Liczba postów : 38
Gwendolyn T. Schneider
podstawowe
wiek: 21 (99 lat, przemieniona w 1945)
rasa: Wilkołak (przemieniony)
pochodzenie: amerykańsko-polskie
wizerunek: Sydney Sweeney
rola w rodzie / watasze: -
znaki szczególne
Posiada klasyczną, kanoniczną urodę — długie blond włosy, jasne oczy, nadmiernie szczupła sylwetka. Jedyne co w jej wyglądzie odstaje od kanonu to różnica w wyglądzie oczu — jedna z powiek jest bardziej opadająca niż druga. Choć stara się nadążać za otaczającym światem, to często zwraca uwagę nadmierną poprawnością językową i lekko staroświeckim ubiorem, który na całe szczęście łatwo wybronić modą na vintage.
Posiada klasyczną, kanoniczną urodę — długie blond włosy, jasne oczy, nadmiernie szczupła sylwetka. Jedyne co w jej wyglądzie odstaje od kanonu to różnica w wyglądzie oczu — jedna z powiek jest bardziej opadająca niż druga. Choć stara się nadążać za otaczającym światem, to często zwraca uwagę nadmierną poprawnością językową i lekko staroświeckim ubiorem, który na całe szczęście łatwo wybronić modą na vintage.
biografia
Louise Phillips (urodzona jako Luiza Nowacka) i Paul Phillips (urodzony jako Paweł Filipiak) w latach 20 wyemigrowali z Polski do Stanów Zjednoczonych, a ich kariera w Hollywood okazała się wręcz obrzydliwie oklepanym przykładem tzw. amerykańskiego snu. Być może ich życie nie potoczyłoby się tak dobrze, gdyby nie przełom dźwiękowy w kinie — Paul okazał się utalentowanym dźwiękowcem, zaś Louise, którą dotąd grywała jedynie małe epizody, dzięki pięknemu głosowi zrobiła niesłychaną karierę.
Bycie imigrantem w Hollywood było czymś absolutnie zwyczajnym. Phillipsowie jednak czuli wstyd związany z pochodzeniem, dlatego od początku je ukrywali, wpajając swojej jedynej córeczce Gwendolyn silne związki z USA.
Gwen nie doświadczyła normalnego dzieciństwa. Całe młode życie spędziła z niańkami albo na planach filmowych — najpierw jako towarzystwo rodziców, później jako aktorka dziecięca. Rodzice mieli na nią cały plan, przy okazji kreując sobie dodatkowe źródło dochodu. I pewnie wiele dziewczynek po dziś dzień zazdrościłoby młodej pannie Phillips sławy i życia w luksusie.
To jednak nie było dla niej. Młoda Gwen, mimo niewątpliwie uroczej aparycji i charyzmy, nie miała ochoty wiązać swojej przyszłości z kinem. Lubiła trzymać się z boku, czytać książki i spędzać czas sama lub też z dzieciakami z "niższych sfer", które w jej perspektywie były bardziej autentyczne.
Gdy Gwen miała 17 lat, poznała ok. 22-letniego Adama Schneidera. Jego rodzina była odludkami, a w mieście śmiano się, że w ich domu straszy. Żeby tego jeszcze było mało, rodzina Adama pochodziła z Niemiec, co w latach 40 XX wieku było kolejnym powodem do wykluczenia. Mimo to Gwen była zafascynowana młodym mężczyzną, zachwycając się przede wszystkim jego znajomością europejskiej literatury. Adam jednak odrzucił zaloty dziewczyny, tłumacząc to zbyt dużą różnicą wieku. W tamtym okresie była to mało wiarygodna wymówka, lecz powiedzmy sobie szczerze — kto uwierzyłby w prawdziwy powód, którym było wilkołactwo?
Odrzucenie ze strony Adama nie było jednak największym problemem Gwen — jej kariera filmowa zwolniła, co rodzice zrzucali na nią, wpędzając ją w coraz większe kompleksy. Młoda kobieta pod presją rodziców, którzy nie chcieli opłacić jej czesnego, musiała zrezygnować z marzenia o studiowaniu. Zamiast tego jej życie toczyło się w rytmie castingów, bankietów z podstarzałymi inwestorami branży filmowej i wiecznej głodówki, która doprowadziła jej ciało i psychikę do załamania.
To nie były czasy, gdy w takich sytuacjach korzystało się z terapii. Ludzie wokół Gwen zaczynali dostrzegać jej problemy, a rodzice zaczynali rozważać lobotomię dla swojej pociechy. Gwen, zresztą słusznie, nie ufała tej metodzie, a jej stan psychiczny sprawiał, że nie widziała dla siebie żadnych szans.
Gdyby Gwendolyn nie powiesiła się 19 listopada...
Gdyby wybrała inne miejsce...
Gdyby Adam Schneider nie zrodził się z pary wilkołaków...
... pewnie ta historia skończyłaby się tamtego feralnego wieczoru. A jednak tak nie było.
Odcięcie sznura, ugryzienie, a potem utrzymywanie jej przez kilka godzin przy życiu, tak by mogła doczekać pełni — to wszystko była zasługa Adama. Zasługą młodego Schneidera i jego rodziny był także fakt, że tamtej nocy nie zginęła żadna niewinna osoba.
Tamtej nocy siłą napędową działania Schneidera nie było dobre serce, ale długo skrywana miłość. Choć dotąd trzymał ukochaną na dystans, wiedział, że nie może pozwolić jej umrzeć. Z perspektywy czasu trudno ocenić czy robił to dla niej, czy dla siebie. W końcu przemienienie Gwendolyn w wilkołaka likwidowało największą przeszkodę, która uniemożliwiała im wspólne życie.
A jednak — nie wszystko poszło po jego myśli, czemu właściwie trudno się dziwić. Gwen chciała umrzeć, a zamiast tego otrzymała nieśmiertelność.
Odbudowanie relacji Gwen i Adama nie należało do najprostszych. Nic dziwnego, Gwendolyn czuła się oszukana, wykorzystana, a przede wszystkim skazana na wieczne życie w formie, która napawała ją obrzydzeniem. Można powiedzieć, że w tej sytuacji jedynym sprzymierzeńcem Adama w drodze po wybaczenie była niesamowita samotność młodej kobiety. Jej dotychczasowy świat, nawet jeśli momentami wyciągnięty rodem z filmowej opowieści, nie miał zbyt wiele wspólnego ze zjawiskami paranormalnymi. Gwen, choć wiele czytała, absolutnie nie miała pojęcia, gdzie szukać wiedzy na temat swojej nowej tożsamości.
Adam został wychowany jako dziecko wilkołaków, więc życie w tym świecie nie miało dla niego zbyt wielu tajemnic. Od zawsze zgłębiał swoją wiedzę, by mieć większą kontrolę nad przemianami i móc funkcjonować wśród ludzi w sposób zbliżony do normalnego. Chcąc niechcąc, dla Gwen był on jedyną szansą, by przystosować się do nowej sytuacji.
Minęło pięć lat, nim Gwendolyn z powrotem przyjęła go do swojego serca. Pięć długich lat, podczas których młoda kobieta poznawała świat wilkołaków i robiła wszystko, by maksymalnie zapanować nad swoją przypadłością. Od tego czasu, przez niemal stulecie, już nigdy nie rozstali się na dłużej niż jeden dzień.
Ku niezadowoleniu rodziców Gwen, młodzi wkrótce się pobrali i opuścili rodzinne miasto, rozdzielając się także z rodzicami Adama. Nigdy więcej nie wrócili do Hollywood.
Początkowo małżeństwo Schneiderów próbowało zapuścić korzenie wśród lokalnej watahy, jednak nie odpowiadało im to. Oboje lubili niezależność i chcieli być panami swojego losu – wybrali więc koczownicy tryb życia – w jednym miejscu osiadali czasem na kilka miesięcy, innym razem na kilka lat. Posługiwali się fałszywymi dokumentami.
Czasem doskwierała im samotność – większość ich przyjaźni była przywiązana do miejsca, w którym żyli, później musieli urywać kontakt, by zachować w tajemnicy prawdę o byciu wilkołakiem. Piętno na psychice Gwen odbijało także jedzenie ludzkiego mięsa – w tej kwestii Adam, dla którego było to naturalne, stawał na wysokości zadania – nie tylko zapewniając strawę, ale również odpowiednio ją przygotowując.
Mimo tych trudności, z całą pewnością można powiedzieć, że ich wspólne kilkadziesiąt lat było cudowne. Z pewnością dla wielu wilkołaków czy wampirów, wieczność bywa przekleństwem – jednak oni wykorzystywali ten czas wyjątkowo owocnie – podróżowali się, bogacili i rozwijali. Gwendolyn nie tylko skończyła studia, ale również zdobyła aż cztery tytuły doktorskie. Poza zmaganiem się z wilczymi cechami, łyżeczką dziegciu w tym słoju miodu był fakt, że ze względu na młody wygląd i konieczność zmiany miejsca zamieszkania, nigdy nie mogła poprowadzić swojej ścieżki naukowej dalej.
A jednak była naprawdę szczęśliwa – zamiast występować i wypalać się na scenie, spędzała czas, ucząc się języków, badając kolejne dziedziny nauki i zatapiając się w ulubionych lekturach. Upływające lata w gruncie rzeczy ułatwiły ich życie — łatwiej było pozyskać mięso bez znienawidzonych przez Gwendolyn polowań, a także uniezależnić przychody od ich miejsca zamieszkania.
Do szczęścia brakowało im potomka, ale tu również los do nich się uśmiechnął — w 2010 roku, w końcu na świat przyszedł ich syn — Leon. W tamtym okresie zamieszkali na wsi we Francji, gdzie cieszyli się bardzo spokojnym życiem. Zrezygnowali z dotychczasowej intensywności funkcjonowania, by Leon mógł trochę podrosnąć i zapanować nad wilczą naturą na tyle, by żyć wśród ludzi.
Gwen, choć z pomocą Adama, dokładnie poznawała historię wilkołaków i wampirów, nigdy nie była szczególnie zainteresowana konfliktami międzyrasowymi. Ich życie było tu i teraz, z dala od watah, pozbawione ludzkiej wrogości. Jak bardzo się myliła...
2023. Tamtego jesiennego dnia wyruszyła do miasta, by załatwić formalności związane z paszportem. W mieście zatrzymała ją ulewa, przez którą musiała opóźnić swój powrót do domu o jedną noc. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że te kilka godzin zmieni wszystko.
Po powrocie znalazła zgliszcza domu. Nigdzie nie było żadnego śladu jej rodziny, poza złotą obrączką, z którą Adam nigdy się nie rozstawał.
Przepadli.
Rozdzierającą rozpacz mordowała Gwen od środka. Jedyne co trzymało ją przy życiu to okruch nadziei, że ukochany mąż i syn pozostali przy życiu. Była jednak z tym sama — jedyni wilkołacy, jakich znała, znajdowali się po drugiej stronie oceanu. Chcąc, niechcąc wyruszyła do Paryża, mając nadzieję, że znajdzie pomoc wśród większej grupy wilkołaków. Była gotowa zmienić dotychczasowe życie i dołączyć do watahy, jeśli miałoby to pomóc jej w odnalezieniu męża i syna.
ciekawostki
Panicznie boi się rzeczy związanych z produkcją filmową i teatralną. Jest w stanie oglądać filmy same w sobie, ale nie jest to jej ulubiona rozrywka.
Nienawidzi polować. Przed możliwością pozyskiwania mięsa z przeznaczonych do tego miejsc, o jej wyżywienie w większości przypadków dbał Adam.
Nie lubi imienia Gwendolyn, w jej ocenie jest zbyt "rozdmuchane". Zanim Adam wymyślił zdrobnienie Gwen, przyjaciele nazywali ją jej drugim imieniem, czyli Tiffany.
Kulturę polską poznała dopiero w czasie podróży po Europie, gdyż rodzice odcięli ją od niej. Dla Gwen jest ona w jakichś sposób ważna, lecz amerykańskie wychowanie i koczowniczy tryb życia sprawiły, że w gruncie rzeczy nigdy nie miała określonej tożsamości narodowej.
Nauka i jej mała rodzina są dla niej ważniejsze niż cokolwiek innego
Nigdy nie miała negatywnych uczuć wobec ludzi, czy też nawet wampirów - w gruncie rzeczy, chciałaby, żeby podziałów było możliwie jak najmniej.
Nienawidzi polować. Przed możliwością pozyskiwania mięsa z przeznaczonych do tego miejsc, o jej wyżywienie w większości przypadków dbał Adam.
Nie lubi imienia Gwendolyn, w jej ocenie jest zbyt "rozdmuchane". Zanim Adam wymyślił zdrobnienie Gwen, przyjaciele nazywali ją jej drugim imieniem, czyli Tiffany.
Kulturę polską poznała dopiero w czasie podróży po Europie, gdyż rodzice odcięli ją od niej. Dla Gwen jest ona w jakichś sposób ważna, lecz amerykańskie wychowanie i koczowniczy tryb życia sprawiły, że w gruncie rzeczy nigdy nie miała określonej tożsamości narodowej.
Nauka i jej mała rodzina są dla niej ważniejsze niż cokolwiek innego
Nigdy nie miała negatywnych uczuć wobec ludzi, czy też nawet wampirów - w gruncie rzeczy, chciałaby, żeby podziałów było możliwie jak najmniej.