Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 0/5
PRC: 0/5
OP: 2/5
WT: 2/3
SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Mechanik (WT)
MUTACJE NEGATYWNE
— Nerwus [-1 samokontrola]
— Niestabilny
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
MUTACJE POZYTYWNE
— Dobre uzębienie
— Predator [+1 PRC]
— Żarłacz
SPT: 0/5
PRC: 0/5
OP: 2/5
WT: 2/3
SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Mechanik (WT)
MUTACJE NEGATYWNE
— Nerwus [-1 samokontrola]
— Niestabilny
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
MUTACJE POZYTYWNE
— Dobre uzębienie
— Predator [+1 PRC]
— Żarłacz
Liczba postów : 87
Lars "Lasse" Åkerman
podstawowe
wiek: 129 lat (ur. 1895)
rasa: wilkołak (przemieniony w 1941 roku, w wieku 46 lat)
pochodzenie: Niemcy
wizerunek: Norman Reedus
rola we frakcji: planuje oficjalnie dołączyć
znaki szczególne
Zawsze wygląda na trochę brudnego, niezależnie jak dużo czasu poświęci na szorowanie, z czym może być związany fakt, że odmawia obcięcia przydługich, zwisających mu zwykle smętnie wokół twarzy włosów. Nie goli się na gładko. Reszty ciała nie goli wcale, co jest dość zauważalne, bo od czasu przemiany zarasta na plecach, brzuchu i nogach jak zwierzę. Jego oczy wyglądają na wiecznie podkrążone lub napuchnięte, czasem jedno i drugie jednocześnie. Ma na ciele kilka tatuaży oraz sporo blizn, w tym jedną większych rozmiarów, na lewym barku - pamiątka po przemianie w wilkołaka.
Zawsze wygląda na trochę brudnego, niezależnie jak dużo czasu poświęci na szorowanie, z czym może być związany fakt, że odmawia obcięcia przydługich, zwisających mu zwykle smętnie wokół twarzy włosów. Nie goli się na gładko. Reszty ciała nie goli wcale, co jest dość zauważalne, bo od czasu przemiany zarasta na plecach, brzuchu i nogach jak zwierzę. Jego oczy wyglądają na wiecznie podkrążone lub napuchnięte, czasem jedno i drugie jednocześnie. Ma na ciele kilka tatuaży oraz sporo blizn, w tym jedną większych rozmiarów, na lewym barku - pamiątka po przemianie w wilkołaka.
biografia
Urodzony jako Heinrich Lars Völkner, większość dzieciństwa spędził nazywany drugim imieniem, bo pierwsze dzielił z ojcem - niemieckim oficerem, który trzymał w domu żelazną kindersztubę, o ile w ogóle się tam pojawił. Lasse nie wspomina swojej młodości źle, wręcz przeciwnie. Wychował się pod okiem matki, z pochodzenia Szwedki, która przyjechała za jego ojcem z odległego, zimnego kraju i twierdziła, że zrobiła to z miłości nawet, gdy mąż doprowadzał ją do łez. Z czułością opiekowała się synem, jak i dwiema córkami, które urodziły się po nim. Chciała, żeby pierworodny poszedł w ślady jej ojca i zajął się prawem, on miał jednak zgoła inne marzenia - chciał latać.
Szkołę skończył wcześniej, zaciągając się do wojska, ku zadowoleniu ojca. Po latach wspominał, że kiedy zobaczył go ubrany w mundur, to był to pierwszy raz, kiedy poczuł, że ten był z niego naprawdę dumny. Pamiętał też, że jego matka płakała, gdy wychodził na pociąg, który miał zabrać go do jednostki.
Jego trening nie trwał długo, przerwany wybuchem Wielkiej Wojny. Chłopak miał zaledwie dziewiętnaście lat, kiedy brał udział w pierwszych walkach... Kiedy pierwszy raz strącono z nieba jednego z jego przyjaciół. Przed nikim nie przyznał się, ile nocy przeleżał po tym ze spojrzeniem wbitym wbitym w sufit, pozwalając łzom płynąć bezgłośnie. Cztery lata ciągnęły się jak cała wieczność, aż w końcu... Przegrali. Wbrew temu, co mówili wszyscy dowódcy, cała propaganda. Przegrali i ci, którzy przeżyli, wracali do domów z podkulonymi ogonami. W domu spotkał ojca, który był bardziej wrakiem człowieka, niż mężczyzną, którego pamiętał. Jego matka zmarła pół roku wcześniej, siostry uciekły do Szwecji, do wujostwa. Lasse nie pozostało nic innego, jak tylko zebrać resztki swojego życia i zacząć je na nowo, nawet jeśli w wieku niecałych dwudziestu pięciu lat czuł się już jak ktoś, kto przeżył o wiele za dużo.
Zgłosił się do pracy w policji, szukając zajęcia podobnego do jedynej rzeczy, którą do tej pory w życiu robił, ale nie wyszło mu to na dobre. Łączenie niewdzięcznego zawodu pełnego podobnych jemu wojennych wyrzutków o podłych temperamentach z opieką nad rozpadającym się mentalnie ojcem, powodowało tylko narastającą frustrację. Ożenił się tylko po to, by kobieta uciekła od niego, kiedy tylko okazało się, że nie jest w stanie regulować swoich nastrojów w zdrowy sposób, niezależnie jak często obiecywał jej, że się zmieni.
Kiedy zaczęło zanosić się na kolejną wojnę, wbrew wszystkiemu poczuł, że ma szansę wrócić do życia. Prawdziwego życia, nie egzystowania jak przez ostatnie lata. Wrócił do wojska, dostał nawet pozwolenie na dołączenie do dywizji lotniczej i wreszcie dotarło do niego, że nie munduru czy prestiżu brakowało mu przez ten cały czas, a latania właśnie. Nie był już dzieciakiem, a jednak chciał wierzyć w to, że tym razem będzie inaczej. Z początku odżył bardzo, przestał pić, dawał z siebie wszystko... Szybko jednak zaczęło do niego docierać, że ideały partyjne i slogany propagandowe niewiele miały w sobie z prawdy. Wojna nigdy nie zmieniała się na lepsze, a jednak on, spragniony sensu życia, wciąż odwracał wzrok, brnąc w to wszystko dalej.
W jego oddziale było kilku młodych chłopaków, o których Lars wiedział, że wykonują nie tylko narzucone im z góry loty. Niefortunnie, o tym co faktycznie robili, dowiedział się dopiero poniewczasie i równocześnie z osobami, które dowiedzieć się o tym definitywnie nie powinny. Kolejną rzeczą, o której mężczyzna nie miał pojęcia, było to, że były w Rzeszy komórki zajmujące się badaniami na nieśmiertelnych istotach. Komórki te potrzebowały większej ilości obiektów badawczych, a jak się okazało, używanie w tym celu swoich własnych, podejrzanych o zdradę żołnierzy, było zwyczajnie wygodne.
Lasse nie potrafił wymazać z pamięci nocy, której trafił do piekła. Dwie wojny zniszczyły go na tyle, by ta ostatnia noc przeważyła szalę, roztrzaskując go doszczętnie. Nie potrafił powiedzieć, jakim cudem uciekł z baraków, z rozerwanym ramieniem, goniony wyciem bestii wyrwanych wprost z koszmarów. Później wiele razy myślał, że wszystko, co wydarzyło się tej nocy, zwyczajnie mu się należało. To, i jeszcze więcej. Wtedy jednak w głowie miał tylko jedno: ucieczkę.
Sądził, że umrze w lesie, w którym skrył się nad ranem, w głowie wciąż słysząc echa krzyków swoich towarzyszy. Wiedział, że będą go ścigać, ale jakie miało to znaczenie, jeśli i tak miał zginąć? Przynajmniej wykrwawić mógłby się na własnych zasadach. Jak się niebawem okazało, nawet to nie było mu jednak dane. Ku swojemu zdumieniu ocknął się następnego dnia, a jego rana zmieniła się w paskudną bliznę. Nie zamierzał wracać do swojej jednostki. Zresztą, jak podejrzewał, niewiele z niej zostało, tak czy siak. Czy był dezerterem? Czy go szukano? Nie był pewien, a jedyne, co przyszło mu do głowy, to wrócić do domu, spróbować przeczekać największy szum i spróbować dowiedzieć się, co właściwie zaszło.
Jak to się stało, że w następną pełnię rozszarpał kochanka swojej byłej żony? Co stało się z nią - tego nie chciał nawet wiedzieć. Uciekł. Uciekł najdalej jak potrafił, zarówno od domu, jak i samego siebie. Wojna skończyła się wreszcie, a on nie wrócił. Zmienił nazwisko na to należące do jego matki, walając się po świecie jak śmieć, którym czuł się przez większość czasu. Próbował się zabić kilkukrotnie, ale niewiele z tego wyszło. Łapał się prac dorywczych, najdłużej wytrzymując zawsze jako mechanik i bezustannie marząc o niebie.
Zbyt wiele razy próbował obrócić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni, odpokutować za popełnione grzechy, jakimś cudem tylko zbierając ich na swoim koncie więcej.
Do Francji trafił przypadkiem, lata temu i już tam został. Być może jego życie zmierzałoby nawet ku lepszemu, gdyby nie został schwytany przez Novus Ordo, z którego siedziby odbito go przypadkiem, podczas akcji w styczniu 2024 roku.
Szkołę skończył wcześniej, zaciągając się do wojska, ku zadowoleniu ojca. Po latach wspominał, że kiedy zobaczył go ubrany w mundur, to był to pierwszy raz, kiedy poczuł, że ten był z niego naprawdę dumny. Pamiętał też, że jego matka płakała, gdy wychodził na pociąg, który miał zabrać go do jednostki.
Jego trening nie trwał długo, przerwany wybuchem Wielkiej Wojny. Chłopak miał zaledwie dziewiętnaście lat, kiedy brał udział w pierwszych walkach... Kiedy pierwszy raz strącono z nieba jednego z jego przyjaciół. Przed nikim nie przyznał się, ile nocy przeleżał po tym ze spojrzeniem wbitym wbitym w sufit, pozwalając łzom płynąć bezgłośnie. Cztery lata ciągnęły się jak cała wieczność, aż w końcu... Przegrali. Wbrew temu, co mówili wszyscy dowódcy, cała propaganda. Przegrali i ci, którzy przeżyli, wracali do domów z podkulonymi ogonami. W domu spotkał ojca, który był bardziej wrakiem człowieka, niż mężczyzną, którego pamiętał. Jego matka zmarła pół roku wcześniej, siostry uciekły do Szwecji, do wujostwa. Lasse nie pozostało nic innego, jak tylko zebrać resztki swojego życia i zacząć je na nowo, nawet jeśli w wieku niecałych dwudziestu pięciu lat czuł się już jak ktoś, kto przeżył o wiele za dużo.
Zgłosił się do pracy w policji, szukając zajęcia podobnego do jedynej rzeczy, którą do tej pory w życiu robił, ale nie wyszło mu to na dobre. Łączenie niewdzięcznego zawodu pełnego podobnych jemu wojennych wyrzutków o podłych temperamentach z opieką nad rozpadającym się mentalnie ojcem, powodowało tylko narastającą frustrację. Ożenił się tylko po to, by kobieta uciekła od niego, kiedy tylko okazało się, że nie jest w stanie regulować swoich nastrojów w zdrowy sposób, niezależnie jak często obiecywał jej, że się zmieni.
Kiedy zaczęło zanosić się na kolejną wojnę, wbrew wszystkiemu poczuł, że ma szansę wrócić do życia. Prawdziwego życia, nie egzystowania jak przez ostatnie lata. Wrócił do wojska, dostał nawet pozwolenie na dołączenie do dywizji lotniczej i wreszcie dotarło do niego, że nie munduru czy prestiżu brakowało mu przez ten cały czas, a latania właśnie. Nie był już dzieciakiem, a jednak chciał wierzyć w to, że tym razem będzie inaczej. Z początku odżył bardzo, przestał pić, dawał z siebie wszystko... Szybko jednak zaczęło do niego docierać, że ideały partyjne i slogany propagandowe niewiele miały w sobie z prawdy. Wojna nigdy nie zmieniała się na lepsze, a jednak on, spragniony sensu życia, wciąż odwracał wzrok, brnąc w to wszystko dalej.
W jego oddziale było kilku młodych chłopaków, o których Lars wiedział, że wykonują nie tylko narzucone im z góry loty. Niefortunnie, o tym co faktycznie robili, dowiedział się dopiero poniewczasie i równocześnie z osobami, które dowiedzieć się o tym definitywnie nie powinny. Kolejną rzeczą, o której mężczyzna nie miał pojęcia, było to, że były w Rzeszy komórki zajmujące się badaniami na nieśmiertelnych istotach. Komórki te potrzebowały większej ilości obiektów badawczych, a jak się okazało, używanie w tym celu swoich własnych, podejrzanych o zdradę żołnierzy, było zwyczajnie wygodne.
Lasse nie potrafił wymazać z pamięci nocy, której trafił do piekła. Dwie wojny zniszczyły go na tyle, by ta ostatnia noc przeważyła szalę, roztrzaskując go doszczętnie. Nie potrafił powiedzieć, jakim cudem uciekł z baraków, z rozerwanym ramieniem, goniony wyciem bestii wyrwanych wprost z koszmarów. Później wiele razy myślał, że wszystko, co wydarzyło się tej nocy, zwyczajnie mu się należało. To, i jeszcze więcej. Wtedy jednak w głowie miał tylko jedno: ucieczkę.
Sądził, że umrze w lesie, w którym skrył się nad ranem, w głowie wciąż słysząc echa krzyków swoich towarzyszy. Wiedział, że będą go ścigać, ale jakie miało to znaczenie, jeśli i tak miał zginąć? Przynajmniej wykrwawić mógłby się na własnych zasadach. Jak się niebawem okazało, nawet to nie było mu jednak dane. Ku swojemu zdumieniu ocknął się następnego dnia, a jego rana zmieniła się w paskudną bliznę. Nie zamierzał wracać do swojej jednostki. Zresztą, jak podejrzewał, niewiele z niej zostało, tak czy siak. Czy był dezerterem? Czy go szukano? Nie był pewien, a jedyne, co przyszło mu do głowy, to wrócić do domu, spróbować przeczekać największy szum i spróbować dowiedzieć się, co właściwie zaszło.
Jak to się stało, że w następną pełnię rozszarpał kochanka swojej byłej żony? Co stało się z nią - tego nie chciał nawet wiedzieć. Uciekł. Uciekł najdalej jak potrafił, zarówno od domu, jak i samego siebie. Wojna skończyła się wreszcie, a on nie wrócił. Zmienił nazwisko na to należące do jego matki, walając się po świecie jak śmieć, którym czuł się przez większość czasu. Próbował się zabić kilkukrotnie, ale niewiele z tego wyszło. Łapał się prac dorywczych, najdłużej wytrzymując zawsze jako mechanik i bezustannie marząc o niebie.
Zbyt wiele razy próbował obrócić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni, odpokutować za popełnione grzechy, jakimś cudem tylko zbierając ich na swoim koncie więcej.
Do Francji trafił przypadkiem, lata temu i już tam został. Być może jego życie zmierzałoby nawet ku lepszemu, gdyby nie został schwytany przez Novus Ordo, z którego siedziby odbito go przypadkiem, podczas akcji w styczniu 2024 roku.
ciekawostki
Potrafi naprawić praktycznie każdą maszynę jeżdżącą i większość niejeżdżących również - od samochodu do tostera. Lepiej lub gorzej, ale poprowadzi też każdy pojazd, jaki się mu pod nos podetknie.
Mówi po niemiecku, szwedzki i francusku, z angielskim miewa problemy.
Jego dwa największe marzenia to odpokutować za wszystkie popełnione dotychczas grzechy i mieć własny samolot. Żadne nie jest nawet bliskie spełnienia.
Zdarza mu się odruchowo warczeć na ludzi jak pies. Nie panuje nad tym i wstyd mu za siebie.
Potrafi używać broni palnej i jest w posiadaniu takowej, nawet jeśli nie nosi jej przy sobie na co dzień.
Spalił swój mundur lata temu i kiedy ktoś pyta, podaje się za Szweda.
Chodzi do kościoła, chociaż prawdę mówiąc nie jest pewien, czy faktycznie w cokolwiek jeszcze wierzy.
Mówi po niemiecku, szwedzki i francusku, z angielskim miewa problemy.
Jego dwa największe marzenia to odpokutować za wszystkie popełnione dotychczas grzechy i mieć własny samolot. Żadne nie jest nawet bliskie spełnienia.
Zdarza mu się odruchowo warczeć na ludzi jak pies. Nie panuje nad tym i wstyd mu za siebie.
Potrafi używać broni palnej i jest w posiadaniu takowej, nawet jeśli nie nosi jej przy sobie na co dzień.
Spalił swój mundur lata temu i kiedy ktoś pyta, podaje się za Szweda.
Chodzi do kościoła, chociaż prawdę mówiąc nie jest pewien, czy faktycznie w cokolwiek jeszcze wierzy.