Liczba postów : 150
Cerise lubiła jesień. Nie chodziło o kolorowe liście, odrobinę mniejszą liczbę turystów, dyniowe latte czy nawet o nadchodzące Halloween. Nawet nie o niższe temperatury czy paryską mgłę, dzięki którym nikogo nie dziwiły warstwy ubrań, dokładnie skrywające całe ciało - a w jej przypadku także trupią bladość. Jesień jednak oznaczała wcześniej nadchodzący zmrok, który ułatwiał... cóż, życie. Nawet jeżeli większość jej egzystencji kręciła się wokół książek i komputera, to czasem dobrze było wyjść na miasto i odwiedzić niektóre ludzkie, rozrywkowe przybytki, niekiedy zamykane na tyle wcześnie, że latem nie miała szans do nich wpaść.
Na przykład na strzelnicę.
Nigdy nie garnęła się szczególnie do walki, jeśli nie musiała. Rapier czy broń biała nie leżały dobrze w jej ręku. Podczas II Wojny Światowej z konieczności jednak miała styczność z bronią palną i, ku własnemu zaskoczeniu, polubiła ją na tyle, na ile było to możliwe w okolicznościach. Może i nie stała się strzelcem wyborowym, ale od czasu do czasu lubiła odkurzyć swoje umiejętności.
Wyjątkowo okulary, z którymi rzadko się rozstawała, miała w torebce. Ubranie – jak zwykle w jej przypadku, raczej wygodne niż stylowe, gdy już w strzelnicy pozbyła się płaszcza, ujawniła szary golf i ciemne spodnie. Jej makijaż obliczony był raczej na krycie trupiej bladości niż upiększanie i mógł z powodzeniem oszukać człowieka, chociaż już znacznie ciężej było w przypadku innego wampira.
Poza tym zdradzał ją zapach.
I nie tylko ją.
Cerise zamarła na ułamek sekundy, w momencie, w którym odbierała sprzęt. Pociągnęła nosem, niepewna, czy mylą ją zmysły, czy też w pobliżu jest jakiś inny wampir. Niby nic nadzwyczajnego, ale też nie spodziewała się na kogoś wpaść akurat w XIV dzielnicy i w tym miejscu. W końcu większość z nich wolała używać raczej kłów niż pistoletów. Rozejrzała się, w poszukiwaniu znajomej (lub mniej znajomej) twarzy.
Na przykład na strzelnicę.
Nigdy nie garnęła się szczególnie do walki, jeśli nie musiała. Rapier czy broń biała nie leżały dobrze w jej ręku. Podczas II Wojny Światowej z konieczności jednak miała styczność z bronią palną i, ku własnemu zaskoczeniu, polubiła ją na tyle, na ile było to możliwe w okolicznościach. Może i nie stała się strzelcem wyborowym, ale od czasu do czasu lubiła odkurzyć swoje umiejętności.
Wyjątkowo okulary, z którymi rzadko się rozstawała, miała w torebce. Ubranie – jak zwykle w jej przypadku, raczej wygodne niż stylowe, gdy już w strzelnicy pozbyła się płaszcza, ujawniła szary golf i ciemne spodnie. Jej makijaż obliczony był raczej na krycie trupiej bladości niż upiększanie i mógł z powodzeniem oszukać człowieka, chociaż już znacznie ciężej było w przypadku innego wampira.
Poza tym zdradzał ją zapach.
I nie tylko ją.
Cerise zamarła na ułamek sekundy, w momencie, w którym odbierała sprzęt. Pociągnęła nosem, niepewna, czy mylą ją zmysły, czy też w pobliżu jest jakiś inny wampir. Niby nic nadzwyczajnego, ale też nie spodziewała się na kogoś wpaść akurat w XIV dzielnicy i w tym miejscu. W końcu większość z nich wolała używać raczej kłów niż pistoletów. Rozejrzała się, w poszukiwaniu znajomej (lub mniej znajomej) twarzy.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!