzę właśnie miesięcznice zmiany ... hmm... kierunku sprzedażowego. Duchowość.. to jest coś czego potrzebujemy w tym smutnym mieście. Zgodzi się pan ze mną? – forma grzecznościowa spływała z jej ust jak miód z karbowanej miodulki. Zaraz potem do przyjemnego altu dołączyły pierwsze dźwięki orkiestry, unoszące się z tuby gramofonu, aż w końcu przestrzeń wypełnił głos Edith. Płyta miała już swoje lata i była często słuchana, o czym świadczyła jakość dźwięku, ale wyraźnie nie przeszkadzała włoszce.
– Tak właśnie nauczyłam się francuskiego. Pieśni i poezje... delicje, o ile w tym więcej subtelności niż z kraju mojego pochodzenia. – opowiadała płynnie sięgając z gabloty tak wino jak i dwa kieliszki. Kłamstwo przychodziło jej z łatwością, bajkę tą utkała jeszcze 5 lat temu, gdy sprowadziła się do miasta miłości na stałe. Z całego serca bowiem umiłowała pakt, nakazujący pokój między nieśmiertelnymi.

– Ten sklep ezoteryczny właśnie tym się wyróżnia na tle wszystkich innych... on właśnie otwarty jest tylko nocą. Wtedy, pod ciepłą gwiezdną pościelą człowiek powinien odkrywać swoje tajemnice, a nie w świetle palącego słońca. Mniej klientów, ale może trafię na prawdziwych koneserów treści. Czy i Ty do nich należysz panie? Ach nie... Ciebie ściągnął tu los i deszcz. – jej uśmiech i kokieteria sugerowały, że nie ma nic przeciwko temu. Podała mu korkociąg i zaśniedziałą nieco butelczynę z ręcznie wypisaną etykietą. 1915 rocznik... po wojnie, nieczęsty widok. Sama w tym czasie przetarła kawałkiem sukienki kielich w zastanowieniu oceniając czystość szkła. Widocznie nie było od dawna używane.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
- Chyba tak. - powiedział, lecz próżno było szukać w jego tonie pewności - Pozostaje mi zatem życzyć wszystkiego najlepszego, madame, samych kulturalnych klientów i dobrego utargu. - dodał, posyłając jej uśmiech.
Trudno mu było wypowiadać się na temat duchowości, bowiem sam dosłownie w nic nie wierzył. Spotykał na swojej drodze wielu ludzi którzy uciekali się z modlitwami do Stwórcy, Wyższej Instancji, Boga. Byli i tacy którzy wymieniali całą listę bóstw, przypisując każdemu jakąś konkretną funkcję. Claude, chociaż lubił słuchać o tych rzeczach, sam nigdy nie zgłębił tematu na tyle by móc określić samego siebie osobą uduchowioną czy wierzącą. Ot, brał życie takim jakie jest a gdy musiał zmierzyć się z porażką, winił za nią samego siebie, nie zanosił przeprosin czy próśb do kogoś, w kogo istnienie nie wierzył.
Być może właśnie dlatego momentami czuł się...pusty?
Muzyka szybko wprawiła go w dobry nastrój. Ciepło tego miejsca i same podejście właścicielki również miało ogromny wpływ. Miał wrażenie, że zna się z kobietą już od dłuższego czasu a formalne zwroty to jedynie zbędny dodatek. Mimo wszystko jednak, zachował kulturę i czekał, aby to ona zdecydowała o przejściu na "ty", jeśli taka będzie jej wola.
A jeśli już o tym mowa, dopiero po czasie zdał sobie sprawę, że się nie przedstawił. Piękny pokaz kultury.
- Och, gdzie moje maniery. - powiedział po chwili, poderwał się z miejsca i podszedł bliżej kobiety, wyciągając ku niej dłoń w geście zapoznawczym - Claude Gauthier. - przedstawił się pseudonimem artystycznym, którego obecnie używał, a po którym kobieta być może skojarzy go z literaturą - Bardzo miło mi panią poznać, madame. - jeśli podała mu dłoń, złożył na niej delikatny pocałunek, jeśli nie pozwoliła na taką poufałość, nie narzucał się w żaden sposób.
Kiedy już dane im było poznać swoje imiona, wrócił na swoje miejsce, aby jej nie osaczać. Już sam fakt, że postanowiła udzielić mu schronienia był nadzwyczaj miły, zwłaszcza biorąc pod uwagę czasy w jakich się znaleźli. Echo wojny nadal rozbrzmiewało w każdym zakamarku miasta a mieszkańcy stali się ostrożni, żeby nie powiedzieć podejrzliwi.
Posłał jej uprzejmy uśmiech kiedy wspomniała o nauce języka. Nie potrafił rozszyfrować skąd pochodzi, ale zapamiętał by zapytać o to za jakiś czas, kiedy już oboje zyskają pewność co do swoich zamiarów. On jej krzywdzić nie zamierzał, miał za sobą całkiem udaną kolację i obecnie czuł się zrelaksowany i nasycony.
Odbierając butelkę wysłuchał jej odpowiedzi. Chociaż ton głosu był żywy i sympatyczny, gdzieś tam, w głębi kryła się zaduma. Może kobieta należała do tych, które w gwiazdach widzą ścieżki życia? Lub w kartach, przecież napotykał już na swojej drodze tarocistki.
Wkręcając zgrabnie korkociąg (robił to nader często, stąd wprawa) uśmiechnął się pod nosem. Przez chwilę milczał, zajmując się winem, które swoją drogą było naprawdę wiekowe, ale gdy tylko korek ustąpił, podniósł wzrok na swoją rozmówczynię. W zasadzie oboje powinni ocenić zapach po korku, dlatego też jeśli taka była jej wola, podał go jej i czekał na werdykt. Jeśli nie wykazywała zainteresowania, dyskretnie przystawił go do nosa.
- Tak, ściągnął mnie tu los i deszcz, jednak skoro już wiem gdzie jestem, grzechem byłoby nie zagłębić się w temat. - powiedział gładko - Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Jeśli w istocie tak jest, ja rozbiłem na tym stopniu obóz. - dodał ze śmiechem - Przyznaję, nigdy nie przywiązywałem wagi do kwestii związanych z ezoteryką. Nie chciałbym wyjść na barbarzyńcę, dlatego proszę od razu mnie poprawić, jeśli powiem coś niestosownego bądź powtórzę kłamstwo. Chciałbym jednak, korzystając z okazji, zadać kilka pytań związanych z... duchowością. - zrobił krótką pauzę - Zanim jednak zapytam o te kwestie, chciałbym wiedzieć skąd pani pochodzi. Ma pani fascynujący akcent.

@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Podziękowała mu szerokim uśmiechem równiutkimi białymi zębami i z gracją zajęła miejsce przy stoliczku. Szarmancki gest nie dziwił jej wcale — w końcu byli tak w Europie jak i w Paryżu, witanie kobiet w ten sposób było absolutnie normalne. Co nie było normalne to chłód jego dłoni i warg. Jak pocałunek nocy, jak muśnięcie kruczym piórem. Była nowa w mieście i nie znała jeszcze wszystkich wiecznych, ale nastawiała się na to, że w tej utworzonej po wojnie enklawie może znaleźć się ich bardzo wielu. Temperatura była pierwszą... podpowiedzią, bo choć jej ród cechował się skutecznym udawaniem człowieka, to była w pełni świadoma że pozostałe nie radzą sobie z tym tak sprawnie.

– Francesca Alba Boccherinii... – odpowiedziała płynnie, podając swoją powojenną przykrywkę. Szczęśliwie Włoszki były milej widziane wszędzie w świecie niż Niemki, wciąż bowiem nie wszyscy "zwykli zjadacze bagietek" byli na bieżąco kto z kim i po czyjej stronie był w czasie wojny. Tymczasem skierował ku niej korek, a ta (w końcu bezpośredniość Włochów była doskonale rozpoznawalna w świecie), ujęła wcale mocno jego nadgarstek i pokierowałą go ku sobie, tak aby pozornie zaciągnąć się winnym bukietem. Nie wino jednak było przedmiotem jej wyczulonych zmysłów a pochodzenie gościa. Gdy się odsunął, a kolejne pytania padły z jego ust, przygryzła tylko zalotnie dolną wargę pokrytą karminową szminką i... wyciągnęła ku niemu nadgarstek.
– Może sam się dowiesz monsieur? Jak dobry jesteś w czytaniu? – pozornie mogło chodzić o czytanie z dłoni, to pasowałoby do anturażu sklepu. A jednak, psotne ogniki tańczyły w palisandrowych oczach gospodyni. Prawda czy wyzwanie? – zdawała się mówić tym gestem. A może niczym gracz przy pokerowym stole, mówiła Sprawdzam! za wczasu znając odpowiedzi dotyczące tego co rozmówca miał w swoich kartach.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Francesca Alba Boccherinii powtórzył w myślach. Kobieta je nosząca wydawała się być naprawdę ciekawą osobą i chociaż Claude nie należał do osób wścibskich, zapragnął poznać więcej szczegółów z życia właścicielki sklepu ezoterycznego. Jej ciepła dłoń w zasadzie nie powiedziała mu nic, bo mimo iż był młodym wampirem, wiedział już o tych, którzy potrafią ukrywać się pośród ludzi. Flore, kochająca matka przestrzegała go wiele razy by nie ufał temperaturze ciała czy zapachom.
Van der Eretein obserwował Franceskę uśmiechając się do niej grzecznie. Jej bezpośredniość gdy złapała go za nadgarstek sprawiła, że na jeden moment nieznacznie zmarszczył brwi. Zaskoczony sposobem w jaki sprawdziła korek nie powiedział nic, zastanawiając się czy może tam skąd pochodzi takie zwyczaje są popularne. Cóż, ostatecznie puściła jego dłoń a on zajął się winem, zadając przy okazji kilka istotnych we własnym mniemaniu pytań, dlatego nie zapytał wprost czemu wykorzystała okazję by nawiązać kontakt fizyczny.
Widząc wystawiony w jego stronę nadgarstek, spojrzał najpierw na twarz kobiety i z zachwytem odkrył jak fascynująco wygląda przygryzając usta. Nie, nie fascynująco. Podniecająco, to było odpowiednie słowo. Miłe połechtany jej flirtem, uśmiechnął się nieco szerzej, zamykając na chwilę oczy.
- Kusząca propozycją, madame. - wymruczał, czując jak podwójne kły domagają się słodkiego, czerwonego nektaru życia - Obawiam się jednak, że w temacie czytania jestem... niedoświadczony. Nie chciałbym byś po wszystkim miała do mnie żal, madame Boccherini. - dodał ostrożnie dobierając słowa by ich rozmowa, chociaż mogła dotyczyć kwestii stricte dotyczących Dzieci Nocy, brzmiała jak dyskusja ma tematy związane z ezoteryką - Będę jednak szczęśliwy, jeśli ty zechcesz mnie rozczytać. Może i nie jestem nikim ciekawym, ale myślę że samo doświadczenie byłoby...warte zachodu. - spojrzał na nią spod półprzymkniętych powiek, posyłając leniwy, zagadkowy uśmiech i delikatnie odsuwając jej rękę, wysunął w jej kierunku własny nadgarstek.
Nie wiedział w jaką grę postanowił zagrać, lecz ciekawość wzięła górę. W jasnych oczach błysnęło wyzwanie i coś jeszcze, coś mrocznego. Wydłużone kły, skryte za wargami mężczyzny napierały na usta lecz dziś Claude postanowił ustąpić pierwszeństwa damie. Pytanie tylko w czym właściwie jej ustępował.


@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Było w atmosferze, w splecionych spojrzeniach coś bardzo charakterystycznego, gdy maski spadną, a może ledwie zsuną sie z ucha, jak wtedy gdy patrzysz sponad szkieł okularów. Enigmatyczne spojrzenia, chytre uśmiechy, tancerzy sprawnie przemieszczających się pomiędzy półsłówkami i grą znaczeń. Smukłe palce wróciły do eksploracji podanej dłoni, niespiesznie zsuwając się wzdłuż nadgarstka do kiści. Zupełnie, jakby nie o czytanie z krwi miało chodzi, a z linii życia i śmierci, sukcesu i porażki, zgodnie ze sztuką hiromancji. Z resztą, po jego prawej stronie pod ścianą na kolumnie stał gipsowy odlew dużej, męskiej dłoni z wytyczonymi ścieżkami losu, które ponoćzapisane były w zgięciach skóry. Spod zasłony ciemnych, długich rzęs obserwowała dłoń, jakby kalkulując, a tak naprawdę rozsmakowując się ciszą pęczniejącą między nią i gościem.

– Przyznam... wolę rozczytywać cudzy los z kart. Może zechcesz się skusić na mały układ, który pozwoli Tobie rozsupłać jakąś zawiłość Cię dręczącą a mi... a mi poznać Cię lepiej nocny wędrowcze...? – zaproponowała, sięgając po kielich, niespiesznie delektując się winem, robiąc dwa kroki w tył, testując jego cierpliwość lub jej brak.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Wchodząc do przybytku miał nadzieję uchronić się przez deszczem, który już i tak zdążył przemoczyć jego ubranie, a jego samego wprowadzić w nieco gorszy nastrój. Zawsze elegancki, nie lubił sytuacji w których pogoda niszczyła to, nad czym pracował - idealny wygląd młodego dżentelmena. Dziś mokre, półdługie włosy był zmuszony zaczesać dłonią do tyłu a ubranie, chociaż nie tak przemoczone jak płaszcz, którego pozbył się przed wejściem wgłąb pomieszczenia, dawało mu poczucie...dyskomfortu. Nie przeszkadzało mu to jednak w odczytywaniu spojrzeń pięknej właścicielki sklepu a flirt mile łechtał jego ego.
Uniósł nieco głowę kiedy cofnęła się proponując czytanie z kart. Wprawdzie wolałby gdyby zmniejszyła dystans, lecz skoro zdecydowała, że ich mała gra ma trwać dalej, Claude nie będzie przekraczał granic. Te delikatne uśmiechy, przygryzanie ust, subtelna gra zapachów... Wszystko to sprawiało, że czuł ekscytację i ogromną ciekawość co też przyniesie ta noc.
- Jakiż to układ? - zapytał, wciąż posyłając jej uśmiech lecz pilnując, by nie ujrzała skrytych za wargami kłów.
Skuszony jej zachowaniem wstał i upiwszy kilka łyków wina, odstawił kielich na najbliższy blat i zrobił kilka kroków w jej stronę. Jeśli pozwoliła zbliżył się na odległość zaledwie łokcia i spojrzał na nią z góry. Atmosfera panującą w pomieszczeniu i jej otwartość dodały mu pewności siebie a śpiewająca Piaf i wino wprawiły w dobry nastrój. Nie bał się, bo i czego? Wyciągnął w jej stronę dłoń i uniósł brew w niemym pytaniu. Mogła pociągnąć go za sobą gdziekolwiek chciała - do stolika, na zaplecze... do tańca. Gdzieś z tyłu głowy rozbrzmiewał ostrzegawczy komunikat, że przecież Claude nic nie wie o stojącej przed nim kobiecie.
Niestety młody Wampir był zbyt oczarowany Francescą. I spragniony jej ciepła.

@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Choć dość sprawnie od kilkudziesięciu lat odczytywała losy wplecione w osnowę czasoprzestrzeni*, tak teraz znów nie była pewna. Chciała z nim iść na zaplecze, bo tam zaiste był zupełnie lepiej przygotowany pokój do układania kart. Elegancki, zasłany czarnym aksamitem stoliczek, piękne obrazy okultystycznej natury. Był też karminowy szezlong, do kontemplowania lektury w ciszy, albo pocieszania co bardziej rozchwianych klientek, jakby jednak arkana nie były im nazbyt przychylne. I naprawdę szła z nim tam, przez drzwi za ladą zdobione przez księżycowy witraż, by zajrzeć w jego los. A jednak coś było takiego w jego młodych jeszcze oczach, w ledwie dostrzegalnym wyrazie zwątpienia i ekscytacji, co podniecało ją niesamowicie. Czy był tak wytrawnym aktorem, aby móc to wszystko udawać? Wątpiła. Czy był świadomy już tego, że jego rozmówczynią jest druga wampirzyca? Nie była pewna. Czego jednak była pewna, to to, że miejsce musi być zmienione.

Więc przekroczyli księżycową bramę i nie dotarli nawet do krzeseł, gdy drobna kobieta w czerwonej sukni naparła na swego gościa, wbijając usta w jego usta, smakując aromat wina, którym się raczyli chwilę temu w zupełnie nowej okoliczności, od razu żałując, że butelki nie zabrali ze sobą. Ujęła jego piękną, chłodną twarz w swoje dłonie, na wypadek, gdyby chciał jej gdzieś umknąć. Była z pewnością słabsza od niego, bowiem noc przydała jej zdolności czytania wspomnień, a nie siły, więc jedyne, z czego pozostawało jej korzystać to magnetyzm ciał, broń tak wytrawnie stosowana przez wiecznych, jak i śmiertelników.


*)...albo całkiem nieźle udawało jej się ściemniać w tej materii

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Ciche tony pragnienia rozbrzmiały słodkim legato, kojąc pobudzone zmysły, dając zapowiedz tego, co miało nastąpić już za chwilę. Dziś nie było to zmysłowe, nieco dzikie tango, nastrajające do walki. Dziś był to pełen smutku walc, wygrywany na czarno białych klawiszach duszy. O ile w ogóle można było mówić o duszy w przypadku istot, które od lat uchodziły za jej pozbawione.
Claude, pociągnięty za rękę na zaplecze, nie protestował. Ciepło jej dłoni zachęcało, zapraszało do przekroczenia granicy. Był jej ciekaw, tej nocy pragnąc nie krwi lecz... Czego właściwie? Tęsknota za tym, czego nie dało się opisać, za czymś nienazwanym a jednak sprawiającym, że każdej nocy, wychodząc z domu szukał. Szukał... sensu istnienia. Odpowiedzi na pytania, jakie kłębią się w głowie a które nie wypada zadawać. Szukał siebie.
Czując na swych ustach ciepło warg Franceski, objął ją i przyciągnął do siebie. Nie agresywnie, lecz pewnie. Być może dla niej ta chwila była jedynie igraszką, drwiną z przemoczonego przybysza. Czymże było przejście od flirtu do czynu, jeśli nie czymś zupełnie naturalnym?
Odpowiedział więc, oddając jej całego siebie we władanie, zaczarowany ciepłem którego przecież tak pragnął. Zatańczył walca, którego wygrywała jego dusza. Jedną dłonią trzymając ją w talii, drugą wplatając we włosy, posuwał się dalej, by wreszcie odnaleźć w zasięgu wzroku szezlong.
Wystarczyła chwila rozłąki, by już po chwili znalazł się na leżance z kobietą na swojej piersi, trzymając ją tak, jakby w szponiastych dłoniach trzymał kwiat - ostrożnie, delikatnie lecz pewnie. Nie chciał i nie zamierzał kończyć tego w tym momencie, dlatego ustami odnalazł jej usta i tym razem to on wykazał inicjatywę, domagając się pocałunku. Pijany jej smakiem i zapachem, nie zauważył kiedy zęby wysunęły się instynktownie, ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie?
Słowa były zbędne, liczył się obecnie język ich splecionych ciał. Taniec języków, wspólny rytm serc, powstałe między nimi napięcie. Słodkie pożądanie.
Leżąc pod Franceską, zdał się na jej łaskę. Może nie bezbronny, lecz obecnie zależny, potrzebował... Jej ciepła.

@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257


@Claude Van der Eretein

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119


@Tahira Darbinyan
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257


@Claude Van der Eretein

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach