02.12.23 - The Pact

2 posters

Go down

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Mael nie wiedział jak się do tego wszystkiego zabrać. Ten cały bałagan Frakcyjny oraz Novus Ordo, nie sprzyjały mu kompletnie. W końcu pracował dla radnej, teraz już ex radnej. Rada przestała istnieć, dzielnice pogrążyły się w chwilowym chaosie, aż wszystkie Rody się nie zjednoczyły. Zarządzanie tak dużymi konstruktem nie będzie łatwe, zwłaszcza, że idee, które wprowadzili aktualni ich przywódcy w sumie dążyły do relacji sprzed całego Sojuszu. Zabawne jak cała sytuacja zatoczyła koło i wzajemna nienawiść w końcu wzięła za wygraną i zamiast zjednoczyć się razem przeciwko wrogowi... Jeszcze bardziej się podzielili.
Zjawił się w nowo otwartym hotelu, bo teraz tutaj mieszkała jego pracodawczyni. Jedyny teren neutralny i bezpieczny, choć to nie tak, że Mael jako człowiek musiał się martwić. Nie był niczyim celem. No właśnie. Mieli porozmawiać o jego zmianie, którą wspólnie odwlekali przez chaos związany z tym co się działo. Teraz jednak miało w miarę się uspokoić, ale czy była to odpowiednia chwila? Nie wiedział. Musiał to oszacować i ocenić, bo jak bardzo nie lubił pod kimś pracować i słuchać poleceń, tak bardzo w nie jego gestii było dołączanie do Frakcji pełnej nieznajomych.
- Witaj Yue... - powitał ją głośno, zaraz gdy wszedł do jej apartamentu. Próbował odszukać ją wzrokiem, bądź podążył za jej głosem, bo oczywiście nie wszedł tutaj bez ówczesnej zapowiedzi i bez pukania. Nie był aż tak niewychowany, choć swoje minusy miał. Jednym z nich było spore ego, które łasili niektórzy naukowcy, schlebiając mu czy prosząc o rady. Oj lubił takie słodkie słówka... Nie przyszedł jednak teraz po głaskanie po głowie. Odnalazł wzrokiem Lucka, więc właścicielka musiała być w pobliżu.

@Yueying

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Stanowiska się zmieniały, ludzie wręcz przeciwnie. Yue o wiele lepiej czuła się w hotelu, nie musząc używać fałszywych uśmiechów i być po prostu sobą. Podziwiała Tahirę, że kobiecie chce bawić się w dyplomację i nawet cieszyła się, że została z nimi, mimo wszystkich przeszłych wydarzeń. Dom na peryferiach Paryża został, ale sama wampirzyca preferowała zacisze Hotelu, w którym miała swoje piętro, dostęp do technologii i świetnie wyposażoną pracownię, gdzie mogła zajmować się tym, co lubiła, bez konieczności babrania się w polityce. Pewne zachowania oczywiście zostawały, ale nie było już tego ciężaru na barkach… A i przez ostatnie pół roku zdołała pozbierać się porządnie do kupy i pogrzebać raz na zawsze niewygodne i bolesne tematy.
- Jestem w pracowni, zaraz przyjdę. – krzyknęła z drugiego pokoju, słysząc głos Maela. W centralnym miejscu pomieszczenia, będącego niczym innym jak salonem z okazałą biblioteczką, stał stół i kanapa, którą to miejscówkę zajął usatysfakcjonowany Maine Coon, aktualnie solidnych gabarytów połowy trzyosobowej kanapy. Na widok Maela miauknął grzecznie, ale nawet się nie ruszył. Natomiast zgodnie z zapowiedzią po mniej więcej dwóch minutach z drzwi prowadzących do pracowni wyłoniła się sama Yue, przyozdobiona na twarzy kilkoma kropelkami wosku, których nie zauważyła domywając się po pracy.
- Dotarłeś bez przeszkód? – spytała spokojnie, sięgając od razu po dzbanek z herbatą, stojący na podgrzewaczu. Nalała im po czarce aromatycznego earl greya, zaraz potem podchodząc do okna, by wyregulować rolety. Z zasady trzymała je opuszczone, zwłaszcza, że nie do końca patrzyła, jaka jest aktualnie pora dnia. Jedynie tam, gdzie trzymała rośliny, musiała uważać, one potrzebowały światła słonecznego. Dach hotelu był jednak idealnym miejscem na ich rozrost.

@Mael Durand

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Dla Maela te nagłe zmiany były dość dziwne. Nie był jednak na stanowisku by jakkolwiek oceniać założycieli przybytku. Nie był wszak wampirem, ani wilkołakiem. Jemu w zasadzie nic nie groziło. To nie na niego polowano. Jednak sytuacja nie była ciekawa, a neutralny grunt się przyda, by jakkolwiek móc odetchnąć jak ma się za dużo na głowie.
Usłyszał jej głos, więc postanowił poczekać i usiadł obok kota, by pogłaskać go po łebku. Nie był typem osoby, która lubiła myszkować, ani też i nie miał w tym żadnego celu. Wszak nie chciał zagrozić swojej pracodawczyni. To byłoby niemądre.
- Co takiego robiłaś? Masz wosk na twarzy... - powiedział do niej, gdy tylko zauważył, że się nie otarła. - Ale tak... Bez problemów. - skinął głową, by po chwili poczochrać kotka, by dać mu odpowiednią ilość atencji.
- I jak tam po zmianach? To wszystko wydaje się tak nagle. - spytał ją ciekawy, bo nie ukrywał, że wpłynęło to na życie każdego. Nawet familiantów, choć tutaj bardziej tych Frakcyjnych. Mael dalej robił to co robił, bez żadnych przeszkód. Interesowało go jednak zdanie wampirzycy na ten temat. W końcu nie obyło się bez ofiar, a tych było całkiem sporo.

@Yueying

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Pół roku to nie aż tak nagłe, ale przynajmniej tutaj niektórzy nie musieli się obawiać, że Novus odstrzelą im głowy. Jak bardzo mieszanych uczuć by nie miała, tak rozpad rady nie był taki zły. Jej zresztą to odpowiadało, monitoring przyszłych zleceń i szeroko pojętej księgowości pozwalał na zajmowanie się przy tym własnym biznesem. W przypadku bycia radną coś zawsze cierpiało, zazwyczaj jej biznes lub czas wolny.
Głaskany Lucyfer mruknął coś, układając duży łeb na kolanie Maela, w towarzystwie puchatej łapki, którą delikatnie zaciskał i otwierał – zdecydowanie lubił bycie głaskanym, a przecież dostawał tego głaskania ile tylko chciał. Tyle, że do pracowni lepiej było, żeby nie wchodził. Wolała przypadkiem nie otruć swojego kota.
- Sprawdzałam, jak niektóre rośliny zachowują się w połączeniu z woskiem. – przyznała spokojnie, pocierając palcami, by zdrapać resztki substancji z twarzy. – To się cieszę. Choć do Ciebie nie powinni skakać i tak lepiej być ostrożnym. – westchnęła lekko, przynosząc herbatę i siadając na wygodnym fotelu wiszącym. Całość swoich pomieszczeń urządziła zgodnie z własnym gustem – pracownie były rzecz jasna dostosowane pod to, co zamierzała w nich robić, ale tutejszy „salon” czy jak to nazywała pokój do rozmów jak i jej sypialnię ustawiała sobie sama od zera. Każdy lubił się czuć komfortowo w końcu.
- Mnie one odpowiadają przyznam uczciwie. Nie, żeby odpowiadała mi sytuacja z Novus, ale na pewno odpowiada mi aktualne zajęcie. I miejscówka przy okazji też, podróże pomiędzy domem a budynkiem Rady zabierały czasem zbyt wiele czasu. Tutaj mam wszystko na miejscu. I bądź co bądź jestem w centrum wydarzeń nierzadko. – wypiła kilka łyków aromatycznego naparu. Zmierzyła wzrokiem Maela, obserwując go z uwagą. Na pewno nie było to dla niego łatwe, choć jako człowiek zapewne nie był w aż tak złej sytuacji. Ofiar pogromu tej parszywej organizacji i tak było za wiele.
- A jak Ty się odnajdujesz? Nie da się ukryć, że wiele się zmieniło. Chociażby sytuacja tak zwana polityczna.

@Mael Durand

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Nie zamierzał przestawać głaskania Lucka, bo tylko w ten sposób może nie zachęci go do siadania na swoich kolanach. Wolał nie być ponownie uziemiony, dlatego atencji udzielał od razu, by się nie domagał uwagi.
Mael nie był dobry z biologii. Nigdy nie miał ambicji zostania doktorem chyba, że doktorem komputerów to tak. stanowczo wolał zajmować się pacjentem, które mógł zdiagnozować w prosty sposób. No przynajmniej dla niego to wydawało się dosyć proste.
- Coś tam się umiem bronić, a i unikam opuszczonych miejsc. Staram się trzymać na widoku. - zapewnił ją ze spokojem, choć w swojej kurtce miał nożyk, paralizator oraz gaz pieprzowy. Tak na wszelki wypadek. Może i był dość wysportowany, ale niestety sztuki samoobrony miał podstawowe, plus jeśli by trafił na wampira to klops. Nie miałby z nim żadnych szans. Nie uśmiechało mu się ginąć w jakimś zaułku.
- Raczej nikomu nie odpowiada sytuacja z Novus, ale raczej póki co jest ona dość patowa dla obu stron. Miejmy nadzieję, ze to oni zrobią pierwszy błąd. Ale tak, tutaj wszystko się będzie działo. Oby tylko nie zmieniło się to miejsce w rzeźnię, bo sprawy są już wystarczająco napięte. - powiedział cicho i podziękował za herbatę. Upił łyk po czym oparł się wygodniej o oparcie kanapy.
- Nie jest łatwo. Nikomu z nas, familiantom. Niektórzy w obawie przed masakrą wyjechali. Zwłaszcza po tym co się ostatnio wydarzyło. Nie ma co się w sumie dziwić. Cały czas ma się wrażenie, że Paryż to tykająca bomba, ale nikt nie wie kiedy wybuchnie... Ale kiedyś na pewno. Póki co mam się jednak dobrze. Raczej też mnie nikt nie śledzi, bo bym został o tym powiadomiony.

@Yueying

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Koty jak to koty, chodziły typowo własnymi ścieżkami. To, że Lucyfer wolał teraz przewrócić się na grzbiecik, udając traktorek nie znaczyło, że potem nie stwierdzi, że kolana Maela nie są wygodniejsze do tego samego celu. Wampirzyca uśmiechnęła się więc delikatnie, nie zwracając jednak na siebie uwagi wyrośniętego już kota. Nawet, jeśli była świadoma, że ten konkretny „miaukun” urośnie jeszcze bardziej.
- W porządku. W razie czego daj znać, będziemy kombinować z jakąś ochroną dla Ciebie. – mruknęła, bo jednak ostatnie, czego chciała, to żeby Mael oberwał. Choć jakby na to nie spojrzeć, po przemianie też będzie na celowniku, bo jednak miała nadzieję, że nie zdecyduje się na dołączenie do Novus.
- Hotel ma dobrą ochronę i całkiem sensowny status quo. Jeśli Novus spróbują złamać zasady hotelu zostaną potraktowani dokładnie tak samo, jak przestępcy. Niestety żeby zachować tę… neutralność azylu musimy ich tu tolerować. I jak mówisz. Miejmy nadzieję, że to oni popełnią błąd. A wtedy będzie można się za nich zabrać… - uśmiechnęła się, zimno, ponuro, z błyskiem mroku w ametystowych oczach. To, że udawała bycie neutralną nie znaczyło, że nie zamierzała działać po cichu. Tyle tylko, że po jaką cholerę się tym chwalić?
- Zdaję sobie z tego sprawę, Mael. Nie dziwię się także tym, którzy wyjechali. Bezpieczeństwo powinno być priorytetem. – upiła kilka łyczków herbaty, obserwując mężczyznę uważnie. – Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że wszystko przesunęło się w czasie. – powiedziała cicho, acz przepraszająco. Była świadoma złożonej obietnicy, a tym bardziej tego, że niestety ta odsunęła się dosyć solidnie w czasie.

@Mael Durand

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
- Jasne, na pewno cię poinformuję. - skinął głową, ale póki co był dosyć bezpieczny. No ale nie wiedział jak sytuacja się zmieni z biegiem czasu. Może jednak zaczną atakować familiantów by wykurzyć wampiry? Wszystko było możliwe. Nie wykluczał żadnej możliwości więc cieszył się tym co ma.
- I tak czy siak powinniśmy się za nich zabrać. Przez nich nikt nie jest bezpieczny, a taka neutralność może doprowadzić do rozrostu ich działalności. Tak długo walczyliście o świat bez inkwizycji, a ona powraca pod inną postacią. Albo teraz albo nigdy. Nie wiem czemu wszyscy ich się tak boją. To nadal tylko ludzie... Dodatkowo zabili wielu nadnaturalnych. - powiedział nieco nie rozumiejąc tej idei. Według Maela trzeba było się ich pozbyć jak najszybciej zanim rozszerzą działalność na resztę świata. Wtedy nikt nie będzie bezpieczny, a każdy siedzący bezczynnie będzie miał na rękach krew tych niewinnych. Był ciekaw ilu może żyć z taką winą.
- Nie jestem, w sumie to nawet dobrze. Gdybym został wampirem nie byłbym bezpieczny. A gdybym nim został to musiałbym cię opuścić i dołączyć do Frakcji by być bezpieczny. Nie uśmiecha mi się pracowanie dla obcych. Dobrze wiesz też, że nie odnajduję się dobrze w dużych grupach. Póki co więc nie wiem... - przyznał szczerze, że nie wiedział czy to nadal dobry moment. Yue należała do hotelu, a więc Mael musiałby znaleźć jakieś bezpieczne schronienie, najprawdopodobniej właśnie we Frakcji. Ta jednak była połączeniem Rodów, a tak duże konstrukty nie zawsze działały dobrze. Azjata do tego był typem samotnika i nie lubił przyjmować rozkazów, a wiedziałby, że zacząłby od bycia nikim. To też mu się nie uśmiechało.

@Yueying

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Yue nie uważała, by ktokolwiek aktualnie był gdziekolwiek bezpieczny. Niestety tak właśnie wyglądało życie, bezpieczeństwo było jedynie złudne i trwało przez chwilę. Ale przeżyło się tyle, przeżyje się i następne. Prędzej czy później i na Novus przyjdzie kres. Z takich oto myśli wyrwały ją jednak słowa Maela. Wampirzyca zmierzyła chłopaka wzrokiem, wykrzywiając wargi.
- Widać, że jesteś tylko gówniarzem, który niewiele widział. – powiedziała zimno i z pełną premedytacją. – Wy, młodzi, gówno wiecie o życiu i jeszcze mniej o wojnie, ale jakimś cudem jesteście pierwsi, żeby ją rozpętywać. A potem wszyscy są winni, ale nie wy. Idź, proszę, poluj na Novus. Zrób wojnę w Paryżu, która przeniesie się na cały świat. Proszę. – machnęła dłonią, wskazując mu drzwi. – Dlaczego tego nie zrobisz? Bo łatwiej jest wysłać innych, prawda? Ciesz się, że nie widziałeś, jak wyglądał pogrom Inkwizycji. Ilu z naszych poległo. I ilu waszych. – wycelowała palec w Maela. – Tak, ludzie też ginęli. W olbrzymich ilościach, bo wystarczyło podejrzenie. Myślisz, że po co trzymamy maskaradę tyle wieków? Po to, żeby uniknąć powtórki z historii. Najważniejsze jest przetrwanie. Martwy niczego nie zrobisz, pamiętaj o tym. – zakończyła dość oschle, lekko zirytowana zachowaniem mężczyzny. Tak, najlepiej, złapać broń i zacząć strzelać do każdego, kto wyglądał na Novuska. Zrobić w Paryżu panikę, rzeź i niech ulice krwią płyną. Jej też nie pasowała ich obecność, ale w działaniach trzeba było widzieć szerszy kontekst, a tego Mael jeszcze nie potrafił.
- I tak nie jesteś bezpieczny. I nie będziesz. – powiedziała z pełną uczciwością. – Jako człowiek jesteś śmiertelny, jako młody wampir będziesz zależny od innych, a jeśli nie dołączysz do rodu, będą na Ciebie polować. Choć możesz mieć szczęście i Cię nie zauważą, ale bądź co bądź masz mój stary znak. Dodadzą dwa do dwóch, a mnie próbują dorwać. Ze skutkiem jak widać. – stwierdziła, tym razem jednak już z rozbawieniem w głosie. W przeciwieństwie do innych ona się nie bała, ale ona miała ponad 1000 lat, przeżyła najazd Mongołów, kilka wojen, Inkwizycję, śmierć wielu bliskich i Oświęcim. Dlaczego miałaby się jeszcze bać Novusków?

@Mael Durand

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Nie podobał jej się jej ton. On ani razu nie użył kpiącego czy nawet nie dążył do jakiegokolwiek konfliktu z wampirzycą. Rozmawiał z nią otwarcie, bo ostatnio nie mieli ku temu okazji z powodu Novus i całego tego chaosu. Widać aktualna sytuacja wampirzycę przerażała i przez to traciła maski ukazując swój strach. On chciał otwarcie wiedzieć czy wampirzyca ma plan i czy ma chęć działać. Nie dostał w związku z tym żadnej odpowiedzi co tylko dodatkowo wprawiało go w zirytowanie.
- Może i jestem gówniarzem, ale przynajmniej moje szpony pozostają ostre. - odparł do niej poważnie, nie zamierzając zniżać się do jej poziomu i po prostu jej wyjeżdżając z bulwersem. Nie. Po co miał się wysilać? Wysłuchał ją jednak uważnie, ani razu nie przerywając, pozwalając jej się wypowiedzieć, byle tylko tego nie żałowała. Nie zostało jej wielu przyjaciół, do których by mogła się zwrócić o pomoc. Mael starał się rozumieć jej ból i tragedie przez jakie przeszła, była to jednak przeszłość. Historia, którą się innym opowiada, ale widocznie i z tym nawet najstarsi mieli problemy. Mógł tylko próbować zrozumieć i wyciągać wnioski.
- Skończyłaś? Widać kompletnie mnie nie zrozumiałaś, a miałem cię za dyplomatkę. Nie wiem co się z tobą stało Yue, ale ostatnio kompletnie cię nie rozumiem. - powiedział poważnie, lekko kąśliwie w odpowiedzi na gówniarza. Dopił tylko herbatę, w formie uprzejmości za jej nalanie, bo co jak co ale dobrą herbatą nigdy nie gardził.
- Najważniejsze jest przetrwanie? Więc rzucisz wszystkich pod ich kule i ostrza byle się tylko ratować? Co to za życie, w którym musisz się ukrywać, bo ktoś może cię odstrzelić? Zwłaszcza teraz. Jeśli łudzisz się na to, że taki "rozejm" z Novus potrwa długo, to się mylisz. Obserwują nas, tak samo jak my ich. Wszystko zależy od tego kto wykona pierwszy ruch. Poza tym, Novus poszerza szeregi, coraz więcej osób o nas wie. Nie wiem jak ty, ale nie wróży to niczego dobrego. - mruknął neutralnie, bo wcale nie chodziło mu o rzucanie się na Novus od tak z marszu, a o wymyślenie planu, dość prędko, by tamci nie zaatakowali znowu pierwsi. Widać Yue zbyt się bała więc wolała "przetrwać". No tak, logiczne, być bezkastowcem i narzekać, że ktoś na ciebie poluje zamiast dołączyć do Frakcji. Był to jej wybór. Nikogo innego. Familiantom jednak musi być ciężko...
- I co z tego, że jestem? Każdy jest śmiertelny. Nawet wampir czy wilkołak. Nie jesteś niepokonana Yue. Srebro do żył i padniesz jak każdy inny. Nikt nie jest niezniszczalny, ale to właśnie napędza ludzi. Krótkie życie, ograniczone czasem, mobilizuje do działania. Podczas gdy nieśmiertelność wprowadza stagnację i tępi kły oraz pazury. Jestem pewien, że niedługo dadzą o sobie znowu znać. Oby tylko nie zginął ktoś z naszych bliskich. - dodał po dłuższej chwili i wstał, otrzepując lekko spodnie z kociego futerka, które znalazło się to tu to tam.
- Nie jestem twoim jedynym familiantem. Masz ich wielu. Nie jestem też widocznie nikim ważnym skoro tak się do mnie zwracasz, a co najważniejsze nie rozumiesz mnie. Niemniej nie będę marnował ci czasu. Zajmowałaś się badaniami, a ja mam się dobrze. Także zajmuję się własnymi badaniami. Póki co nikt nie zabija, ani nie porywa familiantów, a bezkastowcem jest być ryzykownie. Jak mnie zmienisz, będę musiał odejść i pracować dla Frakcji, bo co jak co, wojownikiem nie jestem by się obronić. Wtedy zakończy się nasza współpraca, bo jak miałbym pracować dla tylu osób jednocześnie? Trochę to przerasta moje możliwości jednostkowe. Dodatkowo raczej nie siedziałbym neutralnie podczas gdy Novus panoszy się po moim rodzimym mieście. - wyjaśnił jej spokojnie, lekko zaznaczając, że ich współpraca może się niedługo zakończyć. Niczego nie wykluczał. Czasy się zmieniły, musiał myśleć bardziej ogólnikowo, bardziej planować swoje ruchy. Nie mógł już tak beztrosko działać pochopnie.

@Yueying

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Mael mógł myśleć co chciał. Irytował ją natomiast fakt, że mężczyzna oczekiwał od niej, że już teraz natychmiast poleci zajmować się Novus Ordo, bo on tak chciał. Zresztą tak samo było wcześniej podczas zniknięcia Marcusa, gdy chciał, żeby natychmiast się nim zajęła. Po coś wycofała się z polityki, a wroga należało najpierw poznać, by móc z nim walczyć. Była zdecydowanie zaintrygowana tym, kim był szef tej parszywej grupki, która napsuła wampirom i wilkołakom tyle krwi, i czego tak właściwie oczekiwał. Bo że nie chodziło o władzę, to raczej było pewne.
- I bardzo dobrze. – skwitowała całkiem swobodnie, bo ostrość szponów była podstawą, jeśli chciało się przeżyć w bądź co bądź parszywym i stosunkowo brutalnym świecie. – Mam tylko nadzieję, że nie próbujesz w ten sposób zasugerować, że moje ostrza zdążyły się stępić w czasie, a pokrywająca je substancja wywietrzeć. – w jej głos wkradły się nutki delikatnego rozbawienia. Zresztą mógł sobie myśleć co chciał, na razie cieszyła się chwilą spokoju po wydarzeniach ostatnich miesięcy. Co nie znaczyło, że siedziała bezczynnie, skupiając się jednak na tworzeniu ochrony przed wrogami. Zanim jednak uda się cokolwiek wyłuskać, minie czas i jako bądź co bądź w pewnym sensie badacz wiedziała o tym bardzo dobrze. Żaden lek nie powstawał w przeciągu dnia czy tygodnia, a broń było stworzyć o wiele prościej niż tarczę, której nie przebije.
- Nigdy nie lubiłam dyplomacji. Szczerość jest o wiele lepsza, bo jaśniej mówi, na czym stoimy. A dyplomacja to nic innego jak gra pozorów. Pozorów, które prędzej czy później i tak zostaną odrzucone, ukazując to, co skrywa maska fałszywych uśmiechów. – podsumowała spokojnie swoje poprzednie zajęcie. Po prawdzie nigdy nie ukrywała, że nie przepada za tym zajęciem, dlatego w hotelu było jej o wiele lepiej i przede wszystkim swobodniej. Zwłaszcza w pomieszczeniach, których nie dało się podsłuchać, tak jak jej własne kwatery i pracownia.
- A czy ja się w ogóle ukrywam? – uniosła wysoko brwi. – Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, nie jestem typem wojownika, który łapie za broń i leci na pierwszej linii uprawiać partyzantkę. Ale to nie znaczy, że się ukrywam. To raz. Dwa? Aktualnie moje poglądy są na szczęście tylko i wyłącznie moje, a nie tego dziwnego tworu, którym była Rada. I tak, doskonale wiem, że Novus nas obserwują. Ba, nawet mam nadzieję, że to robią, bo to idealny pretekst dla nas, by obserwować ich, czyż nie? A im lepiej poznasz wroga, tym prościej potem spuścić mu wpierdol. – wiele rzeczy zdążyło się zmienić, jednak papierosy nie zmieniły się wcale. Sięgnęła po paczkę cienkich slimów, odpalając jednego i zaciągając się dymem.
- Ja nikogo nigdzie nie wysyłam. Kwestią wysyłania lub czegokolwiek innego zajmują się przywódcy rodów. A mówiąc bardziej obrazowo nie odpowiadam za głupotę tych, którzy dobrowolnie pchają się pod nóż. Novus prędzej czy później popełnią błąd, bo to naturalne, gdy ktoś staje się zbyt pewny siebie. Już poplotkowali sobie na otwarciu Sanctuaire. – uniosła usatysfakcjonowana kącik ust. Może nie było tego wiele, ale zawsze były to jakieś kawałki, mówiące, jak swobodnie czuli się w jakże neutralnym hotelu.
- Oczywiście, że tak. Nie ma nieśmiertelnych, nie wiem więc, czemu nagle zarzucasz mi przekonanie o nieśmiertelności. Jestem w pełni świadoma wad i zalet własnego rodzaju, jak chociażby najprostsza kwestia funkcjonowania w świetle dnia. I tak, Mael. Nie rozumiem. – powiedziała z chłodem, pochylając się lekko do przodu. – Nie rozumiem, dlaczego oczekujesz ode mnie, że natychmiast pójdę angażować się w walkę. Pół roku temu oczekiwałeś ode mnie, że natychmiast rzucę się na poszukiwania Marcusa, że wyczaruję informacje, których nikt nie posiadał, zajmę się czymś, co nie należało w żaden sposób do moich kompetencji. Teraz patrzysz na mnie, jakbym była generałem armii i masz pretensje, że nie lecę natychmiast wywoływać wojny. Od samego początku bycie w rodach, skupienie się w większych grupach politycznych oferowało ochronę, której siłą rzeczy nie byli w stanie zapewnić sobie osoby „poza systemem”. Nic się nie zmieniło. Gdy zaatakujesz członka rodu, ród się zbierze i pójdzie zaatakować. Za bezkastowym nie ujmie się nikt, bo jest jeden, jest poza strukturą i nierzadko nawet nie zauważy się jego braku, zanim nie będzie za późno. To jest brutalna prawda, że dba się w pierwszej kolejności o swoich. Nie zamierzam narzucać Ci dołączania do frakcji, bo to jest Twoja prywatna decyzja, tak jak moją jest pozostanie w hotelu jako bezkastowiec. A żeby wbić mi cokolwiek w żyły, trzeba mnie najpierw złapać. – dodała, bo przecież to nie było tak, że nie wychodziła z hotelu w ogóle. Wręcz przeciwnie nawet, prężnie działała, ale po swojemu. – Potraktuj zresztą ród jako coś na kształt korporacji. Pracujesz dla dyrektora robiąc to, co potrafisz najlepiej. To kwestia dogadania się. I ja nie naciskam na zmianę przypominam. Owszem, obiecałam Ci to kiedyś i nie zamierzam tej obietnicy łamać. Ale termin i czas jest zależny tylko od Ciebie. Wcześniej nie byłam w stanie zmienić nikogo, ale to się zmieniło. Dałam Ci opcję, ale od Ciebie zależy, czy z niej skorzystasz i co zrobisz dalej. Jeśli uważasz, że tak po prostu się Ciebie pozbędę, to zdecydowanie mnie nie znasz. – i cały czas twierdziła tak samo – nie zamierzała robić nic wbrew woli mężczyzny, ale nie zamierzała pozwalać mu na to, by miał do niej nieuzasadnione pretensje, jakby cała sytuacja z Novus Ordo była jej winą.

@Mael Durand

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Na tym polu się akurat nie rozumieli. Może to dlatego, że Yue odcięła się od innych i w sumie to nie za bardzo rozmawia z resztą familiantów, albo tak po prostu ignorowała tylko Maela. Nie wiedział, nie wnikał, nie zamierzał na siłę się angażować. Po prostu już tego wszystkiego wystarczyło. Miał dosyć proszenia się.
- Moje słowa zostawiam do twojej własnej interpretacji. – skwitował swoją wypowiedź, bo nie zamierzał nic dodawać, ani wyjaśniać. Mogła sobie myśleć co chciała, ale ostatni rok nie był zbyt wesoły, dla nikogo. Mael był po prostu zirytowany, że lekko mówiąc, jest pomijany w czymkolwiek. Chciał działać, pomagać, a nie bezczynnie egzystować. Będzie musiał widocznie sam się zainteresować tym wszystkim i najwyżej wspomóc inne wampiry.
- Po to jest jednak dyplomacja. Szczerość nigdzie nie zaprowadzi. Zwłaszcza w tym świecie zbudowanym na kłamstwie. – mruknął do niej spokojnie, choć nie uważał, ze szczerość była lepsza. Nie sprawdzała się. Robiła wrogów. Nie zawsze było opłacalne mówienie prawdy. Mael dobrze o tym wiedział. Nie oceniał jednak Yue. To było jej życie i jej decyzje. Robiła z nim co chciała.
- A czy ja jestem? Jestem informatykiem, programistą, a nie żołnierzem. Niemniej nie tylko walczy się na pierwszej linii. Jest wiele innych ważnych funkcji składającej się na zwycięstwo armii. – tak może i był młodym gówniarzem, ale był inteligentny i nie można mu było tego zarzucić, że idiotycznie rwał się do walki osobiście. Wiedziałby, że to by się skończyło rychłą śmiercią i tyle by było z jego walki o przetrwanie nadnaturalnych.
- Nie uważam, by czekanie na ich błąd było dobrym rozwiązaniem. – powiedział prosto i nie dodawał już własnych myśli do tego, bo zaraz mu jeszcze wampirzyca zarzuci, że znowu ją atakuje. Po prostu nie uważał żeby ta rozmowa do czegokolwiek w tym momencie prowadziła. Nie dążył póki co do zmiany, bo wolałby wiedzieć na czym stoją nadnaturalni, a nie własnoręcznie stanie się celem na liście do skasowania. Wolał być ostrożny. Musiał wszystko zaplanować. Każdy swój krok bardzo dokładnie.
- Na razie to tyle, Pani Yue. – dodał po dłuższej chwili milczenia. Skinął jej tylko głową w kwestii zrozumienia jej słów i tyle. Pożegnał się by następnie wyjść.

@Yueying

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach