Pionek, Goniec czy Królowa?

2 posters

Go down

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Pionek, Goniec czy Królowa? Alex-henderson-alex-henderson-highresscreenshot00024

Towarzystwo ludzi jakkolwiek niewybrzmiewające w usznych membranach momentami przytłaczało, szczególnie w czasie ceremonii takich jak ta, gdy oczy i uszy gości nieustannie dopatrywały się świeżych plotek w towarzystwie potknięć personelu tudzież innych smaczków gotowych do rozpowszechnienia po świecie. Odcięcie się od tego niosło nieopisaną ulgę, chociażby wypuszczoną obłokiem wytchnienia po przepuszczeniu damy i przekroczeniu progu własnego małego prywatnego sanktuarium pod pierwszym i drugim poziomem hotelu, do którego dostęp miały nieliczne jednostki z wliczeniem Juna jako właściciela przybytku.
- Masz na coś ochotę? Kawa? Herbata? Wino? Whisky? A może kieliszek krwi dla “niepoznaki”? - na pierwszy ogień po zamknięciu drzwi poszło oczywiście zrzucenie marynarki na pobliską sofę, a następnie przeciągnięcie się w metaforyczne wzdłuż i wszerz, począwszy od ruchów mięśni ramion i pleców, przez ich rozluźnienie na karku, a na strzeleniu palcami rąk kończąc.
Szelest materiału białej koszuli w czasie akcji nie doskwierał aż tak mocno, praktycznie wcale z uwagi na zerową głośność, nie to, co bodziec widokowy pod postacią ostrego zarysu pracującej męskiej muskulatury w czasie ruchów. Do tego wszystkiego wkrótce doszedł kolejny smaczek po rozpięciu guzików przy rękawach, a także tych przy długiej smukłej szyi nie tylko dla zwrócenia nań uwagi powolnym upadkiem pojedynczych ciemnych pasm włosów, ale przede wszystkim dla pozbycia się ostatnich dowodów bytności przytłoczenia.
- Nie zazdroszczę Egonowi. Młody nie będzie miał łatwego życia, a to dopiero początek. - w czasie oczekiwania na odpowiedź w związku z propozycją napitku, Jun sięgnął do barka po własny trunek, ulubioną whisky w klasycznym wydaniu z lodem wrzuconym i zalanym po brzegi w kryształowej szklance. Dzierżąc jej dumne jestestwo oraz zawartość przeszedł odrobinę w prawo, aby przyciskiem na ścianie uruchomić sprzęt muzyczny.
- Bez obaw, ściany i drzwi są dźwiękoszczelne. - który wkrótce po poinformowaniu gościa przez gospodarza zaczął “wypluwać” z siebie takty spokojnych nut w sam raz do kontrastu obecności kryształowej szachownicy z figurami na eleganckim drewnianym stole przy dwóch równie eleganckich wygodnych fotelach.

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Każde towarzystwo prędzej czy później mogło znudzić, a tłumy nigdy nie były czymś, co nie męczyło Yue. Dlatego też wampirzyca bardzo chętnie przystała na ten drobny odpoczynek już po całej uroczystości – oczywiście mogłaby się zamknąć we własnym królestwie, ale… po co? Dyskusja w miłym gronie, a może też i milczenie, były zdecydowanie przyjemniejsze, czasem nawet bardziej niż mruczenie pupila, który zaczynał wykazywać coraz większe zapędy łowcze. Na szczęście na razie jego zainteresowaniem cieszyły się wszelkiego rodzaju sznurki i wstążki.
- Krwawe wino? Jeśli masz? – napitek ten był jednym z ulubionych wampirzycy, acz nie oczekiwała, by wszyscy podzielali jej gust. – A jak nie, to zwykłe wino wystarczy. – delikatny stukot oznajmił to, czego można było się natychmiast spodziewać.
Bladolica panna z wielką chęcią zrzuciła ze stóp eleganckie szpilki, demonstrując tym samym paznokcie u stóp pomalowane na kolor ciemniejszego fioletu, dziwnie tożsamy z kolorem jej własnych tęczówek. Jeden kroczek, drugi, trzeci… I w tenże sposób zapatrzona panna raczyła spocząć na fotelu, oczywiście w żaden tam dystyngowany sposób. Nogi przełożyła przez jeden podłokietnik, plecki natomiast oparła o drugi. Zręczny ruch dłoni rozpuścił misterne upięcie, pozwalając hebanowym puklom zwiesić się prawie że na podłogę. Chwila obserwacji była idealna, rozpięte guziczki, pasma włosów… Po to miała oczy, by patrzyć, nawet jeśli nie zaczepiała.
- Wiem o tym. Sama naciskałam, by takie były. W każdym z prywatnych pomieszczeń i niektórych salach. – puściła oczko towarzyszowi, przymykając na chwilę oczy, z odchyloną głową w tył, zamiatając dywan końcówkami aksamitnych włosów.
- Wiele utracił na przestrzeni ostatnich miesięcy. – odparła miękko, acz z lekkim smutkiem w głosie. Nie otwierała oczu, rozkoszując się chwilą ciszy i spokoju, relaksująca muzyka ściągała przytłoczenie i z jej barków. – A nowa rzeczywistość nie jest łaskawa. Zwłaszcza, gdy chcąc bywać tutaj musi znosić największych wrogów. Mam wrażenie, że jeśli nie wyładuje swej złości w kontrolowanych warunkach, to zrobi tak czy siak – i napyta biedy przede wszystkim sobie. Współczuję mu. – westchnęła, bo taka też i była prawda. Najpierw wyjazd ukochanej, potem śmierć Sahaka z rąk Novus, a teraz jeszcze obecność ugrupowania w hotelu… No, nie będzie miał łatwego życia, święta prawda szanowny panie.
- Jak samopoczucie? Po otwarciu Twojego niewielkiego jeszcze imperium? – wyprostowała głowę, otwierając oczy z zawadiackim uśmieszkiem na twarzy. W takt muzyki delikatnie poruszała zgrabną stópką, przyjemnie rozluźniona towarzyszem, przy którym nie musiała aż tak zachowywać pozorów. Niby teraz też nie musiała, ale przecież tak było lepiej. Bezpieczniej. Wszakże teraz grała na własny rachunek.

@Jun

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Charakterystyczny szum przedarł się przez pojedyncze nitki ciszy, niosąc wieść o upiciu łyku szlachetnej whisky. Dźwięk stuknięcia zdradził natomiast gest ręki odstawiającej kryształową szklankę na drewniany blat stolika, przy którym grzecznie stanął diabeł w chwili pauzy na poczet przemyślenia kolejnej akcji. Był nią następny gest, tym razem ku zmianie położenia jednej z figur, pionka ustawionego dokładnie o jeden kwadracik dalej zgodnie z przeznaczeniem własnego piedestału trwającej tury. Po jej zakończeniu błękitne ślepia spoczęły na usadowionej sylwecie porcelanowej niewiasty spowitej chwilą błogiego relaksu pod kołderką rozlanej kruczej czerni długich pukli.
Interesujący to był widok, nie mniej i nie bardziej po oddaniu w objęcia lamp oraz kinkietów oświetlających pomieszczenie na tyle “skromne”, by powtórzeniem nazwać je sanktuarium i spore, aby znalazła się w nim inna, bardziej dystyngowana szafeczka. To właśnie za jej oszklonymi drzwiczkami, stała butelka rzeczonego krwawego wina. Nikt nie nazwie tego przypadkiem, tak jak usytuowanie mebla dla zachowania odpowiedniej temperatury, aby nie doszło do niepożądanego zepsucia smaku na czas metaforycznego spoczynku i po przebudzeniu ruchem wyjęcia, otworzenia i napełnienia pięknego szklanego kielicha aż do połowy i ani kropelki więcej na drodze kultury prawdziwego konesera.
- Byłbym mistrzem hipokryzji, gdybym powiedział, że w końcu do tego przywyknie. To zawsze boli tak samo, ale dzięki temu tworzy się paliwo do działania. Grunt, aby Marr miała równie twardą rękę co momentami słowo, bo może dzięki nim zdoła dobrze wykorzystać świeży zasób, nim Egon faktycznie sprowadzi na siebie tarapaty większe niż zazwyczaj. - podaniu naczynia jak zawsze towarzyszył uśmiech: rzekomo szeroki i równie dwuznaczny, jak każde słowo, którymi diabełki miewały w zwyczaju szeptać szarym śmiertelnikom.
Tym razem obyło się bez podtekstu, być może z uwagi na grunt pod stopami - równie suchy co fakty, z którymi młody nieśmiertelny musiał się zmierzyć.
- Oboje dobrze wiemy, że zaproszenie tutaj Novus Ordo nie było przypadkowe. Prędzej czy później ktoś wypije o jedną kropelkę za dużo... - a potem wszystko pójdzie z górki: zamiast wina, wódki czy whisky rozleją się potoki słów i miej Boże kogoś w opiece, aby dobrze wykorzystał okazję przy następnej turze, bo tym razem Diabeł zamierzał się wyłącznie przyglądać.
- W sumie nie wiem, a jak myśli Dama z drugą Damą? Zdaje się, że dość szybko znalazłyście wspólny grunt. - plotki? A gdzie tam! Słowem długowieczny stwierdził jedynie niewinny fakt karmiony i spisany kartami historii ludzkości o wojnach, wojenkach i anielicach z tendencjami do skrupulatnej obserwacji i plotkowania na tematy błahe i szalenie ważne podczas eventów pokroju ceremonii otwarcia.
- A Ty, jak się czujesz w nowym otoczeniu? Nie jest zbyt przytłaczające? - jemu nie było oceniać, co najwyżej posunąć się o krok dalej po dopełnieniu pijackiej uprzejmości, po odstawieniu wina z powrotem na miejsce i zmianie własnego, tym razem na lekką okrętkę w kierunku lustra, aby guziczek po guziczku odetchnąć pełną roznegliżowaną piersią po zdjęciu koszuli, którą nieszczęśliwie przyszło wampirowi naznaczyć śladem szkarłatnej kropli wina.
Cóż za pakiet niefartu z nietaktem i to we własnym domku drogi Tomku.

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Nie trzeba było patrzyć, by widzieć. Mimo przymkniętych oczu doskonale widziała, jak Jun wypija łyk whisky, jak porusza się jabłuszko, tak pięknie zaakcentowane na kolumnie szyi, jak unosi się w górę i w dół, gdy alkohol przedostawał się od ust wprost do żołądka. Doskonale widziała też grę mięśni, jaka następowała przy ruchu, napinając koszulę w odpowiednich miejscach, wygładzając pomarszczony materiał… I nie potrzebowała do tego odsłoniętych powiekami tęczówek, doświadczenie i przeszłość wystarczyły, by mogła to sobie wyobrazić i mieć pewność, że tak jest naprawdę. Jedno oko odsłoniło się dopiero w chwili stukotu szachowej figury na planszy, jako że tego dźwięku w pierwszej chwili nie mogła skojarzyć. Zaraz potem wróciła do relaksu, pławiąc się w półmroku pomieszczenia, oświetlana jedynie kilkoma żaróweczkami, podkreślającymi bladość jej skóry.
- Wierzysz w cuda? – spytała bardzo retorycznie, nie oczekując nawet odpowiedzi. Poczęstowana jednak odpowiednim napitkiem ściągnęła nogi z podłokietnika fotela, siadając w nieco bardziej przyzwoity sposób, ze stopami opartymi o dywan i kieliszkiem w dłoni. Zanim jednak podjęła dialog, umoczyła wargi w winie, z cichym pomrukiem satysfakcji witając jego smak i rozkoszując się aksamitem napitku na języku. – Jedynym odpowiednim pytaniem jest to, czy sprowadzi na siebie te tarapaty tutaj czy uda się go przekierować gdzieś indziej. Mimo wszystko nie chciałabym, żeby skończył z excommunicato, bo nie do końca panuje nad swoimi emocjami. I trudno mu się dziwić, choć ból ma to do siebie, że nie niknie nigdy. Czasem tylko cichnie, a czasem zamienia się w zupełnie inne odczucia. Egon jednak… jest młody. Za młody. I zatrzymany w tej młodości na wieki. – nie piła do wampirzego wieku wspomnianego wampira, a raczej do momentu jego przemiany i tego, że już nigdy się nie zestarzeje, a hormony będą pracować tak, jak pracowały w chwili przemiany. Zaleta w młodym wyglądzie, przekleństwo w tym, co z tą młodością się wiązało.
- Oczywiście, że tak. A przy okazji możemy ich sobie obejrzeć, tak jak oni oglądają nas. Choć na moje i tak wiedzą więcej, niż powinni. – w jej głosie nie było strachu, nawet jeśli była na ich celowniku. Było bardziej zaciekawienie, jeśli już, choć można było się domyślać, że stoi za tym coś więcej. Nie zamierzała się jednak na razie wtrącać, informacje były podstawą, z nimi można było opracować plan działania, a potem uzyskać swój własny cel.
- Och nie wiem, wszak gdzież mi do Twej głowy zaglądać. – zatrzepotała rzęsami, w żartobliwy sposób. – My tylko wymieniłyśmy poglądy na temat Nowych Szat Cesarza. I tym razem przecież nikt nie krzyknie, że król jest nagi. – któż nie liznął odrobiny popkultury, Yue też się to zdarzało, a skoro już Jun tak ładnie pił to jej niedawnej rozmowy z Marr… Zresztą mimo podobieństw Sanctuaire nie było tym, czym było Cesarstwo Chińskie. Ale kto wie, co będzie potem.
- Zależy kiedy. – przyznała uczciwie. – Publiczne zebrania ze zbyt dużą ilością osób zawsze mnie męczyły i to się pewnie nie zmieni. Ale teraz działam na swój rachunek, bez pretensji nad głową i mogę być przede wszystkim sobą. Choć nie powiem… - urwała na chwilę, delikatnie obserwując zaskakujący finał popijania napitków i wpatrując się w obnażoną skórę, której aksamitny dotyk przecież doskonale znała. Ileż alkoholu było w jej winie? Wystarczająco najwyraźniej, by szybko uderzało do głowy. Ale i tak nie powstrzymała się przed upiciem kolejnego łyku ku zwilżeniu ust oraz gardziołka i ponownie podjęła przerwany temat.
- Jestem z deczka zirytowana. – oznajmiła z głębokim westchnięciem, bo irytacja ta absolutnie nie dotyczyła jej jakże kusząco przystojnego rozmówcy. – Od lat próbuję wykupić akcje pewnej firmy – nie wszystkie, niektóre tylko – i nic. Teraz zrobiło się zamieszanie, spróbowałam ponownie i dalej nic. Cholera mnie bierze, oferuję naprawdę ładny pieniądz, kto tym cholerstwem zarządza. – burknęła gniewnie, lekko kręcąc kieliszkiem i obserwując, jak obraca się w środku krwistoczerwony płyn.

@Jun

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Pomimo rzekomego przymknięcia czyjeś ślicznie fioletowe oczy pięknie dopowiadały wersety opowieści, taksując obraz mężczyzny przed sobą w trakcie czynności całkowicie prozaicznych. Ich wykonaniu nie towarzyszyła żadna iskra kokieterii, no może jednej setnej w pasywnym wydaniu pakietu, który cechował Azjatę nie od dziś. Sposób, w jaki mówił, pił, patrzył, poruszał się czy choćby pracował muskulaturą ciała podczas zdejmowania odzienia, nie był wrodzony, a nabyty latami doświadczenia oraz obserwacji widzów, w tym jedną czy dwoma pakietami wiosen w przerwie na epizodyczne starcia z Yueying.
Osobie znajomej kobiety nigdy nie ujmował na zdolnościach - równie kuszących co silnych, o ile kierowanych dyktandem ciała w myśl opanowania własnego jestestwa. W innych chwilach jej byt napawał wrogów i bliskich niemałym lękiem i to wcale nie o siebie. Odziana w płachty sukni chaosu niejednokrotnie udowodniła, z jaką łatwością potrafiła potrącić masę figur na szachownicy, a potem nią samą, począwszy od zniszczenia czarno-białej nawierzchni, aż po drewno, które pękało pod naporem dzikiej nawałnicy, łamiąc wpół calutki szkielet do postaci maleńkich strzępków rozwianych twardą ręką na wietrze.
Z niewątpliwym zamysłem Jun niejednokrotnie spoglądał na dzieło destrukcji cyklonu, choćby i teraz, gdy kątem oka dostrzegł ciche prywatne fantazje snujące się gdzieś po umysłowych głębinach, jakże ślicznie wplecionych w nuty słów kolejno wypuszczanych przez zwilżone kobiece usta. Uśmiechem skomentował ich tembr, niespiesznie wyrywając się do odbicia, na pewno nie przed odwróceniem sylwety przodem do Damy na rzecz sięgnięcia po kryształową szklankę, upicia niewielkiej ilości alkoholu, przetarcia górnej oraz dolnej wargi językiem razem z finalizacją, którą był spoczynek na jednym z wygodniejszych spotów.
Wcześniej jednak znów to zrobił: wodził na kolejną okrętkę podczas przechodzenia tuż obok miejsca bytności Yueying tylko po to, aby nieumyślnie (lub właśnie umyślnie), naruszyć sferę jej nietykalności od pojedynczego włosa wywabionego spośród masy pukli, po wrażliwe ucho, wzdłuż linii smukłej szczęki, aż po brodę, od której dopiero wtedy raczył oderwać palec razem z niemalże nieistniejącą przerwą pomiędzy zetknięciem się skóry ze skórą.
- Czas go w końcu uodporni na złość i hormony, tak samo jak na plotki. - słowa w końcu opuściły i jego usta w miękkim przyjemnym tembrze dobrze znanego dialektu, którym uderzał raz po raz, usytuowany centralnie za pewną osóbką.
- A wiesz, jak skończyła się ta bajka? - na domiar złego po części pochylony nad nią dla własnej wygody podczas dialogu.
- Może sęk kryje się w tym, że poprzez spory “skup” akcji innych spółek, zostałaś uznana za podejrzaną jednostkę, a może zwyczajnie oferta samego pieniądza nie była wystarczająco kusząca. Nie próbowałaś podjąć dialogu z właścicielem? - on dla przykładu dobrze znał grande finale Nowych Szat Cesarza.
Jakkolwiek to nie brzmiało: to wcale nie miało związku z Imperium, a na pewno nie jego własnym. Hmpf... Hotel stanowił jedynie przedsmak. Prawdziwy rarytas rozkwitał wolniutko w Chinach: ciepłym krokiem i oddechem wypuszczanym centralnie na delikatny odsłonięty (po dobroci lub też nie) karczek.
W końcu jakoś musiał oprzeć się o fotel bez szkody na długich kudełkach.

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Dlaczegóż zaraz rzekomego? Wyobraźnia była całkiem przydatnym narzędziem, które nie potrzebowało wzroku, by snuć pełne emocji historie, te dobre lub te złe. A nakarmić ją mogło cokolwiek, w tym wypadku znajome ruchy, które tak dobrze znała zarówno z daleka jak i z bliska. Przyjemnym czasem była Anglia, pełna miłych wspomnień, a do tego posiadała namacalną „pamiątkę” w postaci najbardziej trującego ogrodu… Eh może kiedyś tam wpadnie i odwiedzi miejscóweczkę.
Paryż był tak samo chaosem, jak ich wspólne życia, łączące się i przeplatające nićmi losu, jednak uparcie trwającymi, nie pozwalając się przeciąć raz na zawsze. Nawet jeśli w jednym momencie znajdowało się przetarcie, reszta nici była twarda, gruba i niemożliwa wręcz do całkowitego zniszczenia… A bez bata w postaci polityki nad głową o wiele prościej było znaleźć płaszczyznę porozumienia, nie musząc przejmować się głupotami. Zresztą jak na byłego szpiega i trucicielkę przystało, wolała o wiele bardziej stać sobie w cieniu i grzecznie obserwować, by wkroczyć wtedy, gdy było to konieczne, z wielkim hukiem i robiąc więcej zamieszania, niż gdyby była w zdarzeniach od samego początku.
Jednak zdarzenia takie jak teraz były bardziej niż przyjemne, nie wymagając przebywania w cieniu lub świetle, nie żądając robienia czegokolwiek wbrew sobie. Przez chwilę miała przebłysk wspomnień, gdy siedzieli razem w jednej z bibliotek cesarskich, knując kolejne plany, wymieniając się informacjami i tak bardzo działając razem, lecz zawsze osobno, z pełnią świadomości wykorzystując się wzajemnie. Krucha rzecz, to zaufanie, a jednak nigdy nie zrobili nic przeciwko sobie.
Miękki dotyk, tak delikatny niczym powiew wiosennego wiatru, a jednak odczuwalny bardziej niż psiknięcie perfum na skórę. Mruknęła cicho, czując delikatny dreszcz przesuwający się po ciele, niosący za dotykiem gęsią skórkę ciała odzwyczajonego od podobnych przyjemności.
- Nie da się uodpornić na złość ani plotki. Można najwyżej nauczyć się odpowiednich reakcji odłożonych w czasie. Ja przykładowo nie mam w zwyczaju zapominać, więc nie polecam picia ode mnie niczego, gdy jest się na liście moich wrogów… - zaciągnęła delikatnie końcówkę wyrazów, by lekko odchylić przy tym głowę, co stety bądź niestety odsłoniło jakże wrażliwy kark, nie pozwalając tym samym przygnieść miękkich, pachnących cytrusami pukli. – Ty rzecz jasna się na niej nie znajdujesz, chyba że… - ruch był szybki, niczym kobra rzucająca się do ataku, drobna dłoń złapała za męski podbródek, nie raniąc jednak i nie ściskając, a jedynie przyciągając twarz bliżej siebie. – nie przestaniesz mnie prowokować, kochanie. – a w dowód prawdziwości swej groźby zaśmiała się lekko, bez żadnego gniewu i cmoknęła delikwenta w nos, wypuszczając z uścisku i opadając wygodnie na fotel, ciesząc się z posiadania za plecami kogoś zaufanego.
- Owszem, wiem. – skomentowała miękko zakończenie bajki, by zaraz potem z cichym westchnięciem pokręcić głową. – Nie skupowałam wszystkiego od razu. Raz tu, raz tam… Lubię mieć udziały w istotnych spółkach, ale to nie znaczy, że chcę od razu nimi zarządzać – choć i tym nie pogardzę. Próbowałam, ale o dziwo jest dość trudno dostępny. Zresztą ptaszki ćwierkają, że podobno bawisz się w Chinach, więc może przy okazji chciałoby Ci się zorientować, co się w ogóle w tej cudownej firmie i branży dzieje? – zainteresowała się, rzucając luźną propozycję. Nigdy zresztą nie wiadomo, kiedy ktoś „swój” przyda się z udziałami, a kiedy nie,.
- Zresztą nie skupuję wszystkich akcji pod jednym nazwiskiem. Te najciekawsze, których obecnie jest pięć, włączając w to moją własną firmę, skupuję pod nazwiskiem Zhou Lijuan. Pozostałe są pod zupełnie innymi, mam ich chyba 5 czy 6 specjalnie na takie okazje. – kolejny hint, gdyby komuś zachciało się zerknąć w dokumentację, w końcu to właśnie niejaka Lijuan próbowała wykupić akcje firmy po panu Wang.

@Jun

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Odrobina figlarstwa nie mogła zaszkodzić, nie komuś dla kogo operowanie nią stanowiło chleb powszedni życia codziennego. Dotknięcie gładkiej skóry przez miękkie koniuszki dwóch palców, dmuchnięcie w kark obłokiem ciepłego powietrza czy pochylenie się dla zachowania wygody przyjętej pozycji ciała stanowiło pakiet całkowicie niewinny – niewinny gestom wraz z intencjami, bo te Jun miał jak najbardziej czyste w calutkiej nieczystości talii kart, którymi nie bał się grać.
- Jak na szpiega, przedsiębiorcę, byłą radną i mojego wspólnika z dawnych lat coś nadal łatwo poddajesz się rozproszeniu. Nie wspominając już o tym, czyje oczęta, gdzie, kiedy i na co raczyły wędrować. - no więc słodkiemu cmoknięciu w czubek nosa Azjata nie odmówił, przeciwnie, raczył je odbić własnym w myśl, że to nie on był tu winny, nawet jeśli faktycznie zdarzyło mu się rzucić pod zgrabne nóżki niewielką kłodę prowokacji.
Wampir przyznawać się nie zamierzał, tak więc, na krótko przed przecięciem nitek bliskości ciał, rzeczony winowajca ocieplił śliczny kobiecy policzek do wyboru ofiary, miękkością warg podczas szybkiego cmoknięcia.
- Jak na Szarą Eminencję sięgasz całkiem daleko. Jeśli mogę... - a potem wszystko jakby się rozmyło i momentalnie zrobiło poof.
Cichym krokiem wampir podszedł do jednej z drewnianych szaf, wyjął zdobioną złotem mnóstwa nici jedwabną szatę, po czym narzucił na szerokie ramiona, tym samym okrywając tak wielce prowokujący obraz negliżu oraz ponownie wprawionej w ruch zwodniczej męskiej muskulatury.
- Na cóż Ci tak wielkie “Cesarstwo” Szara Cesarzowo w Złotych Szatach Króla, bo raczej powątpiewam, że chodzi tylko o szlifowanie Twoich “ogrodniczych” zdolności. - podejrzliwości w słowach brakowało, co najwyżej gościła słodycz ponownego upicia whisky po ujęciu kryształowej szklanicy, w której nieustannie tańczyły odbijające się od siebie i szklanych ścianek kostki lodu.
- No proszę, co za zbieg okoliczności. - widokiem, których Jun chętnie karmił błękitne oczęta w czasie dialogu, wkrótce wzbogaconego o dźwięczny śmiech na wieść o pewnych interesujących faktach.
- Obaj z Wangiem głowiliśmy się nad tym, kto tak namiętnie próbował podsunąć nam pod nosy ozdobny cyrograf. Firma, o której mówisz, ta rzekomo niedostępna, jest aktualnie pod moją pieczą. Wang wciąż zajmuje stanowisko CEO, ale to ja jestem tym postawionym nad nim. W końcu mnie znasz, nie ograniczyłbym się wyłącznie do segmentu w Triadzie po nim. Sukcesywnie przejmuje kolejne, aż wszystkie nie znajdą się pod moją banderą, niemniej... Panno Zhou, cóż mogę dla Pani zrobić? - i tak oto jedna z tajemnych kurtyn miała wkrótce w całości opaść na ziemię.
Jun nigdy nie krył się ze swoim małym spadkiem po wampirze oraz zamiarami poszerzania wpływów w Chinach. Swój plan realizował sukcesywnie, tak jak teraz przy pomocy malutkich kroczków dla zbadania gruntu działalności wampirzycy, która wzbudziła w nim zainteresowanie na tyle duże, aby umościć zadek na wygodnym fotelu centralnie przed nią, a następnie zarzucić nogę na nogę dla poprawy pozycji pełnego skupienia wzrokowego na nieśmiertelnej.
Bez obaw pączuszku słodki, klatą aż tak bardzo nie świecił.

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Drobne przekomarzanki, lekkie drażnienie się czy próby rozproszenia, to wszystko było wpisane w charakter tudzież szeroko pojętą naturę relacji. Tak jak złośliwy Cesarz nie miał na celu niczego nad niewinne gesty i intencje, tak i fioletoowoka panna nie doszukiwała się niczegóż w nich więcej. Choć rzecz jasna nie zaprzeczało to lekkim żartom w postaci wypominania takowych prowokacji. Ale przecież to także było wpisane w naturę i jej i jego.
- Łatwo? Och mój drogi. Jeśli tak uważasz, to chyba przyszło Ci całkowicie zapomnieć, jak nam się przyjemnie współpracowało kiedyś. – roześmiała się lekko, szczerząc się delikatnie. Bo jak i wiele można było pannie zarzucić, tak na pewno nie tego, że  tykała tych zwanych „zajętymi” przez swoje szeroko pojęte drugie połówki. Jakiś honor trzeba było mieć, niezobowiązujące flirty i złośliwostki były na porządku dziennym, ale nigdy z przekroczeniem pewnej umownej granicy, którą dawno temu wytyczyła sobie sama i trzymała się jej po dziś dzień. – A wędrówki ocząt sobie chyba dopowiedziałeś, jako że przecież całkiem uczciwie wylegiwałam się na fotelu z zamkniętymi oczami. Doceń drobiażdżek. – no w końcu nie przy każdym miało się na tyle odwagi, by tak swobodnie zamknąć oczka, bez żadnego strachu i co lepsze, bez żadnej broni będąc!
- Dobrze wiedzieć, co w trawie piszczy, Jun. – padła miękka odpowiedź, acz uśmiech skomentował cmoknięcie w polik. Tak samo jak od śmiechu i przekomarzań szybko przeszła do powagi, choć nadal próżno było szukać w niej sztywności czy pilnowania tak zwanych plecków. Rozluźniona, acz pełna powagi nad kieliszkiem krwawego wina, tak właśnie wyglądała aktualnie Yue, lekko mrużąc oczy i obserwując już tym razem bez podtekstów zakrywane ciało swego rozmówcy.
- Ogrodnictwo to tylko hobby. Choć nie powiem, ludzie skupiają się na szukaniu trucizn i antidotów na nie, zapominając kompletnie o tym, ile mocy może drzemać w niepozornej roślince. Ale tu akurat masz rację, powątpiewając. Nie chodzi o trucizny ni antidota, a o leki. Dla ludzi też, ale bardziej myślę o nas. Skoro przy tak słabym rozwoju nauki ludzie byli wstanie zrobić ze mną coś takiego, to pomyśl, co mogliby zrobić teraz. A imperium farmaceutyczne pozwala mi zagłębiać przydatne tematy… Mam nadzieję, że Cię nie zanudzam. Chemia i botanika nigdy nie były Twoim konikiem. – roześmiała się szczerze, świadoma tego, jak łatwo jest rozgadać się na temat, który ciekawi. Należało jednak wrócić do tematu biznesów, a ten rozkręcił się w kierunku kompletnie zaskakującym, wywołując cichutkie „oh” z ust kobiety, połączone z intensywnym mruganiem.
Nie tego się tak po prawdzie spodziewała, raczej myślała, że prezes jest niedostępny, albo coś niedobrego się tam dzieje… Acz jak to mówią, szczerość za szczerość. Prawdą jednakowoż było, że wcześniej nie było okazji zahaczyć o te tematy, a w trakcie przygotowań do otwarcia Sanctuaire oraz ostatniego półrocza miała wystarczająco wiele czasu, by powrócić do porządku do swego biznesu.
- Nie śmiałabym nawet sugerować, że byś to zrobił. – puściła oczko do dawnego „wybawcy”, uśmiechając się delikatnie. – Skoro jest w Twoich rękach, to zmienia to całkiem mocno postać rzeczy. Acz nie zmienia to jednak podstawowego pytania, jak bardzo interesujesz się działalnością wewnętrzną firmy i ich badaniami. To firma farmaceutyczna, oboje wiemy, że po cichu zamieszana w handel dragami – między innymi jest to też powód, dla którego pchałam się po udziały. Legalna działalność nie jest aż tak opłacalna. Każda firma ma jednak swoich naukowców. Mających takie lub inne zainteresowania. Widziałeś zresztą, że zgarnęłam Idę na rozmowę. Chcę trochę poszperać tu czy tam, by nie powtórzyła się sytuacja z Oświęcimia, jednak w wykonaniu Novusków i ofiary, która nie będzie mieć tyle szczęścia, co ja. Big Pharma to idealna pralnia dla pozyskiwania odczynników. Osobników testowych. I prowadzenia badań, szukając leków i substancji przydatnych dla nas. Pomyśl sobie. Móc chociaż na chwilę wyjść na słońce. Z odtworzoną barierą UV na skórze. Do tego nie potrzebuję wampirzych naukowców. Ludzcy chemicy też są przydatni. - powiedziała uczciwie, rzecz jasna nie zamierzając w żaden sposób pchać się w firmę mężczyzny. Zresztą po co miałaby kopać pod nim jakiekolwiek dołki i próować cokolwiek podkupować? Współpraca dawała o wiele lepsze rezultaty, zwłaszcza przy odpowiednim zapleczu technicznym, a tym przecież dysponowali.

@Jun

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Kobieta się nie myliła, trafnie określając farmaceutykę mianem pięty Achillesowej. Jun, przemilczawszy poprzednie słowa tudzież uwagę, ku zwycięskiej damskiej chwale, w istocie niezbyt siedział w tych tematach, jeno na tyle, aby mocno i skutecznie trzymać oraz poruszać sznurkami pionków, które stały za pracą calutkiej firmy.
Pomoc Zhao była przy tym nieoceniona, bo o ile wcześniej Panowie nie darzyli się sympatią, o tyle twarda męska rozmowa pomogła zawiązać nić porozumienia, dzięki której dawny przeciwnik nie stawiał większego oporu przy akceptacji sztywnych warunków współpracy. Postawienie go pod ścianą bez wątpienia rzuciło silną kartę na stół, ale nie stanowiło fundamentu mocy sprawczej, która finalnie domknęła ostatni rozdział rozgrywki.
- Czyli mówiąc krótko, podjęłabyś klasyczne działanie pod przykrywką, w imię rzekomej pomocy i praktycznego prowadzenia mniej lub bardziej “etycznych” badań na poczet rozgryzienia wampiryzmu na czynniki pierwsze z udziałem jednocześnie legalnych i nielegalnych substancji przy uczestnictwie królików doświadczalnych. Cwane. - a jako że nigdy nie chodziło o bezinteresowność, to niekoniecznie w imię ogólnego dobra, ale o tym przecież doskonale wiedzieli w takt zwięzłej znajomości.
Właśnie z jej powodu Azjata nie czuł palącej potrzeby podkreślania czegoś tak oczywistego wraz z myślą, która z pewnością zataczała koło pragnienia wzmocnienia przede wszystkim siebie na wypadek drugiego Oświęcimia.
- Działalność podziemna stanowi niewielki procent funkcjonalności firmy i prosperuje wyłącznie na potrzeby Triady. Wykupienie udziałów owszem otworzyłoby Ci furtkę Piękny Księżycu, jednakże wyłącznie w stronę legalnej, przyzwoicie dochodowej głównej gałęzi, która utrzymuje calutki konstrukt w jednolitej formie. - co w przekładzie na prostsze brzmiało mniej więcej tak: aby móc wejść na nielegalny rynek, kobieta, tak czy inaczej, musiałaby rozmówić się z jednym z przywódców Triady, a następnie wyjść z wartościową propozycją współpracy. W takiej sytuacji powoływanie się na wykup udziałów firmy niewiele wnosiło, ale Jun ufał, iż nieśmiertelna doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
- Ludzkie marionetki mogą zadziałać jak miecz obosieczny, szczególnie teraz i przy tak delikatnej sprawie - przyczynić się zarówno do rozwoju jak i porażki, tym samym spisując nowy scenariusz Oświęcimia. Pozostaje również kwestia tego, jakich argumentów użyłabyś w kartach swojej talii przy bezpośredniej rozmowie z chemikami, aby zatuszować prawdziwe motywy. - Jun osobiście unikałby angażu śmiertelnych w sprawy tak istotne, tym bardziej gdy nad głową wisiało zagrożenie ze strony Novus Ordo.
Z tego samego tytułu preferował bardziej sprawdzone źródła, nadnaturalne a do tego piastujące “zaufane” stanowiska.
- Przy takiej puencie aż grzechem byłoby mi nie rzucić zapytania, jak na takie coś zareagowałyby Dracule? - tym razem mężczyzna darował sobie powagę, robiąc minę na wzór słynnego mema z udziałem Leonarda Dicaprio.
Był szczerze zaciekawiony odpowiedzią niewiasty, tym bardziej po zaznajomieniu się z parą naukowców i przeprowadzeniu owocnej rozmowy, dzięki której zdołał nawiązać z nimi całkiem interesującą współpracę. Pod pewnym aspektem intrygowało go, czy takie zagranie nie stworzyłoby im konkurencji, ale póki co nie snuł żadnych domysłów. Grzecznie czekał na odbicie piłeczki, dopijając swoją ulubioną whisky.

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Nie nazwałaby kwestii szeroko pojętej chemii piętą Achillesową drugiego wampira, raczej po prostu nie było to coś leżącego w strefie jego zainteresowań. Od tego zresztą przecież miał zaufanych pracowników, a także ją samą w postaci przyjaciółki, dyplomatycznie potrafiącej ostrzec, czego nie należało brać w danym momencie do ust. Nie był więc to żaden przytyk w jego stronę, a bardziej kwestia upewnienia się, jak szeroko powinna zakroić swe wyjaśnienia, co należało dopowiedzieć dla lepszego zrozumienia sytuacji, a co mogła po prostu przemilczeć.
- Niekoniecznie rzekomego. – potrząsnęła delikatnie głową. – To przydatny skutek uboczny, ale zdecydowanie bardziej zależy mi na naszych rasach i przede wszystkim aktualnym przetrwaniu. – powiedziała bardzo wprost, nie chcąc ukrywać przed Junem swojej motywacji, głównie dlatego, by nie wprowadzać między nimi niepotrzebnych nieporozumień. Zwłaszcza, że jakby na to nie spojrzeć, medycyna była bardzo skuteczną bronią obosieczną, bo przecież gdy wiemy, jak wyleczyć daną ranę, całkiem dobrze dowiadujemy się przy tym, jak ją zadać. I wiedziała, że Jun także był tego faktu świadomy.
- Zgadzam się, złoty cesarzu. – potrząsnęła delikatnie głową, by jaśniej wytłumaczyć swój pogląd na tę sprawę. – I o ten konstrukt zresztą by mi chodziło, a przede wszystkim o tak zwanych jajogłowych, których tam zatrudniacie. Jednak tego jesteś świadomy, więc nie ma sensu strzępić języka po próżnicy. Miałam inny tok myślenia, Jun. Koszty produkcji dragów trzeba w coś wrzucić, prawda? Ukryć po drodze, wrzucić w te legalne koszty. Jaki problem byłby wtedy zakup dwóch części odczynnika zamiast jednej? Prościej ukryć dodatkowy kilogram substancji niż na przykład tonę, czyż nie? Kilogram się rozpłynie, tona wzbudzi pytania. Ale tu kupisz kilogram, tam kilogram i przy odrobinie cierpliwości będziesz mieć swoją tonę. – uniosła lekko w górę kącik ust, rozkładając łapki z opróżnionym w trzech czwartych kieliszkiem z krwawym winem. Inną kwestią była sprawa porozumienia z Triadą i propozycja wartościowej wymiany szeroko pojętych dóbr, tego jednak roztrząsać nie musieli, wszak każdy wiedział, że w wypadku współpracy obie strony muszą dać coś od siebie i musi być to na tyle „przydatne”, by druga strona zechciała się dogadać.
- Tak. Każdy kij ma dwa końce, a kwestia tajemnicy jest tu nadrzędna. Jednak przecież to nie jest tak, że ludzie nie ukrywają przed innymi pewnych rzeczy. To również miałam opracowane – zasłonięcie się tajemnicą państwową lub wojskową, to po pierwsze, po drugie natomiast w żadnym wypadku nie zamierzałabym opierać się na jednym zespole, a na kilku, którym przekazanoby tylko najbardziej istotne i konieczne do działania informacje. U góry natomiast stałaby osoba zaufana i o tak zwanej nieposzlakowanej opinii, zarządzając procesem i rozdziałem niezbędnych informacji. Resztę załatwia magiczne hasło „tajemnica państwowa”, wszak mimo wszystko nadal mówimy o Chinach. – Yuu zdawała sobie sprawę, że niestety angażu śmiertelnych nie da się uniknąć, ale przecież nikt nie mówił o tym, że nie można ich mylić, prawda? Podawać fałszywy cel działań i badań, bo że pojawiłyby się pytania, była o tym przekonana. Dlatego plan działania tworzyła powolutku od jakiegoś czasu, by jak najbardziej zminimalizować ryzyko wycieku informacji lub też wpadnięcia ich w łapki nad wyraz nieodpowiednie.
Pytanie o Dracule wywołało szczery, ciepły śmiech na ustach kobiety, a co za tym idzie dopicie zawartości kieliszka i odłożenie go na stolik, by czasem jakże kruche szkło przypadkiem nie skończyło w kawałeczkach.
- Miejmy nadzieję entuzjastycznie mój drogi. Zresztą przedstawiłam pannie Olszewskiej plan tych badań i była chętna posiedzieć nad tymi sprawami. Oczywiście nie sama, acz z zespołem, bo to zdecydowanie nie jest praca dla jednej osoby. Zdaję sobie też sprawę, że to nie są badania możliwe do przeprowadzenia w tydzień, a nawet miesiąc. To długotrwała praca badawcza, acz z tego, co widziałam, wampirzy wirus i jego oddziaływanie ciekawi nie tylko mnie. – puściła oczko Junowi, by zaraz potem wstać i przeciągnąć się do porządku. Przebywanie zbyt długo w jednej pozycji wymagało wręcz rozciągnięcia napiętych mięśni karczku i nie tylko.

@Jun

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Wrzucanie kosztów produkcji dragów w kosztorys firmowy, to jak dodawanie rodzynek do serniczka - proszące się o uwagę ze strony hejterów oraz służb porządkowych, a jak dobrze wiemy, Chiny zaraz po Korei Północnej niemalże do perfekcji opanowały system inwigilacji społeczeństwa: życia codziennego, towarzyskiego – planu dnia gwiazd, a także i przede wszystkim firm oraz wielkich korporacji. - pomijając już rozpad powagi na czynniki pierwsze na poczet pójścia w kobiece ślady na rzecz zmiany pozycji na tryb siadu tureckiego na wygodnym mebelku – w wielkim skrócie: to, o czym mówił Jun wprost, biło do konieczności działania na tak zwaną okrętkę na poczet minimalizacji ryzyka wykrycia, nawet jeśli w piaskownicy bawiły się duże dzieci z Triady.
- Wszelkie materiały oraz jajogłowi działają na pełnym legalu. Vipowskie baniaczki wypełniamy wodami z innych źródełek. - mężczyzna zaśmiał się dźwięcznie.
- Mówiąc krótko: nie wpisujemy niczego w główny kosztorys, bo byłoby to zbyt niebezpieczne. Dodatkowe łakocie sprowadzamy pod adresy firm i nazwiska indywidualnych przedsiębiorców, najczęściej zagranicznych i zupełnie niezwiązanych z docelową gałęzią. Dzięki temu zamawiane hurtowo ilości “komponenty” nie budzą żadnych podejrzeń, gdyż służą do użytku przez oddzielny personel do... - produkcji skarpetek, koszulek, klapeczek, kaczuszek i tak dalej – do wyboru, do koloru, póki istniała chińska wyobraźnia oraz nowoczesna myśl technologiczna w krótkim podsumowaniu o treści: legalna firma korzystała z legalnych kredek – nielegalna firma również nimi malowała, lecz przy pomocy osobnych rączek, a do tego dorzucała mniej legalne farbki. Wszystko oczywiście odbywało się pod ścisłą kontrolą dla zachowania pozorów, bo i tak przy potencjalnej wpadce na dno szedł wyłącznie jeden, a nie dwa statki.
- Powiedzmy, że mając odpowiedni rój robaczków z beczułki pod równie stosowną parafką w umowie... - czyli w żartobliwym mniemaniu Azjaty w prostszej i bezpieczniejszej wersji od formy tajemnic wojskowych, rządkowych czy Bóg wie, jakich jeszcze, na pewno proszących się o nosaczowanie, rzecz jasna pod karą wysokiej grzywny za złamanie, ple, ple...
- I zakładając, że miałabyś pod sobą również inne zespoły badawcze, pomijając entuzjazm Panny Olszewskiej. - której wymowa nazwiska do teraz przychodziła Junowi z trudem.
Jak rozłożyłabyś kwestie patentów? Który zespół byłby właścicielem praw? Nie, żebym wychodził na pesymistę. Również miałem przyjemność odbyć owocną rozmowę z Panną Olszewską oraz jej naukowym partnerem, Panem Zimmermanem, stąd moja ciekawość. Nie wszyscy mogą chcieć się dzielić pracą tudzież zasługami, tym bardziej gdy w do zabawy wkraczają dodatkowe, obce zespoły badawcze. A tak, poza tym, to... - Jun przerwał na moment, aby palcem pomasować nasadę nosa.
- Czy już Ci mówiłem, że nie do końca wierzę Twoim altruistycznym zamiarom? Nie śmiem wypierać się bezczelności, ale popraw mnie, jeśli faktycznie się mylę. Jak dla mnie na pierwszym miejscu zawsze będzie dobro własne, w tym wypadku Twoje, jako że to Tobie swego czasu oberwało się najbardziej, a dopiero potem dobro reszty. Pewnie dlatego nie zaskoczy mnie, jeżeli jednak nie od razu doszłoby do rozpowszechnienia potencjalnego remedium na słabości, a jeśli tak, to za uiszczeniem stosownej opłaty, niekoniecznie w formie pieniężnej. - nazywajmy rzeczy po imieniu – motywy tym bardziej. Jun rzadko kiedy widział na swojej drodze prawdziwie dobre pijawki.
W biznesach i świecie takich jak ten zawsze chodziło o władzę pod każdą formą, w szczególności dla osobników ich rasy.
- W innym wypadku nie broniłabyś się tak bardzo przed... Dobrze wiesz, czym. - bo gdyby było inaczej, piękna niewiasta już dawno ujawniłaby lokacje pewnego istotnego dla Juna komponentu.

Edit: Jun nie oczekiwał odpowiedzi od Księżycowego pączusia. Sam zaczął od pewnego czasu interesować się sprawą. Co do firmy - można było założyć, że jakaś nić się znalazła. Jun był skory do pomocy, bo why not, ofc w granicach rozsądku. Jeżeli wszystko zostało ustalone, grzecznie przeprosił niewiastę, musiał wrócić jeszcze do kilku spraw hotelowych.

Z/t

@Yueying

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach