Liczba postów : 270
Valerie von Rosenthaler
podstawowe
wiek: 103 (11.03.1919 r.)
rasa: wampir (urodzony)
pochodzenie: Monachium, Cesarstwo Niemieckie
wizerunek: Emilia Clarke
Łowczyni rodu Van der Eretain
znaki szczególne
- Włosy w kolorze znajdującym się na pograniczu białego i jasnego blondu, które często farbuje albo na ciemniejszy odcień albo na któryś z wariantów brązu.
- Heterochromia, czyli dwukolorowe oczka w barwach: błękitu na zewnątrz i brązu wewnątrz.
- Włosy w kolorze znajdującym się na pograniczu białego i jasnego blondu, które często farbuje albo na ciemniejszy odcień albo na któryś z wariantów brązu.
- Heterochromia, czyli dwukolorowe oczka w barwach: błękitu na zewnątrz i brązu wewnątrz.
biografia
To miała być krótka chwila zapomnienia, efekt celebracji zakończenia wojny mającej zakończyć wszystkie wojny, a raczej zalążku jej nagłego wznowienia w wykonaniu kilku wpływowych długowiecznych, których własny interes był wart więcej niż dobro rasy. Dla Louisa Moreau wykrycie tej intrygi stanowiło chleb poprzedni, z kolei Alessandra von Rosenthaler miała aż zanadto doświadczenia w eliminowaniu niepożądanych jednostek. Akcja poszła sprawnie, a że gra toczyła się o wysoką stawkę, odrobina relaksu przy nastrojowej muzyce i dobrym winie stanowiła godziwy dodatek do wynagrodzenia. To zakończyło się, jak wiele uniesień wiedzionych pożądaniem, w miękkim łożu. Co miały pokazać najbliższe tygodnie, nie bez brzemiennego efektu końcowego.
Nieplanowana ciąża, przez wielu określana mianem wpadki, czyżby koniec świata? Niezupełnie. Te dziewięć miesięcy niewygody oraz kolejne kilkanaście lat wychowywania dziecka, może i dla człowieka stanowiłyby spore utrapienie, jednak wampirowi mającemu przed sobą potencjalne setki lat dalszej egzystencji? Było to niczym więcej niż odpowiednikiem słodkiej drzemki, a nawet pretekstem do uporządkowania prywatnych spraw, gdyż ta dwójka miała w sobie sporo z pracoholików. To oczywiste, że matka chwilowo zawiesiła swą działalność jako łowczyni, trudno jest walczyć z wielkim brzuszkiem. Z kolei ojciec… cóż, z całą pewnością musiał czasem wyręczyć się jakimś podkomendnym. Jego duma nie pozwoliłaby mu pozostawić rozwijającej się latorośli samej sobie, nawet jeśli relacje ze współwinną tej zbrodni pozostały na czysto koleżeńskiej stopie.
Lekko nie mieli, to pewne. W końcu Valerie, bo tak nazwali córkę, odziedziczyła sporo cech po matce… a ta zdążyła już zapomnieć, jak wielkim utrapieniem była dla własnych rodziców. Na całe szczęście drobna blondyneczka szybko jej o tym przypomniała, wciskając swój uroczy nosek w cudze sprawy.
A co to za szabelka?
Czym różniło się ostrze koreańskie od chińskiego?
Ten rewolmer… rewolwel… pistolet z kręciołkiem, pokażesz mi jak się z niego pif-pufa?
Tatuś zabierze mnie do parku rozrywki?
Na pewno jesteś moją mamą? Masz srebrne włosy, a ja nie… a papa to w ogóle wygląda inaczej! Przeterminowany jakiś.
Jak to u dzieci, potokowi pytań nie było końca, a bagaż doświadczeń i pamiątek z ubiegłych wieków wcale nie poprawiał tej sytuacji. Nie mówiąc już o tym, że dzień bez psot uchodził za stracony.
Wychowanie miała iście osobliwe. Od strony ludzkiej te uchodziłoby za arystokratyczne i składało się z nauki czytania i pisania, rachunków, języków obcych, retoryki, jazdy konnej, szermierki, szeroko pojętej kultury… Chcąc wszystko wyliczyć, lista byłaby całkiem spora. Na niczym nie oszczędzano, prywatni nauczyciele i najlepszy osprzęt był gwarantowany. Wszystko to odbywało się głównie wieczorami, tudzież w ściśle kontrolowanych warunkach, gdyż nie wszyscy instruktorzy mieli pojęcie o świecie mroku. Z kolei edukacja jako wampira lawirowała pomiędzy militarystycznym upodobaniem matki i subtelniejszym, pozornie wyłącznie dyplomatycznym podejściem ojca. Starano się zachować balans. Powiedzmy, że nie zawsze wpadnięcie na pełnej kurwie z ogniem i mieczem do siedliska wilkołaków mogłoby przynieść pożądane skutki. Wszechstronność, otwarty umysł, zdecydowanie… było kilka przymiotników, które próbowano podpiąć jej osobowości. W praktyce wychodziło różnie, z lekkim przechyleniem w stronę ciągoty siłowej aniżeli pokojowej. Kto wie, może winę za to ponosiło samo ludzkie otoczenie, z jednej strony kolonialne potęgi europejskie, z drugiej radykalizujące się Niemcy oraz złaknieni zmiany porządku światowego (i klasowego) bolszewicy? Przyszło jej żyć w ciekawych czasach, i to właśnie przy zmianie ładu w Europie Centralnej miała działać.
Infiltrowanie środowiska politycznego Republiki Weimarskiej, i później III Rzeszy, samo w sobie nie było dla wampira trudne. Z kolei zrozumienie ideologii i przewidywanie na tej podstawie kolejnych posunięć decydentów to oddzielna para kaloszy. Wielowiekowe doświadczenie paradoksalnie nie pomagało, za szybko wskazywało mocne i słabe strony, a także zagrożenia dla obranej ścieżki. Innymi słowy, potrzebny był ktoś świeży, mogący poczuć ducha swoich czasów i z pomocą dodatkowych informacji wyciągać lepsze, szpiegowskie wnioski. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, pierwsza wojna światowa stanowiła ostrzeżenie dla niektórych długowiecznych, z kolei błyskawiczny postęp technologiczny i radykalizacja poglądów zwiastowała jeszcze większą rzeź i jeśli nie dałoby się jej zapobiec, to przynajmniej należało móc ją w jakimś stopniu kontrolować. Ci starsi aż za dobrze pamiętali dawne czasy, które przyczyniły się do powstania Inkwizycji i woleli dmuchać na zimne.
Młoda, niezamężna i atrakcyjna kobieta, z dobrym nazwiskiem i świetnymi koneksjami; Valerie była idealną kandydatką na wtykę w NSDAP. Identyfikacja bardziej podatnych na kobiecy urok dygnitarzy, z dojściem do liderów, nie stanowiła kłopotu. Dodatkowo skłonność do sfinansowania działalności partii oraz możliwość wsparcia jej w inny sposób… grzech nie skorzystać z oferty szczerej sympatyczki! Twarzą medialną nie dała się zrobić, choć czasem jakiś wredny pismak i tak o niej wspomniał, jednak w kuluary wchodziła po przysłowiowym czerwonym dywanie. Czy wierzyła w ten bełkot? Heh, a polityk chce dobrze dla siebie czy społeczeństwa? W praktyce to grono nie różniło się od innych, wpierw radzono jak przejąć władzę, a potem ciągnąć zyski pod rządami Adolfa. To, że na stanowiskach kierowniczych ostatecznie wylądowało sporo prawdziwych fanatyków... wszyscy wiemy, jaki był tego finał.
Anschluss, Kraj Sudecki, podział Czechosłowacji, kampania wrześniowa i w końcu rok 1940… wtedy stało się jasne, że w tym konflikcie maczali palce długowieczni, którym zmiana obecnego porządku była jak najbardziej na rękę. Tym samym ta wojenka nabrała charakteru iście światowego, dla wszystkich ras.
Valerie służyła w SS, formalnie jako sekretarka w sztabie, w praktyce jej codzienność nie różniła się specjalnie od tej oficerskiej-frontowej. Córka jednego z najstarszych żyjących wampirów, pełna ambicji i poglądów dalece odmiennych od ojcowskich, z elastycznym kręgosłupem moralnym, po weryfikacji szczerych intencji przyjęto ją do nowej elity z otwartymi ramionami! Sprytnie odgrywała swą rolę, nierzadko balansując na granicy wpadki, robiąc swoje i donosząc o… ciekawych, aczkolwiek chorych projektach. Wunderwaffe, masa cudownej broni, super żołnierze, chyba wszyscy obecnie żyjący znamy te bajki. W każdej z nich było ziarno prawdy, i nawet jeśli idee miały potencjał, tak ich zastosowanie należało zdusić w zarodku. Jej obszarem działań znajdował się tam gdzie docierał Wehrmacht, głównie dla zabezpieczenia materiału ludzkiego na poczet przyszłych badań. Od czasu do czasu zdarzał się test praktyczny nowych zabawek. Miała dostęp do sporej ilości informacji, nawet jeśli stosunkowo nieszkodliwych, tak w połączeniu z działalnością innych wtyk sporo puzzli złożono w całość.
Nie żeby, w międzyczasie, nie czerpała przyjemności z rozlewu krwi. Jako żołnierz przeszła całkiem spory szlak bojowy, zapuszczając się najdalej do Stalingradu, z którego ujście w życiem nie było wcale takie proste. Strona przeciwna była również pełna długowiecznych, dla wielu których była tą złą, z wielu powodów podyktowanych oficjalnym obraniem konkretnej strony konfliktu. Więcej dni spędziła chowając się przed słońcem lub artylerią czy też lotnictwem w gruzach aniżeli spokojnym zaciszu sztabu. Nawet ze wspomnianego miasta musiała zwiewać na własną rękę, gdy zostało już odcięte od reszty sił niemieckich. Swą żołnierską rolę odgrywała do samego końca, co w jej wypadku oznaczało Berlin. Po jego kapitulacji brała czynny udział w sprzątaniu tego bajzlu, zgodnie z zaleceniami nowo powołanej Rady, wbijając nóż w plecy rzekomym kamratom. Wszystko zgodnie z planem.
Kilkunastu ludzi zawdzięcza jej życie, choć należy podkreślić, że wstawiennictwo (lub jak kto woli, łaska) wynikało wyłącznie z czystej kalkulacji. Konflikt był krwawy i zwyczajnie potrzebowali świeżej krwi, więc szkoda było zmarnować dobry materiał. Miała podobne rozumowanie w momencie odkrycia kilku brudnych projektów oponentów. Hej, skoro już poczynili pewne postępy techniczne/naukowe, to niech się nie zmarnują.
Lata powojenne oznaczały stabilizację oraz pewne rozluźnienie, przynajmniej w kontekście możliwości zadecydowania o dalszym rozwoju osobistym. Postawiła, co nie powinno dziwić, na militaria i maczała paluszki w wielu konfliktach. Powód, poza miłością do wojaczki, był praktyczny: adaptacja do ciągle zmieniających się realiów pola walki oraz wprowadzanie nowinek do wampirzego świata. Wynikało to z zalety młodego umysłu, ten chłonął nowości niczym gąbka, gdzie starsi zbyt często woleli polegać na archaicznych rozwiązaniach. Poza tym ludzkie konflikty to świetny interes i na świecie zawsze istniało zapotrzebowanie na kompanię najemników lub sprzęt. Szczególnie okres zimnej wojny napędzał koniunkturę, choć i obecnie nie narzeka na brak zamówień. Wbrew pozorom większość zleceń i tak polega na logistyce lub rozbudowie obecnie istniejących struktur. Okresy walnych batalii, na kilkuset tysięcy chłopa, w większości stanowią relikt przeszłości.
Awans na Łowczynię ma w sobie wiele z przypadku, a przynajmniej tak to wygląda z jej perspektywy. U paryskich Van der Eretain zwolnił się wakat i ci wysłali zapytanie do innych regionów o potencjalną osobę mogącą wypełnić tę lukę. Berlin odpowiedział, wysuwając kandydaturę Valerie, z uwagi na jej przeszłość oraz obeznanie militarne. Summa summarum dano jej szansę i jest jedną z młodszych, o ile nie najmłodszą wampirzycą na tym stanowisku, przynajmniej we Francji. To, jaki będzie tego efekt, ma się dopiero okazać...
Nieplanowana ciąża, przez wielu określana mianem wpadki, czyżby koniec świata? Niezupełnie. Te dziewięć miesięcy niewygody oraz kolejne kilkanaście lat wychowywania dziecka, może i dla człowieka stanowiłyby spore utrapienie, jednak wampirowi mającemu przed sobą potencjalne setki lat dalszej egzystencji? Było to niczym więcej niż odpowiednikiem słodkiej drzemki, a nawet pretekstem do uporządkowania prywatnych spraw, gdyż ta dwójka miała w sobie sporo z pracoholików. To oczywiste, że matka chwilowo zawiesiła swą działalność jako łowczyni, trudno jest walczyć z wielkim brzuszkiem. Z kolei ojciec… cóż, z całą pewnością musiał czasem wyręczyć się jakimś podkomendnym. Jego duma nie pozwoliłaby mu pozostawić rozwijającej się latorośli samej sobie, nawet jeśli relacje ze współwinną tej zbrodni pozostały na czysto koleżeńskiej stopie.
Lekko nie mieli, to pewne. W końcu Valerie, bo tak nazwali córkę, odziedziczyła sporo cech po matce… a ta zdążyła już zapomnieć, jak wielkim utrapieniem była dla własnych rodziców. Na całe szczęście drobna blondyneczka szybko jej o tym przypomniała, wciskając swój uroczy nosek w cudze sprawy.
A co to za szabelka?
Czym różniło się ostrze koreańskie od chińskiego?
Ten rewolmer… rewolwel… pistolet z kręciołkiem, pokażesz mi jak się z niego pif-pufa?
Tatuś zabierze mnie do parku rozrywki?
Na pewno jesteś moją mamą? Masz srebrne włosy, a ja nie… a papa to w ogóle wygląda inaczej! Przeterminowany jakiś.
Jak to u dzieci, potokowi pytań nie było końca, a bagaż doświadczeń i pamiątek z ubiegłych wieków wcale nie poprawiał tej sytuacji. Nie mówiąc już o tym, że dzień bez psot uchodził za stracony.
Wychowanie miała iście osobliwe. Od strony ludzkiej te uchodziłoby za arystokratyczne i składało się z nauki czytania i pisania, rachunków, języków obcych, retoryki, jazdy konnej, szermierki, szeroko pojętej kultury… Chcąc wszystko wyliczyć, lista byłaby całkiem spora. Na niczym nie oszczędzano, prywatni nauczyciele i najlepszy osprzęt był gwarantowany. Wszystko to odbywało się głównie wieczorami, tudzież w ściśle kontrolowanych warunkach, gdyż nie wszyscy instruktorzy mieli pojęcie o świecie mroku. Z kolei edukacja jako wampira lawirowała pomiędzy militarystycznym upodobaniem matki i subtelniejszym, pozornie wyłącznie dyplomatycznym podejściem ojca. Starano się zachować balans. Powiedzmy, że nie zawsze wpadnięcie na pełnej kurwie z ogniem i mieczem do siedliska wilkołaków mogłoby przynieść pożądane skutki. Wszechstronność, otwarty umysł, zdecydowanie… było kilka przymiotników, które próbowano podpiąć jej osobowości. W praktyce wychodziło różnie, z lekkim przechyleniem w stronę ciągoty siłowej aniżeli pokojowej. Kto wie, może winę za to ponosiło samo ludzkie otoczenie, z jednej strony kolonialne potęgi europejskie, z drugiej radykalizujące się Niemcy oraz złaknieni zmiany porządku światowego (i klasowego) bolszewicy? Przyszło jej żyć w ciekawych czasach, i to właśnie przy zmianie ładu w Europie Centralnej miała działać.
Infiltrowanie środowiska politycznego Republiki Weimarskiej, i później III Rzeszy, samo w sobie nie było dla wampira trudne. Z kolei zrozumienie ideologii i przewidywanie na tej podstawie kolejnych posunięć decydentów to oddzielna para kaloszy. Wielowiekowe doświadczenie paradoksalnie nie pomagało, za szybko wskazywało mocne i słabe strony, a także zagrożenia dla obranej ścieżki. Innymi słowy, potrzebny był ktoś świeży, mogący poczuć ducha swoich czasów i z pomocą dodatkowych informacji wyciągać lepsze, szpiegowskie wnioski. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, pierwsza wojna światowa stanowiła ostrzeżenie dla niektórych długowiecznych, z kolei błyskawiczny postęp technologiczny i radykalizacja poglądów zwiastowała jeszcze większą rzeź i jeśli nie dałoby się jej zapobiec, to przynajmniej należało móc ją w jakimś stopniu kontrolować. Ci starsi aż za dobrze pamiętali dawne czasy, które przyczyniły się do powstania Inkwizycji i woleli dmuchać na zimne.
Młoda, niezamężna i atrakcyjna kobieta, z dobrym nazwiskiem i świetnymi koneksjami; Valerie była idealną kandydatką na wtykę w NSDAP. Identyfikacja bardziej podatnych na kobiecy urok dygnitarzy, z dojściem do liderów, nie stanowiła kłopotu. Dodatkowo skłonność do sfinansowania działalności partii oraz możliwość wsparcia jej w inny sposób… grzech nie skorzystać z oferty szczerej sympatyczki! Twarzą medialną nie dała się zrobić, choć czasem jakiś wredny pismak i tak o niej wspomniał, jednak w kuluary wchodziła po przysłowiowym czerwonym dywanie. Czy wierzyła w ten bełkot? Heh, a polityk chce dobrze dla siebie czy społeczeństwa? W praktyce to grono nie różniło się od innych, wpierw radzono jak przejąć władzę, a potem ciągnąć zyski pod rządami Adolfa. To, że na stanowiskach kierowniczych ostatecznie wylądowało sporo prawdziwych fanatyków... wszyscy wiemy, jaki był tego finał.
Anschluss, Kraj Sudecki, podział Czechosłowacji, kampania wrześniowa i w końcu rok 1940… wtedy stało się jasne, że w tym konflikcie maczali palce długowieczni, którym zmiana obecnego porządku była jak najbardziej na rękę. Tym samym ta wojenka nabrała charakteru iście światowego, dla wszystkich ras.
Valerie służyła w SS, formalnie jako sekretarka w sztabie, w praktyce jej codzienność nie różniła się specjalnie od tej oficerskiej-frontowej. Córka jednego z najstarszych żyjących wampirów, pełna ambicji i poglądów dalece odmiennych od ojcowskich, z elastycznym kręgosłupem moralnym, po weryfikacji szczerych intencji przyjęto ją do nowej elity z otwartymi ramionami! Sprytnie odgrywała swą rolę, nierzadko balansując na granicy wpadki, robiąc swoje i donosząc o… ciekawych, aczkolwiek chorych projektach. Wunderwaffe, masa cudownej broni, super żołnierze, chyba wszyscy obecnie żyjący znamy te bajki. W każdej z nich było ziarno prawdy, i nawet jeśli idee miały potencjał, tak ich zastosowanie należało zdusić w zarodku. Jej obszarem działań znajdował się tam gdzie docierał Wehrmacht, głównie dla zabezpieczenia materiału ludzkiego na poczet przyszłych badań. Od czasu do czasu zdarzał się test praktyczny nowych zabawek. Miała dostęp do sporej ilości informacji, nawet jeśli stosunkowo nieszkodliwych, tak w połączeniu z działalnością innych wtyk sporo puzzli złożono w całość.
Nie żeby, w międzyczasie, nie czerpała przyjemności z rozlewu krwi. Jako żołnierz przeszła całkiem spory szlak bojowy, zapuszczając się najdalej do Stalingradu, z którego ujście w życiem nie było wcale takie proste. Strona przeciwna była również pełna długowiecznych, dla wielu których była tą złą, z wielu powodów podyktowanych oficjalnym obraniem konkretnej strony konfliktu. Więcej dni spędziła chowając się przed słońcem lub artylerią czy też lotnictwem w gruzach aniżeli spokojnym zaciszu sztabu. Nawet ze wspomnianego miasta musiała zwiewać na własną rękę, gdy zostało już odcięte od reszty sił niemieckich. Swą żołnierską rolę odgrywała do samego końca, co w jej wypadku oznaczało Berlin. Po jego kapitulacji brała czynny udział w sprzątaniu tego bajzlu, zgodnie z zaleceniami nowo powołanej Rady, wbijając nóż w plecy rzekomym kamratom. Wszystko zgodnie z planem.
Kilkunastu ludzi zawdzięcza jej życie, choć należy podkreślić, że wstawiennictwo (lub jak kto woli, łaska) wynikało wyłącznie z czystej kalkulacji. Konflikt był krwawy i zwyczajnie potrzebowali świeżej krwi, więc szkoda było zmarnować dobry materiał. Miała podobne rozumowanie w momencie odkrycia kilku brudnych projektów oponentów. Hej, skoro już poczynili pewne postępy techniczne/naukowe, to niech się nie zmarnują.
Lata powojenne oznaczały stabilizację oraz pewne rozluźnienie, przynajmniej w kontekście możliwości zadecydowania o dalszym rozwoju osobistym. Postawiła, co nie powinno dziwić, na militaria i maczała paluszki w wielu konfliktach. Powód, poza miłością do wojaczki, był praktyczny: adaptacja do ciągle zmieniających się realiów pola walki oraz wprowadzanie nowinek do wampirzego świata. Wynikało to z zalety młodego umysłu, ten chłonął nowości niczym gąbka, gdzie starsi zbyt często woleli polegać na archaicznych rozwiązaniach. Poza tym ludzkie konflikty to świetny interes i na świecie zawsze istniało zapotrzebowanie na kompanię najemników lub sprzęt. Szczególnie okres zimnej wojny napędzał koniunkturę, choć i obecnie nie narzeka na brak zamówień. Wbrew pozorom większość zleceń i tak polega na logistyce lub rozbudowie obecnie istniejących struktur. Okresy walnych batalii, na kilkuset tysięcy chłopa, w większości stanowią relikt przeszłości.
Awans na Łowczynię ma w sobie wiele z przypadku, a przynajmniej tak to wygląda z jej perspektywy. U paryskich Van der Eretain zwolnił się wakat i ci wysłali zapytanie do innych regionów o potencjalną osobę mogącą wypełnić tę lukę. Berlin odpowiedział, wysuwając kandydaturę Valerie, z uwagi na jej przeszłość oraz obeznanie militarne. Summa summarum dano jej szansę i jest jedną z młodszych, o ile nie najmłodszą wampirzycą na tym stanowisku, przynajmniej we Francji. To, jaki będzie tego efekt, ma się dopiero okazać...
ciekawostki
- Z idealnym akcentem posługuje się z rodzimymi językami własnych rodziców, czyli niemieckim i chińskim. Dodatkowo świetnie opanowała, bez przesadnych naleciałości, francuski i angielski. Rosyjski zna kiepsko, jednak w wąskiej grupie tematycznej, byłaby w stanie coś potrajkotać.
- Ma słabość do archaicznych sukni oraz towarzyszących im dodatków. Liczba obecnie będących w modzie wynosi tylko, albo aż, całą jedną sztukę. Resztę budżetu, zwłaszcza kieszonkowe, poszło na motoryzację.
- Nie lubi walki w zwarciu, choć na taką ewentualność zawsze ma przy sobie krótkie ostrze. Zdecydowanie lepiej czuje się podczas starć dystansowych, z karabinem szturmowym albo wyborowym w ręku.
- Problemy ze snem towarzyszą jej odkąd pamięta i, o ironio losu, to im zawdzięcza nadążanie za nowoczesnymi trendami. Będąc wyczerpaną woli nie wypełniać dokumentów ani nie zajmować się sprzętem, zwłaszcza wybuchowym, jednak taka książka czy film jeszcze nikogo nie zabiły. W drugą stronę, nauczyła się doprawiać krew kofeiną i innymi środkami pobudzającymi, na narkotykach kończąc. Po te ostatnie sięga rzadko, głównie wtedy jeśli musi pracować i jednocześnie zachować zdrowy rozsądek.
- Jej największym sekretem jest to, że lubi od czasu do czasu zasnąć, ściskając pluszowego misia. Tych ma tuzin i nie pomija żadnego z nich, w przeciwnym wypadku któremuś byłoby smutno…
- Filofobia w jej przypadku nie wynika z własnych doświadczeń, tylko zaobserwowanych; cudzych. Widziała zbyt wiele dojrzałych istot, które pod wpływem hormonów zachowywały się jak ludzcy nastolatkowie, z powodu straty drugiej połówki marnieli w przeciągu tygodni i w końcu odbierali sobie życia, poświęcali setki istnień dla minimalnej szansy ocalenia jednej duszyczki… Z biegiem lat ilość argumentów na nie rosła i rosła, a każdy z nich był podpierany hipotetycznymi scenariuszami. To w końcu zrodziło wniosek: tego bagna należy unikać za wszelką cenę.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!