Power, Privilege and Werewolves - 03.03

2 posters

Go down

Mikayla Adakai

Mikayla Adakai
Liczba postów : 87
Poranek i przedpołudnie tego dnia było bardzo przyjemne, rozluźniło Mikaylę na resztę dnia i wieczoru. To bardzo dobrze, zważywszy na to co miało nastąpić. Jednak jak na tą chwilę, a właśnie zaczynał się wieczór, Mikayla w całkiem dobrym humorze stanęła za barem na zapleczu swojego studia tatuażu. Miała ochotę na rum, więc samej sobie nalała szklankę, rozejrzała się po wnętrzu, gości nie było za wiele, może dlatego, że większość członków Wild Thunders miała co robić. Ponieważ nie było ruchu można było spokojnie wycierać szklanki obserwując poczynania innych od trójki po lewej stronie pijącej i wybuchającej salwami śmiechu, po dwójkę bliżej baru, która właśnie ostro grała w pokera i wydawała się być bardzo zaangażowana w grę. Spokój, gdzie wszystko toczy się normalnym rytmem. Rzadko się takie dni zdarzają.

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Marcus Wszedł spokojnym miarowym krokiem, od razu skierował się do Barmanki. Na pierwszy rzut oka było widać, że z mężczyzną jest coś nie tak. Zwykle wesoły energiczny mężczyzna, teraz był głęboko przygnębiony, zmęczenie wypisane miał na twarzy, energiczny krok teraz był flegmatyczny, jakby pod wodą. Usiadł na stołku naprzeciw kobiety, spojrzał na nią i ze smutnym uśmiechem powiedział - Wody poproszę - Kolejny dowód, w końcu nigdy, ale to nigdy, nawet przy biznesach, zamawiał alkohol, kolejna kwestia, nie przywitał się, rzucając żadnym komplementem jak miał w zwyczaju. Przez dłuższą chwilę milczał, a gdy szklanka z wodą wylądowała przed nim, drgnął i znów spojrzał na kobietę. - Będę miał do ciebie sprawę, zrozumiem jeśli odmówisz, bo to o co poproszę to duża sprawa. Wiedz jednak, że nie mam nikogo poza tobą, komu mógłbym zaufać w tej kwestii - Słowa wypowiedziane w jej rodzimym języku, padły niskim lekko zachrypniętym głosem. Ramiona, dotąd lekko opuszczone jak pod jakimś koszmarnym ciężarem, teraz lekko uniosły się, a wzrok mężczyzny, skierowany w oczy kobiety, wwiercał się, jak by chciał zajrzeć do wnętrza duszy kobiety.

@Mikayla Adakai

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Mikayla Adakai

Mikayla Adakai
Liczba postów : 87
Dzień pełen niespodzianek od rana jak widać. Samo przyjście Marcusa nie było niczym wyjątkowym, zawsze był tutaj mile widziany. Jednak tym razem już na pierwszy rzut oka prezentował się inaczej niż zwykle, na tyle, że Mikayla zastygła w bezruchu, wycierając jedną z wysokich szklanek do drinka. Chyba jeszcze nigdy nie widziała go tak zmęczonego i bez życia jak w tym momencie. Wyglądał jakby właśnie potrzebował posiedzieć trochę w barze, żeby odzyskać humor. Tym bardziej zdziwiło ją zamówienie jakie złożył. Uniosła swoją lewą brew wysoko do góry. Jednak nalała szklankę wody i postawiła ją przed mężczyzną. -Na pewno tylko to? Wyglądasz jakbyś potrzebował co najmniej jakiejś dobrej whisky. powiedziała i koniec końców postawiła na barze dwie szklanki i nalała do każdej z nich po trochę whisky.
Zdanie, które wypowiedział, brzmiało nad wyraz poważnie. Mikayla wciągnęła głęboko powietrze. -Brzmi poważnie i nie wiem czy mi się spodoba. Ale wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć, więc mów o co chodzi. powiedziała i upiła nieco z whisky, bo czuła, że i ona może teraz tego potrzebować i to bardzo.

@Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Źle się czuł, z tym że niepokoił kobietę, ale faktem było, że nie miał do kogo się zgłosić poza nią. Nie ufał nikomu z wilków, Tak jak ufał Kobiecie. Obserwował reakcje kobiety czujnym mimo wszystko wzrokiem, jej reakcje jednak mimo wszystko nie dziwiły go, Wszyscy których spotykał na swojej drodze przez ostatni miesiąc, reagowali tak samo. Niedowierzanie, zdziwienie, troska, współczucie, to główne emocje, które pojawiały się u każdego, w różnych konfiguracjach. Widząc jak Mikayla stawia dwie szklaneczki z alkoholem, uśmiechnął się niemrawo. - Nie odpuścisz mi prawda? Ale tylko jedną, ani kropli więcej. - Powiedział mimo wszystko równie poważnym tonem.
Reakcja na jego słowa, również była przewidywalna, stykał się z nią równie często w ostatnich dniach. - Muszę opuścić Paryż na kilka dni. Niedługo mamy pełnie, a ja mam kilka młodzików, których trzeba popilnować. - zaczął od mniej brzemiennej sprawy. Chwilę zastanawiał się, czy kontynuować, jednak w zasadzie nie miał innego wyjścia. - Chcę, żebyś na czas mojej nieobecności, zastąpiła mnie, jako głowę mojego Rodu. Chcę, żebyś w razie potrzeby zastąpiła mnie w Radzie, gdyby przyszło pilnie podjąć jakieś decyzje, a reprezentacja Wilków byłaby potrzebna. Chcę, żebyś jednym słowem zastąpiła mnie przez najbliższe kilka dni. - Po tych słowach, położył na stole Teczkę, na której kaligraficznym pismem, zapisano "Mikayla Adakai" - Jeśli się zgodzisz, tu będziesz miała wszelkie pełnomocnictwa, a Radę i Rodzinę jutro poinformuję, o twojej reprezentacji. - Spojrzał Kobiecie w oczy - Nie spiesz się, jednak odpowiedź muszę poznać dziś. Nie będę miał za złe jeśli mi odmówisz, zdaję sobie sprawę, o jak wielką przysługę cię proszę. - Powiedział, po czym jednym solidnym łykiem wychynął całą zawartość szklanki.

@Mikayla Adakai





_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Mikayla Adakai

Mikayla Adakai
Liczba postów : 87
Znali się już z Marcusem trochę i musiała przyznać, że chyba jeszcze nigdy nie widziała go aż tak... zestresowanego? Nadmierne stresowanie się to nie było coś z czym utożsamiała Marcusa, wiedziała więc, że sytuacja jest niecodzienna i przez to poważna. Dlaczego jednak mężczyzna przyszedł tutaj, a nie do kogoś z Rady? Oczywiście nigdy nie odmówiła mu pomocy, i nie miała zamiaru tego robić, jeśli pomoc będzie w zasięgu jej możliwości.
-Wyglądasz szczerze mówiąc jakbyś potrzebował całej butelki. Ale jedna szklanka też jest w porządku. odparła z lekko nerwowym śmiechem chcąc rozładować sytuację. Coś się jej wydawało, że ona sama może za chwilę potrzebować kilku kolejek.
Słysząc jego pierwsze słowa pokiwała głową, sytuacja w jego pozycji nie była aż taka niecodzienna. Do jej gangu raczej nowo przemienieni nie trafiali, ale któś się w końcu musiał nimi zajmować. Słysząc jednak kolejne jego słowa uniosła lewą brew w geście zdziwienia i jednym haustem wypiła całą szkalnką, to samo zresztą zrobiła z druga, którą sobie zaraz nalała.
-Mam Cię zastąpić jako głowa Rodu i w razie potrzeby w Radzie... Co się skłoniło mój drogi Marcusie, żeby pomyśleć, że przywódczyni gangu ma do tego kwalifikacje? zapytała wzdychając.-Pozostaje też pytanie czy ktokolwiek zaakceptuje moją decyzyjność w praktyce jakby coś się działo, nawet jeżeli to jest na kilka dni? Nie chciała zawieść Marcusa, ale tak wielka odpowiedzialność na jej barkach to nie było coś czego by się spodziewała. W życiu raczej unikała odpowiedzialności.

@Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Dlaczego nie przyszedł do nikogo z Rady? Cóż, sama prośba, z którą do niej przyszedł, powinna wystarczyć za wyjaśnienie. Potrzebował Wilka, i to wilka, któremu mógł zaufać. Jednak wiele prawdy było w tym, że nigdy nie widziała go w takim stanie. Zwykle problemy zostawiał za drzwiami pubu, nie chcąc mącić jego atmosfery swoimi kłopotami. Jeśli jednak kłopoty nie dały się łatwo odsunąć, prowokował jakąś awanturę ku uciesze Chłopaków i Dziewczyn Mikayli. - Uwierz mi kochana, wyglądam o niebo lepiej, niż wyglądałem jeszcze dwa dni temu. Teraz przynajmniej mam przespaną noc - uśmiechnął się niemrawo. Mimo wcześniejszej deklaracji sięgnął po butelkę, uzupełniając sobie szklaneczkę. Ich relacja już dawno przeszła z barmanki- klienta, na bardziej przyjacielską, więc wiedział, że nie pogniewa się na jego samowolkę.

Jej zaskoczenie, to coś, czego ze wszech miar się spodziewał. Ba zdziwiłby się gdyby go nie było. - Tak dokładnie o to właśnie cię proszę. - zamyślił się chwilę nad jej pytaniem - Skąd pomysł, że masz kwalifikacje? Może stąd, że w swoim długim życiu znam niewiele kobiet, które potrafiłyby utrzymać w ryzach twoich chłopaków. Mężczyzn również jest niewielu, nawiasem mówiąc. Ale już w ogóle rzadkością jest, żeby Alfa posiadający własne stado, zgodził się zostać Betą innego Alfy. Mam na myśli Regisa. - uśmiechnął się do niej z politowaniem. - Kochana, prowadzę swój ród od ponad tysiąca lat. Rzadko zdarzało się, żeby ktoś podważał moje decyzje. Wbrew twojej obawie, nie będziesz miała zbyt wiele do zrobienia, pełnia się zbliża, Alfy od lat biegają sami, z podległymi sobie wilkami, mam kilku młodzików, kumatych młodzików, tylko jeden potrzebuje nieco dyscypliny. Zbliża się pełnia, wyskocz z nimi na spacer, co by się przewietrzyli. Ród w zasadzie funkcjonuje sam. Fabryki podległe rodowi, funkcjonują same. Co do Rady? Tu niczego nie mogę obiecać, nie wiem, czy coś nagle się nie wydarzy. Jednak co do traktowania cię poważnie, cóż, poręczę za ciebie, jeśli tylko się zgodzisz. Znając Elisabeth i resztę, nie będą cię kłopotać jeśli nie będzie to zupełnie konieczne. - spojrzał na kobietę, nieco się uśmiechając. - Coś czuję, że w praktyce, czeka cię spacerek z młodymi i głównie widnienie w tabelkach jako mój zastępca. Nothing more, nothing less

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Mikayla Adakai

Mikayla Adakai
Liczba postów : 87
Tak Mikayla spodziewała się, że Marcus potrzebował wilka. Jednak tak długo uciekała przed prawdziwą odpowiedzialnością, bo jednak prowadzenie gangu rządziło się trochę innymi prawami niż zasiadanie w Radzie. Teraz będzie musiała podjąc rękawice i przyjąć na siebie odpowiedzialność. Dobrze, że jedynie na kilka dni. Ze spacerami ze szczeniakami powinna sobie poradzić, prawda? Mikayla westchnęła w myślach. Marcus zawsze jej pomagał, albo przynajmniej rzucił dobrym żartem i rozweselał obecne w barze towarzystwo, zazwyczaj jej gang. Dlatego teraz nie mogła mu odmówić, kiedy to on czegoś potrzebował od niej.
-Serio? Bo już chciałam rzucić tekstem z jakiegoś sitcomu, że wyglądasz jakbyś ubrał koszulę razem z wieszakiem i w połowie jak mój wujek Nathan. humor był jedną z reakcji obronnych jaką często Mikayla stosowała w sytuacjach stresowych, a ta się idealnie do takich zaliczała. Oczywiście, że nie robiła problemu, ich relacje były na takim stopniu, że równie dobrze mogliby wypić tą całą butelkę, i dwie następne, a Mikayla potraktowałaby to jak dodatek do rozmowy a nie ubytek z jej baru.
Zaśmiała się słysząc pierwszą część wypowiedzi. -Ok, podlizałeś się, to był dobry komplement, mogę słuchać dalej rzuciła śmiejąc i sama dolała sobie whisky i upiła nieco z niej. Chociaż w sumie jak teraz słyszała jak ktoś to mówi na głos to faktycznie osiągnęła cąłkiem sporo, więcej niż przyznawała przed sobą samym.
-W porządku, zajmę Twoje miejsce. To może być nawet całkiem ciekawe przeżycie. Macie jakiś Okrągły Stół w tej Radzie, z wygodnymi krzesłami czy coś? skoro już się zgodziła to może i zacząć się oswajać z ta myślą na wesoło.

@Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Uciekała przed odpowiedzialnością, to ta postanowiła odnaleźć ją sama. Przed pewnymi rzeczami nie było ucieczki, tak było i w tym wypadku. - Dobrze, że nie jak zdjęty z krzyża, bo musiałbym się obruszyć, za porównywanie do znienawidzonej wiary. - parsknął śmiechem. Była to pierwsza pozytywna reakcja mężczyzny tego wieczoru.

- Oj mógłbym wymieniać dalej, jednak uroda i usposobienie, raczej średnio pasowałyby do wymieniania atutów na stanowisko władzy. - zaśmiał się znów delikatnie, szturchając swoją szklanką o jej własną. - Czasem żałuje, że tak mało nas wilków jest w Paryżu, z drugiej, wszystko ma jakieś powody. - powiedział, nieco poważniejąc. Słysząc kolejne słowa Mikayli odetchnął, z głęboką ulgą. Po prawdzie niewielu było takich, którym mógłby zaproponować taką rewolucję. W przypadku Tatuatorki był święcie przekonany, że sobie poradzi, nawet jeśli jego wyjazd nieco się wydłuży. - Dziękuje. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wiele to dla mnie znaczy. - po czym parsknął śmiechem, drugi raz tego wieczoru. - Czy ja ci wyglądam na króla Artura? - przyjął na chwilę postawę, która w komiczny sposób miała przedstawiać dostojeństwo. - Krzesła są wygodne, choć przyznaje, że rzadko z nich korzystamy. - dodał, kręcąc głową. Czasem zapominał o tak przyziemnych sprawach, jak wygodne krzesło. Cóż takie były atuty "władzy i bogactwa" - Jeśli kiedykolwiek, czegokolwiek będzie wam potrzeba, przyjdź do mnie. Jestem twoim dozgonnym dłużnikiem. - dodał, na powrót poważniejąc. Żeby dodać powagi tym słowom, powiedział je, w jej ojczystym języku. Mikayla znając już Marcusa nie mało lat, wiedziała, że deklaracje w ojczystym języku rozmówcy, były jak przysięgi dokonywane za pomocą krwi. To nie były słowa rzucane na wiatr.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Mikayla Adakai

Mikayla Adakai
Liczba postów : 87
Niestety tak to bywa, że czasem to przed czym uciekamy dogania nas w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Tak właśnie teraz czuła się Mikayla. Niemniej przyjaźń jaką odczuwała w sstosunku do siedzącego naprzeciwko niej wilkołaka nie pozwoliła jej wymigiwać się przed odpowiedzialnością, która na nią tak niespodziewanie spadła. Mimo, że sama nie czuła, że jest stworzona do zasiadania, nawet przez chwilę na tak wysokim stanowisku.
-Cóż, zawsze możesz powiedzieć, że uroda i wdzięk dopełniają niemalże perfekcyjnego wizerunku. odparła ze śmiechem. Były to żarty gdyż na co dzień z pewnością nie cierpiała na przerost ego ani nie uważała się, że najpiękniejszą kobietę we Francji czy Paryżu.
-Ja się chyba tak nie dziwię. Duże europejskie miasto to jednak nie jest naturalny teren dla nas. Wampiry na pewno czują się tutaj o wiele bardziej w domu. Ja sama często wracam myślami do otwartych, zielonych przestrzeni stanu Washington, tuż nad Pacyfikiem westchnęła na samo wspomnienie. Zakorkowane, zatłoczone miasta, to nie jest naturalne siedlisko dla wilków, nie ważne jak bardzo próbowano by nas na siłę 'ucywilizować'. Nie da rady czasem wygrać z tym co siedzi im tuż pod skórą.
-Robię to dla Ciebie. Dlatego, że ty poprosiłeś. Innego wykopałabym z baru. rzuciła popijając swoją whisky. Tak, przede wszystkim robiła to dla Marcusa, nie lubiła się babrać w politycznym gównie.
-Nie wiem, zawsze miałam nadzieję, że Rada kultywuje jakieś tradycje sprzed ośmiuset lat i macie tam niezłe cosplaye. parsknęła śmiechem. Dobrze, że mimo wszystko udało się jej mężczyznę rozbawić.
-Będę pamiętac. odparła również poważniejąc i kiwając głową. Jego słowa traktowała zawsze poważnie i wiedziała, że może na niego zawsze liczyć.

@Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Obawiam się, że kryłoby się w tym wielkie niedopowiedzenie. - mrugnął do niej okiem. Czy przyznałby jej rację? Pewnie tak, gdyż w jego sercu kryła się inna kobieta, ale pewien protest wnieść musiał, wiele jej do ideału nie brakowało. Cóż poradzić, Marcus ubił otaczać się pięknymi kobietami. Zresztą piękno to rzecz mocno względna, dlatego nie wierzył nigdy w tak zwane kanony piękna.

- Masz racje, Wampiry zawsze gustowały w zamczyskach, arystokratycznych balach, a dla nas, wolność, rozległe stepy, w oddali górskie szczyty, a wszystko to widziane z pozycji konnej. Morska toń, w oddali widziany brzeg lub woda po sam horyzont, a na niebie samotny ptak, zwiastun dalekiego lądu. - westchnął. - Tęsknie za tą swobodą, czasem mam ochotę rzucić to wszystko i wyruszyć znów w podróż dookoła świata. Zabrać rodzinę i jedyne czym się przejmować to to co zobaczę za najbliższym wzgórzem.

- Dziękuję ci z całego serca, jednak zostawmy już to. - na kolejne słowa parsknął śmiechem - Tiaa może jeszcze powłóczyste szaty rodem z Twilight? - przez dłuższą chwilę próbował opanować śmiech. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czemu nie przyszedł do niej wcześniej, zawsze potrafiła poprawić mu nawet najbardziej parszywy humor, nie będąc nawet świadomą, że to robi. No, chyba że wiedziała, w końcu to barmanka, oni zawsze wiedzą, kiedy coś jest nie tak. - Chyba zrobiło się patetycznie. Kto dziś jest na barze? Chyba trzeba tradycyjnie komuś sprać gębę, nie uważasz? - zaśmiał się, obracając się w stronę sali. Oczywistym jest, że nie miał do nikogo "problemu" po prostu, lubił się z nimi czasem po sportowemu, po napierdalać.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach